Jump to content
Dogomania

Holi i spółka! Czyli, jak 5 psów, 3 koty w jednym domu spali. 20.09.2020 r. żegnaj Holusiu :(


Recommended Posts

Guest TyŚka
Posted

Fado świetny, nic dziwnego, że zakochał się w jednej z suczydeł :p

Trampek - wow, nietypowe zjawisko, tzn. ciężkie do zaobserwowania na co dzień.
Spotkanie z dzikiem też fajne, ale i tak najbardziej podobają mi się fotki Maszowo-Holisiowe. :)

Majstrowałaś coś przy fotkach, że mają takie soczyste kolory? :)

Posted

Tramposzek jest jedyny w swoim rodzaju ;) ciekawe czy będzie bardziej spajał się z przyrodą - zostawiliśmy go na ziemi, gdzie pierwotnie leżał sobie ;)

 

jakoś ostatnio podoba mi się taki styl fotografii - z mocnymi kolorami, mój aparat ma kilka fajnych opcji to podkreślania kolorów :) . Tak to poza ewentualnym kadrowaniem na kompie, to nie przerabiam bardziej zdjęć :)

  • 3 weeks later...
Posted

serio? :D naprawdę?
Bo jeśli tak to chętnie Cię wykorzystam... i maczety załatwię ;p
a jeśli nie to smutek :(

w ogóle gdzie się emotikony ukrywają na nowym dogo? :P

Posted

a spamuj :D przynajmniej coś sie tu dzieje...bo ja ostatnio mam lenia i nic nie piszę :P

 

ale pora spaaaaać, jutro jeszcze do pracy, ale potem DWA dni wolnego :D

 

z sesją nie ma problemu o ile pogoda dopisze :)

Guest TyŚka
Posted

Oj tam, oj tam :p Moja galeria słynie z tego, że ma więcej treści niż fotek, ale ostatnio zasypałam fotkami :p

Posted

za to ja mam setki fotek i wiele do powiedzenia, ale cierpię na wirus czasowy....no po prostu czasu mam za mało :P i leń się odzywa...taaak, gdzieś w głębi serca jestem leniem ;)

  • 5 months later...
Posted

wracam na chwilę z myślą, że znów powinnam zmienić tytuł galerii

 

 

....za nami już pierwszy miesiąc życia w większym stadzie.

 

Oto Licho. Przybyła do nas z Przytuliska Lisów (zapraszam na stronę przytuliska, a co ! przygarnijpsa.pl )

Licho ma około 8-9 miesięcy. Jest już wysterylizowana i zaczipowana. Licho jest...lichem ! I dobrze pasuje tu stwierdzenie A niech to Llicho ! albo Pal Licho...:P

 

DSC08404.JPG

 

Czy było trudno? Czy żałujemy? Czy nie plujemy sobie w brodę, mówiąc, po co nam to było? I tak i nie.

 

Pierwsze dni pełne były przepychanek, wzajemnej niechęci, wśród zwierzaków, my staliśmy murem - ona zostaje Holi, zdaj sobie z tego sprawę ! Nie zaniedbywaliśmy żadnego zwierza, żaden z naszych czterołapych przyjaciół nie był traktowany inaczej niż przed przybyciem Licho, zmieniła się  tylko ilość członków stada, nie nasze uczucia do któregokolwiek z nich.

 

Minął pierwszy tydzień, potem drugi...z psa, który na nas mało reagował, Licho zmieniała się, z dnia na dzień, w dobrego kompana.

 

Docieraliśmy się. Wszyscy.

 

Teraz, po pierwszym miesiącu, który zdawałby się wiecznością i chwilą zarazem, wiemy już, że nie zawsze jest różowo. Co ja mówię...Nigdy nie jest różowo ! Jest za to piaszczyście, błotnie i wiecznie...bałaganiarsko ! Ale w tym chaosie jest nasza rodzina. Choć codziennie dzień zaczynam od czyszczenia podłóg (to odkurzacz, to miotła, a to mop...) nie żałuje tych chwil spędzonych na syzyfowym sprzątaniu. Dlaczego? Bo robię to dla mojego stada!

 

Wiemy już, że Licho nie można samej zostawiać z garnkami (gdyby tylko )...ciągle nie odkupiłam starego naczynia, które Licho popsuła.......wiemy już, że poza ojcem, który ma bardzo ..."dobre" podejście do życia (znaczy nie myśli o przyszłości, będzie co ma być :] ), który dzieli z nami parter domu, nie możemy rozmawiać o Licho z rodziną, bo powoduje to kłótnie. Lepiej temat przemilczeć...za to tata na Licho mówi - mała Lisiczka.

A Licho jest naszym...dobrym, nieogarniętym ciągle duchem! Jest naszą małą iskierką radości. A niech się ludzie pytają, po co nam takie zoo...niech pukają się w głowę...Co nam to ! 

 

Po miesiącu mamy już za sobą wiele dobrych i tych mniej dobrych wspomnień...

Jak Licho porwała ze stołu nóż i zaniosła go na łóżko (całe szczęście chwyciła za rączkę i się nie pokaleczyła!...tylko nóż ucierpiał...trudno).

Jak chciała porwać bambusową deskę i nie sądziła, że ona taka ciężka (jak łupnęła deska o podłogę, to wszyscy podskoczyliśmy !), deska łupnęła, a Licho siedziała ze zdziwioną miną. Deska się rozpadła trochę..trudno.

Jak Licho zjadła pod naszą nieobecność nasze podkładki z bambusa pod talerze...odkupi się, w sumie ich nie używaliśmy.

Jak zgrabnie kradła kocie miseczki, tak dobrze, że żaden granulek suchego się nie rozsypał ! a ściągała je z parapetu...

Jak nadal zdarza się jej z rozpędu wskoczyć na stolik w pokoju...i jak to ona ma zejść?

Jak w lesie bała się światłocienia i razem z Holi zachowywały się tak, jakby ktoś za nami ciągle szedł...a byłyśmy same...niezbyt miłe uczucie...kiedy człowiek sam w lesie, ludzi ani widu, ani słychu, a psy w panice rozglądają się dookoła...

Jak Licho nie dała Patrykowi spać po nocnej zmianie w pracy...i kładła mu koło głowy to but, to kapcie...

Jak Licho ściągnęła zasłony z okien...teraz nie mamy nawet firanki ! ale w sumie i tak nie chcieliśmy mieć firanek...

Jak Licho zjadła część fotela...dostała małe lanie, ale w sumie fotel po zszywaniu nie wygląda tak źle...

Jak Licho zjadła termometr elektroniczny...to nic i tak chcieliśmy kupić bezprzewodowy...poza tym czasem lepiej nie wiedzieć, jak mało jest stopni na dworze!

jak Licho zjadła kocie legowisko...

Jak pogryzła drewniane części fotela...teraz ma ciekawy wzorek...

 

Mogłabym tak pisać i pisać...teraz się z tego śmiejemy..i mamy nadzieje, że większych zniszczeń nie będzie !

 

Nauczyliśmy się przez ten miesiąc, znowu, że nie każdy jest idealny, my też nie.

 

Licho nauczyła się kilku komend podstawowych, a także życiowych spraw. Wie już, że nawet jak jej nie wołam, to ma trzymać się blisko. Wie, że na ulicę nie powinno się wchodzić, choć czasem z rozpędu się jej zdarza. Wie, że na smyczy nie ma zabawy i podgryzania Maszy. Umie już chodzić w stadzie na luźnej smyczy, nawet koło nogi! wie co znaczy "lewa", ma wtedy iść po mojej lewej stronie, choć nie przy nodze..przynajmniej nie pląta się to na lewo, to na prawo. Wie już, że nie wolno załatwiać się w domu i że ma trzymać do spaceru, albo sygnalizować, że się jej chce. Choć czasem zdarzają się jej wpadki...Wie jeszcze wiele więcej, ale czasem zgrywa głupa !

 

A tak na spacerach w półmroku jest ładnie widoczna  ;)

DSC02933.JPG

 

W ciągu miesiąca wspólnego życia, Licho stała się nasza...na dobre i złe...niestety  :D

 

Lubi bawić się z Rupertem, naszym rocznym kocurkiem, tak bardzo, że czasem Rup ma dość! Doprowadziła tym do tego, że moje dwa koty, które się ledwo tolerowały (no dobra Sol ledwo tolerowała Rupiecia) zawarły sprzymierzę ! Kiedy Licho przesadza i Rupert ma dość zabawy (Liszka nie wie, kiedy zabawa się kończy, a Rupert nie umie się jej mocniej odgryźć..) i zaczyna miauczeć i prychać, to zaraz koło nich pojawia się Sol i odgania Licho od Ruperta! Sol...kotka, która chciałaby zawsze być jedynakiem broni drugiego kota...to ...to...niebywałe i takie urocze!

 

Holi również bawi się z Licho ! Podgryzają się, gonią i demolują wszystko, co stanie na ich drodze! Są jak dwa małe czołgi...przejdą przez wszystko. Holi jednak, gdy ma dość zabawy, a Licho nie chce odpuścić, to sprowadza tego szczeniaka do parteru - dosłownie...potrafi Holusia ustawić sobie innych  ;)

 

I Masza w Licho ma dobrą towarzyszkę zabaw...a gdy ma dość harców z Lichotką, to szuka u nas ratunku  ;) . Lichotka niestety nie rozumie do końca, że Masza jest mniejsza, lżejsza, a jej chude nogi to nie gryzaki...i czasem jest tak, że Masza stara się iść uparcie do przodu a Licho łapie ją za tylną nogę i ciągnie...ale pomimo to Masza i tak lubi bawić się z Licho..albo wspólnie kopać dołki na łąkach ! I ogrodzie też...

 

Wszystkie trzy potrafią już jeść z jednej miski ! O ile Holi ma dobry humor...smaczki też jedzą z jednej dłoni  ;)

 

o...tutaj Holi nie miała nastroju do zdjęć rodzinnych  :D

DSC02904.JPG

 

Dowiedziałam się również, że zrobienie sobie ładnego zdjęcia z trzema psami, jest dziesięciokrotnie cięższe niż zrobienie zdjęcia z dwójką!

ale się udało  ;)

DSC03126.JPG

 

no i ostatnia sprawa...w łóżku bywa ciasno  ;) -> pod kołdrą leży jeszcze Sol. 

DSC02912.JPG

 

 

Tak to nasze życie się zmieniło.....nie dość, że sprowadziliśmy się spowrotem do domu rodzinnego, dzięki czemu mamy własny kąt i kawałek ogródka, to jeszcze zwiększyło się nam psie stado ;)

Posted

O proszę, ktoś tu łaskawie pogodził się z własną galerią :p

 

Świetnie mi się czyta o Lisiaczku, tak myślałam ostatnio, jak się Wam układa.

Posted

oj bo tu nikt nie wchodzi zazwyczaj, to co ja będę język szcępić..a raczej opuszki obijać o klawiaturę :D

 

jak mnie najdzie znów w dniu wolnym na pisanie, to opiszę bardziej jak nam się dobrze żyje ;) pod górkę..ale dobrze !

Posted

Ładne to Wasze Licho :)

I jak widać... Licho nie śpi. Tylko rozrabia :D Znam ten ból, bo też mamy takiego nieogara w domu ;) Tylko nasz aż tak nie psujowaci ;)

 

A co Was tak naszło, żeby Licho do domu wziąć? I dlaczego właśnie to Licho a nie inne?

Posted

Ładne to Wasze Licho

I jak widać... Licho nie śpi. Tylko rozrabia Znam ten ból, bo też mamy takiego nieogara w domu Tylko nasz aż tak nie psujowaci

 

A co Was tak naszło, żeby Licho do domu wziąć? I dlaczego właśnie to Licho a nie inne?

 

 

Twoja Mela Maciaszku jest równie urocza ;) podczytuje sobie Wasz wątek cały czas, tylko się nie odzywam zazwyczaj

 

Licho...o trzecim psie myśleliśmy dawno, bo my jesteśmy nienormalni ! Tylko miał to być albo owczarek (czy tam jakiś mix) albo amstaf...a wyszło, jak zawsze czyli całkowicie inaczej niż plany i wyobrażenia...Trochę nam się życie pogmatwało i trzeci pies miał pojawić się za rok - dwa...

 

Przeprowadziliśmy się we wrześniu. Mamy teraz małe mieszkanko, ale praktycznie własne - mój rodzinny dom (mała kamienica, tylko my, jeden sąsiad i kuzynka z ciotką). Mama się wyprowadziła na swoje, a myśmy zamieszkali z tatą, ale przedzieliliśmy duże mieszkanie na dwa mniejsze ;) Nikt nam teraz nie mówi, co nam wolno, a co nie, jak to było w wynajmowanym lokum.

Mamy niewielki ogródek, chcemy postawić kurnik wiosną i mieć z 6 kurek niosek! A co....

Tak czy inaczej warunki na trzeciego psa udało nam się osiągnąć. Ale miał być za rok..za dwa..

 

Licho trafiła do przytuliska Lisów w takim czasie, kiedy było tam przepełnienie. Chcieliśmy pomóc p. Edycie (właścicielce przytuliska) i zabrać jakiegoś psiaka na DT i padło na Licho, wtedy Biżu...bo nie łatwo, zabrać jakiegoś psa do domu, gdzie są już psy i koty i szczurki...żeby żaden zwierzak nie ucierpiał. A Biżu była przyjacielska do zwierzaków, choć nieufna do mężczyzn i obcych ludzi samych w sobie.

W teorii Biżu miała jechać po dwóch tyg do domu stałego, a myśmy mieli się przekonać, czy faktycznie damy sobie radę z trzema psami - fizycznie..i psychicznie też :D. Ale potencjalny DS zrezygnował, a myśmy już po paru dniach wiedzieli, że nie oddamy Lichotki - trzeciego dnia zmieniliśmy już jej imię...

 

Decyzja o adopcji Licho była dość spontaniczna, ona trafiła do nas w dość ciężkim dla nas czasie. Jest z nami od 4 października, trafiła do nas niecałe dwa tyg po tym, jak straciłam ciąże :( . W domu miał pojawić się kolejny członek stada...jeden zmarł bardzo wcześnie, ale za to pojawił się inny...nasz Aniołek .. Licho.

 

Niegdyś bezpańska Biżu, która bezimienna błąkała się po jednej ze Świętokrzyskiej wsi przez miesiąc i nie dawała się złapać!  Stała się naszym Lichem. Nowe imię, nowy start...i dla niej i dla nas. 

 

Licho - imię wzięło się z książki pt. "Dożywocie" Marty Kisiel. Tam Licho był aniołem stróżem Lichotki - starego domu. Licho było bardzo dziecinne i nie rozumiało wielu spraw, ale przy tym bardzo dbało o dom i domowników, choć czasem bardzo nieudolnie...ale najbardziej jak umiało!....no i cytuje : Licho nie śpi, siedzi na pralce i majta nóżkami. ;)

 

 

Tak więc, choć trzeci pies miał być za rok...dwa...jest już teraz. I choć nie jest to owczarek niemiecki, ani Chodsky pes, ani też amstaf to jest to nasze Licho. Nieogarnięty mix border collie ;)

 

Choć początki mieliśmy bardzo trudne, Holi chciała pozbyć się intruza i nie w smak był jej kolejny pies...choć kafelki w kuchni non stop musiałam ścierać i czyścić, to wiem, że nie zmieniłabym decyzji. A teraz Holi bawi się z Licho, Masza bawi się z Licho, Rupert bawi się z Licho...musimy tylko uważać w relacjach - Licho - chłopaki...bo sunia nie wie, że Ogonki nie są zabawkami i zbytnio się nimi interesuje, jak są wypuszczeni. Po miesiącu mamy wrażenie, jakby Licho była z nami już dłużej. Wtopiła się w naszą rodzinę ;) Szaloną i dziwną!

 

Licho w całej swej okazałości ;)

DSC07940.JPG

 

a tu pozuje na skrzyni na pościel...wszystkie psy i koty lubią na niej siedzieć ;) - obrożę, którą jej kupiłam i ma na tym zdjęciu też już zdążyła zjeść...odstawał kawałek i pod naszą nieobecność zaczęła ją obgryzać -.- teraz w domu chodzi już bez obroży

DSC07945.JPG

 

za to Holunia lubi leżeć na oknie....jest jak taka osiedlowa baba, która monitoruje teren 

DSC07123.JPG

 

a to Rupert...w swej luzackiej pozie do spania 

DSC08240.JPG

 

jest i Masza z Sol - lubią kiedy pali się w piecyku 

DSC07951.JPG

 

 

Mam setki zdjęć..może kiedyś z nudów choć część tu wstawię....bo choć w tym roku mieliśmy mało wyjazdów (w góry się nam nie udało, z wiadomych przyczyn ) to okolicę też mamy piękną ..no i pięknych modeli ! 

Posted

Powtórze się, ale jesteście szaleni! :)

 

A to mnie chcą wysłać do wariatkowa, bo na studia wybieram się z psio-kocim duetem;)

 

Bardzo mi przykro z powodu straty ciąży, ale dobrze, że trafiliście na Licho.

Posted

Dziękuje Maciaszku, Tyśko. Niestety czasem tak w życiu jest...ale mówimy sobie, że mamy jeszcze czas na powiększenie rodziny o ludzkiego członka...widocznie teraz to jeszcze nie był TEN czas...trzeba iść dalej.

 

Oj tak...kury są naszym marzeniem. Niewielki kurnik, mały wybieg na ogródku, co by były bezpieczne, jakby któryś z naszych psów jednak chciał zapolować...plus czasem lisy się po Ligocie kręcą, więc kury będą miały dość solidne ogrodzenie z dachem. Szczególnie, że 27 października straciliśmy jednego z naszych kotów :( Demon był kotem rodzinnym...jak się wyprowadzaliśmy on został w domu z rodzicami. Bo był kotem wychodzącym - zamknięcie dla niego to było jak karcer...Niestety przez tą wolność zginął mając nieco ponad 8 lat :( A to on był panem podwórka...Teraz go nie ma już z nami, eh. A człowiek może sobie tylko pluć w brodę i mieć wyrzuty sumienia - bo nie upilnował, bo dał za dużo wolności...

A Demon to był pan ogrodu...obcego psa, czy kota nie wpuściłby na posesję...i lisa pewnie też nie.

 

Opis "naszego" terenu...jak by był kto ciekaw ;)

Ogródek mamy niewielki.

 

Od ulicy dzieli nas jakieś 50 metrów - wjazd mamy dość wąski bo nieco ponad 2,5 metra. na wiosnę wstawimy sobie bramę. jako, że przed nami są domki z lewej strony wjazdu, a z jego prawej mamy 3 piętrowy blok to ulicy prawie nie słyszymy ;) Za to za domem jest dość brzydka, acz cicha stara hala produkcyjna z orlenu, więc tam również cisza no i nikt nie zagląda. Od hali udziela nas betonowy płot, na którym albo zawiśnie winorośl, albo coś pomalujemy, czas pokaże. Po prawej stronie domu jest spora parcela i opuszczony dom - z tamtej strony CISZA, a z prawej strony domu jest płot oddzielający nas od sąsiadów i ich garaże...więc też cicho. Plus wszyscy niemal wokół mają psy, więc nasza gromada nikomu nie przeszkadza ;)

 

Nie mamy jeszcze bramy, ale część terenu z boku domu oraz za domem mamy ogrodzony - tam powstanie kurnik, mamy też tam miejsce na grilla i ognisko (znaczy musimy zrobić sobie wylewkę i kafle pod stół jeszcze) i piechy mogą swobodnie posiedzieć na słońcu. Mamy też gdzie latem suszyć pranie ! Nie ma jak panie suszone na wietrze i słońcu.

Mamy też wędzarnie. 

 

Jedynym minusem naszego ogródka jest to, że trawa się coś tam nie chce trzymać..ale wierzymy, że uporem uda nam się w końcu zasadzić i wyhodować tam trawę :D Przed domem trawa jest i jest ładnie zielono.

 

Mamy kilka krzaczków czerwonej i białej porzeczki, porzeczko-agrest i krzaczek malin..ale coś ciężko mu się przyjąć. Rośnie nam orzech - powoli pnie się do góry! Mamy również śliwę (nie pamiętam gatunku, ale śliwki z niej są bardzo soczyste i żółte) niestety śliwa nie ma szczęścia...trzy lata temu uderzył w  nią piorun (ale na wiosnę i tak zakwitła, apotem zaowocowała!), a w zeszłym roku jesienią piorun uderzył w topolę rosnąca nieopodal i przewracające się drzewo uderzyło w naszą śliwę...połamało jedną gałąź i uszkodziło pień..ale...śliwa w tym roku i tak zakwitła! Nie zaowocowała..ale zakwitła pomimo wszystko ;) Mamy nadzieje, że za rok, dwa nam znów zaowocuje...a jak nie to będzie sobie i tak rosnąć...ot pomnik wytrwałości i woli przeżycia ;)

 

Chcemy posadzić sobie jabłonkę, ale muszę spytać znajomego ogrodnika o rady, jak gdzie i kiedy się sadzi

 

 

Rozpisałam się...jak ktoś to przeczyta będzie sukces ! 

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...