Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

zobaczcie po 5 miesiącach jak się zmienił Puczi ;)
taki chudzielec do nas przyjechał ;)
[IMG]http://img88.imageshack.us/img88/9830/sam3302.jpg[/IMG]

[IMG]http://img835.imageshack.us/img835/7051/sam3301n.jpg[/IMG]

a teraz wygląda tak


[IMG]http://img191.imageshack.us/img191/2604/sam4223.jpg[/IMG]
lekko się zaokrąglił ;)


przyjechał taki pies:)
[IMG]http://img854.imageshack.us/img854/5695/sam3463.jpg[/IMG]

a teraz chyab ktoś mi podmienił psa ;) dziś dopeiro zauważyłam oglądając zdjęcia ;)

[IMG]http://img191.imageshack.us/img191/3779/sam4142.jpg[/IMG]

i jak to jest możliwe?? :D ktoś go podmienił??:D jeszcze z futra rozumiem, ale że zmiana koloru skóry?? kameleon czy co??:D wymyśliłam, że to może od słońca jakby piegi, ale takie olbrzymie??:D wie ktoś coś na ten temat...??

Posted

No popsułaś psa po prostu! :diabloti:
Taki śliczny dropiaty był, a teraz nudny gładki!
Może go za często kąpiesz? :evil_lol:

Chyba jednak przydałoby mu się trochę schudnąć... robi się z Pucka parówa.

Posted

a tak Pucek pozuje przy robieniu manicure ;)
[IMG]http://img17.imageshack.us/img17/9944/sam4271.jpg[/IMG]

[IMG]http://img814.imageshack.us/img814/1069/sam4272.jpg[/IMG]


a mamy mały, a może duży problem, znaczy ja mam, TŻ nie ma, z Pucka lękiem separacyjnym... muszę koniecznie coś z tym zrobić bo zauważyłam, że mu się nasila ;/ niestety...
w czwartek i piątek musiałam iść na popołudniu... w czwartek chciał lecieć ze mną mimo, że byliśmy na długim spacerku ok.10... musiałam niestety krzyknąć na niego przed wyjściem bo nie mógł się uspokoić... wiem, że to nie jest najlepsza metoda, ale musiałam iść...

w piątek TŻ był w domu-miał urlop, a ja znów się szykowałam do wyjścia, Puc siedział koło mnie i wpatrywał się we mnie jak w obrazek... TŻ wołał go bo już musiałam wychodzić, a on nic, udawał, że nie słyszy... po czym TŻ wziął go i przytulił i kucał z nim, a ja wyszłam, on go puścił, ja już na shcodach, a Pucek całym sobą walnął w drzwi i wyskoczył bo TŻ nie zdąrzył zamknąć drzwi... za mną na korytarz... musiałam cofać się do domu, żeby go tam zaprowadzić z powrotem...

wieczorami przychodzili po mnie we dwóch na przystanek i Pucek tak się cieszył, że oczywiście nie omieszkał na mnie wskoczyć łapami ;) aż TŻ stwierdził " on chyba myśli, że Ty jesteś jego matką... " :)

jak rano idziemy do pracy obydwoje ja wychodzę ostatnia, ale jakies 5 min. po TŻcie i wtedy też muszę wymyślać co by tu mu do żarcia atrakcyjnego dać, co wepchnąc do zabawek, żeby miał zajęcie...i nie wył i nie szczekał...a i tak czasami nie działa, chociaż wychodzimy po 5tej, więc Pucek jest jeszcze bardzo zaspany ;) gorzej jak właśnie trzeba wyjść , znaczy najgorzej jak ja wychodzę już po południu czy po godzinie 9tej powiedzmy...

w sobotę jechaliśmy do dziadków, wychodziliśmy ok.9.30 jakoś, TŻ poszedł z Puckiem na spacer na wał, więc trsozkę sobie polatał, ale i tak jak wrócili, a Pucek zobaczył, że jestem , że tak powiem "gotowa" do wyjścia to już za mną łaził i był bardzo podekscytwoany, więc nic do niego nie mówiłam, nie dotykałam, żeby mu nie brakowało, jak wyjdziemy, TŻ dał mu kulę smakulę z kulkami, które lubi, kość jego ulubioną z wepchniętymi do środka serkiem topionym i przysmakami, kolejny kong był z kabanosem psim i zatknięte otworki pasztetem, zeby musiał wydłubać sobie i jedzonko w misce suche, a był głodny bo wieczorem nie zjadł...
a i tak to , że wychodzimy razem, albo, że znów ja wychodzę było silniejsze niż chęć jedzenia... tak głośno szczekał u wył, że słyszeliśmy go na zewnątrz...nie wiem czy w końcu sąsiedzi się na nas nie obrażą...

dziś postanowiłam już trochę go zamykać w pokoju i zaraz wracałam i udawałam , że nic się nie stało... a po spacerku po południu wzięłam i wyszłam za drzwi wejściowe i kilka sekund postałam za drzwiami, nawet nie zakluczyłam,a jak weszłam to Pucek znów radochę miał i skakał na mnie...

POMÓŻCIE!! jak jeszcze mogę mu/nam pomóc... co dać, jak z nim postępować...

Posted

Cholercia, masz z nim to samo co ja miałam z Nelką - w zasadzie cały czas mam, bo Nelka się nauczyla, że wychodzę do pracy, ale próba wyjścia po południu - to już jest masakra, rozpacz na cały blok...
Nelka się z czasem przyzwyczaiła, zostawianie jedzenia w jej przypadku nie miało sensu, bo ona w ogóle nie jest łakoma, z czasem po prostu załapała, że zawsze wracam. Poza tym - poza pracą i jakimiś większymi zakupami zabieram Nelkę WSZĘDZIE - jezdzi ze mną do rodziny, znajomych, wszyscy się przyzwyczaili, że ja zawsze z psem ;) Jeśli jej nie mogę wziąć to zostaje z nią TZ lub zawożę ja do mamy, która na szczęscie mieszka blisko i kocha Nelkę prawie tak jak ja.. Wiem, że to też nie jest najlepsze rozwiązanie, ale jak ona siedzie 5 dni w tygodniu po 9-10h dziennie, to staram się, żeby nie musiała spędzać czasu sama więcej niż to konieczne...
A najbardziej Nelce pomogli ... tymczasowicze ;) Przy "obcych" psach głupio jej było rozpaczać ;)

Posted

a ja dziś jestem dumna z Pucusia;) nauczył się ładnie nie dość , że biegać za aportem to i go ładnie przynosić ;) bez klikera... jakoś nie potrafię go nauczyć niczego przy jego pomocy oprócz rzeczy nieprzydatnych raczej typu wchodzenie do kartonu(w zabawach takiego typu ok...) , zatrzymywanie się na półpiętrach też było ok ;) muszę mu przypomnieć ;) no, a przy aportowaniu jakby zapominał po kliknięciu, że np. by trzeba chwycić w zęby chpociaż ten aport jakikolwiek ;) jedzonko bardziej na niego działa ;) miałam taki apoortowy piórnik jakby w środku obciążony kulkami Royala + kawałeczki paróweczek ;) kawałkiem parówki też pomazałam z zewnątrz, aby zapach był silniejszy ;)

a wcześniej Pucek sobie polatał z nową koleżanką wilczurzycą Klarą ;) i on w te knieje wąchać przy Wiśle, a ona za nim... normalnie wszystkie psy sprowadza na złą drogę ;) ale był wyjątkowo bardziej usłuchany od niej ;)

Posted

Kurcze... nie miałam nigdy psa z lękiem separacyjnym, pojęcia nie mam co robić. Czy to na pewno to? Niech się ktoś doświadczony wypowie ! Pucek przecież do tej pory nie robił problemów z zostawaniem? Może to jakiś kryzys, lęk przed porzuceniem? Może on coś kojarzy, że z różnych miejsc w których był przenoszono go gdzieś po jakimś czasie i ma jakieś obawy, żeby i tym razem to nie nastąpiło?
Tu trzeba kogoś mądrego, bo należy tez pamiętać, że Pucunio jest inteligentnym manipulatorem i może próbować wymuszać różne rzeczy metodą " na biednego pieska". Ja miałam kiedyś ON-ka, który w pewnym momencie zaczął mi utrudniać wychodzenie z domu. Jak wychodziłam brał w zęby swoją miskę z wodą i rzucał o drzwi ( od wewnętrznej strony obite blachą,miska metalowa, huk jak diabli). Więc zawracałam ze schodów, nalewałam świeżej wody, wychodziłam - pół piętra niżej znów słyszałam łomot, wracałam, nalewałam wody... za którymś kolejnym razem postanowiłam, że nie wrócę. Przestał rzucać.

Posted

no na pewno chciałby manipulować w ten właśnie sposób, abym wróciła, no ale ktoś zarabiać na jego żarcie musi ;) nie wiem czy kierownik przyjąłby do wiadomości, że nie będę dziś w pracy bo mój piesek nie chce o tym słyszeć nawet ;)

dziś Pucek dał czadu... zimnica jak nie wiem, więc jak przyszłam postanowiłam wziąć grube rękawice, które w górach kiedyś miałam i iść z nim na poszukiwanie sznurka od jego smakowego aportu ;) bo wczoraj zgubiliśmy gdzieś ;) a i śnieżek taki cini mini też padał... wzięłam też kaganiec bo pomyślałam , że pewnie nikogo na wale nie będzie w taką nieprzyjemną pogodę ;)

no i oczywiście od razu praktycznie Pucek wskoczył w te swoje knieje nad Wisłą ;) po czym z daleka widziałam, że górą wału idzie jakiś facet ;) w naszą stronę... myślałam , że z psem, ale on sam, zszedł na dół i też w śćieżkę pomiędzy "kniejami" ;) po czym za moment słyszę szczekanie Pucucha ( on chyba myśli, że to jego ogródek cały wał i musi go bronić ;)i chyba , że idziemy na obchód ;) ale sobie pomyślałam,że może mi facet zagwizdać bo pies w kagańcu i nie jest jakiś olbrzym, żeby mógł się jakoś specjalnie go wystraszyć ;)

po czym przyleciał do mnie i nawet reagował na moje "czekaj" jak się oddalał zbyt mocno ode mnie ;) po czym znów górą wału spacerował ktoś z czarnym psem (ja z daleka nie widzę dobrze ;)) no i Pucek już się rozpędził w ich stronę i leci, zawołałam go i o dziwo się zatrzymał i już widziałam, że sie zastanawia.. co mu bardziej się opłaca podbiec do ludka z psem czy wrócić do mnie ;) no i zaczełam biec w drugą stronę ;) jak widziałam, że patrzy i myśli... tak ponoć mają teriery...nie wiem ile w tym prawdy ;)

no i jak wrócił szliśmy z powrotem tam skąd przybiegł ;) ale nagle słyszę za plecami jakieś głośne galopowanie... a to Wilczur - pies, niestety nie Klara podbiegł do Pucka i się wąchali, ja z lekka wystraszona bo pies bez kagańca..a Pucek w ... i w razie czego nie mógłby się obronić ;/ nie wiedziałam co robić więc wolnym krokiem się oddaliłam, oni nie byli zbytnio skorzy do zabawy, ale nic sobie nie zrobili, oboje byli najeżeni na grzbiecie, ale Pucek zawsze tak reaguje, ale w "sygnałach uspakajających" wyczytałam, że pies nie z agresji lecz z ekscytacji się najeża...i to w przypadku Pucka prawda ;) po czym Wilczur(o nieznanym imieniu pobiegł do swojego pana, a Pucek za ruszył mną ... (a 2 dni wcześniej TŻ mi opowiadał, że jakiś wilczur do nich podbiegł, znaczy TŻta i Pucka, i nawarczał czy naszcekał na nich a Pucek na niego... ale on zawsze wyolbrzymia, wydawało mi się niemożliwe, żeby Pucek warczał na psa jakiegokolwiek ;)no, ale miałam to w głowie, ludzika od Wilka nie było widać więc miałam lekkie obawy...

po czym ruszyliśmy dalej i po drodze znalazłam sznurek do naszej zabawki ;) po czym Pucek znów ruszył na łowy nad Wisłę ;) więc weszłam na górę wału i patrzyłam, wołałam, a po chwili przybiegł cały mokry aż do wysokości brzucha...w ten ziąb... i szyja też mokra... więc ruszyliśmy dalej bez smyczy górą wału szybkim krokiem, żeby mi za bardzo Pucuszek nie zmókł ;)

po przyjściu miałam prawie całego psa do wytarcia ;) później jeszcze mu rozłożyłam jeden ręcznikna legowisku, a legowisko pod kaloryferem , żeby mi Pucuch szybciej wysechł/wyschnął??(jak to się pisze...dziwnie to wygląda) ;)

P.S. na smycz też go odczulam od wczorakj bo wariacji dostaje szczególnie jak widzi, że to ja mam ją w ręku... a najbardziej chyba pobudza go dźwięk adresatki o metalowe kółko od obroży... dlatego od wczoraj będziemy zakładać smycz i obróżkę i łazić po domu i ćwiczyć, wczoraj to było "noga" i "siad" przy pomocy paróweczki ;) więc mu się podobało;) i zamykanie drzwi od pokoju w którym zostaje Puciasty chociaż na chwilę, parę razy dziennie :)
w przyszłym tygodniu będę miała pole do wychodzenia na chwilkę z domu codziennie , po parę razy dziennie choćby ze śmieciami bo przyjeżdża na cały tydzień do nas Costa i moja mama jako opiekunka do psów bo samych ich nie mogę zostawić... nie wiadomo co by diabłom jednym odwaliło i czy w ogóle byśmy mieli gdzie mieszkać dalej ;)
także Pucek się nalata z Kostuszką ;) i to na cały tydzień Costka zostaje u nas ;)

Posted

dziś Pucek latał jak zwykle po krzakach i byliśmy na bardzo długim spacerze nad Wisłą i na koniec... Pucek wyszedł z krzaków, my z mamą na górze wału, patrzymy, a Pucek nagle usiadł(czego nigdy w zasadzie nie robi na dworzu...) po czym się położył na ziemii... tak się przestraszyłam ,a jak podeszłam do niego to w ogóle ścięło mnie z nóg... cała przednia łapa zakrwawiona...i leciała krew... więc osuszyć próbowałam chusteczkami... i nadal leciała krew... cały był ubrudzony od krwi w zasadzie wszędzie, ja całe ręce... ale jakoś dokuśtykał do końca wału... później go wniosłam na górę, żeby się już nie męczył,a ten wariat jak go postawiłam na górze zaczął szczekać na rowerzystę... jakoś doszliśmy do klatki...dobrze , że mamy blisko...(całą drogę zastanawiałam się tylko jak ja go wniosę na 2 piętro...najwyżej poszłabym po TŻta, żeby go wniósł... ale jakoś dał radę wejść sam po schodach...a mogłam sobie wziąć małego pieska, którego mogłabym wnosić sama...) na klatce nakapał krwią;/ więc ja poszłam z nim pod prysznić obmyć zimną wodą łapę...a TŻ sprzątać korytarz...

pózniej polałam mu Rivanolem... a ten leżał spokojnie po czym jak lałam odskoczył... jak oparzony, myślałam , że go szczypało... (ale później sobie przypomniałam, że on nie lubi mieć mokrych łap i dlatego pewnie tak odskoczył...) założyłam gazik i zaplątałam bandażem, ale i tak przesiąkło...gdyby to był inny dzień, a nie niedziela to już bym była u weterynarza... ale dziś niestety nieczynne... po czym Pucek się położył... i leżał... i nie wiedziałam czy go boli czy dlatego, że zmęczony po spacerze... miskę z wodą przyniosłam mu do legowiska... ale chyba myślał, że chcę go moczyć wodą... bo miał traumę w związku z wcześniejszym moczeniem się w prysznicu ;)
potem dałam mu kulki wymieszane z pasztetem bo samych nie chciał, żeby zjadł, żeby mi z sił nie oklapł... bidulek mój... tak mi go żal...

za jakieś 2h chciałam, żeby podszedł do mnie bo tylko leżał w legowisku...i bałam się, że się tak starsznie źle czuje, że tylko leży... i wstał podszedł, ale tak przeraźliwie zaczął piszczeć, że go wzięłam na ręce i zaniosłam do legowiska z powrotem ;( a uwierzcie mi, że nie ejts lekki...

później wyczytałam, że można jeszcze dermatolem zasypać taką rankę, a że akurat znalazłam resztkę w domu to mu odwinęłam łapkę bo już zaczął się nią interesować ;/ i tam dłubać... dobrze, że mama z nimi będzie cały tydzień siedzieć to go przypilnuje...żeby tam nie dłubał...
no i troszkę jesczez kapnęło mi krwi na rękę bo się Pucek zdenerwował... jak mu sypnełam na rankę... ale dermatol nie boli wiem z własnego doświadczenia... po cyzm położyłam 2 gaziki i zawiązałam bandażem już jakoś bardziej profesjonalnie... ale cała się trzęsłam jak widziałam tą krew wszędzie...

mam nadzieję, że Pucek się jakoś z tego wyliże... zastanawiam się teraz jak my wyjdziemy na spacer po południu... skoro ta łapka go boli ;/

Posted

ta ranka jest w dziwnym miejscu... za tą duża poduszką od przedniej łapy ;/ jakby rozcięte, ale nie bardzo widać bo jest zakrwawione... za chwilkę idziemy na spacerek... najwyżej TŻ go przyniesie do domu jakby nie chciał iść w ogóle...

Posted

jednak pojechaliśmy do weta taxówką przez całe miasto na dyżur całodobowy do kliniki...bo nie mogłam patrzeć jak się mój bidulek męczy...

Puckowi się nie podobało... cały się trząsł jak tylko weszliśmy , TŻ wniósł go na rękach i musieliśmy chwilę poczekać, aby wejść do gabinetu...

jak już weszliśmy, lekarz kazał ściągnąć skarpetkę i odwinąć bandaż - moje dzieło ;) pochwalił przemycie Rivanolem i Dermatolem posypanie ;) oraz , że uzyliśmy bandaża zwykłego, a nie elastycznego...

po czym próbował mu obmyć ranę i psiknął mu jakimś lekiem znieczulającym miejscowo gdyż chciał założyć jeden szew, ale mówił, że ogólnie mu się ładnie goi i że może nie będzie ko nieczny...

nie mógł dostać "głupiego jasia" bo był po jedzeniu co prawda o 13 ale jednak... a ponoć powikłaniem może być skręt żołądka, a na żywo przy znieczuleniu miejscowym nie dalibyśmy rady ;/ więc zrezygnowaliśmy i lekarz założył tylko opatrunek uciskowy...

dostał też 3 zastrzyki w tyłek i już przy 2gim chciał ukąśić weta ;) dobrze, że miał kaganiec :) jeden anty krwawiący, jeden antybiotyk i jeden cośtam, jutro mamy iśc na powtórkę antybiotyku ... ale to już do nas pójdziemy ;) razem -90zł ;) także sobie urządziliśmy drogą wycieczkę do miasta ;)

i przynajmniej mogę jutro iść na spokojnie do pracy... mama będzie doglądać, żeby sobie nie grzebał tam ;) z tego wszystkiego zapomnieliśmy kołnierza wziąć od weta... a no i Pucek ma nie forsować tej łapy... nie wiem czy to jest wykonalne...jak go powstrzymać od biegania...??

Posted

Ech, Pucek, Pucek, Ten to ma talent do wpadania w tarapaty. Całe szczęście, że to tylko mała ranka.
Ucałuj głupka ode mnie. No to co, teraz to na smyczy tylko, nie?

Ola, oprócz obroży elektycznych jest coś takiego, jak obroża z wibratorem - w założeniu, ta wibracja ma działać jako przerywnik jakiegoś niepożądanego zachowania, jest sporo tańsza od takiej profesjonalnej elektrycznej - może warto pomyśleć?
A może Pucek zechciałby łazić do psiej szkoły na jakieś agility na pryzkład, żeby rozładowac nadmiar energii?
Powsinoga głupi, nie może na tyłku siedziec grzecznie, jak mu się super dom wreszcie trafił.
Spróbuj postraszyć, że go odwieziesz do Ulki albo przywiążesz przy drodze - może podziała :diabloti:

Posted

no na niego to już chyba nic nie podziała ;) a taka właśnie zwibracjami ostatnio widziałam u tego Cesara Milana czy jak tam on się zwie ;) bo ogólnie działania prądem mnie przerażają...

no na bank go nie puszczę, nie chciałabym mieć powtórkiz rozrywki...

ale ja już myślałam, że tutaj to mu nic nie grozi, bo samochody nie jeżdżą w zasadzie, jedynie latem na działki i to taką prędkością wolną, że nic mu nie groziło, psy nie, ludzie nie, ani on im bo w kagańcu gupol już tylko lata... a on jeszcze co inne...

nie wiem jak on da radę te pare dni nie biegać, nie skakać...

Posted

[quote name='Dzika_Figa']\
Spróbuj postraszyć, że go odwieziesz do Ulki albo przywiążesz przy drodze - może podziała :diabloti:[/QUOTE]

No nie!!!! Ja nie pozwolę, żeby moją osobą straszono jakiegoś rannego, biednego psa. Wypraszam sobie stanowczo:angryy::mad::mad::mad::diabloti:

Posted

[quote name='ULKA12']No nie!!!! Ja nie pozwolę, żeby moją osobą straszono jakiegoś rannego, biednego psa. Wypraszam sobie stanowczo:angryy::mad::mad::mad::diabloti:[/QUOTE]

Bla bla bla, jestem przekonana, że prawie każdy właściciel adoptowanego zwierza go straszy, że wróci, skąd przyszedł, żeby sobie ulzyc od czasu do czasu ;) Moje koty notorycznie słyszą "bo was odniosę pod synagogę!"

Posted

haha;) nie kłóćta się baby ;) z Puckiem już jakby lepiej, ale wygląda jakby za karę miał coś do łapy przyczepione ;) szybko zapindala na trzech do miski z wodą mimo, że mu wcześniej przyniosłam pod nos ją i nie chciał pić ;) woliw kuchni tam gdzie jej miejsce ;)

Posted (edited)

No, jak zasuwa sam, to źle nie jest, za kilka dni będzie zasuwał na czterech.
Że też Ty mu jeszcze wodę do łożka nosisz, ja bym gada udusiła :diabloti:

Edited by Dzika_Figa
ilośc łap
Posted

[quote name='Alexandra20']żal mi go, bidulka mojego...

a za kilka dni to mam nadzieję, że już się całkiem naprawi ;)[/QUOTE]

jasny gwint, rąbnełam się w ilości psich łap. Już poprawiłam!

Posted

no na bank;) przejdziemy an samo suche ;) nie zje to jego sprawa... bo tak mnie ręce bolą dziś już ,że nie mogłam w pracy sobie poradzić ;) a po pracy znów go zniosłam na dół bo jednak z drugiego piętra trochę schodów jest do pokonania, a bałam się , że jednak z góry na dół to musi cały ciężar ciała stawiać na przednich łapkach...

ale na dworzu mu zaczęło odwalać, zapomniał momentami, że jest "chory" i chciał lecieć za Costą ;) albo ptaki gonić , i szczekał chyba z nadmiaru energii...

i zgubił skarpetkę, ale znalzłam i się cofnęłam po nią, w związku z tym, że szedł an krótkiej smyczy to się trząsł z zimna bidulek i wróciliśmy dość szybko, ale musiałam z nim iść...

rano bidulek kuśtykał do mnie jak wstawałam o 5tej do pracy ;/ a normalnie zawsze śpi ;) a Costa też się cieszyła i też jest bidulka bo nie ma swojej pani i pana ;)

Posted

Pucek dziś zszedł ze schodów bo w sumie zapomniałam jak po pracy szliśmy, żeby go znieść i zszedł z półpiętra ;) więc pozwoliłam mu zejść na dół ;) i do góry też, ale bidoczek mój zmachał się strasznie po tym spacerze... i znów odsypiał cały dzień... ale sen to chyba najlepsze lekarstwo... póki co jeszcze kuśtyka i czasem sie podpiera na tej łapce, ale jeszcze nie chodzi normalnie na niej...

lekarz w diagnozie napisał:
"[COLOR=#000000][FONT=MS Shell Dlg 2]"coś mu się wbiło w łapę [/FONT][/COLOR][COLOR=#000000][FONT=MS Shell Dlg 2]na spacerze[/FONT][/COLOR][COLOR=#000000][FONT=MS Shell Dlg 2], rana cięta m/dzy dużą opuszką a przyśrodkową opuszką palca nie widziano ciał obcych, krwawi, założono opatrunek tamujący, dobra krzepliwość" ;)[/FONT][/COLOR]

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...