Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Ratunku!

Moja wyżełka weimarska ma 9 miesięcy...

Od początku próbowałam zachęcić ją do aportowania ale niezbyt nachalnie bo w końcu miała czas. W przypływie dobrego humoru przyniesie czasem patyczka, raz max dwa razy. Zawsze była za to chwalona, często dostawała nawet jakiś smakołyk.

Zazwyczaj jednak nie interesują ją żadne zabawki, czy to patyk czy piłeczka, potrafi patrzeć spokojnie jak leci i nic, no czasem podejdzie ale nie podniesie.

Przykładu z innych psów nie bierze, zakłada, że jeśli one biegną za kijkiem to ona już nie musi!

Gdy próbuję ja zainteresować piłeczką patrzy spokojnie jak jej pani się bawi i nie widzi powodu by się przyłączyć!

Jeśli macie jakiś pomysł co z tym zrobić piszcie

  • Replies 68
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

Spróbuj zamiast piłki, patyczka innej zabawki np. stary kapeć albo skórzna rękawiczka. Po pierwsze nie rzucaj daleko najwyżej 3-4 m. Po drugie zanim zaczniesz rzucać spróbuj się "mocować" z psichem. Jeżeli uda Ci się zainteresować sunię np. kapciem to pozwól jej się pobawić tą "zabawką" a potem przyłącz się do niej próbują jej zabrać tego kapcia mocując się z nią. Jeżeli zostawi Ci w rękach kapcia to rzuć go ale na niewielką odległość 2 - 3 m. I znów się z nią pobaw w "mocowanie". Stopniowo pomału zacznij odległośc zwiększać, ale najpierw musisz znaleźć jej ulubioną zabawkę :P

Posted

Problem tkwi w tym, że niechce bawić się w mocowanie ani ze mną ani z innymi psami, od razu rezygnuje. Co do kapci itp. to gryzie je tylko pod moją nieobecność! i to stanowczo wystarczy:-) dla psa nie będzie wielkiej różnicy między starym a nowym kapciem. Żadko sama bawi się jakimś przedmiotem chyba, że jest jadalny lub da się go zniszczyć np. gąbka (wynosi z łazienki:)

Ale dzięki za wszelkie rady, będę walczyć dalej:-)

Posted

Dam Ci kilka rad związanych z zabawą piłeczką i patykiem.

Nigdy nie nagradzaj psa smakołykiem za przyniesienie zabawki (piłeczka, patyk, szmatka, kapeć...), tylko baw się z nim właśnie tą zabawką. Sama mówisz, że przynosi aport raz, dwa razy i dalej nic. Wcale się nie dziwię - ona biegnie po patyk, przynosi go i pewnie zaraz musi go oddać. Ma gdzieś taką zabawę!

Jak chcesz zainteresować psa piłeczką, to trzymaj ją za sznurek i ciągnij delikatnie do sibie zakosami cofając się przy tym. Nigdy nie machaj nią w powietrzu, nie kęć żadnych kółeczk i najważniejsze - nie podtykaj jaj psu i nie wsadzaj jej do pyska! Pies musi ją gonić, złapać, walczyć z nią i wreszcie zagryżć.

Jak pies się zoriętuje, że po przyniesieniu do Ciebie zdobyczy straci ją natychmiast, to:

1) albo nie będzia chciała wogóle po nią biegać

2) albo pobiegnie i pójdzie sobie z nią gdzieś na bok, a nie wróci do Ciebie.

Posted

Robull, ale niektórych psów, np. mojego, aportowanie po prostu nie bawi. Jak jej coś rzuciłeś, to albo nie poleciała za tym w ogóle, albo poleciała kawałek ale nie doleciała, albo doleciała, brałą do pyska, kładła się, i zaczynała gryźć. Ale ani nie przynosiła, ani nie uciekała z aportem.

Dlatego pytałam, dlaczego pies ma aportować. Bo jeżeli ot tak, dla zabawy, to może ten pies woli bawić się inaczej. A jeżeli dlatego, że ma robić np. PT, to sa inne sposoby, żeby nauczyć aportowania. Mój pies nie leciał za aportem w ogóle, a teraz aportuje wzorowo - jest najlepiej aportującym psem w grupie. Nie jest to dla niej zabawa, ale praca, taka sama jak chodzenie przy nodze czy zostawanie na waruj. Robi to entuzjastycznie, ale nie dlatego, że jej to sprawia przyjemność, tylko dlatego, że mnie to sprawia przyjemność, bo jeśli chodzi o nią, to ona nie rozumie, jeżeli tej jej głupiej Pani tak zależy na tym koziołku, to dlaczego go wyrzuca???? No ale skoro ta głupia pani tak się cieszy, jak pies jej to spowrotem przyniesie, to pies się poświęci i nawet będzie udawał, że mu się to podoba, bo w ten sposób pani cieszy się jeszcze bardziej ;)

Posted

Cóż za samokrytyka? Żartowałem :D

Wiem, że nie każdego psa się da tego nauczyć, ale z postu szaraduszka wynika, że jej sunia aportuje, tyle że szybko jej się to "nudzi" - raz, dwa razy. Do tego ta informacja o karmieniu psa za przyniesienie patyczka. Dlatego uznałem, że udzielę pewnych wskazówek z tym związanych.

Posted

jak o aportowaniu to może ja się zapytam

mój aportuje z przyjemnością (na początku obserwował co od niego chce żeby miał gonić patyki itp) ale jak wraca to cały czas gryzie aport a jak ma patyk to potrafi odbiec na bok i zacząć go zjadać

o wielcy moderatorzy czekam na propozycje ? :wink:

Posted

popek, ja się nie wypowiem jak to poprawić, bo nie wiem :( . Ale właśnie między innymi z takich powodów jak ten, który podajesz, nie jestem przekonana, czy uczenie oficjalnego, szkoleniowego aportowania jako zabawy jest dobrym pomysłem. Ja chciałabym, żeby podczas zabawy mój pies mógł robić w zasadzie co mu się podoba -- jak chce podgryzać, to niech podgryza, jak chce z zabawką uciekać, to niech ucieka, jak chce się szarpać, to nich się szarpie. Natomiast podczas szkoleniowego aportowania, pies musi robić to, co JA chcę: szybko podbiec do aportu (nie zważając np. na ciekawe zapachy po drodze), podnieść go i szybko przynieść prościutko do mnie nie podgryzając. Więc ja uczę aportowania jako ćwiczenia, jako pracy, tak samo, jak uczę innych ćwiczeń. Oczywiście psy naturalnie aportujące uczą się tego ćwiczenia łatwiej niż psy, które naturalnie nie aportują.

Uczenie aportowania jako zabawy ma swoje zalety (np. nieskończony entuzjazm, z którym psy tak uczone potrafią podchodzić do ćwiczenia), ale ma również wady. Jedną z wad jest to, że trudniej jest nauczyć psa precyzji w tym ćwiczeniu. A jak się jej już nauczy, to część z zalet (np. ten nieskończony entuzjazm) można stracić, bo ćwiczenie przestaje być taką spontaniczną, radosną zabawą.

Posted

I jeszcze jeden przypadek, który warto by tutaj opisać, więc to zrobię, bo Mokka ma ostatnio problemy z dostępem do dogomanii (Mokka, jak dojdziesz tutaj, to popraw co pokręcę!). Otóż jej pies, Leon, też był psem nieaportującym: jak rzucała mu cokolwiek, to on nawet za tym nie leciał, również nie bawił się żadnymi zabawkami. Ale po pewnym czasie, upodobał sobie pewną piłeczkę. Bardzo ją pokochał. I teraz, dla tej piłeczki zrobi wszystko, łącznie z aportem.

Tylko że teraz zmieniły się regulaminy IPO i okazało się, że Leon na egzaminie będzie musiał aportować koziołek i to nie własny, tylko cudzy. Uczenie Leona aportowania koziołka składało się z wielu elementów i było robione na wiele sposobów, z których każdy miał jakieś tam pozytywne działanie, ale wszystko posuwało się bardzo powoli. Więc np. ponieważ Leon jest Mocce bardzo podporządkowany, to o przeciąganiu się z nią w ogóle nie było mowy. Mokka poprosiła więc pozoranta, żeby się z Leonem targał, najpierw zabawkami, a potem aportem. Jak Leon już porządnie targał się z pozorantem, to powolutku zaczynał rozumieć, że może spróbować pozwolić sobie na targanie się z Mokką. O ile wiem, jest to ciągle jeszcze w początkowych stadiach, ale postęp jest. Osobno, Mokka używała mojego sposobu, którym powolutku nauczyła Leona brania koziołka do pyska i trzymania go w pysku, przychodzenia do niej i oddawania. Ale nie doszła z tym jeszcze do momentu, kiedy Leon podnosiłby koziołek z ziemi -- brał go tylko z jej ręki.

Natomiast przełomowym, dla Leona (przynajmniej moim zdaniem) okazał się pomysł naszej pani szkoleniowiec (która w ogóle jest super, bo do każdego psa podchodzi indywidualnie i nikogo nie traktuje szablonowo). Pomysł polegał na nadzianiu ukochanej piłeczki Leona na środek koziołka. Więc teraz aportując piłeczkę, aportuje koziołek. Oczywiście robota jeszcze przed nimi, bo na egzaminie na koziołku nie będzie piłeczki, ale wydaje mi się, że synteza wszystkich używanych metod daje dobre rezultaty i Leon robi już bardzo wyraźne postępy w aportowaniu koziołków.

Posted

Flaire!

To ja się pochwale, że już prawie, prawie, mamy opanowane to cholerne "tzrymaj". :lol:

Dla niewtajemniczonych powiem, że Kenia ślicznie apotruje, ale po przybiegnięciu u posadzeniu tyłka przede mną puszcza aport! A powinna trzymać dopóki go nie odbiorę!

Ale już prawie, prawie....

Posted

Ja nauczyłam mające w doopie aportowanie rottweilery klikerem. Nie było innej metody. Jeden po prostu biegł za aportem, po czym wymijał go i szedł podsikać najbliższe drzewko, a drugi brał aport w pysk i spieprzał z nim. Jak już udało mi się go nakłonić, żeby zwrócił na mnie szanowną uwagę, to wypluwał i przychodził na "do mnie", ale bez aportu.

Mnie na aportowaniu nie zależało, ale IPO przewiduje za to dużą ilość punktów.

Poza tym to mocny element posłuszeństwa. Tak, że Flaire- terier- naprawdę :klacz:

Gosia

Posted

Gosiu, a jak Ty uczyłaś swoje piechy? Dla mnie każde doświadczenie jest pomocne, bo jak pisała Flaire - próbujemy wszystkiego, ale przed nami jeszcze dłuuuga droga (a egzamin juz za miesiąc!!!)

Posted

Podsuwam psu koziołek, jeśli przejawia zainteresowanie (bierze do pyska lub tylko próbuje) - klik i nagroda. Jednak u nas nie ma różnicy czy mu klikam czy tylko chwalę głosem i nagradzam, po 2-3 razach on ma dosyć i czy stosuję kliker czy nie, jemu jest wszystko jedno. Kliker nie ma przewagi nad innymi pochwałami, chociaż, jak pisałam - pies dobrze wie, że po kliknięciu jest nagroda.

Posted

A czy dobrze "włączyłaś" kliker? Bo takie problemy są najczęściej wtedy, kiedy pies nie bardzo odróżnia klikanie od pochwały. To jest jednak co innego. No i jeśli stosujesz szkolenie mieszane, to często kliker słabo działa. A czy to jest Pan Łakomczuch, czy nie bardzo?

Gosia

Posted

A czy przypadkiem nie ukarałaś suni za pożartego kapcia :roll:

To trochę dziwne że 9 - miesięczny wyżeł nie chce się bawić .

Napisz, czy lubi biegać ? I w takim razie jakie lubi zabawy ?

Może coś wykombinujemy z jej ulubionych zabawek. Pamiętam że moja Chere miała taką piszczącą piłęczkę (uwielbiała nią się bawić i robiła wszystko żeby piszczała ta piłka co mnie doprowadzało do szału czasem) :P Jeżeli znajdziesz jej ulubioną zabawkę to potem wszystko pójdzie łatwo.

Posted

Aaaa, Mokka, no to ja zaczynam rozumieć jeden problem: NIE POWTARZAJ WIĘCEJ JAK RAZ CZY DWA! Ćwicz to w zupełnym odosobnieniu od jakichkolwiek innych ćwiczeń. Wołaj psa do siebie, wyciągaj koziołka z szuflady jakby to miała być jakaś wielka, uroczysta, specjalna rzecz, próbując przekonać psa, że tak jest, podniecając go ("no co, Leonku, chcesz aportować??? Chcesz???") Potem RAZ podaj aport (w jaki sposób podajesz zależy od tego, gdzie jesteś w szkoleniu), każ oddać i od razu wielkie pochwały i duży smakołyk albo trzy. A potem chowaj aport spowrotem do szuflady do następnego dnia i zwalniaj psa - już nic innego w czasie tej sesji z nim nie ćwicz. Chcesz go przekonać, że aport to rzecz zupełnie specjalna!

Gosiu, wytłumacz mi na czym polega różnica pomiędzy klikerem a pochwałą, bo ja tkwię w przekonaniu, że tak jak ja używam pochwwał to różnice sa nieznaczne.

Posted

jeszcze jedna rzecz, bo może nie wyjaśniłam do końca jasno: ja bym nawet tych (pojedyńczych) sesji nie powtarzała więcej niż raz, najwyżej dwa razy dziennie. Misię nauczyłam aportować rzucając jej aport raz na dzień i nadal staram się nie robić tego częściej (może nawet zauważyłaś na szkoleniu, że czasami powiem, że nie chcę aportować, bo już z Misią to wcześniej robiłam).

Posted

I po co tyle dramatyzmu.

Nie aportuje? I co z tego!

Może ma w tej chwili taki okres, że jej to nie interesuje, a może ma flegmatyczne usposobienie i uważa, że bieganie za jakims patykiem jest bez sensu, a może po prostu nie jest urodzonym aporterem.

Tak też bywa.

Biorąc pod uwagę próby polowe, to bardziej przejmowałabym się czy mała ma stójkę (czy wystawia ptactwo) niż tym, że nie ma aportu.

Z tego co rozumiem, nie jesteś myśliwym, a mała nie będzie polować, więc ten aport potrzebny jest chyba tylko ... tobie, bo małej jak widać zupełnie nie.

Poza tym każdego wyżła można nauczyc aportu. Jeżeli mała nie łapie aportu przez zabawę, ani nie jest łasa na kiełbasę, to pozostaje ją tego "wyuczyć". Ale to będzie wymagało złamania psa. I czy naprawdę jest to potrzebne??

Posted

Gosiu, Pan Łakomczuch jak najbrdziej, ale to nie zawsze przekłada się na efekty szkoleniowe.

Rzecz w tym, że Leon jest psem po przejściach i bardzo trudno zmusić mi go do pewnych zachowań (bardzo często zmuszany do czegoś po prostu poddaje się, rozpłaszcza się przede mną i prosi, żeby już skończyć). On nie potrafił się bawić w ogóle i branie do ust rzeczy niejadalnych było wręcz nie do przeskoczenia. Wczoraj na szkoleniu nawet podniósł koziołek z ziemi (szok!), ale wiem, że jutro może go olać całkowicie, jakby zupełnie zapomniał, że się nim bawił. Ten egzamin mnie dobija! Po co mi to było :cry:

Posted

Mokka, jesteś zbyt skromna, ja bym powiedziała, że Leon aportował wczoraj koziołki wręcz rewelacyjnie i juz dużo bliżej, niż dalej! Nie myśl o tym, kiedy jest egzamin, bo w ten sposób łatwo zacząć "przedabrzać", co powoduje skutki przeciwne od zamierzonych. Po prostu trzymaj się swojego programu szkoleniowego, który jak widać działa doskonale.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...