Jump to content
Dogomania

Jett Garet III, jr. Kraków - w NOWYM DOMKU-od 07.04.06-GARETOWE OPOWIEŚCI-udręczonej


Recommended Posts

  • Replies 1.7k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

:diabloti:Taaa, bardzo, kurna, w porządku. Zamiast lewej półkuli mam maskę, zamiast prawej bagażnik, a pień mózgu zastąpił hamulec ręczny.
Moja tępota bije rekordy, a panika sięga zenitu. Postanowiłam nie iść na egzamin, tylko wykupić jeszcze kilkanaście godzin jazdy. Ale to też mnie nie uspokoiło. Dobra lekcja pokory. To będzie najdroższy kurs w historii ludzkości.
Bardzo jestem wdzięczna chrzestnej wróżce za wizytę poadopcyjną. Czekaliśmy do pierwszych siwych włosów Gareta, ale doczekaliśmy się w końcu! :multi::multi: A już myślałam, że to nigdy nie nastąpi...

Posted

:BIG::lilangel:Zaklepane, luzik do połowy maja. Balony i skrzydła. Na razie mam terminową robotę i siedzę po 20 godzin przy komputerze. Jak skończę, to coś napiszę. Garet osierocony. Ja wykończona. Fizycznie, a duchowo wyjałowiona; intelektualnie po aborcji. A narząd z tym!

Posted

[quote name='joannasz']...Dziś odsypiam... jutro coś napiszę.[/QUOTE]

...[B]no to[/B]... skoro śpisz... to ja sobie, sama do siebie :motz: tak [B]bezgłośnie[/B], co by Cię nie obudzić, [B]pogderam[/B], że znowu nie mam [B]tu[/B] co czytać... :eviltong: [B]sobie[/B]

Posted

[quote name='Jagienka']...ale jakoś mnie to dogo tak ściąga, psia krew :angryy:[/QUOTE]

...krew, nie woda - na psa urok... ciągnie wilka do lasu.. niestety albo stety a co tam, praca nie zając :diabloti:

Posted

[quote name='joannasz'][B]Właśnie siadam i piszę[/B], choc mam jakis dziwny wstręt do komputera... prawie mi ostatnio [B]przyrósł do rąk[/B].[/QUOTE]

Taaa... to "właśnie"... to coś podejrzanie długo trwa... 4 godziny... hmm... czyżbyś rzeczywiście "przyrosła"... do kompa :crazyeye: ale zaraz, chwilunia - naciskać na klawisze w fazie przyrośnięcia/złączenia przecież można :diabloti: nie ściemniaj leniu i dawaj new tekścior :mad: bo kawa mi stygnie :eviltong:

Posted

Dalszy ciąg horroru nastąpi, wcześniej czy później :crazyeye:
[FONT=Arial]NIC NAS NIE CIESZY[/FONT]
[FONT=Arial]03.04.2009 piątek[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] -Uuu... fiu, fiu! Ummm... Ołk! Iiii!!!– i któż tak gwiżdże, stęka, świszcze i szlocha? To nasz Garecik pogrążony w głębokim, egzystencjalnym bólu. Wydaje z siebie bukiet żałosnych jęków średnio dwa razy na kwadrans, patrząc mi tragicznym wzrokiem w oczy. W przelocie pomiędzy parapetem kuchennym i w pokoju, drzwiami balkonowymi, do piwnicy i frontowymi. Od tych przeraźliwych dźwięków kruszą mi się zaciskane z frustracji zęby. Z włosów od wczepiania w nie pazurów zrobił mi się filc, a głosem zawładnęła chroniczna chrypka od pełnych furii wrzasków:[/FONT]
[FONT=Arial] -Zamknij się do nierządnicy nędzy!!![/FONT]
[FONT=Arial] Wrzaski czasem działają; na chwilę potrzebną do zlustrowania okolicy, co za kot mnie znowu tak wkurzył. Bo przecież nie pies. Psy nie wkurzają ludzi, a Garety tym bardziej. Nigdy. [/FONT]
[FONT=Arial] Błagania i próby pocieszania nie działają wcale.[/FONT]
[FONT=Arial] -Garecik, co ci jest, do cholery, błagam cię, zamknij się...[/FONT]
[FONT=Arial] -Fiu, fiu! Iiiiii!!! – na odczepnego pospieszny całus, zawsze częściowo w okulary, a w oczach bezdenna rozpacz walcząca o lepsze z depresją. [/FONT]
[FONT=Arial] Nie wiem, co w tego gada wstąpiło oprócz diabła, który ma stałe zameldowanie. Jęczy w ogrodzie, jęczy w domu. Nawet układając się do snu skrzypi i stęka jak rodząca foka. Roztrzęsiona w dzień, w nocy przez sen jęczę, stękam i skrzypię w daremnych próbach upuszczenia nagromadzonego napięcia. Jeszcze trochę poćwiczymy i zaczniemy dawać występy. Nowoczesny duet Garjo albo coś w tym rodzaju. Nazwy jeszcze nie przedyskutowaliśmy. [/FONT]
[FONT=Arial] Tym, co mnie na duszy legło ciężarem lokomotywy, były jazdy przedegzaminacyjne. U normalnego człowieka mechanizm jest taki, że każde powtórzenie czynności doskonali umiejętności. U mnie na odwrót. Wykazywałam pewną ponurą konsekwencję, systematycznie uwsteczniając się. Ogarnięta coraz większą rozpaczą i nienawiścią do siebie, z Jastrzębiem uspokajająco trzymającym rękę na kierownicy, miałam ochotę wyć, jęczeć i świstać głośniej niż Garet. [/FONT]
[FONT=Arial]-Sprzęgło. Nie hamulec, sprzęgło!!! No to teraz jedynka. Gaz, więcej gazu, ruszaj! Dwójka. Ty męczyduszo, trójka. Hamuj delikatnie... – ŁUP! -Delikatnie! Jedynka. Powoli puszczaj sprzęgło... Dwójka. Zdejmij nogę z gazu!!![/FONT]
[FONT=Arial] -Asiu, ty się musisz rozluźnić. Jak widzę ten nieobecny wzrok i zaciśnięte szczęki, to już wiem, że nic do ciebie nie dociera. Jesteś w innym wymiarze. Nikt od razu nie jest doskonały. Teraz się uczysz i masz prawo popełniać błędy. Musisz je popełniać! Ale dopóki nie wyluzujesz, nawet nie będziesz słyszeć, co do ciebie mówię. A zresztą sama to doskonale wiesz, co ja ci będę tłumaczył. To przestań panikować i rozluźnij się![/FONT]
[FONT=Arial] -Jak się mam, *****, rozluźnić, skoro stale jestem w konflikcie z tą pieprzoną jedynką, sprzęgała, parszywca, nie czuję, hamulca też, co chwilę trzeba cię zeskrobywać z przedniej szyby! Nie wyczuwam odległości, nie widzę znaków, szczególnie zakazu, nie wiem, co do cholery, z tym jest, przecież odróżniam biały i czerwony! Gaz mi się myli z hamulcem, jakby mi ktoś wlazł pod koła, to na bank go zabiję, dodam gazu, bo przecież nie pozwalasz mi używać hamulca! Nic, tylko się drzesz, „gaz, gaz, więcej gazu”![/FONT]
[FONT=Arial] -To ja zahamuję, jak będzie trzeba. Zaufaj mi chociaż trochę. [/FONT]
[FONT=Arial] Zarżałam ironicznie. Akurat. Siedzę w niekontrolowanym, rozpędzonym narzędziu mordu, wokół pędzą inne narzędzia mordu i mam ufać. Jeszcze nie zgłupiałam. [/FONT]
[FONT=Arial] -Wyluzuj! Ten łokieć ma być luźny! A ty się tak wczepiasz w kierownicę, że nie mogę ci jej wydrzeć z ręki![/FONT]
[FONT=Arial] -Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale jutro masz przyjść wyluzowana – powiedział stanowczo Jastrząb, kiedy paliliśmy ostatniego papierosa po zakończeniu jazdy. [/FONT]
[FONT=Arial] Mam kilka pomysłów, ale chyba prawo ich nie popiera – wymamrotałam ponuro. [/FONT]
[FONT=Arial] Na jazdy zmarnowałam sześć dni urlopu, bo nie byłam w stanie znieść dodatkowego obciążenia pracą. Garet świstał w dzień, ja jęczałam i zgrzytałam zębami po nocach, dzień egzaminu zbliżał się nieubłaganie, a moja trauma nabrała rozmiarów osiemnastokołowca i rosła nadal. [/FONT]
[FONT=Arial] Każde spotkanie rozpoczynaliśmy od papierosa. Doszłam do dwóch paczek dziennie. Wiatr piździł i śnieg walił iście wiosennie. Dygocząc wpatrywałam się w zielone punto, z którego wysiadła blond Barbie, w białej, kusej kurteczce, zabójczo różowej bluzce i białych kozaczkach, z trudem balansująca na cieniutkich jak szpileczka obcasach. Zawiść walnęła mnie między oczy. [/FONT]
[FONT=Arial] -Patrz, kurde, przecież ona ledwie trzyma się na nogach w tych obcasikach, a na pewno nie ma problemów z tymi cholernymi pedałami![/FONT]
[FONT=Arial] Przygotowanie samochodu, w gruncie rzeczy proste, też zaczęło mi sprawiać trudności. Zrozumiałam, że mam wszystkie objawy wstrząsu. Pustka w głowie, rozkojarzenie, poziom inteligencji jak temperatura na Syberii. Ale starałam się. Od czasu, kiedy urwałam dźwignię do otwierania maski, Jastrząb rycersko wykonywał tę czynność za mnie. Najważniejsze bebechy potrafiłam rozpoznać korzystając z uniwersalnych określeń „ten, tego, jak mu tam”. I jeśli bardzo się zmobilizowałam, mniej więcej wiedziałam, jak jaki poziom się sprawdza. [/FONT]
[FONT=Arial] -A jak sprawdzisz poziom płynu do spryskiwaczy?[/FONT]
[FONT=Arial] -Zdejmę nakrętkę – oznajmiłam z niezachwianą pewnością siebie.[/FONT]
[FONT=Arial] -To zdejmij. I co zobaczysz?[/FONT]
[FONT=Arial] -I zobaczę... sitko. [/FONT]
[FONT=Arial] Jastrząb zgiął się w pół. [/FONT]
[FONT=Arial] -Nie, nie mogę! Tak mi jeszcze nikt nie odpowiedział!- rechotał. [/FONT]
[FONT=Arial] Potem jazda po łuku. Z odwróceniem się do tyłu miałam problemy, bowiem stawy w moim kręgosłupie, od dawna zlane w blok kostny, były nieobecne. Poza tym środkowy fakulec pojawiał się akurat w ślepym polu, tuż za miejscem, gdzie kończą się szkła moich okularów, więc równie dobrze mogłoby go nie być. Zatrzymywałam się na intuicję. [/FONT]
[FONT=Arial] -No, o jazdę po łuku jestem spokojny. Ty to czujesz. [/FONT]
[FONT=Arial] Oszalał? O połączenie samochodu ze mną nikt nie może być spokojny![/FONT]
[FONT=Arial] Ruszaniem z hamulca ręcznego na wzniesieniu pozbawiłam błony bębenkowej wszystkie istoty, które nie przerwały jej sobie same implantem ze słuchawek podłączonych do dygoczącego odtwarzacza mp3. Przy parkowaniu równoległym tyłem doznawałam podobnego uczucia jak przy bezskutecznych próbach stanięcia na rękach przy drabinkach na gimnastyce. Części mojego ciała ulegały niekontrolowanemu rozłączeniu, następowała całkowita utrata komunikacji, a mózg udawał się na zasłużony odpoczynek. Prostopadłe przodem jeszcze jako tako szło, dopóki nie postanowiłam podkształcić się teoretycznie. Sumiennie przetrząsnęłam Internet, wydrukowałam sobie wszystkie porady dotyczącego wszelkiego rodzaju parkowania, przestudiowałam je i od tego dokumentnie pomieszało mi się we łbie. Kiedy skręcam, gdy widzę znaczek samochodu? Tylną lampę? Klamkę? Drzwi przednich czy tylnych? I gdzie to widzę? W lusterku bocznym? W przedniej szybie? Tylnej szybie? Kryształowej kuli?![/FONT]
[FONT=Arial] Nic jednak nie dorównywało skrzyżowaniom i rondom. Doskonale zdany egzamin teoretyczny okazał się nieprzydatny, a dobrze opanowana wiedza teoretyczna pospiesznie pakowała walizki przed najprostszym, pieprzonym rondem. Na wysokości wzroku miałam tylko krawężniki, drogi wyjazdowe mnożyły mi się do absurdalnych ilości, za to znaki redukowały do zera. W jednej trzeciej łuku traciłam kompletnie orientację i gdyby nie Jastrząb, pobiłabym rekord tej pani, która 53 razy objechała rondo, zanim wydostała się z niego w eskorcie dwóch radiowozów, z policjantami, podejrzewam, swobodnie sikającymi ze śmiechu po mundurowych spodniach. Jastrząb, po dramatycznej walce wydarłszy mi kierownicę, rozpaczliwymi komendami wyprowadzał mnie na prostą, w ostatniej chwili ratując przed jazdą pod prąd. Na dziko migające kierunkowskazy już nawet nie zwracał uwagi. Dobrze, że są tylko dwa. [/FONT]
[FONT=Arial] -Bo są drogi wjazdowe i wyjazdowe. To, co widzisz podwójnie, to w gruncie rzeczy jedna jezdnia! – oświecił mnie na przedostatniej jeździe. – I nie muszą być cztery. Mogą być trzy, może być pięć. [/FONT]
[FONT=Arial] -To czemu mi tego, *****, wcześniej nie powiedziałeś?! – wrzasnęłam rozżalona. [/FONT]
[FONT=Arial] Były też i miłe chwile. Momenty, kiedy wydostawałam się z cholernej Dąbrowy, moja tępota mijała i rwałam poprawnie, co koń wyskoczy, do domu. Albo chwile normalnych, ludzkich rozmów z Jastrzębiem, chorym na umyśle optymistą, pełnym radości życia i kompatybilnego z moim poczucia humoru. Oraz momenty zatrzymywania się na sikanie. Tradycyjnie przy WORD-zie. Było tam mniej obrzydliwie niż na stacjach benzynowych. [/FONT]
[FONT=Arial] Mimo nowoczesnego wystroju, ubikacje publiczne w Polsce w gruncie rzeczy są takie same, jak w czasach socjalistycznych. Wyglądają i pachną tak, jakby każdy dopadał ich w ostatniej chwili, lejąc i srając już od drzwi, z wyjątkiem tych bardziej zdyscyplinowanych, którzy leją i srają na deskę sedesową. [/FONT]
[FONT=Arial] W gruncie rzeczy każda chwila przerwy, gdy nie trzymałam się kurczowo kierownicy, była miła. [/FONT]
[FONT=Arial] -Co to jest to tam, takie wysokie i kolczaste? – zapytałam, kuląc się od wiatru zacinającego śniegiem i stukając zębami o papierosa. [/FONT]
[FONT=Arial] -Nie wiem. Jakaś antena? Rozgłośnia radiowa? [/FONT]
[FONT=Arial] A, pewnie rozgłośnia WORD-u. [/FONT][FONT=Arial]Halo, halo, to radio WORD. [/FONT][FONT=Arial]Mamy dobre wiadomości. Dziś u*******iliśmy na egzaminie 90% kursantów. Wypłata będzie w terminie i szykują się duże premie. Gratulujemy egzaminatorom doskonałej pracy![/FONT]
[FONT=Arial] Jastrząb wybuchnął śmiechem i okręcił się wokół własnej osi. [/FONT]
[FONT=Arial] Mój łokieć tenisisty oznajmił, że zastrzyki ze sterydów ma w dupie. Jęczałam przy każdym ruchu. Waldi dał mi skierowanie na zabiegi. Zbiegło się to z moją nieodwołalną decyzją odłożenia egzaminu. Po drugim podejściu przy sikaniu w WORD-zie trafiłam na śliczną, miłą blondynkę, która wyjaśniła mi, że jest możliwość przesunięcia egzaminu bez konsekwencji finansowych, jeśli przyniesie się zaświadczenie od lekarza. Może być nawet od rodzinnego. [/FONT]
[FONT=Arial] -To dlaczego mi nikt tego wczoraj nie powiedział?! Dowiedziałam się tylko, że jeśli się nie zgłoszę, to przepada mi połowa opłaty! No dobrze, jutro przywiozę zaświadczenie. [/FONT]
[FONT=Arial] Nie ma to, jak wyczerpujące informowanie petentów. [/FONT]
[FONT=Arial] -Jastrzębiu, gazu, muszę zdążyć do lekarza. [/FONT]
[FONT=Arial] Trasę pokonałam jak wytrawny kierowca. Żaden sukces, po prostej, ze skrzyżowaniami, ale bez rond. Pod przychodnią, po raz pierwszy, bez uprzedzenia, przetrenowałam parkowanie ukośne. Jastrząb otarł pot z czoła, kiedy szybko i zgrabnie zahamowałam we właściwym miejscu. [/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]

Posted

[quote name='joannasz']Dalszy ciąg horroru nastąpi, wcześniej czy później :crazyeye:
... wysiadła blond Barbie, w białej, kusej kurteczce, zabójczo różowej bluzce i białych kozaczkach, z trudem balansująca na cieniutkich jak szpileczka obcasach. Zawiść walnęła mnie między oczy. [/FONT]
[FONT=Arial] -Patrz, kurde, przecież ona ledwie trzyma się na nogach w tych obcasikach, a na pewno nie ma problemów z tymi cholernymi pedałami![/FONT][/QUOTE]
Joanno... ale Ona ma za to inne problemy, każdy jakieś ma... następnym razem postukaj w nią a na pewno wyda z siebie głośny pusty dźwięk :diabloti:
A tak na serio serio, to Ty za dużo myślisz o całokształcie szaro-burej dołowej pokomplikowanej/pokopanej "egzystencji"... i dlatego te "ronda" osiągają wymiar kuli ziemskiej... wyluzuj, skup się na jednej konkretnej rzeczy - np. na p o z y t y w n y m m y ś l e n i u - jasne blond barwy :eviltong: i życie staje się przyjemne :multi:
Sama stosuję tę zasadę... z marnym skutkiem, niestety :evil_lol: no ale w Ciebie wierzę... dodaj gazuuu - „gaz, gaz, więcej gazu”! On na rację ;)

Posted

:evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol:
Ech na szczęście mam za sobą ten koszmar, ale jest to nazbyt świeże (minęło dopiero 6 lat) żebym mogła z tego żartować ;)

Posted

Trauma? Jaka trauma? Ja to "przerabiałam" 20 lat temu... i była "całkiem niezła jazda" :diabloti: chyba jesteście siakieś uprzedzone... dodam, że zupełnie niesłusznie uprzedzone :eviltong:

Posted

A weź, 20 lat temu to bym zdała z kneblem w gębie i opaską na oczach!!! Wtedy się nie utrzymywali z opłat zdających! Komu nie zależy na zarobkach?
[FONT=Arial]Została mi ostatnia jazda – z zaświadczeniem lekarskim do WORD-u. Dobry nastrój opadał mi z każdym krokiem, a było ich sporo, bo do placu manewrowego mam 40 minut drogi. Z każdą chwilą bardziej byłam świadoma swojej nieudolności. Odłożenie egzaminu niczego nie zmieni. Pewnie wykupienie dodatkowych jazd również. Poprzedniego wieczoru, w przypływie rozpaczy, przegrzebałam w hipermarkecie stoisko z zabawkami i papiernicze. Na pierwszym, po długim grymaszeniu, kupiłam komplet ośmiu samochodzików, na drugim blok rysunkowy. W pośpiechu i niechlujnie na bloku rysunkowym namalowałam kilka wariantów rond i skrzyżowań. Gdyby takie istniały w rzeczywistości, kierowcy dostaliby rozmiękczenia mózgu. Nic to, przyświecał mi szlachetny cel – zmagania z moją nieudolnością. Gdybym znalazła na tyle spory samochód – zabawkę, że zmieściłabym się w nim, pewnie bym go kupiła, żeby jeździć po ogródku i budzić dziką sensację w okolicy. Mogłabym sprzedawać bilety za miejsca widokowe przy płocie i szybko by mi się zwróciło...[/FONT]
[FONT=Arial] Wiatr walił śniegiem w twarz bardzo wiosennie. Jastrząb już czekał z szerokim uśmiechem na twarzy. Jak to mówił Pietrzak? Optymista, czyli pogodny kretyn. Nie, Jastrząb nie jest kretynem ze swoją błyskotliwą inteligencją, ale jego optymizm, energia i radość życia mnie dołują. Tak mam. Pamiętam wakacje po liceum, podczas których, począwszy od komersu, na którym mi towarzyszył, gościł u nas kuzyn Ireny, w wieku tak pośrodku między nami. Fatalny przypadek beznadziejnego optymizmu i porąbanej energii zdolnej wygasić Wezuwiusz. Od świtu do nocy chciał gdzieś pędzić, coś robić, spacerować, pływać, chodzić po górach, grać w tenisa, latać za własnym ogonem. Lato było gorące jak skurczybyk, marzyłam o tym, żeby zamieszkać w piwnicy, a ten wariat miał napęd jak startujący prom kosmiczny. Usiłowałam go unikać, ale nie bardzo się dało. Dzieliło nas tylko jedno piętro tej samej willi. Góry piętrzyły się dookoła, park kusił basenem i kortami, okoliczne zabytki zwiedzaniem. W przypływie natchnienia oznajmiłam, że nie mam stroju kąpielowego, a poza tym regeneruję zerwane ścięgno Achillesa, co owszem, było prawdą, ale pięć lat wstecz. Natychmiast dostałam w prezencie obsceniczne bikini w róże, zakrywające sutki oraz bardziej strategiczne dolne części, a w większości składające się z tasiemek. Zmartwiałam ze zgrozy. Były to czasy, że spokojnie mogłam ten minimalizm założyć, gdybym nie była wychowana przez moją matkę. Wówczas jeszcze nie miałam pojęcia o asertywności, ba, coś takiego w języku w ogóle nie istniało, toteż zamiast powiedzieć – spadaj, frajerze, porypało cię?! – zwróciłam się o pomoc do rodzicielki, która ostatecznie wyzwoliła mnie od obecności naszego kuzyna i jego obłąkanej energii.[/FONT]
[FONT=Arial] -No i jak tam? – zagadnął pogodnie ściskając moją zziębniętą dłoń na powitanie. Rękawiczki na ogół gdzieś tam mam, w torbie, ale nigdy nie chce mi się szukać.[/FONT]
[FONT=Arial] -Do dupy – odparłam ponuro obrzucając wrogim wzrokiem samochód. W porównaniu z tym rozwód był przyjemnością... [/FONT]
[FONT=Arial] -No nie! – wybuchnął śmiechem – tak mnie jeszcze nikt nie podsumował! [/FONT]
[FONT=Arial] Jezu, kocham tego faceta, ale czemu śmieje się z byle czego? Tu trzeba wyć z rozpaczy![/FONT]
[FONT=Arial] -Idzie ku lepszemu – warknęłam posępnie. – Kupiłam sobie pieprzone samochodziki jak jakiś porąbany bachor i będę ćwiczyć ronda i skrzyżowania. [/FONT]
[FONT=Arial] -I bardzo dobrze! Ćwicz jak najwięcej. Ćwicz też na komputerze! W końcu zgra ci się teoria z praktyką. Teorię masz opanowaną doskonale, ale jak zobaczysz wokół więcej niż dwa samochody, wpadasz w panikę i nie wiesz, co masz robić. [/FONT]
[FONT=Arial] Na razie przećwiczyliśmy łuk na placu. Spoko. Potem ruszanie z ręcznego na wzniesieniu. Poprzednio szło nieźle, teraz wycie silnika wyrywało szyny z pobliskiej stacji kolejowej. Kurde. Postępy jak cholera. [/FONT]
[FONT=Arial] -Mogę przejechać tego faceta? – zapytałam z nadzieją wynikającą z dojmującej frustracji.[/FONT]
[FONT=Arial] -Nie. [/FONT]
[FONT=Arial] Po dramatycznym pokonaniu skrzyżowania, na którym miałam skręcić w lewo – Jezu, kogo mam przepuścić i na który pas wjechać?![/FONT]
[FONT=Arial]Pruliśmy bezkolizyjnie do Dąbrowy. [/FONT]
[FONT=Arial] -Przestań piracić, zwolnij! Ile tu możesz jechać?[/FONT]
[FONT=Arial] -Pięćdziesiąt?[/FONT]
[FONT=Arial] -A ile jedziesz?[/FONT]
[FONT=Arial] -O kurde, dziewięćdziesiąt! Cholera, nie mogę patrzeć równocześnie na prędkościomierz i drogę! Bo zaraz mi samochód zjeżdża na bok! Zaczynam rozumieć tych, co to nie mogą jednocześnie żuć gumy i myśleć. I co ja sobie próbuję udowodnić? Po cholerę mi to prawo jazdy? I tak mnie nie stać kupno samochodu, a nawet, gdyby ktoś dał mi go w prezencie, nie mogłabym go utrzymać! A, zresztą i tak jeszcze nikt nie produkuje modelu, którym mogłabym jeździć. [/FONT]
[FONT=Arial] -Jakiego?[/FONT]
[FONT=Arial] -Z Jastrzębiem uczepionym kierownicy![/FONT]
[FONT=Arial] Jezu, z czego tu się tak cieszyć? Widoki są marne. [/FONT]
[FONT=Arial] -Mów głośno – zachęcał Jastrząb, gdy już ochłonął. Miałem taką kursantkę, która dopiero na przedostatniej jeździe się do tego przekonała. I poszła jak burza. Oblała tylko dlatego, że tuż przed zjazdem do WORD-u jakiś kretyn wlazł jej wprost pod koła. No, mów głośno! Nie wstydź się![/FONT]
[FONT=Arial] -Jestem małomówna – wymamrotałam przez zaciśnięte szczęki. –Gadam tylko z komputerem. I ze sobą, bo warto porozmawiać z kimś inteligentnym... [/FONT]
[FONT=Arial] Przy parkowaniu równoległym tyłem mój mózg odmówił współpracy. Jajecznica. Znowu syndrom rozłączenia części ciała i umysłu jak na wuefie przy staniu na rękach przy drabinkach. Nie wie góra, co robi dół, nie wie lewica, co czyni prawica. Kurde jej mać!!! Przerypane. A zaraz potem popieprzone skrzyżowanie z mnożącymi się jezdniami. Może jednak to mówienie głośno...[/FONT]
[FONT=Arial] -Co mam robić?! – wrzasnęłam.[/FONT]
[FONT=Arial] -Po południu wypłakiwałam się w Krakowie w rękaw swojej terapeutce.[/FONT]
[FONT=Arial] -Pani Joanno. Przecież zaburzenia orientacji w przestrzeni ma pani od zawsze. I koordynacji ręka – oko. To cecha mózgu, niestety, z tym nic nie da się zrobić. Tylko ćwiczyć, ćwiczyć. Niektórym pomagają gry komputerowe, symulacja jazdy. [/FONT]
[FONT=Arial] -O, Jezu! Niedawno trafiłam na taką w Internecie. Od razu przejechałam pieszego i spowodowałam kolizję na skrzyżowaniu. Kurde! Patrzę jak baran, nie reaguję, a świat się sypie!!! Wymiękłam.[/FONT]
[FONT=Arial] -No właśnie. Niech pani na tym ćwiczy. I na tych samochodzikach, które pani sobie kupiła. Może się udać. [/FONT]
[FONT=Arial] -No to, kurde, dzięki. Jakbym Jastrzębia słyszała. Jezu, jestem w takiej depresji, jakby mi słoń nadepnął klatkę piersiową. Byłam, dopóki nie uzyskałam odroczenia. A teraz znowu. Nawet organicznie jestem upośledzona! [/FONT]

Posted

[quote name='joannasz']A weź, 20 lat temu to bym zdała z kneblem w gębie i opaską na oczach!!! Wtedy się nie utrzymywali z opłat zdających! Komu nie zależy na zarobkach?[/QUOTE]

Hmm... zaraz mi powiesz, że 20 lat temu, to wszystkie głąby zdawały nawet nie zdając :eviltong: ...z alfabetycznej łapanki - dostawali zawiadomienie, że mimo iż na kurso-jazdy nawet się nie zapisali, to Demokracja papier im dała czy chcą czy nie :diabloti:

Posted

Ło Matko Boska z obojętnie którego kościoła. To znaczy, że jak ja 32 lata temu ten upragniony papierek dostałam to co ?? To torturowali, żeby plan 5-letni ponad normę wykonac , i do gardła wcisnęli :-(
A o Joannę jestem dziwnie spokojna. Zda śpiewająco, i dostaniemy upragniony cdn ;)

Posted

Dziewczyny!!! 20 czy 30 lat temu to tych morderców w samochodach było o 80% mniej!!! No i egzaminatorzy nie zarabiali na swoje zarobki oraz premie z u******ch kursantów! To popieprzone quasi-demokratyczne prawo tak działa. "A to Polska właśnie..."
[FONT=Arial]Rozszalała się wiosna. Właściwie lato. Natychmiastowe przejście od zawiei śnieżnej do upału. Wyskoczyłam z futra i wskoczyłam w żakiet. Stos płaszczy wiosennych nawet nie wyjrzał ze strychu. [/FONT]
[FONT=Arial] Ledwie złapałam głębszy oddech po odłożeniu egzaminu, wypadła mi pilna praca terminowa. [/FONT]
[FONT=Arial]Rano jeżdżę na rehabilitację z łokciem i kolanem. Oddział został wyposażony we współczesny sprzęt. Westchnęłam z sentymentem za przedpotopowymi urządzeniami. Ale nowe cacka mają swój urok. Uwielbiam takie elektroniczne gadżety. Obejrzałam wnikliwie i teraz obsługuję sama. W końcu obsługa urządzeń elektromedycznych to mój pierwszy zawód. Pani Ania ma i tak pełne ręce roboty. Dzięki swoim umiejętnościom i wzajemnej sympatii zawsze udaje mi się wstrzelić w jakąś lukę, gdy tego potrzebuję i nie muszę czekać w kilkumiesięcznych kolejkach. Siedzę w kabinie na leżance, wodzę głowicą po kolanie i żeby nie marnować czasu, ćwiczę mięśnie podbródka. Z jednej strony przykurcz, z drugiej starość, cholera ją bodła! Ups, nie dosunęłam do koca zasłony. Jakiś facet najwyraźniej przechodził, zerknął i już został. Wmurowało go z otwartą gębą. Nic dziwnego, baba robiąca minę śmiertelnie zaskoczonej ropuchy to rarytas! Z godnością odwróciłam się w stronę okna. [/FONT]
[FONT=Arial]Po drodze ze szpitala wpadam na targ, nie mogę się oprzeć, normalnie nie mam okazji pobuszować wśród roślin. Kupiłam kilka róż i dziesięć srebrnych świerków, takich szczeniaczków, ale zdrowo wyglądają. Trzymam się planu zasadzenia szczelnej zasłony z iglaków od ulicy. [/FONT]
[FONT=Arial]Musiałam trochę przemeblować mój mini las. Przesadziłam sadzone jesienią sosny. Gadałam do nich jak głupia, może nie obrażą się i przeżyją. Grzebiąc w kompoście złamałam widły i łopatę. No, super! Został mi ostatni szpadel. Na gwałt potrzebuję narzędzi z aluminiowymi uchwytami! Te drewniane są do kitu. Od nowości klekoczą złowieszczo, potem obsychają i zaczynają się chwiać, a wreszcie się łamią. U nas nie ma. Och, Boże, samochód! Pojechać do hipermarketu budowlanego i problem z głowy! Taaa... już się wybrałam. [/FONT]
[FONT=Arial]Zasadziłam świerczki, róże, gipsówkę, trawę pampasową, jakieś liliowate i inne, atrakcyjne, przynajmniej na zdjęciu. I białe floksy, te najbardziej pachnące, na grobie Funiaczka. I Baki, bo pochowałam ją obok. Na grobie Maksi, w rok po jej śmierci, same wysiały się jakieś białe kwiaty, których nigdy nawet w okolicy nie widziałam. [/FONT]
[FONT=Arial]Po pracach ogrodniczych, kiedy mój łokieć wyje, siadam do komputera. Odpadam od klawiatury nad ranem. Jezu, nigdy nie byłam tak zmęczona! Po trzech dobach takiej harówki usiłuje się zabić, waląc głową w obramowanie drzwi minibusu, a w kwadrans później – w półkę na rehabilitacji. Możliwe, że kilkudniowe bóle głowy to nie wstrząśnienie mózgu, tylko zmiany ciśnienia i nadmiar gapienia się w monitor. [/FONT]
[FONT=Arial]Jako przerywnik wypada kolacja u Magdy z pyszną sałatką gyros. Nażarłam się jak prosię, poza tym niewiele pamiętam, bo byłam zbyt zmęczona. Artur nieobecny, podobno przeziębiony. Kiedy był u mnie kilka dni wcześniej już jakoś dziwnie chrumkał. Prawie mi tynk z sufitu odpadł. Zrobiłam mu jego ulubioną herbatę z miodem. [/FONT]
[FONT=Arial]Magda ma problem, bo Jarek I Renata namawiają ją na wypuszczenie Hikusia. I zamknięcie okna (Renata). Hikuś, od pisklęcia w domu, może nie poradzić sobie w środowisku naturalnym. Też jestem tego zdania. Ucywilizowany, zatracił naturalny instynkt przetrwania. Jestem pewna, że wypuszczony, zostanie skazany na pewną śmierć. Renata się nie zgadza. Ja nie zgadzam się z nią. Ona go po prostu nie lubi. Gdyby nie te cholerne koty, natychmiast bym go adoptowała. Jest uroczy, ma naturę psychopatycznego mordercy, jak Baki. Poprosiłam Kaję, żeby zrobiła wywiad wśród swoich znajomych, czy ktoś nie chce ślicznej, zabójczej kawki. Hikuś tak cudnie naśladuje papugi! Jego śpiew godowy jest ładniejszy, niż śpiew papug, co tam, piękniejszy niż śpiew słowików! Sama słodycz. [/FONT]
[FONT=Arial]Garet źle znosi odstawienie od piersi. Jedyne, na co mnie stać, to pełne roztargnienia drapanie, głaskanie i całowanie w poczuciu winy po ślicznym buziaczku. Przyjazd Kai na chwilę wyrównał tę deprywację emocjonalną. Ale Kaja, ta zdrajczyni, przez chwile tylko całuje i ściska „Myszunię kochaną” i leci do kotów. Myszunia, porzucona i zżerana zazdrością, cierpi nadal i wyładowuje się na przedmiotach. Nosi ze sobą kółko z błony od ciotki Ewy i rzuca nim po okolicy. Najlepsze efekty dźwiękowe uzyskuje na panelach, w nocy, w moim pokoju. Dzięki. Łoskot, jakby się sufit zawalił. Wędzona tchawica jest znacznie lżejsza, ale w połączeniu z psem może człowieka zaprowadzić prosto do grobu. [/FONT]
[FONT=Arial]-Jezus Maria, Kaja, zobacz szybko, co temu psu się dzieje?! Czemu tak okropnie charczy?! [/FONT]
[FONT=Arial]-Oddycha przez dwie tchawice – odpowiada uspokajająco moje dziecko. [/FONT]
[FONT=Arial]Dziecko, skądinąd miłe, rozgadane i pogodne, rano prezentuje humor wkurwionego kata-sadysty. Łazi po domu w nocnej koszuli, smarka, fuczy i warczy obrzydliwym głosem. Pospiesznie robię rachunek sumienia i empatycznie wpadam w furię. Kaja tłumaczy się pantoflami. Że niby gdybym musiała chodzić boso i lokalizować swoje pantofle – jeden na parapecie w pokoju, a drugi na fotelu w kuchni albo Bóg wie, gdzie, też byłabym wkurwiona. Wkurwiona to ja jestem, gdy rano odkrywam w coraz to innym punkcie mieszkania kocie siki. A sprawcy mruczą czule, tulą się do nóg i patrzą w oczy obłudnym, miłosnym wzrokiem. Zabić, to mało. Tym bardziej, że każdego ranka wita mnie w łazience obok umywalki świeżutkie kocie gówno. Czasami, dla urozmaicenia, w brodziku. I to większe, niż moje własne. Nienawidzę kotów!!![/FONT]
[FONT=Arial]Moja terminowa praca przekroczyła termin i granice mojej wytrzymałości z powodu opieszałości laptopa. Przy tekście kilkuset stron każdą czynność przeżuwa jak bezzębny wielbłąd, minutami, a mnie trafia jasny szlag. Klnę jak szewc i dostaję piany na pysku. A przecież, choć ma ponad rok, wciąż jego cena w sklepach oscyluje od trzech tysięcy dwustu wzwyż!!! Pamięci operacyjnej ma tyle, co kot napłakał. Potrzebuję więcej i to natychmiast, zanim zwariuję! [/FONT]
[FONT=Arial]Robert, męczony telefonami, zareagował pozytywnie i w niedzielę przywiózł. Co prawda nie dwa, ale jeden giga, co w sumie daje wolnej półtora. Dobre i to. Kiedy siedział na taborecie przy stole w kuchni i zmagał się z laptopem oraz niedopieszczonym Garetem, coś walnęło o podłogę. Zapatrzyliśmy się wszyscy w ciężkim zdumieniu w dębowy kołek. [/FONT]
[FONT=Arial]-Co to jest? – zapytałam ostrożnie. Przemęczona jestem, więc mogło mi coś umknąć. [/FONT]
[FONT=Arial]Pozostali, łącznie z Garetem, patrzyli na zjawisko z kompletnym brakiem zrozumienia. [/FONT]
[FONT=Arial]-Przecież z fotela nie wypadło, bo niczego takiego nie kojarzę, a poza tym musiałby to wypluć – kontynuowałam. [/FONT]
[FONT=Arial]-O rany, chyba wiem! – olśniło Roberta. –To z wieszaka od teściów! Musiałem przynieść w bluzie! [/FONT]
[FONT=Arial]-No, tego tu jeszcze nie grali! – ucieszyłam się, kiedy Robert równocześnie z Garetem rzucili się po kołek. Robert wygrał. [/FONT]
[FONT=Arial]Pogadaliśmy chwilę o moim ewentualnym wznowieniem współpracy z portalem regionalnym. Horoskop, który miał takie powodzenie i ewentualnie jakiś felieton albo coś o niepełnosprawnych. Nie wiem, czy się zdecyduję. Chyba nie. Z tym miastem wiąże mnie tylko to, że tu mieszkam. Nie dało mi pracy, nie dało mi niczego. Sypialnia. Kiedy podejmuję jakieś zobowiązanie, wkładam w to wszystko. A tyle godzin pracy za pięćdziesiąt złotych? I tak brakuje mi czasu. Doba jest za krótka, a ja za stara i za mało zmotywowana, żeby pracować dla idei. [/FONT]
[FONT=Arial]-No, wreszcie ten grat hula, jak należy – powiedziałam z zadowoleniem. – Ale nie do końca? No nic, i tak jest lepiej i może wreszcie przestanę na niego kląć jak świr.[/FONT]
[FONT=Arial]-I tak stale się z nim kłócisz – ostudziła mnie Kaja. [/FONT]
[FONT=Arial]-O, Jezu. Mogłaś mi wcześniej uprzytomnić, że gadam z komputerem![/FONT]
[FONT=Arial]Kupiłam w markecie pistolet na klej, wobec którego mam duże plany, gdy tylko się odrobię. Zostawiłam go na szafce w korytarzu. Zajrzałam znowu na targ i wiedziona sentymentem kupiłam lilie św. Józefa. Tym razem zasadzę je na właściwej głębokości, a nie pół metra pod ziemią i będę podlewać – obiecałam sobie. [/FONT]
[FONT=Arial]Następnego dnia wracałam właśnie do domu i ujrzałam Irenę idącą na przystanek. Garecik przez chwilę był osierocony całkowicie. Przy furtce zaskoczył mnie dziwny dźwięk. Zorientowałam się, że to bolesne, rozdzierające serce psie wycie. Moje maleństwo tak płacze, kiedy zostaje samo! Rzuciłam się otwierać drzwi. W korytarzu, oprócz rozpełzłych spodni, powitał mnie stęskniony śmiertelnie pies i widok zjedzonej do połowy reklamówki oraz tekturowego opakowania, z którego już wyglądał na światło dzienne pistolet do kleju. Kiedy on to zdążył zrobić?! Przez tę nędzną minutę?![/FONT]
[FONT=Arial]Przechodząc następnego ranka przez targ, kupiłam mleko prosto od krowy. W gruncie rzeczy mogło być równie dobrze zlane z kartonu, nie znam się. Ale ufam. W paranoicznym przerażeniu chemią we wszystkich produktach nabywanych w sklepach, zaczynam szukać tych najmniej skażonych. [/FONT]
[FONT=Arial]Po drodze wpadły mi w oko stoiska z mięsem. Spojrzałam i zamarłam. Na drewnianym stole, coś, bez wątpienia duży ptak, czyli drób, jakiś taki dziwie smukły i pokryty ściśle żółtą skórą. KURCZAK?! Jezu dobry, w niczym nie przypomina tych pulchnych, obładowanych tłuszczem, skrzydlatych tworów obciągniętych luźną, białawą, galaretowatą skórą, które nabywamy zwykle. O, żeż, jego mać, gdybym miała więcej czasu, mój światopogląd przeformułowałby się całkowicie. Obok jakiś ssak wyciągnięty jak do skoku. Też chudy. Kot? Mały pies? Chryste!!! Nie, to pewnie królik. No, smacznego. Żadnych sierściuchów! [/FONT]
[FONT=Arial]Wstrząśnięta, z lekkimi mdłościami, pospiesznie opuściłam rejon targowiska. Otarłam pot z czoła. Gorąco jak diabli. Już w odległości stu metrów od ulubionego sklepu warzywniczego poczułam boski zapach. Węsząc zachłannie, weszłam do środka. Ogórki! Małosolne! Oooch, po dwadzieścia złotych za kilo. Poprosiłam o jednego i delektując się smakiem oraz zapachem pożerałam go po drodze. [/FONT]
[FONT=Arial]Wyzwolona wreszcie od pracy terminowej, zajrzałam do hipermarketu. Dziadowy, ale a nuż coś fajnego się trafi? No i trafiło się. Stękając z wysiłku przydźwigałam do domu wielki rododendron. W myślach majaczyło mi się święto kwitnących azalii w Mosznej. Już się szykowałam, żeby zakopać to biało kwitnące cudo w ogrodzie, kiedy spojrzałam na plakietkę reklamową. [/FONT]
[FONT=Arial]„Podlewanie – stała wilgotność podłoża”. – No dobra, postaram się. [/FONT]
[FONT=Arial]„Stanowisko – z dala od korytarzy powietrznych i przeciągów”. -??? Znaczy, jak mu zawieje, to zdechnie?! Gdzie ja mam te korytarze? Powietrzne?[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial]„Pielęgnacja – nie lubi bezpośredniego towarzystwa innych roślin”. –Kurde, eremita? Czy trawa, to według niego też roślina? Pogięło go?![/FONT]
[FONT=Arial]„Może być eksponowany w domu, ogródku jak i na balkonie”. – Co znaczy, eksponowany? Nie mogę go normalnie wsadzić, tylko eksponować?! [/FONT]
[FONT=Arial]„Po siedmiu latach osiąga wysokość 150 cm.”. Cholera, ale sobie narobiłam. Właśnie zakupiłam humorzasty kwiatek doniczkowy! Utwierdziła mnie w tym ostatnia informacja:[/FONT]
[FONT=Arial]„Temperatura 12-30 oC”. [/FONT]
[FONT=Arial]Przesadziłam tę znarowioną krowę do wielkiej donicy. Niestety, worek z ziemią był obsikany przez koty. Długo myłam ręce. Postawiłam świra w pokoju, z dala od korytarzy powietrznych, jak mi się zdawało.[/FONT]
[FONT=Arial]Garecik uprzejmie wymijał go w biegu na parapet. [/FONT]
[FONT=Arial]Kaja przyjechała dzień później niż zwykle, w sobotę. Zaabsorbowała ją wojna na poduszki, która odbyła się w Krakowie. [/FONT]

Posted

Matko Joanno od Garetta,
czy byś się ewentualnie zgodziła na druk swoich opowieści Garettowych w zwierzątkowym piśmie w odcinkach?
Niestety, pewnie na początku (a może i wogóle) za darmochę.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...