Jump to content
Dogomania

Kofi, moja radość


Dorota i Kofi

Recommended Posts

  • Replies 183
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Cześć Kochane dziewczyny. Rzeczywiście nie było mnie 2 dni:oops:. Dziękuję, że mnie odwiedzałyście :lol:. Byłam straaasznie zajęta. Ale zawsze z Kawusiem:multi:Nie mam zdjęć,ale za to krotki filmik , pierwsze chwile Kofiego w naszym domu. Nie wiedzieliśmy jeszcze wdety jak go nazwiemy, bo metryczkowe Sushi nie bardzo mi się podobało:eviltong::
[URL]http://www.youtube.com/watch?v=zBQlfbp9eqohttp://[/URL]

Trudno jest znaleźć się w nowym miejscu, a jeszcze trudniej jak się nie ma imienia. Wszędzie nowe zapachy, nowe osoby. Jak trochę na mnie popatrzycie to może pomożecie mi wymyślić dla mnie imię?

Link to comment
Share on other sites

Kofi - wynik kompromisu po burzliwych dyskusjach. Trochę dlatego, że jak do nas przyszedł to miał dużo włosków koloru kawy z dużą ilością mleka:lol: Co widać zresztą na banerku.
Jutro wyjeżdżamy na urlop. Kofi oczywiście z nami. Wracamy za 9 dni. Odwiedzajcie nas mimo to. Ja też, jak mi się uda zajrzę tutaj i może jakieś zdjęcia m się uda wkleić;)Pozdrówka

Link to comment
Share on other sites

Witam Kofiego i jego milą właścicielkę ;)
Dopiero teraz dotarłam do galerii Kofiego ,jestem oczarowana twoim chłopcem jest prześliczny a to co powiedziałaś o yorkach to święta prawda :lol: ja czuję tak samo.Pozdrawiam was i życzę udanego wypoczynku:)

Link to comment
Share on other sites

Witaj Iwonko. Przeczytałam na Twoim profilu Twoją historię. Dokładnie wiem, co czujesz, bo przeżyłam to samo.Pisałam już o tym w poście "Pierwsze kroczki", ale przekleję, bo to historia Kofusia i powinna znaleźć się w jego galerii.
Zanim trafił do mnie Kofi, byłam szczęśliwą właścicielką pięknego westika.Miał na imię Juken. Miał 6 lat. Od kleszcza zachorował na babeszję, potem dopadła go autoagresja ( nie będę się rozpisywać, bo to jeszcze bardzo boli). Walczyłam o niego ponad miesiąc. Umarł na moich oczach. Myślałam, że mi serce pęknie. I powiedziałam sobie - już nigdy więcej psa. Oddałam wszystko, co było z Jukenkiem związane. Ale i tak każdy ruch, każde działanie przypominały mi mojego pieska
Płakałam 11 dni. Wszędzie, nawet w pracy. Moja rodzina (mąż, trójka dzieci, przyjaciółka) nie mogli już na to patrzeć.
Pewnie dlatego, gdy, po 11 dniach zapytałam, co sądzą wzięciu nowego pieska - wszyscy odetchnęli z ulgą.
Decyzja zapadła 20 maja. I Kofi trafił do nas 20 maja. Zapragnęłam yorka, bo wcześniej już na zabój zakochałam się w tej rasie. Wiedziałam tylko, że ma być z rodowodem. Ale nic nie sprawdzałam, niczego nie podejrzewałam, nie sądziłam, że takie rzeczy się dzieją, że ludzie robią niezły biznes na psach. I chyba miałam dużo szczęścia. Hodowlę znalazłam przez allegro (nazywa się Yorex). Pojechałam po małego szczeniaczka (tylko obejrzeć), ale zakochałam się od pierwszego wejrzenia w moim Kofim - sześciomiesięcznym, najpiękniejszym i najsłodszym piesku na ziemi (pewnie macie odmienne zdanie na ten temat:lol: i powiecie to samo o swoich cudach;-)). Nie sposób opisać, co do niego czuję. Może kiedyś ubiorę to w słowa. Faktem jest, że Kofi sprawia, że od rana mam dobry humor.
Zaakceptował już wszystkich domowników, ale, co mnie bardzo cieszy,to ja jestem dla niego najważniejsza. Wybrał mnie :smile: Kocham go bardzo.
A oto dwa zdjęcia mojego Jukenka, o którym nigdy nie zapomnę:

[IMG]http://farm3.static.flickr.com/2652/3822049276_fb42bc84cd_o.jpg[/IMG]

[IMG]http://farm3.static.flickr.com/2308/3821242731_97260d63ed_o.jpg[/IMG]


Matko jedyna. Już 2.20, a o piątej wstaję. Pozdrawiam serdecznie.

Link to comment
Share on other sites

Cześć Dorotko:)
Przeczytałam właśnie historię Jukenka i chciałam ci powiedzieć że wiem co czujesz ok 2 lat temu miałam prześliczną sunię rasy jamnik, która wabiła sie Kajtusia i jej brata Reksia były to naprawdę kochane pieski. Spędzały razem każdą chwilę bawiły się razem, kopały wspólnie dziury, biegały razem az miło było poatrzeć. Strasznie je kochałam... Ale pewnego dnia zdażyło się tak że kiedy poszłam do sklepu Reksio wybiegł za mną na ulicę...Zginął na mioch oczach..:-(:-(Przyniosłam go na rękach do domu cała zapłakana i pochowałam go w ogródku. Od śmierci Reksia Kajtunia bardzo się zmieniła. Była strasznie smutna nie chciała się bawić zmienjszył jej się apetyt tylko siedziała na schodach tak jakby nieobecna...Rok po śmierci Reksia Kajtunia zachorowała na raka..Miała bardzo dużego guza na brzuchu i bardzo się męczyła..nie mogłam na to patrzeć. Weterynarz powiedział,że najlepszym wyjściem byłoby uspanie jej ale powiedział że decyzja nalezy do mnie..Uwież mi że to była jedna z najtrudniejszych decyzji w miom życiu ale postanowiłam ją uspać.. Do końca byłam z nią w gabineci weterynarza i kiedy już zasypiała położyła mi pyszczek na ręce a potem zasnęła już na zawsze...:-(:-( Ale w moim życiu pojawił się Tofficzek. Zabawny kochany piesek którego bardzo kacham:loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='tofikyork']Cześć Dorotko:)
Przeczytałam właśnie historię Jukenka i chciałam ci powiedzieć że wiem co czujesz ok 2 lat temu miałam prześliczną sunię rasy jamnik, która wabiła sie Kajtusia i jej brata Reksia były to naprawdę kochane pieski. Spędzały razem każdą chwilę bawiły się razem, kopały wspólnie dziury, biegały razem az miło było poatrzeć. Strasznie je kochałam... Ale pewnego dnia zdażyło się tak że kiedy poszłam do sklepu Reksio wybiegł za mną na ulicę...Zginął na mioch oczach..:-(:-(Przyniosłam go na rękach do domu cała zapłakana i pochowałam go w ogródku. Od śmierci Reksia Kajtunia bardzo się zmieniła. Była strasznie smutna nie chciała się bawić zmienjszył jej się apetyt tylko siedziała na schodach tak jakby nieobecna...Rok po śmierci Reksia Kajtunia zachorowała na raka..Miała bardzo dużego guza na brzuchu i bardzo się męczyła..nie mogłam na to patrzeć. Weterynarz powiedział,że najlepszym wyjściem byłoby uspanie jej ale powiedział że decyzja nalezy do mnie..Uwież mi że to była jedna z najtrudniejszych decyzji w miom życiu ale postanowiłam ją uspać.. Do końca byłam z nią w gabineci weterynarza i kiedy już zasypiała położyła mi pyszczek na ręce a potem zasnęła już na zawsze...:-(:-( Ale w moim życiu pojawił się Tofficzek. Zabawny kochany piesek którego bardzo kacham:loveu:[/quote]

Jak przecztalam Twoja historie to az lzy mi polecialy :-(
Ale dobrze ze masz teraz Toficzka :loveu:

Przepraszam Dorota ze pisze to w Twojej galerii ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...