Jump to content
Dogomania

nie lubi dzieci


Kati

Recommended Posts

[quote name='czi_czi']
musisz zobaczyć jak jest ze swoim psem, najlepiej byłoby na razie nie doprowadzać do nakręcania się psa, stopniowac odległość, a gdy już się tak zdarzy że nie będzie to możliwe to korekta i komenda w stylu "równaj"/"siad" (czy co tam zna) i nagroda, ale bez wielkiej ekscytacji.
[/QUOTE]

Szczekanie na powietrze i "z nudów" już opanowałam w dużym stopniu u niego, wystarczy jedno, dwa "cisza" (często bez smakołyka w nagrode już nawet), może damy rade. A jak nie to będe mu chyba do znudzenia puszczać w tv reklamy pieluch :D
A tak serio to chyba lepsze będzie powolne zbliżanie do śmiechów i pisków, więc za Twoją radą dzisiaj Kokos zostaje w domu i nie jedzie w odwiedziny do rodziny z dzieckiem.
Dziękuje za pomoc :) w weekend majowy robimy kurs prodziecięcy :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Życzę powodzenia, nie powinno być źle bo się w porę zabrałaś za psiaka :) inna sprawa że on teraz w takim wieku że może świrować i zachowywać się jak wariat- u niektórych psów w tym wieku następuje okres lęku i nagle potrafią się bać czegoś co do tej pory ignorowały ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='czi_czi']Życzę powodzenia, nie powinno być źle bo się w porę zabrałaś za psiaka :) inna sprawa że on teraz w takim wieku że może świrować i zachowywać się jak wariat- u niektórych psów w tym wieku następuje okres lęku i nagle potrafią się bać czegoś co do tej pory ignorowały ;)[/QUOTE]

Ja się za niego wzięłam odkąd przekroczył próg mojego domu - terriery bywają diabelskie ;)
Gdzieś czytałam, że po 6 miesiącu zaczyna się czasami świrowanie. I u nas się to troche sprawdza, Kokos dorasta i troche sprawdza ile może... Na początku potrafił popatrzeć na mnie i zacząć szczekać - sprawdzał czy zareaguje. Metoda nie zwracania uwagi nie poskutkowała, szalał coraz bardziej paszczą. Poskutkowało nagradzanie chwili ciszy i dobrej reakcji na "cicho", pomagałam sobie na początku odwróceniem uwagi inną komendą.
Teraz próbuje znowu podgryzać nogawki i czasami szczypnąć za ręke, ale z tym sobie poradzimy. Ze szczekaniem na telewizor też! :)

Link to comment
Share on other sites

No to super :) terriery potrafią dać w kość :D

suka mojego brata z kolei przechodziła własnie przez okres lęków, nagle z dnia na dzień w okolicach 7 miesiąca życia zaczęła szczekać na dziwnie ubranych ludzi, na inne psy, dzieci, kosze na śmieci itd. Przeszło jej ale brat sporo jednak z nią ćwiczył bo się wystraszył co się nagle dzieje i od razu popędził do szkoleniowca :) u niej akurat wystarczyło samo operowanie smakołykami i zabawkami, 3 miesiące się przemęczyli a suczka znowu stała sie zrównoważona i nielękliwa

Link to comment
Share on other sites

Sukces! :D
Dzisiaj odwiedziło nas dziecko (1,5 roku), które ostatnio zostało szaleńczo obszczekane, co zresztą skłoniło mnie do napisania w tym wątku.
Jak tylko Kokos zobaczył ją po wejściu do domu od razu zaczął drzeć pychol.
Więc zatkałam mu paszcze żółtym serem i psimi chrupkami, podrapałam za uchem, pochwaliłam... Ani raz nie było korekty, żadnej smyczy i trzymania, same pozytywy z punktu widzenia psa.
Ucichł po pierwszych 3-4 szczeknięciach. Na całe 3 godziny! Jak zaczynał coś mruczeć podchodząc do dziecka dostawał smakołyk (dziecko też chętnie wyciągało ręce z chrupkami do psa).
Nie mruknął już potem ani raz. Trochę przed dzieckiem uciekał, chyba męczył go nadmiar śmiechu i pisków jak na jeden raz, ale nie szczekał.
Po 3 godzinach już nawet sam podchodził do małej.
Dziękuje za rady, odnosłam sukces wychowawczy!
Myśle, że następnym razem będzie jeszcze lepiej :)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Witam. Nasz roczny pointer też ma niestety z dziećmi problem, pisałam już o tym na innym wątku, aż postanowiłam poszukać i znalazłam ten.Z przerażeniem czytam i słucham, ze ktoś musiał oddać psa przez agresję do dzieci...Szczególnie że niedługo się sami spodziewamy dziecka... Waldka kontakty z dziećmi nie prowadzą może do morderczych czynów, ale zachowuje się wobec nich brzydko - odsuwa się , ujada , nie ma mowy o dotknięciu go... w pewnym momencie zaczęło nas to niepokoić, a bardziej to że sie to posuwa. Trochę czytam na ten temat i opinie są tak różne - karać, nie karać, unikać dzieci... że sama już nie wiem, chyba najsensowniejsze w tej chwili będzie spotkanie behawiorystą. Od małego jest socjalizowany, szkoliliśmy go (sami), dużo chodzi bez smyczy, ma normalne zdrowe kontakty z psami, mieszkamy w Krakowie obok rynku, więc często chodzimy w duże skupiska ludzi, jeździmy tramwajem itp itd...Na ludzi jako tako uwagi nie zwraca, dopóki nie zostanie zaczepiony... a niestety zdarza się to często. Początkowo jak był szczeniorem to wiadomo - cieszył sie i witał ze wszystkimi, potem dorastał i przestały mu te zaczepki odpowiadać. Najpierw nie karałam go jakoś specjalnie, coś tam mu mruknęłam żeby nie szczekał, starałam się pokazać że jest ok i jeśli ja akceptuję kogoś to pies też powinien. Potem widząc ze on nie ma ochoty się kontaktować z ludźmi zwyczajnie ich odganiałam, nie pozwalałam psa zaczepiać ani głaskać. Wreszcie kilkakrotnie usłyszałam że to ja w nim wzmagam agresję, bo on widzi że ja ludzi nie lubię to robi to samo. W tej chwili nadal na nich szczeka, a ja go za to karcę - zazwyczaj szarpnięcie na smyczy , i słownie " źle". Nadal sobie dotykania nie życzy...Jeszcze jak dorosłego obszczeka to pół biedy (choć wiadomo zadowolona nie jestem...)ale zaczął się od jakiegoś czasu bać dzieci. Bać, nie ufać im, nie lubić ich czy nie wiem co...Pierwszy jego kontakt z dzieckiem był taki : miał kilka mcy, poszedł z nami na wycieczkę i pod schroniskiem odpoczywaliśmy, padł w cieniu pod ławką i zasnął. Podeszła mała dziewczynka, kucnęła przy nim i zaczęła go głaskać. Na początku robiła to bardzo ładnie, psu nawet sprawiało przyjemność,nawet bylam zadowolona że taki ładny ma kontakt, ale potem zaczęła już bardziej czule i pies zmienił miejsce żeby sobie spokojnie spać... odsunął sie od niej kilka razy, ona za nim, gdy zawarczał zwróciłam jej uwagę, ale wtedy tylko jeszcze pojawiła się wspierająca ją babcia... wkońcu poszliśmy.Od tej pory dziecko = krok w tył. Z czasem doszło do tego jeszcze warczenie i szczekanie.Nigdy nie ma zębów- całe szczęśćie. Też starałam się chodzić między dzieci, pokazywać mu że one są, tak poprostu jest i muszą pozostać sobie neutralni. Miał nawet kilka dobrych kontaktów z dziećmi, ale wiem że robi sobie jakąś selekcję i nie każde dziecko jest mu obojętne. Szczególnie że często gęsto dziecko pojawia się nagle i niespodziewanie i nim ja się zorientuję już próbuje powiesić się pieskowi na szyi, albo co gorsze leci z patykiem wydając charcząco-piszczące odgłosy.Właściwie to teraz pytanie mam jedno - co radzicie na takie psie zachowanie robić? Już sama nie wiem, opini tyle ile ludzi, a psu się wcale nie poprawia... Nie czuję się pewna, szczególnie że na wiosnę dzieci są niemal wszędzie...

Link to comment
Share on other sites

Ja radzę spotkać się z dobrym szkoleniowcem. Nie behawiorystą. Szkoleniowcem który zna sie na rzeczy, nie uznaje jednej skutecznej metody, potrafi dotrzeć do psa.

Sami nie dacie rady.

I przestań od niego wymagać żeby znosił dotykanie. Powinniście się najpierw skupić na normalnym przechodzeniu koło dzieci i ludzi, ignorowaniu cmokania, gwizdania itd reszty ludzi. Nie jest powiedziane nigdzie że pies ma każdego kochać, lubić być dotykany. Ty lubisz jak Cię obcy faceci obejmują?

Nie pozwalaj dzieciom podchodzić do psa bo go to przecież przeraża. Nie ma czegoś takiego jak nagłe pojawienie się dziecka, dzieci nie siedzą zaczajone w krzakach :) chyba że takie masz na osiedlu :) tak doraźnie- warto w niego wciskać smakołyki jak tylko pojawi się na horyzoncie dziecko. Ale przed rozpoczęciem szczekania. Wciskanie smakołyków i zwiększanie odległości od dziecka- niech widzi że panujesz nad sytuacją. On musi przede wszystkim czuć wspracie z Twojej strony bo teraz biedak jest wystraszony i radzi sobie na swój psi sposób.

Ja bym nie karciła bo obawiam się że nie wiesz jak to robić prawidłowo i w efekcie doprowadzisz do tego że pies nie będzie szczekał tylko od razu atakował. Karcenie to ostateczność w nagłych sytuacjach, ale i tak- musi Ci pokazać to szkoleniowiec bo więcej szkód niż pożytku z tego będzie

Edited by czi_czi
Link to comment
Share on other sites

mam psa ze schroniska juz od miesiaca i nie było z nim problemow od jakiegoś czasu pokazuje ze to ja jestem najwazniejsza i mnie broni dzisiaj rzucil sie na mojego syna 11 lat bo chcial sie kolo mnie polozyc syn ma slady na glowie rekach i nogach od ugryzienia ale nie do krwi tylko zadrapania dodam ze nad nim pracuje szkole go i nawet jest pojetny pies to owczarek kanadyjski 4-5 lat nie za bardzo chce go oddac do schroniska ale sama sie wystraszylam dzisiaj rano zaprzyjazniony treser powiedzial ze nie ma innej opcji bo wrczenie lub chwycenie za reke to nic w porownaniu do rzucania sie na downikow pomozcie prosze was

Link to comment
Share on other sites

Dzięki za odp. Mam upatrzoną panią szkoleniowiec, teraz tylko pora się do niej wybrać.Pies był na szkoleniach, ale bardziej to były szkolenia myśliwskie, tam też pytałam o te jego zapędy do ujadania, to dostałam poradę żeby wtedy od niego odchodzić i pokazywać ze atakowanie nie jest dobrym rozwiązaniem- rzecz jasna musiałby być wtedy bez smyczy , czego bym sie bała przy obcym dziecku zrobić. W zasadzie ufam mu, bo puszczam i jak doleci już obszczekiwać to na zawołanie od razu wraca, mogę go spokojnie skierować w inną stronę,ale dziecko to dziecko , pies podbiegnie i szczeknie, ono się przewróci, zacznie płakać i zaraz by afera była że wściekły pointer pogryzł przeraźliwie bezbronne dziecko. Może trochę za bardzo patrzę na reakcję ludzi, ale nie lubię sie z nikim spinać... O behawioryście myśleliśmy głównie dlatego że doradzano nam kogoś kto z nami pójdzie do domu i kto będzie obserwował kontakt psa z naszym dzieckiem, jego pierwsze wejście do domu, zachowanie psa itp.Z normalnym przechodzeniem obok jest ok. Ludzie niestety dość intensywnie na niego ciamkają (niektórzy go zaczepiąją nawet mimo ze się go boją i wyciągają do niego mimo to ręce...), ale przeważnie jak idzie ze mną to olewa, omija, dopiero jak mu ktoś "wejdzie w drogę", zatrzyma go i chce z nim za wszelką cenę nawiązać kontakt to to robi.Za smakołykami nie szaleje jakoś specjalnie, w sytuacjach nerwowych wogóle dla niego nie istnieją - ale to chyba u większości psów. No jest to własciwie logiczne że ja bym sobie nie życzyła i mnie by to stresowało, tylko... na psa się jakoś inaczej patrzy. Może faktycznie jestem dla niego za mało wyrozumiała i za mało wspierająca... :(

Link to comment
Share on other sites

To jeszcze mam jedno pytanko...
Co wg Was powinnam zrobić w sytuacji kiedy pojawia się dziecko i pies zaczyna kombinować, niepokoić się...?

Przykład z dziś - jechaliśmy autobusem. Wsiedliśmy do pustego, pies w kagańcu , położył się obok mnie. Wsiadają dwie małe dziewczynki - przeszły obok psa (może kątem oka na niego rzuciły, ale większej uwagi nie zwróciły)i usiadły na siedzeniu naprzeciwko. Obserwował je cały czas, aż jak zaczęły sobie coś machać rękami to zawarczał. Złapałam delikatnie za paseczek od kagańca więc pies się odwrócił i usiadł w drugą stronę. Kazałam mu usiąść i usiadł. Już zaczynałam być dumna a tu kolejny przystanek i do autobusu wsiada trójka - dziewczynka i dwóch chłopaczków... Pies się patrzy, ale bez reakcji więc ja też staram sie zachować spokój. A chłopaczki wojują, podskakują, pokrzykują, wieszają sie na barierkach i śmigają psu przed nosem... Widzę że pies siedzi, ale już łapie stresa, nie warczy ale oczy mu latają za chłopaczkami... Ja też zaczynam dzieci obserwować i przewidywać ich skoczne kroki, aż tu nagle jeden z nich robi skok w stronę siedzenia, autobus skręca i chłopaczka zarzuca na pysk mojego psa. Nie zawarczał ale to wzmogło jego czujność, chłopaczki są jeszcze bardziej na radarze. Staram się nad wszystkim panować, ale tak naprawdę to jestem bliska tego żeby wysiąść... Tym bardziej że wsiada jeszcze kilka dzieci od całkiem małych po średnie... Wiem że mój stres udziela się psu, ale trochę ciężko się w takim momencie opanować i co gorsze nie wiem jak prawidłowo wtedy zareagować.

Wczoraj naszczekał nam też na całkiem dużego chłopca ( może z 12 lat i to chłopczyk był dość wyrośnięty) - stały panie z pieskami, myśmy podeszli i było powitanie. Pogłaskała go jedna pani, pogłaskała go druga pani a jak chłopak wyciągnął rękę to go obszczekał. Pani która z nim była zrobiła mu reprymendę bo podszedł do psa z patykiem, ale ja wiem że gdyby nie miał tego patyka to pewnie też by pies na niego najechał...

No i co robić jak przyjedzie do nas rodzina z dziećmi? Bo na ulicy,ok, mogę zmienić kierunek, mogę dziecko odgonić, mogę matce wytknąć żeby dziecko nie dolatywało do psa...ale na ulicy. A w domu przecież nie powiem np nie przyjeżdzajcie do nas z dziećmi bo pies się boi... Rodzina też niekoniecznie widząc ujadającego psa chce swoje dzieci z nim oswajać. Najprościej psa zamknąć, ale widzę że zamykanie go jeszcze bardziej go wyostrza na dzieci. A całkiem niedawno jeszcze biegał po balkonie między tą samą dwójką, dwie kolejne ich wizyty odsiedział w pokoju lub w klatce rozrywając w nerwach materacyk...

Powoli robi mi się chyba błędne koło...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']To jeszcze mam jedno pytanko...
Co wg Was powinnam zrobić w sytuacji kiedy pojawia się dziecko i pies zaczyna kombinować, niepokoić się...?

Przykład z dziś - jechaliśmy autobusem. Wsiedliśmy do pustego, pies w kagańcu , położył się obok mnie. Wsiadają dwie małe dziewczynki - przeszły obok psa (może kątem oka na niego rzuciły, ale większej uwagi nie zwróciły)i usiadły na siedzeniu naprzeciwko. Obserwował je cały czas, aż jak zaczęły sobie coś machać rękami to zawarczał. Złapałam delikatnie za paseczek od kagańca więc pies się odwrócił i usiadł w drugą stronę. Kazałam mu usiąść i usiadł. Już zaczynałam być dumna a tu kolejny przystanek i do autobusu wsiada trójka - dziewczynka i dwóch chłopaczków... Pies się patrzy, ale bez reakcji więc ja też staram sie zachować spokój. A chłopaczki wojują, podskakują, pokrzykują, wieszają sie na barierkach i śmigają psu przed nosem... Widzę że pies siedzi, ale już łapie stresa, nie warczy ale oczy mu latają za chłopaczkami... Ja też zaczynam dzieci obserwować i przewidywać ich skoczne kroki, aż tu nagle jeden z nich robi skok w stronę siedzenia, autobus skręca i chłopaczka zarzuca na pysk mojego psa. Nie zawarczał ale to wzmogło jego czujność, chłopaczki są jeszcze bardziej na radarze. Staram się nad wszystkim panować, ale tak naprawdę to jestem bliska tego żeby wysiąść... Tym bardziej że wsiada jeszcze kilka dzieci od całkiem małych po średnie... Wiem że mój stres udziela się psu, ale trochę ciężko się w takim momencie opanować i co gorsze nie wiem jak prawidłowo wtedy zareagować.

Wczoraj naszczekał nam też na całkiem dużego chłopca ( może z 12 lat i to chłopczyk był dość wyrośnięty) - stały panie z pieskami, myśmy podeszli i było powitanie. Pogłaskała go jedna pani, pogłaskała go druga pani a jak chłopak wyciągnął rękę to go obszczekał. Pani która z nim była zrobiła mu reprymendę bo podszedł do psa z patykiem, ale ja wiem że gdyby nie miał tego patyka to pewnie też by pies na niego najechał...

No i co robić jak przyjedzie do nas rodzina z dziećmi? Bo na ulicy,ok, mogę zmienić kierunek, mogę dziecko odgonić, mogę matce wytknąć żeby dziecko nie dolatywało do psa...ale na ulicy. A w domu przecież nie powiem np nie przyjeżdzajcie do nas z dziećmi bo pies się boi... Rodzina też niekoniecznie widząc ujadającego psa chce swoje dzieci z nim oswajać. Najprościej psa zamknąć, ale widzę że zamykanie go jeszcze bardziej go wyostrza na dzieci. A całkiem niedawno jeszcze biegał po balkonie między tą samą dwójką, dwie kolejne ich wizyty odsiedział w pokoju lub w klatce rozrywając w nerwach materacyk...

Powoli robi mi się chyba błędne koło...[/QUOTE]

W tym autobusie, przez kaganiec też można podawać psu smakołyki, dopóki jest spokojny - najlepiej od momentu gdy wsiada pierwsze dziecko, aż po sam koniec podróży (smaczki maleńkie, żeby się nie przejadł i nie zwymiotował z nadmiaru), a sporych odstępach czasu, w międzyczasie powtarzając komendę - uspokajacz (ja np. mówię SPOOOOKÓJ, powoli, cicho).
Temat dzieci należy z tym psem odpracować - najlepiej pod okiem fachowca, który pokaże ćwiczenia i powie, jak je wykonywać bezpiecznie.
Jeśli chodzi o wizyty ludzi z dziećmi, to najlepiej byłoby nauczyć psa, że podczas wizyt może się schować na swoim miejscu i tam jest fajnie (pyszny gryzak na czas wizyty - KONG, albo kość). Posłanko powinno być w zacisznym miejscu, ale nie koniecznie w osobnym pokoju. Dzieci powinny mieć powiedziane, że jak pies jest na posłanku, to się go tam nie niepokoi - czyli nie biega się metr od posłanka (a może nawet 2), nie krzyczy i do psa na posłaniu nie podchodzi. Jak chcą się witać z psem, niech staną do niego bokiem i zawołają po imieniu - jak podejdzie mogą mu pozwolić się obwąchać i mogą wypuścić z dłoni smakołyk, ale nie wolno im wyciągać rąk do psa, ani tym bardziej nachylać się nad nim. I przede wszystkim, jak pies nie chce podejść - trudno, nie musi!

Link to comment
Share on other sites

On nie jest łasy na smakołyki, tym bardziej jak coś angażuje jego uwagę.
Nie wiem czy on jest spokojny czy nie, ale po lataniu oczami za dziećmi stwierdzam że dosyć średnio... W każdym razie się przyznaję że ja też wtedy nie jestem spokojna, zaczynam myśleć, kombinować, analizować... Za dużo rad co do tego jego szczekania dostałam i mam błędne koło - dawniej bym go skarciła - szarpnęła, powiedziała mu ostro "źle" czy "eeeej" , posadziła na dupsku i nie było by dyskusji. Ale odkąd mi powiedziano że karceniem mogę sprawić tylko to że pies będzie atakował znienacka spowodowało że trochę nie wiem jak się zachować. Ostatnią rzeczą jaką bym chciała to taki efekt, poza tym po komentarzach jakoś w głowie mi utkwiło że jestem nie fair wobec własnego psa - on się boi, chce sie bronić, a ja staję przeciwko niemu...
I czy smakołykami nie nagradzam go za to niepożądane zachowanie?
Oj, tak, musimy, bo nasze dziecko już niedługo się pojawi... Doradzano mi zwykłego szkoleniowca ale lepiej bym się czuła z behawiorystą, który przyjdzie do domu, pochodzi z nami na spacery - zobaczy psa w różnych sytuacjach, oceni nasze podejście do niego itd. No i który będzie mógł nam pomóc w momencie kiedy w domu pojawi się nasze dziecko.

Pies ma swoją klateczkę w kuchni w takiej jakby wnęce, jest to jego i tylko jego miejsce, tam sobie siedzi, śpi, ma swoje zacisze. Bardzo ją lubi, ale jak były dzieci to wcale w niej nie chciał siedzieć. Klatka jest otwarta cały czas i bardzo niechętnie ją zamykamy jak przychodzą goście bo powoduje to efekt dzikiego psa w kojcu ( otwieramy klatkę i ten ujadający dziki pies wyskakuje między gości i zaczyna się zachowywać już normalnie, obwąchuje, wita się, potem przestaje zwracać uwagę). No chyba że ktoś sobie wyraźnie nie życzy psa to się wtedy rzuca do środka własnie coś do gryzienie i zamyka go - tu przy dzieciach dostał szału jak go zamknęliśmy...
Dzieci nie podejdą do psa, bo na nie naszczeka. Czasem robi to nawet jak sam podejdzie - interesuje się, podchodzi , wącha po czym obszczekuje. Co innego gdy obszczeka mi dorosłą osobę, a co innego jak ryknie małemu człowiekowi gromkim głosem prosto w twarz na wysokości jego pyska. I jeszcze jak mały człowiek zacznie płakać- a to dodatkowo psa pobudza, denerwuje.
Na ulicy dzieci mija normalnie, gorzej z kontaktem bliższym... Nie zmuszam go do kontaktów ( a wręcz z racji na moją niepewność co do jego zachowania staram się zachowywać od dzieci pewną odległość, stać sobie spokojnie tak że nikt nikomu nie wadzi) ale w momencie kiedy pies mi zaczyna ujadać lub powarkiwać to chyba jakoś zareagować muszę...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']On nie jest łasy na smakołyki, tym bardziej jak coś angażuje jego uwagę.
Nie wiem czy on jest spokojny czy nie, ale po lataniu oczami za dziećmi stwierdzam że dosyć średnio... W każdym razie się przyznaję że ja też wtedy nie jestem spokojna, zaczynam myśleć, kombinować, analizować... Za dużo rad co do tego jego szczekania dostałam i mam błędne koło - dawniej bym go skarciła - szarpnęła, powiedziała mu ostro "źle" czy "eeeej" , posadziła na dupsku i nie było by dyskusji. Ale odkąd mi powiedziano że karceniem mogę sprawić tylko to że pies będzie atakował znienacka spowodowało że trochę nie wiem jak się zachować. Ostatnią rzeczą jaką bym chciała to taki efekt, poza tym po komentarzach jakoś w głowie mi utkwiło że jestem nie fair wobec własnego psa - on się boi, chce sie bronić, a ja staję przeciwko niemu...
I czy smakołykami nie nagradzam go za to niepożądane zachowanie?
Oj, tak, musimy, bo nasze dziecko już niedługo się pojawi... Doradzano mi zwykłego szkoleniowca ale lepiej bym się czuła z behawiorystą, który przyjdzie do domu, pochodzi z nami na spacery - zobaczy psa w różnych sytuacjach, oceni nasze podejście do niego itd. No i który będzie mógł nam pomóc w momencie kiedy w domu pojawi się nasze dziecko.

Pies ma swoją klateczkę w kuchni w takiej jakby wnęce, jest to jego i tylko jego miejsce, tam sobie siedzi, śpi, ma swoje zacisze. Bardzo ją lubi, ale jak były dzieci to wcale w niej nie chciał siedzieć. Klatka jest otwarta cały czas i bardzo niechętnie ją zamykamy jak przychodzą goście bo powoduje to efekt dzikiego psa w kojcu ( otwieramy klatkę i ten ujadający dziki pies wyskakuje między gości i zaczyna się zachowywać już normalnie, obwąchuje, wita się, potem przestaje zwracać uwagę). No chyba że ktoś sobie wyraźnie nie życzy psa to się wtedy rzuca do środka własnie coś do gryzienie i zamyka go - tu przy dzieciach dostał szału jak go zamknęliśmy...
Dzieci nie podejdą do psa, bo na nie naszczeka. Czasem robi to nawet jak sam podejdzie - interesuje się, podchodzi , wącha po czym obszczekuje. Co innego gdy obszczeka mi dorosłą osobę, a co innego jak ryknie małemu człowiekowi gromkim głosem prosto w twarz na wysokości jego pyska. I jeszcze jak mały człowiek zacznie płakać- a to dodatkowo psa pobudza, denerwuje.
Na ulicy dzieci mija normalnie, gorzej z kontaktem bliższym... Nie zmuszam go do kontaktów ( a wręcz z racji na moją niepewność co do jego zachowania staram się zachowywać od dzieci pewną odległość, stać sobie spokojnie tak że nikt nikomu nie wadzi) ale w momencie kiedy pies mi zaczyna ujadać lub powarkiwać to chyba jakoś zareagować muszę...[/QUOTE]



źle zrozumiałaś dawane rady. Nie chodzi o to żeby psa nie karcić za niepożądane zachowanie ale trzeba umieć to robić. Jeśli Ty go karcisz i równocześnie nie chwalisz wylewnie za oczekiwane zachowanie, nie dajesz mu wsparcia, zmuszasz do kontaktu z dziećmi i nie umiesz powiedzieć mocnego NIE gdy ktoś pcha się z łapami do psa to samo karcenie wprowadza psa w kłopotliwą sytuację, nie wie o co ci chodzi, nie wie jak ma się zachować.

Jeśli masz mozliwość to próbuj metodą drobnych kroczków, ja na przykład bym z tego autobusu z psem wysiadła gdybym już widziała że sytuacja powoli zaczyna go przerastać. No chyba że była to sytuacja nagła, wymagająca poświęceń ;)

Behawiorysta, szkoleniowiec, jak zwał tak zwał- chodzi o kogoś kto pójdzie z wami na spacer, nie jest wam w ogóle potrzebny kurs na placu. Unikaj szkoleniowców placowych bo to bardzo często osoby które tak na prawdę mało wiedzą o pracy z psami rzeczywiście sprawiającymi jakiś problem

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...