Jump to content
Dogomania

Badanie krwi - robić?


Bronia

Recommended Posts

Proszę was o radę i to w miarę szybko.

Chodzi o badanie krwi. Kiedyś wet (nazwijmy go pierwszego kontaktu) stwierdził, że Skrętka ma opuchnięte stawy i trzeba jej zbadać krew, bo może mieć kłopoty z wątrobą. Niestety ona nie da się dotknąć lekarzowi, a co dopiero pobrać krew!! (sami ją szczepimy)

Mamy okazję pobrać jej krew - niebawem będzie miala ściągane szwy po operacji entropium. Oczywiście wcześniej zaaplikujemy jej głupiego jasia. Okulista powiedział, że można jej będzie wtedy bezpiecznie pobrać krew. Ale pojawiło się "ale" u naszego weta pierwszego kontaktu. Powiedział nam, że te wszystkie badania możne przeprowadzić bez krwi, wystarczy próbka kału.

No i zgłupiałam. Może powinnam zmienić weta? Niedaleko jest klinika na Schroegera, może tam powinnam się dowiedzieć, czy warto tę krew badać.

A co Wy sądzicie o badaniach krwi? Ja chcę dla mojej niuni jak najlepiej...

Link to comment
Share on other sites

Uważam, że badanie krwi, to podstawowe badanie i należy je zrobić. Jeżeli ma problemy z wątrobą i ze stawami, to należy zrobić próby wątrobowe, kreatyninę, mocznik, morfologię, ASO. Tych badań o ile wiem nie da się zrobić badając kał.

Link to comment
Share on other sites

No pewnie, że zbadać krew! Tym bardziej, że "masz okazję" ;)

Na pewno psu nie zaszkodzi, nie kosztuje dużo, a pomóc może bardzo.

Skoro pies się tak bardzo boi weta, to może warto poszukać innego, którego psina bardziej polubi. Są rzeczy, których samemu zrobić przy psie nie można, lepiej się zabezpieczyć i przekonać psiaka do jakiegos miłego weta. Na początek chodzić do niego towarzysko, żeby się psina przyzwyczaiła, zaprzyjaźniła... A dopiero jak już się zkumplują- zacząć leczyć 8)

Link to comment
Share on other sites

W Stanach poleca się teraz robić badania krwi wszystkim psom w wieku lat 3. Chodzi o to, żeby zobaczyć jak te wszystkie wskaźniki wyglądają u danego psa, gdy ten jest jeszcze młody i zdrowy. To daje w przyszłości możliwość wcześniejszej diagnozy poprzez obserwowanie trendów zanim jeszcze wskaźniki przeroczą normy.

Link to comment
Share on other sites

to niestety odpada. Nie ma weta ktorego by Skrentunia polubila.
Bronia, ja bym nad tym pracowała - zresztą już Ci to samo kiedyś bardzo dawno pisałam, łącznie z opisem, jak się za to zabrać... Mnie się to wydaje bardzo ważne.

Wydaje sie to dziwne, ale naprawde przekonac sunie do weta to nielada wyczyn. Jak narazie nie udalo sie ja przekonac do weta, no chyba ze jest po "jasku" a tak to bez szans, psina lata po scianach. Wiemy ze to jest wazne ale nie bedziemy suki z byle problemem taszczyc do weta i narazac ja na stres.

Link to comment
Share on other sites

Wiemy ze to jest wazne ale nie bedziemy suki z byle problemem taszczyc do weta i narazac ja na stres.
Bronia, ja nie to proponowałam... Raczej, żeby ją przyzwyczajać unikając stresu i kiedy problemu nie ma - bardzo stopniowo. Już Ci o tym kiedyś pisałam, jestem pewna, ale powtórzę: zaczynasz od spacerów obok lecznicy - im częściej, tym lepiej. Jeżeli sunia boi się spacerować blisko, to zaczynasz daleko. W miarę, jak się oswaja, spacerujesz coraz bliżej, nagradzając ją za ignorowanie sytuacji. Jak już będziesz mogła przejść obok drzwi lecznicy, to czas umówić się, żeby ktoś w czasie spaceru wyszedł i się z psiskiem przywitał, dał smakołyk. I tak dalej. Z wetem powinna się najpierw poznać poza ścianami lecznicy.

Wszystko to powinno iść bardzo stopniowo i powoli no i oczywiście wymaga weta, który będzie się chciał w to bawić. Ale moim zdaniem jest to warte zachodu i wynikiem będzie mniej, a nie więcej, stresu.

Link to comment
Share on other sites

Wiemy ze to jest wazne ale nie bedziemy suki z byle problemem taszczyc do weta i narazac ja na stres.
Bronia, ja nie to proponowałam... Raczej, żeby ją przyzwyczajać unikając stresu i kiedy problemu nie ma - bardzo stopniowo. Już Ci o tym kiedyś pisałam, jestem pewna, ale powtórzę: zaczynasz od spacerów obok lecznicy - im częściej, tym lepiej. Jeżeli sunia boi się spacerować blisko, to zaczynasz daleko. W miarę, jak się oswaja, spacerujesz coraz bliżej, nagradzając ją za ignorowanie sytuacji. Jak już będziesz mogła przejść obok drzwi lecznicy, to czas umówić się, żeby ktoś w czasie spaceru wyszedł i się z psiskiem przywitał, dał smakołyk. I tak dalej. Z wetem powinna się najpierw poznać poza ścianami lecznicy.

Wszystko to powinno iść bardzo stopniowo i powoli no i oczywiście wymaga weta, który będzie się chciał w to bawić. Ale moim zdaniem jest to warte zachodu i wynikiem będzie mniej, a nie więcej, stresu.

no ale problem w tyym ze Sunia bez problemu wchdozi do naszej lecznicy, jest tam sklep z smakolykami gdzie sma sobie cos zawsze wybierze, przywita sie itp, ale jesli wet cos chce zrobic to nasteuje odwrot.

Link to comment
Share on other sites

Bronia, skończy się tak, że z bele powodu będziesz psa narażać na głupiego jasia... (czego oczywiście Wam nie życzę).

Skretka nie lubi ludzi w ogóle i stresuje się w obecności każdego obcego człowieka? Czy nie lubi weterynarzy i lecznicy? I stresuje ją cała "lecznicza" sytuacja?

Naprawdę powinnaś zacząć nad tym pracować... :-?

Na pewno jest wet, którego by polubiła, tylko trzeba dać jej szansę polubić. (może spróbujcie z panią wet? dla niektórych psów różnica płci jest bardzo istotna). I trzeba się najpierw umówić bez psa na zapoznawanie się i całą zabawę w zaprzyjaźnianie się z Waszym psem. Żeby nie poznawała weta w kontekście lecznicy, tylko bardziej neutralnie...

Moja pani wet. ostatnio pobierała Kresce krew... tak zgrabnie, że Krecha nawet nie zauważyła kiedy... ;) (a ja się bałam, że jej nie utrzymam :lol: )

Link to comment
Share on other sites

no ale problem w tyym ze Sunia bez problemu wchdozi do naszej lecznicy, jest tam sklep z smakolykami gdzie sma sobie cos zawsze wybierze, przywita sie itp, ale jesli wet cos chce zrobic to nasteuje odwrot.
To super! Pierwsze kroki, te któe opisałam, macie więc już za sobą.

To teraz wchodźcie tam tak, żeby wet nic jej nie "chciał zrobić" - poza przywitaniem się i daniem smakołyka. Niech ona go (czy też "ją") pozna towarzysko, nie zawodowo. Wchodźcie często, nie sobie coś wybiera, ale dostaje tylko od weta. Dalej - tylko od weta, ale bliżej gbinetu. Dalej - tylko od weta, ale w gabinecie. Dalej, tylko od weta, ale w gabinecie po chwili. Dalej, tylko od weta, ale w gabinecie, po chwili, jak da mu się dotknąć, dalej - pogłaskać, dalej - przytrzymać, dalej - zajrzeć w zęby. Ja to opisuję w malusieńkich kroczkach i szczegółach, bo tak trzeba zaczynać, ale jestem pewna, że po jakimś czasie poszłoby dużo szybciej.

Naprawdę fajnie jest mieć weta, któremu pies ufa i moim zdaniem warto w to włożyć sporo pracy.

Link to comment
Share on other sites

no ale problem w tyym ze Sunia bez problemu wchdozi do naszej lecznicy, jest tam sklep z smakolykami gdzie sma sobie cos zawsze wybierze, przywita sie itp, ale jesli wet cos chce zrobic to nasteuje odwrot.

Broniu, tu problemem może być niestety Twoje nastawienie - wiesz, że sunia będzie się stresować, więc jesteś zdenerwowana, ona to Twoje zdenerwowanie wyczuwa, więc się stresuje i powstaje błędne koło. I to Ty musisz to błędne koło przerwać.

Przede wszystkim - maksimum pozytywnych skojarzeń, nie tylko z samą lecznicą, ale i z lekarzami. Tzn. idziesz do lekarza nie tylko wtedy, gdy coś suni dolega, ale również towarzysko. Ja z Emilem bywam w lecznicy 2-3 razy w tygodniu i dla niego pójście do weta jest nagrodą, wręcz mnie tam ciągnie, gdy tylko znajdziemy się w pobliżu, a lekarze to dla mojego psa ukochane "ciocie" i "wujkowie". Zawsze jest porcja mizianka, zawsze smakołyki (dzisiaj np. wyżarł pani doktor 2 próbki karmy, a trzecią dostał na drogę - a byliśmy tylko towarzysko). A uwierz mi, że Emil trochę przykrości u weta musiał przejść, bo miał parę chorób i ran, było szycie ucha i operacja itp. Ale ja dbałam o to, by tych pozytywnych skojarzeń było więcej.

Jeśli psu coś dolega i np. trzeba z nim chodzić na zastrzyki co drugi dzień, to ja chodzę codziennie - jednego dnia jest zastrzyk, mizianko i smakołyki, drugiego dnia tylko mizianko i smakołyki. Gdy kupuję psu np. frontline czy tabletki na odrobaczenie, idę tam z nim - żadna krzywda mu się przecież nie dzieje, wręcz przeciwnie - zawsze coś dobrego wyprosi. Gdy chcę tylko o coś lekarza zapytać, idę z psem - dokładnie na tej samej zasadzie.

I najważniejsze - mam zaufanie do tych wetów. Gdy psu coś dolega, nie boję się, że coś spartaczą, że przysporzą mu cierpień, czyli idąc z nim do weta nie jestem kłębkiem nerwów. Jestem spokojna, bo wiem, że Emil jest w dobrych rękach, że tam ulżą jego cierpieniom i psa na pewno to moje opanowanie uspokaja. Tak było od samego początku. Emil na początku - jak każdy pies - bał się weta, może miał przykre doświadczenia (gdy go przygarnęłam miał ok. 1,5 roku). Ale ja go nigdy nie pocieszałam, nie mówiłam tego klasycznego "nie bój się", które wyrządza dużo szkody, bo tylko utwierdza psa w przekonaniu, że grozi mu coś złego. Moje opanowanie, zaufanie do lekarzy i z drugiej strony ich kompetencja i serdeczność zaowocowały tym, że Emil uwielbia chodzić do lecznicy i ze stoickim spokojem znosi wszelkie zabiegi, a przy tym jest ulubionym pacjentem.

Więc postaraj się przede wszystkim pracować nad swoim nastawieniem do problemu, a jeśli Twojego weta nie stać na takie zachowanie w stosunku do psa, jak opisałam wyżej, to lepiej znajdź innego.

Aha - i oczywiście w sytuacji, gdy sunia już tak bardzo boi się weta, trzeba zacząć od odczulania, tak jak proponuje Flaire. A potem dbać o to, by pozytywnych skojarzeń z wetem było znacznie więcej niż negatywnych.

Link to comment
Share on other sites

Flaire, być może to był skrót myślowy - tzn. sunia nie boi się samego budynku (bo tam jest też sklepik), tylko wejścia do gabinetu. A może jest tak, że gdy Bronia idzie z nią do sklepiku, to jest "na luzie", a gdy do weta, to jest spięta i zdenerwowana - a pies takie rzeczy przecież wyczuwa.

Zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno jest "wyłączyć" własne nerwy i niepokój. Ja na szczęście mam taką cechę, że gdy dzieje się coś złego, to najpierw działam, a "rozklejam się" dopiero potem, gdy już wszystko, co trzeba, zostało zrobione. Ale na pewno pomocne będzie znalezienie weta, do którego Bronia będzie mieć zaufanie. I który potrafi zdobyć również sympatię i zaufanie suni.

Link to comment
Share on other sites

Flaire, być może to był skrót myślowy - tzn. sunia nie boi się samego budynku (bo tam jest też sklepik), tylko wejścia do gabinetu. A może jest tak, że gdy Bronia idzie z nią do sklepiku, to jest "na luzie", a gdy do weta, to jest spięta i zdenerwowana - a pies takie rzeczy przecież wyczuwa.
Oczywiście, że tak. Może być tak jak piszesz, może być dziesięć innych wytłumaczeń, może nawet chodziło o dwie różne suczki - ale wszystko to nasze gdybania, bo jak jest naprawdę - niw wiemy. A jedyne co ja napisałam, że trudno szczegółowo radzić, jak postępować, kiedy nie wiemy dokładnie, o co chodzi...
Link to comment
Share on other sites

Niestety masz rację, Flaire. Bronia chyba należy do osób, które mają skłonności do uogólniania i wyolbrzymiania problemu.

Nie ma weta ktorego by Skrentunia polubila.

To stwierdzenie jest oczywiście przesadne. Podobnie jak przesadne są stwierdzenia właścicieli psów typu "on się zawsze rzuca na wszystkie psy", po czym okazuje się, że wcale nie na wszystkie i wcale nie zawsze. Również to miałam na myśli, mówiąc o nastawieniu właściciela do problemu. Bo prawidłowe zidentyfikowanie problemu jest połową sukcesu w jego rozwiązaniu.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...