dorota1 Posted January 10, 2016 Share Posted January 10, 2016 Witaj także w Nowym Roku, już trochę rozgryzłam nowe dogo. Nie jest tak źle, znalazłam nawet wszystkie wątki, w których uczestniczyłam od 2008 roku :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted January 28, 2016 Share Posted January 28, 2016 jestem, odnalazłam wątek. Przeczytałam newsy (na Norkowym wątku) i zrobiło się trochę strasznie. Jak natchnąć Was nadzieją? Bardzo by się chciało, żeby Milusia jeszcze była z Wami, żeby pojechała do ulubionej D. na wiosnę... Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted January 28, 2016 Share Posted January 28, 2016 9 minut temu, jotpeg napisał: jestem, odnalazłam wątek. Przeczytałam newsy (na Norkowym wątku) i zrobiło się trochę strasznie. Jak natchnąć Was nadzieją? Bardzo by się chciało, żeby Milusia jeszcze była z Wami, żeby pojechała do ulubionej D. na wiosnę... Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki. Bardzo dziękuję! Od kilku dni Milunia coraz gorzej je, do tej pory miała ogromny apetyt, a teraz muszę ją karmić z ręki. No i w moczu zauważyłam wczoraj odrobinę krwi. Od ostatniego USG, czyli od 10.12, które wykazało,że nowotwór bardzo szybko rośnie, każdy dzień był nam jakby podarowany, ale teraz to chyba początek końca. Staram się nie myśleć, co będzie jutro. Nie wyobrażam sobie momentu, że trzeba będzie ją uśpić, lecz przecież, gdyby miała cierpieć, to będzie to konieczne. A w D. byłyśmy nawet w ostatni weekend, spacerowałyśmy sobie po polach, a ja cały czas miałam w głowie, że to może już ostatni raz... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted January 29, 2016 Share Posted January 29, 2016 Rozmumiem Cię doskonale, bo to samo przeżywamy z naszym kociem, Miciusiem. Każdy dzień - podarowany, każdy wyjazd - może być ostatni :( Człowiek (niby) to wie, ale wiedzieć a przeżyć - to dwie różne sprawy :( Ściskam mocno, z otuchą! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Patmol Posted January 29, 2016 Share Posted January 29, 2016 i ja oBy się udało jak najdłużej. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tamb Posted January 30, 2016 Author Share Posted January 30, 2016 Doroto, bardzo Ci współczuję. Oby udało się jak najdłużej bez cierpienia. Masz ciężko teraz. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted February 11, 2016 Share Posted February 11, 2016 Dziękuję wszystkim za słowa otuchy.:) Sama w to nie wierzę, ale jest jakby lepiej, apetyt Milusi wrócił, jest wesoła. Teraz jesteśmy przez tydzień na wsi i chodzimy sobie na długie spacery. Milunia robi wrażenie bardzo szczęśliwej :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted February 11, 2016 Share Posted February 11, 2016 bardzo pokrzepiające wieści! wyjazd na wieś ma walory lecznicze :) od razu lżej na duchu :) 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tamb Posted February 12, 2016 Author Share Posted February 12, 2016 20 godzin temu, dorota1 napisał: Dziękuję wszystkim za słowa otuchy.:) Sama w to nie wierzę, ale jest jakby lepiej, apetyt Milusi wrócił, jest wesoła. Teraz jesteśmy przez tydzień na wsi i chodzimy sobie na długie spacery. Milunia robi wrażenie bardzo szczęśliwej :) To dobrze. Pozdrawiam Was 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted March 26, 2016 Share Posted March 26, 2016 Wszystkim sympatykom Milusi życzymy błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy, dużo zdrowia, radości i wspaniałej rodzinnej atmosfery. Milunia się trzyma. Na razie się nie pogorszyło. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted April 15, 2016 Share Posted April 15, 2016 Cuda spływają też na zwierzaczki!!! Mila miała robione teraz USG i ten złośliwy guz, który w grudniu urósł w ciągu sześciu tygodni dwa razy, stanął w miejscu!!! Od 10. grudnia się nie powiększył. Ja traktuję to w kategorii cudu. Święty Franciszek czuwa nad naszymi podopiecznymi :) 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tamb Posted April 15, 2016 Author Share Posted April 15, 2016 Bardzo się cieszę. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted April 15, 2016 Share Posted April 15, 2016 ja również!!! czyli nie traćmy nadziei :):) ściskam mocno! 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted May 28, 2016 Share Posted May 28, 2016 Z Milunią jest kiepsko. Nie je, nie pije, wymiotuje. Jest po dwóch kroplówkach, w poniedziałek robimy badania krwi. USG robiliśmy wczoraj, guz nadal się nie powiększył, ale z nią jest źle. Trzymajcie kciuki. Nie wiem, jak ja to przeżyję, ale na pewno nie pozwolę, by cierpiała. Jesteśmy na wsi, stąd dojeżdżamy 25 km do weta (trafiliśmy na weterynarza specjalizującego się w onkologii), w poniedziałek idziemy do naszej pani doktor w Krakowie. Milusia na wsi zawsze była taka radosna i szczęśliwa, a teraz jest zupełnie obojętna. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tamb Posted May 28, 2016 Author Share Posted May 28, 2016 Dorotko, tak mi przykro. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted May 28, 2016 Share Posted May 28, 2016 5 godzin temu, tamb napisał: Dorotko, tak mi przykro. Dziękuję Tamarko za wsparcie. Jest jakby odrobinkę lepiej, ale boję się cieszyć za wcześnie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted May 28, 2016 Share Posted May 28, 2016 oj, wiem jak to jest; nagłe pogorszenie i to na letnisku, gdzie zawsze sama radość życia; nerwy i cierpienie, nieswój wet, nawet dobry, ale obcy, stres i bezradność. Myślę o Was!!!! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted May 29, 2016 Share Posted May 29, 2016 20 godzin temu, jotpeg napisał: oj, wiem jak to jest; nagłe pogorszenie i to na letnisku, gdzie zawsze sama radość życia; nerwy i cierpienie, nieswój wet, nawet dobry, ale obcy, stres i bezradność. Myślę o Was!!!! oj tak, zamiast wypocząć, to przeżyłam koszmar. Jutro rano wracamy do Krakowa i jedziemy do naszej pani doktor. Milusia pije wodę, ale nic nie je i ledwo trzyma się na nogach. Chyba zbliża się czas rozstania. Nie mogę normalnie funkcjonować, nie wiem, jak będę w stanie pracować. To jest straszne. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted May 30, 2016 Share Posted May 30, 2016 świetnie rozumiem, bo podobnie mieliśmy z obsuwą kota Miciusia w październiku; to miał być wypoczynek + imieniny TZ na letnisku. A była walka o życie i co dzień kroplówki. Podczas pooperacyjnej opieki nad pieskiem Norkiem schudłam 5 kg w ciągu miesiąca. Choroba zwierzaka to jest gehenna. Myślę o Was ciepło. Życzę siły i zdrowia. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted May 30, 2016 Share Posted May 30, 2016 Zrobiliśmy dziś badania i okazało się, że powodem problemów Milusi są nerki: mocznik 350 (norma 80), kreatynina 5,9 (norma 1,7), ale będziemy walczyć. Codziennie kroplówki plus leki. Jotpeg, ogromnie dziękuję za słowa otuchy. Pozdrawiam Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jotpeg Posted May 31, 2016 Share Posted May 31, 2016 kroplówki ogromnie dużo dają, bądźcie dobrej myśli!!! akurat mam doświadczenie z kotami nerkowymi, płukanie kroplówą ratowało im życie. Nasz Miciuś (wątroba) miał kroplówki co 5-6 godzin codziennie (wenflon i sami robiliśmy - TZ wziął urlop); to było w październiku, i kot żyje i jest z nami. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted June 1, 2016 Share Posted June 1, 2016 O 31.05.2016 o 10:38, jotpeg napisał: kroplówki ogromnie dużo dają, bądźcie dobrej myśli!!! akurat mam doświadczenie z kotami nerkowymi, płukanie kroplówą ratowało im życie. Nasz Miciuś (wątroba) miał kroplówki co 5-6 godzin codziennie (wenflon i sami robiliśmy - TZ wziął urlop); to było w październiku, i kot żyje i jest z nami. Robimy kroplówki, podajemy Azudyl (lek pochłaniający mocznik), ale jest coraz gorzej. Milusia już tylko leży, a z pyszczka sączy się jakaś krwista wydzielina. Nie wiem, czy wytrzymamy ten tydzień ( w poniedziałek mamy badać krew). Najbardziej się boję, żeby ona nie cierpiała, ale eutanazja też taka całkiem bez bólu nie jest. Te dni teraz, to jakiś koszmarny sen. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted June 2, 2016 Share Posted June 2, 2016 Nie ma już Milusi.... Odeszła dzis o 5.45.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tamb Posted June 2, 2016 Author Share Posted June 2, 2016 Trzymaj się jakoś kochana. Bardzo smutno. Zrobiłaś wszystko, co można było. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
dorota1 Posted June 2, 2016 Share Posted June 2, 2016 Godzinę temu, tamb napisał: Trzymaj się jakoś kochana. Bardzo smutno. Zrobiłaś wszystko, co można było. Dziękuję Tamarko, wciąż słyszę jej oddech, jak umiera. Pociesza mnie tylko to, że nie cierpiała, zasnęła, a ja byłam obok, ale nic nie mogłam zrobić. Moje słoneczko kochane... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.