muantanebo Posted November 14, 2010 Share Posted November 14, 2010 hehe, znaczy my springpole to uprawiamy w sensie patyczkowym, Orson ciągnie za jeden koniec, ja za drugi :) w międzyczasie patyk zostaje połamany i rozdrobniony :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted November 15, 2010 Share Posted November 15, 2010 springo co ? :) wiedziałam że coś zaproponuje, ale żeby takie coś ??:P hehe pierwsze słyszę, ale o dziwo widuję w parku gościa który ćwiczy to ze swoim amstafem (p.Piotr ma dwa amstafy, więc pewnie tez to trenują). Mój Teo uwielbia kopać w kretowisku-dziś z zegarkiem w ręku kopał godzinę i nawet myślał kończyć. wykopał dół w którym cały się mieścił :) A propos biegunek to się pochwaliłam, że wychodzimy na prostą. w sobotę rano załatwiał się krwią :( znów antybiotyki. ale szczęście w nieszczęściu trafiłam na innego lekarza i mam nadzieję że lepiej go poprowadzi. Smutne to ale wprost powiedział że ktoś tu leczy jakby chciał a nie mógł tego psa-czytaj wyciąga ze mnie kasę :((( jestem dobrej mysli, ale jeśli znów się to powtórzy to zmieniam klinikę-rzekomo dobrą :( Pisz jak Wam idzie z tym springowaniem hehe :) pozdrawiam, Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
muantanebo Posted November 15, 2010 Share Posted November 15, 2010 tylko spokojnie*, Orson tez miał krwawe biegunki, po antybiotykach przeszło, ale mieliśmy większe szczęście do weterynarza. sprinpole nam nie idzie, pies uważa, że to nudne, jak po drugiej stronie sznurka nie ma człowieka. zwisa takie cuś i nie wiadomo co z tym zrobić. ale pańcia, o co ci chodzi? ja mam się na to rzucać? niepoważna jesteś? (czasem czuję się jak imbecyl, gdy Orson tak na mnie patrzy;)) *taaaa, wiem, łatwo powiedzieć. sama spanikowałam jak niewiemco. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted November 15, 2010 Share Posted November 15, 2010 może zawieś na końcu sznura ringo? hm sama się zaczęłam zastanawiać czy mój by się chętnie w to nie pobawił :) zaraz przewieszę coś przez żyrandol hehe wklej fotę swojego Orsona :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted November 16, 2010 Share Posted November 16, 2010 Mam do Ciebie pytanie apropos jedzenia-mój Teo jest w stanie zjeść wszystko i w każdej ilości. Jak go wzięłam ważył 6.5kg,był strasznie wychudzony, teraz po miesiącu 11kg :))) mimo tych biegunek! czy jest szansa że ten wilczy głód minie? jak to u Ciebie bywało? vet zalecił kaganiec, bo wszystko co spotka na drodze od razu wciąga, nawet już go trochę wyprowadzam ale szkoda mi go i wolałabym tego uniknąć. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
muantanebo Posted November 17, 2010 Share Posted November 17, 2010 szukałam zdjęcia Orsonka, ale same stare mam. muszę jakieś nowe zrobić. A Teo dostaje jakieś tabletki? Leki? Orson wsuwa jak maszyna po lekach. a na co dzień je ile potrzebuje. waży 12 kg. słuszne z tym kagańcem weterynarz mówi, bo pies może się pochorować od jedzenia rzeczy znalezionych. jeszcze się struje. orson nauczył się nie jeść odpadków znalezionych, bo je do woli w domu. no, chyba, że jest na tabletkach, wtedy muszę go pilnować. Wiesz co? ja to bym się nie przejmowała, że tyle je, dopóki biega i nie ma nadwagi to niech je:) aaa, jak zacznie mieć wzdęcia i gazy to znaczy, że za dużo je. gazy i otyłość. póki mój czort nie powala gazami i nie wygląda jak beczka, nie wtrącam się ile je :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted November 17, 2010 Share Posted November 17, 2010 no to czekamy na jakieś świeże fotki :) cały czas jakieś leki dostaje, ze względu na biegunki jest na diecie i go nie przekarmiam, jeść dostaje 3 razy dziennie. ale gdybym mu dawała suchy chleb po obfitym posiłku to by i tak zjadł, a raczej połknął w całości. już ma obczajone miejsca gdzie ludzie wyrzucają jedzenie i zawsze mnie ciągnie w tamte strony :))) co prawda to miła odmiana po wybrednym kocie, który nic nie chciał jeść ale coś za coś :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
muantanebo Posted November 19, 2010 Share Posted November 19, 2010 Orson zaczyna po staremu biegać i jak na razie nie widać "skutków ubocznych". staram się go nie przeciążać, ale radochy po pachy mamy :) btw. właśnie wstawiłam zdjęcie jako awatar. działa? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted November 19, 2010 Share Posted November 19, 2010 no jakby skórę z mojego ściągnąć :) ja od paru dni podaje mu metronidazol i strasznie źle to znosi, nawet nie biega...ale kupony wreszcie są w miarę suche, aż chce się zbierać hehe z wawy jestes może? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ziarnochodek Posted January 8, 2011 Share Posted January 8, 2011 Witam opiekunów niemieckich terierów myśliwskich :-) zrządzeniem losu trafiło mi się takie stworzonko, co to chyba ma coś z jagdteriera :) sami oceńcie: [IMG]http://i55.tinypic.com/10sanuc.jpg[/IMG] Ale mam w zasadzie do was inne pytanie. Jak długo wasze psy uczyły się przychodzenia na zawołanie? Czy mają to opanowane? Pytam, bo jestem naprawdę zmartwiona. Ćwiczę to z Tośkiem od roku a efekty są bardzo mizerne. Jak tylko poczuje trop zwierząt, to najchętniej by pognał przed siebie. Dlatego na spacerze zawsze jest na długiej lince. Mieszkamy na wsi, dlatego ślady zwierząt są po prostu wszędzie dookoła. W obcych miejscach, ale gdzie nie ma tropów, jest zupełnie inaczej. Ćwiczę tak jak wszędzie radzą: zawsze nagroda za przyjście, zero bycia niemiłym, jak już się pojawi, mam zabawki których używam (a raczej których chciałabym używać, bo go za bardzo nie interesują) tylko na spacerze, próbuję różnych szalonych rzeczy, żeby zwrócić jego uwagę- wydaję różne dźwięki, biegam, podskakuję, naprawdę wychodzę ze skóry, ale on jak coś poczuje, to się zamienia w jeden wielki nos :shake: Zdarzyło się parę sytuacji (pękł karabińczyk, nieuważnie upuściłam linkę), gdzie miał trochę swobody, i wtedy galopował przed siebie, ale wracał jak widział, że nie idę za nim. Jednak zanim się obejrzał, to kawał przebiegł. Bardzo źle się z tym czuję, że nie mamy tak podstawowej rzeczy opanowanej. Wiem, że nauka przywołania ma uniwersalne zasady, ale może wśród opiekunów psiaków o podobnych zamiłowaniach znajdą się jakieś jeszcze rady? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
muantanebo Posted January 10, 2011 Share Posted January 10, 2011 Teownika - ja z łodzi. Mój ma teraz (pogoda) problemy ze stawami, i, o dziwo, spacer polega na "podlaniu" najbliższych drzewek. Zero biegania. Twój nadal na lekach? Jak się czuje? Ziarnochodek - my co prawda mieszkamy w mieście, ale często zabieramy Orsona do lasu i równie często jeździmy na wieś. Orson lata bez smyczy w nieznanym lesie tylko kiedy "aportujemy". Pies jest tak skupiony na patyku, ze nic innego nie widzi. Nudzi mu się - wraca na smycz. Natomiast u rodziców na wsi Orson lata na luzie, wraca dość grzeczne, aczkolwiek z oporami. Nie śpieszy mu się z powrotem. Jak łapie trop, to trzeba się dłużej powydzierać, ale zawsze wraca. Więc cierpliwości :). BTW. śliczny sierściuch:) PS. w tym roku pojechaliśmy w dzicz nad morze z pierdziochem - Orsonem. Prawie cały czas na smyczy był. Ale po 2 dniach "prowadził" nas z lasu do domu prosto i pewnie (droga, którą łaziliśmy zajmowała nam ok 4 godzin, Orson na hasło "do domu" zaprowadził nas do domu w 20 minut :D). I przecudnie wytropił i wystawił dorosłego jelenia (przeganiając mnie przy tym przez wszystkie możliwe chaszcze). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teowinka Posted January 15, 2011 Share Posted January 15, 2011 witaycie :) ja mam swojego dopiero 4.miesiąc więc nie wiem czy jego zachowanie jest czymś normlanym czy jeszcze przystosowawczo-poznawczym. Mój Teo raczej stara sie mnie nie tracić z horyzontu,ogląda się dosyć często czy za nim idę. jesli się zatrzymam lub idę w przeciwnym kierunku(specjalnie zmieniam), albo schowam za drzewo to natychmiast z przerażeniem w oczach biegnie za mną :) więc jeśli go cos zainteresuje a mnie widzi to raczej marne szanse że go przywołam :) ale wtedy szybko zawracam, uciekam w przeciwną stronę a wtedy on raczej biegnie za mną (albo i nie :P). ja mam natomiast na mojego broń która zawsze działa czyli piłka. wystarczy że mu ją pokażę a zostawia wszystko i leci za nią :) jedyną czynnością od której go nie mogę oderwać niczym to kopanie kretowiska. nie rusza go piłka jedzenie nic! w lesie jeszcze nie byliśmy, ale spodziewam się że wszystkie lisie nory będzie musiał zaliczyć:) przeczytaj sobie jeszcze ten artykuł [url]http://www.fitnessdog.pl/index.php?strona=artykuly&art=3152[/url] jeśli chodzi o zdrowie to po ponad miesiącu spokoju znów pojawiły sie luźne kupony...znów jedziemy na antybiotyku heh pozdrawiam, Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ziarnochodek Posted January 16, 2011 Share Posted January 16, 2011 dziękuję wam za odpowiedzi. Tosiek też pilnuje się, żeby mnie nie zgubić, zazwyczaj reaguje, kiedy zmieniam kierunek i mówię do niego "tędy", ale czasem (jak się wwącha) ruszy się dopiero jak poczuje napięcie linki. Nie mam zamiaru go puszczać bez smyczy, nawet jeśli uda się nam trochę polepszyć to przywołanie, bo nawet jeśli od tropów mogłabym go odwołać, to brakuje mi możliwości wypracowania odwoływania w momencie, kiedy dzikie zwierzę po prostu nam wyskakuje na drogę. A że wokół same koła łowieckie, to boję się o psa, żeby nie został zastrzelony jako kłusujący. I też źle bym się czuła gdyby jakieś zwierzę dogonił i zagryzł/ zagonił na śmierć. Czasem przyczepiam mu tak długą linkę, że prawie nie zdarza się, żeby ją napiął w czasie wyjścia, to taka namiastka latania luzem :-) wtedy ładnie widać , że generalnie obserwuje gdzie idę, i paradoksalnie większa jest szansa że z większej odległości do mnie przyjdzie, niż jak go wołam kiedy jest 4 metry dalej :roll: Próbowałam zabawy z wołaniem go i chowaniem się, kiedy nie reagował. Nawet był całkiem ucieszony, kiedy mnie znajdywał, ale jest to bardzo niewygodne kiedy mam psa na lince i chowam się w jakichś krzakach, bo bywało tak że zaplątał się w krzaku 2 metry dalej i nie mógł się dalej ruszyć. Brakuje nam miejsca, gdzie mogłabym go spuścić i bezpiecznie ćwiczyć :roll: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ziarnochodek Posted April 15, 2011 Share Posted April 15, 2011 Przepraszam za post pod postem (minęły już te 3 miesiące :) ) ale chciałabym się troszkę pochwalić :) Wcześniej pisałam o problemach z przywołaniem mojego terieropodobnego. Od tego czasu starałam się "wypracować" zabawkę, tj. mamy dwie takie "najcenniejsze"- sznur do przeciągania, i gumowe kiełbasy na sznurze, też do przeciągania :evil_lol: Bawimy się w nagrodę za przyjście, oczywiście losowo poza smakołykami i pochwałami :) Udało mi się też nakręcić go na aportowanie, z pomocą tych zabawek do przeciągania, bo za przyniesienie piłki dostaje do pyska szarpaka :) Jest dużo lepiej! Mogę sobie już pozwolić na to, żeby Tośka puścić na naszym polu (gdzie widzę, czy są sarny czy nie ;) ) z linką przypiętą do obroży. Parę miesięcy temu mi w takiej sytuacji nawiał, co prawda na parę minut, ale nie chciał skubaniec przyjść:razz: Ostatnio miałam też duży sukces, latał sobie luzem z linką przypiętą, i momentalnie coś zwietrzył- było widać po przyspieszeniu i zadarciu głowy. Zaczął się oddalac, zawołałam i... przyszedł :multi: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
bob701 Posted January 11, 2012 Share Posted January 11, 2012 Witam wszystkich. Od ponad dwóch miesięcy mieszka znami Luna. Jest to 5 miesięczna sunia ( foto w galerii). Luna to wulkan energii, taki mały diabeł :diabloti: w ciele aniołka, nie żebym narzekał wiedziałem o tym decydując sie na psa. Największy problem to spacery, w domu Luna to pies odważny, skory do zabawy itp. lecz gdy tylko wychodzimy to wszystko się zmienia. Przed domem tylko siusiu i kupka i trochę zabawy z piłka, a gdy próbuje dalszych spacerów natychmiast boi się wszystkiego ( głośnej rozmowy, trzaśnięcia drzwi,itp) kładzie się plackiem na ziemi. Może ktoś z was miał takie kłopoty i coś poradzi Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
muantanebo Posted January 11, 2012 Share Posted January 11, 2012 Hej miałam podobny problem, z tym, że Edek chował się pod samochodami. Długo trwało zanim się "oswoił" z otoczeniem i z nami - właścicielami, więc szansa jest :). Z autopsji wiem, że problem polega na zaufaniu psa do właściciela. I nie winię Ciebie czy kogokolwiek, po prostu tak bywa. Skąd masz Lunę? Pytam, bo być może w poprzednim środowisku nauczyła się tak reagować (nigdzie nie wychodziła np. sunia myśliwska - strzały,) Ja po prostu Edka często wyciągałam na spacery (i wyciągałam spod samochodów - gadając i kusząc przysmakami) za każdym razem idąc dalej, krok po kroku. Czasem kawałek niosąc. Zabierałam też Edka samochodem gdziekolwiek jechaliśmy, żeby poznawał różne otoczenia i zawsze wiedział, że jestem w pobliżu (las, pola, rodzina, inne domy). Na początku na smyczce i ze stertą chrupków ulubionych i gadając, gadając, gadając przymilnym tonem, później już bez "wspomagaczy". Teraz Edziek jest psem może nie towarzyskim ;) ale wszędobylskim i łazęgą :) Da się :) Pozdrawiam Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
bob701 Posted January 12, 2012 Share Posted January 12, 2012 Witam Dziękuje za rady. Luna połowę swojego życia spędziła w kojcu na wsi wraz z innymi szczeniakami. W poprzednim poście zapomniałem dodać, że Luna najwięcej boi się gdy jest ciemno, trudno ją wyciągnąć ( dosłownie ) na spacer. Myślę że jak będę postępować w podobny sposób do Ciebie to mi się uda przezwyciężyć te wszystkie problemy. Na pewno o tym napisze . Pozdrawiam Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.