maciaszek Posted November 4, 2015 Posted November 4, 2015 Zatem jest sukces, bo przeczytałam :) Quote
Guest TyŚka Posted November 4, 2015 Posted November 4, 2015 Zatem jest sukces, bo przeczytałam :) Nawet są dwa sukcesy :D Quote
Istar19 Posted November 4, 2015 Author Posted November 4, 2015 dzięki :D to w piątek coś więcej napiszę :P Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 27 października. Choć dzień skończył się tragicznie, śmiercią jednego z naszych kotów, to zaczął się całkiem zwyczajnie. Było po 11, kiedy powiedziałam słowo mocy - spacer ! I moje psy od razu zerwały się z foteli i podgryzając się wzajemnie z emocji czekały aż łaskawie założę im szelki. Jeszcze przed wyjściem karmiłam Demona, jeszcze przed wyjściem Demon łasił mi się do nóg, lawirując pomiędzy piątką psów... Ale ja nie o Demonie chciałam pisać, jego już nie ma, ale samo wyszło...Rupert nie pozna już kociego kolegi. Przez nieco ponad miesiąc koty mogły jedynie wąchać się przez drzwi, czasem się widzieli, ale Rupert uciekał, a Sol nie była zainteresowana nową znajomością. Demon też nie bardzo wiedział, co zrobić z kocim towarzystwem...A teraz już nie będą mieli okazji się lepiej poznać...ah głupi kocie! Tyle miejsca miałeś do biegania, tyle traw i przestrzeni..a Ty polazłeś na ulicę...Demon miał 8 lat ...8 lat spędził szczęśliwy, to w domu, to na dworze..wracał kiedy chciał i z czym chciał...zamknięty był nieszczęśliwy ...kochał wolność, a wolność go zdradziła. Był z nami 8 lat...byłam przy jego porodzie, kiedy jako słabe kociątko leżało w ciepłym ręczniku niemal bez życia...za słaby by pisnąć. Byłam przy nim i jego siostrze, gdy ich matka umarła. Karmiłam ich, masowałam, głaskałam...spałam z nimi...a teraz go nie ma. Po 8 latach znów jest ze swoją mamą i przybranym bratem Bonusem, który zmarł 7 lat temu, jako niespełna roczny kociak bo przegrał z padaczką. taki był malutki a tu z przybranym bratem, którego nam podrzucono i siostrą, która zamieszkała u babci znajomych. tak bardzo kochał wolność a to jego ostatnie zdjęcie z 19 października... Demon spoczął w tym ogródku..w naszym ogródku, który tak kochał. Leży obok naszej Hati, która odeszła w czerwcu tego roku, mając 16 lat. Za nagrobki robią im kamienie i kamyczki... Rup z Sol mają zakaz wyściubiania nosa poza okna i drzwi...koniec z wychodzącymi kotami...choćby mi lali i sikali na wszystko ! (oby nie...wystarczy mi sprzątania..) Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Ja nie o kotach chciałam pisać. Samo wyszło. Koło godziny 11, 27 października zebraliśmy się na spacer. Ja, Holi, Masza i Licho. Ja nie wiem, co było w tym dniu takiego. Świeciło słońce, było 15 stopni - idealna pogoda na wędrówkę! Mimo to Holi od początku zachowywała się dziwnie. Szła za mną, mordkę miała skupioną, wzrok czujny...A do lasu mamy prawie 2 km ulicą i przez osiedle..i całą tą drogę Holi była czujna, żadnego relaksu...Masz jakby nigdy nic parła na przód, a Licho nie wiedziała, czy ma trzymać się mojej nogi i Holi, czy iść bark w bark z Maszą. Kiedy doszłyśmy do lasu wokół była cisza i spokój. Piękna gra światłocienia wśród spadających liści zaparła by dech każdemu! Holi jednak ciągle pozostawała niespokojna. Zaczęła się zachowywać, jak parę lat temu...szła niby przed siebie, ale ciągle się oglądała do tyłu. Trzymała się albo blisko mej nogi - tak, że niemal ją deptała, albo zostawała z tyłu wpatrzona przed siebie...i bała się ruszyć, czy to w moją stronę, czy gdziekolwiek. Światłocień, który mnie urzekał, ją paraliżował strachem. Licho jej niepokój się mocno udzielał. I zamiast iść z Maszą na przedzie i szukać przygód, szła ze spuszczonym ogonem i niespokojnie oglądała się na boki... Byłyśmy same w lesie...gdzie nie spojrzeć były tylko drzewa, opadłe liście i krzaki..żadnych ludzi, żadnych głosów w oddali...byłyśmy tylko my...ja, Masza i dwa znerwicowane psy ! Kocham las. Ten las...przemierzałam go z Maksem w młodości wiele razy...nie wszędzie oczywiście...ale dosyć dobrze poznaliśmy te ścieżki, ścieżynki i bezdroża....jednak tego dnia czułam się nieswojo. Nikogo nie było ! A Holi wpatrywała się w las uparcie pokazując, że COŚ tam jest, że COŚ jej (nam) grozi... tylko ja nic, ani nikogo nie widziałam...nawet dzika! Zresztą Holi dzików akurat się nie boi... Miałam już zawracać do domu. Poddać się tej panice, która ogarnęła Holi, a wraz z nią Licho...ale powiedziałam DOŚĆ! Żadne przewidzenia mojego psa nie wygnają mnie z lasu w tak ładną pogodę! Uparcie szłam na przód, pokazując Holi, że nic się nie dzieje, nic mnie nie niepokoi, Zapięłam ją i Licho na smycz i dziarskim krokiem ruszyłyśmy na przód...znaczy ja i Masza, bo Holi szła z głową odwróconą za siebie...jakby ktoś nas śledził...a Licho jej wtórowała. Nawet ja zaczęłam czuć czyjś wzrok na swoich plecach... Ale za nami było PUSTO ! Tak to minęły nam 4 km spaceru... Życie z psem, który ma słaby wzrok jest jednak czasem ciężkie...Nie wiem, co Holi widziała wśród pomarańczowych drzew i opadających liści...ale musiało być to coś bardzo dla niej strasznego...albo naprawdę coś za nami podążało... Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Mijały minuty. Kroczyłyśmy dalej i dalej...minął 4 km, minął 5 i 6...cokolwiek za nami szło, odpuściło chyba. Bo zarówno Holi, jak i Licho w jednej niemal chwili zaczęły cieszyć się spacerem...ogony poszły do góry, wzrok nie był już skupiony i spanikowany, ale zaświeciły się im iskierki. Tylko Masza nie rozumiała całej sytuacji...zresztą tak jak ja.. ale Masza to taki typ, który dogada się z każdą zmorą..może dlatego ona się nie bała ! Kiedy psy już wyluzowały i ogony poszły raźno w górę, spacer w końcu stał się spacerem! A nie walką paniki ze zdrowym rozsądkiem. Mogłyśmy znów podziwiać widoki. Znaczy ja podziwiałam widoki, bo Holi i reszty to raczej one nie interesowały. Dotarliśmy nad pierwszy staw. tegoroczna susza dała się mocno we znaki w Panewnickich i Kochłowickich lasach...kilka stawów już nie ma! Wyschły całkowicie...ale nie cała woda wyparowała...zostało jej trochę. choć poziom wody mocno opadł Choć dość dobrze znałam te lasy nastolatką będąc, tamtego dnia docierałam zarówno do miejsc, w których mnie w życiu nie było...oraz do takich, które zmieniły się do tego stopnia, że nie byłam pewna, czy mnie pamięć myli, czy coś mi się kiedyś przyśniło... Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Szłyśmy przed siebie, nie ważne czy ścieżka była szeroka, czy prawie nie było jej w ogóle. Szłyśmy przed siebie i gdyby nie telefon z GPSem to nie wiem, kiedy byśmy wyszły...Nagle się okazało, że w tamtym rejonie są nie da stawy..a przynajmniej cztery ! A wybrany kierunek nagle kończył się to wodą, to podmokłym terenem i trza było kluczyć, tracąc nie raz orientację...ale widoki były tego warte. Po jakimś 7, czy 8 kilometrze wyszliśmy w końcu na znane sobie tereny. Oto ukazał nam się Czarny Staw! Ale czy na pewno? W pamięci mojej widnieje staw, przez którego przechodzi grobla...grobla była czasem zalewana, ale zazwyczaj można było nią bezpiecznie przejść na drugą stronę. W pamięci mojej widnieje staw z wysokimi brzegami po dwóch stronach, gdzie nigdy się nie kąpaliśmy i szuwarami z łagodnym zejściem do wody z jednej strony...gdzie siedzieliśmy i taplaliśmy się w wodzie wraz z kaczkami...Pamiętam zalesiony brzeg...gdzie pod drzewami chroniliśmy się przed słońcem podczas posiłku nad stawem... Pamięć moja nie jest zła...bo tak tam było! o tutaj..w 2007 roku...za nami widać drzewa...ładne, zielone drzewa..tam czasem "obozowaliśmy" A tak wygląda tamten brzeg teraz... Czarny Staw w kwietniu 2007 roku... Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Czarny Staw obecnie Gdyby nie zdjęcia z przeszłych lat...byłabym mocno zaniepokojona stanem mojej pamięci ! Czarny staw wylał...okolica zmieniła się tak mocno, że ciężko mi w to uwierzyć. Dotarłam nad niego i szukałam śladów przeszłości...miejsc, w których spędziłam tyle czasu...nie zostało niemal nic...zalane drzewa, zalane brzegi...zniknęła grobla...na dobre. Czarny Staw, jaki znałam z Maksem przestał istnieć..razem z nim... Nie zmienia to faktu, że jest nad nim pięknie ! I woda jest tak błękitna...teraz jesienią wygląda tam cudownie. A i psy cieszyły się, że mogą potaplać się w wodzie ;) nic to, że sezon pływacki powinien się skończyć Licho nie pływała, ale za to podobało się jej brodzenie i skakanie po wodzie! A gdy Holi odpływała za daleko to stała i piszczała za nią Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 polowanie na Holi ! Licho odpuściła, Masza odważnie ciągle próbowała ukraść holusiowy patyk ale Holi nie oddała! Nikt. NIKT! nie zabierze mi patyka! Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Zapatrzona w dal..a na brzegu wędkarze a tu był skok w wodzie ;) hej, co powiesz? i wyścigi Maszy z Holi, a Licho to naskoczek z nienacka! i w drugą stronę! Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 zabawy mogłoby nie być końca :) Mówiłaś coś? oddaj mój patyk....bo jak... Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 ale wszystko co dobre musi się skończyć. Czas było wracać do domu Zrobiłyśmy niecałe 13 km...Cokolwiek za nami szło na początku odpuściło...Razem odkrywałyśmy stare i nowe tereny i wiem, że jeszcze wiele mamy do odkrycia...na nowo. Ten las ciągnie się kilometrami...trzeba mieć tylko czas by zapuszczać się coraz dalej i dalej...No i może dobrze byłoby mieć jakieś ludzkie towarzystwo...bo o ile lubię bardzo samotne wyprawy (nikt mi nie mówi, że daleko, że błotniście, że krzaki go atakują!) to czasem dobrze iść z kimś...kto odstraszy potwory ;) I będzie głosem zdrowego rozsądku - nie pchaj się tam! trzymaj się ścieżki! wracamy bo już późno...itp To na tyle. Ot chaotyczna nasza wycieczka. Tylko my, las i tajemnicze cienie. Quote
Guest TyŚka Posted November 6, 2015 Posted November 6, 2015 Uwielbiam Twoje relacje - więcej takich poproszę! :) Jak czytałam o Holi to odnosiłam wrażenie, że opisujesz moje spacery z Morusem. On też ślepnie i ma swoje strachy, które Azorowi się nie udzielają, ale za to ja od razu zaczynam się niepokoić. Pięknie tam macie! A w Licho się zakochałam, świetna z Was ekipa. I jaki cudne szeleczki macie :p Przeprowadzam się do Was, będę miała z kim wybierać się na takie włóczęgi. Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Uwielbiam Twoje relacje - więcej takich poproszę! :) Jak czytałam o Holi to odnosiłam wrażenie, że opisujesz moje spacery z Morusem. On też ślepnie i ma swoje strachy, które Azorowi się nie udzielają, ale za to ja od razu zaczynam się niepokoić. Pięknie tam macie! A w Licho się zakochałam, świetna z Was ekipa. I jaki cudne szeleczki macie :P Przeprowadzam się do Was, będę miała z kim wybierać się na takie włóczęgi. Postaram się więcej opisywać ;) Tak to jest z naszymi "starszymi" pieskami...choć Holi miała słabszy wzrok już od jakiegoś czasu. Ekipa musi się jeszcze zgrać dobrze, ale idziemy w dobrym kierunku ;) Na teren nie narzekamy, jedyny minus taki, że musimy dalej już chodzić by poznawać nowe miejsca ;) no ale wędrować lubimy w każdą pogodę, może jedynie nie kiedy pada. Oj tak, szeleczki są piękne, odblaskowe i chyba wygodne :D Niestety albo stety Masza musi mieć norweskie, bo guardy z tej serii są dla niej za duże... Zapraszamy zapraszamy ! Byłoby super ;) teraz się muszę prosić by ktoś ze mną poszedł ^^' Quote
Buńka Posted November 6, 2015 Posted November 6, 2015 Przybywam do naszej pięknej Lisowianki i reszty ekipy :) Kiedyś już tu u was gościłam, chyba nawet komentowałam ale po awarii dogo wcięło mi waszą galerię :/ Jak już kiedyś wspominałam macie przepiękne tereny spacerowe! Cieszę się też ogromnie, że Lichotka jest w tak dobrych rękach :) Teraz jak tak o tym myślę to kurcze ona wam była pisana :) Podejrzewam, że gdyby tamten DS się nie rozmyślił to Biżu szybko by wróciła z adopcji po ujawnieniu swoich destrukcyjnych zdolności... Jak już nie raz wspomniałam u słodkopsiaków uwielbiam was czytać! także na tyle na ile czas pozwoli będziemy pilnie śledzić galerię :) Quote
Guest TyŚka Posted November 6, 2015 Posted November 6, 2015 Na pewno kiedyś do Was wpadnę, ale kiedy - to nie wiem :p Lubię zwiedzać nowe miejsca, jestem typem włóczykija, ale niestety również zmuszona jestem na samotność w swoich wyprawach. Trzymam kciuki za dogadanie się towarzystwa. Dla mnie obecnie trzy psy to zdecydowanie za dużo, ale może kiedyś dojrzeję do takiej ilości. A szeleczki super, Morus nosi S/M i są na niego dobre. Dla mnie jest to zakup jeden z najlepszych :). Tanie i wygodne. Jak Ci idzie tworzenie fp? Quote
Istar19 Posted November 6, 2015 Author Posted November 6, 2015 Witaj Buńka ;) zaglądaj zaglądaj, czasem coś tu się nawet dzieje :D Może była pisana..a może w innym domu by nie niszczyła..kto wie..albo niszczyła by bardziej bez psiego towarzystwa ;) nikt tego nie wie, ale za to my już jej nie oddamy ! Oj Tyśka...ja teraz w domu mam piątkę psów :P Tylko dwa (mini terier Zuzia i starsza Malamutka Nuki, którą tata się zajmuje od miesiąca, chyba jeszcze tydzień będzie u nas) są po drugiej stronie drzwi..ale jak taty nie ma, a my jesteśmy w domu to czasem ich bierzemy do siebie, bo nam żal jak siedzą same ;). Ale na spacery z nami nie chodzą..za dużo by było. Holi też ma S/M a Licho ma M/L...chciałam kupić Maszy też guardy, ale nigdzie nie widziałam S a S/M sięgają jej za daleko i są mało wygodne wtedy, dlatego ma norwegi rozmiar S/M...i są dobre :) Są tanie i dobre to się w pełni zgadzam, jedynie w norwegach niektóre odblaskowe nitki powychodziły - ale mamy je już rok, a Masza przeciąga je po krzaczorach równo, więc nie ma się co dziwić. Na razie nie idzie...dziś miałam lenia. Byłyśmy na spacerze, potem trochę posprzątałam i już mi się nic nie chciało, poza napisaniem paru postów w galerii ;) No i rozliczyłam bazarki póki dogo działa:D księgową to ja nie zostanę, liczenie mnie nudzi i zawsze mi się jakieś grosze nie zgadzają ;) Quote
Istar19 Posted November 9, 2015 Author Posted November 9, 2015 Dziś szaro i ponuro i pada...niech pada, bo deszcze bardzo potrzebne! Tylko czy akurat w mój dzień wolny musi ? ;) Ale to nic, wymyślimy sobie jakieś zajęcie w domu. Wychodziłam dziś na pocztę, co by wysłać ostatnią paczkę z bazarku...Patryk wychodził ze mną bo jechał do pracy. Taki oto obrazek nas żegnał ;) Słodkie maluchy. I tak zawsze jest, jak wychodzimy to co najmniej jeden pies patrzy przez okno. Często na drugim parapecie siedzi jeszcze Sol albo Rupert. śmiejemy się, że one sprawdzają, czy na pewno wychodzimy...by potem zacząć rozrabiać ! Quote
Istar19 Posted November 9, 2015 Author Posted November 9, 2015 Czy wychodziliście kiedyś na spacer z wielkim przeczuciem, że nie powinniście tego robić? Czy zdarzyło się wam zrobić coś, co przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku? Mi się zdarzyło...i to nie raz! Oto tego przykład... Musimy się cofnąć w czasie o kilka miesięcy...zaczynało się lato...nie, wróć...nie tak daleko. Trzy miesiące do tyłu całkowicie wystarczą! Był sierpień...8 sierpnia dokładnie. Lato w pełni. Upały dobijały nas i las już od miesiąca co najmniej. Dawały się w kość każdemu, kto nie jest ogniolubną salamandrą! Do pracy wyszłam o 5.30 rano...już wtedy było gorąco! Dzień się budził do życia...a raczej budził się przeklinając już upał... Praca, jak praca...była, minęła, nadeszła godzina 14. Fajrant! Idąc do domu z koleżanką, doszłam do wniosku, czemu nie miałabym jej odprowadzić przynajmniej kawałek do jej domu? Z Ochojca na Kostuchne jest tylko jakieś 2 - 3 km...w jedną stronę spokojnymi bocznymi uliczkami, a powrót lasem też jakieś 2-3 km. Plan wydawał się całkiem dobry, zważywszy, że psy od 7 rano były same i bez spaceru. Jakoś idąc w stronę domu, upał nie wydawał się jakiś dojmujący. Weszłam więc do środka, zabrałam psy i poszłyśmy dalej. Mijał jeden kilometr..drugi...trzeci...i nagle się okazało, że te niecałe 30 stopni, które wskazywał termometr to było w cieniu...słońce za to prażyło równo na bezdrzewnej drodze do domu koleżanki...Ja to jeszcze nic! Choć lało się ze mnie, byłam głodna po 8 godzinach pracy to szłam uparcie, choć już noga za nogą (należało by dodać, że po pierwsze przeszłam prawie 2km więcej niż moje psy, po drugie tego lata, upały podwójnie dawały mi w kość ). Za to moje kochane psiaczki...no dobra Holi, to już kompletnie wysiadały. Znaczy Holi wysiadała, Masza jest równie ognioodporna, jak salamandry...Holi, która po lipcowym obcinaniu, zaczęła już mocno zarastać, patrzyła na mnie, jak na kata. Za co mnie wyciągnęłaś na spacer!? Co ja Ci zrobiłam? Ano nic..chciałam dobrze...a że było jednak gorąco to nie moja wina! Zawracać nie było już co, do lasu miałyśmy bliżej niż do domu..a w lesie przynajmniej cień! Tak więc po planowanych 3 km, drogi nasze się rozeszły, koleżanka poszła dalej do domu, a my skręciłyśmy w las. W lesie Holi trochę odżyła. Ja też. Maszy było wsio ryba.. Zbawienny cień! Choć Holmiśka dalej szła łapa za łapą, to jednak z większą werwą tymi łapkami przebierała. Idziemy sobie spokojnie, znaną nam od lat ścieżką. Masza przodem, ja 2 m za nią, Holi kolejny metr za mną. Taki mały pochód zmęczony życiem. Wokół nas żywego ducha. Cisza, jak makiem zasiał...żadnego owada, żadnego człowieka...żadnego ptaka! Co żywe pochowane było, by przeczekać skwar. Nagle okazało się, że Maszy już nie ma przed nami ! Ścieżka jedna...po obu jej stronach gęste krzaki..a pies WYPAROWAŁ! W sumie, to to wyparowanie w tym skwarze byłoby możliwe ! Ale nie dając się ponosić fantazji..pies nagle zniknął jak kamfora, a stałam nie mając już sił na wołanie...Holi jednak siłę na poszukiwania w sobie znalazła i zaczęła niuchać za Maszą. Polazła w krzaki i proszę...znalazła się zguba! A raczej Jozim z Bazin... Okazało się, że Masza jednak nie jest aż tak skwaro odporna, jakby się mogło wydawać! I...znalazła wodę ...znaczy, kiedyś tam, w czasach, gdy upał przewlekły był nam chorobą nieznaną, była tam sadzawka. Niewielka, przez którą przepływał mikro strumyczek.Tamtego dnia z sadzawki zostało to, co jest widoczne na Maszy i za Maszą. Nigdy bym nie przypuszczała, że Masza, która do 5 roku życia wodę omijała szerokim łukiem, wytarza się w starej, stojącej, błotnistej wodzie! Nawet Holi, gdy odkryła, co Masza znalazła, napiła się tylko...i położyła się w to, co prawda.....Ale Masza biegała, jak szalona..wpadała w błoto, robiła w nim przewroty, koziołkowała przez głowę...i cała pokrywała się błotną maseczką! Ubaw był przedni...znaczy ona miała przedni ubaw, a ja stałam i zasadniczo głupio było mi jej przerywać. W końcu za głupotę się płaci - głupia byłam idąc na spacer w taką pogodę...to mnie pokarało! ot Masza w całej okazałości Jakieś 2 km później, kiedy wyszłyśmy z lasu do cywilizacji, ludzie troszkę się dziwnie na nas patrzyli...w końcu nie codziennie widzi się bagiennego potwora na smyczy ! Spacer, który koniec końców zajął nam nieco ponad 1.5 h i 7 km, skończył się kąpielą...wszystkich ;) Maszy kąpiel się nie podobała...potem choć w domu było 28 stopni Masza pchała się pod kocyk! Biedna ta moja salamandra. Pomimo upału, oraz spotkania z bagnem, uważam ten spacer za udany...w końcu wszystkie przeżyłyśmy, nikt nie padł na serce, a Masza miała ubaw wielki. Jednak przypomniał mi on, dlaczego w upały się nie wychodzi, jak nikt nie grozi bronią :D Dobrze, że kolejne za jakieś pół roku. Quote
Guest TyŚka Posted November 9, 2015 Posted November 9, 2015 BUhahaha, Wy to macie przygody. A błotna Masza... cudeńko ;) Pewnie wpłynęło to korzystanie na jej sierść. ^^ Quote
Istar19 Posted November 10, 2015 Author Posted November 10, 2015 taaa a dziś Licho zjadła nam...kabel z internetu...dobrze, że w domu mamy zawsze zapasowy! teraz musimy tylko zabezpieczyć gniazdko przed kolejnym pogryzieniem....i to jutro, bo w czwartek znowu do pracy :] nie wiem, dlaczego ona czasem jest grzeczna i przez 8-9 h nie ma zniszczeń, a czasem po 8 h wracamy, a tu albo meble albo sprzęt jakiś nadjedzony ... Quote
Guest TyŚka Posted November 11, 2015 Posted November 11, 2015 To jeszcze kabel nie był zabezpieczony? :O To i tak nieźle się trzymał ;) Quote
Istar19 Posted November 11, 2015 Author Posted November 11, 2015 Ano nie był,bo nie było czasu....i zniszczeń,to mieliśmy nadzieję ,że Licho nie dorwie się już do kabla :) Quote
Istar19 Posted November 11, 2015 Author Posted November 11, 2015 Licho dziś doznała obrażeń bojowych...tak bawiła się z rocznym psem od kolegi, że oboje mają pokaleczone łapy...Fado stopę, a Licho ma dziurę po kle w łapie :] ale zabawę mieli przednią! nawet nie zauważyli obrażeń...Ganiali po parku około 40 minut bez przerwy niemalże :) Liszka ma opatrunek na łapce, zagoi się pewnie szybko, bo dziura malutka. Teraz grzecznie śpi i jak na razie opatrunek jej nie przeszkadza..a założony mało fachowo, bo nie mam wprawy z zawijaniu bandaży ;) dumna posiadaczka rany bojowej a tak teraz sobie śpi ;) za to Patryk skończył nam zabezpieczać internet :] kabelek, co wychodzi z puszki jest zawsze łatwy do wymiany..a to co łatwe nie jest znajduje się w puszcze :) a Holi nadzorowała jego pracę! i albo dźwięk wiertarki nic jej nie przeszkadza, albo pies mi głuchnie...Patryk wiercił w puszcze, wiercił w ścianie, a ta sobie w najlepsze drzemała zaraz obok na parapecie ^^ Quote
Istar19 Posted November 13, 2015 Author Posted November 13, 2015 Wczoraj przyszła nam nie psia, ale dla psów garderoba ;) zamiast apaszek, moje sunie będą nosić się w kominach ;) znaczy się dokładnie w buufach o tak ładnie się prezentują! ogólnie dziś byliśmy pobiegać na łące ;) to akurat był moment odpoczynku Holi :D a tu już gotowość do działania ;) Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.