Jump to content
Dogomania

gallegro

Members
  • Posts

    6014
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by gallegro

  1. Sterylka 12 września. Ada miewa się świetnie. Jest killerką kotów. Bardzo interesuje się naszym nowym nabytkiem, 2 mies. burym kotkiem, którego zjadłaby przy pierwszej nadarzającej się okazji. Póki co udaje się nam je izolować, choć jest to niezwykle trudne. Adusią zainteresował się pewien domek w Siedlcach, ale kiedy miało dojść do wizyty PA, zmarł członek dalszej rodziny i Pan poprosił o kilka dni zwłoki.
  2. Hamlet na owczarkach: [url]http://www.owczarek.pl/forum/forum_posts.asp?TID=23402&PID=1240401[/url]
  3. Jeszcze kilka fotek, tego fajnego psiaka: [URL="http://img580.imageshack.us/i/nlip.jpg/"][IMG]http://img580.imageshack.us/img580/4827/nlip.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img197.imageshack.us/i/qcam.jpg/"][IMG]http://img197.imageshack.us/img197/6154/qcam.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img716.imageshack.us/i/6g83.jpg/][IMG]http://img716.imageshack.us/img716/1343/6g83.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img27.imageshack.us/i/3mak.jpg/"][IMG]http://img27.imageshack.us/img27/849/3mak.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img443.imageshack.us/i/3tqu.jpg/"][IMG]http://img443.imageshack.us/img443/5636/3tqu.jpg[/IMG][/URL]
  4. Pierwsza porcja nowych zdjęć, na których widać jak na dłoni, że Ania nie ma złości do Hamleta, a i psiak zdaje się nie rozumieć, jak mocno ją zranił: [URL=http://img692.imageshack.us/i/jhsm.jpg/][IMG]http://img692.imageshack.us/img692/987/jhsm.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img153.imageshack.us/i/yekb.jpg/][IMG]http://img153.imageshack.us/img153/8114/yekb.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img16.imageshack.us/i/p6n9.jpg/][IMG]http://img16.imageshack.us/img16/584/p6n9.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img109.imageshack.us/i/l0zq.jpg/][IMG]http://img109.imageshack.us/img109/7958/l0zq.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img11.imageshack.us/i/31o9.jpg/][IMG]http://img11.imageshack.us/img11/7777/31o9.jpg[/IMG][/URL]
  5. Ewa, właśnie miałem robić zdjęcia, kiedy okazało się, że akumulatory padły. Kiedy się naładują, zrobię kilka nowych fotek. Ania czuje się nieźle, choć jedna noga jest bardzo opuchnięta i bolesna. Większość czasu spędza leżąc. Na kontrolę jedziemy w czwartek. Aby być przy Ani, zmuszony byłem na własną prośbę zrezygnować z dalszego pobytu w szpitalu. Kiedy w feralną niedzielę wróciłem właśnie z przepustki (dokument szpitalny określa to mianem treningu domowego), nie przypuszczałem, że zabawię tam zaledwie kilka godzin. Kilkanaście minut po wejściu na oddział, spóźniony z powodu korków na drodze, pomyślałem sobie, że wreszcie udam się na zasłużony odpoczynek, kiedy zadzwoniła Ania. Była w szoku i trudno było się z nią dogadać. Wołała mnie na pomoc, a ja, ze względu na późną porę, nie mogłem już wyjść z oddziału. Zawiadomiłem więc pogotowie i syna, który dotarł jako pierwszy i pomógł Ani wyjść z głębokiego szoku. Pogotowie zabrało Anię do szpitala, a tam pewien "wrażliwy" chirurg-cham, nie odmówił sobie przyjemności skomentowania faktu posiadania większej ilości psów, stwierdzając wprost, że cyt."nigdy nie zrozumie takich ludzi". Jakby też "za karę", kilka szwów założył bez wcześniejszego znieczulenia, choć statystujący sanitariusz wyraźnie go upomniał. Zamierzam zamienić z nim kilka słów przy okazji czwartkowej kontroli, a i złożenia oficjalnej skargi również nie wykluczam.
  6. [B]Ostatnimi czasy niezwykle rzadko udzielam się na dogo, ale tym razem zmusza mnie do tego dramatyczna sytuacja, jaka od pewnego czasu ma u nas miejsce na styku Hamlet - inne samce, ze wskazaniem na Maksa, który ma równie zadziorny charakter. W przeszłości już wielokrotnie dochodziło do ostrych potyczek pomiędzy wspomnianymi psiakami, ale dopóki nie odbywało się to naszym kosztem, jakoś dawaliśmy radę. Ciągła izolacja psiaków jest bardzo trudna, dlatego co pewien czas walczyli ze sobą o dominację. Niebagatelne znaczenie ma też zazdrość każdego z nich o nasze, a zwłaszcza Ani, względy. Od dawna już bowiem nie ma mowy, aby pogłaskać jednego z nich, kiedy w pobliżu jest ten drugi. Jeśli chodzi o mnie, względnie udaje mi się zapanować nad ich emocjami i temperamentem, ale Ania, ze względu na swoją wrodzoną delikatność, nie potrafi sobie z tym poradzić... Wczoraj późnym wieczorem, po powrocie z pracy, zwyczajowo chciała się przywitać z całą ferajną i w tym momencie doszło do wściekłej szamotaniny pomiędzy Hamletem i Maksem. W obawie o ich wzajemne, dotkliwe pogryzienia, Ania postanowiła ich rozdzielić. Kiedy wkroczył pomiędzy zajadle walczące, rozjuszone psiaki, sama została dotkliwie pokąsana... Ucierpiały zwłaszcza jej nogi, gdzie lekarz w szpitalu założył 12 szwów. Były to głownie bardzo bolesne rany szarpane. Jedno z ukąszeń było tuż przy tętnicy, dlatego tylko cudem nie doszło do tragedii. Problem jest o tyle istotny, że ze względu na mój zły stan zdrowia, ostatni miesiąc spędziłem w szpitalu, a i wcześniej bywałem gościem w domu, dlatego wszystkie obowiązki spoczęły na Ani, która już "jedzie na oparach"... Reasumując: Niniejszym apelujemy do wszystkich, którzy mogliby nam pomóc w tej trudnej sytuacji. Oczywiście raczej nie łudzimy się, że ktoś z Was dogomaniaków raptem zapała chęcią adopcji Hamleta (choć czemu nie ;-)). Mamy jednak nadzieję, że skomasowane starania mające na celu znalezienie mu odpowiedniego domu, przyniosą w końcu skutek. Sami wciąż ogłaszamy go na kilku dużych portalach, oraz w lokalnej prasie - dotąd bezskutecznie, nie licząc opcji z łańcuchem... Pomyśleliśmy, że być może wydarzenie na fb mogłoby być pomocne, tyle tylko, że my nie za bardzo umiemy się w nim poruszać, nie mówiąc już o tym, że nie mamy znajomych, którzy mogliby to rozpropagować wśród swoich znajomych. Gdyby więc znalazła się osoba, która podjęłaby się założenia takiego wydarzenia, my ze swej strony obiecujemy, że w razie potrzeby na bieżąco zamieszczalibyśmy info (np. po ustanowieniu nas adminem, bo chyba taka opcja jest możliwa). Na koniec słów kilka o samym Hamlecie: W stosunku do obcych nieufny. Poszczekuje, ale nie ma złych zamiarów, a już po dłuższej chwili daje się głaskać, aby na koniec wycałować delikwenta. Jest miły i kontaktowy. Umie słuchać - wpatruje się przy tym w człowieka z zainteresowaniem. Jest zazdrosny o swojego opiekuna i opierając się o jego nogi, nie pozwala zbliżać się innym samcom. Suczki mają specjalne względy i tych nie zaczepia. Lubi koty. Hamlet lubi biegać, dlatego wskazana byłaby duża posesja, ew. aktywny opiekun. W domu Hamlet absolutnie bezproblemowy - nie niszczy, nie brudzi i nie hałasuje. Jest wykastrowany. Jako jedyny pies w domu (ew. z sunią) byłby ideałem. W parze z innym samcem wstępuje w niego demon i trudno nad nim zapanować. Taki właśnie jest Hamlet... W razie czego chętnie udzielimy bardziej wyczerpujących informacji.[/B]
  7. [quote name='gosia7']rozumiem,że masz trudno z kilkoma psami itd.,ale litości (!) przynajmniej po takim wysiłku i zdezorientowaniu dla ostatnich wydarzeń dla tej suki, pobądź z nią. Odzwyczajać ją będziesz jak ciut dojdzie do siebie. Zostawianie suki samej na 3h po takim stresie jak poród przez dwie doby z komplikacjami i urodzenie martwych szczeniąt to dla mnie jakiś horror. Trochę zwyczajnych,ludzkich odczuć życzę,przy całym szacunku ,jak już mówiłam,za zabranie suki z ulicy.[/QUOTE] Nie jestem pewien, czy chce mi się polemizować z Twoimi przemyśleniami, ale... Napiszę jednak kilka słów, bo... muszę... Czuję się do tego upoważniony, bo to ja zajmuje się doglądaniem suni pod nieobecność Ani, która wracając z pracy, pierwsze kroki po przekroczeniu furtki, kieruje do kojca i czuwa na Adą. Dopiero po dłuższym czasie wita się ze mną, a zaraz potem idzie do suni na klika godzin. W ostatnich dniach kładła się po 24-tej, bo po 4-tej pobudka i 12 godzin w kieracie. Dlatego też, do ciężkiej cholery, trochę więcej zrozumienia, trzeźwego rozsądku i zwykłej przyzwoitości przy ocenianiu innych, nie znając ich sytuacji. Tekst o braku ludzkich uczuć, w przypadku Ani, to zwykłe chamstwo i prostactwo, bo osoba na poziomie, zanim napisałaby coś podobnego, postarałaby się dotrzeć do informacji, które pozwoliłyby jej posiąść miarodajną wiedzę na temat danej osoby. Tylko my wiemy, ile łez wylała Ania podczas czuwania nad sunią, więc zamilcz proszę w tym temacie! gosia7, jeśli poczułaś się urażona, to cieszę się, bo takie były moje intencje i w "głębokim poważaniu" mam co o mnie, pomyślisz. Teraz merytorycznie... Wet badał sunię dokładnie i nie zauważył niepokojących objawów, dlatego nie zdecydował się na jakieś radykalne posunięcie, a sam poród był nie tyle ciężki, co długotrwały. Ada nie cierpiała przy tym nadmiernie, bo w takim przypadku natychmiast zabralibyśmy ją do weta. P.S. Już od pewnego czasu na dogo aż roi się od osób, które jątrzenie mają w swojej chorej naturze, dlatego nie udzielam się już na forum, a niniejszy wpis stanowi jedynie "niechlubny" wyjątek, dlatego próżno oczekiwać dalszej polemiki z mojej strony w tym temacie. EDIT: Korzystając z okazji oraz dlatego, że Ania z "podciętymi skrzydłami" nie ma dziś siły i ochoty na pisanie postów, przekażę kilka nowych informacji o Adzie. Sunia czuje się dobrze, jest wesoła i bardzo przymilna. Po południu doszło do zapoznania z naszą ósemką ogonów i o dziwo, wszystko było O.K. Na początku sunia była nieco zdezorientowana, ale już po godzinie, wybrała się z podniesionym ogonem, na spacer wokół stawu. O ile pierwsze okrążenia spędziła na końcu "peletonu", to przy drugim szła obok innych psiaków. Potem powrót do kojca i... próba jego opuszczenia za wszelką cenę. Postanowiliśmy więc otworzyć go na stałe, ponieważ inne psiaki przebywają na odgrodzonej części posesji. Ada kładzie się na trawie pod świerkami, albo śpi oparta grzbietem o... drzwi wejściowe do domu ;-). Jest niesamowicie ufna i miła, chwytając tym mocno za serce...
  8. Podnoszę. Halo, dogomaniacy, trzeba pomóc dziewczynie i psiakom. Napisz gdzie mieszkasz, czy możesz wstawić jakieś fotki swoich psiaków? Nie martw się, jeśli jest prawdą co piszesz, nie zostawimy Was samych.
  9. Dziś do Wójta zgłosiła się właścicielka posesji,w okolicy której koczuje czarna sunia i zażądała natychmiastowego odłowienia. Wójt zmuszony jest zareagować, a ja jedynie wynegocjowałem, że nie nastąpi to wcześniej jak w sobotę. Niestety, nie mamy możliwości przetrzymać jej u siebie, ani nie znamy nikogo, kto by mógł w tym pomóc...
  10. Agresję przejawiała w stosunku do ludzi, którzy ją przeganiali. W końcu trafiła pod posesję takich ludzi, którzy lubią zwierzęta (mają psa i sukę) i traktuje ich jak swoich. Karmią ją i pamiętają o świeżej wodzie. Niestety, na posesję nie mogą jej wpuścić, bo atakuje ich małą sunię. Tak naprawdę nie wiadomo jednak, czy potrafi chodzić na smyczy, ale mogę zadzwonić do tych państwa i poprosić, aby to sprawdzili. Na moje oko nie ma w niej chorobliwej agresji, tylko nieufność/strach w stosunku do ludzi, którzy są wobec niej obcesowi.
  11. Na zaprezentowanie tutaj kolejnego nieszczęścia, zdecydowałem się po namowie Wandzi. W końcu wszystkie psiaki są "nasze" :roll:. Co prawda sunia nie została jeszcze odłowiona, ale tylko dlatego, że... Wójt ościennej gminy zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc... Otóż, przy ruchliwej, międzynarodowej trasie nr. 2, została porzucona ok. roczna sunia, na moje oko, mix astka i labka. Jest dość agresywna w stosunku do innych suń, ale i niektórych ludzi nie toleruje. Jeśli ktoś okaże jej serce (da jeść, pogłaszcze), odwzajemnia się zalizywaniem i dawaniem brzucha. Sunia jest chuda, ale sierść wygląda dobrze. Ma masę kleszczy i przebywa tuż obok super ruchliwej trasy. Obawiam się, że mamy mało czasu... A oto i nasza panna - link do filmiku: [url]http://www.youtube.com/watch?v=o7YdTfTCC-M[/url] i kilka fotek: [URL=http://img843.imageshack.us/i/suniapolaki007.jpg/][IMG]http://img843.imageshack.us/img843/2023/suniapolaki007.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img811.imageshack.us/i/suniapolaki001.jpg/][IMG]http://img811.imageshack.us/img811/695/suniapolaki001.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img844.imageshack.us/i/suniapolaki002.jpg/][IMG]http://img844.imageshack.us/img844/5523/suniapolaki002.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img515.imageshack.us/i/suniapolaki005.jpg/][IMG]http://img515.imageshack.us/img515/4916/suniapolaki005.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img194.imageshack.us/i/suniapolaki006.jpg/][IMG]http://img194.imageshack.us/img194/9577/suniapolaki006.jpg[/IMG][/URL]
  12. Odnośnie spaniela, widzę takie rozwiązanie - uśpić właściciela, a psiakowi znaleźć dobry domek...
  13. Nie pamiętam jaki rodzaj Canun testowaliśmy, ale w naszym przypadku nie zdała egzaminu. Główne źródło białka to zboże, przy śladowych ilościach mięsa, a i psiaki jadły ją niezbyt chętnie. No ale to mógł być inny typ. Ta którą "przerabialiśmy", była w cenie ok. 5 pln/kg Jeśli chodzi o BRIT, to o ile pamiętam, z kolei Wandy psiakom nie smakował zbytnio. Poczekajmy zatem na jej opinię.
  14. Zanim Wanda wypowie się odnośnie Mimi, korzystając z okazji, pozwolę sobie rozwinąć nieco wątek karmy, ponieważ w przypadku posiadania większej ilości psów, dobranie takiej, która będzie mieć korzystny stosunek ceny do jakości, jest niezwykle istotne. Piszę o tym również dlatego, że ostatnio właśnie z Wandzią dyskutowaliśmy na temat wyboru dobrej i niedrogiej karmy. Niestety, jeśli ma się pod opieką 200 kg/psów (w naszym przypadku), nie można sobie pozwolić na karmę super drogą, dlatego niezwykle istotnym jest, aby ta w umiarkowanej cenie, była karmą wartościową. Z naszego bogatego doświadczenia wynika, że żadna "ekonomiczna" wersja karmy firm uznanych/drogich nie jest dobra. Są to zwykle typowe, bezwartościowe "zbożówki", po których psie qpy są monstrualnych rozmiarów ;-). Po wielu próbach z karmami w przystępnej cenie, ostatecznie nasz wybór padł na BRIT Premium senior (cała nasza ósemka ogonów to dorosłe towarzystwo). Jest to bowiem karma o dużej zawartości mięsa (41%), która dodatkowo posiada wiele pożądanych dodatków jak choćby olej z łososia. Równie ważne jest to, że smakuje naszym wszystkim bez wyjątku psiakom, które są okazami zdrowia. Sierść, która jest jednym ze wskaźników jakości karmy, jest gęsta i lśniąca. Koszt BRIT'a w wielopakach po 30 lub 36 kg, waha się w granicach 5,50 - 5,70 /kg. Jeśli jednak ktoś miałby dobre doświadczenie z inną karmą, której cena byłaby porównywalna lub niższa, chętnie wysłuchamy opinii.
  15. Wandziu, cieszę się, że Mimi czuje się ciut lepiej. Choć info o jej stanie zdrowia otrzymywałem na bieżąco, nie mogłem pisać, ponieważ 10 dni spędziłem w szpitalu. No i właśnie ten ostatni fakt skłania mnie do wyrażenia swojej opinii odnośnie "chorego" podejścia niektórych lek. czy wet. do swoich pacjentów. Osoby zorientowane w temacie doskonale wiedzą, że w Siedlcach nie ma naprawdę dobrego weta. Czasem my, właściciele czworonogów, metodą dedukcji i posiłkując się netem oraz sugestiami dogomaniaków, jesteśmy w stanie lepiej ocenić sytuację. Jest to o tyle przykre i niezrozumiałe, że taki niedouczony/niezaangażowany wet, bez mrugnięcia okiem kasuje za kolejną wizytę, choć dokładnie wie, że w wyniku niewiedzy/pomyłki, jego dotychczasowe leczenie zdało się "psu na budę". Co się zaś tyczy pochopnych sugestii odnośnie eutanazji, wydaje mi się, że czasem może chodzić o zatuszowanie swojej ignorancji i błędów popełnionych w przebiegu dotychczasowego "leczenia". Przecież jeśli Mimi uda się uratować (mocno w to wierzę), to wszyscy poprzedni weci nie będą się czuć komfortowo. Nie dość bowiem, że wzięli kupę kasy za nic, to jeszcze sugerowali eutanazję ze względu na beznadziejny stan suni. Ale czegóż spodziewać się po wetach, skoro niektórzy lekarze mają podobny stosunek do ludzi... Przez wiele lat kilku takich leczyło mnie bezskutecznie na tzw. ONT (oporne nadciśnienie tętnicze). Przez ten czas doszło do zmian w sercu, ponieważ od początku pracowało tak jak samochód ciągnący przyczepę. Okazało się bowiem, że mam wrodzoną wadę nerek, w postaci zdublowanego obwodu krwionośnego. Dopiero dociekliwa lekarz w szpitalu zdecydowała o kompletnej diagnostyce z kontrastową tomografią włącznie. Wyraziła się wręcz, że cyt."do diabła, musi być przecież jakaś przyczyna". Skoro więc przez te wszystkie lata żaden z lekarzy nie wpadł na pomysł przeprowadzenia dokładnej diagnostyki, w celu ustawienia właściwego leczenia, to czego wymagać od weta - w końcu to tylko zwierzę... Odnośnie sugestii ew. pomocy dla Wandzi, jestem zdecydowanie na TAK. Ona potrzebuje tego jak mało kto, a ile ją znam, sama, jak ktoś wcześniej napisał, nie zwróci się wprost o taką pomoc.
  16. O, jak miło widzieć nowe Ciocie :-). Tylko, że jakoś tak mi się wydaje, jakbym już Was gdzieś spotkała ;-). A, już wiem... ciocia z wujkiem czasem o Was rozmawiają, a z tego co zrozumiałam, są Wam bardzo wdzięczni za pomoc i podtrzymywanie na duchu. W takim razie i ode mnie przyjmijcie kilka zamaszystych liźnięć szorstkim, ale ciepłym jęzorkiem ;-). Korzystając, że jestem przy głosie... Niech Was nie zmyli wygląd naszego pokoju na ostatnich zdjęciach... Niestety, nie zawsze jest tak ładnie, bo kiedy zostajemy sami na dłużej, wymyślamy różne fajne zabawy. Najbardziej lubimy się bawić "ciepłym" śniegiem, który ciocia z wujkiem schowali w naszych posłaniach. Nie macie pojęcia ile mamy frajdy, kiedy uda nam się go wydobyć ze środka. Naprawdę, ubaw mamy po pachy, a że my psy, mamy ich aż cztery, to i śniegu potrzeba więcej. Kiedy zabraknie jednego posłania, dobieramy się do następnego i tak dalej i dalej, aż wujek albo ciocia wrócą i nas wypuszczą na ogród, gdzie możemy się bawić prawdziwym śniegiem. Ale i tak ten "ciepły" jest fajniejszy, bo można się nim bawić też latem, kiedy zimny śnieg ciocia z wujkiem chowają (jeszcze nie podpatrzyliśmy gdzie :razz:). Najbardziej nas śmieszy, kiedy ciocia łata dziury, bo to tylko na kilka godzin. Wujek to się już poddał i nie kazał kupować nowych posłań, bo podobno ma jakiś plan... Słyszałam, że coś kombinują, żebyśmy już nie mogli dobierać się do tego śniegu, ale nie ma obawy, na pewno coś wymyślimy - w końcu jesteśmy sporo mądrzejsi niż ciocia z wujkiem razem wzięci :p. No, ale nie mówcie im tego, bo będzie im przykro :roll:. A teraz muszę się poskarżyć na Sabę, która mi podpadła. Było to jakiś czas temu i nie za bardzo już pamiętam o co chodziło, ale ta jędza omija mnie teraz szerokim łukiem. Wygląda to tak, że kiedy ja wychodzę, ona zostaje w domu, a kiedy widzi, że wracam, to czmycha czym prędzej na podwórko. Boi się, że znów zrobię jej kilka dziurek na głowie. Tak naprawdę to nie wiem o co było tyle krzyku (wujek z ciocią gniewali się trochę na mnie), bo dziurki były naprawdę maleńkie :roll:. No to na razie tyle - jak sobie o czymś przypomnę, to Wam wystukam klawiszami na kompie, bo czasem lubię oderwać się od zabawy ciepłym śniegiem :p.
  17. No cóż, metamorfoza Very może w wymierny sposób przyczynić się do kolejnych akcji pomocowych na rzecz równie biednych psiaków. Widok zaś tej ślicznej suni, zapewne napawa dumą zarówno jej dobroczyńców, jak i obecnych opiekunów. Piękna z niej psica... A jak ma się jej towarzyszka niedoli, Ninka?
  18. W zasadzie nie mam do zakomunikowania nic odkrywczego odnośnie karmienia takich osesków, ale z własnego doświadczenia wiem, że np. tygodniowe kocięta spokojnie można karmić specjalnym sproszkowanym mlekiem (w naszym przypadku via smoczek). Trzeba jednak uważać, aby było ono odpowiednie dla takich maluchów. Swoją drogą, tego typu wynalazki (zwłaszcza te dla totalnych maleństw) są drogie, ale to przecież tylko na pewien czas. Nie potrafię pomóc w jakiś wymierny sposób, ale będę kibicować szkrabom.
  19. Mam nadzieję, że poniższego nie przeczyta żaden Siedlecki wet... A właściwie, to niech czyta... Prawda jest taka, że żaden ze znanych mi wetów (a znam chyba wszystkich), nie przykłada się do swoich obowiązków. Grzechem głównym jest nagminne zapominanie o podstawowych badaniach krwi (choćby morfologii i biochemii). Gdyby nie pokrowce, aparaty USG i RTG pokryłaby gruba warstwa kurzu... Ale dość tego narzekania - pora na konkrety. W lecznicy "Zdrowy Kurczak" mogą od ręki wykonać badanie krwi. W lecznicy dr. Majchrzaka można wykonać RTG i USG. Problem w tym, że o ile zdjęcie RTG jest niezależne od operatora, o tyle z prawidłowym odczytem USG może być problem. O czym ja piszę - problem bywa z podaniem kroplówki odwodnionemu psiakowi (wiem to z autopsji)... Reasumując... O ile wiem, stan psiaka nie jest krytyczny, bo ma łaknienie a i ostatnie qpy też nie są tragiczne. Parwo to to nie jest, bo przy takim chudziaku, do tej pory choroba już by zebrała żniwo... Moim zdaniem może to być koronawiroza (nie znam oryginalnej pisowni), bo podobne objawy miała onegdaj nasza tymczasowiczka. Jeśli tak jest w istocie, psiak to zwalczy. W moim przekonaniu są dwie możliwości: 1 - zrobić w Siedlcach co się da, czyli badanie krwi, USG i RTG, w zależności co przy tych objawach byłoby wskazane (po konsultacji z jakimś "normalnym" wetem). Wadą tego rozwiązania jest to, ze w przypadku braku postępów w leczeniu, te same badania i tak zostaną powtórzone w Wawie, a w międzyczasie stan psiaka może ulec pogorszeniu. 2 - zawieźć malucha od ręki do dobrej lecznicy, podejmując "ryzyko", że już podstawowe badania pozwolą na postawienie prawidłowej diagnozy, na tyle ewidentnej, że będącej w "zasięgu" siedleckich wetów. Decyzja należy do Was. p.s. W Siiedlcach nie ma całodobowej lecznicy z prawdziwym szpitalikiem.
  20. Qrcze, z dnia na dzień sytuacja staje się coraz bardziej napięta... Ania nie wspomniała, że mieszkanie jest wynajmowane, co może skutkować donosami do jego właściciela. Zanim więc dojdzie do zaostrzenia konfliktu, psiak musi znaleźć inne lokum. Prosimy choćby o jakiś DT, dopóki nie znajdziemy dla niego domu docelowego. Psiak jest ogłaszany w necie i w prasie, więc mamy nadzieję, że w końcu trafi na swojego ludzia.
  21. Przekażę sugestię odnośnie zdjęć, a być może nawet namówię na jakiś filmik. Przez net mają problem z przesłaniem, ale będąc osobiście można zgrać bezpośrednio z kamery. Fajnie byłoby zobaczyć naszego kochanego Sinuska w zimowej scenerii :p. Strasznie zapadł nam w serca i wciąż budzi ogromne emocje. Nie potrafimy przestać o nim myśleć. Czasem uświadamiamy sobie, że wiele rzeczy odnosimy do tego sierściucha. Kiedy jest bardzo mroźno, głośno zastanawiamy się, czy ten spasiony tyłek mu nie marznie, kiedy zmyka przed szalejącymi kotami na posesję. Dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że przecież jest w bardzo dobrych rękach i odczuwamy ulgę. Najbardziej cieszymy się z tego, że już do końca swoich dni nie zazna głodu, będzie kochany i zadbany. Może będę nieskromny, ale w przypadku Sinusa mamy poczucie dobrze spełnionego obowiązku... Niby wszystko fajnie, ale nie możemy wybaczyć temu zdrajcy, jego obcesowego potraktowania nas, podczas odwiedzin. No, małpa ruda z niego i kropka :lol:.
  22. Dzięki Malagos za info. Cieszymy się, że psiak w końcu trafił do kochające domku i jest szczęśliwy...
  23. @wolf - fajnie, że wpadłeś. Tymczasem spodziewamy się wizyty opiekunów Sinusa, ale pewnie dopiero bliżej wiosny. Pewnie będzie o czym pogawędzić ;-).
×
×
  • Create New...