Jump to content
Dogomania

wymiotowanie-w aucie


Nor(a)

Recommended Posts

[quote name='AniaP']
Spokojnie, trzy m-ce to wg mnie naprawdę bardzo krótko. Asti przyzwyczajam od roku i co prawda już chętnie wsiada do samochodu i spokojnie w nim jedzie, ale widzę, że chwilami nie najlepiej się w nim czuje. :( Ale nie ma już takiej nieszczęśliwej miny, więc nie mam już poczucia winy, że znęcam się nad biednym maleństwem. Prawie codziennie jedziemy choćby na parking albo z parkingu, do parku, na szkolenie, do miasta, do babci na sąsiednie osiedle czyli cały czas jazda samochodem ma jej się kojarzyć z czymś miłym, a ona kocha spacerki, a już tylko za to, że chętnie wsiada do samochodu dostaje zawsze smakołyki. :P
[/quote]


Eh..z Vegą to całe historie są... :roll: I w zasadzie nie mogę utrafić kiedy jest gorzej kiedy lepiej ...po ostatnich wymiotach po niecałym kilometrze nieco wymiękłam przyznam. Tym bardziej ze bylam pewna ze te pare kilometrów w drodze na spacer przejedzie jakoś (wczesniej taki odcinek przejeżdżała). Co ciekawe Vega przejeżdżała 3 razy bez żadnego problemu ok. 8 km (nawet bez ślinienia :o ) kiedy woziliśmy ją w kołnierzu do weterynarza...(wysnułam teorie ze czym mniej widzi na boki tym jest lepiej :roll: ..albo juz byla tak umęczona łażeniem non stop w kołnierzu że niewiele na niej robiło wrazenie co innego). Teraz wracamy ze spaceru do auta..jeszcze auta dobrze nie widać (zaparkowany za innymi) a ona juz zwalnia krok..juz niespokojna mina. Widzi auto..slina zaczyna cieknąć. Dlatego mam czasem wrazenie ze ona "cofa w rozwoju motoryzacyjnym" :roll:

Moze troche sie sugeruje w tym wszystkim moim poprzednim psem (dawno temu) tez seterem. Najmniejszych problemow nigdy. Wystarczył tylko dźwięk kluczyków od samochodu i pies byl juz u drzwi wyjsciowych z domu. A przed wsiadaniem do auta caly się trząsł z radosci... :roll:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 80
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Nor(a)'] kiedy woziliśmy ją w kołnierzu do weterynarza...(wysnułam teorie ze czym mniej widzi na boki tym jest lepiej...) [/quote]
A może jej by pasowało jeżdżenie w klatce albo jeszcze lepiej w transporterku, bo jest bardziej zabudowany, ma osłonięte ścianki? :roll: Czułaby się w nim może bezpieczniej, nie denerwowałby jej świat migający za oknami. :roll: Wiele psiaków jeździ w samochodzie w klatkach lub w transporterkach i czują się dzięki temu spokojniejsze. Ja osobiście nie próbowałam takiego sposobu, bo mała jest mimo wszystko za bardzo ciekawa świata, ale może dla Vegi taki sposób podrózowania byłby lepszy. :hmmmm:

A drugi sposób, to wożenie psa w bagażniku. Ten sposób jeszcze mniej mi się podoba, ale koleżanka wozi tak swoją ON-kę, sąsiad wozi tak swojego PON-a i widzę, że chętnie w taki sposób jeżdżą, nie sprawiają wrażenia nieszczęśliwych. :shake: Może włożyć Vedze do samochodu jej posłanko, ulubioną zabawkę, jakieś smakołyki i spróbować czy chętniej tak nie będzie jeździć? :hmmmm: Mnie się wydaje, że psiakowi będzie się w takim zamknięciu działa krzywda, ale psy lubią przecież budy, lubią swoje klatki w domu (wiele psów przecież je ma), chowają się w nich dobrowolnie i z chęcią, a te, które nie mają w domu klatek, czasem szukają schronienia pod stołami, krzesłami (moja mała lubi się rozciągnąć przytulona wzdłuż szafy albo ściany, chowa się za firanką pod oknem, blisko kaloryfera, lubi się położyć w jakimś narożniku).

Nie wiem, :niewiem: tak głośno myślę, bo wiem jak to jest kiedy piesio cierpi jeżdżąc samochodem. :cry:

Link to comment
Share on other sites

AniaP - jednak uwazam, ze albo szelki, albo mata, albo klatka, nigdy pies luzem w samochodzie, bo to sie moze naprawde zle skonczyc.
Golden znajomych wybil soba przednia szybe podczas wypadku, zyje, ale panicznie boi sie samochodow (i wcale sie mu nie dziwie).
Tez jezdze ostroznie z psem, a jednak nieprzewidzianych sytuacji na drodze nie da sie uniknac. Przez psa nawet zupelnie musialam zmienic swoj styl jazdy - do tej pory jezdzilam stosunkowo agresywnie i szybko, teraz wloke sie jak emerytka, a i tak zdarza mi sie ostro hamowac - psu "w kolysce" to nie przeszkadza, raz wyladowal na podlodze przez jakiegos kierowce - debila jadacego moim pasem w przeciwnym kierunku i nie chcialabym nigdy wiecej ogladac miny psa, ktory wlasnie trzasnal soba o podloge i o popielniczke, ktora konstruktorzy umiescili na srodku podlogi, wystajaca spomiedzy przednich foteli. No i mata jest na tyle duza, ze po bokach zostaje doslownie pare cm, moze chihuahua by sie zmiescil, ale cos wiekszego to juz nie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AniaP']Może włożyć Vedze do samochodu jej posłanko, ulubioną zabawkę, jakieś smakołyki i spróbować czy chętniej tak nie będzie jeździć? :hmmmm: [/quote]

ona na nic nie reaguje :roll: (mowilam ze przechlapane :roll: )..skupia sie chyba na wlasnym stresie..


Klatka chyba tez odpada..raz ze za duzy pies (ktory jeszcze urosnie), dwa ze ona ma tam swoje jakies (widzimisie) ..nie lubi ograniczonych przestrzeni.
Na razie zamierzam cos sprobowac homeopatycznego..Choc nie podejrzewam zeby jej nagle przeszlo..Moze tez robie błąd ze za bardzo sie nia przejmuję siedząc obok..Od dzis koniec w wycieraniem ooooogromnych ilosci sliny.. :fadein: Tyle ze woreczek nadal w pogotowiu.

golden_owner: wlasnie dla bezpieczenstwa psiaka myslalam o szelkach (troche mocniejsze hamowanie i psiak leci glowa w dol....sama bez pasow sie nie ruszam...po co mam narazac psa). No i pewnosc ze nie przewędruje długim skokiem na przód auta (mojej ś.p. mamie poprzednia seterka tak wlasnie skoczyla kiedys...na siedzenie pasazera z przodu.. :wink:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='golden_owner'] AniaP - jednak uwazam, ze albo szelki, albo mata, albo klatka, nigdy pies luzem w samochodzie, bo to sie moze naprawde zle skonczyc. [/quote]
No wiem, wiem. :oops: Może kiedyś zmądrzeję? :hmmmm: Może spróbuję założyć znowu matę za przednie zagłówki (zrobić kołyskę), może nie będzie sensacji wymiotowych. :-?

[quote name='golden_owner'] No i mata jest na tyle duza, ze po bokach zostaje doslownie pare cm, moze chihuahua by sie zmiescil, ale cos wiekszego to juz nie [/quote]
Ale sheltie też przełazi na dół. :silly: Przecież matę można sobie na boku trochę odsunąć, bo jest na tyle miękka. Od ubiegłego roku mała trochę urosła, ale i tak sobie poradzi, co to dla niej taka mata. :wink:

[quote name='Nora(a)'] ona na nic nie reaguje (mowilam ze przechlapane )..skupia sie chyba na wlasnym stresie.. [/quote]
No mogę zrozumieć, że obydwie się na zapas denerwujecie i boicie. :(

[quote name='Nor(a)'] Moze tez robie błąd ze za bardzo sie nia przejmuję siedząc obok..Od dzis koniec w wycieraniem ooooogromnych ilosci sliny.. [/quote]
Jak w ub. roku jechałam z Asti sama do koleżanki ok. 100 km, to nim jeszcze nie wyjechałyśmy z miasta mała już zaczęła się niespokojnie kręcić, w końcu zeszła z "kołyski" na podłogę, zaczęła się przepychać do mnie do przodu, a kiedy tylko wyjechałyśmy z miasta, to zaraz zwymiotowała. Przystanęłyśmy, sprzątnęłam, dawałam jej pić, ale nie chciała. Dałam jej kość do gryzienia, ale nie interesowała jej zupełnie. :shake: Rozłożyłam ręczniki na przednim siedzeniu i posadziłam ją koło siebie, żeby mieć ją na oku, puściłam zimny nawiew, uchyliłam trochę okna, bo było wtedy tak jakoś duszno, zbierało się na deszcz. Gadałam do niej, głaskałam, uspokajałam i... po kilku minutach znowu musiałyśmy się zatrzymać. Już myślałam, że będę musiała zawrócić do domu, że nie dojedziemy. Ręczniki mokre, mała zieje już nie wiem czy bardziej z gorąca czy ze zdenerwowania. Droga jak na złość trochę kręta i czułam takie delikatne górki dolinki, więc zdenerwowana zachowaniem psinki też pewnie bardziej nerwowo prowadziłam autko, od czego też dodatkowo może ją nudziło. :( W końcu trochę się ochłodziło, zachmurzyło się, zaczął padać deszcz i... mała zmęczona położyła się na siedzeniu i próbowała spać i jakoś dojechałyśmy do celu. Bałam się drogi powrotnej, ale mała była tak zmęczona wrażeniami po całym dniu, robiło się już ciemno, tym bardziej, że przez kilka minut jechałyśmy w burzy i ulewnym deszczu, że Asti spała jak suseł na przednim siedzeniu obok mnie. I dlatego tak sobie myślę, że może to moje uspokajanie dodatkowo jeszcze ją stresowało jakbym ją głaskała, chwaliła za to, że ona się boi i źle czuje. I może tym bardziej robiło jej się niedobrze, czuła się jeszcze bardziej nieszczęśliwa? :flop: Potem już nigdy nie wpuszczałam jej do siebie do przodu, musiała siedzieć sobie na tylnej kanapie i zajmować się sama sobą, musiała sama się o siebie martwić. Czasem tam coś do niej zagadałam i nadal tak robię, ale to jest tylko raczej takie śmieszne zagadywanie jak do małego dziecka: "zobacz co tam jest za oknem", "zobacz piesek idzie", a nigdy nie uspokajanie. A jak widzę, że siedzi przez chwilę tyłem do kierunku jazdy, to nie zwracam na nią uwagi, siedzi, to niech sobie tak siedzi, skoro tak jest jej wygodnie, to mnie to nie przeszkadza i tak za chwilę staje na łapy, żeby popatrzeć przez boczną albo przednią szybę. Odpukać, nie pamiętam kiedy ostatnio miałyśmy jakieś przygody, chociaż przyznaję, że przez kilka miesięcy nie byłyśmy nigdzie na dalszych trasach (więcej jak 50 km). W jazdach po mieście na razie jest spokój, chociaż jazda po mieście też do przyjemnych nie należy, bo dużo zakrętów i częste hamowanie chyba właśnie sprzyjają sensacjom żołądkowym. :(

Link to comment
Share on other sites

[quote]Odpukać, nie pamiętam kiedy ostatnio miałyśmy jakieś przygody, chociaż przyznaję, że przez kilka miesięcy nie byłyśmy nigdzie na dalszych trasach (więcej jak 50 km). [/quote]


50km to jest baaaardzo daleka trasa :lol: (mam po prostu inną skalę w tej chwili :wink: )

Czy mi umkneło czy pisalam gdzies..w jakim wieku jest Twoj pies?..

Co do "uspokajania" ..na pewno masz racje..Moze jakos specjalnie nie uspokajam, ale jednak siedze kolo niej..trzymam asekuracyjnie chwilami..bo nawet tylko siedząc w tym stresie jakby miala klopoty z rownowagą, cos tam do niej gadam (pewnie bez ładu i składu :P ). Tyle ze ta bestia inteligentna jest i podejrzewam ze duzo wyczuwa. Jazda z nią naprawde bywa z lekka gehenną (widzieliscie kiedys psa który ma cały pyszczek w slinie z której sie az piana tworzy..i który po prostu juz nawet nie wie co jma z tym zrobic).
A z uspokajaniem skonczylam jak mi sie bala (jako maly szczeniak) przejsc kolo ogrodzen ze szczekającymi psami (bywalo ze musialam niesc pare metrow bo sie zapierala czym sie da). Skonczylam to pieszczenie sie z nią, zaczela bez problemu przechodzic...teraz tylko patrzy zdziwiona co sie na nia tak drze...A moze po prostu wyrosla z tego akurat lęku.

Link to comment
Share on other sites

Moj pies do tej pory slini sie jak opetany w garazu - pracujemy nad tym wlasnie. Jak tylko widzi, ze zatrzymujemy sie przy bramie, pojawia sie zaniepokojenie, piana na pysku jest juz jak majstruje kluczem w zamku. Potem wchodzi potulnie do garazu i wsiada do auta, ale caly pysk w pianie :(
W ogole denerwuje sie jak zatrzymuje samochod np. na swiatlach albo jak wjezdzam na parking i wtedy zdarza mu sie jeszcze slinic.

I sadze, ze wazne jest jeszcze to, zeby samemu sie nie denerwowac. Na poczatku jechalam zawsze z dusza na ramieniu i myslalam tylko czy juz bedzie wymiotowal czy za chwile ;) Teraz mnie przeszedl stres, psu (odpukac) tez.
Niewatpliwa wada jezdzenia samemu ze sliniacym sie psem jest to, ze pies sam probuje pozbyc sie sliny - jak? otrzepujac sie :D Nietrudno zgadnac, ze slina jest wtedy doslownie wszedzie :D

AniaP - nie wiem jak Twoja sunia to robi, ale u mnie naprawde nie da sie odgiac tej maty na tyle, zeby pies wielkosci sheltie sie zmiescil :niewiem:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nor(a)'] Czy mi umkneło czy pisalam gdzies..w jakim wieku jest Twoj pies?.. [/quote]
Asti w przyszłym tygodniu skończy 17 m-cy. :P

[quote name='golden_owner'] I sadze, ze wazne jest jeszcze to, zeby samemu sie nie denerwowac. [/quote]
Psy podobno bardzo łatwo wyczuwają nasz nastrój i zdenerwowanie i też to na nie źle działa, ale jak to zrobić: nie denerwować się? :(

[quote name='golden_owner'] AniaP - nie wiem jak Twoja sunia to robi, ale u mnie naprawde nie da sie odgiac tej maty na tyle, zeby pies wielkosci sheltie sie zmiescil [/quote]
Matę kupiłam co prawda dawno temu w "Makro", ale takie same widziałam przed chwilą w "karusku". Jest z czarnego skaju czy ze skóry, a zakłada się ją za zagłówki na tylnej kanapie i za zagłówki od przednich siedzeń. No przecież ona nie przylega idealnie od końca do końca tylnej kanapy, od jednych boczny drzwi do drugich :shake: tylko zostaje kilka cm wolnej przestrzeni między bokiem maty a drzwiami, więc co za problem dla sheltie zejść na podłogę? :niewiem: Zejść, nie spaść z siedzenia na podłogę. :nono: Ona schodziła sobie na podłogę i czasem wchodziła z powrotem na matę, wymiotowała więc czasem na macie a czasem gdzie się dało na podłodze. :x A ja też się potem bardziej skupiałam na niej niż na jeździe samochodem. :evil:

Link to comment
Share on other sites

Nawiązując do "nieszczęsnej miłośniczki jazdy samochodowej"..chcialam napisac ze chyba poczyniliśmy małe postępy :wink: ..
Choc moze za wczesnie o tym moze pisac (odpukac :roll: )
Od paru dni podajemy "cocculine", slabo wierząc w jakikolwiek efekt czegokolwiek...ale...

...Zaczne od mojego wczorajszego diabelskiego pomyslu...Wyjeżdżalam swoim autem rano na pobliską stację benzynową..Vega podreptała za mną na podwórko, a ze nie chcialo mi sie ją zaganiac z powrotem do domu, to mowie niech sie dzieje co chce ..i...wladowałam psa do tylu samochodu.. :lol: (przy czym slowo "wladowalam" jest trafne bo moje auto jest 3 drzwiowe..a piesek juz dosc spory), nie kładąc nawet z tylu kocyka ("trudno..bedzie czyszczenie tapicerki najwyzej :evilbat:" ).

Vega pierwszy raz jechala sama z tylu. U mnie o tyle dobrze ze z tylu na tyle malo miejsca ze pies jak w "kojcu", male mozliwosci ze spadnie w porownaniu z autem meza w ktorym dotychczas ja wozilismy.
Siedziala nawet spokojnie (choc nieco zalękniona)..slinotoku brak :P . Dzielnie wytrzymała sama w aucie gdy poszlam placic za paliwo..Fakt ze z powrotem troche zaczela sie niepokoic..ale wytrzymala 3 km :wink:

Dzis autem męza pojechalismy na spacer..Ślinotok kapiący juz na widok otwartych drzwi auta (tak nadal reaguje na auto w ktorym dotychczas dostawala "choroby morskiej" :evilbat:), ale co dziwne..pozniej w samochodzie ani kropli (choc na szczesliwą w samochodzie nie wyglądala). Z powrotem to samo: otwarcie drzwi = slinotok u psa, w samochodzie potem nic :o (wygląda jakby to slinienie mialo podloze psychiczne niz ze rzeczywiscie jej sie cos dzieje... :roll: ). Tak wiec dzis dowieźlismy psa nie kapiącego litrami :o ..mdlić ja chyba tez nie mdliło, pyszczek się marszczyl jakos :roll: .
Moze cos z niej jednak wyrosnie jeszcze dobrego :P

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

a ja mam podobny problem. Mam duzego pudla narazie ma 3 miesiace. Rafunia nie znosi samochodu. Trasę około 9 km w miescie nie jest w stanie pokonać bez wymiotów. Ostatnio na dodatek najadła sie kup (pradwopodobnie ludzkich) w parku i wlaśnie tym nam zwymiotowała - wyobraźcie sobie jakie rozkoszne zapachy były.
Piszecie, ze mam ja codziennei wozić lecz nie mam takiej mozliwosci bo maż samochodem jeździ do pracy a ja siedzę na razie w domu. po południu nie bardzo jest jak. Moze spróbuje z tymi srodkami homeopatycznymi??


Nor(a) a Twoja Vega ile ma i jak długo trwa problem??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Frosh']Mam duzego pudla narazie ma 3 miesiace. [/quote]
To jeszcze maluszek, wszystko przed Wami. Koniecznie starajcie się ją przyzwyczajać po dobroci 8)
[quote]Piszecie, ze mam ja codziennei wozić lecz nie mam takiej mozliwosci bo maż samochodem jeździ do pracy [/quote]
Nie trzeba jeździć daleko. Codziennie, albo chociaż co parę dni pojedźcie z nią np. na wieczorny spacerek, chociaż 2-3 km, żeby nie zdążyła zwymiotować.

Myślę, że to za wczesnie żeby wkraczać z środkami, nawet homeopatycznymi. Warto najpierw spróbować po prostu psa jak najczęściej wozić.
[quote]Trasę około 9 km w miescie nie jest w stanie pokonać bez wymiotów[/quote]
Trasa po mieście jest znacznie trudniejsza do wytrzymania niż trasa po trasie ;) Dużo zakrętów, hamowania... Sama miałam chorobę lokomocyjną, wiem coś o tym... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Frosh']


Nor(a) a Twoja Vega ile ma i jak długo trwa problem??[/quote]

Vega ma w tej chwili prawie 7 m-cy i jest nadal ciezkim tematem samochodowym :wink: ..choc robimy juz male sukcesy.
Problem wlasciwie od poczatku. Do wymiotow wystarczyl 1 km jazdy (przy intensywnym slinieniu sie). W tej chwili od jakiegos miesiaca jest na homeopatii (codzienne dawki a nie tylko przed jazdą ) i wielki sukces ze przejezdza co tydzien ok. 3-4 km (max 10) :wink: ..(pomijajac cyrki ktore urządza przed wsadzeniem do samochodu (łącznie z kładzeniem sie plackiem na srodku chodnika). Ale powoli..powoli idzie to do przodu.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Poczytałam sobie wasze posty na temat podróży waszych pupili,oczywiście mam również ten problem,od początku moja sunia nie toleruje jazdy autem,nawet po podaniu aviomarinu,nie wazne jaka jest odległość do pokonania,po prostu są wymioty,jestem przerażona bo zbliżaja się wakacje i wyjazd ok 8 godzin.Do podróży jest już przyzwyczajona ale nie znosi ich dobrze..... :(

Link to comment
Share on other sites

gugu,

Lepiej idz z problemem do weta. Moj wet, ktoremu ufam mowi, ze psom Aviomarinu sie nie podaje! Aviomarin jest lekiem dla ludzi a nie dla psow.

Na dlugich trasach podaje Sedalin, na krotkich (do 100 km) juz nic. Malutkimi kroczkami i utwierdzaniem psa w przekonaniu, ze podroz samochodem konczy sie zabawa i spacerem uzyskalam mozliwosc spokojnej jazdy na krotkich i srednich trasach.
Jednak wymagalo to cierpliwosci, oraz niedopuszczeniem do tego aby pies zwymiotowal. Dlatego przed dlugimi trasami podaj 1/4 malusienkiego Sedalinu :-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wind']gugu,
Lepiej idz z problemem do weta. [/quote]
Wind słusznie prawi ;)
Idź do weta już, żeby wspólnie opracować strategię podróży, żebyś mogła poćwiczyć, wypróbować zalecony przez weta lek (żeby nie było tak, ze podany przed samą podróżą lek spowoduje wymioty zamiast je powstrzymać 8) )

Im wczesniej zaczniesz działać tym większe prawdopodobieństwo, że do wakacyjnego wyjazdu sytuacja się poprawi. A przede wszystkim działaj na psychikę, króciutkie podróże na fajny spacer, żeby pies miał frajdę, zanim zdąży mu się zrobić niedobrze ;)

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny,o leku Sedalin nie słyszałam w ogóle,żadnej podrózy nie konsultowałam z wetem.... :oops: (nie wiem dlaczego),moje myslenie.....mój psiaczek podróż zniesie dobrze.... :fadein: ,do wyjazdu mam 1,5 misiąca i dzieki wam już jestem dobrej nadzieji ze poradze sobie z tym..... :P ,napewno skonsultuje to z wetem.....
Czy ten Seladin jest dostepny tylko na recepte,a moze tylko u weta....?

Link to comment
Share on other sites

Sedalin kupisz u weta. Jednak niewykluczone, ze weterynarz poleci Ci inny srodek. My uzywamy akurat tego (w mikroskopijnej ilosci) i u nas sprawdza sie doskonale :-) Co wiecej nie powoduje u psa sennosci, otepienia, a jedynie zapewnia mu spokoj i relaks :-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wind']Co wiecej nie powoduje u psa sennosci, otepienia, a jedynie zapewnia mu spokoj i relaks :-)[/quote]

[b]Wind[/b] to co napisałaś jest bardzo ważne,ja mam swiadomośc ze wet moze mi coś innego zaproponowac...... :roll: ,ale ja będe czujna..... :wink:

Link to comment
Share on other sites

gugu,

Pamietaj tylko o ilosci :-) Na mojego psa (waga 2,5 kg) wet proponowal dawke 1 tabletka. To powodowalo totalne otepienie i dlugi 5 - 6 godzinny sen. Potem (wlasna decyzja) podawlam psu 1/2 tabletki. Pies nie spal, ale podczas chodzenia plataly mu sie lapy i przez 4 - 5 godzin byl raczej "nie do zycia" ;).
Dopiero dawka 1/4 tabletki dala oczekiwany efekt!

Wazne, abys juz teraz zaczela dostosowywac dawke do oczekiwan (jesli Twoimi oczekiwaniami sa: pies bez stresu, bez wymiotow, ale aktywny i nie ospaly).

powodzenia,

Link to comment
Share on other sites

Wow,silny lek.... :o ,co ty masz za psiaczka który wazy 2,5 kg?Moja do wakacji osiagnie już prawie 9 kg,dzieki za podanie dawkowania i przedawkowania i tego rezultaty..... :P
Z kim bym nie rozmawiała to podaja psiakom aviomarin,teraz juz wiem ze to jest błąd,ale dlaczego ludzie tak temu leku wierzą?hmmmm.... :roll:

Link to comment
Share on other sites

I koniecznie jeździj z Kiką jak najczęściej na jak najkrótszych trasach, bez pomocy leków. O ile to możliwe to np. każdego popołudnia 0,5-1 km na popołudniowy spacer do najbliższego parku (czy gdzie tam z Kiką spacerujesz ;) )
Potem godzina, dwie zabaw i szaleństw, i powrót samochodem, w którym wymęczony pies natychmiast zaśnie 8)

[size=2]Wiecie co, najśmieszniejsze jest to, ze moja suka od wielu miesięcy jeździ samochodem tylko do weta, i podróże te uwielbia, mimo, że u weta nie zawsze jest miło! [/size] :fadein:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gugu']Wow,silny lek.... :o ,co ty masz za psiaczka który wazy 2,5 kg?Moja do wakacji osiagnie już prawie 9 kg,dzieki za podanie dawkowania i przedawkowania i tego rezultaty..... :P
Z kim bym nie rozmawiała to podaja psiakom aviomarin,teraz juz wiem ze to jest błąd,ale dlaczego ludzie tak temu leku wierzą?hmmmm.... :roll:[/quote]

Mam yorka, ktory do olbrzymow raczej nie nalezy. Za to chorobe lokomocyjna mial kosmiczna. Wystarczylo, ze wyjezdzalam z garazu, a juz wyrzucal z siebie plyny (mimo, ze przed podroza nigdy nie dostawal jedzonka).

Co do Aviomarinu, to tak sobie mysle, ze ludzie maja sklonnosci do leczenia psow domowymi sposobami, ludzkimi lekami, tak samo jak wiele osob preferuje ludzkie (czyt. kotleciki mielone, ziemniaczki, bulki z pasztetem itp.) zarcie dla czworonogow.
To chyba jakas zaszlosc, albo chec zrobienia pieskowi "jak najlepiej" bo przeciez nam (ludziom) pomaga ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='coztego'][size=2]Wiecie co, najśmieszniejsze jest to, ze moja suka od wielu miesięcy jeździ samochodem tylko do weta, i podróże te uwielbia, mimo, że u weta nie zawsze jest miło! [/size] :fadein:[/quote]

coztego,

Lepiej powiedz, czym ja przekupujesz, ze i podroz i weta znosi doskonale 8)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wind']
coztego,
Lepiej powiedz, czym ja przekupujesz, ze i podroz i weta znosi doskonale 8)[/quote]
:niewiem:
Nie mam pojęcia skąd to jej uwielbienie w stosunku do tych wizyt. Ona jak widzi, że wyciągam z szafki jej książeczę zdrowia to już siada pod drzwiami i czeka, kiedy pojedziemy. A nie daj Bóg jeśli wyciągnę książeczkę np. pół godziny przed jazdą- będzie się awanturować, szczekać, biegać aż do momentu wyjścia z domu, taka niecierpliwa...
Myślę, ze ona po prostu nienawidzi zostawać sama i woli jechać do weta niż zostać w domu beze mnie :wink:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...