Jump to content
Dogomania

Szukam nowego domu dla rocznej suczki. Ira zostaje


Ania_Mor

Recommended Posts

[INDENT][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma][B]Problemy z niszczeniem zostały prawie całkowicie wyeliminowane choc nadal wymaga to pracy z suką i jak najkrótsze pozostawianie jej samej w domu. Niestety starsza suka zaczęła ją atakowac i suki nie moga zostac dłuzej razem.[/B][/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Pozwoliłam sobie tu napisać, ponieważ pilnie potrzebuje pomocy a wyczerpałam juz wszystkie możliwości i jak Wy mi nie pomożecie to nie mam pojęcia co zrobię. [/FONT][/COLOR]
[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Jakiś czas temu odszedł nasz owczarek-staruszek i postanowiliśmy poszukać nowego pieska, który zajął by jego miejsce jako stróż naszego domu oraz przyjaciel naszego drugiego psa. Może pamiętacie, ze szukałam psa owczarkopodobnego ale los sprawił, ze trafiła do mnie bida ze schroniska a dokładnie kilkumiesięczna suczka z Palucha. Uwierzcie mi, miałam juz kilka psów i starych i szczeniaków i wszystkie były po przejściach lub ze schroniska, nasza obecna bokserka też jest ze schroniska a trafiła do nas jak miała niecały rok ale ten szczeniak przerósł moje możliwości. To, ze suczka boji sie mężczyzn i ogólnie jest lękliwa to nic, mieliśmy juz psy z gorszymi problemami i wszystko z czasem sie ułożyło. Ale ta suka ma tak silny lek separacyjny objawiający sie demolką wszystkiego wokół oraz wyciem i szczekaniem, ze nie daje rady, po prostu sie poddaje. Mamy sąsiada, który ma małe dziecko i po kilku z nim starciach na temat wycia psa pod nasza nieobecność skończyło sie nasłaniem na nas straży miejskiej. Na dodatek sunia pod naszą nieobecnosć demoluje wszystko wokół. Jak jesteśmy w domu to wszystko jest OK, ale jak tylko znikamy to pies wyje i niszczy wszystko i obecnosć drugiego psa do towarzystwa wcale nie zmienia sytuacji, wręcz przeciwnie, nasza stara bokserka zaczęła pomagać młodej w demolowaniu. Próbowalismy różnych sposobów, zostawialiśmy je w domu - nie pomogło, zostawialiśmy w ogrodzie - znowu wycie i demolka, próbowaliśmy aby zostawała bez drugiego psa - bez skutku, zostawiliśmy w klatce - wyła, zakupiulismy mnóstwo zabawek, które miałyby ja zajać i nic, w ostateczności przypięliśmy ją łańcuchem do budy - wyła. Zniszczyła juz tak dużo rzeczy, ze nawet nie chce mi sie tego szczegółowo opisywac Podam tylko kilka przykładów: porwanie wszystkich materacy w budzie, zniszczenie samej budy, wykopanie wszystkich krzewów w ogrodzie,rozwalenie mebli ogrodowych, rozwalenie studzienki, nawet mój samochód musiał trafić do naprawy po tym jak potraktowała go podczas naszej kilkugodzinnej nieobecnosci. Jak zaczęliśmy ja zostawiać w domu to zniszczenia były jeszcze wieksze. Zniszczyła zabawki dzieci wiec teraz dzieci się nie chcą z nią bawić mimo moich tłumaczeń. Na domiar złego zniszczyła takze płot od straony sąsiada i sąsiad odgraża sie, ze jak straż miejska nie pomoze to "załatwi sprawę w inny sposób" i tylko można sie domyślić co ma na myśli. Pie chodzi na spacery, ma drugiego psa jako towarzysza zabaw, bawią się z nią dzieci a ona i tak sieje totalne zniszczenie. Szukaliśmy psa do pilnowania domu, który mieszkałby w budzie i pod naszą nieobecnosc odstraszał intruzów a trafił nam sie pies, z którego problemami nie możemy sobie poradzić. Oboje pracujemy i mamy dzieci w wieku szkolnym oraz w żłobku i nie mamy mozliwości aby cały czas ktoś był w domu a jej wystarczy nawet godzina aby dokonać totalnego zniszczenia.. Przeczytałam kilka książek, znam się na psach i nie jestem laikiem w ich psów ale tu nie dam rady. Zaczelismy chodzic na kurs PT i przy okazji radziłam sie trenera co robić i on nie miał dla mnie innej trady jak nie zostawiać psa samego a to jest niewykonalne. To naprawdę cudowna suka ale dla kogoś kto cały czas jest w domu a u nas to niemozliwe. Próbowałam przez kilka miesiecy coś z tym lękiem separacyjnym zrobic i nic. Jakby mało było wszystkiego i chociaż do tej pory mój TZ cierpliwie znosił wszystkie moje przybłędy, to że byłam domem tymczasowym dla wielu biednych psiaków, tu nie wytrzymał i po dzisiejszej kolejnej mega-demolce i kolejnym starciu z sąsiadem zapowiedział, ze suka ma w ciągu tygodnia zniknać z domu. Nie wiem co mam robić, nie chce jej odwozić do schroniska i chciałabym znaleźc jej nowy dom ale nie wiem czy sama dam radę. Moje łzy nic tu nie pomogły i TZ jest nieubłagany a i ja zrozumiałam, ze nasz dom jest dla tej psinki nieodpowiedni, ona nie moze zostać w domu w którym mój TZ jej nie akceptuje. Prosze Was wiec o pomoc w poszukiwaniach nowego domu a także do czasu znalezienia takowego, domu tymczasowego. Jestem gotowa ponieść wszystkie finansowe strony poszukiwań a także w przyszłosci sfinansować zabieg sterylizacji suki po pierwszej cieczce, aby tylko trafiła do dobrego domu, w którym zawsze ktoś by był i w którym byłaby akceptowana taka jaką jest. Suka jest młoda, ma niecały rok wiec szybko przyzwyczaji sie do nowych opiekunów i naprawdę może dać im wiele radosci jeśli tylko beda cały czas razem z nią. Ira ma niecały rok i jest psem wielkosci boksera (waży 23 kg), umie chodzic na smyczy, zna komendę siad i leżec, uczęszcza na kurs PT (całkowicie opłacony wieć można go kontynuować), przychodzi na zawołanie, zachowuje czystość w domu (za wyjątkiem kiedy nas nie ma - wtedy mamy wszystko obsikane oraz zawsze kupa na środku pokoju, nawet po długim spacerze). Z kotami i innymi psami zyje w zgodzie, dzieci bardzo lubi. Je sucha karmę. Jest podobna do owczarka krótkowłosego z tym, ze ma umaszczenie tricolor, tak jak berneński pies pasterski. Mieszkamy pod Pruszkowem ale mogę Irę (bo tak suczka ma na imie) dowieźc do nowych opiekunów.[/COLOR][/FONT]


[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Możecie mnie ocenić źle a nawet bardzo źle ale pomóżcie tej biednej psince, bo może sie to skończyc tak ze mój TZ odwiezie ją do schroniska albo sąsiad ją otruje....[/COLOR][/FONT]
[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Prosze Was...[/COLOR][/FONT]

[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Ania[/COLOR][/FONT]
[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]tel. 0 601 730 754 [/COLOR][/FONT]
[/INDENT]

Link to comment
Share on other sites

niestety wiem i tym bardziej jestem załamana
chciałam wyciągnać ją z tej schroniskowej klatki a teraz ma tam wrócic?

a na dodatek mój TZ, który do tej pory cierpliwie znosił moją pasje dogomaniaczki i zgadzał sie na wszystkie przygarniane bidy oraz na to aby nasz dom był domem tymczasowym dla kilku psiaków, teraz nie chce słyszeć o zadnym psie, który nie byłby w 100% procentach sprawdzony pod wzgledem zostawania samemu w domu, pozytywnego stosunku do ludzi, dzieci, kotów i innych psów. A takie rzeczy to chyba tylko w Erze...

Link to comment
Share on other sites

Ania_Mor, strasznie mi przykro i pewnie jest już za późno na rady i porady, ale może...
Ja kiedyś miałam podobny problem z psem ze schroniska, a nawet dwoma (choć z drugim trochę mniejszy). Poradziłam się wtedy tresera psów i behawiorysty z wieloletnim doświadczeniem i powiedział mi co robić. Metoda nie jest miła i bywa drastyczna oraz wymaga wiele konsekwencji, ale mi pomogła dwukrotnie, czyli w 100% przypadków z jakimi się zetknęłam. Dodam też, że nie jestem zwolenniczką takich metod, ale gdy się nie ma wyjścia, gdy człowiek jest załamany, a nad psem wisi groźba schroniska, trzeba imać się wszelkich metod.

Treser powiedział tak... Musisz odsunąć od siebie psychicznie psa, aby pies zrozumiał, że bez ciebie też może funkcjonować i że świat się nie kończy, gdy znikasz za drzwiami. Oraz polecił kupić mi kennel. Jak postępować... gdy jesteś w domu i pies przybiega, aby się bawić, zachęca cię łapą, podrzuca zabawkę, ty nie reagujesz, gdy cię trąci łapą, zrzucasz tę łapę, gdy wskoczy na kolana, zrzucasz go, bez słowa, nawet na niego nie patrzysz. Po chwili oczywiście możesz wziąć zabawkę i się z psem pobawić, ale musi być tak, że bawisz się z psem, kiedy ty chcesz, a nie gdy chce pies. Gdy idziesz przez drzwi, pies przepycha się przodem, odpychasz go i przechodzisz pierwsza. Gdy przepycha się bardzo, zamykasz mu drzwi przed nosem. Gdy pies coś próbuje na tobie wymusić (zabawę, jedzenie, itd) odwracasz się, nie reagujesz, gdy jest nachalny, spotyka go kara, np: prztyczek w nos wystarczy. Ogólnie trzeba zachowywać się tak, jakby pies prawie nie istniał. Traktować go jak powietrze. Nie krzyczeć na niego, nie mówić "nie", nie dać na sobie niczego wymusić, nie dać się sprowokować, reagować obojętnością. Tak muszą postępować wszyscy domownicy i bardzo konsekwentnie.

Do tego, aby ograniczyć zniszczenia (które nie zniknąć z dnia na dzień) dobrze jest trzymać psa w kennelu lub w jakimś małym, dość ciemnym i spokojnym pomieszczeniu. To po to, aby zmniejszyć stres u psa. Psy mniej stresują się w małych i ciemnych pomieszczeniach lub zamknięte w kennelu, wiedzą wtedy, że niewiele mogę zrobić i niewiele rzeczy je nakręca do niszczenia. Jak jest dużo przedmiotów wokół, dużo dźwięków, dużo stymulacji, pies się niepotrzebnie nakręca. Natomiast zamknięty, bez stymulujących bodźców, wycisza się. Oczywiście do zamknięcia trzeba psa przyzwyczaić, aby samo zamknięcie kojarzyło się miło i nie wywoływało stresu.

Mnie serce pękało, jak tak robiłam, ale wiedziałam, że to ostatnia deska ratunku i że muszę. Gdy widziałam, jak moje psy się starają, aby mnie zachęcić do zabawy, jak się próbuję przytulić, a ja musiałam być nieugięta, odpychać je, odchodzić bez słowa, bez wyrazu twarzy. Masakra, ale podziałało. Po około dwóch tygodniach wycie się zmniejszyło. Pies zaczął robić się spokojniejszy. Nie było już panicznego dobijania się do łazienki, gdy się tam zamknęłam. Gdy wychodziłam za drzwi i nasłuchiwałam, pies szedł spokojnie do pokoju, bez drapania, czy wycia. Zniszczeń już nie było, bo pies był w kennelu. Po ok dwóch miesiącach problem się skończył definitywnie.

Ach... I jeszcze jedno. Ważny jest też sposób, w jaki wychodzicie z domu. Zasada jest prosta, pożegnania mają być jak najmniej zauważalne, a powitania gorące i wesołe. Ja robię tak... szykuję michę, tam wrzucam jakiś smakołyk (coś suszonego, do żucia, co zajmie na dłuższą chwilę), pies oczywiście asystuje przy przygotowaniach, potem otwieram kennel, pies wskakuje, bo już wie, że dostanie coś pysznego, wstawiam miskę, zamykam kennel i wychodzę. Bez pożegnań, bez patrzenia na psa, itd. A jak tylko wracam, to cieszę się ze spotkania.

Link to comment
Share on other sites

Bardzo dziękuje za rady, zanim zwróciłam sie o pomoc na dogomanii próbowaliśmy z klatką, w której umieścilismy zabawki ze smakołykami. Z opowieści wściekłego śasiada wiemy, ze przez jakis czas była cisza (pewnie zajeła sie zabawkami) a potem suka tak wyła, ze sąsiad o mało nas nie zabił
Moze klatka zle jej sie kojarzy, bo w schronisku na Paluchu siedziała sama w małej klatce, w której nie miała nawet jak stanac na prostych łapach?

Całkowite ignorowanie Iry w przypadku posiadania dwójki małych dzieci tez nie za zdało egzaminu - trudno wytłumaczyc maluchom, ze należy psa traktować jak powietrze....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ania_Mor']Bardzo dziękuje za rady, zanim zwróciłam sie o pomoc na dogomanii próbowaliśmy z klatką, w której umieścilismy zabawki ze smakołykami. Z opowieści wściekłego śasiada wiemy, ze przez jakis czas była cisza (pewnie zajeła sie zabawkami) a potem suka tak wyła, ze sąsiad o mało nas nie zabił
Moze klatka zle jej sie kojarzy, bo w schronisku na Paluchu siedziała sama w małej klatce, w której nie miała nawet jak stanac na prostych łapach?

Całkowite ignorowanie Iry w przypadku posiadania dwójki małych dzieci tez nie za zdało egzaminu - trudno wytłumaczyc maluchom, ze należy psa traktować jak powietrze....[/QUOTE]

Wiem, że to trudne, w przypadku dzieci praktycznie niewykonalne. Ale może chociaż w przypadku dorosłych się uda. Jak macie jeszcze trochę siły i wytrwałości, nic nie kosztuje spróbować. Musicie tylko być konsekwentni i cierpliwi. Nie od razu będą postępy, nie od razu pies przestanie wyć. Na to trzeba czasu.

Jeśli chodzi o klatkę, to zawsze źle się kojarzą psom, bo jakby nie patrzeć ograniczają ich swobodę. Do klatki jednak przyzwyczaja się psa powoli i skrupulatnie. Najpierw klatka stale stoi w domu i jest otwarta. Dajemy w niej psu jeść oraz chowamy tam psie zabawki. Tam też dajemy wszystkie smakołyki. W ten sposób uczymy psa, że klatka jest fajna, bo w niej jest jedzenie, a dodatkowo jest bezpieczna, bo zawsze można do niej wejść i z niej wyjść. Po kilku dniach takiego zachowania można spróbować dać smakołyk i zamknąć drzwiczki na chwilę (dosłownie kilka sekund, max minutę), potem otwieramy. A wszystko to robimy bez emocji. Nie mówimy do psa "zostań" tylko zamykamy drzwiczki, gdy nie widzi. Nie cieszymy się, gdy drzwiczki otworzymy, ale całą naukę klatki traktujemy jak całkowicie normalną czynność, która nie wywołuje niepotrzebnych emocji. Tak pomalutku wydłużamy czas zamknięcia. Najpierw zamykamy i oczywiście jesteśmy w pomieszczeniu, w którym jest klatka. Potem stopniowo na chwilę wychodzimy i wracamy. Chodzi o to, aby pies poczuł się w klatce bezpiecznie i aby mu się miło kojarzyła. Dopiero po kilku tygodniach możemy zamknąć psa w klatce i wyjść z domu. Najpierw oczywiście na 5 minut, potem dopiero na dłużej.
Osobiście nie znam psa, który w ten sposób nie przyzwyczaiłby się do klatki. A startuję w psich zawodach, gdzie setki psów w oczekiwaniu na swój występ siedzą w klatkach i nie protestują.


Jeśli chodzi o efekty, to mój obecny pies przestał wyć po kilku miesiącach, krótko po tym przestał też niszczyć i załatwiać się w domu. Poprzedni pies przestał wyć i niszczyć po ok pół roku.
Przy lęku separacyjnym trzeba być bardzo cierpliwym, bo dla psa jest to naprawdę poważna sprawa i oswojenie się z naszą nieobecnością jest bardzo trudną sztuką.

Link to comment
Share on other sites

wszystko to moze zdałoby egzamin gdyby nie to, ze suczka miała mieszkać w budzie w ogrodzie (oczywiscie z możliwoscią wchodzenia do domu) i pod naszą nieobecnosc pilnować terenu i odstraszać intruzów swoim wyglądem...
a na dodatek tak jak pisałaś wymaga to pracy wszystkich członków rodziny a mój TZ już sie poddał...

i zapowiedział, ze nigdy nie zgodzi sie na zwierzaka ze schroniska...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ania_Mor']wszystko to moze zdałoby egzamin gdyby nie to, ze suczka miała mieszkać w budzie w ogrodzie (oczywiscie z możliwoscią wchodzenia do domu) i pod naszą nieobecnosc pilnować terenu i odstraszać intruzów swoim wyglądem...
a na dodatek tak jak pisałaś wymaga to pracy wszystkich członków rodziny a mój TZ już sie poddał...

i zapowiedział, ze nigdy nie zgodzi sie na zwierzaka ze schroniska...[/QUOTE]

No to niestety niewiele pomogę. :(

A może budowa boksu na podwórku przyniosłaby dobry efekt. Taki boks działa jak kennel. Spełnia tę samą rolę. Sunia niszczyć tam nie da rady.
Pozostaje tylko wycie. No i tu trzeba się już przyłożyć.

Link to comment
Share on other sites

Jesteśmy juz po wizycie psiej behawiorystki
Pani powiedziała, ze Ira nie ma leku separacyjnego tylko jest psem bardzo nadpobudliwym, który nie dość, ze ma niespożyta energie, to jeszcze próbuje nadrobić te wszystkie miesiace kiedy była zamknięta w klatce w schronisku. To tak jakby nadpobudliwe dziecko, które miesiacami siedziało zamkniete w domu bez zabawek, wypuscic na plac zabaw z mnóstwem zabawek. Totalna demolka murowana.
Nawet długie spacery nie zmęczą takiego psa. Jak jesteśmy w domu to ona z nami zawsze coś robi, bawi sie itp a jak znikamy to ona bardzo szybko zaczyna sie nudzic i efektem tego jest niszczenie i wycie.
Poza tym suka jest bardzo inteligentna, szybko sie uczy ale cały czas potrzebuje aby coś robić.
Pies byłby swietny dla kogoś, kto ciągle dawałby jej coś do robienia, uprawiał z nią jakieś sporty itp. Wtedy pies nie będzie niszczył. Same zabawy i spacery nie wystarczą.
Podsumowujac - nie jesteśmy rodziną dla niej bo mając dwoje małych dzieci nie jesteśmy jeszcze w stanie w takim stopniu zajmować sie takim nadpobudliwym psem.
Czyli szukamy dla niej nowych , aktywnych właścicieli.

Link to comment
Share on other sites

Suczka nie jest nadpobudliwa ze względu na zaburzenia psychiczne, ona jest tylko o wiele bardziej ruchliwa od "standardowych" szczeniaków. To tak jak z dziećmi - jedne są spokojne a drugie szaleją na całego i nie wynika to z zaburzeń ale z ich megaruchliwości i ciekawosci swiata. Zdaniem pani behawiorystki stosowanie leków nie jest konieczne, wystarczy właśnie takie zmęczenie fizyczne lub psychiczne. Dodatkowo poleciła nam przyzwyczaic suczke do kojca lub klatki i twierdzi, ze w przypadku naszej suczki doskonale zda to egzamin.

Po długiej naradzie rodzinnej doszliśmy do wniosku, ze skoro mozna nad tym zapanować to suczka u nas juz zostanie. Wiemy, ze wymaga to dużo czasu, cierpliwosci i pracy ale postanowilismy spróbować. I nawet mój TZ powiedział, ze da radę!
Oby tylko sąsiad wytrzymał.... :)

Tak, ze mozna temat zamknać.
Dziękuje wszystkim za pomoc.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

dzięki za słowa wsparcia

pracujemy z suczką zgodnie z radami behawiorystki i chociaż jest cieżko, to pomału widać efekty

ostatnio wrócilismy do domu po 2 godzinach nieobecnosci i oprócz kilku dodatkowych dołków w ogródku i wywalonego kosza, nic nie zostało zniszczone

i wystarczyło zmeczenie suki i kong

a na codzień ogromne pokłady cierpliwosci i wyrozumiałosci

i życzcie nam aby tych ostatnich nam nie zabrakło...

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

hej!
nie wiem czy ktoś tu jeszcze zaglada ale potrzebuje porady w sprawie mojej suczki
otóż coraz czesciej zdarzają sie ataki starszej suki na tą młodszą i nie wiem skad to wynika
do tej pory było wszystko OK ale odkad młodsza suczka dorosła to starsza coraz częsciej i mocniej ją atakuje
niestety zmieniły sie troche nasze warunki pracy i suki coraz częściej i dłuzej zostaja same wiec nie mam stałej mozliwosci kontroli zachowań suk i boje sie o efekty tych walk

co mam robić?

Link to comment
Share on other sites

Dodam jeszcze, ze starsza suka jest wysterylizowana a młodsza jeszcze nie (bedzie wysterylizowana za radą weterynarza po pierszej cieczce, która bedzie lada moment) a starsza i tak ją atakuje i nie mamy mozliwosci odizolowania ich od siebie. Jak jesteśmy w domu to jakoś możemy nad tym zapanować ale jak nas nie ma to dochodzi do spięć. Problem w tym, ze w domu teraz nie ma nas długo a całkowite rozdzielenie suk nie wchodzi w gre. Z behawiorystą juz rozmawiałam - moze to byc na tle dominacyjnym i jeżeli sie to potwierdzi to należałoby nad starsza suką duzo popracować a ja nie mam juz na to siły i czasu. Dopiero co jako tako opanowalismy lęki i problemy młodszej suni i naprawdę praca jeszcze ze starszą suką nas przerosnie. Chciałam dobrze, wzięłam młodszą suczke ze schroniska a tu takie problemy. Nie wiem co robić... Miałam kilka psów w zyciu ale nigdy ze schroniska i nigdy dwóch suk razem i najwyraźniej przeceniłam swoje mozliwosci. Chyba bedziemy zmuszeni znaleźc młodszej suni nowy dom...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...