__Lara Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Boże, jak wieści.... ścięły mnie z nóg.... to dlatego tak kuśtykała w sobotę, bo ta rana ją drażniła :placz::placz::placz: Boże, Boże, odejmij jej tego cierpienia... Beatko, dziękuję, że założyłaś jej ten wątek i dałaś szansę na kilka dni normalnego życia...dziękuję, że nie odejdzie w zimnym boksie, wśród szczeków i ujadania innych psów... dziękuję.... Proszę Was, gdy Botti jest na skraju TM, nie zawiedźmy Paury. Ta sunia jest kilka lat w schronie, jej też należy się inne życie... zapraszam... [url]http://www.dogomania.pl/threads/63156-Przera%C5%BCenie-i-strach-w-oczach-Paura-ufa-cz%C5%82owiekowi-bezgranic-ale-boi-si%C4%99[/url] Quote
Beatkaa Posted January 31, 2012 Author Posted January 31, 2012 [quote name='iwonamaj']Tak mi źle :(...[/QUOTE] Iwonko.... też ból rozdziera mi serce.Nie ma już słow na to co teraz czuję..... :(:(:(:( Quote
__Lara Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 [quote name='Beatkaa']Iwonko.... też ból rozdziera mi serce.Nie ma już słow na to co teraz czuję..... :(:(:(:([/QUOTE] Mi też.... nie mogę przestać o tym myśleć... Quote
Emiś Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Botti jest bardzo słabiutka i widać, że źle się czuje. Albo leży, albo stoi ze zwieszoną głową. Po lekach przeciwbólowych nie ma zmiany w zachowaniu Dziewczyny ja wiem, że każda z nas chciałaby, żeby Botti wyzdrowiałą i żyła długo i szczęśliwie. Na samą myśl, że w ciągu 1,5 tygodnia będę musiała odprowadzić drugiego psa, mam ochotę zwymiotować. Kto z Was żegnał psa wie, jakie to obciążenie, nie podejmuje się takich decyzji bo... sama nie wiem, bo tak będzie ciekawiej, zabawniej, bo nam się nie chce? To nie jest kwestia tego, że Botti odżyje w domowych warunkach, nabierze sił, odporności, da radę zwalczyć chorobę. Ten guz jest na prawdę ogromny, nie widać tego na zdjęciu, trzeba "pomacać". Czy któraś z Was ma 14kg psa? To niech weźmie do ręki dużą pomarańczę/grejpfruta, przyłoży go na klatce piersiowej, w okolicy łokcia i wyobrazi sobie, że ponad połowa znajduje się w środku klatki piersiowej. Ten guz wewnątrz jest rozlany, naciekający. Nawet, gdyby udało się wszystko pousuwać, to wyobrażacie sobie jakiej wielkości będzie to "krater"? Skąd wziąć mięśnie i skórę na "pocerowanie" tego? Botti jest staruszką, nikt nie żyje wiecznie. Ciąganie jej teraz po nie wiadomo ilu wetach (w sumie oglądało ją 4, w 3 różnych miejscach, do ilu jeszcze ma iść?), podnoszenie, przewracanie na plecy, macanie tego guza to dla niej koszmarny ból i stres. Po konsultacjach z Wetami, i przede wszystkim widząc Botti, jej stan i cierpienie zdecydowałyśmy z Beatą, że nie będziemy jej dłużej dręczyć. Tym bardziej, że leki przeciwbólowe widać, że nie bardzo jej pomagają. Quote
Piesiak Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Beatka pisze:(cytat): " Botti denerwuje ten guz i nawet sobie go podgryza.........Jest naprawdę źle. :placz::placz::placz::placz: " Pierwszą rzeczą, którą zrobił mój wet, to dał mi kołnierz dla psa, aby nie wylizywał i nie rozgryzał guza!Nie sprzyja to gojeniu się rany, wręcz przeciwnie rana nie goi się wogóle, bo jest ciągle odnawiana..... W schronisku psina miała dużo czasu, aby rozgryzać dokuczający guz z wiadomym skutkiem. Jestem myślami z Botti, Beatką i Emiś! Quote
zuzlikowa Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Och zycie... nie było i nie jest sprawiedliwe:shake::-(. Możemy teraz dzielić się własnymi doswiadczeniami, sugerować dalsze sposoby prób ratowania Botti... jednak na miejscu przy psiaku są dziewczyny, które widzą jej stan... ... nie zazdroszczę Wam- to Wy musicie podjąć decyzję patrząc na dobro tej cudnej suni:-(. Jeśli cierpienie jest jej życiem i nie ma możliwości przerwania go- nie wolno Wam na to pozwolić. Nie wolno nam kierować się naszymi emocjami... Nie zazdroszczę:shake::-(... Malutka psinko, choć nic to nie da i w niczym nie pomoże, tulę mocno. Quote
tymuś Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 (edited) podjęłyście cioteczki słuszną decyzję ..................:-( najważniejsze że ktoś, czyli Ty wspaniała Beatko zauważyłaś że coś z Botii jest nie tak i znalazłaś jej dom w tempie expresowym oraz pomożecie ukoić i zakończyć jej potworne męczarnie bo inaczej zmarłaby w niewyobrażalnych męczarniach sama zapomniana przez wszystkich, opuszczona, pozostawiona sama sobie .............:-(:-(:-( Dziękuję wszystkim obecnym chcących pomóc ............... Edited January 31, 2012 by tymuś Quote
Guest Elżbieta481 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Znów się popłakałam..Mój Gucio ma guz i nie jest on operacyjny..Boję się tak bardzo się boję,że przyjdzie dzień kiedy i my we dwoje staniemy przed taką decyzją..Rozum mówi jedno-nie pozwól cierpieć tylko dlatego,że kochasz,ale serce mówi drugie,,choć jeszcze dzień-choć chwilka,,Miłość jest egoizmem.. Jeśli podejmiecie tę decyzję-jeśli ją podjęłyście będzie ona słuszna i wielki szacunek,że tak zdecydowałyście..Daj nam Boże byśmy umieli taką decyzję podjąć gdy przyjdzie ten okrutny dzień..Szacunek dla Was wielki za mądrą miłość dla tej psiny-daj nam Boże taką samą mądrość tylko oto prosimy. Elżbieta Quote
Bjuta Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Popieram Waszą decyzję. Uporczywe leczenie jest bez sensu. Quote
Beatkaa Posted January 31, 2012 Author Posted January 31, 2012 Botti pokazuje nam,że cierpi i ,że ...chce już odejśc.:-(:-(:-( Skazywanie jej na dłuższe cierpienie byłoby brutalne i niehumanitarne......:placz::placz: "[I]Zawsze kiedyś przychodzi ten dzień, w którym Twój przyjaciel spogląda Ci w oczy po raz ostatni i nawet Twoja miłość, chociażby była najsilniejsza nie jest w stanie tego zmienić..[/I]." :( :( :( Quote
dangos19 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Też jestem za.....nie pozwólmy jej cierpieć. Beatko...jestem z Wami myślami...to bardzo ciężkie. Quote
Guest Elżbieta481 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Przytulam do serca i tę psinę i Ciebie Beatko..Jesteś mądrą osobą,bo kochasz mądrze..Ten wątek dał mi do myślenia,bo i Gucio jakoś zaczął przez ten guz z trudem schodzić po schodach..Ciężko mi na sercu.. Bądż szczęśliwa psino za TM,bo tam już nic nie będzie bolało..Dobranoc psinko kochana. Jak mi żle..Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz Beatko. Elżbieta Quote
plinka54 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Będąc na miejscu Botti też bym nie chciała cierpieć, już się za dużo w życiu nacierpiała i nie skazujmy jej na dłuższe męki... :-( Dobrze że nie będzie konać w schronisku, gdzie pewnie nikt by nie załagodził jej bólu, gdzie ginęła wśród innych psów i nikt jej nie zauważał, nikt poza Beatką, dzięki której Botti przez ostatnie chwile nie będzie czuła się samotnie... Emiś, Beatko, proszę Was żebyście były przy niej w ostatnich chwilach. Jesteśmy z Wami i Botti Quote
KasiaKia Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Kochane, osiągnęłyście to do czego dążyłyście, Botti nie będzie umierać w samotności w wielkich mękach. Ona na pewno wie, że jest dla Was ważna - przecież zabrałyście ją ze schroniska i otoczyłyście opieką. Niech bidusia już dłużej nie cierpi... Trzymajcie się dziewczyny... Quote
angineuuka Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 :( :( .. Trzymajcie się dziewczyny, wierzę że podejmiecie tą słuszną decyzję. Quote
Martika&Aischa Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Teraz choć to przykre trzeba zrobić wszystko żeby odeszła w rękach kochających ludzi :( Botti kochana już nie będziesz NIGDY cierpiała i znosiła bólu w milczeniu :( Quote
iwonamaj Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Myślę o Botti...Niech już się nie męczy i nie cierpi...Skoro nie ma żadnej nadziei... :( :( :( Quote
romenka Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Jestem myślami z Wami i Botti kochane :( Odwagi życzę bo wiem jakie to trudne :( Botti a Ty pieseczku już nigdy nie będziesz cierpiała i do końca będziesz miała swojego człowieka. Przykre bardzo to wszystko :( Quote
margoth137 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 jestem z Botti i Wami dziewczyny:(:(:( niewiem co mam napisać....:( za TM zaopiekuje się Botti mój Niedźwiadek, Mietus, Reksiu, Rudy oraz Dumka razem z resztą kochanych psiaków:(:(:( Quote
basiunia131 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Do końca wierzyłam, że uda się Botti pomóc, ale w tej sytuacji również uważam, że najlepszy będzie dla niej spokojny sen, bez bólu i cierpienia. Zrobiłyście dla niej coś niezwykłego, dałyście jej miłość i ciepło w tej ostatniej chwili życia. Wielki ukłon w Waszą stronę, jesteście wspaniałe! Quote
Iljova Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 (edited) [quote name='Emiś']Botti jest bardzo słabiutka i widać, że źle się czuje. Albo leży, albo stoi ze zwieszoną głową. Po lekach przeciwbólowych nie ma zmiany w zachowaniu Dziewczyny ja wiem, że każda z nas chciałaby, żeby Botti wyzdrowiałą i żyła długo i szczęśliwie. Na samą myśl, że w ciągu 1,5 tygodnia będę musiała odprowadzić drugiego psa, mam ochotę zwymiotować. Kto z Was żegnał psa wie, jakie to obciążenie, nie podejmuje się takich decyzji bo... sama nie wiem, bo tak będzie ciekawiej, zabawniej, bo nam się nie chce? To nie jest kwestia tego, że Botti odżyje w domowych warunkach, nabierze sił, odporności, da radę zwalczyć chorobę. Ten guz jest na prawdę ogromny, nie widać tego na zdjęciu, trzeba "pomacać". Czy któraś z Was ma 14kg psa? To niech weźmie do ręki dużą pomarańczę/grejpfruta, przyłoży go na klatce piersiowej, w okolicy łokcia i wyobrazi sobie, że ponad połowa znajduje się w środku klatki piersiowej. Ten guz wewnątrz jest rozlany, naciekający. Nawet, gdyby udało się wszystko pousuwać, to wyobrażacie sobie jakiej wielkości będzie to "krater"? Skąd wziąć mięśnie i skórę na "pocerowanie" tego? Botti jest staruszką, nikt nie żyje wiecznie. Ciąganie jej teraz po nie wiadomo ilu wetach (w sumie oglądało ją 4, w 3 różnych miejscach, do ilu jeszcze ma iść?), podnoszenie, przewracanie na plecy, macanie tego guza to dla niej koszmarny ból i stres. Po konsultacjach z Wetami, i przede wszystkim widząc Botti, jej stan i cierpienie zdecydowałyśmy z Beatą, że nie będziemy jej dłużej dręczyć. Tym bardziej, że leki przeciwbólowe widać, że nie bardzo jej pomagają.[/QUOTE] Emiś bardzo, bardzo Ci dziękuję że zabrałaś ją do siebie, że nie musi umierać w schronisku, ciężko znosi się świadomość kiedy robi sie wszystko aby pomóc a pies odchodzi w schronisku...pozostaje żal, że się nie zdążyło... A Botti dzięki Tobie może odejść w domowych warunkach wiem że dałaś jej miłość i troskę na ten czas który jej pozostał... [IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-AcZrYeWBUzY/TlJ-e2ETr7I/AAAAAAAAD9U/7LDjnPImQ0E/s800/2033%255B1%255D.gif[/IMG]~~~~[IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-R6gpP4wvqsA/TtvolQ3wiQI/AAAAAAAAGLQ/I8roaF2ZHlU/s800/022e41998a2329f48c5f689f8af3f20d%255B1%255D.gif[/IMG] Edited January 31, 2012 by Iljova Quote
elke Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Ojej wczoraj byłam taka zabiegana, że wieczorem padłam i nawet tu nie zajrzałam...jak dziś rano zaglądnęłam poryczałam się...nie wiem dlaczego tak jest, za to te biedne psiaki tak cierpią :(((( . Ja tego nie ogarniam !!!! I nie chciałabym byc w skórze Dziewczyn....i byc zmuszoną podejmowac tak ciężkie decyzje :(. Sama mam staruszkę, chorą na serce i najbardziej boję się takiego dnia :( Jestem z Wami i Botti , chciałabym ją uściskac, przytulic....dobrze, że Jesteście ...... Quote
anula42 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 nawet nie wiem co mam napisać - wiem jaka to trudna decyzja, sama musiałam taka podjąć prawie rok temu i wiem jak to boli,że nie można juz więcęj pomóc..Botti kochana w tym momencie bedzie przy Tobie KTOŚ kto pomoże ci przejść za Tęczowy Most, już nie jesteś sama, jesteśmy kochanie z Tobą Quote
Guest Elżbieta481 Posted January 31, 2012 Posted January 31, 2012 Co za okrutny czas jakiś przyszedł,że tak odchodzicie zostawiając nas tu w smutku i bólu..Odeszła też Dasza i Ty psinko też poszłaś...Żeby chociaż wiedzieć tak napewno,że jest TM i łąki po jego przekroczeniu i że jesteście już u stóp dobrego Boga..Żeby chociaż to człowiek wiedział.. E/W Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.