Jump to content
Dogomania

Pani Profesor

Members
  • Posts

    2333
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Everything posted by Pani Profesor

  1. [quote name='Victoria']kocham ludzi ktorzy puszczaja swoje pieseczki i wolno ida cały czas gapiąc sie na mnie bezmozgim wzrokiem i debilnie usmiechajac sie kiedy ja probuje odgonic ich nachalnego pieseczka od mojej zdenerwowanej suki. kocham tez nieogarniete baby puszczające bydlęcych rozmiarów blabladorka na dworcu, w godzinach kiedy masa ludzi wraca z pracy, żeby owy blabladorek mógł troche sobie postać w poprzek w przejściu i burczeniem postraszyć ludzi. I kiedy owe nieogarnięte baby reaguja słowami "ale on nic nie zrobi" kiedy moj ojciec zaczyna używać wobec blabladorka siły aby powstrzymać go przed zjedzeniem mojego psa i przy okazji mnie trzymającą psa na rękach. nie miala baba gdzie psa spuścić tylko rzesz qrwa na dworcu[/QUOTE] KUUUUU.... MAĆ! Sytuacja sprzed minuty, właśnie weszłam do domu. Idę z psem, nieopodal baba z psem,duży kundel, nie zdążyłam zmienić kierunku spaceru - byłam bez okularów i nie wypatrzyłam, że pies jest odpięty... przypuścił szczekający atak na mojego Patryka, Patryk świruje na smyczy i się wydziera, pies BIEGNIE na nas i agresywnie szczeka, obskakuje nas w kółko i usiłuje atakować, ja go odpędzam i drę się wniebogłosy do babsztyla, coby go zapięła na smycz szybko... ...a durna klempa lezie spacerem w naszą stronę z anielskim uśmiechem... ...ani przepraszam, ani pocałuj w dupę :shake: dostała taką wiązankę, że aż mi żal dzieci na placu zabaw, powiedziałam że dzwonię po straż miejską, to zniknęła za rogiem... czy tak trudno jest mieć ODROBINĘ wyobraźni?! szczególnie że kundel był agresywny ewidentnie, słychać go było jeszcze przez długi kawał drogi... jestem roztrzęsiona i wściekła, jak mam do cholery wychować psa, skoro po takich akcjach cofam się o tydzień pracy? bo yorka minął już dziś ładnie...
  2. [quote name='Majkowska'] Psa tak naprawdę nigdy chyba nie można być pewnym na 100%. A gdyby tak laska wpadła na pomysł żeby go własnie podnieść lub zrobić mu coś czego on nie lubi? Szczerze to gdyby mój pies kogoś ugryzł to bym się nie cieszyła i nie smiała, byłaby to bardzo niekomfortowa sytuacja i trochę by świadczyło o mnie że źle prowadziłam psa. Jakkolwiek pies działa w swojej obronie, a ludzie są głupi i bezmyslni, tak po to idzie ze swoim właścicielem żeby był dla otoczenia bezpieczny. Naprawdę jesteś tak pewna ludzi? Bo ja nie widząc to co oni wyprawiają czasem do psów. Mój pies też nie lubi być zaczepiany i obszczekuje równo, a ludzie i tak dochodzą, majtają mu rękami przed pyskiem itd. Kiedyś mi jedna dziewucha zaszła go od tyłu i rzuciła mu się na szyję- na szczęscie był tak zdezorientowany że nie zareagował.[/QUOTE] Masz rację, Majkowska, że jakby dziabnął, to byłoby to niekomfortowe, ale litości - to, że pies się daje pogłaskać i macha ogonem (bo lezie do ludzi, to straszny cygan) to nie znaczy, że można w niego mocniej ingerować. On lubi być zaczepiany, aż za bardzo, nieraz sam ciągnie w stronę ludzi, kiedy kogoś zobaczy, ale nie znosi przewalania go na plecy, choć za to nie gryzie, ale 'upomina'. Dziewczyna nie była dzieckiem, a ja gadałam przez telefon i dopiero kiedy warknął to zorientowałam się, że coś mu się nie spodobało. Groźnie to nie wyglądało patrząc sytuacyjnie, ale dał jej nauczkę, może następny w kolejce do przewracania byłby Twój pies, który już nie lubi zaczepiania i może przypomni sobie, żeby najpierw się zastanowić, a potem leźć :)
  3. [quote name='Wasylek']A skoro jesteśmy na temacie babci ... To wkurza mnie jak moja babcia mówi : "Po co idziesz z tym psem na spacer skoro on i tak cały dzień lata po dworze " Mówi tak kiedy pies biega po podwórku prawie cały dzień :shake: no cóż moja babcia już taka jest miejsce psa jest na dworze przy budzie a nie w domu ... moja ciotka ma 2 psy w domu i dla babci to głupota:roll:(przepraszam jak to Was obraża :roll:) niestety ale jest niereformowalna ...[/QUOTE] o niereformowalnych ciociach i babciach pisałam już wcześniej, bucham ogniem na samą myśl o tych psach na łańcuchach, "bo skacze", "bo ucieka"...no i wiadomo, rondel z syfem do jedzenia, pies utuczony chlebem, nieczesany, spacer = spuszczenie z łańcucha, ehh...jak jestem gdzieś u rodziny pokroju setnej wody po kisielu to się nie pierniczę, zawsze oznajmiam, co myślę, a potem wszyscy patrzą na mnie jak na wariatkę. nie jest mi przykro :evil_lol:
  4. [quote name='lucky123']Teoretycznie mogłam, ale było to wypowiedziane przy spanielach w typie, w kolorze: złotym (to prawdziwy spaniel jest - w sensie wg pana, bo wg wszystkich znaków na niebie i ziemi, i braku papierka tak samo podrabiany jak wszystkie;)), czarnym (czyli mój, ale ja nie ukrywam, że w typie, bo z adopcji i najkochańszy) i sobolowym ;). I mimo, że złoty wyglądał na najmniej spanielowatego, został zakwalifikowany jako rodowodowy ;)[/QUOTE] Ja miałam kiedyś mixa cockera amerykańskiego z angielskim (za dzieciaka) i NIKT nie wierzył, że to mieszaniec, bo sunia wyrosła i wyglądała naprawdę jak czysty anglik - nawet dla osoby, która zna więcej ras niż przysłowiowy "lessie i sarenka" :). To dopiero była kanonada wmawiania, że to rasowiec ;) (babcia skutecznie uprawiała oszustwo, bo była przekonana, że książeczka zdrowia od weta to "papiery" i pies jest rodowodowy ;) ) Jeszcze ze śmiesznych sytuacji - parę ładnych lat temu, sąsiadka po 60-tce prowadzała psa na podwórko. Maluch spanielowaty, babcia nieporadna, szarpał ją na smyczy i w ogóle. I poleciałam raz stereotypem, bo to była taka prosta babinka, powiedziałam, że ładny piesek, że ma coś z cockera. A babinka obrażona odpowiada mi, że to czystej krwi Wachtelhund :evil_lol: i że dostała od dzieci w prezencie. I faktycznie, wyglądał jak wachtel, ale kto by pomyślał, że taka babinka będzie prowadzić tę rzadką rasę ;) Swoją drogą, pies wyrósł na agresywnego i spasionego klocka :shake:
  5. [quote name='Avaloth']Funiaczek ma koło 6 lat więc nie taki maluch, przynajmniej pod tym względem :D ale fakt, jest przesłodka, trudno się nie zakochać ;) Zapraszamy tu: [URL]https://www.facebook.com/Krakowskie.Bullowate.Do.Adopcji?fref=ts[/URL] tam więcej zdjęć naszych psiaków z nowych domów :)[/QUOTE] 6 lat :crazyeye: ... jak byłam świadkiem jej przybycia do schroniska, to dałabym sobie uciąć rękę, że to niespełna roczny pies, naprawdę :D jeszcze komentowaliśmy z TŻ-tem, że biedny szczeniak, taki wesoły, a idzie do boksu...
  6. [quote name='evel']Nie rozumiem - po co podnosicie psa szybko do góry? To ma jakiś cel? Nie lepiej go nauczyć, że kontakt z Wami jest przyjemny (żarcie) i bezpieczny (żarcie)? I stopniowo, wraz ze wzrostem zaufania psa do Was, uczyć, że podnoszenie i różne inne "dziwne" zabiegi przy psie są OK?[/QUOTE] on kontakt lubi, pozwala na wszystko, nawet myłam mu zęby ostatnio - trochę się wierci, jak się niecierpliwi,np. przy czyszczeniu uszu, ale problemu nie robi generalnie. wszystko, prócz podnoszenia, jest ok - dlatego go podnosimy szybko, jeśli już trzeba, zamiast się modlić pół godziny. pies po fakcie dostaje smaka, i taką metodą przestał już warczeć co któryś raz ;) przy mozolnym podnoszeniu go powoli i oswajaniu, pies się stroszy, jeży i generalnie denerwuje, że ktoś się "skrada" i przy nim majstruje, więc stopniowo go jeszcze nie oswoiliśmy - to tylko półśrodki :) a podnoszenie nie jest mi dla zabawy, na mizianie sam przychodzi :D, tylko np. "wyjmij psa z wanny", albo kiedy trzeba go gdzieś postawić - u weta, groomera, itd. może robię źle, ale podnoszenie z zaskoczenia najmniej go stresuje, bo po sekundzie jest już na rękach, a tam się tuli i nigdy nie wyrywa :) a szczerze mówiąc nie miałam czasu uczyć go powoli, bo po schronisku od razu był 10x vet, groomer, łażenie z psem po skałkach (gdzie czasem trzeba było mu pomóc), itd. jego denerwuje tylko moment oderwania od ziemi, sekundę później już się np. przytula i daje nosić.
  7. [quote name='omry']Nie że złośliwie, bo to Twoja sprawa, ale jeśli miałabym psa, nad którym całkowicie nie panuję nie pozwalałabym na to, by sam sobie radził. Może się szybko nauczyć załatwiania spraw po swojemu, niekoniecznie tak, jak Ty byś chciała. Na takie coś pozwoliłabym sobie tylko z psem, którego jestem pewna ;)[/QUOTE] Wiedziałam, że za to jej nie ugryzie, bo laska próbowała go 'lekko zmiętosić' jednocześnie przewalając na plecy - za to nie kąsa, ale za to groźnie burczy. on kąsa tylko przy bezczelnym podnoszeniu go i na dodatek nie tyle gryzie, co chwyta zębami i robi 'wredną mordę' :D a poza tym gadałam przez telefon, dziewczyna sama podlazła, bez pytania zaczęła miziać psa, więc jakby straciła palec, to nie moja wina :evil_lol: oczywiście żartuję, mam wyobraźnię, kiedy widzę, że jest coś nie tak, to zabieram psa ekspresem. wtedy tylko puścił ostrzegacza, ale to NIGDY się u niego nie zamienia w kąsanie. póki co go nagradzamy za grzeczne umożliwienie podniesienia jego tyłka w górę, zdarza mu się nawet nie burknąć, no ale ja i TŻ robimy to ekspresem, zanim się skapnie, że stracił grunt pod nogami. (chociaż mój kręgosłup kiedyś się zemści za te 15kg podnoszone w górę w ułamku sekundy;) ) poza tym - kto normalny próbowałby podnieść czyjegoś psa na ulicy? to nie jest york ani żaden inny "zabawek", więc nie kusi do takiej czynności ;)
  8. [quote name='evel']Whaaaaaat? Jakby ktoś próbował jakiegokolwiek psa pod moją opieką przewalić na plecy "dla zabawy" to chyba bym straciła panowanie nad sobą :roll:[/QUOTE] gadałam pod Tesco przez telefon, podlazła ta dziewczyna, z 15-16 lat, zaciumkała, Patryk z ogonem, ona kucnęła go miziać (był wtedy ogolony, czyli "ładny i rasowy"), i tak się jakoś mój pies ustawił że uznała, że dogodną pozycją będzie pomiziać go po brzuszku - nic sobie z tego nie robiłam, bo wiedziałam, że pies się sam obroni :D a dziewczyna i tak dostała nauczkę. nie traciłam panowania, bo mi to było obojętne na tą chwilę :) myślałam, że go pogłaszcze i sobie pójdzie (nigdzie mi się nie spieszyło, stałam sobie i czekałam), więc niech ma. no ale na plecki - NIE WOLNO :evil_lol:
  9. [quote name='klaki91']pijaczkowe mądrości są takie wzięte prosto z życia :cool1: ja zawsze przyciągam wariatów w pociągach, w sumie to nawet bez różnicy czy jadę z psem czy bez psa, ale najczęściej zaczepiają jak widzą psa bo jest pretekst do rozpoczęcia rozmowy i nikt ani razu przez te 3 lata jeżdżenia pociągiem z psem nie zapytał mnie czy może pogłaskać- wszyscy od razu pchają łapy.[/QUOTE] ja kiedyś pisałam reportaż o ewenementach z pociągów, też przyciągam wszelkiej maści dziwaków, miałam babkę, która posadziła koło mnie psa na siedzeniu (nie przeszkadza mi to, nawet mógł wleźć na kolana, ja lubię przylepy :D), a babka z amerykańskim akcentem spytała mnie, czy.... MAM OKRES :D :D bo jej pies normalnie tak nie lezie do ludzi. Tragikomedia!
  10. [quote name='Patmol']Bardzo brzydko. że mamę ma w nosie. Mama to podstawa. Mój pies praktycznie słucha się tylko mnie. Ale słucha się tak w sumie nie za smaczki, ale za to raczej że ja go zabieram i na długie spacery i na wyjazdy w góry i w różne dziwne, ciekawe miejsca. Słucha się mnie, bo życie ze mną jest ciekawe. W pizzerni czy w czeskich boudach siada pod stołem i udaje, że go nie ma -bo wiadomo , że i tak nie dostanie smaczka - chociaż musi być grzeczny, cichy i niezauważalny.[/QUOTE] mój pies słucha wszystkich w kwestii sztuczek, w kwestii WZGLĘDNEGO posłuszeństwa na spacerze (tj. "nie wyrywaj na psa jak psychiczny") - tylko TŻ, i mam wrażenie, że to przez swoistą brutalność :shake: bo przygniata go do ziemi, itd. Nie sprawia mu bólu, ale jednak go poniewiera, a mimo wszystko - TŻ bardziej lubi, niż swoją mamusię :shake: [quote name='Majkowska']A mnie się wydaje że dawaniem smaczków aż tak psa się nie da rozpuścić. Jeśli ktoś jest konsekwentny to z psem da sobie radę tak czy siak. Pies nie musi jak marionetka wykonywać wszystkich sztuczek jakie potrafi żeby dostać cokolwiek, a jak się mu da coś raz na jakiś czas dobrego to się wcale nie traci pozycji w jego oczach.[/QUOTE] Też tak sądziłam - naprawdę. Dopóki nie poznałam mojego psa. Jemu wyznaczyć granicę jest łatwo, a przestrzegać - o wiele trudniej. Wiesz, mam go dopiero od 26 maja, ale i tak czuję, że niektóre jego zachowania znam na wylot. Wpuściłam go raz do naszej sypialni (ma tam kategoryczny zakaz wstępu od początku wzięcia go ze schroniska), RAZ, pogłaskać w łóżku, wszedł do mnie, przytulanko.. i wynocha do siebie. Następna doba - otwieram drzwi - pies bez ceregieli wparadował, wlazł na łóżko i WARCZAŁ przy próbie wygonienia go, mimo tego, że wcześniej czatował smętnie na progu i ani się ważył przekroczyć magiczną granicę drzwi. Trzeba było od nowa go uczyć, że nie ma prawa wchodzić do sypialni (taki kaprys, ma całe mieszkanie do dyspozycji, musi być jedno pomieszczenie na "zakazane" przedmioty dla psa, itd.). Ze smakołykami jest tak samo - o ile ja, albo TŻ damy mu RZADKO smaka za friko, to później ociąga się z komendami - a ja próbuję na durnych sztuczkach wymusić na nim posłuszeństwo, żeby egzekwować na spacerach, bo tam jest naprawdę ciężko. On bardzo wykorzystuje okazje i szuka "luk prawnych", a że jest strasznie sprytny (otwiera sam sobie drzwi, DO SIEBIE, a potem je zamyka i tuszuje zbrodnię - nagrane :shake:), to trzeba się pilnować. No, ale znam psy, które można rozpuszczać do woli, a i tak są grzeczne :) np. Neska (do znalezienia na dogomanii, husky mix przybłęda, którą ma moja przyjaciółka) - to jest psi anioł. Nie ucieka, nie gryzie, można ją podnosić, wyjmować jedzenie z pyska, rozpuszczać, karmić do woli ze stołu, a ona ani nie żebra, ani nie gryzie, ani nie ucieka - nic. Ale to przypadek, bardzo zazdroszczę ;) [quote name='klaki91']pijaczkowe mądrości są takie wzięte prosto z życia :cool1: ja zawsze przyciągam wariatów w pociągach, w sumie to nawet bez różnicy czy jadę z psem czy bez psa, ale najczęściej zaczepiają jak widzą psa bo jest pretekst do rozpoczęcia rozmowy i nikt ani razu przez te 3 lata jeżdżenia pociągiem z psem nie zapytał mnie czy może pogłaskać- wszyscy od razu pchają łapy.[/QUOTE] ja lubię jak ktoś pcha łapy bez pytania, jak ostatnio jakaś nastolatka pod Tesco - na jej nieszczęście, merdający ogonem pies zmienił się w potwora, bo uznała, że fajnie będzie go próbować przewrócić na plecy, a tego mój aniołek BARDZO nie lubi :evil_lol: wiem, że za to nie ugryzie, ale warknął solidnie i miałam spokój :)
  11. [quote name='Patmol']a ja tez jestem mamą (no, mam dzieci) i tez uwielbiam swojemu psu dawać coś pysznego -za nic To znaczy ja mu w sumie nie daje za nic, ale dlatego że ja go bardzo lubię -bo jest takim fajnym psem[/QUOTE] no, to jest jakiś argument :D w przypadku mojego psa chodzi o to, że jemu NA PRAWDĘ nie można popuścić, bo zaczyna robić, co mu się podoba - o tyle, o ile ja bądź TŻ możemy CZASEM dać mu resztkę jakiegoś jedzenia albo smaczka "za gębę", tak mama, którą pies widzi teraz pierwszy raz w życiu, przez te dawanie kiełbaski staje się "maszynką do jedzenia" - pies jej absolutnie nie słucha (nie w kwestiach sztuczek, sztuczki robi każdemu z ulicy), a w kwestii darcia mordy w oknie, ujadania, wyskakiwania na psy, wchodzenia na kanapę. a to JEST problem, kiedy chcę wyjść z domu i zostawiam psa z mamą, bo wiem, że np. jeśli będzie musiała z nim wyjść, to sobie z nim nie poradzi, kiedy wyskoczy do innego psa. ja też sobie nie radzę w pełni póki co:shake: bo za radzenie uważam posłuszne olanie psa z naprzeciwka, ale przynajmniej go okrzyczę, odciągnę, każę usiąść - i tego słucha. mamę ma w nosie :evil_lol:
  12. w Polsce są od dawna, w różnych mini-zoo i innych przybytkach można spotkać, ale to nie jest rasa do mieszkania wg. mnie bo potrafi się upaść do 200kg, czyli trochę szaleństwo :D za to teacup pig amerykańska...:loveu: no ale dowiadywałam się i najbliżej można takową dostać w Niemczech!
  13. ja też raz nie upilnowałam swojej mendy :oops: no ale to było w miejscu z cyklu "a kto tu niby do cholery będzie łaził", no i niestety ŁAZIŁ i to z yorkiem, ale przeprosiłam, babka mnie nie zamordowała na szczęście ;)
  14. ja też marzę o śwince :loveu: ale podejrzewam, że sporo byłoby z nią kłopotu w mieszkaniu. za to kiedyś sąsiad mojego TŻ-ta miał małpkę kapucynkę, wyprowadzał na szelkach. podobno gnida gryzła każdego, była wredna i całkowicie nieprzystosowana do życia w mieszkaniu - czemu nie to nie dziwi :shake: ja przeżywam oblężenie wszelkiej maści ciotek, bo mam mega-family-reunion w toku i dziś ciotki uznały, że Patryk jest ewidentnie 'jakiejś rasy', a mama chwaliła, że mam takie UŁOŻONE I GRZECZNE zwierzę... i nijak nie umiem wytłumaczyć, że on się SAM tak nie ułożył :D (i wcale nie jest grzeczny, tylko umie robić sztuczki za żarcie, ale to i tak wyczyn w oczach wielu osób), a jak przychodzi do treningu, to "nie męcz go" :D i żałuję, że pokazałam kliker i wyjaśniłam jego rolę - zastałam po powrocie ucieszoną, klikającą matkę i psa, który zdezorientowany przybiegał i dostawał smaka za nic :D no ale niech jej będzie, że to była nauka przychodzenia...:shake:
  15. [quote name='evel']Raczej chodziło mi o naprostowanie poglądów przez specjalistę, żeby ktoś mu pokazał, że nie trzeba z psem robić wyścigów w drzwiach, żeby się słuchał - bo to chyba Ty pisałaś o TŻcie zafascynowanym TD? ;)[/QUOTE] zrozumiałam, to był żarcik ;) [quote name='maartaa_89']to akurat bardzo dobrze ;) nie chodzi o to żeby pies sam się ukarał- tylko o nauczenie go co ma robić gdy słyszy innego psa i go to wpienia- ma isc na lezenie i sie uspokoic, skoro sam juz idzie to dobry znak ;) teraz tylko nalezy wyeliminowac darcie mordy [/QUOTE] [quote name='motyleqq']nie nazwałabym tego samodzielnym ukaraniem, ale moim zdaniem dobrze to o nim świadczy, czegoś się nauczył, wiedział że go tam wyślesz ;-) jest szansa, że za jakiś czas od razu będzie szedł na posłanie, bez szczekania! ;-)[/QUOTE] dzisiaj to samo parę razy zrobił, WRRRR przy drzwiach i od razu grzecznie na posłanie, co prawda dalej darł ryja i trochę musiałam mu pomóc zostać na tym łóżku :cool3: ale mnie pocieszyłyście!
  16. a co, evel, tacy podrywacze tam pracują? :D darunia (kocham Twoją galerię bliźniaczych psów i absolutnie uwielbiam ich historię :loveu:), ja czasem żałuję, że mój pies nie budzi respektu, bo to taki sznaucero-cholerawieco, może gdyby był ttb, to ludzie szybciej by rozumieli, że inny pies nie może podejść. czekam na sytuację podbramkową, ciekawe, kto wtedy poniesie odpowiedzialność. mój pies nienawidzi, kiedy się go podnosi, i o ile TŻ to robi za jednym zamachem (zanim pies się skapnie), to ja się trochę nastękam zanim go podniosę (15kg), a wtedy on się jeszcze bardziej wścieka i podgryza, podejrzewam, że obronienie go przed tym ON-kiem byłoby trudne,gdyby miał jakieś zamiary :shake: zauważyłam, że wyhodowałam potwora na własnej piersi :D Patryk za darcie japy na psy idące po klatce/pod balkonem dostaje karę - "do siebie", idzie na posłanie i musi tam zostać kilka minut. co dziś zauważyłam? siedzi pod drzwiami, idzie jakiś pies, Patryk zaczyna ujadać i w trakcie kieruje się na swoje łóżko :D po prostu masakra :D sam się ukarał, myślałam, że padnę ze śmiechu. co nie zmienia faktu, że uszy mi zwiędły od tej chwili ujadania :shake:
  17. z tą pracą i umiejętnościami to w ogóle jest śmiesznie. moja mama uważa, że maltretuję psa - oczywiście wybiórczo. mój Patryk nie dostaje nic za darmo - ma tendencję do włażenia na głowę (nie można mu np. "raz popuścić", bo potem on traktuje to jako normę), a kocha jedzenie, więc absolutnie wszystko dostaje za coś - nawet michę. mama uznała, że dawanie miski psu za łapę, sztuczkę czy cokolwiek innego to - uwaga - brak szacunku :D i ostatnio ją przyłapałam jak mu podtykała jakąś kiełbachę po tajniaku, to zebrała ochrzan. dodatkowo każde robienie sztuczek to maltretowanie, bo "piesek tak prosi" (a jak trzymam smaka, to jest sekwencja, np. łapy, potem obie w górę, potem obrót w powietrzu i dopiero smak) i moja rodzicielka uważa, że to drażnienie się, a nie trening (bo po co trenować!) NATOMIAST kiedy przychodzą koleżanki, to woła pierworodną i każe psa "maltretować", coby żadna jej koleżanka nie przeoczyła psa - cyrkowca, który "tak śmiesznie to wszystko umie robić" :evil_lol: kiedy robię mu sesję nauki (teraz trenujemy trik "módl się"), to przychodzi, patrzy smutna i mówi "no daaaj mu spokój...", ewentualnie "no daj mu już bo zobacz jak patrzy" :D ech, mama gdyby miała psa, to skończyłby jako tłuścioch z rozwalonymi stawami..
  18. Ja chyba napiszę do Biedronki, żeby rzucili promocję dla starych bab na smycze. To tendencja, którą zacznę mierzyć - w moich konfliktach spacerowych co najmniej 70% bezsmyczowych psów prowadzą starsze kobiety. Sterczałam dziś jak wariatka pod klatką znajomego (bo ma yorka-szczekuna, nie chciałam narażać go na stres jaki zafundowałby mu mój aniołek). Lezie babsko - obok ON-ek mix. Oczywiście bez smyczy. Mój pies burczy, udało mi się zmusić go, żeby usiadł. Przygląda się, wodzi wzrokiem, już było blisko sukcesu i olewki, a tu nagle ONek uznał, że sobie zaszczeka, na co mój potwór odpowiedział jazgotem, wyrywaniem się, no tragedia. I co? ONek zmierza na niego. Ja byłam w kropce, bo na schodach pod klatką,za mną drzwi na domofon, nie było dokąd uciec. Może i ONka nie miała nienawiści w oczach, ale szła do nas dość szybko, a mojemu psu już leciała piana z mordy. Drę się na babę, żeby go zabrała, mój pies wyczuł niepokój, ujada, baba mnie chyba nie słyszy, apokalipsa. I na to wszystko babka mnie pyta A TO PIES, CZY SUCZKA? Odpowiadam wściekła, że pies i tu pada mądrość babci - druida - eksperta - "aaaa,to nic nie zrobi!". Kvrwa jego mać! Pierwszy raz odganiałam tak dużego psa od siebie trzymając jednocześnie swojego furiata, w zasadzie spanikowałam, bo ON nic nie robił, ale podszedł blisko, nie wiedziałam, jak się zachowa, a jeśli nie udałoby mi się utrzymać mojego psa, to nie wiem, co by się stało. Babka zapięła ją na smycz, ja powiedziałam, że nażarłam się strachu i że nie wolno prowadzać luzem psa i co usłyszałam w odpowiedzi? Że jestem wyszczekaną gówniarą, a ona jest u siebie na osiedlu :multi: (mam 23 lata, wyglądam na 16, dziękuję, dobranoc) aha, dodam, że te pytanie o płeć było nie na miejscu, bo przecież co za różnica, jakiej pies jest płci (to była suka), skoro mój ewidentnie wrzeszczy i nie ma ochoty na znajomość? a babka na pewniaka, że będzie love story :shake:
  19. [quote name='Martens']Znam problem w sumie z obu stron - na szczęście działkę mam przy odludnej drodze, gdzie stoją 3 domy na krzyż i do tego mam dość długi podjazd do bramy. Niemniej jednak zdarza się, że ktoś chodzi tamtędy nad rzekę z psem luzem, pies podbiega mi do bramy i zwierzaki na siebie poburczą, ale na to działa chyba tylko pilnowanie i odwoływanie psa od bramy... Przecież nie będę stała cały dzień z kijem na podjeździe... Jakiś czas temu mieliśmy odwrotny dym; idę z Cycem przez osiedle domków jednorodzinnych i w pewnym momencie między prętami w bramie jakiś wku*wiony pekińczyk wysadził na chodnik cały łeb z szyją, i próbował użreć Cyca... Cyc akurat był wtedy na sledach i nie interesowało go nic poza ciągnięciem naprzód, on zresztą na psy za płotem nie reaguje - to ja musiałam odciągnąć go na bok, żeby pekińczył nie dziabnął go w ucho :roll: W sumie to i tak pikuś, na tej samej trasie był kiedyś mix onka, ktory wysadzał łeb przez bramę na pół chodnika i próbował łapać ludzi za nogi :D kiedyś mało zawału przez niego nie dostałam ;)[/QUOTE] U mojego TŻ-ta w domu rodzinnym jest masakra - trzeba przejść przez osiedle domków,ok. 15 budynków, prawdziwa ścieżka zdrowia - z każdego płotu ujada pies. Jest bokser, ON-ek, są mixy - absolutnie KAŻDY drze ryja, a mój pies dostaje takiego kociokwiku, że w końcu nie ujada na żadnego, bo nie wie, w ktorą stronę zacząć :shake: zawsze mam miękkie nogi jak tam lazę,bo obstawiam, który pierwszy wyskoczy zza lichego płotu...
  20. [quote name='Martens'] Nie wiem, jak zapobiegać takim sytuacjom - nie wychodzić z domu między 23 a 5, a psa nauczyć robić na podkłady? [/QUOTE] A widzisz, u mnie to jedyne godziny, w których mogę puszczać psa bez smyczy po osiedlu - jak coś wyskoczy, to ewentualnie jeż albo kot, kotów chyba mój pies nigdy nie widział z bliska, bo tylko stroszy uszy i się gapi, nie ujada, nie gania, trochę jakby się bał. Gorzej z żabą, parę dni temu musiałam wynieść taką ogromną z poderżniętym gardłem i wywalić w krzaki :placz:
  21. [quote name='evel']Pani Profesor, ja bym radziła jednak nie behawiorystę, a szkoleniowca, trenera, najlepiej sprawdzonego i z doświadczeniem - z behawiorystami to różnie bywa, bo u nas w PL taki tytuł można mieć nawet po weekendowym kursie, albo po kursie korespondencyjnym.[/QUOTE] Wiem, że to nie ten temat :oops: ale macie kogoś sprawdzonego w Krakowie? Na razie i tak jestem spłukana więc szkolenie poszłoby na wrzesień.
  22. [quote name='maartaa_89']Nie daje rezultatu bo raz że nie masz żadnej więzi z psem, dwa- robisz to na bank niepoprawnie ;) zrobienie korekty (odpowiedniej, w odpowiednim momencie) wcale nie jest proste- to musi ktoś pokazać. Do tego trzeba ocenić czy korekty wykonywać na szelkach, czy na obroży czy też może sięgnąć po łańcuszek/kolczatkę. Równoczesnie trzeba stosować mase pochwal odpowiedniego, pożądanego zachowania i tłuc z psem posłuszeństwo w każdej sytuacji. Zaczynając nawet od zwykłego "siad" przed otworzeniem drzwi od domu bez możliwości podniesienia przez psa tyłka dopóki to ty na to nie pozwolisz. Jeśli pies nie ma opanowanych komend w prostych sytuacjach (siad gdy wyrzucasz śmieci, siad gdy ubierasz buty, siad przed wejsciem do samochodu, siad na progu spowalniajacym, na ulicy, na zwalonym drzewie, na murkach i innych przedmiotach- cokolwiek wymyślisz) to tym bardziej nie będzie wykonywał poleceń przy zetknięciu z innym psem. Do tego każdą metodę trzeba stosować dłuższy czas- miesiąc, dwa, czasami pół roku żeby zobaczyć efekty. Na pewno nie będzie ich od razu ;) macie najprawdopodobniej psa z agresją smyczową sądząc po opisie, wzmocnioną zachowaniem Twojego TŻ ;) i najprawdopodobniej też Twoim. Bo wiadomo, łapie się jednak tą wewnętrzną spinę gdy pies znowu widzi już innego psa i zaczyna burczeć i kozaczyć.[/QUOTE] Więź już jakaś tam malutka się pojawiła :) ale rzeczywiście behawiorysta jest potrzebny, zanim zepsujemy psa. Z agresją smyczową się zgodzę - nie jestem jednak zwolenniczką durnych pomysłów typu "nasz pies nie dogaduje się z dobermanką kolegi, bo jest na smyczy - spuśćmy go!" - bo uważam to za ryzykowne, TŻ nie. O dziwo, spuszczony zachowuje się inaczej...w przeciągu pół godziny próby ataku na dobermankę przerodziły się w zabawę...no ale przecież nie będę go wypuszczać na inne psy na spacerze licząc, że najpierw kłapnie, burknie (w tym czasie właściciel mnie zabije), a potem się polubią. A wewnętrzną spinę łapię na samą myśl, to fakt :shake: szczególnie jeśli na 99% wiem, że pies mnie nie posłucha. Długi to temat, bo za smakołyki nauczyłam go obracać się w powietrzu jak baletnica, umie dawać obie łapy, czołgać się, warować, zostawać, skakać do ręki, aportuje konkretne rzeczy z domu, "hop", "hende hoch" :D i inne durne cyrkowe sztuczki, jeśli widzi smakołyk, to robi na zawołanie - czasem mu się pomylą, ale ogólnie nie trzeba powtarzać, wszystko super. Na spacerze...niech się pani cmoknie pod ogonem :shake: i właśnie dlatego umówię behawiorystę,bo widocznie wiem, jak nauczyć sztuczek, a na spacerze robię wszystko na opak. Aha - coś jeszcze. Odnośnie tych komend w dziwnych sytuacjach, to też to przerabiałam - wejdź na murek, usiądź. Przed drzwiami siada, jak wyciągam smycz z szafy - siada, i to tak ostentacyjnie, nie trzeba mu mówić. Do domu wchodzi ostatni (teoria dominacji u TŻ bardzo silna :shake:), ja przestałam to egzekwować po tygodniu nauki bo uznałam za durne i niepotrzebne, ale pies jakimś cudem zajarzył i każdego wpuszcza przed sobą - nawet ostentacyjnie zatrzymuje się na klatce schodowej, aż go wszyscy miną. To wszystko jednak jest marzeniem, kiedy na horyzoncie pojawia się inny pies :D
  23. [quote name='maartaa_89']Najszybciej działają w większości przypadków poprawnie zastosowane korekty. Tj korekta z głośnym ostrym FE, komenda "siad"/"równaj" (cokolwiek- chodzi o pokazanie zachowania zastępczego, tego czego od psa oczekujesz), pochwała gdy pies ją wykona (ale bez super zachwytu, wciskania smakołyków i innych) i odejście. Na darcie mordy do innego psa z kolei świetne jest zrobienie w tył zwrot i odejście z psem. Może sie drzeć, zapierać- jesli nie jest duży to bez problemu go przeciągniesz za sobą. No i lekka niewylewna pochwała gdy w końcu dołączy do nogi i przestanie robić szopkę. Jeśli ma to podłoże lękowe to warto pomyśleć o barowaniu. No i ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć do upadłego :) i nie zrażać się tym co ludzie mówią i piszą, to podstawa:)[/QUOTE] U mojego psa dokładnie takie działanie nie daje NIC:placz:dlatego rozważam wizytę behawiorysty, bo ani FE, ani siad nie działa NIJAK (jak się najeży, to nawet go nie interesuje kawał mięcha, za który dałby się normalnie zabić - zależy to od stopnia nienawiści do psa z naprzeciwka, jeśli tylko BRRRRR pod nosem, to jak najbardziej - gorzej, jak się rozjuszy na szczekacza - wtedy mogę sobie te mięso wsadzić wiadomo gdzie :shake:). A odnośnie odejścia w drugą stronę to tak dokładnie robię, ale wg. mnie to nie daje zupełnie NIC na przyszłość, stąd te moje powtarzane "nie wolno", bo - mimo że idiotyczne - to widzę MALUTKĄ poprawę. To dorosły pies ze schroniska, dopiero zaczynam z nim pracę :) ale co nie co już umie. Gorzej, że mój TŻ go tak nauczył, że na hasło "spokój" pies zaczyna burczeć pod nosem :shake: i od razu się rozgląda. Kiedy nadchodził pies z naprzeciwka, to TŻ od razu ściągał psa i mówił ostrzegawczo "spokój". Efekt był odwrotny, mam wrażenie, że maluch to odebrał jako zachętę do patrolowania i ewentualnego ataku, bo ma silny instynkt łowiecki (przedwczoraj uśmiercił ropuchę wielkości melona :shake:). Ale dzięki za rady! Kończę offtop ;)
  24. A jak, według Ciebie, mam egzekwować posłuszeństwo w kwestii omijania psów bez darcia japy? Mam psa krótko, na razie zdołał opanować komendy typu "puść" albo właśnie rzeczone "nie wolno", dlatego tej drugiej używam w kontekście szczekania na inne psy żeby załapał, że tego mu nie wolno i chcę aby przestał. Jeżeli nie zadziała za pierwszym razem, to mam przestać i patrzeć jak szczeka? Bo ewentualne odciąganie i tak wchodzi w grę, zawsze odchodzę, nie gapię się jak ciele i nie czekam na rozwój sytuacji. Dodam, że na większość komend reaguje za pierwszym razem (ociąga się tylko przy "do siebie", ale nie powtarzam tego w kółko tylko zachodzę mu drogę i czekam aż polezie jak ślimak na posłanie), ale jednak "nie wolno" przy szczekaniu póki co powtarzam, jak zajarzy nawet za trzecim-czwartym razem to uznaję to za mini-sukces, bo miesiąc temu darł japę jeszcze przez dobre 5min. po minięciu psa. Jakie widzisz rozwiązanie, jeśli powiem "nie wolno", a on dalej szczeka? Mam czekać na cud, aż zajarzy za 1 razem? (Próbowałam, a jakże! Wtedy mam wrażenie że moc komendy była absolutnie żadna, pewnie nawet jej nie usłyszał, bo tak strasznie ujadał). Oczywiście i tak odchodzę i robię tę samą procedurę co robiłabym, gdyby się posłuchał.
  25. [quote name='Karoola']Ja na szczęście nie mam problemu z małymi, podbiegającymi pieskami. Mieszkam na przeciwko parku, a Polacy, zdrowy i aktywny naród :loveu: do parku chodzą raz na ruski rok, ew. w święta takie jak dziś. Dlatego pod nosem mam wielki piękny, pusty park, psy latają jak chcą i nikt nie zwraca na nas uwagi. W święta w porze poobiadowej, jedynie gdy jest ładna pogoda (!), tłumy złażą się na spacer, wtedy ja sobie odpuszczam przeciskanie się między dzieciaczkami na rowerkach i mam spokój. Dzisiaj jednak poszłam z ciekawości z Emilem i stwierdzam: -same małe ozdóbki, jorki i mopsy, tylko jeden duży pies -tylko dwa psy były luzem, reszta grzecznie na smyczy -tylko jeden przejaw agresji, ale właścicielka zdawała sobie sprawę z krwiożerczych zapędów buldożka, trzymała go krótko i mówiła "no przestań, przestań"...:evil_lol: -reszta psów (jakieś 20) zupełnie normalna, całkiem grzeczna -wśród ludzi także nie zauważyłam specjalnego chamstwa czy kretynizmu Czyli całkiem spoko![/QUOTE] O co Wam chodzi z tym śmianiem się z "przestań, przestań"? :razz: bo już któraś osoba z kolei pisze o tym ironicznie. Ja tak psu mówię zawsze, tj. "nie wolno", kiedy zaczyna piłować na innego zwierza - staję między nimi, odchodzę na krótkiej i właśnie wydaję komendę, która u niego oznacza absolutne STOP cokolwiek robi. No i czasem tę komendę muszę powtórzyć z dwa razy, albo dziesięć :razz: to naprawdę wygląda komicznie?:D
×
×
  • Create New...