Jump to content
Dogomania

bzam

Members
  • Posts

    341
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by bzam

  1. To jego strona i on był/jest na niej bohaterem, więc pozwalam sobie jeszcze napisać. Fides cieszył się życiem, cieszył domem, kochał nas i tych których spotkał całym swym psim sercem. Brakuje nam go bardzo. Jego figli, merdania ogonem na okrągło jak w zegarze, jego pogodnych, roześmianych oczu. Jest w nas. I tak będzie. Mam nadzieję, bo o to go prosiłam, że wybiegnie do mnie, gdy będę po tamtej stronie. Wybiegnie z rozkręconym w kółko ogonem, smukły, piękny z rozbrykanymi oczami.
  2. Fides Umarł dziś po 10.00, w tle mszy św sprawowanej w kaplicy obok naszego domu. Takie to symboliczne. Bardzo był dzielny. chciałabym wstawić zdjęcia z jego ostatnich wakacji, ale nie umiem.
  3. nie wiemy, co jest dla niego pomocą. Co jest dobre dla Fidesa - od środy nie je nic, pije tylko wodę. Wcześniej już od kilku dni zaledwie kilka kęsów. Straszliwie wychudzony, już nawet sam nie stoi, oddycha z trudem, ale jest czujny (może to niepokój?). Właściwie w ciągu dnia nie śpi, śledzi każdy nasz ruch. Weterynarz czeka na nasz telefon - ale kto ma wiedzieć kiedy? Czy w ogóle w ten sposób ma umrzeć? Chcielibyśmy, aby to było przy nas, naturalne, bez zastrzyków śmierci. Co jest dla niego dobre? Gdy Wysiłkiem jest samo picie wody. Może dla niego każda chwila w swoim stadzie ludzko-psio-kocim jest warta tych ciężkich łapań powietrza? Tej obezwładniającej słabości?
  4. Dziś już nie je, utrzymuje się na nogach przez krótki czas, jeszcze próbuje przejść kilka kroków, ale jest czujny, śledzi wzrokiem wszystko, co się dzieje, nawet wsparł Perć w kłótni z sąsiadem - otoczony kotami.
  5. Każdy dzień jest prezentem. A Fides bardzo chce żyć i nie dziwię się mu - jak się ma dom, kumpli, miłość - to jak tu odchodzić. Jest straszliwie wychudzony. Z jedzenia jeszcze udaje się go uprosić o przełknięcie ugotowanej, pokrojonej piersi kurczaka. Jest tego niewiele, staram się podawać w momentach, gdy widzę jego ożywienie. Kilka razy w ciągu dnia. Jest coraz słabszy, ale oczy są niezwykłe, widzę w nich, gdy musi się dźwignąć, gdy chce wodę (na szczęście pije, ale trzeba mu podać). Po ostatniej wizycie u weterynarza - zadecydowaliśmy, że staramy się utrzymać taką sytuację, jaka jest - ale jeżeli Fides zacznie się dusić to zadzwonimy i lekarz przyjedzie z zastrzykami. Fides jest silny. Leży na kocu przed domem - w otwartych drzwiach, oddycha płytko, słabiutki - ale na widok swojego najlepszego kumpla - podnosi głowę i zaszczekuje na powitanie. kilka razy dziennie udaje się mu przejść już coraz krótsze odcinki spacerowe. W południe, staruszka i przyjaciółka Fidesa - kotka Gapcia (ciągle dzikawa) zobaczyła, że wynoszę go przed dom i przybiegła z oddali. Chodziła przy nim, pochylała łepek dotykając jego głowy i szła tuż przy nim, jakby chciała go podtrzymać. Teraz już potrzebuje podtrzymania, bo często chwieje się i przewraca. Piękna kocio-psia przyjaźń. Jest nam smutno, ale odchodzenie Fidesa jest jednak pogodne. To nasz wyjątkowy czas powtulania się, posiedzenia przy sobie, w słabości i cichości, w patrzeniu w jego pogodne, jasne oczy. Moja babcia umierała pogodnie, miałyśmy dla siebie cały dzień, obie wiedziałyśmy, że ona odchodzi, ale to było łagodne, pełne ciepła odchodzenie, gdzie babcia i modliła się, i żartowała. Obok dowcipu była dostojność i łagodność śmierci- przejścia. Fides obdarowuje mnie podobnymi przeżyciami.
  6. Fides gaśnie. W ubiegłą sobotę rano zobaczyliśmy go na jego kocyku - cały w odchodach, stawiany na nogach osuwał się bezwładnie, cały zimny. Pojechaliśmy do naszego weterynarza- nie mógł wysłuchać serca - co jego zdaniem wskazywało na gromadzenie się płynu w osierdziu. Właściwie agonia. Musieliśmy zdecydować - 1)zabieramy go do domu - aby umarł u siebie, 2)usypiamy - bo ledwo łapał oddech i wyraźnie cierpiał, albo 3)sterydy, antybiotyki i silne przeciwbólowe i czekamy. Co jest właściwe i dobre? oczywiście dla Fidesa? Jestem za pozwoleniem ludziom i zwierzętom na spokojną śmierć, bez szarapania, reanimacji, za to z czułą obecnością i miłością. Decyzja należała do nas, choć lekarz skłaniał się do podjęcia próby leczenia. No i to zrobiliśmy. Taki cykl - co drugi dzień przez tydzień. Uznaliśmy, że leki, lekami, ale najważniejsze jest, aby ktoś z nas stale był obok niego, z byciem wyłacznie dla niego. Miłek (nas kot, który go bardzo serdecznie przyjął przed dwoma laty) był w czasie kryzysu Fidesa jak pomnik - siedział, leżał dzień i noc. Traper (nasz dziki pies) na noc przeniósł się też do Fidesa. Dźwignął się - gdy po kilku dniach stanął sam na łapach - stanął na środku naszej drogi osiedlowej i patrząc w dal - zamachał ogonem, lekko i słabo, ale to była radość życia. Żyje teraz cichutko, wnoszony i wynoszony z tych kilku schodków przed naszymi drzwiami. Bardzo się wyciszył, niewiele je - właściwie tylko pierś kurczaka i biały ser - nic innego nie chce przełknąć (biedne kurczęta - ale ...). Mocz jest pełen świeżej krwi. Ale macha do nas ogonem, lekko wpatrując się swoimi łagodnymi oczyma. Daje sygnał, kiedy chce być przed domem, kiedy już chce się schować w półmroku holu, a kiedy chce być blisko - np. w kuchni. przytulamy go i szpeczemy, że go kochamy, ale jeżeli już będzie czas - to niech odejdzie. Tylko niech na nas czeka po drugiej stronie, no i niech poszuka Kala, bo przecież muszą się zakumplować - bo obu ich kochamy.
  7. Fides słabnie, nadal stara się zgłaszać chęć wysiusiania się, ale często nie czuje, że jakoś mu to wycieka. Mocz ma brzydki zapach, ciągle w nim pełno krwi - staramy się prać i myć. On sam słaby, choć widząc kumpla - zaszczekuje i biegnie z rozmachanym ogonem. Choć coraz mniej tego rozmachanego ogona. Nie widzę, aby cierpiał - jest słaby, ale pogodny - z apetytem różnie, ale raczej jest. pozdrawiamy!!!!
  8. Nowa sprawa się przyplątała - od miesiąca Fides z małymi przerwami ma krew w moczu. I tylko to stwierdziły badania - nic poza tym. Prostata wykluczona również w badaniu. Próbujemy różnych środków - i obkurczających naczynia i różne urologiczne - te raczej profilaktycznie, aby nie dołączyła się jakaś infekcja. Nic nie pomaga. Nie widać, aby cierpiał. Weterynarz stawia na naczynia, które pękają. Bądź uaktywnia się jeden z guzków, które ma w sobie. Nie będziemy mu robić żadnych zabiegów - bo kardiologicznie jest zbyt słaby. Słabnie, znikają mu mięśnie, ale psychicznie trzyma się dobrze, ma apetyt, wydobywa z siebie energię na przywitanie kumpli, którzy przechodzą, bądź przychodzą. Biegunki i wymioty - zniknęły. Trzymajcie kciuki, bo wiele w nim woli życia. I ma pomysły na to życie - psoty nadal mu w głowie - choć mocno ograniczone już w pomysłach.
  9. ???? wchodzę z nadzieją, że może jakaś zmiana....?
  10. Fides słabnie, dzień po dniu słabnie. Teraz ma krew w moczu - nic poza tym nie można znaleźć - przechodzimy badania i weterynarz wyklucza kolejne możliwe choroby. Jeszcze jesteśmy umówieni na rtg - bo właśnie przy nas zepsuł się aparat. Fides chodzi słabo, właściwie niewiele, nadal lubi wygrzewać się w słońcu przed domem, ale coraz więcej czasu spędza w holu, kładzie się pod samymi drzwiami wejściowymi i przesypia dużą część czasu. Trochę nam towarzyszy, czasem domaga się lulanek, masaży starzejących się mięśni. Nadal zrywa się do zaczepnego oszczekania swoich kumpli, gdy przechodzą obok naszego domu. Gdzieś pogubił zęby - i ma pustą dolną szczękę -ale on się tym nie przejmuje, więc ze sztucznymi chyba się wstrzymamy. Ma apetyt, pije wodę, uwielbia maślankę (dostaje ją w dość oszczędnych ilościach - bo wszystko mu zaburza porządek trawienia). Ogólnie jest łagodny, pogodny i poza widocznym sędziwym wiekiem nie jest tak źle. [B]Ach ta łagodna mądrość jego oczu!!![/B] Magda i p. Małgosia wiedzą o czym piszę. Starość powinna być w domu - z wygodnym legowiskiem, lulaniem i kochaniem. Cieszę się, że Fides ma taką starość - ciągle dziękuję tym, którzy uratowali go przed schroniskiem- dziękuję, że zawalczyliście o niego -
  11. nic? Czyli czeka i dziczeje w kojcu schroniskowym?
  12. Fides - Misiek - całkiem dobrze. Całe dnie spędza przed domem. Awanturnik z niego - każdego zaczepia, szczeka do przechodniów. Szaleje z Percią za motorami (to jej nauki). Zdrowotnie całkiem dobrze, jest coraz słabszy, ale czuje się ogólnie dobrze - wszystko widać w oczach - a te rozbrykane. Aż trudno mi sobie wyobrazić co on musiał wyczyniać w młodości, skoro starość taka figlarna.
  13. Jeśli się zadeklarowaliśmy, że ratujemy Dina, to przyzwoitość wymaga płacenia, aż do zawiadomienia, że Dino w domu. Mam nadzieję, że nas poinformują o takiej wiadomości
  14. Jakbyście słyszały/słyszeli, że ktoś potrzebuje transportu z Wrocławia do Poznania i powrót -to czasem jeżdżę na tej trasie samochodem, choć zazwyczaj pociągiem. Jestem do dyspozycji - choć teraz pewnie będzie trochę rzadziej, bo kończy się rok akademicki. Pozdrowienia Ciepłe dla przyjaciół Reksia i Żabci
  15. Czy Dino nadal potrzebuje naszej pomocy finansowej? Przelewam regularnie moją deklarację, a może Dino już w domu?
  16. Cieszymy się każdym dobrym dniem Fidesa. Ostatnio jest coraz lepiej. Wiosna, Po porannym, wczesnym spacerze, Fides zostaje (jeśli ktoś jest w domu) w ogródku. Właściwie, to układa się na swoim legowisku przed drzwiami (na szczycie kilku schodów), obserwuje i zaczepia, szczekając wszystkich, którzy przechodzą. Perć oczywiście jest razem z nim. Nikt nie może przejść bez ich powitań. Perć nauczyła Fidesa, że każdy motor musi być bardzo głośno obszczekany. Fides za to koncentruje się na zaczepianiu ludzi. Oboje szaleją, upominani na moment się uspakajają. I czekają na nową okazję, aby ruszyć z chóralnym szczekaniem - po iluś upomnieniach, zabieram Fidesa do domu, przybiega z rozmachanym ogonem, wchodzi, rozrzuca wszystkie miski i jeśli nic w nich nie ma przychodzi do mnie, patrzy prosto w oczy, kręci dookoła ogonem (tak, jak wskazówki zegara) i zaszczekuje na mnie, abym dała mu coś dobrego. Ulegam łobuzowi. Je i pędzi pod drzwi, tam awantura, że muszę mu natychmiast otworzyć, bo on ma swoje zadania. Nie wiem kto go tak okropnie wychował. Chodzi na sztywnych nogach, rozdeptuje koty, dźwiga się wielkim trudem, a w głowie psoty szczeniaka. Ma za sobą też kryzysy, gdy myśleliśmy, że to koniec, spaliśmy przy nim, bojąc się, żeby się nie zakrztusił (miał kłopoty nawet z przełykaniem śliny), czas cierpienia, wielogodzinnych wymiotów, biegunek. Teraz jest dobrze, oczy roześmiane, Oczywiście straszy koty, namawia Perć na głupoty i ona go słucha. Muszę wkleić zdjęcia z wakacji. Oj, był szczęśliwy, zakochany w górach, całe dnie leżał przed chatą, wieczorami siadał na progu i wpatrywał się w księżyc w pełni - cudny nad górami. Strasznie się zapierał, że nie chce stamtąd wyjeżdżać. Już wsiadaliśmy do samochodu, a on uciekał do chaty, kładł się na progu i za nic nie chciał z nami wsiąść. Zdumiewał się ślimakami - bez skorup. Stał, wąchał je, obchodził dookoła, łypał na nie każdym okiem osobno, szczekał swoim tubalnym głosem - a one nie uciekały i dziwił się ogromnie, bo jego koty tego nie cierpią i czmychają - cudne to było.
  17. Czy pamiętacie o ogłoszeniach? miałyście dobre pomysły, wiem, że Wasza pomoc była pilnie potrzebna w innym miejscu
  18. całe szczęście, bo myślałam ze strachem o nim w te mrozy okrutne. Nawet koty dzikie poprzychodziły do domu. Boją się i siedzą w jakiś kątach pochowane, ustawiam im jedzenie w kuchni - wychodzą nocą, ale wolą to niż mróz na dworze.
  19. Jasne, [B]nie można wypiększać[/B], bo to się skończy oddaniem go. Jak w tej sytuacji można mu pomóc? On potrzebuje biegania, pól i łąk. Czy jest szansa na znalezienie kogoś, kto będzie z nim wychodził na spacer - ja to mogę opłacić (w miarę rozsądnej ceny), może jakiś student, chcący sobie dorobić? A może jakiś trening? A może jeszcze[B] coś, co mi nie przychodzi do głowy?[/B] Bo to, że można z nim sobie poradzić - to nie będę was przekonywać, bo macie doświadczenie. Nam zalecono z naszym Traperem min. 2 godziny spacerów (raczej biegania z nim na długiej lince), bo on wolny duch i też go nosiło, zupełnie nie znał domu. Teraz kocha spacery, ale kocha też dom i skupia się na tym, co w domu. Prawdą jest, że raczej nie widzimy go leżącego, jest wszędzie i z każdym, kto się porusza po domu. Nie stać mnie na utrzymanie Grabka w hotelu. A Boję się, aby nie trafił na łańcuch.
×
×
  • Create New...