Jump to content
Dogomania

WiosnaA

Members
  • Posts

    10385
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    44

Everything posted by WiosnaA

  1. Livko, zaryzykowałam i teraz biorę na siebie całą odpowiedzialność....wcześniej opcji takiej nie było,bo zachowanie psa mi na takie kroki nie pozwalało. Bądź z nami duchem! :)
  2. Wrócę na chwilę jeszcze do tej nieszczęsnej smyczy.Nie jestem jakąś niezdarą,czy trusiem,że wyciągnąć na siłę bym nie potrafiła:). Robiłam to wiele razy i wiele psiaków uczyłam chodzić,w tym i trudniejsze(dt jestem nie tylko na dogo). Człowiek jest silniejszy i sposób znajdzie żeby nad psem być górą i jego ujarzmić,ale nie o to chodzi.W wyciąganiu trzeba widzieć sens tego wyciągania,czy stan psychiczny psa pozwoli na przełamanie strachu do smyczy,a nie dla samego wyciągania i własnej satysfakcji. Przy Morisie jak siedział 2 doby w klatce też mi radzono,wyrzuć go z klatki ,zabierz klatkę.Co ja zyskałabym takim wyrzuceniem dzikusa z bezpiecznego mu wtedy miejsca?,wyskoczyłby przerażony i zmuszony byłby w popłochu szukać sobie innego schronienia,a ja nawet ogona bym nie zobaczyła.Dla mnie w niczym by to nie pomogło zupełnie i sensu robić tego nie widziałam,a jemu tylko większego strachu dodało.Posiedział 4 doby spokojnie obserwując otoczenie,poczuł na tyle bezpiecznie,że sam uznał,że może wystawić z tej klatki łapy.Wybór psu dałam,żeby poczuł bezpiecznie,a nie czuł z mojej strony zagrożenie.To samo było z wyciąganiem jego na smyczy bez przygotowania,bo już i natychmiast trzeba...Inną drogę obrałam i w ogień ze mną dziś pójdzie i na wszystko zrobić pozwoli.Dla mnie pies ma być ufny,a nie poddany panu. Marcelek by się nie poddał,nie podporządkował ,a o nauce mowy by nie było,gdybym miesiąc temu go wyciągała, ani nawet dziś...tego jestem pewna:( Nie uważam ,że jeden sposób,ten siłowy, można stosować w każdym przypadku i do każdego psa przy nauce smyczy...do Danego psa trzeba sposób postępowania dostosować. Przykładem niech będzie ostatnia Majka,która spędziła w hotelu u behawiorysty 9m-cy wbita w fotel,gdzie nie poradzono z nauką smyczy,nie oswojono i siedziała niekontaktowa,że sunia półdzika.Majka była wycofana,zalękniona i w bardzo złym stanie psychicznym przyjechała,żal było patrzeć na jej zachowanie,ale podeszłam do niej jednak siłowo,bo widziałam,że pomimo jej przerażenia do smyczy,to sunia sobie poradzi,bo traumy w niej nie było a tylko lęk,który da radę pokonać.W 2 tygodnie nauczyliśmy się chodzić, a nawet jeździć autem.Nie piszę,żeby się chwalić jaki ja bohater,daleka jestem od tego,ale że aż taka głupia chyba nie jestem jak się pewnej osobie wydawało,że psa nie wyciągnę z kojca.Fachowcem ani żadnym specjalistą też nie jestem, jednak podstawy psiej psychiki i zachowań poznać swego czasu jako takie poznać musiałam i chciałam i czarne od białych odróżnić psy umiem. Niektórzy znają z FB historię Bony/Majki.
  3. Do smyczy Marcel ma traumę potworną i nie wiem czy kiedykolwiek uda się, żeby ją w ogóle zaakceptował:( Od kiedy jest na lekach wszelkie moje podejścia i próby kończyły się tym ,że cały dzień omijana byłam szerokim łukiem. Wyciągać go tylko dla własnej satysfakcji od początku nie miałam zamiaru i sensu w wyciąganiu na siłę nie widziałam :( .W pewnym momencie chciałam w tej kwestii ulec naciskom i psa przekazać,ale szybko poszłam po rozum do głowy,że ja go widzę i ja jestem za niego odpowiedzialna.Widziałam zachowania,widziałam reakcję na smycz i wiedziałam ,że szybciej by siebie skaleczył,a nawet życie gotów odebrać niż chodzenia by miał nauczyć... trauma jaką ma w sobie do obroży i smyczy jest silniejsza od niego:(..w trudnych dla niego sytuacjach jego główka nie myślała co robi.W jego wypadku człowiek musi myśleć za niego...przynajmniej tak było do niedawna. Od początku czułam,że pewnie szybciej go wypuszczę niż wyprowadzę na smyczy, jednak nie w stanie jakim był przed farmakoterapią.Ostatnie moje próby ze smyczą utwierdziły,że smycz i jej opanowanie nie jest w zasięgu Marcelka jeszcze na bardzo długo (o ile w ogóle),ale jego stan na tyle się poprawił,że jakiś kontakt można już nawiązać i spokojniej reaguje na rzeczy wcześniej mu nie do przyjęcia,w tym na facetów. Trudna to była decyzja dla mnie i robiąc ten krok jestem pełna obaw :(..długo jeszcze mieć będę,dopóki stan psychiczny Marcelka się nie ustabilizuje i dopóki jakichś relacji nie zbudujemy. Jak pisałam, od czasu pojawienia się Lumi powoli zaczęły się zmiany, psy zaczęły jego obchodzić,gdzie idą, co robią i zaczął wykazywać chęć by do nich dołączyć,z każdym dniem coraz większą. Wiem,że wypuściłam trochę za wcześnie,rozsądek mówił poczekać,ale serce tym razem wzięło górę:( ...nie wiem jak się to wszystko zakończy:(...ostatnio,.. czasem szczeknął,ale przeważnie zaraz siadał grzecznie na wybiegu i tak żałośnie patrzył jak psy biegną na koniec działki,że za każdym razem szkoda mi się jego robiło coraz bardziej:(....mi osobiście łatwiej było jak w takich sytuacjach zainteresowania wcześniej psami nie wykazywał,ale teraz Marcelek się zmienia i ja muszę weryfikować swoje podejście do niego. Marcelek jest ciekawski i szybki z natury,na razie chodzi spokojnie,zaznacza i wciąż wącha posesję,a ma 3000m do zaznaczenia:).Wiem jednak,że zaraz wypuszczanie na trochę go nie zadowoli i będzie domagał się ciągłego przebywania z psami,że będzie biegał,bawił się z Majka,próbował ganiać koty,że będzie szukał sobie innych wrażeń. Dziś był blisko godziny i widzę,że poczuł już smak wolności i prosić zaczyna,żeby wypuścić. Bardzo proszę, trzymajcie mocno kciuki za spokój i bezpieczeństwo Marcelka:(
  4. Z natury jestem :),choć niekoniecznie na taką wyglądam w realu. Z Marcelkiem w żadnym razie jednak nie odwaga wygrała :(,a nieustanne wybory pomiędzy większym i mniejszym złem:( Podjęłam duże ryzyko wypuszczając Marcelka,czego nie zrobiłabym przy żadnym innym psiaku i dotąd nigdy nie zrobiłam z psem,który nie przyjdzie na zawołanie,którego zachowania wciąż nie mogę do końca przewidzieć,ani przejąć nad nim kontroli:( Priorytetem zawsze było u mnie bezpieczeństwo i sama wiesz jaki nacisk kładłam na to np.przy Morisku. Marcelka sytuacja jak i on sam jest wyjątkowa i inna od wszystkich psiaków.Z nim cały czas muszę analizować zyski i straty,co ma sens a co zupełnie nie ma i dokonywać trudnych wyborów.Taki jest pies i w żadne ramy standardu podciągnąć jego się nie da,.. gdyby choć trochę było inaczej,to dawno by latał na smyczy i w życiu nie szarpałabym się np.z tą klatką :( Niezmiernie trudno jest z nim obrać konkretnie jeden tor pracy i dążyć do wyznaczonego celu,ponieważ jego problemy są złożone,nawarstwione,traumatyczne i głęboko zakodowane w główce,która sprawna do końca nie jest. W tym tkwi cały problem i leczeniem próbujemy ją naprawić:(
  5. Mam jeszcze filmy ,ale mam taką "kluchę" dziś w gardle za to życie Marcelka:( ,że nie dam rady zdać relacji z Jego Pierwszego wieczoru Wolności:(..może jutro.
  6. Ojj ,Marcelkowi bardzo Wielki:) Dziś było wąchanie calutkiej działki wzdłuż (tam jest ponad 100m) najpierw z jednej strony,a później z drugiej."Upił" się zapachami:),uciekać nie próbował,nie w siłach był ogarnąć wszystkiego nowego dookoła:).Jest spokojniejszy ostatnio,jedynie jakby się wystraszył czegoś,to jeszcze może wpaść w panikę,bo leki nie mają pełnego działania i niedawno modyfikowaliśmy. Jeszcze ze dwa-trzy tygodnie dobrze by było poczekać na lepsze efekty,no ale lato minie i szkoda mi jego :(.W obecnym jego stanie uznałam,że mogę podjąć ryzyko.Mam nadzieję,że Jamora ściągać nie będę musiała i będzie już tylko lepiej. Witaj Aniu :)..do domu niestety będzie musiał dalej jeździć w klatce:) Na części posesji przy domu jedna część ogrodzenia jest słaba,dziury i nie ma podmurówki .Marcel szybko to wyczai ,a jest ciekawski i zechce zobaczyć co tam po drugiej stronie.Ta część działki z drogą do domu będzie mu niedostępna niestety :(...podmurówkę trzeba robić,ale na ten rok w planach nie jest to ogrodzenie:( Bardzo nam miło i za cichutkie trzymanie kciuków dziękujemy:) Odwiedzaj nas,Marcelek zaprasza:)
  7. Prawda?...,aż tak lżej na duszy jak spojrzy na takie zdjęcie psów po przejściach:) Tylko,że trochę to jest zdjęcie "przypadku" i rzeczywistość jest, by nie powiedzieć lekko inna:) Psiaki cudne,radosne,zrelaksowane,i nawet ten najmniejszy "kosmita" się uśmiecha:)- ależ miło było móc patrzeć na żywo! Przerażenia żadnego rzecz jasna nie ma,wyglądają na najnormalniejsze w świecie, i nikt z boku by nie powiedział,że mają jakiekolwiek problemy,czy że jest im źle. Najgorzej może nie mają,ale te uśmiechy to nie są szczere z wielkiego zadowolenia bo np.mnie mają z boku:), na mój widok żaden z blondasków nie ucieszył się jeszcze nigdy (maluch zaczyna na wózek ,a delikatnie Lumi na widok smyczy zaczyna). Przy mnie jeszcze tylko w niektórych sytuacjach oboje są wyluzowani i nie jest to na porządku dziennym ,ani żadną normą. W sumie to pierwszy raz,że się tak wszyscy mocno "stłoczyli" do kąta i wyglądają jak zgrana paka,a przyjaźni pomiędzy wszystkimi też jeszcze nie ma- jedynie tolerują i akceptują wzajemnie. Powodem tego "szczęścia" na pyszczkach był oczywiście upał......a relaks prawdziwy,bo ja w drugim kącie siedziałam zajęta swoimi sprawami dłuższą chwilę bez ruchu. Przez upał każdy bez sił i chciał w cień na piach w jamy, gdzie Lumi sobie zrobiła,najpierw przetasowywali się i jakoś poukładali sobie. Ale ciekawe ujęcie raczej mi się udało uchwycić i życzyłabym sobie,żeby takie uśmiechy móc oglądać przy różnych zwykłych okazjach jak najszybciej. Psiaki oddajemy do hoteli,dt,w różne miejsca i chcę Was bardzo mocno uczulić,żeby po kilku wstawionych zdjęciach nie oceniać czy psu w danym miejscu jest dobrze,czy jest tam szczęśliwy,zadbany,czy wybiegany.Proście o dłuższe filmy,zwracajcie uwagę na drobne szczegóły i wówczas ocenę łatwiej wyciągnąć,bo jak widać po tym zdjęciu łatwo o przynajmniej częściową zmyłkę tego "szczęścia" na pyszczku ,zwłaszcza latem.
  8. Przesadzacie na mój temat ogromnie:(,ale faktem jest,że Suvi przyjąć z kilku powodów niestety nie mogę. Pozwolę sobie jednak na małą sugestię odnośnie zmiany miejsca. Gdyby znalazł się ktoś,kto zna się na rzeczy i mógłby indywidualnie z sunią pracować,dużo czasu jej poświęcić,to bym przeniosła,natomiast nie przenosiłabym do żadnego innego hotelu.Każdy hotel ma ograniczony czas i możliwości żeby zajmować się tylko jednym psem,a w wielu jest brak chęci na jakąkolwiek pracę,nawet podstawową. Suvi niebawem doceni, że ma warunki lepsze niż w schronie,a jak na hotelik uważam ,że u Jaaga ma wyśmienite! Jest lato i Jaaga więcej czasu będzie się "przewijać" wokół zagrody Suvi i spokojnie będą wzajemnie poznawać. Jaaga ma doświadczenie z trudniejszymi psami i "ciepło w sobie",które przy takim psie zaprocentuje. Moja intuicja mi mówi,że będzie dobrze i jeszcze Suvi na kanapach u Jaaga zobaczycie:)
  9. Zbyt mocno rozpaczacie i chcecie szybko:)...Suvi czasu potrzebuje na aklimatyzację w nowym miejscu uważam,nowości ją przytłaczają i radzi jak sama umie...sądząc po tym zdjęciu człowiek zbyt straszny jej nie jest,....Lumi w żadnym wypadku tak nie podejdzie do nikogo i teraz:(,..nawet do mojej ręki jak stoję za wybiegiem(w środku tym bardziej) i nie mam jedzonka:( Tolu,ciekawa jestem czy w schronie Lumi tak podchodziła do ludzi jak tu Suvi?
  10. Psich nie je,przynajmniej nie zauważyłam do tej pory. Dziś w ogrodzie przyłapałam czym się tak Lumi delektowała,bo wcześniej szybsza była zanim podeszłam co tam grzebie. Masza moja ma z tym problem i na jakiś czas jest spokój jak podaję Rumentabs. Coprovetu nie znam,może to i lepsze i szybciej zadziała skoro tak mówisz. Zagrodowy,kup może więc ten Coprovet? Mam trochę w domu Rumentabsu i Lumi dziś podałam,ale ona to Dama i każde jedzonko cedzi przez zęby,oczywiście pasztecik oblizała,a tabletkę wypluła..kruszyć musiałam.Gammolen też wyciskać muszę,bo nie połknie:(
  11. Bardzo wielką!...ale to zasługa wprowadzonych leków i dzięki nim powoli można cokolwiek z Marcelkiem robić. Zmiany są spore,ale jednocześnie jeszcze dalekie do normalności i stałej stabilizacji,bo Marcel jest chwiejny. Jesteśmy cały czas na początku terapii i stabilizujemy system nerwowy poprzez ustawienie odpowiednich dawek leku,a zmian tych leków nie można wprowadzać z dnia na dzień. Dopasowanie leków robi się poprzez OBSERWACJĘ zachowania psa,i to bardzo dokładną! obserwację, co też czynię od samego początku. Bo np. zbyt duże dawki Afobamu mogą zadziałać w odwrotną stronę od oczekiwanej. P.Magda bardzo rozważnie i rozsądnie podchodzi do leków,do problemów Marcelka i Jej pomoc jest nam nieoceniona. Jeśli kiedyś uda się Marcelka wyciągnąć z jego traum i doprowadzić do normalności,to będzie zasługa p.Magdy!! ...ja jestem tylko przystawką, woźną co klucze zbiera od szatni,czasem okno otworzy klasę wywietrzyć,poda kredę...choć nie ukrywam,że ciężka ta kreda... Dobrze,że Tyle Kochanych Cioć ma Marcelek przy sobie!... ciągle mu powtarzam,że świat nie jest straszny,że da radę, że Ciocie trzymają kciuki za Ciebie.,,,czasem już słucha tych moich różnych "bajek" i niby nawet uważnie, patrząc tymi ślicznymi guziczkami:)
×
×
  • Create New...