-
Posts
3340 -
Joined
-
Last visited
Everything posted by Delph
-
Kołnierz koniecznie załóż jak najszybciej i to najlepiej trochę za długi, żeby nie mogła nim dźgać tej łapy. Lepiej ją pokaż lekarzowi.
-
Żadna karma dysplazji nie wyleczy. Zależnie od stopnia zaawansowania choroby zostają leki p. bólowe i p. zapalne od weterynarza, dbanie aby pies nie miał nadwagi (najlepiej jakby był ciut za szczupły), stopniowe zwiększanie ruchu - spokojne spacery, pływanie (dbanie o masę mięśniową żeby nie doszło do zaniku), jednocześnie unikanie zrywów, zwrotów, skoków, chodzenia po schodach. Na własną rękę możesz podawać suplementy z glukozaminą, chondroityną, msm, czarcim pazurem, kolagenem i kwasem hialuronowym. Karmę podawaj przede wszystkim dobrej jakości i nie tuczącą. Ta, którą pokazałeś jest dobra, znam ją.
-
Calcort w takich przypadkach to też strzał w kolano. Ale nie ma co się kłócić, każdy przypadek jest inny. Wszystkie sterydy mają poważne skutki uboczne, co nie znaczy, że się ich nie stosuje, bo czasami trzeba i jest to najlepsze wyjście. Ważne, żeby robić to pod stałą kontrolą dobrego lekarza i nie bagatelizować leczenia, bo rzeczywiście może dojść do poważnych powikłań. Ja znalazłam weterynarza, który poradził sobie z przypadkiem mojej suki dopiero po dwóch latach cierpienia psa, wcześniej jeździliśmy do najlepszych i polecanych specjalistów w Polsce, również do ww. lekarza i niestety było coraz gorzej. Edyta, jak na Apoquelu, wszystko w porządku?
-
Kradzież psa.Pomocy! nie wiem co robić
Delph replied to tequilasunrise's topic in Psy zaginione / ukradzione
Bardzo się cieszę, że historia dobrze się skończyła! -
Karmienie tylko na zewnątrz, na początku na klatce schodowej, później przed domem. Zero jedzenia w domu. Czyli nie tyle smaczki na spacerze, bo najedzony pies w stresie smaczka nie zje, tylko całkowita rezygnacja z karmienia w domu i z michą wychodzicie na zewnątrz. Na początku dobrze ją przegłodzić, żeby miała motywację, a do miski wrzucić coś super hiper pysznego i pachnącego. Najważniejsze też jak reagujecie i zachowujecie się, gdy pies się boi. Ja przy mojej najbardziej lękowej suce, która nie była w ogóle w stanie normalnie chodzić na spacery największą pracę wykonałam nad sobą :) Trzeba zachowywać całkowity spokój, nie niuniać i nie głaskać psa (można go wtedy niechcący utwierdzić w jego lękach), ale jednocześnie dać mu maksymalne wsparcie. Idziemy pewnie, stanowczo, ale jednocześnie bacznie obserwujemy psa, żeby nie przekroczyć granicy, po której będzie już tylko panika, a nie lęk. Tak jak pisałam, stopniowe stawianie wyzwań. I oczywiście sowite nagradzanie i chwalenie za przezwyciężenie nawet najmniejszego strachu. U tak młodych psów, o ile lęki nie są poważne, a tylko typowe dla tego wieku "strachy" często pomaga zwykłe podejście do obiektu, który wywołuje obawę, żeby maluch mógł zobaczyć, że nie ma się czego bać. Koło 4-5 miesiąca u większości szczeniąt występuje tzw. okres lękowy, mogą wtedy bać się obiektów wcześniej znanych, np. kosza na śmieci, latarni itp. Ja wtedy spokojnie, ale pewnie podchodzę do takiego stracha, klepię, śmieję się i mówię łagodnym głosem. Zazwyczaj pies się przełamuje i problem z głowy, tylko ja wychodzę na wariatkę wśród przechodniów :P
-
Nie wiem w takim razie czego oczekujesz. Nikt nie widząc psa niczego Ci nie doradzi, bo można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Pracujecie z behawiorystą, to dobrze. Napisałam na podstawie doświadczenia w kilkudziesięcioma psami po przejściach w moim domu. Mimo pierwszego wrażenia i tego, że niektóre zwierzaki zachowują się przebojowo i radośnie już pierwszego dnia, żadne zwierzę tak naprawdę nie jest sobą po zaledwie miesiącu w nowym miejscu i nie ufa w 100%. Tym bardziej pies wcześniej skrzywdzony i szczenię w tak newralgicznym wieku, jak Twoje. Tylko nieliczni ludzie potrafią swoim delikatnym podejściem, wyczuciem, a jednocześnie jasnym wytyczaniem granic skrócić ten okres adaptacji. To, że można dotknąć, nie znaczy że psu to odpowiada, tak na marginesie. Jeżeli ugryzła, to znaczy, że miała powód i musicie to przeanalizować z behawiorystą krok po kroku. Ja z każdym gryzącym psem postępuję inaczej, bo każdy pies jest inny, każda sytuacja inna i inny powód gryzienia i emocji. Zależy też jakie to ugryzienia, jeżeli rany muszą być szyte bądź są bardzo głębokie, pies nie puszcza, to nie róbcie niczego na własną rękę. Jedyna rada to cierpliwość i stopniowe stawianie wymagań, nigdy zbyt wysokich przy takim psie.
-
Z tego co piszesz pies jest totalnie przerażony i w ogóle Ci nie ufa. Zamiast tabletek i komend popracuj najpierw nad Waszą relacją. Nad zaufaniem, dotykiem, akceptowaniem dłoni, spojrzeń i gestów. O takich rzeczach poczytaj, gdy szczeniak znajdzie w Tobie oparcie i poczucie bezpieczeństwa będzie odważnie szedł na spacer, akceptował zakładanie obroży i wycieranie łapek i nie będzie bał się gości, bo będzie wiedział, że o niego dbasz i w razie czego go obronisz.
-
Trzymam kciuki za Was! Moja sunia jest na Apoquelu już kilka miesięcy. Nareszcie pies odżył, a męczyła się okrutnie od szczenięcia. Nareszcie ma sierść, nie jest łysa, nie drapie się i nie gryzie, śpi w nocy, zagoiły się rany, nie ma wysypek ropnych, stanów zapalnych uszu, oczu, pęcherza i wielu innych. Jak na razie, odpukać, nie ma skutków ubocznych, a na pewno nie takie, jakie miała na sterydach i innych lekach. Lek bardzo drogi (mój pies waży 30 kg, bierze największą dawkę), ale innego wyjścia nie mamy, próbowaliśmy wszystkiego i wydaliśmy fortunę na badania i leczenie. Pamiętajcie tylko, żeby lek przepisywał lekarz doświadczony, prowadzący psa od dłuższego czasu, po wykluczeniu innych chorób i po wykonaniu wielu badań, bo nie można go podawać tak po prostu, bo pies się drapie.
-
Nikt tutaj nie oceni, czy lekarz postąpił właściwie, zarówno z etycznej jak i medycznej strony. Ty na pewno przeżyłaś duży stres w związku z pożegnaniem ukochanego psa, wiem jak to jest, bo przeżywałam to niestety nie raz. Współczuję Ci bardzo. Natomiast mogę napisać, ponieważ niestety nie raz byłam obecna przy eutanazji, że organizm różnie może zareagować. W ogromnej większości przypadków jest to po prostu spokojne "zaśnięcie", ale czasami, szczególnie w połączeniu z zaawansowanymi chorobami, mogą wystąpić objawy, które dla właściciela są przykre. Niestety, tak wygląda życie i śmierć, nic nie jest czyste i pachnące, a umęczony chorobą pies nie będzie nagle merdał ogonem z wdzięczności. Wymioty po podaniu głupiego jasia są normą. Później po zaśnięciu zwierzak może oddać kał i mocz, mogą wystąpić skurcze lub drgawki i niestety przykra wokalizacja (tylko raz ją słyszałam u jednego z moich psów, bardzo przykre wspomnienie, dlatego doskonale Cię rozumiem). Pies jest wtedy (powinien być, jeżeli dostał premedykację) nieprzytomny, to nieświadoma reakcja organizmu. Jeżeli ktoś nie jest na to przygotowany lepiej po zaśnięciu psa i pożegnaniu się z nim opuścić gabinet. W niektórych przypadkach stosuje się zastrzyk dosercowy, lekarze starają się tego unikać, ale czasami trzeba, właśnie żeby psiak nie cierpiał i żeby zabieg trwał jak najkrócej z troski o zwierzę. Nie sądzę, żeby weterynarz specjalnie czegoś nie dopilnowała, taki zabieg dla lekarza jest również bardzo stresujący i przykry, to są też ludzie. Ale możesz spróbować wyjaśnić sprawę na spokojnie, gdy dojdziesz do siebie. Na przyszłość postaraj się nie czekać, aż zwierzę zacznie tak bardzo cierpieć, decyzja o uśpieniu to bardzo trudna decyzja, ale chyba jesteśmy to swoim zwierzętom winni.
-
To są małe kapsułki najczęściej. Możesz podać zawinięte w serku czy kawałki wędliny dla niepoznaki :)
-
Dostaje osłonę? Jeżeli nie to koniecznie kup w aptece jakiś probiotyk, farmaceutka Ci doradzi, takie jak się daje przy antybiotykoterapii. Tym nie zaszkodzisz na pewno, a może wymioty ustaną. Antybiotyk podrażnia układ pokarmowy, dlatego stosuje się taką ochronę za każdym razem. Po zakończeniu antybiotyku osłonę podawaj jeszcze co najmniej kilka dni, żeby odbudować zniszczoną przez leki florę bakteryjną jelit.
-
Jest mnóstwo preparatów. Czytaj składy i dawki substancji. Ja stosuję Synomax, ArthroVet Complex, ArthroMax. Czasami AniFlexi+. Ewentualnie preparaty ludzkie (wtedy biorę razem z psami) albo końskie (drogie ale dobre), tylko po wnikliwym przeczytaniu składu. Generalnie szukaj preparatów z tymi substancjami i poczytaj jakie mają działanie: Glukozamina, chondroityna, kolagen, kwas hialuronowy, MSM, czarci pazur (Harpagophytum Procumbens) i substancje pomocnicze typu: wit. C, mangan, kwasy omega 3, Boswellia Serrata.
-
Po wściekliźnie nie ma kwarantanny.
-
Joint Therapy jest preparatem ludzkim z tego co wiem. Musisz sprawdzić, czy nie zawiera składników szkodliwych dla psa, skonsultuj z weterynarzem. Caniviton jest ok, chociaż na rynku są preparaty o bogatszym składzie.
-
Zostań na tym, przy czym było ok i nie kombinuj. Przy tak alergicznym psie nie ma znaczenia, że nie chce jeść. Przegłodzić, nawet 2-3 dni - jak nie chce niech nie je. Nic mu się nie stanie, nawet wyjdzie na zdrowie. Najważniejsze, żeby karma nie uczulała, bo wtedy pies cierpi. Ja na Twoim miejscu w takich sytuacjach się nie przejmuję.
-
Jest bardzo duża szansa, że szczeniak przejmie lęki dorosłej suczki. Najlepszym wyjściem byłoby przygarnięcie dorosłego bardzo stabilnego i zrównoważonego psa bez lęków. Wtedy nie tylko szansa na przejęcie zachowań byłaby mniejsza, ale i taki psiak pomógłby i dał wsparcie waszej obecnej suczce. Wiele razy obserwowałam zbawienny wpływ takiego psa na lękliwe zwierzaki, wspomagałam się tym zjawiskiem przy wyprowadzaniu na prostą psiaków po przejściach. Tak naprawdę robiły za mnie większość roboty :) Trzeba się tylko zastanowić dlaczego wasza suczka taka jest. Istnieje możliwość, że popełniacie nieświadomie jakieś błędy wychowawcze, a wtedy nawet z najbardziej stabilnego psa zrobicie lękowca. Niechcący oczywiście, ale warto o tym pomyśleć.
-
Ludzi nie zmienisz, pozostaje to zignorować. Inna sprawa, że mając pudla niestety trzeba się liczyć z takimi problemami. Jakbyś miała amstaffa, to nikt by rąk nie wyciągał i święty spokój :) Moja teściowa miała bedlingtony i największym wyzwaniem na wystawie było ochronienie psa przed pogłaskaniem dłońmi wymazanymi czekoladą i watą cukrową do momentu wejścia na ring. Później było jej już wszystko jedno ;)
-
Na początek powtarzajcie i utrwalajcie to, czego nauczyliście się na odbytym kursie. Nie wiem jaki był program szkolenia, ale na pewno macie podstawowe pozycje siad/waruj, chodzenie przy nodze itp. To nie jest tak, że już umie i nie trzeba ćwiczyć, nawet najmądrzejszy pies potrzebuje przypomnienia co jakiś czas. Szlifuj to, podnoś poprzeczkę, powolutku wymagaj coraz więcej, wprowadzaj nowe sztuczki, które Ci przyjdą do głowy. Na przemian pozycje statyczne, aport i coś ciekawego w ruchu, np. wskakiwanie na przeszkody (pieńki, murki itp.), żeby jej się nie nudziło. Także wspólna zabawa, wymiana zabawek, szukanie przedmiotów ukrytych w krzakach. Wszystko, co tylko sprawia Tobie i psu frajdę, bo to nie musi być jakiś bardzo poważny trening, po prostu radosna współpraca, bo psiak to uwielbia i tego potrzebuje.
-
Chociażby rezygnując z rzucania w psa kapciami. A tak poza tym, nosi kapcie, a nie zabawki, bo pachną tobą. Chce mieć przy sobie twój zapach, to jej daje poczucie, że nie jest sama. Powinieneś się cieszyć. Mojej z czasem przeszło, ale dwie mimochodem przeżute pary poszły do kosza. Nic z tym nie robiłam, nie karciłam jej, uznałam, że nie ma sensu. Ludzie też potrafią przytulać się np. do ubrań pachnących osobą, za którą tęsknią, nie widzę w tym nic niepożądanego.
-
Mów grzecznie "proszę nie głaskać psa, bo jest chory" i nie wdawaj się w dalszą dyskusję. Przeważnie działa :) Jak miałam pod opieką psy nie tylko chore, ale agresywne, lękliwe, po zabiegach czy z innego powodu nie mogące mieć kontaktu z obcymi ludźmi/psami to tak mówiłam. Nie wdawałam się w szczegóły, chyba że osoba zaczynała się życzliwie interesować tematem, to wtedy tłumaczyłam dlaczego tak postępuję i czemu to ma służyć. Czyli tak jak napisałaś, mówiłam np. że później pies skacze na obcych i mam przez to nieprzyjemności, bo nie każdy lubi psy. Dodatkowo jak ktoś był ogarnięty i zrozumiał o co chodzi mogłam przećwiczyć np. witanie się za moim przyzwoleniem, na komendę, bo też nie chodzi o to, żeby psa izolować.
-
Zależy od psa. Żeby temu zapobiec, niezależnie od problemu szukania śmieci ćwicz z nią wymianę i oddawanie zasobów na spokojnie, najpierw w domu, a później na spacerach. To też wam się bardzo przyda. Czyli wymianę większego (żeby nie połknęła od razu) mniej atrakcyjnego gryzaka (np. suchy chleb) na coś super smacznego (mięcho, parówki, co tam macie ulubionego), stopniowo zwiększając trudność aż do momentu, w którym suka z radością zaaportuje Ci kiełbasę nie zjadając jej. To może odblokuje jej zapadkę w mózgu, że jedzenie niekoniecznie trzeba w każdej sytuacji natychmiast pożreć i że czasami opłaca się z niego zrezygnować. Ja m.in. w ten sposób uczyłam poprzedniego psa przynoszenia znaleziska zamiast zjadania. Nie rozwiązało to problemu szukania śmieci i nie działało w 100%, ale też nie przyłożyłam się do tego tak jak powinnam, przyznaję. Btw, mój obecny niedawno przygarnięty staruszek owczarek uważa duże suche gryzaki za zabawki w stylu patyków. Nie zjada, tylko chce się nimi ze mną bawić. A małe śmieci typu kawałek kanapki na spacerach potrafi czasem złapać. To pierwszy pies, któremu nie umiem wyjąć z pyska żarcia, zaciska szczęki z całej siły i nie mam jak otworzyć, za silny jest. W innych okolicznościach oddaje na komendę, a jak w danej sytuacji nie ma ochoty to mogę na rzęsach stanąć i nic nie osiągnę. Mądrzejszy ode mnie i tyle. Suka za to otwiera pysk na mój sygnał, tak codziennie podaję jej leki i nie mam żadnego problemu w wyjmowaniem czegokolwiek w jakiejkolwiek sytuacji i stanie jej umysłu (zabawki, jedzenie itp. nawet w dużym pobudzeniu czy bardzo smaczne).
-
Właśnie, chyba jeszcze tego nie pisałam, ale ja robię tak: jak znajdzie śmiecia, to oczywiście zabieram, bo nie ma wyjścia. Ale nie odchodzimy od razu, tylko kręcę się wokół tego znaleziska jakiś czas. Robię krótką sesję szkoleniową, jakieś zawarowania, siadanie, przy nodze specjalnie naprowadzam niby niechcący w miejsce śmiecia i uniemożliwiam podjęcie, a nagradzam jak zignoruje. Dopiero jak już totalnie psu zobojętnieje to świństwo i widzę, że olewa sprawę idziemy dalej. Jak się kiedyś suka nakręciła na rodzinę perkozów w szuwarach, to zawarowałam ją na brzegu dopóki się nie uspokoiła, później łaziłyśmy w tej okolicy wracając co kilkanaście minut aż do momentu, gdy całkowicie ignorowała ptaki i węszyła sobie obok nie zwracając uwagi. Nie wiem, czy to Ci pomoże.
-
Legowisko dla 40 kilogramowego psa z chorymi stawami i kręgosłupem.
Delph replied to MaDi's topic in Legowiska, materace
Też o tym myślę. Miałam kiedyś dla poprzedniej suki dziecięcy, dla obecnego psa taki jest za mały (za wąski). Musiałabym kupić duży ludzki i przeciąć na pół, a później obszyć czymś. Szyć nie umiem, trzeba by zaciągnąć dług u teściowej, więc póki co szukam czegoś do kupienia :P Aż mi się wierzyć nie chce, że nie ma, jak sobie radzą właściciele mastifów, dogów, wilczarzy? -
Hahaha, przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :D Śledzę wątek, bo może znajdziesz sposób na rozwiązanie problemu. Jak pisałam z poprzednimi psami niczego nie osiągnęłam, obecne właściwie nie zżerają (zdarza się od święta). Zastanawiam się czy to nie działa w odwrotną stronę, tzn. im bardziej właściciel zwraca uwagę na takie zachowanie tym bardziej ono się pogłębia. W końcu psy chodzące luzem na wsi by wyginęły, gdyby zżerały wszystko jak leci.
-
Legowisko dla 40 kilogramowego psa z chorymi stawami i kręgosłupem.
Delph replied to MaDi's topic in Legowiska, materace
Napisali 112x66 cm w tym największym. Hmmm, a wygląda na większe na zdjęciach, nawet dwa goldeny razem z kotem wlazły i na drugim foto dwa owczarki. I nie rozumiem grubości, 4,5 cm pianki i 6 cm memory foam, tzn., że razem 10,5? Też niby mało, a na zdjęciach z dużymi psami nie wygląda źle. Teraz, jak pisałam, mam 108x85 i psu wisi głowa, tyłek i nogi. Tak nie może być. Kurde, przecież to owczarek, a nie dog.