Jump to content
Dogomania

Łisper

Members
  • Posts

    60
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Łisper

  1. Super, że sobie radzicie i się "docieracie". Jak mnie parę razy mój szczypnął w rękę ze smakołykiem, to ja osobiście na niego warczałem i pomogło, ale ponoć to nie jest polecana metoda szkoleniowa ;) Jak się pieseł za bardzo ekscytuje smaczkiem, to każ mu warować i nie dawaj smakołyku póki się nie uspokoi. Jak cię podgryzanie wyjątkowo drażni, to możesz też podawać smakołyki na płaskiej dłoni, jak dla konia.
  2. Zgadzam się jak najbardziej, że wszystko może pójść okej, ale warto też założyć, że może nie pójść okej, a wtedy lepiej mieć "zepsutego" cavaliera niż cane corso, zwłaszcza jak masz małe dzieci w domu. Duży pies może dziecku zrobić krzywdę nawet przez przypadek, i tutaj żadne szkolenie nie pomoże, bo się po prostu "zdarza". Pół biedy jeśli, jak mój Dante, "tylko" przypadkiem przewróci i nabije parę siniaków. Tak jak powiedziałeś/aś, masz psa rasy wymagającej, poświęcasz mnóstwo czasu- są ludzie, którzy ze względu na rasę którą wybrali naprawdę układają całe swoje życie pod kątem swoich psów (znam takiego właściciela wilczaków czechosłowackich. godne szacunku, ale i trochę przerażające jak zmienił się tryb jego życia... tylko on nie ma żony i dzieci.) Ja nie mam wymarzonego zwierzęcia, i też mi to łatwo pisać ;) Tak jak mówię, w twoim przypadku Wojna byłoby niezłym rozwiązaniem dać psu wymarzonej rasy dom tymczasowy, wtedy nie będziesz musiał wyczekiwać "kiedy zdechnie", tylko do adopcji, a to w przypadku takich ras jak cane corso- zazwyczaj kwestia kilku miesięcy, jak nie tygodni. A nic tak nie rewiduje pragnień i oczekiwań jak praktyka w rzeczywistości. No, prawie nic. Wiesz, co mi osobiście zrewidowało pogląd na moją diabelną chęć posiadania CAO? Szukałem sobie pieska do adopcji, a tam koleś, chyba o głowę wyższy ode mnie i dwa razy szerszy w barach, chciał oddać swojego dwuletniego azjatę bo nie mógł nad nim zapanować. Nie powiem, dało mi to do myślenia.... zwłaszcza, że byłem wtedy niepełnoletni i mieszkałem z rodzicami. I wiesz, ja bym sobie może nawet poradził (no, może nie konkretnie z tym niesfornym dwulatkiem), ale pomyślałem o domownikach (zwłaszcza mojej biednej matce która ważyła mniej więcej tyle, co i ten azjata....) i gościach którzy czasem wpadali i stwierdziłem, że chyba nie warto ryzykować. Teraz już mieszkam sam, ale w mieszkaniu, więc przepadło ;) Przy czym wspomniałeś o bokserach; według mojej wiedzy (co prawda niewielkiej, bo to nie moja sfera zainteresowań) i użytkowników znających się lepiej na molosach którzy tu napisali, to dużo łatwiejsza rasa niż te, które wymieniłeś na początku. @jan89 Z tym się zgodzić nie mogę. Głównie dlatego, że ludzie jakoś nigdy nie oceniają trzeźwo i poprawnie swoich możliwości. Mało widziałem tych z rodzaju "paaanie, mnie to każdy pies lubi, kto nie da rady, ja nie dam rady?", którym miękła rura jak już stanęli naprzeciwko jakiegoś uśmiechniętego staffika (albo jak się dowiedzieli, że wstawanie o czwartej rano żeby wybiegać haszczaka to nie fanaberia, to żelazna konieczność)? Poza tym, wiedza teoretyczna nigdy nie zastąpi praktycznej, owszem, stanowi doskonałe uzupełnienie i warto jej nabywać jak najwięcej, ale od czytania do praktyki jednak jest pewna droga do przebycia.
  3. Ok napisałem wtedy delikatnie, żeby nie urazić i nie zaczynać niepotrzebnej dyskusji, ale jak na kogoś kto rzuca oskarżenia o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, sam niezbyt potrafisz czytać między wierszami, więc powiem wprost: porównywanie różnic temperamentu między ludzkimi dziećmi do olbrzymich różnic między psimi rasami "wymagającymi" to kretynizm w czystej postaci. Równie dobrze możesz zacząć mówić że w sumie nie ma znaczenia czy w terrarium masz zbożówkę czy żmiję zygzakowatą, na rękawicy kanarka czy sokoła,.... poczytasz książek i na pewno sobie poradzisz. A jak sobie jednak nie poradzisz? Cóż, schroniska są przepełnione, fundacje też.... ale nic to, niejeden już swojego roznerwicowanego malinoisa czy agresywnego amstaffa uwiązał do betonowych płyt i zrzucił z mostu do Wisły, bo problem go przerósł, chociaż myślał że jakoś to będzie. Nie będziesz pierwszy ani ostatni. edit: w żaden sposób nie sugeruję oczywiście, że autor wątku w wypadku nieporadzenia sobie z psem trudnej rasy zrobi mu jakąkolwiek krzywdę, stoję tylko przy swoim, że podejście typu "jakoś to będzie" za dużo krzywdy spowodowało- i ze strony ludzkiej, wystarczy popatrzeć na schroniska i na to, że w Wojtyszkach w każdym miesiącu jest kilka psów które przywożą już martwe- i również ze strony psiej, bo nieumiejętnie prowadzone psy potrafią nie tylko gryźć, ale i zabijać. A autor wątku ma małe dziecko i drugie w drodze.....
  4. jak przewróciłem oczami to mało mi do wnętrza czaszki nie wpadły. Skąd na tym forum tyle kont, które mają jeden, dwa posty- każdy zachwalający jakąś maksymalnie trzygwiazdkową karmę jako tą najlepszą, ekskluzywną, z wysokiej półki? Czy moderatorów i administratorów już w ogóle nie ma, ani jednego, żeby te konta reklamowe zbanować?
  5. Słuszna uwaga. Szczerze mówiąc, ja też nie wiem; zawsze mi się kojarzyło, że na trzustkę unika się słodkiego, a nie tłustego, ale nie znam się zbytnio na medycynie, dlatego napisałem, że jeśli weterynarze pozwolą ;) w stanie choroby nie warto na własną rękę eksperymentować, bo się można przejechać....... no ale RC karmić?
  6. Super, że sucz czuje się już lepiej, oby teraz już tylko zdrowiała <3 Możesz spróbować z ręki ją skarmić, mój to z ręki nawet sałatę zeżre albo niedobre gorzkie leki. Inna rzecz, że jak panna jadła do tej pory ToTW i gotowane, to RC może jej po prostu nie smakować (zgadzam się z dwbem, że to szajska karma), a jak jeszcze jest chora i zestresowana rozłąką, to w ogóle to słabo na apetyt działa. Jak weterynarze pozwolą, to spróbuj ją skarmić tym, co w domu jadła. Jeśli chodzi o surowe, to ja bym nie eksperymentował, skoro nigdy wcześniej nie jadła. We wrocławiu są większe zoologiczne- kakadu i leopardus na przykład, tam powinni mieć puszki ToTW (a jak nie, to inną bezzbożową karmę- dolinę noteci w puszkach, albo acanę, albo carnilove na przykład, czasami te lepsze karmy można też kupić u weterynarzy w gabinecie). Jeśli nie, to może w hostelu mają kuchnię, udostępniliby, to ugotowałabyś jej dobry, tłusty rosół? Większość psów rosół wypije nawet jak nie mają apetytu żeby zjeść karmę/mięso.
  7. Hahaha to jest pies-architekt, ze Zmysłem Estetycznym, widać krzesła mają stać według jego wskazań bo inaczej sam sobie przestawi tak jak ma być ;DD cud chłopak, naprawdę.
  8. Z pewnymi rasami psów jest trochę jak z rekinami, które do tej pory pokutują za "Szczęki" Spielberga, który obudził w swoim czasie prawdziwą masową histerię. Czy rekiny to krwiożercze bestie, które tylko czyhają na człowieka? Nie. W zasadzie to nawet nie lubią ludzkiego mięsa, często tylko "skubną" na spróbkę i wyplują, chyba że są naprawdę zdesperowane i głodne. Ale to nie znaczy, że powinieneś im od razu rękę w pysk wkładać, a takie "skubnięcie" może się skończyć śmiercią "skubniętego". Czasami ludzie, zarówno ci którzy chcą zmazać piętno z rekinów jak i z "psów morderców", idą troszeczkę za daleko w drugą stronę, zachwalając że z rekiny to przyjacielskie stworzenia, a, powiedzmy, pit bulle to "psie niańki". I owszem, jak wiesz, co robisz, to możesz pływać z rekinami bez klatki, a twoje dzieci będą całkowicie bezpieczne z twoim doskonale wychowanym TTB czy molosem- ale to naprawdę nie jest coś co powinien robić człowiek, który nie ma w ogóle żadnego doświadczenia. Aczkolwiek wiem co masz na myśli, że niektórzy miłośnicy pewnych ras zachowują się, jakby sami nigdy swojego pierwszego [tu wstaw rasę] nie mieli ;) ale musisz zrozumieć, że to trochę taki instynkt obronny; raz, że znają swoje psy i wiedzą, do czego są zdolne kiedy są nieumiejętnie prowadzone, a dwa- w niektórych krajach na świecie pewne rasy uznawane za niebezpieczne są wręcz rządowo zakazane (co jest totalną głupotą, a liczba ugryzień wcale nie spada, no ale....-). Każda osoba, która weźmie psa wymagającej rasy i nie zdzierży go, dodatkowo zepsuje reputację wszystkich posiadaczy, która już jest, lekko mówiąc, "słaba". Więc częściowo martwią się o ciebie, (a szczególnie twoje dzieci, jakby nie te młode, to jeszcze, jeszcze....)- a częściowo o siebie, swoje psy, swoje hodowle. Zapewniam cię, że w większości przypadków nie ma to nic wspólnego z elityzmem ani poczuciem wyższości. (wiadomo, zawsze się jakiś sk-----l trafi z nosem zadartym do samego nieba, jak wszędzie.) I czasami są takie ciężkie przypadki że nawet "znawcy rasy" nie mogą sobie poradzić, i muszą szukać pomocy u bardziej znawczego "znawcy rasy". Jakby ci się nie daj borze szumiący taki pies trafił..... Bokser myślę, że jest dużo bezpieczniejszym i bardzo wdzięcznym pieskiem na pierwszego podpiecznego ;) Jeszcze jedna rzecz o której nie wiem, czy doczytałeś, ale na wszelki wypadek wspomnę- czasami pieskom w okresie dojrzewania "odbija", hormony idą na mózg, zaczyna się nastoletni bunt, wszystkie błędy popełnione za szczęnięctwa wracają, aby się zemścić....- dlatego ja bym na twoim miejscu w zasadzie się zastanowił nad wzięciem dorosłego psa. Nie naciskam, tylko taka sugestia. A jeśli nie, to zachęcam się upewnić, że szczeniak, którego będziesz brał, ma rodowód ZKwP/FCI. psy to nie dzieci, nie ważne ile "pańć" będzie o swoim futrzaku mówić "mój synek". Psy to zwierzęta, i, jak większość zwierząt, zazwyczaj są dużo szczęśliwsze kiedy ich ludzki przewodnik o tym pamięta i ten fakt szanuje. No chyba, że z brzucha wychodzi dziecko zdolne przegryźć kota na pół i złamać kark kolegom z piaskownicy jednym uderzeniem łapy,.... w takim wypadku polecam położyć na małżeńskim łóżu wianek z tojadu, bo twoja żona może być wilkołaczycą ;)
  9. A to śliczny łobuz ;) A oczy takie maślane jak nie wiem co. Pozdrowienia i szczęścia życzę waszej dwójce, mam nadzieję, że promyczkowe "remonty" szybko się zakończą ;)
  10. Krytykę ignoruj, bo ludzie się wypowiadają a znają się jak ksiądz na ministrantach ;) zaraz ci jeszcze powiedzą, że w ogóle to suka powinna mieć chociaż raz młode, a karmienie psów surowym mięsem powoduje, że są agresywne, chyba że mają czarne podniebienie, to oczywiście będą agresywne choćby nie wiem co. Sam zresztą też kiedyś myślałem że klatka to praktycznie katowanie psa, jak tak można.... ale podobnie jak ze wszystkimi innymi narzędziami treningu, poprawnie użyta to po prostu... pomoc naukowa ;) a co do zabaw węchowych- ja ze swoim zaczynałem takie treningi biorąc po prostu bardzo miękkie smaczki i wtykając je w chropowatą korę powalonego drzewa w parku. Pies latał i skakał dookoła tego pniaka, niuchał, czasem się palcem wskazało jak nie mógł znaleźć- i dobrze się bawił. To tak na amatorskim poziomie, na wyższe szkoły jazdy możesz się zapisać na szkolenie albo trening, czasami są takie grupowe zajęcia z innymi psami uczące tropienia albo frisbee albo czegokolwiek- rozejrzyj się, naprawdę fajna zabawa ;)
  11. Jeśli tyle ludzi ci mówi: weź mniejszego, to może jednak coś jest na rzeczy? ;) Zrobisz jak zechcesz, jesteś dorosłym facetem, ale jak sobie wyobrażam kogoś, kto nigdy nie miał zwierzaka, z dorastającym (!!) molosem, z jednym małym dzieckiem i drugim które dopiero raczkuje, i jeszcze kotkiem............. to mi się trochę chłodno w okolicach karku robi. Musisz też trochę pomyśleć o swojej rodzinie i tym psie i tym nieszczęsnym kotku, nie co "ja chcę". Z doświadczenia ci powiem, że psa tej niewymarzonej rasy też pokochasz; mi się diabelnie marzył CAO na pierwszego psa, z wyglądu tak mi podchodził....- ale charakter, trudność prowadzenia.... no, ugiąłem się, skończyło się na owczarzycy- i, szczerze mówiąc, bardzo dobrze. Niestety są takie rasy, co do których "bo mi się podoba" to niewystarczający argument. Nie tylko psy "bojowe" ale też np. husky albo border collie. Psy, które mają dosyć specyficzne potrzeby i temperament. A potem wyje taki "haszczak" w ogrzewanym zimą mieszkaniu i wychodzi na spacer 3x15minut... bo się niebieskie oczy komuś spodobały. Albo molos siedzi w kojcu, bo strach przy dzieciach albo gościach wypuścić. Jako rozwiązanie pośrednie zaproponuję ci- daj dom tymczasowy jakiemuś molosowatemu. Fundacje cały czas szukają tymczasów, zwłaszcza w zimie, gdzie te psy o żałosnym podszerstku marzną i cierpią w boksach. Jeśli się okaże, że nie dasz rady zapanować nad 50-cioma (albo i 70-cioma, tyle, co dorosła kobieta) kilogramami mięśni, która ma często własne pomysły- nic to, oddasz i nie będziesz musiał się czuć winny, to nie twój pies, chciałeś pomóc- nie udało się. Jeśli się okaże, że jednak cudem masz "żyłkę" do tego i od pierwszego razu potrafisz prowadzić psa tak, żeby nie stwarzał zagrożenie dla ciebie, rodziny i postronnych- będziesz już mógł ze spokojem wziąć takiego "wymarzonego" szczeniaka jaki ci tylko podpasuje. Ewentualnie zapytaj na forum które podał/a bou, czy ktoś nie zrobiłby ci drobnej uprzejmości i pozwolił potowarzyszyć w spacerze. Idzie o to, żebyś zobaczył jak molos zachowuje się i wygląda na żywo, nie na zdjęciach, i jakie to uczucie mówić "siad" psu, który wygląda jakby miał ochotę ci powiedzieć "mogę wyrwać ci tchawicę jednym kłapnięciem zębów, więc to ty "siad", człowieku" ;) Nie zrozum mnie źle, wiem, że super psy, a w ogóle szkolenie takiego brytana to też wielka przyjemność, wręcz bym powiedział, proporcjonalna do rozmiaru ;) Tylko jak coś pójdzie źle, to konsekwencje też proporcjonalne do rozmiaru..... Jak sam powiedziałeś, dużo z żoną czytaliście- a wyczytaliście przy każdym opisie rasy molosowatej, że nadaje się tylko dla doświadczonych przewodników? ;) Jak już się uprzecie na molosa, to zdobędźcie jednak trochę praktyki najpierw, tak na wszelki wypadek. Może zapytajcie o poradę behawiorystę również, nie tylko na forach, bo na forach nigdy nie wiesz, czy dostajesz rady od zaklinacza psów, czy jakiegoś chłopka z jamniczkiem ;)
  12. Tak się zastanawiam, czemu akurat te rasy. Z wyglądu? Z samego rozmiaru? (też lubię duże psiska, nie ma się czego wstydzić ;) ) Z charakeru/cech rasowych? Ja tam się trochę martwię o ciebie bo zdecydowana większość ludzi jednak przy pierwszym psie popełnia jakieś błędy, mniejsze, większe, ale wszystko wychodzi w praniu, ja też popełniłem pierwsze błędy, a nawet i drugie, tyle że moja suka owczarska o wadze 30 kilo była bardziej wybaczająca dla moich błędów niż 50+ cane corso. No ale nie będę ci mówić, żebyś zrezygnował i wziął jamniczka ;) bo wiem że sam jakbym się uparł, to pewnie bym nie zrezygnował..... Posiadanie ras psów, które mają ogólnie bardzo złą sławę, to odpowiedzialność nie tylko "za swoje", ale też za reputację rasy i wszystkich posiadaczy. Wystarczy, że raz na jakiś czas pójdzie artykuł na onecie typu "wściekłe wielkie bydlę pogryzło dziecko/staruszkę/listonosza", i cała praca miłośników ras żeby zmazać trochę to opiętnowanie "psów morderców" idzie na marne. Zresztą z dużymi psami tak bywa, że czasem nieuważnie, przez przypadek dziecko przewrócą i poobijają- mój Dante (niecałe 45 kilo, czyli lżejszy od molosów, ino wyższy w barach) jak kiedyś rozpędzony leciał po żarcie, i niewyhamował na czas przed dzieckiem mojej siostry które się pałętało po kuchni, to beczało przez godzinę chyba, i do tej pory do niego nie podchodzi, a przecież nie ze złośliwości to zrobił. Jak jedno młode masz trzy lata, a drugie dopiero w drodze, to miej to na uwadze. Nie bagatelizuj, bo możesz przypadkiem swojemu potomstwu traumę zafundować. Możesz napisać do fundacji cane corso rescue poland- jak uznają, że się nadasz, to nawet ci wydadzą pieseła gratis i za darmo, a jak uznają, że się nie nadasz, to już masz czerwoną lampkę że może rzeczywiście warto jednak przemyśleć tę decyzję. Masz tu Didi na przykład, ponoć kocha dzieci i szuka domu pod Poznaniem, z dala od miasta. Warto może o nią zagadać, zapytać, może na spacer wspólny pójść bo masz do niej bliziutko, zobaczyć jak to z tymi cane corso jest w praktyce? Wolontariusze pomogą i doradzą ;) Ewentualnie może chociaż na początek amstaffa? Toć to taki cane corso, tylko że do kolan ;) a i większość TTB jest niesamowicie dziecio-odporna, mogą im młode paluchy do oczu wkładać i inne tego typu atrakcje zapewniać, i nawet nie zaburczą pod nosem.
  13. Teraz się już czasu nie cofnie, ale trzeba było kupić/wypożyczyć klatkę, przełożyć do niej psu legowisko, w noc by spał, już by do tej pory był na tyle przyzwyczajony że pewnie by nie było większych problemów z zamykaniem go na dzień. Klatkę koniecznie załatw, przełóż mu tam legowisko, możesz mu tam nawet jeść dawać, a jak masz przysmak jakiś to też tam wrzucić i nie pozwolić mu wynieść- zje w klatce albo wcale, do tego komenda głosowa (np. "kojec" albo "do budy" albo co tylko tam chcesz), ćwicz stopniowo, najpierw kilka minut, potem np. pół godziny jak jesteś w domu wieczorem, potem na piętnaście minut do sklepu a psa w klatce zostawić, i tak w ciągu kilku dni małymi kroczkami powinno być coraz lepiej. No, ale o tym możesz poczytać dokładniej na internetach. Zamykanie na siłę to w ostatecznej ostateczności, żeby mu tej klatki zbytnio na początek nie obrzydzić ;) no ale jak trzeba....
  14. I co, nic nie powiedzieli, nic nie pomogli, nic? 3 tygodnie minęły przecież...... O tyle masz szczęście że OPRDL nie dostałeś od właścicielki mieszkania. A jak kobieta chce ci pomóc, to korzystaj. Może coś więcej ci pomoże niż tylko dobre rady.... no, ale nie wiem czemu miałoby mieszkanie być dzisiaj w dobrym stanie skoro nie zacząłeś jeszcze pracować nad psem? Myślisz, że wyczuł że go chcesz oddać i stwierdził, że dzisiaj wyjątkowo będzie grzeczny? ;) Figa. Musisz trochę być cierpliwy.
  15. Kong na wyjście dobry sposób (ja bym jeszcze spróbował psa nie karmić przed wyjściem, a zostawić mu zapakowany kong albo pochowane w różnych miejscach mieszkania smakołyki, jest szansa, że się zajmie szukaniem, zamiast obgryzaniem dywanu), ale przede wszystkim jednak proponuję zacisnąć zęby i parę razy wstać o czwartej rano (no wiem, no wiem) i psa tak na dworze wylatać, żeby powłóczył z powrotem do mieszkania nogami a jęzor wisiał do samej ziemi. To powinno przynajmniej zmniejszyć ilość zniszczeń, nawet jeśli ich całkowicie nie wyeliminuje, a w tym czasie będzie czas na powolne wprowadzanie kennel-klatki. Przy tym brak pożegnań i przywitań, przy wyjściu i wejściu twardo psa olewaj, przy wyjściu możesz tylko dać komendę ("waruj" albo "pilnuj domu", żeby pies sobie skojarzył, że za każdym razem jak wychodzisz z komendą, to w końcu wracasz). Czy pies szczeka również jak cię nie ma, czy tylko cichutko niszczy? Popytaj sąsiadów, na pewno będą wiedzieli i nie omieszkają ci powiedzieć ;) Na pocieszenie dodam, że praca z problemowym psem, chociaż na początku jest katorżnicza jak jasna cholera, to jednak taką prawdziwą satysfakcję daje jak już do czegoś dojdziemy, i na naszych oczach dzikus zmieni się w cywilizowanego psiego dżentelmena. Naprawdę w większości przypadków warto zacisnąć du...- er, zęby, i walczyć. Zadzwoń do fundacji też koniecznie, niech wiedzą że masz problemy, żeby, gdybyś w ostateczności jednak zdecydował się psa oddać, to wiedzieli przed czasem że mogą się spodziewać w tym dosyć "zapchanym" okresie przedświątecznym jeszcze jednego lokatora, żebyś im tak nie zrzucił psa nagle na próg.
  16. Szczerze powiem ci, że w 98% przypadków po tych, co chcą swojego psa oddać, jadę jak po łysej kobyle i w ogóle jestem zdania że psa własnego, to choćby skały srały.... no ale jeśli dostałeś psa o skłonnościach niszczycielskich do wynajmowanego mieszkania (pół biedy, jakby to było twoje), to lekko mówiąc, nie jest to dobra sytuacja. Sytuacja jest w tym momencie nieprzyjemna nie tylko dla ciebie, ale też szkodliwa ogółem dla wszystkich psiarzy- mieszkanie do wynajęcia z psem jest coraz ciężej znaleźć, między innymi właśnie dlatego że właściciele lokali, którzy kiedyś byli zupełnie nieuprzedzeni, mieli nieprzyjemne doświadczenia z niszczącymi psami albo nieodpowiedzialnymi lokatorami (ostatnio ktoś mi odmówił mieszkania na parterze, na który się chciałem na trochę przenieść ze względu na nadchodzącą psią starość i te moje schody na strych kamienicy- właściciel jako powód odmowy podał że ostatni lokatorzy mieli psa i on już ma dość. Po moim pytaniu o szczegóły okazało się, że lokatorzy nie wyprowadzali psa na spacery w ogóle, tylko zrobili mu wychodek.... na balkonie. koszmar) Moja porada: zadzwoń do tej fundacji co ci psa wydała, może po poradę, może mają fundacyjnego behawiorystę na zatrudnieniu (schroniska mają....), może mają jakichś wolontariuszy którzy pomogliby przeprowadzić trening kennelowy. Nie masz może jakichś znajomych którzy nie pracują/pracują z domu/mają elastyczny grafik, żeby wpadli od czasu do czasu do ciebie do mieszkania, skontrolowali psa, wzięli go na spacer, pomogli ogarnąć trening kennelowy, cokolwiek? Fundacja głupio zrobiła, że ci bez ostrzeżenia takiego psa wydała..... ale jednak, to nie wina tego psiska (wiem że ciężko to uznać jak się wchodzi do rozpi--dolonego mieszkania), a zwrot do fundacji najmocniej odczuje właśnie on.
  17. Raczej wątpię żeby ci ktoś pojechał z hejtem, bo niszczący pies to naprawdę katorga, a samo to, że szukasz pomocy zamiast wystawiać psa za drzwi niech idzie w cholerę (a są też tacy) to już coś. Niewiele mam od siebie do dodania, więc tylko zgodzę się z przedmówczynią, że wszystko co powiedziała, jest szczerą prawdą; kennel tutaj świetnie działa, klatka to naprawdę nie jest jakieś narzędzie tortur, umiejętnie wprowadzona to dla psa wręcz ulubione miejsce i azyl. No i spacer rano powinien być dużo dłuższy, taki półgodzinny to właśnie "rozkręci" psa, ale nie zmęczy go na tyle, żeby w domu padł i odsypiał. Jakbyś miał możliwość to godzina-dwie, a jeśli nie, to w ciągu tych pół godziny co masz, trzeba wykonywać intensywne ćwiczenia/zabawy z psem (intensywne dla niego, nie dla ciebie ;) ) np. pracę węchową, frisbee/aport, bieg przy rowerze. Masz może możliwość wziąć chociaż na parę dni urlop żeby zacząć wdrażać kennel? A swoją drogą, skoro fundacja wydała ci psa niszczącego/z lękiem separacyjnym, to zadzwoń do nich, żeby ci cholera koszt behawiorysty pokryli. Co za fundacja wydaje mocno problemowe psy bez poinformowania przyszłego właściciela? Nawet w Wojtyszkach czy innych Radysach, jak pies rozwala boks jak zostaje sam, to ci powiedzą, myślałem, że fundacje mają mieć wyższy standard....
  18. sorry, nie chciałem straszyć, zresztą na pocieszenie powiem, że z moją suczą chyba było trochę gorzej pod względem objawów (do niemożności wstawania i robienia pod siebie doszła ponoć jeszcze biegunka i wymioty) przy czym mnie nie było, bo sam wtedy leżałem w szpitalu (nawet już na stole chirurgom śmieszkowałem że nas pewnie będą do jednego grobu chować. ja się cudem wylizałem, a ona... z nią mi się nawet nie było dane pożegnać...) więc nie musisz się jakoś moim doświadczeniem bardzo sugerować, ale myślę, że warto by weterynarzowi zasugerować, czy to aby nie AIHA/IMHA (czasami występuje jako "dodatek" do różnych stanów zapalnych organów), to może wręcz od razu wykluczy i cię uspokoi. Ja ze swojej strony trzymam wielkie kciuki za twoją północną pannę, niech odpoczywa, niech walczy, niech zdrowieje. Póki życia, póty nadziei...
  19. Leć jak najszybciej do dobrej, dużej kliniki gdzie mają cały sprzęt na miejscu i nie będą nic odsyłać do innych laboratoriów i czekać, i może zasugeruj test coombsa. Nie chcę cię straszyć, ale mój pierwszy pies, też suka, miała podobne objawy- okazało się, że to niedokrwistość autohemolityczna (AIHA). Obmacaj psicę dobrze czy czasem nie schudła, nie straciła mięśni, zwłaszcza w okolicy karku- husky ma grube futro, można na oko nie zauważyć. Moja suka leżała szpitalnie w całodobowej klinice Lancet w Łodzi, ale nie wiem, czy mogę ci z czystym sumieniem polecić, bo, chociaż była leczona, przeżyła tylko miesiąc... no ale w jej przypadku przebieg choroby był bardzo ciężki. Ten wrocławski Skvet też brzmi okej. Jak psica jest spokojna, to albo silny mężczyzna ją może znieść na rękach, albo możecie zrobić zaimprowizowane "nosze" z koca i we dwójkę znosić. Ciężko z czwartego piętra się znosi, ciężko... Podczas drogi niech będzie otulona w koc, a w aucie grzanie puszczone, wiem że zazwyczaj haszczaki lubią mrozy, ale przy takiej anemii będzie ją trząść zimno. Jedną dobrą wiadomość ci powiem, że zazwyczaj AIHA się pojawia do ośmiu lat życia, więc skoro twoja psica dobiła tej dychy, to może nie to, i jeszcze będzie ok, to że nie ma biegunki ani wymiotów to też dobry znak.
  20. cóż, lepsze cztery dni, niż dwa, a w ogóle jeszcze lepszy cały tydzień albo nawet i miesiąc, ale wiadomo, mało kto może sobie na tyle czasu pozwolić. myślę, że jeśli stopniowo będziesz go przyzwyczajać do nieobecności swojej- pierwszego dnia a to na chwilę do sklepu wyskoczysz, a to drugiego dnia do kina na trochę dłużej, i pies się powinien stopniowo przyzwyczaić. Tak jak Sowa powiedziała, każdy pies trochę inaczej reaguje na takie rzeczy. Jak już psa masz upatrzonego, to jak dopytasz się o jego charakter i czemu trafił do schroniska, to trochę łatwiej ci może być przewidzieć jego reakcję. Jeśli np. ma nerwowy charakter i ktoś go oddał bo niszczył w domu, to już będziesz wiedzieć, że będzie ciężka przeprawa ;) a jeśli np. ktoś go oddał z powodu alergii u dziecka, a pies jest ogólnie spokojny, to z kolei będzie na pewno łatwiej.
  21. niestety, ze względu na to, że przepisy są w tej kwestii mocno dziurawe, to można. sam nawet możesz sobie założyć związek hodowli dżdżownic i ogłaszać, że masz rasowe. ale tak naprawdę jedynym liczącym się związkiem hodowców jest FCI, międzynarodowy związek, który z kolei uznaje na zasadzie wzajemności związki z poszczególnych krajów- w polsce jest to ZkwP, i tylko psy z ZkwP są naprawdę "rasowe". niestety, dużo ludzi się na takie zabiegi marketingowe pseudohodowców nabiera.... sam się kiedyś nabrałem, nie polecam.
  22. Powiem ci, że nie bardzo wiem ile powinien mieć pies przy odsadzaniu od matki, bo mój pies wzięty był ze schronu jako dorosły chłop ;) Dla bezpieczności nie brałbym pieska młodszego niż 3 miesiące. Ale jednak bardzo gorąco polecam przemyśleć czy naprawdę potrzebujesz szczeniaka. Szczeniak jest słodki przez może trzy-cztery miesiące. Czy warto dla tych kilku miesięcy słodyczy narażać psa na samotność i możliwość problemów behawioralnych w przyszłości, skoro można wziąć dorosłego pieska? Jeśli uważasz że warto to cóż, może ci się poszczęści i wszystko się ułoży, i tego ci będę szczerze życzył. Ale miej na uwadze że może się nie ułożyć. Pies może np. wykształcić lęk separacyjny. To jest, lekko mówiąc, bardzo niefajny problem do rozwiązania. Także- twoja decyzja, ale naprawdę zastanów się nad tym przez kilka dni chociaż zanim ją podejmiesz.
  23. Mam bardzo podobną mieszankę- wyżła szorstkowłosego z czymś "bullowatym", może z molosem a może z amstaffem. Jeśli chodzi o tę "epilepsję" to brzmi bardzo niepokojąco, najważniejsze pytanie- czy pies kiedykolwiek podczas tych ataków zachowuje się agresywnie? U psów bullowatych zdarza się, bardzo rzadko, ale zdarza się, że mają coś porąbane w mózgu (birth defect), i wpadają w coś w rodzaju szału/amoku. Nie poznają wtedy właściciela, nie wiedzą gdzie są, czasami gryzą bez opamiętania, bez żadnej prowokacji, nie można ich uspokoić póki się nie "obudzą". Na szczęście występuje to rzadko i jeśli wasz pies nie pokazuje agresji, to raczej nie to. Ale należałoby się udać do weterynarza specjalizującego się w psiej neurologii, tak na wszelki wypadek. Aczkolwiek, żeby cię zbytnio nie martwić, może to być po prostu hormonalny problem, mówisz że pies 11 miesięcy- to psi nastolatek, zaczyna mu się czas wariowania i nastoletniego buntu. Wykastrowany jest? Jak nie, to wykastrować. I niestety, tak jak mówisz, że po 6-ściu godzinach twój Whiskey dopiero się kładzie, i tak właśnie z tymi psami jest. Przy tym lepiej mniej spacerów a dłuższych, niż dużo spacerów ale po "pół godziny". Cóż to dla wyżła jest spacer pół godziny? Nic. Z moim Dantem jak był młody, to od czterech do sześciu godzin codziennie się włóczyliśmy po dworze (zazwyczaj rano dwie godziny, wieczorem dwie godziny, i dwa spacery po godzinie w południe), dopiero jak się zestarzał to się uspokoił, wystarczą mu teraz trzy-cztery. Ale! Dante nigdy nic w mieszkaniu nie rozwalał. Jak się zdarzał jakiś dzień że nie miałem czasu, to dostawał komendę żeby wrócić do siebie na posłanie, i ma leżeć spokojnie, choćby nie wiem jak go nosiło. No więc tak- na niszczenie i uspokojenie, koniecznie trening kennelowy. Napisałaś że przeprowadziliście, ale coś wam nie poszło? Polecam z tym pójść do tenera/behawiorysty. U psów typu bull (tak więc mieszanka z pitbullem tu podpada), kennel naprawdę potrafi być zbawienny. Jeśli chodzi o zmęczenie psa- zamiast spacerować i biegać, przesiądź się z kolei na rower, pies dużo szybciej się zmęczy. To raz. Dwa, wprowadź naukę tropienia albo chociażby zabawy węchowe. Ponieważ jest wyżłem, to na pewno to pokocha, a przy tym zabawy węchowe są bardzo męczące fizycznie i psychicznie dla psa (w dobrym znaczeniu). Dodatkowo, wyżła nie wystarczy puścić ze smyczy na łące i liczyć, że sam się "wybiega". Naucz go aportować albo łapać frisbee- będzie zachwycony, wyżły z natury kochają aport, a przy tym jak się skupi na piłeczce/frisbee to będzie mniej twojego collie katował ;) Trzy, koniecznie wprowadzenie treningu posłuszeństwa/zasady "nic za darmo". Zanim dostanie miskę z żarciem rano, ma wykonać jakąś komendę (mój np. siada i waruje). Zanim wyjdziecie na spacer- ma wykonać jakąś komendę. Może brzmi to trochę "wojskowo" ale naprawdę, miałem podobny problem z moim schroniskowym dzikusem, i oboje jesteśmy dużo szczęśliwsi odkąd wprowadziłem w domu surową dyscyplinę. Pomaga to też na instynkt łowiecki- trzeba psa nauczyć bezwzględnego powrotu na komendę (a najlepiej na gwizd na palcach albo ostry gwizdek myśliwski), i mieć oczy dookoła głowy- jak tylko zauważysz jakąś zwierzynę, gwiżdżesz, pies ma wrócić. Linkuję ci trochę piesologii, całkiem przystępnego kanału na youtube. Kobieta, która prowadzi kanał ma dwa wyżły weimarskie, więc na pewno w miarę wie, o co biega. Ale naprawdę przede wszystkim polecam dyscyplinę, dyscyplinę, i jeszcze raz dyscyplinę. Jeśli chodzi o to, czy byłby szczęśliwszy gdzie indziej- nie. Po pierwsze, żaden myśliwy nie weźmie nadaktywnego psa. Pies do polowania ma być posłusznym stoikiem, po co ktoś miałby sobie dokładać roboty i brać takiego dzikusa, jak może kupić spokojnego szczeniaka po polujących rodzicach? Możesz z psem przeprowadzić trening myśliwski dla jego zabawy, ale ja bym z tym uważał, żeby nieumiejętnie nie rozbudzić jego instynktu łowieckiego. Po drugie, podwórko tu nie pomoże. Co ma znudzony wyżeł robić, biegać dookoła domu bez celu aż padnie? Wyżeł potrzebuje przede wszystkim pracy i zabawy z przewodnikiem, a nie tylko samego ruchu. Równie dobrze mogłabyś go uwiązać na bieżni na siłowni, puścić na maksimum i tak zostawić na godzinę. (dla jasności, to sarkazm. Proszę, nie wiąż psa do bieżni ;) ) Wyżły potrafią być naprawdę szczęśliwe w mieszkaniach, jeśli da się im szansę naprawdę wybiegać, to jak wrócą do domu to się glebną i będą spać.
  24. Chwali ci się odpowiedzialne, wrażliwe podejście do tematu. Ja bym polecił adoptować dorosłego pieska z fundacji, jest w nich dużo psiaków które są albo CHI, albo tak podobne do CHI że nie będzie wielkiej różnicy, przy tym nie będziesz skazywał szczeniaka na samotność, a jeszcze uratujesz jakiegoś porzuconego okruszka. Same plusy. Ewentualnie możesz pomyśleć o wzięciu dwóch piesków, żeby jeden nie siedział cały czas samotnie, aczkolwiek ja nie mam doświadczenia z trzymaniem kilku psów na raz- czy ktoś, kto ma mógłby się tu wypowiedzieć? I oczywiście możesz wziąć pieska nawet jeśli pracujesz. Ludzie pracujący biorą nawet dużo bardziej wymagające rasy- husky, wyżły, co tylko- do mieszkania, robią dwugodzinny spacer przed pracą, i pies ich nieobecność odsypia. Myślę że z małymi pieskami też da radę ogarnąć, tylko..... z tego, że wspomniałeś o macie do załatwiania się, to domyślam się, że już wiesz, że taki mały piesek może nie dać rady trzymać moczu przez 8 godzin? ;) Jeśli chodzi o rozbieżność cenową bierze się ona stąd, że na olx są zarówno psy prawdziwie rodowodowe (takie, które posiadają rodowód FCI/ZkwP, nie jakieś wymysły typu "Związek Miłośników Psów Rasowych" czy inne badziewie, wbrew pozorom pieski z linku nie są rodowodowe) i takie z pseudohodowli, tzw. "rasowe bez rodowodu". Nie daj się nabrać, pseudohodowcy stają na głowie żeby usprawiedliwić czemu piesek nie ma rodowodu, więc usłyszysz takie bajki jak "suka miała za dużo szczeniaków, takto by miały rodowód no panie jak boga kocham" i inne kreatywne historyjki. Psy które osiągają najwyższe ceny zapewne są z jakichś wyjątkowo cenionych hodowli, potomstwo czempionatu i inne bajery. Jeśli chcesz pieska kupić (a ja osobiście polecam przygarnąć), to unikaj kupowania bez rodowodu. Pieski bez rodowodu też są super, ale kupując takiego od pseudohodowcy (czyli hodowcy niezrzeszonym w ZkwP), tworzysz popyt na "rasowe nierodowodowe" psy, które często są rozmnażane w okrutnych warunkach w pseudohodowlach, byle żeby tylko kasa ze szczeniaków była. Przy tym im tańszy taki pies, tym mniejsza szansa, że był poprawnie socjalizowany i zaszczepiony, i możesz sobie przypadkiem kupić psa, którego leczenie i socjalizacja z behawiorystą będzie cię kosztować więcej, niż prawdziwie rodowodowy szczeniak.
  25. Jeśli weźmiesz dorosłego pieska (a najlepiej trochę większego, te najmniejsze pieski jak np. yorki mają bardzo małe pęcherze, więc przy dłuższej nieobecności pana/i w ciągu dnia mogą się zdarzać "wypadki") już nauczonego czystości (w schronisku albo fundacji na pewno wolontariusze wskażą ci takie psy), to raczej nie będzie problemu. Pamiętaj tylko rzeczywiście jak Sowa powiedziała, że nie każdy pies dobrze będzie żył z kotem- więc najlepiej wziąć pieska z fundacji, gdzie sprawdzają, jak pies reaguje np. na koty albo dzieci. Mój pies od razu praktycznie załapał o co chodzi z tym mieszkaniem w bloku, więc może i tobie się poszczęści, ale bywa różnie, więc polecałbym chociaż dzień-dwa urlopu wziąć po weekendzie, żeby jednak jeszcze z pieskiem zostać na początek.
×
×
  • Create New...