Jump to content
Dogomania

Leaderboard

Popular Content

Showing content with the highest reputation on 04/02/21 in Posts

  1. I dla Wszystkich,którzy trzymają kciuki za tego Maluszka :( wczoraj chcąc poprawić,bardziej ocieplić posłanko,dotykałam ,popychałam udem pupci Marcelka,chciałam,żeby mi zszedł w ogóle,później kocykiem głaskałam cały tył,drgało ciałko,ale nie próbował burknąć,siedział cichutko troszkę ciepłego samego rosołku ,...był pyszny powiedział:)
    6 points
  2. Dostałam info z domku Szamanka, że też chcą "grosik" wpłacić na kolejną bidę, którą wezmę pod swoją opiekę. No fajne te domki trafiły się chłopakom
    6 points
  3. Tak dużo i w tempie wręcz szalonym ostatnio miałam spraw,że nie było czasu na dogo pisać,więc troszkę nadrobię. Zaglądałam czasami na wątek Marcelka i po ostatnim opisie sytuacji przez Livkę myślałam usilnie, czy mogłabym jakoś pomóc.Oprócz chęci i tego,że czasu trochę wygospodaruję, to nie miałam najważniejszego,tzn. miejsca bezpiecznego tu gdzie obecnie mieszkam:( Plany w głowie dawno się tliły że postawię awaryjny kojec,żeby móc jakiegoś biedaka przechować,ale to miało być w dalszej przyszłości jak już ogarnę rozbudowę domu.Teraz w żadnym razie nie mogłam,bo finansowo każdy grosz muszę liczyć.Pracując w sobotę w ogrodzie myśli się kotłowały wokół Marcela cały dzień.Mam dużo solidnej siatki,może zbudować z tego kojec zadaszony?A to drugi stary dom tu mam,może?,ale okna ma słabe,itp. Przypomniałam,że Zagrodowy kupowała kojec dla Abi,może nie sprzedała jeszcze? Dzwonię do Miki,..sprzedała niestety.No cóż,wycofuję się ,bo nie mam gdzie ulokować bezpiecznie...Ale wtedy Zagrodowy przejmuje inicjatywę, mówi,że wesprze finansowo, fantami i damy radę. Mam rozmawiać z Livką,jak się zgodzi,to brać Marcela i organizować miejsce.Dzwonię więc do Livki z ew.ofertą pomocy,zgadza się i też mówi,że jakoś z kojcem musimy dać radę.Ruszamy z działaniem.Z siatki mi odradzono stawianie,ale w niedzielę znalazłam ogłoszenie i Pana,który załatwił sprawę wysyłki kojca expresowo.Kojec miał kosztować 1480zł bez podłogi (miałam w planie,że zrobię sama),ale Liwka powiedziała,żeby wziąć razem z podłogą i razem wieszak do misek w razie jakby były problemy z obsługą Marcelka,bo jest gryzoniem.Musiała być szybka decyzja,ponieważ miałam wysłać info co i gdzie z firmy mają wysyłać.Bardzo się cieszę że wzięliśmy od razu podłogę,bo jest wygodnie i bezpiecznie. Cały kojec z transportem kosztował 1980zł.Miał być z montażem,ale podłoże nie miałam przygotowane,a raniutko przywieźli.Na szczęście mam teraz u siebie budowlańców i panowie zgodzili się zrobić teren i skręcić kojec. Mieli przysłać za kojec fakturę na meila,ale jeszcze nie dostałam. Transport do pokonania 1000km,też po kilku telefonach migiem się znalazł,aż za szybko,ponieważ kojca nie było,a tu na wtorek dostaję info za 580zł.No i cóż,zaklepałam,bo o tańszy mogłoby być trudno. Zgrało się wszystko szybko,...niech tylko ten Marcel da z siebie wszystko i pozwoli sobie pomóc:( Także to, że Marcelek trafił do mnie,to jest ogromna zasługa ZagrodowyPP ! Sama raczej bym się nie zdecydowała w obecnej sytuacji. Dziękuję Mikuniu za wsparcie i finansowe i duchowe!
    6 points
  4. Ten jego uśmiech widzę za każdym razem, kiedy wchodzę do kuchni, choć Fenisia już w niej nie ma..... dużo sobie rozmawialiśmy, on tak mądrze patrzył, tak wiele rozumiał...a ja uparcie na jakiś cud liczyłam...on wiedział, że odchodzi, tak smutno patrzył, kiedy mu mówiłam: będziesz zdrowy, Fenisiu...tyle chciałabym Wam przekazać, ale łzy nie pozwalają, serce się rozrywa... ale najważniejsze, co chcę przekazać: FENIŚ WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJE !!!!!
    4 points
  5. Dziś cały dzień jemy już o tak ładnie z rączki,... ja michy nigdy nie stawiam,moja ręka karmi...tylko chrupki dla ew.przegryzki stoją Kiedyś Morisek tak się przyzwyczaił,że czekał na nasz rytuał nie zwracając uwagi,że miskę stawiałam innym,że i jemu szła tam juz porcja :)
    4 points
  6. Tak to w wielkim skrócie wyglądało. Telefony czerwone. Cieszę się , że spotkałam Was na swojej drodze. Dziękuję WiosnaA, dziękuję Zagrodowy Pies Polski. Dzięki Wam Marcelek ma szansę pokonać swoje demony.
    4 points
  7. Mari, On już zawsze będzie przy Tobie. Ma przy Tobie swoje miejsce, na które czekał. I się doczekał. I doczekał się na swojego człowieka. Odszedł spokojny. Twój. Dałaś Mu wszystko, co najlepsze jeszcze mogło Go spotkać. Nie umiem wyrazić jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna. I Aśce, że skróciła mu pobyt w schronie o kilka dni i przybliżyła niebo u Ciebie. A może nawet uratowała wtedy życie. Mógł nie doczekać tego kolejnego planowanego transportu.
    3 points
  8. U Żabki wszystko dobrze. Pan dziś napisał, że kupił jej karme z Brit Care (taką radziłam) i jeszcze Josere w kolejce na próbe co jej lepiej posmakuje :) jeśli chodzi o alergie to jedyny objaw to swędzenie rąk po dłuższym kontakcie, więc nie jest źle. Pan chce też Żabke porządnie wykąpać wyczesac itd ale postanowili (i mądrze) że zabiora się za to po ok. 2 tygodniach żeby już Żabcia była ich pewna i nie miała stresu. Poza tym Pan jest nia po prostu zachwycony- to sunia ideał :)
    3 points
  9. W schronie on musiał udawać, że jest z nim lepiej niż było. Przed innymi psami. Żeby go nie zagryzły. U Mari mógł być już sobą. Nawet jeśli czuł się upokorzony załatwiając się pod siebie. Ale mógł już spokojnie okazać ból i słabość. Bez lęku. Ufał i kochał Mari. Mógł nie udawać. Po tylu latach miał kogo kochać. To mi daje pociechę.
    3 points
  10. Gdyby była potrzeba zrobić dla jakiejś bidy na cito 1400km, to proszę o info.
    3 points
  11. Dwa razy w roku pojawiają się dziesiątki życzeń na rozmaitych wątkach, często na wątkach dawno zapomnianych/zakończonych. Potem przez jakiś czas ciężko jest cokolwiek znaleźć. Pomyślałam, że można te życzenia złożyć inaczej. Dla Wszystkich ludzi i piesków z Dogo. Dobrych, radosnych Świąt Wielkanocnych!
    2 points
  12. No właśnie. Przez cztery lata w schronie to on się nauczył, że szczekanie psów oznacza albo nadejście człowieka z jedzeniem, czyli napięcie grożące gryzieniem się psów, a on bał się tego, chował się za drugiego psa, albo sprzątanie w kojcach - czyli znowu wybuch konfliktów, albo zabranie jakiegoś psa na chwytak, albo wrzucenie nowego. Dla niego szczekanie psów oznacza zbliżające się śmiertelne zagrożenie - i jeszcze jakiś czas tak będzie.
    2 points
  13. Dzisiaj dostałam piękne życzenia świąteczne oraz zdjęcia szczęśliwego Figo
    2 points
  14. Początki dobre, wyszedł jeszcze wieczorem, zjadł jedzenie rezydentki, zwiedził mieszkanie, spał z Panią w łóżku i od rana jej towarzyszy, bardzo przyjacielski i miziasty, Pani zachwycona. Rezydentka na razie mniej, lekki foch, ale bez agresji. Dzisiaj też wszystko dobrze. Trzymamy kciuki :)) Jeszcze ze 2 tygodnie i mam nadzieję, że będzie można odetchnąć z ulgą. Ja za to odsypiałam 11 godzin wczorajszą wyprawę, dalej nie doszłam do siebie. Podziękowania dla Asi, która dowiozła Bursztynka do Wrocławia, robiąc w tym celu prawie 250 km. Ja zrobiłam ponad 730 km jednego dnia, dało mi popalić, przed chorobą byłam w lepszej formie, no i trasa wczoraj masakryczna, 4 wypadki co oznacza korki i opóźnienia, bardzo dużo TIRów i agresywnych kierowców :(
    2 points
  15. Przeszła coś strasznego, ale już jest pod opieką, nie cierpi w samotności, ma pomoc. Podjęto się operacji, czyli jest dla suni nadzieja. Trzymaj się, sunia się wykaraska, zobaczysz.
    2 points
  16. Basiu, ja też. Na myśl co ta sunia przeszła, jaki potworny ból cierpiała, robi mi się mdło :( Widok jej poranionego ciałka jest straszny :( :( Mam nadzieję, że teraz dostaje środki uśmierzające ból i chociaż tak bardzo nie cierpi :( Myślę o niej ciągle.
    2 points
  17. 2 points
  18. Bardzo dziękuję, niesamowita jesteś! Wszystko będzie wiadomo w środę - jakie i ile psów ma szansę na wyjazd ze schroniska i jakoś to spróbujemy ogarnąć, będziemy w kontakcie.
    2 points
  19. Przyszedł niestety chyba już czas,żebym poruszyła głośno pewną niemiłą sprawę,która mnie dręczy od dawna.Trochę z własnej naiwności,że może zajdą zmiany na lepsze,a trochę za namową niektórych osób ,że będzie burza na dogo powstrzymywałam się wcześniej napisać. Z pewnością będzie,bo jestem już trochę lat na dogomanii i wiem,że w każdej podobnej sytuacji byli/są/będą obrońcy. Ale mnie to już nie obchodzi. Robię to,dla dobra psów! Nie mam w tym żadnego interesu dla siebie! Mam tylko ogromną nadzieję,że pomimo wszystkiego co się zadzieje nie zostanę sama z Marcelkiem:( Wybrałam wątek Moriska,żeby tam nie robić bałaganu,bo Marcel w ogromnej potrzebie. Będzie długo... wątek osobisty muszę włączyć,żebyście zrozumieli,.. krótko nie umiem opisać:( A mianowicie ...sprawa dotyczy "hotelu" u Anecik. Ponad dwa lata temu bardzo usilnie szukałam domowego hotelu dla trójki swoich osobistych psów.Córka była w ciąży,chorowała i chciałam na miesiąc wyjechać do Anglii,żeby jej pomóc przy wnuczce.Objeździłam w swojej okolicy hotele i ze względu na Moriska z różnych powodów nie mogłam w żadnym zostawić,chociąż i jeden odmówił przyjęcia Amiczka [*],że niby agresor. Szukałam więc w dalszej odlegości,ale już chciałam żeby był tylko z polecenia.Morisek był problemem dla hotelików:( Zarezerwowałam miejsce u Jamora,że jak nie znajdę to obiecał,że psiaki przyjmie w ostatniej chwili,ale to był listopad i kojcowe warunki były skrajnością,której próbowałam uniknąć za wszelką cenę. Pomyślałam o nowym(wtedy) hoteliku u Anecik.Hotelik ogrzewany,klimatyzacja,tereny na zdjęciach super,zna historię Moriska,znamy się z dogo.Dzwonię i pytam,czy zgodzi się przyjąć moje psy,wypytuję o szczegóły dotyczące miesca pobytu psów,wysokośc płotu,jakiej wielkości są pomieszczenia dla psiaków,że Moris luzem nie może..itd.Nie otrzymałam konkretnej odpowiedzi co do powierzchni boksów,a jedynie,że będzie ok,że wyjmą ściankę i dwa boksy połączą dla mojej trójki,poza tym wszystko było cacy.Dogadujemy cenę i zaklepuję w przekonaniu,że psy nie zmarzną,że tu Moriska z pewnością mi nie zgubią,bo o niego najbardziej martwiłam szukając miejsca. I co z tego ,że odległość do hotelu dzieli 500km.Kupuję bilet do Anglii z Katowic,wynajmuję obcego kierowcę,żeby nas zawiózł i sam wracał,a po miesiącu przyjechał nas odebrać.Pakuję ogromną wyprawkę z jedzeniem,posłaniami i resztą i jedziemy. Pierwsze wrażenie, domek i obejście b.ładnie,ale oczu nie zawieszam i od razu proszę o wskazanie miejsca gdzie będą mieszkały pieski,bo tylko to mnie interesowało.Idziemy na koniec posesji po pięknej trawce,mijamy śliczne drzewka,kamyczki....dochodzimy do siatki przegrodzonej w poprzek zasłoniętej matami....wchodzimy na teren wybiegu i już doznaję szoku jak mikrej jest wielkości,wizualnie bardzo malutki jak do hotelowania psów w takiej ilości (10 było jeśli dobrze pamiętam),stoi niewielki budyneczek ze 30m,z zewnątrz całkiem przyzwoity.Po otwarciu i wejściu do budynku jakby mnie ktoś młotem walnął..jestem w jeszcze większym szokujak małe jest całe wnętrze..jak małe i wąziutkie są boksy,może 70cm,może 80cm,większy psiak (był taki) musi zginać się wpół,żeby móc obrócić,długości z 1,50cm jak nie mniej-piszę na oko wymiary, bo wizualnie okropnie wszystko małe i patrzyłam po psach,..psów pełno, w tych klatkach niektórych siedziało po 2 psy...w niektórych boksach były plastikowe posłania,ale w wielu nic,żadnej szmaty,goła podłoga ...(,boksów pewnie z 10-12,korytarzyk mikry,na środku włączony grzejnik,przed przyjazdem pewnie włączony,bo po scianach się lało,...z boku stolik,na nim i pod nim jedzenie psów....Żadnej szafki na podręczne psie rzeczy,bo ciasnota...jest ciemno,bo okno malutkie,zaduch i smród niesamowity....Dla moich psów trzech psów jest przygotowany największy boks -o długości na szerokość całego domku,na oko 3,5- 4m- wąski na szerokość posłanka Tinulka (10kg)...została wyjeta ściana i zrobiony z dwóch boksów....Inne boksy nie mają takiej długości,bo wzdłuż ściany idą boksy,jest korytarzyk na dojście do boksów i z boku inny boks idzie po długości budynku.(musiałabym chyba rozrysować,bo tłumacz żaden)... Nie czepię się ,że brudne podłogi,że mokre strasznie,bo jesień i psy mogą nanieść,...ale ten nasz "apartament" z mokrą i brudną podłogą niesprzątnięty,strach było położyć posłanie które idąc jedno wzięłam ze sobą,..położyłam,..sprawdzić szerokość...kolejne dwa gdybym położyła+miski postawić i koniec wolnej podłogi psiak kroku na podłodze nie miał by gdzie postawić:).Ogarnia mnie przerażenie,gdzie ja psy przywiozłam:(...bo,że ich nie zostawię ,to już wiedziałam....Patrzę na biedaki w klitkach i serce rozrywa:(...mówię,że ciasno jest,dlaczego tak wąskie boksy zrobiliście...Wsadzam (dureń!) swoje psy,żeby pokazać,że jedno posłanie,psy stoją,a jak następne położę,to już psiaki ruchu nie mają.Pada propozycja,że jeszcze jeden boks dołączą (zabiorą jakiemuś pieskowi,a jego dokoptują do innego)...nie zgadzam się...w tym całym szoku zostawiam swoje psy w ciemnym syfie,bo mi się ręce trzęsą i boję,że zgubię Morisa...a muszę iść złapać oddech i zadzwonić do córki,że nie przylecę...mówię Anecie,że idę do auta zadzwonić...idę i ryczę...kierowca zdążył już wypakować prawie wszystkie klamoty z samochodu...mówię,żeby z powrotem nosił,bo psy nie zostają...co robić myślę,..samolot niedługo.. pal sześć,że pieniądze przepadną,ale mi szkoda córki i wnuczki,bo tak strasznie czekali:(:(...myśli kotłują i szukam wyjścia...pojadę na parę dni tylko zobaczyć i wrócę pomyslałam,jeśli moja opiekunka coś wykombinuje żeby zaopiekować,jak nie to ubłagam Molly,żeby codziennie kilka razy przyjeżdżała (żeby nie było,do dziś nie wie!! o tej sytuacji z hotelikiem i że plan taki jej szykowałam).Udało się mojej Asi zorganizować opiekę na kilka dni,zapakowałam samego kierowcę z psami z powrotem do domu,sto razy powtarzając,żeby drzwi otwierając na cpn pilnował i Rudego nie dotykał.Zawiózł szczęśliwie pod blok Asi,dał kluczyk od samochodu i już wiedziałam,że dalej będzie ok,że Asia zajmie.Poleciałam do tej Anglii i szybko wróciłam do domku. Aneta widziała mnie zapłakaną,bo beczałam...starali się mnie zatrzymać,że boks powiększą,że Moris fajnie z Panem chodzi na smyczy (przejął ode mnie),... a ja nie miałam śmiałości powiedzieć w oczy dobitnie,że mają karcer dla psów a nie "hotel"....mówiłam okrężnie,że zbyt małe boksy zrobili,że będzie za ciasno i że ogrodzenie wcale nie wysokie i Moris zwieje,na Moriska trochę zrzuciłam,choć nie o to mi chodziło...a prawda taka,że nie wyobrażałam żadnego psa tam zostawić w tej ciasnocie i smrodzie. Nie czytałam za bardzo wtedy wątków na dogo,nie wiedziałam,czy jakieś psy są,ale na jednego pieska zwróciłam uwagę,bo był po operacji bioderka,łapki?..i skojarzyłam,że jest z dogo...rudy, mały,staruszek...Aneta potwierdziła,że z dogomanii,że ,zalegają z opłatami...zwróciłam też uwagę na niego,bo był bardzo,bardzo chudziutki,a pamiętałam go jako całkiem normalnego ze zdjęcia na wątku...miał ogromne wiszące kule ropy w obu oczkach,naprawdę duże,jak mała fasola....poczęstowałam go ciasteczkami,a on rzucił się na rękę..,wspomniałam,że jego trzeba do weta z oczkami....bardzo,bardzo pamiętam tego pieska:(:(...zostawiłam mu wtedy swoich sporo puszek,prosiłam,żeby podkarmiła lepiej staruszka.Po moim wyjeździe wiem,że pojechała do weta,ale zaraz szybciutko piesek zmarł....wstawiała takie piękne zdjęcie przy choince jak piesek leży w ciepłym posłanku (moim zresztą) w domu:( on ze zmęczenia zasnął,ledwie się trzymał na wybiegu jak byłam:( ..do dzis pamiętam jego. I na sunię leżącą na tarasie zwróciłam uwagę,leżała w plastikowym koszu,w nocy też spała na tarsie...żal mi się jej zrobiło,że zimno i zostawiłam jej chociaż ciepłe posłanie...później widziałam je w domu na zdjęciu...ten rudy piesek leżał... sunia z jakieś fundacji chyba była. Byłam zbyt przerażona tym co zastałam i nie przyjrzałam się innym pieskom.Poznałam wtedy Abi, siedziała w kąciku w domu przed wyjazdem do DS...na moje pytanie ile masz piesków w domu,powiedziała,że tylko Abi i jej osobiste. Zdjęcia Aneta robi w części reprezantacyjnej domu,ta zielona trawka,gdzie pieski na filmikach chodzą na smyczy,to w żadnym razie nie psi wybieg,tu tylko domowe wychodzą i inne do zdjęć,czasem do filmu któryś puszczony. Zwróćcie uwagę na równiutki nie rozsypany żwirek,drzewa nie są żółte z dołu od samców,trawka byłaby wypalona sii,świeży śnieg po dobie byłby udeptany na maxa,a tylko dróżka jest wydeptana w stonę psów,gdzieniegdzie ślady po bokach. Raczej nigdzie nie znajdziecie filmu z wnętrza "hotelu" jak faktycznie jest,nie zobaczycie psa i jego całego boksu (co najwyżej samą głowę)...nie zobaczycie filmu i zdjęć z całego wybiegu...zdjęcia są zawsze tak okrojone żeby nie było nic widać,no czasami kawałeczek tej zasłoniętej siatki widoczne za którą faktycznie przebywają psy.Cała działka ma 700m ,na której stoi dom,część ładna przed domem,z tyłu od tarasu reprezentacyjny ogród (na zdjęciach) i skrawek dla piesków zasłonięty na końcu....pieski wyjeżdżające, odbierane do ds, pokazywane na spotkaniach,są wyprowadzane przed dom albo w ogrodzie przy tarasie....obcy nie wejdzie zobaczyć "hotelik",bo pieski się zdenerwują,rozszczekają....wiem,bo trochę ludzi związanych z psami znam i rozpytałam. W dzisiejszych czasach nie jest problemem robić filmiki i pokazać wszystko,nie obcina się zdjęć,żeby chociaż za dużo nie było pokazane:( "Hotelik" u Anecik odbierałam na dogo jako b.dobry,były zdjęcia i z opisów wyglądało,że pieski super fajnie tam mają,biegają po trawce,czysto,ludzie z sercem,mili,rozmowa przez telefon super,nie było sie czego przyczepić.Zdecydowałam się:( Wiedziałam,że moje pieski nie będą w domu,a w budynku z ogrzewaniem. Nie liczyłam się z kosztami i że 2000km zrobimy,jednak widząc te warunki na własne oczy,to uważam,że żaden pies nie powinien przebywać w tak ciasnych klatkach!,to nie są boksy,tylko klatki....i nie chodzi,że swoich domowych nie zostawiłam....takie coś może służyć na chwilowe przechowanie psa,jako miejsce awaryjne na tydzień, dwa,ale nie dłużej.Psy tam dostają frustracji z pewnością i uważam,że niektóre w schronie lepiej mają:( Po powrocie do domu,biłam z myślami co zrobić z tym co zobaczyłam .Postanowiłam przejrzeć wątki i zadzwonić do niektórych osób,które trzymają w tym "hoteliku" pieski...Co z tym zrobią,to już ich sprawa...Radziłam pojechać,zobaczyć na własne oczy,samemu ocenić. Dla mnie takie miejsce jest nie do zaakceptowania dla psa na dłużej. Kłóci się to z moim podejsciem pomocy zwierzętom. Uważam,że jeśli pomagać,to trzeba ogólny byt zwierzaka zmieniać się na lepsze...inaczej trzeba pomagać ze schronu.Zamiast płacić deklaracje,wybrać schron,jeździć wyprowadzać,robić zdjęcia i tak szukać domu. Nie warto liczyć ilu "sztukom" się "pomogło",bo to bez sensu. Nie warto dawać zarabiać takim "hotelom" i dalej nakręcać spiralę zysków kosztem zwierząt. Dawna Bona też siedziała w hotelu 9m u behawiorysty,a ludzie płacili ...bo dzika,bo pracowali i nic się nie dało zrobić...po tygodniu widziałam zmiany, i smycz i reszta niedługo poszła, po miesiącu temperować musiałam rozbrykaną. Hotele,to nie moja bajka... o dobre jest mega trudno...wiem od ludzi,którzy transportują psiaki. Ale to wszystko ja tak uważam,..nikt nie musi się ze mną zgadzać.Do nikogo nie piję nie mam pretensji w jaki sposób pomaga. Z tym co przekazuję zrobicie ,co każdy uważa. Po ostatnich historiach z hotelikami,coś chyba pękło we mnie i czułam potrzebę głos zabrać:(,..Każdy z nas jest inny i każdy ma inne podejście do życia i tego co nas otacza. Wiem jedno ,że dziś chęć zysku pieniądza przesłania ludziom inne wartości...:( ps.Przepraszam,za chaotyczny opis,ale nie mam czasu żeby składnie,ładnie opisać.
    1 point
  20. Tina smutna, ja smutna....ale Tuliś szczęśliwy! Dostałam filmik, jak Tulis pięknie biega za piłeczką - ma super domek z zacisznym ogrodem i wspaniałych ludzi - i choć mi smutno, pusto bez niego, to jednak się cieszę, że jest szczęśliwym jedynakiem. Nie potrafię wstawiać filmików niestety :(
    1 point
  21. Poproszę 14 a w opcji kt. Nadziejko jak myślisz ile będzie kosztować wysyłka kosza z nr 1? Da się go jakoś złożyć ?
    1 point
  22. Poszło 100 PLN na sterylki. Co do transportu Jeśli pani wyjedzie do Katowic, możemy szukać kogoś z blabla , kto by zabrał kotka. Jak nie znajdziemy, to pomyślimy o innym wariancie.
    1 point
  23. dałam mu uszko,żeby mógł się czymś zająć,ale nie rusza,chyba nie lubi:( zdjęcia robiłam siedząc bliziutko niego,nachylałam przed noskiem,
    1 point
  24. Nie róbcie MRI byle gdzie. najlepiej napisac maila do prof. Wrzoska z prośba o konsultacje wskazanie miejsca, gdzie radzi zbadać. Dr Olender wysyła do najbliższego ośrodka, ale widziałam stamtąd tak beznadziejny opis, że nijak nie miał się do rzeczywistości. Nie liczy się sam sprzet, ale osoba która odczytuje badanie. Ja nie mam tu żadnego zaufania. U skatowanego szczeniaka, któremu porobiły się krwiaki w mózgu objawem był wypływ ropy wkoło gałek ocznych, więc tez myslę, że w sytuacji Dunaja takie badanie to koniecznosć.
    1 point
  25. Bardzo Ci dziękuję. W tej sytuacji moja wymuszona praca zdalna jest wybawieniem. mam ją cały czas na oku, mogę reagować, a przede wszystkim poświęcić jej dużo więcej czasu, niż gdybym pracowała poza domem i godzinę wracała do domu. Bardzo serdecznie dziękujemy za wsparcie. dzięki temu udało nam się zamknąć konto Chesterka na maleńkim plusie, który przeznaczymy na kolejnego podopiecznego. Postaram się założyć jutro jego wątek. Spadł nam niespodziewanie do hoteliku Anecik.
    1 point
  26. Kolejny raz dzięki Wam udało się uzbierać ogromną kwotę na transport, dziękuję z całego serca. Dzisiejsze wpłaty: Poker 30,- mgog 20.- jankamałpa 20,- bakusiowa 20,- majowa 20,- Ellig 10,- tomcug 20,- lipsik 30,- dwbem 10,- Anula 50 - Livka 50,- agat21 20,- elik 20,- Ewa Marta 20,- iwna5702 20,- Nesiowata 20,- RUTA93 15,-
    1 point
  27. Na razie nie jest źle. Jeszcze tęskni i próbował szukac drogi powrotu "do domu", ale je i pije, wiec nie jest najgorzej. Ma wszystko zabezpieczone, Panstwo wiedzą, że potrzeba czasu. Fajnie, ze nie oczekują cudów od razu i są cierpliwi oraz wyrozumiali. Ma już zrobione zakupy. Ponoć do wieczora krążył i dopiero ok 23.00 połozył się. dziś wysikał się w domu, ale to pewnie ze strsu, bo noirmalnie był pierwszy do pokazywania przy drzwiach, że chce wyjść. Na odpoczynek w ogrodzie wybrał sobie tuje przy drodze, pani powiedziała, że jeszcze nasłuchuje tam nadjeżdżajacych samochodów. Serce boli i mi go zal, ale taka jest kolej rzeczy. I tak lepiej teraz, po ponad 2 mies. pobytu u nas, bo im byłby dłużej, tym byłoby mu trudniej. jak na razie wszystko jest dobrze.
    1 point
  28. Trzymajcie proszę kciuki - Kokosek został domku, na początku był bardzo zestresowany , wystraszył się jednej kotki ale powoli się uspokoił, zwiedził nawet ogródek, zaczął zaglądać do misek kotków. Domek ok. rodzinka fajna, teraz potrzeba dużo miłości, cierpliwości i czasu, żeby Kokosek poczuł się kochany i bezpieczny w nowym domku.
    1 point
  29. 1 point
×
×
  • Create New...