Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 1.9k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[quote name='kalyna']ja zaglądałam, ale zbierałam się w sile, aby coś napisać ;)

te konie to takie typowo naturalne, bez tych wszystkich dodatków. Ale ja bałabym się, aby nie spaść z takiego konia.

[URL]https://lh3.googleusercontent.com/-n9Be95AY8R0/Tp8cR7HQyCI/AAAAAAAAAmg/mcfEF3m3590/s512/Baster.jpg[/URL] ja tak samo z Barrym wyglądałam, ale zdjęć nie mam :([/QUOTE]

Z każdego konia można spaść, nieważne ile on ma na sobie :diabloti:
Choć fakt faktem - tak dużo łatwiej polecieć... :P

A zdjęć Barrego żadnych nie masz? Ani jednego małego zdjątka?


[quote name='deer_1987']Ja tam konie ogladalam :loveu:[/QUOTE]

Wiem, wiem :loveu:

Posted

[QUOTE=makot'a;17841952]
A zdjęć Barrego żadnych nie masz? Ani jednego małego zdjątka?
[/QUOTE]
jedno razem ze mną i kuzynką i to w ramce jest :)
jak będę pamiętać to zrobię fotkę:)
ale to był ON w starym typie... kurczę tyle mam wspomnień z nim a tak mało zdjęć :( i tak samo z Dżekim, też tylko jedno ;(
Barry miał ciut więcej, bo pod koniec jego życia kupiłam aparat to zdążyłam zrobić..... więc Ciap z Sonią to mają full wypas :D

Posted

Hej witam. Podobają mi się twoje "stare" zdjęcia z cyklu wspomnień.
Najbardziej spodobało mi się to zdjęcie: [URL]https://lh6.googleusercontent.com/-YbwKdBob4iw/Tp8cR9kLNKI/AAAAAAAAAmY/nkcsgS5MSkg/s550/Fredek1.jpg[/URL]
Pozdrawiam (i zapraszam do zagłosowania - do końca tyg. - w moim [URL="http://www.dogomania.pl/threads/206665-Dolar-kt%C3%B3ry-nigdy-nie-traci-na-warto%C5%9Bci?p=17835040&viewfull=1#post17835040"]konkursie fot[/URL])

Posted

Aaj, mam dzisiaj takie rozmyślenia, że aż się chyba nimi podzielę z Wami.
A mianowicie, chodzi o wilczaka. Kurcze, kilka dni temu spotkałam na Błoniach kolejnego szczeniaczka CzW w Krakowie, co mnie bardzo ucieczyło - bo mogłam na niego popatrzeć, ale z drugiej strony po raz kolejny wywołało lawinę smutko-żalo-skręcania, że ja na swojego po ponad 10 latach nadal się nie doczekałam.
Dopiero co udało mi się wytłumaczyć sobie, że nie mam teraz warunków na czwartego psa, tym bardziej wilczaka i tu masz - wszystko od nowa, bo zobaczyłam kolejnego i mi się wszystkie stłumione myśli obudziły.
Skręca mnie tym bardziej, że jest teraz w Peronówce (z której najprawdopodobniej będę w przyszłości brać psa) miot po cuuuuuudnym psie, Eligo. Jedna suczka nadal nie ma właściciela, mimo że większość z maleństw już dawno pojechała do nowych domków.
No...jak można wytrzymać, no?
Tak czy inaczej - po raz kolejny zaczynam kombinować, co by tu zrobić, żeby się wreszcie własnego burego dorobić. Co gorsze - za każdym razem myślę o tym coraz poważniej.
Za ostatnim razem takiego napadu, udało mi się przetłumaczyć samej sobie, że "po studiach". Ale teraz zaczynam mieć coraz poważniejsze wątpliwości, czy aby to nie jest najwłaściwszy moment na odchowanie wilczaka?
Zasadniczo w posiadaniu wilczaka widzę dwa problemy:
-Pierwszy to taki, że jak na razie nie mam "pewnego" mieszkania, tzn. jako student wynajmujący u kogoś pokój, nie mam pewności, że będę w danym miejscu mieszkać przez następne kilka lat. Mieszkając poniekąd "między" Krakowem, a Skarżyskiem w zasadzie nie mieszkam nigdzie. I co z psami? Miałabym kupić wilczaka i trzymać go z Nitką w Krakowie, a Bastę i Łatiego zostawić w domu w imię idei, żeby im nagle nie zmieniać całego świata? Jakby nie było są to psy kompletnie nie przystosowane do miejskiego stylu życia. Czy może najpierw wykombinować sprowadzenie do Krakowa Basty i Łatiego, a dopiero jak z nimi dam radę to myślenie o wilczaku? Z drugiej strony - kto o zdrowych zmysłach mieszkając w bloku w dużym mieście, trzyma w mieszkaniu 4 psy? :diabloti:
-Drugi zasadniczy problem jaki widzę w wilczaku, to wyjazdy. Nie to, że nie jestem w stanie zrezygnować z wakacji dla psa, albo zmienić styl życia na tyle, by psa ze sobą zabierać. Póki co z Bastą i z Łatim na wakacje nie jeżdżę, bo nie mam takiej konieczności, a że psy są "dzikie" i nie lubią tłumów, to wolę ich nie męczyć i jakoś szaleńczo daleko z domu nie wyciągać. Z wilczakiem byłoby oczywiście inaczej, bo od szczeniaka byłby przyuczany do podróży, tłumu ludzi itp. :diabloti:
Ale do rzeczy - w wyjazdach letnich nie widzę problemu. I tak zwykle nie jeżdżę nigdzie poza wyjazdem w góry, więc zabranie ze sobą psa nie byłoby AŻ tak trudne.
Natomiast co zrobić zimą, kiedy jadę na narty? Z nart wolałabym nie rezygnować, a taki wyjazd polega niestety na tym, że przez 6-8 godzin jestem na stoku POZA miejscem noclegu. Co w takiej sytuacji z wilczakiem? Miałby zostać w obcym miejscu sam na tyle czasu?
No bo w domu z rodzicami bym go raczej nie zostawiła, znając wilczakowe zdolności w znajdowaniu drogi w pogoni za "zaginionym" właścicielem, oraz znając strukturę swojego "niezniszczalnego" płotu. Dałby nogę na bank, moi rodzice by go nie upilnowali. Poza tym wilczak powinien jednak mieć kontakt z człowiekiem, więc najlepiej, gdyby żył w domu, a jak wiecie moi rodzice niezbyt cieszą się na myśl o wpuszczaniu psów do domu :/

Myślę i myślę i co chwilę mam inne z owego myślenia wnioski. Raz wydaje mi się, że to zupełnie głupi i szaleńczy pomysł, a za chwilę stwierdzam, że przecież lepiej odchować brzdąca teraz kiedy jestem na studiach i mam zajęcia w takich godzinach, że pies nie zostawałby sam na dłużej niż 3 godziny, bo potem jak pójdę do pracy, to 8-9 godzin w pracy murowane przecież. Potem zaczynam myśleć, że wilczak to nie taki zwykły pieseczek, że może nie dam rady itd. Potem z kolei dociera do mnie, że wiele osób trzyma wilczaki w mieście i jakoś daje radę, więc jednak się da...

Aaaaaj, już przestanę marudzić, bo mogę tak bez końca... :/

Posted

Wiesz co, nic nie zrobisz bez poważnej rozmowy z wieloma wilczakowatymi właścicielami. Porozmawiaj z nimi. Jak oni sobie dają radę, jak wychodzi im zostawianie psów. Pamiętam Baaja z dogo - mają galerię zresztą - który zostawiony sam odkręcił gaz nawet... Wilczaki są wybitnie niedostosowane do zostawania samemu. Pewnie są egzemplarze, które do tego się dostosują łatwiej, inne trudniej, tylko pytanie: na co akurat trafisz? ;)
Wydaje mi się, że studia to faktycznie lepszy czas na odchowanie psa. Mimo wszystko, są wolne dni - wakacje, święta itd. W pracy długi weekend to już tyle czasu, że ho-ho. Na studiach długie weekendy bywają częściej, wszelkie przerwy są rozciągane (np od świąt do sylwestra itd.). Więc jeśli wiesz, że masz czas i że będziesz miała gdzie z psem mieszkać to o zwierzaku myślałabym już teraz. I to u siebie, a nie u rodziców, bo jak Ci się wilczak nauczy złych zachowań i się nie zsocjalizuje z miastem, to problem potem murowany.

Jednak z tym zostawianiem psa na kilka godzin w obcym miejscu, obawiam się, że nie przejdzie. Myślę, że większość wilczaków zdemolowałaby taki pokój hotelowy po kilku godzinach nieobecności właściciela. Co innego u siebie, co innego - obcy teren, właściciel wyszedł itd. Więc wyjazdy byłyby na pewno problematyczne. Ja po prostu rezygnuję z wyjazdów bez psa. Hera wyje za mną, zdarza jej się coś rozwalić, nie chcę mamie zostawiać czwartego psa na głowie (reszta nawet jeśli ma 20 min spacer, to po powrocie śpi kilka godzin, Hera nie śpi w dzień prawie wcale)... Więc to trzeba uwzględnić. Ew. psi hotel, który umie sobie radzić z takimi psami, albo umówić się, że zostawisz psa u hodowcy na ten czas - pies zna wtedy i hodowcę i teren, no a hodowca sobie da radę, bo zna swoją rasę. Tylko czy by się zgodził na coś takiego i czy psy by się pogodziły, inna rzecz. To trzeba by ugadać ZANIM weźmiesz zwierzaka.

Wiesz, powiem Ci tak, jako osoba, która ma cztery psy, a nigdy nie chciała mieć więcej niż dwa ;) Jak jest kolejny pies, to i Ty i on sobie poradzicie. Po prostu nie ma wyboru. On się dostosuje, Ty się dostosujesz i tyle. Prawda też jest taka, że jak będziesz miała swojego wyczekanego i ukochanego zwierzaka, to go nie będziesz chciała zostawić. Ja wiem, jak mam z Herą a resztą. Oczywiście, że kocham całe stado - ale suczek na wyjazdy w życiu bym nie wzięła, bo to dla nich byłby murowany zawał serca. Frotek nienawidzi jeździć autem czy pociągiem, stres ma ogromny, więc nie widzę sensu brania go w kilkugodzinną podróż dla mojego widzimisię. Sunie to przytulaski, kochane domowe stworzonka, dla których spacer jest dodatkiem. Frotek kiedyś był włóczęgą, ale teraz po godzinnym spacerze sam ciągnie do domu, zaszywa się w swoim fotelu i nie chce ruszyć tyłka - poczuł się bezpiecznie, uspokoił i ustabilizował. Cała trójka więc zostawiona przeze mnie "na głowie" mamy ma się dobrze, lubią swój styl życia. A Hera to pies jednego pana, mój dzikus. Słucha tylko mnie, wyje za mną, obcych nie lubi, ma gdzieś rutynę codzienności - uwielbia jak coś się zmienia, coś się dzieje. Kocha mi towarzyszyć - do auta, do pociągu, nieważne, byleby ze mną. Jak jechałam do Wrocławia - na trzy dni! - i ją zostawiłam, to przysięgłam sobie, że nigdy więcej bez psa się nie ruszę. Po prostu tak się nie da. Muszę z psem. Myślę, że mam takiego "małego wilczaka" trochę. I teraz robię wszystko pod nią. Wierz mi, ale psssst, nie mów tego głośno, ale jest u mnie w hierarchii wyżej niż TZ ;) Pewnie u Ciebie nie byłoby tak ekstremalnie, ale musisz uwzględnić, że Twój świat dla tego "jedynego" psa stanie na głowie ;)


...Jezu, też Ci elaborat napisałam, nic z tego nie wynika. No, moim zdaniem najpierw musisz rozwiązać problem zostawania psa poprzez rozmowy z innymi właścicielami - jak sobie poradzili, czy sobie poradzili. I ew. problem zostawienia psa na kilka dni podczas wyjazdów. A jeśli finansowo i czasowo Cię "stać" na wilczaka, to moim zdaniem - nie ma przeciwwskazań ;)

Posted

Zmierzchnica dziękuję za tak obszerną wypowiedź na moje marudzenie :D
Co do zostawania - rozmawiałam już z kilkoma właścicielami CzW i wiem, że jest właśnie tak jak mówisz. Są psy, które zasadniczo nie sprawiają większych problemów i szybko się dostosowują do rytmu życia właściciela, a są takie które demolują, niszczą, wyją i otwierają sobie okna, żeby wyjść za ukochanym człowiekiem.
Zdecydowana większość właścicieli radzi sobie używając kenneli i wiem, że w duzym stopniu się to sprawdza. Są oczywiście przypadki, które klatki nie pokochały, ale z moich obserwacji wynika, że jednak u sporej liczby wilczaków się to sprawdza i jest niegłupim rozwiązaniem.

Najbardziej przerażają mnie wyjazdy - ja co prawda podróżniczką straszną nie jestem, ale jednak zdarza się, że wyjeżdżam. O ile w wyjeździe letnim z przyzwyczajonym do podróży od szczeniaka psem nie widzę problemu, to wyjazd zimowy na narty jest dla mnie nie do pomyślenia. Bo nawet, jeśli woziłabym ze sobą ukochany i znany psu kennel, w którym zostawałby na te ok. 6 godzin, to jednak obce otoczenie zrobiłoby swoje i mimo, że nie zdemolowałby pokoju siedząc w klatce, to zapewne wyłby tak, że jeszcze tego samego dnia wywaliliby mnie na zbity pysk :D
O zostawianiu psa u hodowcy słyszałam i jest to dosyć fajna opcja. Nie bałabym się przynajmniej, że wilczak ich przerośnie ;)
Ale taką opcję rozważam przyszłościowo tylko w przypadku wyjazdów wymagających przelotów samolotem, bo psa do luku bagażowego nigdy bym nie wsadziła... a stety nie stety mam rodzinę w Stanach i zdarza się, że się ich odwiedza co kilka lat. Basta i Lati w takim przypadku zostają pod opieką sąsiadów, albo mojej przyjaciółki, mieszkając sobie spokojnie nadal na swoim podwórku. Dwa lata temu, jak z rodziną na trzy tygodnie wybyłam, to psami opiekował się Bartek... i o ile nie widzę problemu zostawienia wilczaka pod jego opieką w wypadku mojego wyjazdu z rodzicami (choćby do rodziny właśnie), to w drugą stronę jest to jednak problem nie do przeskoczenia chyba, bo wilczak by moich rodziców przerósł.

Z drugiej strony - wiem, że kiedyś na pewno wilczaka chcę mieć, nie ma innej opcji. A tak naprawdę NIGDY nie uda mi się znaleźć sensowniejszego rozwiązania problemu wyjazdów...więc chyba trzeba zacisnąć zęby i "albo rybki, albo akwarium" :diabloti:

Posted

Wyjazdy to częsty problem nie do przeskoczenia... TZ mi coś przebąkiwał o wyjeździe do Niemiec za rok. Już kombinuję, jakby tu psa wziąć ze sobą w razie czego... Nie znoszę jej zostawiać, jasny gwint ;) Niestety, mam ku temu podstawy ;) (btw. no bo jak tu zostawić tego psiaka, który właśnie śpi na kanapie z pyskiem wsadzonym w mój kapeć?)

To może pomyśl o nieco starszym wilczaku, a nie takim maluchu? Może jakiś hodowca ma na sprzedaż podrostka, o którym wiadomo, że znosi zostawanie samemu? Pamiętam na dogo przypadek dziewczyny, która miała husky'ego - strasznie go kochała, ale pies demolował jej mieszkanie tak na serio. Zrywał panele, robił dziury w podłodze i kanapie. Była zmuszona go oddać, zwyczajnie nie mogła żyć z takim zwierzakiem... To jednak jest naprawdę poważny problem. Wiadomo, że kennel może to rozwiązać, ale np. Baaj umiał go sobie otwierać i w sumie go chyba zepsuł pierwszego dnia, kiedy próbował się wydostać ;) Nie no, po przeczytaniu "Filozofa i wilka" i opisie destrukcji Brenina stwierdziłam, że nigdy żadnych psów wilkopodobnych ;)

Ja bym tam napisała do hodowców maila, uwzględniając te wątpliwości. A nuż oni mają na to jakieś rady? Tak jak napisała deer, marzenia trzeba spełniać ;) Mi się wymarzony pies spełnił i bywa ciężko, ale nie żałuję.

Posted

Ano, sprawdzony wilczak byłby dobrym rozwiązaniem, gdyby nie fakt, że wilczaki niestety kiepsko adaptują się do nowych warunków i wzięcie pod swój dach dorosłego psa to duże ryzyko. Jest sporo wilczaków do adopcji, ale zwykle ludzie, którzy się tymi adopcjami zajmują, nie biorą w ogóle pod uwagę osób, które jeszcze nigdy nie miąły wilczaka pod uwagę w wyborze nowego właściciela. Zwyczajnie szukają ludzi z doświadczeniem.
Także o takiej opcji mogę zapomnieć chyba :P

Posted

[QUOTE=makot'a;17854716]...problem jaki widzę w wilczaku, to wyjazdy. Nie to, że nie jestem w stanie zrezygnować z wakacji dla psa, albo zmienić styl życia na tyle, by psa ze sobą zabierać. Z wilczakiem byłoby oczywiście inaczej, bo od szczeniaka byłby przyuczany do podróży, tłumu ludzi itp.
...w wyjazdach letnich nie widzę problemu. I tak zwykle nie jeżdżę nigdzie poza wyjazdem w góry, więc zabranie ze sobą psa nie byłoby AŻ tak trudne.
Natomiast co zrobić zimą, kiedy jadę na narty? Z nart wolałabym nie rezygnować, a taki wyjazd polega niestety na tym, że przez 6-8 godzin jestem na stoku POZA miejscem noclegu. Co w takiej sytuacji z wilczakiem? Miałby zostać w obcym miejscu sam na tyle czasu?
Aaaaaj, już przestanę marudzić, bo mogę tak bez końca...[/QUOTE]
Nie wyobrażam sobie posiadania 4 psów, a w tym wilczaka,
którym musiałbym zajmować się wybiórczo
lub zrezygnować z obecnego stylu życia lub wypadów.
[bo (nasz) pies to uzupełnienie tego stylu - jest jak kropka nad "i" -
i co do tego nie mam(y) żadnych wątpliwości i "nigdzie" się bez niego nie ruszam(y)].
Dlatego mam pytanie - skąd te "parcie" na psy - dlaczego tak Cię "skręca"?
P.S. dobrze, że marudzisz, bo tzn., że Ci zależy....
Pozdrawiam.

Posted

Parcie stąd, że o wilczaku marzę już od blisko 10 lat, a jest to pies na tyle wymagający, że nigdy "nie ma warunków".
Teraz dociera do mnie, że "warunków", jakie sobie wyobrażam może nie być nigdy. A jest to pies, o którym marzę, więc może warto zacisnąć zęby i postarać się spełnić to marzenie, choćby kosztowało mnie to przeprogramowaniem całego życia? ;>
Poza tym jak dla mnie psów nigdy za wiele :D


EDIT: Mam biurko postawione prostopadle do łóżka. Nitka dostała wczoraj pozwolenie na spanie w łóżku, więc korzysta na całego.
Siedzę sobie i robię projekt, aż nagle kątem oka widzę...
[IMG]http://img219.imageshack.us/img219/6398/nitkowieckaspiaca.jpg[/IMG]

Głupol mały, nie chce się obudzić...a próbowałam :diabloti:

Posted

[QUOTE=makot'a;17862108]Parcie stąd, że o wilczaku marzę już od blisko 10 lat,
a jest to pies na tyle wymagający, że nigdy "nie ma warunków".
Teraz dociera do mnie, że "warunków", jakie sobie wyobrażam może nie być nigdy[/QUOTE]
To się nazywa "pasja", ale nie u nas (w Polsce). Bo kto ma więcej jak 2 psy,
a nie prowadzi hodowli tzn., że ma "nierówno pod sufitem". Gratuluję podejścia:
[QUOTE=makot'a;17862108]... jest to pies, o którym marzę, więc może warto zacisnąć zęby i postarać się spełnić to marzenie, choćby kosztowało mnie to przeprogramowaniem całego życia? [/QUOTE]Zdjęcie i poza rewelka. Skąd ja to znam:roll:?
[URL]http://img219.imageshack.us/img219/6398/nitkowieckaspiaca.jpg[/URL]

Posted

[quote name='Kawalier']To się nazywa "pasja", ale nie u nas (w Polsce). Bo kto ma więcej jak 2 psy,
a nie prowadzi hodowli tzn., że ma "nierówno pod sufitem".[/QUOTE]

Ano, że mam nierówno to wiem od dawna :D

[quote name='Kawalier']
Gratuluję podejścia:
[/QUOTE]

To ironia, czy zupełnie poważnie? :diabloti:

Posted

[QUOTE=makot'a;17875705]
To ironia, czy zupełnie poważnie?[/QUOTE]Nie, to zupełnie poważnie.
Jeżeli bierzemy psa pod nasz dach i nie jest do DT,
to myślę, że powinno to być poważne i przemyślane.
Bo deklarujemy tym dozgonną opiekę nad tym czworonogiem. Pozdrawiam.

Posted

Gdybym Chibi założyła coś na łeb w ten sposób to bym miała nie zwierzątko, ale posążek - nawet w szelkach potrafi wytrzymać bez ruchu do godziny, żeby "ktoś jej to w końcu zdjął!!!" ;)

Fajne zwierzątko :D

Posted

U mnie koty przodują we wpychaniu się wszędzie gdzie się da, a także tam, gdzie się nie da ;)

Cały czas śledzę Twoje rozterki. Zbliżasz się do podjęcia decyzji?:razz:

Posted

[quote name='zmierzchnica']Gdybym Chibi założyła coś na łeb w ten sposób to bym miała nie zwierzątko, ale posążek - nawet w szelkach potrafi wytrzymać bez ruchu do godziny, żeby "ktoś jej to w końcu zdjął!!!" ;)

Fajne zwierzątko :D[/QUOTE]

Nitka pod tym względem cały czas mnie zadziwia, bo ją nic nie rusza. Dwa razy spróbowała lekko machnąć łapką, żeby toto z siebie zdjąć, ale że się nie udało, to oparła się potem o krzesło i tak sobie siedziała :P
A w ogóle siedziała z tym na głowie, bo tego dnia będąc tuż po długim spacerze, będąc najedzoną, wybawioną z psami, potem z nami też po powrocie i będąc po ćwiczeniach, które miałam nadzieję, że zmęczą jej umysł - nie dawała nam spokoju i chodziła od jednej do drugiej osoby piszcząc, jęcząc i drapiąc nas łapką, albo próbując wleźć na biurko (rozpuściliśmy ją ostatnio pod tym względem trochę...bo tak śmiesznie to robi :roll: )
Pies miauczał i miauczał, więc Bartek w końcu postanowił, że skoro tak bardzo potrzebuje uwagi, to on się nią zajmie :razz:
No i zaczął się z nią bawić zarzucając jej to na głowę, aż w końcu całkiem jej to założył :evil_lol:

[quote name='daguerrotype']U mnie koty przodują we wpychaniu się wszędzie gdzie się da, a także tam, gdzie się nie da ;)

Cały czas śledzę Twoje rozterki. Zbliżasz się do podjęcia decyzji?:razz:[/QUOTE]

Rozterki po staremu, nic nowego nie wymyśliłam przez trzy dni mojej nieobecności na Dogo :P
Ale i na myślenie nie było zbyt dużo czasu, bo byłam przez te kilka dni na Hubertusie, więc cały czas albo konie, albo impreza :razz:
Myśleć nie było czasu...
Może potem wrzucę jakieś zdjęcia ;)

Pozdrawiam.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...