Jump to content
Dogomania

beta ata

Members
  • Posts

    2886
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by beta ata

  1. Grześ jest sliczny i ma duże zblizenia na zdjeciach, gdzie wdac te jego "maślane" oczy ;-) i to wszystkich oczywiście urzeka. Na dzis mamy trzy kandydatury na dom dla Grzesia z Wrocławia. Dzwoniła tez pani z Krapkowic pod Wro. , na emeryturze, mieszkaja z mężem w bloku na IV pietrze, mają działke, na ktorej spędzają całe dnie od wiosny do jesieni, nawet tam gotuja, nocują... To mi sie mniej podoba niz domek z ogródkiem, bo w zimie pies miałby tylko spacerki. Koniecznie chciałabym sprawdzić tych ludzi z Biskupina, bo mają w tym tygodniu ten wyjazd na tydzień czy półtora (pani nawet powiedzia, że ona byłaby gotowa zrezygnować, ale to zbiorowy wyjazd, nie da sie przesunąć, od dawna są umówieni, wszystko zarezerwowane itp, moim zdaniem nie mialoby sensu, żeby rezygnowali ze względu na adopcję, aż tak sie nie pali, Grześ jest bezpieczny). Rodzice pani maja adoptowaną suczkę i pani jest bardzo przekonana do adopcji, uświadomiona co do sterylizacji itp, suczka była u nich, gdy rodzice pojechali do sanatorium i po tym oni uznali, że teraz to oni juz musza też adoptować psa. W razie jakichś wyjazdów, na które nie mogliby zabrać psa, to zostanie u rodziców, ktorzy mieszkaja pare ulic dalej. Pozostałe dwa domy jeszcze nie maja tych domów z ogrodem, tylko dopiero beda mieć, jeden niby już we wrześniu, ale znając życie, wykonczenie może sie opóźniać, a tu juz jest "gotowy" dom z ogrodem ;-) edit: O! To na Biskupin idź koniecznie jutro! ;-) Proszę! ;-) Ci ludzie nawet jeśli nie Grzesia, to i tak adoptuja jakiegoś psiaczka, więc warto ich sprawdzić i "dać" im psa, jeśli sie nadają ;-) Juz wysłałam pani na mail zdjęcia Antosia i pare słów o nim, bo mówiłam im, że na Grzesia jest tłum chętnych... edit II: Poker, wysłałam Ci pw z numerami telefonów do państwa z Biskupina i z Psiego Pola. Juz ich uprzedziłam, że zadzwonisz, żeby sie umówić.
  2. Sunie śliczne! Nastepni chętni na Grzesia. Wrocław, we wrześniu przeprowadzaja sie do domu na wsi, dzieci 14 i 5 lat. Na wsi wykańczają teraz dom, robia ofrodzenie, duzy ogród... W tej chwili mieszkaja jeszcze w Centrum. Pani brzmiala sensownie, powiedziała, że juz od dawna chcieli miec psa, ale zdecydowali sie teraz, gdy juz zbliżaja sie do przeprowadzki, corka jest juz duża i akurat ma wakacje... Kto zrobi PA? :cool3: ;) Telefon sie urywa w sprawie Grzesia. Juz mowie ludziom, że Grzes jest jeden, a chętnych wielu i w związku z tym moge im zaproponować jeszcze inne dwa pieski (Antoś i Dino) Kolejni chętni z Wrocławia, domek na Biskupinie, rodzice i 14-letni syn. Pani jest stomatologiem. Wizytę trzeba zrobić szybko, do środy, bo w czwartek mają wyjazd dawno zaplanowany, autokarowy. Kto zrobi Pa? :-D :-D ;-)
  3. Są chętni na Grzesia. Rodzina z Wrocławia, dzieci w wieku 8 i 11 lat, syn był adoptowany i jak pani powiedziała, w związku z tym dobrze wie, że przy adopcji obowiązuje procedura adopcyjna. Mieszkaja na Psim Polu(niestety, czyli wrocławski koniec świata ;-) ), na początku od strony Widawy, w trzypietrowym bloku, za rok mają przeprowadzić sie do budowanego domu szeregowego. Niedawno kupili szczeniaka, który okazał się chory i zmarł. Podobno wetka im już tłumaczyła, o co chodzi w tym handlu szczeniakami i dlatego juz nie chcą kupować psa, tylko adoptować bezdomnego. Pani powiedziała mi, że aby dzieci, zwłaszcza starsza córka, wiedziały, że piesek to nie tylko przyjemność, ale także obowiązek - córka chodziła przez miesiąc z samą smyczą na spacer. No, fajnie, uczą dzieci odpowiedzianości, ale jednak nie jestem pewna czy 11toletnie dziecko powinno chodzić z psem samo na spacer... No, może na krótki... Nie wiem też do konca, czy chodziło o to, że dziewczynka faktycznie ma chodzic na te spacery, czy tylko o zabieg psychologiczny mający uświadomic dziecku odpowiedzialność i "sprawdzić" je... Ogólnie wydaje mi się, że warto ten dom wziąć pod uwagę, tym bardziej, że Grześ mniej więcej takiego domu właśnie potrzebuje, tzn. gdzie bedzie często głaskany, gdzie ktoś sie z nim pobawi, ale bez szaleństw, bo Grześ nie jest wyczynowcem i podczas nieobecności domowników lubi sobie wygodnie pospać ;-) Kto pójdzie na PA ? :cool3:
  4. Twarda babka ze mnie...? Znacie to powiedzonko, że kto ma miękkie serce, musi miec twardą d...pę ? :evil_lol:
  5. Nie napisałam o jakie minusy mi chodzilo, bo ja to ostatnio taka jakaś "zbyt szczera" ;-) sie sobie wydałam i stwierdziłam, że nie bede znów tak twardo nazywać rzeczy po imieniu... :-) No, ale skoro chcecie... W sumie racja - trzeba nazywac wszystko po imieniu, bo o psiaki chodzi, a nie o moje maniery i ich ewentualną ocenę, nawet jesli wyjdę na wyciągającą cudze brudy, to trudno :-D No cóż... Piesek rezydent jest skołtuniony i brudny! i niezbyt wychowany, tzn. państwo nie panują nad nim i nie maja pojęcia, jak to zrobić, kochają, głaszczą, dobrze karmią, leczą, ale pies ich kompletnie nie słucha. Mieszkanie jest zagracone i bardzo niefunkcjonalne, to może nie mieć znaczenia, bo można powiedzieć, że styl wnętrza to rzecz gustu, ale mi nie chodzi tu o styl, tylko o zawalenie masą jakichś rzeczy, braku uporządkowania, ładu. Co gorsza w pomieszczeniu gospodarczym, przez które wychodzi sie do ogrodu jest prawdziwy koszmarny bajzel. Nie chodzi o to, że pani i pan W TYM TYGODNIU nie mieli czasu posprzątać, to sa sterty jakichś starych zepsutych gratów, gruzu, które leża tam od kilku lat i najwyraźniej państwu nie przeszkadzają. Takie graty mogłyby byc dosłownie groźne dla Antosia, bo on uwielbia wciskać sie w różne dziury i cos wyciągać, a te graty mogłyby sie po prostu zawalic na niego i zrobić mu krzywdę. Ogród jest bardzo zaniedbany i pełno w nim też starych gratów i śmieci. To właściwie nie jest ogród, tylko plac przy domu, tam nie ma żadnych roślin czy krzewów, tylko jakies stare drzewo czy dwa na granicy działki. Nie chodzi o to, że pan nie miał W TYM TYGODNIU czasu skosić trawy, ale o to, że jest śmietnik porośnięty metrowym chwastem. Na końcu ogrodu jest placyk, który był dośc niedawno skoszony, ale nie zgrabiony, więc to co zostalo skoszone leży i podgniwa na ziemi, a na tym leży masa psich kupek w różnym stanie rozpadu. Po tym wszystkim chodzi piesek, koty i biegają dzieci... A pani wychodząc z nami do ogrodu zdjęła domowe klapki i ubrała bardzo wysokie czerwone satynowe szpilki (??) i zapaliła papierosa... Piesek rezydent warczał na Antosia, a pani kompletnie nie wiedziała, jak mu tego zabronić. Antoś był bardzo wystraszony, w tym ogrodzie wzięłam go na ręce i nie puściłam już do momentu wyjścia. Wiecie, ja wcale nie jestem "pani Porządnicka z Czystolandu"! Wcale! Ja mam duży luz ;-) I poza tym mam też swoje doświadczenia, które nauczyły mnie niestety szczególnej tolerancji na bałagan i brud, bo choruje od 11-tu lat, a diagnozę i leczenie mam od roku. Przez te 10 lat naprawdę , naprawdę nie miałam siły na robienie porządków i dopieszczanie ogrodu. Jednak pomimo naprawdę wrednej choroby zawsze, gdy tylko byłam w stanie, starałam sie choc ogarnąc teren i wysprzątać dom, na tyle na ile mogłam. Natomiast o psy (teraz jednego psa) absolutnie zawsze starałam sie dbać na najwyższym poziomie, czasem nie miałam siły na spacer, ale mam duży ogród, więc dzień, dwa bez spaceru da sie wytrzymać, czasem nie miałam siły na systematyczne szczotkowanie i w moim odczuciu robiłam to za rzadko... Ja naprawdę mam dużą tolerancję na jakis tam nieporządek. No, ale na Boga, nie wyobrażam sobie, żeby dwoje młodych zdrowych ludzi z małymi dziećmi miało taki bajzel w domu i "zagrodzie" !!! Pieska wzięli ze schronu w Dzierżoniowie, miał uszkodzone oko, miał zgnite zęby, wyleczyli go, wet usunął zęby - wielka chwała im za to, że przygarnęli taką biedę niemlodą, chorą i poturbowaną i dają jej dom i milość! To oceniam bardzo dobrze. Psiak mimo, że futro ma zaniedbane i biega po własnych kupach, miał wielkie szczęście, że trafił do nich. Natomiast absolutnie nie chcę, by Antoś miał zaniedbane futro i biegał po swoich kupach. A, no i teraz rodzi sie Wam pewnie pytanie, jak ta wizyta PA była zrobiona, że tego nie zauważono! Cóż, moja wina, moja wina. To mój Małżonek zajechał na PA wracając z domu do pracy po weekendzie. No, niestety wyszedł jego brak doświadczenia i taka zwykła męska nieuwaga ;-) Gdy juz wyjechaliśmy stamtąd - bo byliśmy razem - zapytałam go, jak u licha on to oceniał, że tak dobrze to ocenił?? :-) No, wiecie, ogrodu nie widział dokładnie, bo juz bylo ciemno, mieszkaniu sie nie przyjrzał dokładnie, zreszta bałaganu to on nigdy nie zauważa ( ;-) ), a o sierści psa to pomyślał, że może on taką po prostu ma... :mdleje::grab::huh::drink1:On tylko widział, że dzieci są szczęśliwe i otwarte i pies też jest zadowolony.
  6. No tak, chorego psa sie nie leczy, chorego psa sie wyrzuca... Wrrr
  7. Antoś nadal u nas. Nie zostawiłam go tam. Ludzie sa naprawde zwierzolubni, jak pisałam, dzieci wychowane w milości do zwierząt, ale bylo kilka rzeczy, które w moich oczach zdyskwalifikowały dom. Oczywiście bylo mi przykro ze wzgledu na dzieci, bo juz sie nastawiły na to, że bedzie piesek, przygotowały mu "łóżko" ;-) przygotowały mu pudełko z pluszakami ;-) i w ogole chcialy go głaskac i przytulać - no, ale trudno, rodzice muszą im wytłumaczyć tę "stratę". Jeśli państwo adoptuja psiaka ze schroniska, który siedzi zamkniety w boksie, samotny, smutny... to z pewnościa będzie to dla niego mały raj i te "niedociągniecia", o które mi chodzi, nie będa takie ważne, pies bedzie mial o niebo lepiej niż schronie. Jednak to nie jest dom dla Antosia.
  8. Gosiaczek zrób nowe zdjecia, to wykupie mu nowe ogloszenia. Nie szkodzi, że ma juz ogloszenia, nowe zdjecia i nowy tekst i mozna robic kolejne. Tamte ogloszenia juz "spadły na dół", gdy ktos wchodzi na strone z adopcjami, to ich juz nie znajdzie łatwo, bo sa na 30-tej stronie. Nowe będą na pierwszej stronie.
  9. Dzieki, dziewczyny! Gosiaczek, oczywiście, że pojadę troche wcześniej i dam małemu czas, żeby choć troche poznał teren i ludzi, tak sie z panią umówiłam, a nawet moze pójdziemy razem na spacer, jeśli pogoda pozwoli, pani go bedzie prowadziła na smyczy... Mam swój sposób, który nieźle sie sprawdza, podczas pobytu w nowym domu pare razy wychodzę i wracam, wychodzę i wracam, w tym czasie pan/pani maja psiakowi zaproponowac cos pysznego, głaskac itp, czyli moja nieobecność zostaje "zmiękczona" ;-) a ja w koncu wychodze i nie wracam...
  10. Dzięki! Bycie dt jest wspaniałe i okropne zarazem! Te rozstania to doskonały przykład uczuć ambiwalentnych, człowiek cieszy sie i jednocześnie przeżywa koszmar :nerwy:
  11. Przyznam, że się denerwuję.. To maleństwo tak sie do mnie tuli :-) Np. rano zaraz po przebudzeniu musi byc seans miziania :-) oczywiście śpi całą noc przytulony do mnie :-) Pani powiedziała, że bardzo lubi spać ze zwierzakami i wszystkie okupują łóżka całej rodziny, więc liczę, że Antośko bedzie miał do kogo sie tulic co rano :-) Jutro bedzie ciężki wieczór. Martwie się też o Grzesia, jak to zniesie... No i moja Tami... ona tak sie zawsze przywiązuje do tymczasków, potem, gdy odchodzą jest smutna... Jeśli coś mi sie nie spodoba tam, to go nie zostawię!
  12. Wykupiłam Irmie kolejny pakiet ogloszen na następnym bazarku.
  13. Chłopcy zdrowi i weseli. Antoś znalazł dom w Legnicy. Rozmowy i wizyta PA wypadły OK, warunki bardzo dobre, dom z dużym ogrodem, rodzina zwierzolubna, parę lat temu adoptowali z Dzierżoniowa chorego psiaka, wyleczyli i kochają, maja też kilka przygarniętych kotów, pies jeździ z nimi na wakacje i inne wyjazdy i drugi tez bedzie jeździł. Jutro, w sobotę, pod wieczór, mam go zawieźć do nowego domu. Jak sie z tym czuję? No, ciężko mi oddać taką cudowną slodką przylulankę/maskotkę i jeszcze ze świadomością, że zostanie rozdzielony z Grzesiem... Najchetniej zostawiłabym ich i miziała całymi dniami :-) Tylko, że "ochota" a rozsądek to niestety różne rzeczy, gdybym zawsze ulegała tym ochotom, to miałabym juz chyba ze 30 psów albo i 50, poza tym już się "spowiadałam", że przechodze teraz długie ciężkie leczenie i to nie jest u mnie czas na adoptowanie dwóch następnych psów, więc zacisnę zęby i oddam miśki do nowych domów, oczywiście jak najlepszych. Piszę to, bo Gosiaczek liczyła, że może chlopaczki zostaną u mnie na stałe... One naprawdę są cudowne i gdyby w życiu chodzilo tylko o emocje, to z pewnością zostałyby ;-) Wolałabym wyadoptować je razem, ale jak juz tu wszyscy pisaliśmy, chętnych brak. To młode psiaki, przystosują sie szybko. Ja mam nadzieję, że Antośkowi bedzie w tym domu lepiej niz u mnie, bo tam będzie dużo rąk do miziania i są dzieci, które bedą sie z nim bawić, a on potrzebuje miziania i zabawy jak powietrza :-) Grzesiowi wykupiłam pakiet ogłoszeń, powinny byc w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że szybko znajdzie sie jego człowiek. Dinowi trzeba kolejnych ogloszeń.
  14. I co? Udalo się po tatuażu ustalić tego "właściciela" lub hodowlę, z której pochodzi?
  15. Są psy, które nie lubią pływac i nie ma co sie napinać ;-) Moja sunia nie lubi wody, moczy tylko łapy, głębiej nie wchodzi i już. Bardzo , bardzo lubi zabawę piłką, na lądzie ;-) wszędzie wejdzie po piłkę, ale do wody nigdy, nawet za zaprzyjaźnioną labradorką, która oczywiście uwielbia wodę i wskakuje do wody za aportem :-) Ma to swoje zalety, pies mi sie nie moczy na spacerach i wycieczkach ;-) :-)
  16. Nie, nie martwie się, zresztą są kolejne telefony.
  17. Hm, nie chcę marudzić, ale niestety te zdjecia w ogloszeniach sa kiepskie, a jak wiadomo zdjecia to podstawa przy ogloszeniach adopcyjnych. Przydaloby sie zrobic dobre zdjęcia, z poziomu psiaka, a nie z góry i w mozliwie fajnych ujeciach. Zeby zdjęcia wyszły, trzeba ich zrobic dużo i wybrac najlepsze, prstrykniecie trzy razy niestety nie da efektów... Moga być robione komórką, jeśli aparet jest dobry, ale te, ktore dałas do ogloszen sa zbyt zamglone. Niestety to zdjecia "sprzedają" psa w ogloszeniu... Nie wiem, co poradzić... Ty masz lepszy aparat w telefonie, więc może Ty zrób nowe zdjęcia. Zobacz w ogloszeniach innych psów, jak wygladaja zdjęcia i spróbuj zrobić mu podobne. Mam nadzieję, że moje "dobre rady" Cię nie wkurzają! Nie chcę nic krytykować, tylko kombinuję, jak tu coś poradzić, że znalazł dom.
  18. U chlopaczków wszystko dobrze, zdrowi, bawia się, ganiaja, rozpychaja sie w nocy na łóżku ;-) Fiprex kiepsko działa, Grzes mial kleszcza i w ogole za często sie drapią. U Tami bardzo skuteczny jest Ektopar, więc chyba i dla maluchów go kupię, bo nie ma co ryzykować kleszczy, no i pcheł oczywiście tez nie chcemy :-)
  19. Otóż to! Poza tym ludzie czasem po prostu nawet nie wiedzą, nie maja świadomości, że np. istnieja pasy dla psów, że istnieja grawerowane metalowe adresówki, że pies może wyjść z obroży, że istnieja inne karmy niż te w marketach itp... Pozostając na chwile w tym temacie - w umowie też umieszczam zapis o obowiązku chodzenia z psem codziennie na długi spacer, brzmi to mniej więcej tak, że jeśli pies mieszka w mieszkaniu bez ogrodu, to musi miec minimum trzy spacery dziennie w tym jeden trwający minimum 40 min., a jesli ma dostęp do ogrodu, gdzie może załatwiać potrzeby fizjologiczne, to musi mieć minimum jeden spacer trwający minimum 40 min. A co do adopcji psiaków. Szanowni państwo z Kamiennej G. jednak okazali sie du...kami :-D :-D :-D Kto mówił, że nikomu nie mozna ufać? Miałyście racje oczywiście!! :-D Wczoraj zadzwoniłam do pani, żeby prosic o adres, dziś Ladymonia miała do nich pójść na PA, rozmawiamy, nagle w polowie rozmowy połączenie zostaje przerwane, wiadomo, to sie zdarza, więc dzwonie ponownie, pani ma wyłączony telefon, już mam podejrzenia, ale jeszcze jestem pełna dobrej woli i daję pani czas, bo przecież problemy techniczne sie zdarzają, więc nie ma co od razu wyciągac wniosków. Pani sie nie odzywa. Zastanawiam się, czy juz dać sobie z nimi spokój, czy jednak sprawdzić, bo może faktycznie jakas awaria czy coś takiego... Dzwonię, pani odrzuca połączenie :-) Czyli typowa dziecinada, nawet nie stać baby na to, żeby powiedziec wprost, że sie wycofują, tylko unika kontaktu. Niby fajni ludzie, niby z dobrą wolą i świadomością naprawdę niezłą, ale jednak tacy "typowi" :diabloti: Jak wspominałam, Grzesiem bardzo interesowała sie pani z mojej okolicy. Dom wydawał sie wart zachodu, umówiłam sie dziś na wizytę PA, to blisko ode mnie, miałam podjechac razem z Grzesiem, żeby zobaczyć, jak Grześ zareaguje na kotke pani (i oczywiście na panią ;-) ) Miałam sie zjawić dziś przed południem. Przed 10-ta pani zadzwoniła i mówi, że jej przykro, ale musi sie wycofać, bo wystąpił u niej problem, ktorego sie zupełnie nie spodziewała. Okazuje się, że sąsiedzi nie bardzo sobie życzą, aby miała psa. Pani mieszka w małym miasteczku, w bloku, ale nie jest to blok taki jakie bywają w dużych miastach, to raczej "bloczek", dom kilkurodzinny, gdzie wszyscy znają się i są naprawdę od siebie nawzajem zależni. Pani ma parę kroków od tego "bloku" swój ogród, podobnie jak inni mieszkańcy, czyli jest to cos pomiędzy miastem i wsią, cos pomiędzy mieszkaniem w bloku a domem z ogródkiem ;-) Do "bloku" podrzucono im jakis czas temu suczkę, wszyscy mieszkańcy ja zaakceptowali, pani nawet uzyła okreslenia, że ja kochają, wszyscy ja karmią i w związku z tym pani była przekonana, że jeśli ona weźmie psa, to nikt nic przeciwko temu nie bedzie miał. A tu jednak niespodzianka. Najbliższa sąsiadka, która opiekuje sie kotką pani, gdy pani gdzieś wyjeżdża, powiedziała, że absolutnie nie zaopiekuje sie psem, pozostali mieszkańcy "bloku" powiedzieli, że jeden pies wystarczy i nie życzą sobie następnego... Pani powiedziała, że prawnie sąsiedzi nie moga jej zabronić, ale wiadomo, że jeśli jednak adoptuje, to będzie "kwas". Jest zaskoczona niemile i zdegustowana, ale też nie chce wchodzic w jakieś konflikty z sąsiadami, bo to byłoby bardzo niekorzystne dla niej, zwłaszcza, że mieszka sama, dzieci mieszkaja dośc daleko i sąsiedzi sa jedyna pomocą w razie choroby czy wyjazdu. Rozumiem ją, bo wiadomo, że nieprzyjemności z sąsiadami nikt nie chce, zwłaszcza, gdy nie ma takiej możliwości, żeby sie odciąć, posadzić wysoki żywopłot i nie spotykać się. Szukamy dalej.
  20. Ja w umowie też umieszczam wpis o obowiązkowej adresówce i ma byc metalowa grawerowana, bo tylko taka sie nie urwie, nie złamie, nie odkręci, nie wyblaknie itp. No, a jesli pies ją jednak zgubi lub zgubi całą obrożę, lub ktos ukradnie mu obrożę - bo i to sie zdarza! , to jednak chip zostaje. Natomiast chip ma byc "sefe-animal" , bo jest to miedzynarodowa baza i oczywiście umowa zawiera wpis o obowiązku umieszczenia danych w bazie. Paszport to inna sprawa, oczywiście, jesli pies ma jechac na wakacje za granicę, to musi miec paszport, a jesli ma miec paszport, musi byc zachipowany. Umieszczam tez wpis o tym, że pies powinien chodzic w szelkach i w obroży jednocześnie, obroża z adresówką, a smycz przypinamy do szelek, w ten sposób jest bezpieczniej. Zwłaszcza na początku, gdy pies jest jeszcze w stresie i nie jest jeszcze zżyty z nowymi wlascicielami. Żądam też kupienia pasów samochodowych (wystrczy pas do przypinania szelek), jesli pies ma jeżdzic samochodem. Trudno to wszystko sprawdzic potem, bo wiadomo, że nie da sie sprawdzić, czy psa faktycznie przypinają, ale przynajmniej wiedzą, że powinni. W każdym razie uswiadamiam ile tylko mogę i uczulam na zagrożenia typu "pies wyskoczył z auta, gdy zatrzymaliśmy sie na parkingu i córka otworzyła drzwi..." :angryy:
  21. Nie martw sie o Dina, ludzie szukaja małych piesków. Do mnie bylo parę telefonów, wszystkim mówiłam o trzecim psiaku, co prawda to tak nie działa, że komuś podoba sie psiak z ogloszenia, a potem "przerzuca sie" na innego, ktorego jeszcze nie widział, ale czasem to moze cos dać. Wczoraj miałam jeszcze telefon z Lubania Sl. , to tez blisko ode mnie, pani zainteresowana Grzesiem, Dino jej nie zainteresował, bo podobają jej sie kudłaczki. Antos tez nie w jej typie, bo nie jest "terierkowaty". Macie może jakieś małe kudłaczki do adopcji? To zaproponuje pani. A, przyszlo mi do głowy, że może dobrze by bylo juz teraz poszukac dla Dino dt, żeby potem nie było dramatu w ostatniej chwili. Ja niestety nie moge obiecać, że go wezme na tymczas, bo w sierpniu zaczynam długa serie kroplówek i nie wiem, jak bede sie po nich czuła, ale byc moze dam radę. Mam nadzieję, że nie bedzie takiej potrzeby, bo psiak bedzie mial szybko dom :painting:
  22. Właśnie to mi sie tez podoba, że właśnie w wakacje chcą adoptować, bo rozsądnie myślą... No, zobaczymy. Ladymonia zrobi pierwszą weryfikację, ja drugą i jeśli wszystko będzie dobrze, to Grześ zostanie, jesli cos bedzie nie tak, to wraca ze mną. To jest dośc blisko ode mnie, więc jesli zostanie, będzie łatwo skontrolować, jak pies sie miewa, zreszta Ladymonia jest tam na miejscu. Wiadomo, że "Wiolki" sie zdarzają, ale też zdarzaja sie fajni ludzie, którzy chcą mieć psa za członka rodziny i mam nadzieję, że to jest ten dobry przykład i że Grześ będzie miał dom do konca swoich dni. A, powiem jeszcze, że ja nie jestem juz pewna, czy oni w tym roku wybieraja sie do Niemiec, czy pani opowiadała, że byli w Niemczech - ja mam "nieco" problemów z pamiecią i jak tak teraz staram sie przypomniec sobie dokładnie slowa pani o tym wyjeździe, to juz nie mam pewności, czy to będzie wyjazd do Niemiec... :-D Zapytam oczywiście.
  23. Masz na myśli to, że to moze być ktos, kto wywozi psy do Niemiec? Nie wyglada na to, ale oczywiście wszystko jest możliwe na tym świecie... Z tego, co pani mowiła, to wynika, że państwo sa łatwi do sprawdzenia, bo pan prowadzi łatwą do zlokalizowania działalność zawodową, a pani pracuje w urzędzie państwowym. Oczywiście przyjrzę sie dokładnie, jak zawsze ;-) Zamierzam zobaczyć i mieszkanie i te posesje na wsi, żeby miec pewnośc, że psiak tam faktycznie bedzie bezpieczny. Oczywiście wizyta poadopcyjna to norma i oczywiście o tym im przypomnę. Zreszta ja w umowie adopcyjnej umieszczam zapis o konieczności zachipowania psa i podczas wizyty poadopcyjnej żądam dowodu, że to zrobiono. A, dostałam ksiazeczki zdrowia psiaków, normalnie cos sie za książeczke płaci, ale dostałam za darmo :-)
×
×
  • Create New...