Jump to content
Dogomania

Goshia

Members
  • Posts

    159
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Goshia

  1. Czy ja dobrze pamiętam, że przednie łapki też mu odmawiają posłuszeństwa? Czy może coś pokręciłam?
  2. Gezowa, zapoznałam się z "materiałem dowodowym". Tak jak podejrzewałam, nie wygląda to ani na walenie, ani na tłuczenie. Istnieje zatem pewna doza prawdopodobieństwa, że jednak psycholem nie jesteś. Trudno, musisz z tym faktem się pogodzić i jakoś z nim żyć :P Chociaż ja bym się jednak wkurzyła na Ciebie za poklepywanie po pysku i ugryzłabym, albo rękaw bym Ci rozdarła. Nie trawię poklepywanek po twarzy w stylu "mordo Ty moja", ani chwytania za policzki z hasłem "puci-puci". Ale to z kolei mój problem i ja muszę z nim żyć ;) Natomiast co do psychopaty, to masz absolutną rację. To że się komuś raz ręka omsknie, nie oznacza jeszcze poważnych zaburzeń. Grunt by takie zachowania nie powtarzały się i by zostały zastąpione prawidłową reakcją. A i to, że ktoś bił się dzieckiem będąc, też nie sprawi, że na psychopatę wyrośnie, patrz przykład rodzeństw, gdzie dzieciaki od czasu do czasu się leją i ciągną za kudły, ale potem jedno drugiemu nerkę bez zastanowienia by oddało. Zastanawia mnie też, co sprawiło, że Władysław Kozakiewicz mimo okropnego dzieciństwa, nie skopiował zachowań swojego ojca, a tysiące innych zdecydowało się jednak na kontynuowanie "rodzinnych tradycji" spuszczania łomotu. Muszę sobie przeczytać biografię pana Kozakiewicza.
  3. Kasiu, obawiam się, że rozumiem sytuację. Miałam nadzieję, że jest jeszcze coś co by pomogło Aramiskowi wstać. Ale albo takiego leku nie ma, albo ja go nie znam. Wygląda na to, że próbowaliście wszystkiego. Może weterynarz ma jeszcze jakiś sensowny pomysł, choć zakładam, że nie, bo gdyby miał, to na pewno byś wspomniała. Napisałam uczciwie, jak było u nas, łącznie ze skutkami ubocznymi, bo to ważne przy podejmowaniu decyzji o dalszym postępowaniu. Niby nie u każdego takie skutki wystąpią, ale chyba nawet już nie o te skutki uboczne chodzi. Po tramalu raczej chodzić nie zacznie i tu jest problem.
  4. Dlaczego ja Ci nie wierzę? Chyba mam podejrzenia, że to "trzepanie" jest absolutnie na niby. "Rzondam dowoduf żeczowych" w postaci nagrania. :P
  5. Kasiu, skoro Rimadyl jest teraz, Trocoxil był, meloxicam był w postaci zawiesiny (zakładam że tej doustnej), to zanim podejmiesz ostateczną decyzję, zapytaj jeszcze weterynarza o meloxicam podawany w zastrzykach podskórnych (może być metacam czy melovem, bo substancja czynna jest, jeśli dobrze pamiętam, ta sama). U mojej psicy zastrzyk działał lepiej niż jakiekolwiek tabletki. Kiedy meloxicam przestał wystarczać, od czasu do czasu psisko dostawało doraźnie steryd (Dexaven), w celu "wskrzeszenia". Kilka razy zadziałało. Potem dołączono Tramal (Tramadol, Poltram) w zastrzykach. Na początku reakcja psa była dobra (choć zwierzak dużo więcej spał), ale potem pojawiły się coś jakby duszności i omamy. Czy zwierzu odczuwał ucisk w klatce piersiowej i miał zwidy, nie wiem, bo psa nie ma jak zapytać. Była jeszcze próba dołączenia Gabapentyny do Tramalu, ale pojawiły się skutki uboczne. Tak wyglądało nasze kupowanie kolejnych dni, tygodni, miesięcy i pozostaje mieć nadzieję, że w pakiecie było jednak więcej szczęścia niż cierpienia. A potem było już tylko gorzej. Niby można było walczyć o morfinę i fentanyl dla psiaka, ciągnąć dalej leczenie przeciwbólowe.Tylko po co, skoro najprawdopodobniej psisko by tylko głowę podniosło i nawet domowy pasztet nie dałby krztyny radości. Summa sumarum, jeśli Aramisek zajada jedzonko z apetytem i coś go jeszcze cieszy, to pewnie bym spróbowała tych zastrzyków z meloxicamem.
  6. Wszystkiego dobrego dla Veny i jej nowego domu :) Czyżby Pan podnoszenie ciężarów trenował? Powinszować siły, bo to nie jest takie hop-siup owczarka na trzecie piętro wtaszczyć :crazyeye:
  7. Ludzie, ogarnijcie się! Ile Vena ma czekać, żeby zostać czyjąś najlepszą psiapsiółką?
  8. Z własnej też ciekawości podpytywałam Norel o tego DryBeda, bo to chyba niegłupie rozwiązanie. Tylko ja sama doświadczeń z tym wynalazkiem nie miałam i nie potrafię powiedzieć, czy to by się u Aramisa sprawdziło, czy nie. Kasia musi sobie nad tym głowę połamać. Ja stosowałam podkłady (wtedy nawet nie miałam bladego pojęcia, że taki DryBed istnieje), które faktycznie kosztowały majątek. Żeby nie pójść z torbami, odcinaliśmy zanieczyszczoną część podkładu i wykorzystywaliśmy resztę. Z tym, że psisko samo nie mogło nawet przekręcić się na drugi bok, więc też sytuacja była nieco inna niż u wiercipięty Aramisa. Jakby Aramisek był grzeczny i nie protestował na pampasa, to można by spróbować założyć mu męską pieluchę na nietrzymanie moczu, umocować pampasem i wtedy by został tylko problem z grubszymi sprawami. Ale królewicz ponoć woli się awanturować :( Cóż, tak jak powiedziałaś, czekamy na decyzję Kasi.
  9. Na bazarku cegiełkowym Aramiska Norel wspomniała o takim patencie jak Dry Bed. Podpytałam o to co się w tym kocyku Drybed dzieje z płynami wszelakimi, czy są odprowadzane pod Drybeda, czy zostają uwięzione w środku Drybeda, czy faktycznie pies pozostanie suchy na takim zmoczonym kocyku i zzy pod wpływem ciężaru ciała mocz nie zostanie wyciśnięty z powrotem na futro. Przeklejam odpowiedź Norel: "Nie-oczywiście nigdzie się płyny nie gromadzą.. :) po prostu wypływają pod spodem na podłogę-ale zasada jest nie żeby płyn gdzieś gromadzić, tylko odprowadzić od ciała pacjenta... Mój drybed już jest trochę stary-włos się zbił nieco, ale dalej w miarę działa-kupiłam go jak jeszcze w ub roku żyła moja staruszka z rakiem... Teraz po prostu leży jako zastepcze legowisko dodatkowe-psy lubią się na nim położyć-ot jak dywanik, ale Puma często potrafi mi ukraść z szafki butelkę wody i pogryźć.. no to wtedy mam mokrą podłogę, drybed jest mojry od spodu-ale na wierzchu nie.To takie sztuczne jakieś włosie, ale ciepłe-jak był nowy to sama się kładłam żeby zobaczyć-co to niby takiego extra bo wydało mi się w pierwszej chwili ot takim dywanikiem... Ale choć pozornie cienkie to jak się położyłam to podłoga nie gniotła mnie w plecy tak jak na np.kocu czy nawet wełnianej kołdrze, i było to ciepłe-znaczy dobrze izolujące.Psy na początku to się przepychały-miało być tylko dla babci, ale inne też w kolejce stały do dywanika ;) Na pewno jak się kompletnie zbije ze starości to już nie będzie działać ale spokojnie minimum rok-półtora jest idealny i dobrze się pierze w pralce.Myślę że to wygodniejsze(pomijając koszta) podłogę zetrzeć nie problem, drybed nawet szlauchem na dworze przepłukać podkładając drugi, a prać porządnie raz na kilka dni, no i dla psa wydaje się o niebo wygodniejsze niż przesuwające się pewnie podkłady?..." Kasiu, co myślisz o takim rozwiązaniu? Z jednej strony wygląda na to, że Dry Bed utrzymuje skórę suchą, ale Aramiskowi i grubsze wpadki się zdarzają. Daj znać, co o tym myślisz, bo w sumie to Ty jesteś na pierwszej linii frontu.
  10. Ad. ostatnie posty waldi481 i brzośka: cóż, mamy Lenina pod szkłem, relikwie pierwszego stopnia, ciekawe zwyczaje pogrzebowe w regionie Tana Toraja, wypchane łosie, wilki i inne zwierzaki w muzeach, mamy i Szarika w Sułkowicach. Tak się chyba kultura przejawia. Mądrzej się nie wypowiem, bo na antropologii się nie znam. Przepraszam za rozbudowywanie offtopa, ale temat daje do myślenia.
  11. Beatrx, mądrze prawisz. :) Życzę wilczakowi, by jego opiekunowie trafili na rozsądne porady.
  12. Nie widziwiam, tylko proszę o zasugerowanie, jaka powinna być właściwa reakcja ojca w tej sutuacji.
  13. A nie po głowie można? Też nie? To może zamiast bić należy lekko kopnąć? Jak Cesar Millan. Uprzedzając z góry wybuch gniewu: tak, moje pytania to prowokacja. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że się nie bije i nie kopie nawet w "żartach", nawet psa. Czy ktoś mógłby zatem zasugerować karlikowi13 jakiś sposób pokazania trzyletniemu psu, że podgryzanie nie jest akceptowane? Myślę, że karlik13 sam skorzysta z rady i wyjaśni ojcu, jak należy postępować z psem. Z korzyścią dla karlika13, ojca, psa, a nawet podgryzanych rzeczy.
  14. Oj, chyba jednak nie :( Powiadomienia nie docierają ani do zwykłej skrzynki, ani nie trafiają do spamu.
  15. Też nie mogę się wylogować. Ustawiłam sobie opcję "Wyślij dzienne powiadomienie" dla wszystkich "Zawartości które śledzę", a powiadomień ni widu, ni słychu, mimo że pojawiają się nowe posty. Może coś jest ustawione na odwrót skoro Magduśce z kolei przychodzą powiadomienia z wątków, których już nie chce śledzić?
  16. Patkam, sprawdź jeszcze raz tego czipa. Może z czytnikiem coś było nie tak, a może czip w jakimś niestandardowym miejscu wylądował.
  17. Niedobrze :( Czy weterynarz mógłby podpowiedzieć, jak zwiększyć odporność Aramiska? Może jakiś suplement, wprowadzenie czegoś do diety? Tran, witaminy, masaże, akupresura? Cokolwiek? Majtasy są od św. Mikołaja, który to został spojony lemoniadą i w stanie upojenia lemoniadowego dał sobie wmówić, że są Święta i że Aramisek musi jakiś prezent dostać. No i padło na zestaw "pampasy+2 paczki wkładek dla suczek z cieczką". Dajcie znać, czy te pampasy ułatwiają Kasi opiekę nad psiakiem. Czy to dobre, takie sobie, czy kompletna pomyłka? I czego Kasia używa jako wkładek? Dobrze wiedzieć, co się sprawdza.
  18. Wydaje mi się, że ten dźwięk przerywający (typu "syczenie węża") może nie rozwiązać problemu szczekania. To może być taka próbka na początek, żebyś sprawdziła, czy są łagodniejsze sposoby wyperswadowania psu nieodpowiedniego zachowania w domu. U nas było "pssyt", pies przestawał szczekać i dostawał smakołyk. Ale, tak jak pisałam, nie przyniosło to efektu. Skutek był taki, że mieliśmy następującą reakcję: hałas-szczeknięcie-pssyt-przerwanie szczekania-nagroda-chwila spokoju-znowu hałas-pssyt-przerwanie szczekania-nagroda-chwila spokoju-znowu hałas-... i tak wkoło Macieju. A jak nie było "pssyt", to pies dalej szczekał, bo przecież człowieki niedosłyszą i nie wiedzą, że za oknem czają się potwory, więc trzeba ich ostrzec. Z punktu widzenia psa nagroda po "pssyt" i zaprzestaniu szczekania pewnie wyglądała następująco: "potwory za oknem-szczeknę-"pssyt" oznacza, że mnie zrozumieli i wiedzą, że za oknem są potwory-nawet dostałem nagrodę za szczekanie na potwory za oknem-o! znowu potwory za oknem-moim obowiązkiem jest szczeknąć i uprzedzić, że są potwory za oknem-..." I każde szczeknięcie trzeba było tak przerywać, bo jak nie, to psina dalej szczekała. Więc jeśli chcesz spróbować z dźwiękiem przerywającym, to bym nie dawała od razu nagrody, tylko może najpierw każ psu usiąść i dać jedną łapę, potem drugą, leżeć, znowu usiąść, a nagrodę raczej za sztuczki, niż za przerwę w szczekaniu. Ale nie wiem czy to pomoże. Skutek może być taki, że pies stwierdzi "za szczeknięcie, pani się ze mną bawi, to poszczekam jeszcze". Ponieważ "pssyt" jest nieszkodliwy, to oczywiście możesz go przetestować, czy to w połączeniu z nagrodą, czy ze sztuczkami, czy bez. U nas było to podejście absolutnie błędne, ale kto wie, może u Was się sprawdzi. Jak nie zadziała, zawsze możesz zrezygnować z "pssyt". U nas "pssyt" był męczony z ze dwa tygodnie albo i więcej i pies się uciszał tylko kiedy było "pssyt" + nagroda. A ja dostawałam białej gorączki, bo przy otwartych oknach musiałam robić "pssyt" tak gdzieś co 15-30 sekund. Zwariować można. Co do dźwięku "lękotwórczego". Najważniejsze: rzutu grzechotą użyłam tylko dwa razy. Raz do oduczenia szczekania na hałasy "zaokienno-klatkowe" i raz do oduczenia szczekania na domofon. Pies boi się tylko grzechotu. Jeśli mam grzechotę w ręku i nią potrząsam, pies trochę się kuli i kuli też uszy, a mi wtedy psicy żal. Ale jeśli wezmę grzechotę i bez hałasu podstawię psu pod nos, nie ma żadnej reakcji. Pies nie boi się, jeśli tylko podchodzę z grzechotą i mu ją pokazuję. Na hałasy przeróżne pies już nie szczeka, ale też nie okazuje lęku wobec nich, po prostu je olewa. Tak jakby stało się jasnym, że nie ma potrzeby pilnować mieszkania, że wcale mi się nie podoba pilnowanie mieszkania przez psa. Stróżowanie nie należy do obowiązków psa, więc zwierzak ma luz. I sobie może smacznie spać przy otwartych oknach. A ja nawet nie muszę mówić żadnego "pssyt", "cicho", spokój", "E-e" czy innego polecenia. Myślę, że jeśli bym często używała grzechoty, to pies by się skapnął, że w sumie to taka ściema a nie realne zagrożenie, więc nie nadużywam, bo wolę sobie zachować w arsenale "argument ostateczny" - tak na wszelki wypadek. Zagrywkę z rzutem czymś hałasującym podpowiedział mi szkoleniowiec. Z tą różnicą, że mówił o użyciu kawałka łańcucha z grubymi ogniwami, takiego, żeby porządnie hałasował. Sztuczka od lat znana, ale jakoś nie wierzyłam, że zadziała. I też miałam straszne obawy. A to że to jest "psychiczne znęcanie się", a to że pies tak się przestraszy, że ugryzie. Nic takiego okropnego się nie stało. Wręcz przeciwnie, teraz pies jest totalnie wyluzowany. Trochę jak ze szczepionką: chwila strachu i płaczu, a spokój na całe lata. A że miałam już serdecznie dość szczekania i zero łańcucha pod ręką, w ruch poszedł plastikowy słoik z ogromniastymi twardymi tabletkami w środku, taki wielkości szklanki, bo to akurat stało na stole. Na szczęście jednocześnie z rzutem powiedziałam "E-e" i efekt uboczny jest taki, że mam fajną komendę na powiedzenie psu, że to co właśnie robi jest, robi źle. "E-e" przydaje mi się do uczenia "zostań" i dłuższego zostawania psa na posłaniu. Jak pupkę podnosi, wystarczy "E-e" żeby przerwać samowolkę. Najlepsze: "E-e" nie budzi w psie strachu (a myślałam, że będzie się tego panicznie bać), ale widać, że jakoś tam kojarzy, że akurat robi coś, co mi się nie podoba. I dalej jest otwarta droga do kombinowania, co człowieki od psa chcą. Ja bym sobie zostawiła numer z grzechotą na weekend. Jeśli po tym okropnym przestraszeniu psa, jakiś czas później Charlie chciał szczekać na inne hałasy niż ten "obgrzechotany", będziesz mogła powiedzieć psu "E-e" i w ten sposób skorygować jego zachowanie. Jakby samo "E-e" nie wystarczyło do korygowania szczekania na inne hałasy, możesz spróbować zagrzechotać łańcuchem czy czego tam użyjesz. U nas nie było akurat potrzeby ani pogrzechotania słoiczkiem w ręku, ani ponownego rzucania. A trudno cokolwiek korygować jak jest się akurat w pracy, dlatego poczekałabym do weekendu. Po grzechocie i "E-e" nie dawałam nagrody. To jest ewidentna kara za robienie czegoś złego. Nie ma nagrody, jeśli "E-e" koryguje szczekanie. Szczekanie w domu jest złe i nie ma co drzeć paszczy, bo za to nic się nie dostanie. Teraz używam też "E-e" do korekty przy sztuczkach. Jeśli np. po komendzie "na miejsce" pies samowolnie opuści legowisko, pada "E-e", jest powrót na legowisko (chwalę psa i na początku nagradzam powrót "takim-sobie maleńkim smaczkiem"), wytrzymanie na legowisku przez zadany czas (oczywiście stopniując trudność, zaczynałam od 5-10 sekund), przybiegnięcie do mnie na komendę zwalniającą, to dopiero po całym takim zestawie jest super nagroda. Więc "E-e" samo w sobie nie jest straszne. Podsumowując, metoda 1 na "pssyt" (w sumie raczej pozytywna) nie przyniosła u nas oczekiwanych rezultatów. Ale spróbować na własnej skórze jak najbardziej można. A nóż się uda. Metoda 2 wygląda strasznie, ale dała oczekiwany rezultat i nie wywołała u psa choroby psychicznej, a nawet zaowocowała tym, że pies jest po prostu wyluzowany, bo nie musi już pilnować domu. Gdybym miała zastosować metodę 2 na psie, który jest ewidentnie wylękniony, na takiej "chodzącej galarecie" albo "agresji na czterech łapach", to najpierw skonsultowałabym to z porządnym szkoleniowcem-behawiorystą (tu problem "jak takiego znaleźć?"). Jeśli ktoś wie, jak pozytywnie oduczyć psa szczekania w domu, zwłaszcza psa dorosłego i przygarniętego, to bardzo chętnie poznam taki trik. Nie twierdzę, że takiej sztuczki nie ma, tylko ja po prostu nie wiem, jak pozytywnie takie cudo zrobić. Też głupieję przy sporze "pozytywiści" vs. "C.M.". Myślę, że psa należy prowadzić zdroworozsądkowo, choć czasem trudno jest rozstrzygnąć, czy jakiś trik szkoleniowy nie zahacza o sadyzm, nie wynika z naszej niekonsekwencji, braku umiejętności, albo czy nie jest bezsensownym czekaniem na to, że psa samo oświeci, że brak nagrody oznacza "nie warto gonić gołębia po drugiej stronie ruchliwej ulicy". Jeśli czegoś można nauczyć na smaczki i zabawę, to jak najbardziej idziemy w smaczki i zabawę. Ale pies musi też wiedzieć, że pewne zachowania nie są akceptowalne, że są nagrody, ale są i kary. I jeśli metody pozytywne nie zdadzą egzaminu, to już chyba nawet lepiej zastosować mocną korektę niż narobić sobie i psu kłopotów na przykład z powodu ugryzienia, czy też nieusłuchania i wpadnięcia pod samochód. Psy też są różne: cała masa psów-łakomczuchów sama z siebie za smaczka zagra na skrzypcach i wygra konkurs łyżwiarski, inne pokonają reprezentację Niemiec w piłkę kopaną, jeśli tylko za to będzie nagroda w postaci aportu lub zabawy w przeciąganie i są też psy które trzeba najpierw nauczyć, że żarcie, zabawa, głaskanie, pochwała słowna to też są nagrody i warto o nie się postarać. O tym powinno być na szkoleniu. Komendy, które wypisałaś są jak najbardziej przydatne i całkiem ich sporo. To normalne, że na początku nie zawsze i nie wszędzie działają. Stopniuj psu trudności. Siad w domu, to początkowo dla psa niekoniecznie to samo co siad w parku, obok innego psa, kota, gołębia, rowerzysty. Siad w kuchni przy lodówce może być wykonany idealnie, ale siad przy zakładaniu obroży przed spacerem będzie ogromnie trudny. Mówisz, że nieprzydatne. Nieprawda! Wyobraź sobie, że Twój pies dostaje ataku głupawki przy zakładaniu obroży, bo tak się cieszy na spacer. Zakładając buty, dostajesz z psiej łepetyny w nos i albo leje się krew, albo w najlepszym wypadku tylko wyglądasz jak ofiara przemocy domowej. Głupie "siad" może zaoszczędzić wizyty u chirurga. Pozostałe sztuczki też mogą okazać się bardzo przydatne, jeśli nie w domu lub na spracerze, to na przykład u weterynarza. I lepiej umieć sztuczkę, która się nie przyda niż nie mieć w zanadrzu żadnego polecenia, które mogłoby nam jakąś sytację uprościć. Jak zwiększyć skuteczność, powinni Ci powiedzieć na szkoleniu. Wskazówki znajdziesz też w poradnikach takich jak choćby "Sam wychowasz swojego psa".
  19. [quote name='CzarkaPańcia'] Jak mówię "spokój", gdy on szczeka, to sama siebie ledwo słyszę :/ Czasami muszę uderzyć o coś ręką, żeby się wspomóc, ale to nie metoda. Nieprzyjemna grzechota, która zwróci jego uwagę może być jakimś pomysłem.[/QUOTE] Mam podejrzenie, nie wiem czy słuszne, że on słyszy tylko nie słucha. Psy mają bardzo dobry słuch, tylko miewają nas w nosie. Jakoś dźwięk otwieranej lodówki bardzo szybko sprawia, że moja psica grzecznie siedzi mi przy nodze. A na spacerach na "do mnie" albo pies przyjdzie (bo akurat nie ma nic lepszego do roboty), albo zrobi minę dzieciaka zajętego zabawą w piaskownicy pod tytułem "no słyszę, słyszę, ale właśnie jestem ogromnie zajęta lepieniem babek z piasku i nie absolutnie mogę przyjść", albo jest kompletna olewka, mimo że na 100% słyszy polecenie tylko akurat coś innego ją zaciekawiło, tudzież zabawa w przychodzenie właśnie jej się znudziła. Charlie pewnie Cię słyszy, tylko albo nie rozumie, o co chodzi z tym "cicho" i nie widzi związku między "cicho" a tym, że ma zamknąć jadaczkę, albo w głowie mu siedzi "słyszę, co mówisz, ale nie mogę przestać szczekać, bo jestem zajęty szczekaniem". Ponoć samo szczekanie dla psa jest nagrodą i dlatego tak się w jazgot wkręcają. Myślę, że nie musisz przekrzykiwać psa, wystarczy, że dźwięk będzie nowy, zaskakujący i jakoś tam będzie kojarzył się z niebezpieczeństwem. Możesz poudawać na przykład syczącego węża i sprawdzić, czy to przerwie szczekanie na moment. Spadający, grzechoczący przedmiot człowieka też może porządnie nastraszyć i wcale nie musi być to bardzo głośne. Myślę, że dobrze robisz, że przy nadarzających się okazjach ćwiczysz z psem różne polecenia. Wcale nie musisz Charliego od razu uczyć gry na skrzypcach. Zabawę z psem na spacerze przeplataj z ćwiczeniem poleceń i psim "buszowaniem po krzakach", niech ma trochę tego, trochę tamtego. Skoro teraz nie możesz jeszcze urządzać z psem wycieczek, to zmieniaj trasy spacerów, o ile jest taka możliwość. Zmiana trasy, to dla człowieka wysiłek żaden, a dla psa nowe kąty do obwąchania i już zwierzak ma jakieś nowe wrażenia. Piszesz, że z powodu braku sukcesów się zniechęciłaś. A weź napisz, czego Charli już się nauczył, bo jakoś wierzyć mi się nie chce, że niczego.
  20. Napiszę co u nas zadziałało na szczekanie w domu. Mam suczkę owczarka niemieckiego i w mieszkaniu szczekała na niemal wszystko co działo się na zewnątrz: rozmowy na ulicy, parkujący niedaleko samochód, trąbienie samochodów, zamykanie i otwieranie drzwi u sąsiadów, psy szczekające o cztery dzielnice dalej. Nie było mowy o otwarciu okna. Metoda pierwsza (nieskuteczna, ale warto przeczytać): kiedy pies zaczynał szczekać, mówiłam sycząco "pssyt", co na tyle psa potrafiło zainteresować, że na sekundę przestawał szczekać. Wtedy była pochwała i smaczek za zamknięcie jadaczki. I jest to prosta droga do tego, by pies wydawał krótkie szczeknięcie na każdy hałas, a szczekał długo, jeśli nie było "pssyt" i smaczka. A nie o to mi chodziło. Metoda druga (zadziałało): Słychać hałas z ulicy lub z klatki. Pies zaczyna szczekać. Jednoczesnie powiedziałam stanowczo, ale bez podnoszenia głosu "E-e" i rzuciłam OBOK psa (pod same łapy) duży, twardy, plastikowy pojemnik z dużymi tabletkami w środku, do połowy opróżniony (bardzo głośno i w dość niskich tonach to to grzechocze). Pies się ogromnie przestraszył, przykulił się, uszy po sobie, panika w oczach "jak to? za co to?". Widok okropny. Mi się serce kraje na widok tego co narobiłam strasznego. Na szczęście powstrzymałam się od pocieszania. Skutek: dziamgotanie z powodu hałasów zewnętrznych ustało. Później przy próbach szczekania na nieznane dźwięki, wystarczyło "E-e". I jak ręką odjął. Zdarza się, że psica wyda jedno szczeknięcie, jeśli nagły hałas (ostatnio jakaś petarda) wybudzi ją ze snu, ale jest to pojedyncze szczeknięcie i na tym koniec. Okna mogą sobie być teraz otwarte cały dzień i całą noc. Psisko smacznie śpi i to mimo psów ujadających gdzieś u sąsiadów. W nosie ma to, co się dzieje na zewnątrz. Nie wiem, czy wystarczy zastosować tylko metodę drugą, czy konieczna jest też najpierw pierwsza. Psisko załapało za pierwszym rzutem, że szczekanie już mi się nie podoba. Może to kwestia rasy i tego, że bardzo szybko zwierzak się uczy, też tego nie wiem. Jeśli chodzi o spacery, to ideałem są takie, żeby pies się wyżył i fizycznie, i psychicznie, ale wiadomo, że nie zawsze na to jest czas. CzarkaPancia, nie mam zamiaru Cię krytykować za to, że pies miał tylko 40minut do godziny spaceru dziennie plus krótkie wyjścia za potrzebą. To chyba i tak więcej niż mają psy w schroniskach. Jasne, że lepszy byłby spacer półtoragodzinny albo nawet i dwa takie spacery dziennie, ale bądźmy realistami. Super, że teraz spacerków jest więcej. Wykorzystuj spacery na szkolenie psa, choćby takie bardzo podstawowe jak przychodzenie na zawołanie, siad, zostań, stój. To się bardzo przydaje, a nawet może psu uratować skórę. Ktoś wspomniał o szalonym jaju (RunningEgg). Mam takie cudo. Fakt, potrafi to-to psa wymęczyć. Nie bardzo nadaje się do użytku w mieszkaniu, bo może zrobić się dokumentna demolka z mebli, to raz. Dwa, moja psica ujada wściekle na tę zabawkę, więc może znów pojawić się problem ze szczekaniem w mieszkaniu. Trzy, zabawka jest bardzo wytrzymała, ale chyba nie jest niezniszczalna i potrafię sobie wyobrazić, co by się stało z psem bawiącym się twardym połamanym plastikiem. Na pewno zniszczalne są pazury i zęby psa, dlatego daję jajo tylko pod nadzorem i na niezbyt długo.
  21. Jeśli tabletka ma być podzielona fachowo, to zapytaj w aptece o przecinacz do tabletek.
  22. Kasiu, to może te majtasy dla starszych panów psów, o których wspominała APSA? Zdało by to egzamin?
  23. [quote name='APSA']Na sikające psy widziałam też kiedyś taki patent z pieluszkami, że umieszcza się psu pieluszkę pod brzuchem, tak żeby łapała wszystko, co ścieka, a mocowana była za pomocą taśmy klejącej do psiego grzbietu. To się też fajnie sprawdzało, tylko widziałam to na małych pieskach. Nie wiem, czy psy Amisiu by się tak dało.[/QUOTE] Takie cóś masz na myśli? [url]http://www.karusek.com.pl/produkt.php?prod_id=11927[/url] A jakby do takich majtasów [url]http://zookraina.pl/pl/p/TRIXIE-Majtki-na-cieczke-5-bezowe/6010[/url] do odpowiedniego wycięcia podkleić woreczek na grubsze sprawy i dać pieluszkę na podbrzusze?
  24. Wracając do tematu podkładów: są też i większe rozmiary, ALE samego materiału chłonnego jest tyle samo (60x90cm), a podkład jest większy, bo ma boczne "skrzydełka" do zawijania pod materac. [URL]http://seni.pl/produkty-seni/przeglad-produktow/seni-soft/[/URL] Jest jeszcze coś co się nazywa "dry bed", dostępne np. na animalia.pl Nie wiem, jak to się sprawdza w praktyce. Czy ktoś stosował i mógłby coś opowiedzieć? Tylko pod takiego dry beda chyba też trzeba jakąś matę chłonną podłożyć. Może wsadzić Aramiska pod zraszacz ogrodowy? Po pierwsze chłodniej, po drugie będzie po "praniu wstępnym" ;)
×
×
  • Create New...