Jump to content
Dogomania

dota&koka

Members
  • Posts

    1016
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by dota&koka

  1. dziękuję za słowa otuchy :) nie jest źle,nie jest mi przykro,w sumie od jakiegoś czasu myślałam o zmianie.bo ilez można pracować na umowę zlecenie,która jest papierkiem awaryjnym w razie niespodziewanego braku papieru toaletowego?ani do renty,ani do emerytury się nie liczy.poleniuchuję trochę w domu,może remoncik jakiś mały się zrobi (wymiana podłogi w kuchni :evil_lol:) Agmarek kochana,ja także jestem za kastracją Welsha.jest wielka szansa,że wraz z jego klejnotami znikną brzydko pachnące kłopoty.to jest bardzo uciążliwy kłopot,zwłaszcza przy dzieciach.ale na dzień dzisiejszy,Welsh z żebrami na wierzchu absolutnie nie nadaje się do żadnych zabiegów :-( A sam zainteresowany odwinął dziś taki numer,że hoho jak gdyby nigdy nic,wszedł sobie do pokoju i patrząc na mnie,obsikał komodę.nie wytrzymałam i rzuciłam w niego kapciem.mięciutkim kapciem :) diabeł wcielony :diabloti:
  2. [quote name='anawa'] Poważnym minusem tej adopcji byłby fakt, że dom jest na odludziu, w lesie i nie ogrodzony.[/QUOTE] jak dla mnie to dyskwalifikuje domek :( Welsh absolutnie nie może NIGDY biegac samopas.mimo że mnie zna od kilku miesięcy i próbuje zaufać,jestem więcej niż pewna że gdybym tylko spuściła go ze smyczy zwiałby gdzie pieprz rośnie i tyle bym go widziała.na spacery chodzi już śmielej,ale w tereny które zna.jeden krok dalej niż zwykle i pies wpada w panikę.Welsh to Welsh,psotnik i indywiduum.zastraszony na maksa pies. [quote name='anawa'] Pan zapewniał, że pies mieszkałby w domu, ponieważ pan nie uznaje kojców i łańcuchów.[/QUOTE] przepraszam,to Pan wiedząc co nieco o charakterze Welsha myśli że ten od pierwszego dnia pilnowałby się domu? jakoś mi sie wierzyć nie chce. zresztą,Welshowi wystarczą otwarte przez sekundę drzwi.albo okno :) [quote name='anawa']Dota, o każdym, najmniejszym szczególe będziesz informowana i do Ciebie będzie należała decyzja[/QUOTE] dziękuję za okazywane mi zaufanie :) wiem,że nie mogę uzurpować sobie prawa do decydowania o chłoptyku,nawet bym nie chciała brać na siebie takiej odpowiedizlności.ale baaardzo zalezy mi na idealnym Pańciu dla niego.przykre strasznie jest to,że choćby człowiek na rzęsach stawał,Welsh ma tak skrzywioną przez jakiegoś bydlaka psychikę,że nie potrafi się cieszyć okazanym mu sercem.na swój sposób mam nadzieję w tej swojej główce myśli czasem "o,ona nie idzie ze smyczą po to żeby mnie bić,idziemy na spacerek!" także Anawo,dziękuję jeszcze raz.na pewno wiecie wszyscy,że dbam o chloptyka i za żadne skarby nie dam mu zrobić już więcej krzywdy. teraz przyziemniejsze sprawy:) dziś po powrocie ze szkoły znalazłam na dywanie przepięknego placka.prawie jak krowi :) koopa się zagęszcza,to już dobrze.ale smrodek nadal jest okrutny. Szarotko,ja nie mogę urządzić mu głodówki.on jest na to za chudy.w takim stanie gdybym nie dała mu jesć,nie mogłabym spokojnie zasnąć. Cantadorra,kroplówki nie są na razie potrzebne,chloptyk nie jest odwodniony,apetyt ma (dziś poczęstował się lizakami i ciastkami no i standartowo bułkami-znowu zapomniałam że mam psotnika w domu i nie zawiązałam szafki),pije tyle co zawsze czyli średnio na jeża.nie wygląda na chorego,zachowuje się normalnie.przeraziła mnie wczoraj liczba koopek.liczyłam i wyszło mi 12.jedne wodniste,inne mniej.a wyobraźcie sobie,że połowa z nich wylądowała na moim dywanie :/ widzę że kręci się chłopak dziwnie,więc łapię za smycz,chcę już biec na dwór a tu słyszę prrrrr klappp. tak go goniło,biedaka.succchą karmę dostaje bosha,od dokładnie 1 września tę samą.dlatego zgłupiałam i nie mam pomysłu co może mu być. Anawo kochana,jeśli chodzi o Welsha,to nawet jesli musiałabym jechać dla jego dobra do krakowa,pojechałabym.wiem,że P.Magda zajmie się nim najlepiej jak potrafi.po jego "wyskoku" z okna pognałam właśnie tam,bo wiedziałam że mogę jej zaufać i nie odprawi mnie z kwitkiem.po Welshu naprawde nie było widać że jest po wypadku i inny lekarz popukałby się w czoło gdyby usłyszał o psie który myślał że umie latać jej ja jak zwykle,jak nie piszę to nie piszę,ale jak zacznę,to końca moich wywodów nie widać obiecuję zabrać naszego chłoptyka do P.Magdy,myślę że w tym tyg na pewno. a od przyszłego tyg będę miała kupę wolnego czasu,bo właśnie tracę pracę :/
  3. pomocy.... nie wiem już co robić.Welsh drugi dzień ma okropną biegunkę.strasznie śmierdzącą,potwornie bulgocze mu w brzuchu a jego pierdziochy mogą zabić zastanawiam się,czy jutro nie wybrać się z nim do lekarza.mam wrażenie że Welsh z godziny na godzinę robi się coraz chudszy dotarły puszeczki,pięknie dziękujemy Anawo :) daję mu też suche bosha. coś mi mówi że to nie jest zwykła biegunka i zaczynam się martwić. widzę że odezwał się ciekawy domek.wcale mnie to nie cieszy....wiem,wiem powiecie że jestem conajmniej rozchwiana emocjonalnie:evil_lol: ale kto zrozumie tę niedobrzyznę tak dobrze jak ja?czy ktoś inny będzie miał tyle cierpliwości do jego psot?do niszczenia przez niego?do znaczenia?czy ten ktoś będzie w stanie zrozumieć,że Welsh nie jest psem wesołym,rozchachanym,że praktycznie nie umie się bawić?Welsh nie biega za piłką,za patykami,nie lubi bawić się z innymi psami.najbardziej przeraża mnie to,że Welsh nie szuka kontaktu z człowiekiem,co może nie spodobać się adoptującemu i będzie zwrot pt "bo on nic nie robi i mnie nie lubi"(nawet do mnie sam z siebie przyszedł może ze dwa,góra trzy razy na przestrzeni czterech miesięcy). jedyne co Welshowi świetnie wychodzi,to stróżowanie.pilnuje nas czy to w domu czy na działce.i wychodzi mu to świetnie.głos ma mocny,donośny,taki bardzo "męski".mógłby mieszkac w domu z ogrodem,ale jest małe "ale".na wyjeździe zniszczył praktycznie wszystkie rosliny w zasięgu wzroku,w ciągu jednej tylko nocy.gagatek jeden :diabloti: zapomniałam wspomnieć,że urwis poczęstował się dziś arbuzem.rozniósł go przy okazji po całym domu.no i potwierdziły się moje przypuszczenia,że kiedy nie ma nas w domu,on wyleguje się na kanapie :)
  4. dziewczynki,baardzo przepraszam jeśli Was wystraszyłam swoim postem. to,że jestem zmęczona wybrykami gagatka,nie znaczy że stracę do reszty cierpliwość.nie wystawię łobuza za drzwi,bez obawy. Welsh to specyficzny przypadek.im bardziej się z nami zżywa,tym więcej rozrabia.a mieszkanie na dworzu na pewno by mu przypasowało,bo z przyjemnością zająłby się wszelkiej maści krzewami,drzewkami i przeorałby pięknie cały ogródek (a gdyby miałby kompana do pracy w postaci drugiego psa,to byłby dla niego raj) jak to nam uczynił podczas mega krótkich wakacji :) kastracja na pewno pomoże ze znaczeniem (przymierzam się do zakupu nowych łóżek dzieciakom),ale co z koopami na dywanie?wprawdzie już jest z tym względny spokój (może jest teraz sens wzywać fachowców żeby go porządnie uprali?:diabloti:) ale ja widzę problem-Welsh powinien przejść badania,bo nie jest w najlepszej kondycji.w koopie robali nie było.i to mnie martwi.sierść wypada,jest matowa-to niedobry znak.apetyt ma za dwóch,albo i trzech więc gdzie to idzie?w kosmos?czemu on je,a mam wrażenie że z dnia na dzień marnieje?może histeryzuję,niewiem.wiem że kastracja w tym momencie nie będzie wskazana. Agmarek,dzięki za podpowiedź.sprezentuję sobie (bynajmniej nie będę go sobie zakładać,ale poprawi to moje samopoczucie-mam nadzieję) kaganiec.skórzany,mięciutki kaganiec :) Anawo,nie martw się proszę.będzie dobrze.może się kiedyś przyzwyczaję do nie zawsze mądrych pomysłów Welsha?;) do zbierania bałaganu w kuchni po każdorazowym powrocie do domu już przywykłam.kiedy otwieram drzwi,nie zastanawiam się już "czy narozrabiał" ale "CO tym razem" :) aha,jeszcze jedna fajna sprawa:za każdym razem jak dzwoni marcin (ale tylko on) i rozmawiamy przez telefon,welsh urządza koncert radości na całą kamienicę :) także są superowe momenty na tej "ciekawie psotnej" ścieżce jaką jest wychowywanie Welsha (my jego,czy on raczej nas?przez całe swoje życie nie miałam tyle razy w ręku szczotki-zmiotki co przez te wakacje hihi) buziaki dla wszystkich Welshowych ciotek :* i proszę mi się tu nie martwić,no no no! :)
  5. szczerze powiem,że jestem już zmęczona tą "przypadłością" Welsha.marcin stracił cierpliwość. nasze dzieci są astmatykami i na pewno nie służy im wdychanie siuśków. dzień w dzień muszę prać łóżka i dywan a zapachu i tak nie jestem w stanie się pozbyć. kochamy tego psotnika okrutnie,ale dzieciaki też są ważne. apetyt chłopakowi dopisuje,na dzień dzisiejszy zjadłby konia z kopytami.w piątek dałam mu pierwszą dawkę proszków na robale,ale w koo nic nie widziałąm.może dziś,po drugiej dawce. chudy jest niesamowicie :( jedynie szyję ma sporą,ale tylko dlatego że nie pozwala za bardzo jej wyczesywać i jest na niej jeszcze sporo podszerstka)martwi mnie wygląd sierści-była piękna błyszcząca,a teraz bardzo mu wypada i jest matowa.moja wetka powiedziała,że możliwe że to wynik zarobaczenia.ale może być też problem z przyswajaniem pokarmu,czyli coś z trzustką.na dobrą sprawę,Welsh mógł być tak chudy od początku,ale nie było tego widać przez ogromną ilość puchu jaki na sobie miał. przydałoby się sprawdzić,czy przed operacją Welsh był ważony (nie wiem jaką miał narkozę?) i zważyć go teraz.ciężki na pewno nie był,skoro przez kilka tygodni znosiłam go i wnosiłam po schodach z 1 piętra najważniejsze,że łapki wcale mu nie dokuczają,nawet po wysiłku.czasem je dziwnie stawia,ale myślę że to z przyzwyczajenia psotnik z niego niesamowity.nie mam drzwi do pokoju (Welsh zjadł) i po 5 minutowej nieobecności w domu pokój wygląda jak po przejściu huraganu.a jeśli zapomnę opróżnić kosza na śmieci,mam dodatek w postaci resztek na dywanie :) sposobem na znaczenie jest kastracja,ok.a co zrobić,jesli pies po powrocie ze spaceru,na którym wytworzył 2 koopy,wchodzi do pokoju i wali na dywan trzecią?(a nie ma rozwolnienia) chwilami mam wrażenie,że on jest jak dziecko próbujące za wszelką cenę skupić na sobie naszą uwagę.wybrał sobie dziwny sposób :diabloti:
  6. witajcie witajcie,ja tak szybciuchno na chwilunie tylko wpadam,nawał obowiązków mnie przygniata ;) u Welshyka wsio w jak najlepszym porządeczku,jedynie ta jego waga mnie stresuje-wciąga chłop wszystko co znajdzie w zasięgu wzroku (nawet pieczywo z wiszącej szafki potrafi gwizdnąć),stawy mu nie dokuczają,nie kuleje,już absolutnie nie ma bolesnych łapek. ale... okropny z niego psotnik.zjadł drzwi.pół podłogi w kuchni.z wakacji musiałam na biegu go przywozic do domu,bo rozrabiał.najpierw zjadł wszystkie iglaki w ogródku (biegali sobie oboje po działeczce cały dzień i noc-dzrwi od domku były otwarte ze względu na upał) a na drugi dzień nabroił w domku.wczasowanie się z psiulami kosztowało nas dodatkowo ok 800zł więcej-trzeba było zapłacić właścicielowi za szkody :diabloti: znowu jest problem ze znaczeniem.najgorsze jkest to,że chłopaczyna potrafi w nocy wejść dziecku do łóżka i siknąć dosłownie na głowe.a ostatni raz wychodzę z nim ok 24-1 w nocy.zresztą potrafi też wrócić ze spaceru i zwallić kupę na dywan od razu po powrocie :/ ile razy zbierałam śmieci po całym mieszklaniu już nawet nie liczę.ale na okno Welsh już nie próbuje wchodzić,ufff :) nadal są momenty,w których wpada w panikę ze strachu.nie można przy nim wykonywać gwałtownych ruchów.my w domu już się przyzwyczailiśmy,ale na ulicy często mam problem żeby go utrzymać na smyczy kiedy się kogoś wystraszy. najlepsze jest to,że chyba mnie w 99% zaakceptował.przybiega do mnie,szczeka i ucieka.to jest jego zaproszenie do zabawy :) niestety nie jest nauczony "normalnej" zabawy-łapie zębami za ręce,czasem dośc mocno.kiedy tak mi zrobi,ucinam sobie krótki monolog co o tym myślę i kończę zabawę.może w końcu załapie o co mi kaman :) w tej chwili nie bardzo dysponuję wolnym czasem,ale postaram się jeszcze w tym tyg wybrać się do naszej wetki po tabletki na robale.Welsh jest za chudy.biorąc pod uwagę jego apetyt,powinien wyglądać jak Koka. na razie chyba wspomniałam o wszystkim,w miarę "rozkręcania" się roku szkolnego będę zaglądać częściej mam nadzieję :) pozdrawiamy cioteczki :*
  7. pod naszą nieobecność był grzeczny,tak jak we wcześniejszym poście napisałam.kilka razy wywalił wszystko z kosza na smieci,ze dwa razy zdarzyły mu się rozwolnieniowe wpadki (i to w te upały-podobno smrodek podczas sprzątania był taki,ze mało nie zabił :diabloti:) wyjeżdżamy w tym tyg nad nasze Polskie morze.piesy znowu zostają,tym razem z marcinem(nie dostanie więcej wolnego).a zostają,dlatego,że jedziemy w miejsce,gdzie trudno byłoby upilnować zwierzaki :(boję się,że pogubię albo dzieci,albo psy.na wszystko naraz oka mieć się nie da.
  8. Akrum,psiaki niestety zostały w domu z moją mamą.wyprawa 1500km w jedną stronę to za daleko żeby je męczyć :(
  9. witaj Dosieńko,kochane serduszko.strasznie mi przykro,że zdrówko Ci nie dopisuje :( cioteczki,długo mnie nie było,bo trafił nam się okazyjnie super wyjazd urlopowy,odpoczęłam,wyszalałam się,baterie naładowałam na cały rok :) Magda,przepraszam że nie od razu odesłałam resztę która została mi z transportu-wyjazd był kompletnie nagły,na miejscu zero dostępu do internetu. na paliwo poszło ok 90zł,moja małpa pali jak chce.przy wyjeździe,na 3000km spaliła paliwa za 1300zł :/ Ewanko,dziękuję Ci za troskliwą opiekę nad Dosieńką.ona jest taka kochana,aniołek w psiej skórze :) czy mieliście już okazję poznać "wyszczerzony" uśmiech Dosieńki?
  10. wreszcie jestem :) nie bylismy na działce,wczasowaliśmy się nieco dalej ;) Welsh jest grzeczny (z małymi wyjątkami-potrafi np wywalić zawartość kosza na śmieci i roznieść po całym mieszkaniu :) ) nauczył się kilku rzeczy,min po powrocie ze spaceru pięknie kładzie się w przedpokoju i czeka na zdjęcie obroży (to jest mój połowiczny sukces,bo chciałam żeby siadał) a na spacerze rozumie komendę "równaj" :) kiedy któreś z nas wraca do domu,Welsh na dźwięk domofonu "śpiewa" tak głosno,że słychać go juz w bramie.a w momencie otwierania drzwi odstawia prawdziwy taniec :) co do puszek:daję Welshowi puszki (duża na 2 razy,mała na raz)zmieszane z normalnym mięsem+makaron lub ryż,czasem z rozmoczonym suchym.ostatnio najczęściej z rozgotowanym ryżem,bo chłopaczyna w te upały miał biegunkę,która dopiero wczoraj mu przeszła :( także nikt z torbami nie pójdzie.coś trzeba było zrobić żeby on wreszcie zaczął normalnie jeść. mamy na stanie w tej chwili jeszcze 26 puszek.na miesiąc wystarczy.wydaje mi się,że to i tak jest tańsze niż ta obrzydliwa sucha karma,której hrabia nie chciał.
  11. doszła paka z puszkami :) 6x wołowina+jagnięcina 6x jeleń+jabłko 12x mix smaków 6x wołowina+tortelini 6x wołowina zgadza się z zamiówieniem? buziaki wielkie za pycha papu dla chłopaczka :)
  12. Welsh zjadł już 4 puszki :) daję mu 2 dziennie+na śniadanie coś lekkiego(uwielbia biały serek z zółtkiem,koniecznie z cukrem waniliowym) z upałami jakoś sobie radzimy:psiaki dyszą i kręcą się po mieszkaniu w poszukiwaniu chłodu,pija jak oszalałe,a my chodzimy praktycznie na golaska po domu.inaczej się nie da :)
  13. bardzo się cieszę,że dziewczyny przypadły sobie do gustu :)
  14. doszła przesyłka od Agmarek-10 puszek animondy jeleń z jabłkiem :bigcool: prześlicznie dziękujemy!!:iloveyou:
  15. kochana Ewanko,wiem że dbasz o Dosieńkę,że u Was ma super warunki jakich ja nie mogłabym jej zapewnić (mieszkam w kamienicy brrr) pokochałam to stworzenie od pierwszej chwili,od spotkania na wybiegu jeszcze w schronisku.urzekł mnie jej charakter-mimo wszystko chce kochać człowieka. dobrze,że dziewczynie wrócił apetyt :) w sobotę oba oczka miała załzawione-ciemne bruzdy przez cały pyszczek.myślałam że to łezki.pazurki faktycznie ma długaśne,ale siostra nie miała na wyposażeniu odpowiednich cążek dlatego nie wykonałam Dosi manicure ;) a jak układają się relacje między dziewczynkami?(Dosią i Lenką)
  16. [quote name='Ewanka'][SIZE=4][I]........... wierny pies ...[/I][/SIZE] [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images43.fotosik.pl/314/e3f2d46222e4817bmed.jpg[/IMG][/URL] [/QUOTE] serce mi pęka :( Dosia,słoneczko kochane,myślisz że Cię zostawiłam... jest mi strasznie przykro,ale wiem,że u Ewanki będziesz miała raj na ziemi a domek znajdziemy Ci naj najlepszy. Dosia to aniołek na czterech łapkach który ma wielkie,spragnione miłości człowieka serduszko. jest mi potwornie przykro,że ona myśli że ją porzuciłam :placz:
  17. znowu widzę smutną minkę Dosi :( tęskni,bo zabrałam ją ze schronu i będę jej się dobrze kojarzyć :) koopa znowu jest dziwna ze stresu.za dużo zmian w ciągu weekendu dla takiej wrazliwej sunieczki.uspokoi się kiedy się zaaklimatyzuje a w brzuszku będzie samo zdrowe jedzonko :) przy mnie jadła ładnie,jak tylko przyjechałyśmy z pabianic zjadła trochę suchego+różniaste smakołyki (min.parówki),a na kolację opędzlowała gotowane.śniadanko w niedzielę też ładnie zjadła,a ze względu na podróż obiadu biedulka nie dostała. zakochałam się w tym aniołku:loveu:i tez za nią tęsknię...
  18. a jaka dziewczyna była grzeczna w kąpieli!dwa razy się poślizgnęła,ale dzielnie i ze stoickim spokojem to zniosła. anioł,nie pies.może powiecie że jedna doba to za mało żeby poznać charakter psa.ja jednak jestem pewna,że Dosia ma same zalety :) a łupież zniknie,kiedy Dosia będzie jadła lepsze papu :)
  19. [quote name='piechcia15'] Kurcze przed oczami mam ciągle ten smutny pychol i jakoś nie umiem sobie wyobrazić jej uśmiechu i merdania ogonem:( ale wierzę na słowo i żałuję że nie mogę tego zobaczyć na własne oczy:([/QUOTE] Dosia jest mądrą dziewczynką i wiedziała że zachodzą zmiany na mega lepsze w jej życiu dlatego przestała się smucić :)
  20. jak napisała Ewanka,Dosia z przygodami,ale dotarła cała i zdrowa :) po drodze strasznie piszczała,ale grzecznie siedziała z dzieciakami z tyłu. nie mogę się nadziwić jaka ona jest cudowna,jaka grzeczna,milutka i przylepna :) nie wiem jak teraz,ale u siostry nie robiła koopy byle gdzie,tylko odbiegała jak najdalej od nas. po kąpieli łupież się nasilił,na dodatek jeszcze więcej sierści z Dosi wychodziło :-o Ewanko,dziękuję za chęc podjęcia nas smakołykami,bardzo mi przykro że nie mogłyśmy spokojnie usiąśc,porozmawiać i na spokojnie wprowadzić Dosi do Waszego stada. nie lubię załatwiać spraw na wariackich papierach :angryy: Dosiu,Ewanko,powodzenia :)
  21. noc minęła spokojnie,dziewczynka spała smacznie koło mojego łóżka. co do biegunki-ewidentnie jest to wynik stresu.pisałam,że po drodze Dosia puszcała okropnie śmierdzące bączki,bo pomimo tego że spokojnie podróżowała widać było że jest wystraszona. każdy pies jaki u mnie był miał na początku takie problemy-zmiana miejsca,zmiana diety i rozwolnienie gotowe.2-3 dni i problem znikał Dosia jest w 100% zdrowa,ma bardzo dobry humorek,ciągle merda ogonkiem,biega zwiedza kąty,bawi się z rezydentką,próbowała też z kotem,ale ofukał ją i pogonił :) dziewczyna jest wykąpana,pachnąca,bez problemu daje koło siebie wszystko zrobić jestem nią zauroczona,Dosia jest bezproblemowa,ciągle uśmiechnięta i wesoła.lgnie do człowieka bardzo,a dzieci uwielbia. zapomniałam wczoraj napisać:czy nie powinnam była zostawić blaszki z numerkiem z obroży Dosi? Ewanko,planuję wyjechać stąd pod wieczór,kiedy nie będzie już takiego upału-przy dzieciach klimatyzacji nie mogę włączyć a w ukrop szkoda je męczyć w blaszanym "pudełku".zanim wyjadę pozwolę sobie zadzwonić :)
  22. super,dziękujemy,czekamy na "dostawę":)
  23. słuchajcie,Dosia jest niesamowita...potrafi się uśmiechać :) kiedy jest wesoła,albo jeśli padnie hasło "Dosia usmiechnij się" ona podnosi wargi i pokazuje ząbki!!! nie ma w niej śladu strachu,merda ciągle ogonkiem i trąca łebkiem rękę żeby ją głaskać :) niestety ma okropną biegunkę :( ale apetycik jej dopisuje samochód musiałyśmy 2x pchać :/ dopiero był naprawiany ale mechanik się raczej nie spisał :angryy: Dosia zaprzyjaźniła się z dwójką tutejszych rezydentów(wielkopies i minisunia),wogóle nie interesuje jej kot (kury też nie :) ) dziewczyna jednym słowem IDEALNA :)
  24. jesteśmy:) podróż minęła bardzo spokojnie,dokuczały nam jedynie mega śmierdzące bączki puszczane przez Dosię :) czekamy aż upał trochę zelżeje i bierzemy się za kąpiel dziewczyny,więc będzie spała ze mną w łóżku :) zapowiada się na super miłą suczkę,jest trochę nieśmiała,ale większego problemu z tym nie ma. Kasiu,dziękuję za ściągnięcie pomocy do samochodu :))
  25. tak,w niedzielę odstawię Dosię do Ewanki :) Magda,gdybyś miała jakiś problem z "wyadoptowaniem" Dosi,moge ją wziąć na siebie
×
×
  • Create New...