Jump to content
Dogomania

dota&koka

Members
  • Posts

    1016
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by dota&koka

  1. muszę biec do wetki,Welsh w nocy zdjął sobie szwy...nie wiem jak on to zrobił,kołnierz jest na miejscu. wczoraj był praktycznie cały dzień sam w domu,musieliśmy pojechac na działkę porobic porządki przed zimą,a nie chciałam żeby zabrudził sobie ranę.po powroie zastałam wszystko w jak najlepszym porządku.jestem z niego dumna jak paw :)
  2. Aniu+Milva i Ulver,na pewno masz rację,choć wolałabym aby było inaczej.na razie jest (odpukać) dobrze,rzekłabym nawet że jest super.ale nie zamierzamy spoczywać na laurach i kiedy pieso wydobrzeje,ostro zabieramy się do roboty.bo nawet jeśli kołnierz powoduje że Welsh jest teraz grzeczny,do końca życia nosić go nie będzie. dziś nie było mnie w domu ok 6 godzin.dużo.gdyby miało to miejsce jeszcze tydzień temu,nie poznałabym chałupy. oprócz tradycyjnej kupy,nie znalazłam nic.zapomniałam dziś schować kosza na śmietki,ale stał na swoim miejscu.najlepsze jest to,że Welsh zdjął sobie kołnierz.wchodząc do domu znalazłam go w przedpokoju pod drzwiami.nie mam pojęcia jak mu się to udało.sprawdzałam szwy-są nieruszone. jakieś cuda się dzieją? poproszę więcej :) Anawo,nie ma za co dziękować.taki ze mnie dziwny stworek,nie lubię zatrzymywać się wpołowie drogi i zawracać.
  3. ojjjj odpoczywam :) chłopaczyna jest grzeczniutki jak aniołek.możecie mi nie wierzyc ,bo to byłoby za szybko,ale przestał znaczyc chałupe.przestało śmierdziec,nie jest mi już głupio otwierac komukolwiek drzwi.sąsiadka która dziś u mnie była,wchodząc zachwycała się że wreszcie pachnie domem.nie środkami,nie chemią,a prawdziwym domem.nawet nie wyobrażaice sobie jak wspaniale się poczułam. Welshykowi co jakiś czas przemywam rivanolem mosznę.jutro kontrola i zastrzyk.zaczynam zastanawiac się,czy przypadkiem nie wstrzymac się ze środkami uspokajającymi.on nawet kiedy nie ma mnie w domu nic już nie psoci.może wreszcie dotarło do niego,że cokolwiek by się nie działo,co by nie zbroił,ja i tak będę przy nim?może ten jego lęk separacyjny zmalał?coś na pewno jest na rzeczy,bo pies jest nie ten sam.na wszelki wypadek,żeby nie kusic losu,nie pożegnam się z kołnierzem ;)
  4. spokojnie,wszystko w porządku :) teraz to nie ten sam Welsh.jak Anawa wześniej wspomniała,razem z jajkami wyszła mu głupota ze łba. skońzył się brazylijski serial mam nadzieję :) jutro następny zastrzyk antybiotyku,ostatni.po niedzieli kontrola i zdjęie szwów. klawiatura mi nawala,jedna literka nie wskakuje :/
  5. Welsh dostał dziś drugą dawkę antybiotyku.z ranki nic się nie sączy,ale moszna w miejscu golenia jest dziwnie zaczerwieniona.mam przemyć ją wodą utlenioną,potem kilka razy przemyć rivanolem.kołnierz na razie musi zostać na swoim miejscu. ogólnie jest ok,dziś znowu zastałam po powrocie porządek,z czego niezmiernie się cieszę.tradycyjnie znalazłam tylko kupę pod stołem w kuchni (jak on tam się zmieścił?) kastracja była momentem przełomowym :) bardzo dobry krok,zważywszy na moje zdrowie psychiczne,ostatnio mocno nadszarpnięte :evil_lol:
  6. [quote name='Ewanka'] Tak sobie pomyślałm, że może ten kołnierz daje Welshowi jakiś rodzaj poczucia bezpieczeństwa, może to , że nie widzi dookoła wielkiego przerażającego świata, tylko jakiś mniejszy jego wycinek ... może to o to chodzi.[/QUOTE] w pierwszej chwili to,że widzi tylko skrawek świata strasznie go przerażało.miotał się jak szaleniec,walił głową we wszystko co stanęło mu na drodze.ale już trochę nauczył się w nim poruszać (o ile można do czegoś takiego przywyknąć) i może jest teraz tak,że czuje się bezpieczniej.
  7. kołnierz,kiedy nie będzie mi już potrzebny,wstawię w ramki i powieszę na ścianie.cudowny przedmiot,tak banalnie prosty,a skuteczniejszy od wymyślnych klatek i specjalnych kagańców! :multi: taki mam humor.musiałam iść do szkoły na zebranie,a wcześniej zaprowadzić dzieciaki marcinowi,więc w sumie nie było mnie 2 godziny w domu.jak dla Welsha,to sporo. pierwszy raz od dawna,cieszyłam się,kiedy otworzyłam drzwi. porządek.czysto (oprócz jednej małej kupy na dywanie-ale i to kiedyś minie),nic nie poprzewracane,z szafek niepozrywane gumki,lodówka zamknięta,łazienka też,buty stoją na swoim miejscu,kosz na śmieci nie tknięty. szok. nie wierzę w to co widzę. nawet nie wyobrażacie sobie,jak bardzo ucieszył mnie ten widok chwała kołnierzom :)
  8. u chłopaka wszystko w porządku.w nocy trochę łaził po chałupie,aż ułozył się w moim pokoju,pod moim łóżkiem i tak przespał większość nocy.nie dość,ze śmierdzi "szpitalnym" zapachem,to jeszcze puszczał straszne pierdziochy. wyszłam dziś 2x z domu,zostawiając klatkę otwartą.delikwent za sprawą kołnierza nie nabroił nic a nic.za bardzo on mu przeszkadza w przemieszczaniu się :) bierze mnie na litość-przychodzi do pokoju,staje przede mną z łbem spuszczonym do samej podłogi i czeka aż się ulituję.patrzy przy tym shrekowymi ślepiami... jutro idziemy na zastrzyk (antybiotyk).wetka sama do mnie dzwoni,sprawdza czy wszystko w porządku.oglądałam dziś rankę,jest ładna bledziutka,nic się nie czerwieni,nie ślimaczy,jest ok. mordował dziś od rana ogromną (w porównaniu z nim) cielęcą kość.miał radochy co niemiara :) a ja mam radochę,że kołnierz okazał się super przydatny.bardziej niż klatka i kaganiec.a jutro po kontroli,jeśli zdejmiemy kołnierz,zaczynamy ćwiczyć z kagańcem
  9. [quote name='Szarotka']Hm moze powinien chodzic w tym kolniezu na stale ;);)[/QUOTE] haha,o tym samym dziś myślałam :) [quote name='bela51']A ja mysle, ze go boli i dlatego opuscił go zapał do robienia demolek.[/QUOTE] nie boli,nie boli :) dostał pod wieczór pyralginę,na spacerku prawie fikał koziołki,po schodach z powrotem biegł,w klatce kręci się jak smrodek po gatkach (nie może ułożyć łebka przez kołnierz) i kłapie zadem co i rusz w podłogę.gdyby go bolało,na pewno by uważał na dupinkę. zastanawiam się,czy ten kołnierz nie jest za wielki.on mu strasznie przeszkadza choćby w wejściu do klatki (a całą ściankę opuściłam na podłogę),problem z zawróceniem gdziekolwiek,bo o wszystko zaczepia (no bo ja mam takie "salony",że jedno na drugim stoi :) ).może ciutkę go przyciąć?myślę,że wystarczy 5 cm naddatku od nosa,nie 20 :/ nie wiem jak dzisiaj usnę.co chwila Welsh wali kołnierzem o klatkę próbując się ułożyć do snu. jakoś mi dziś dziwnie,czegoś mi brakuje.....aaaa juz wiem!nie sprzatałam dziś śmietków z podłogi,ani kupek,ani siuśków.ani jednej sztuki :)
  10. cierpiący niunio :( [IMG]http://i56.tinypic.com/332xrpk.jpg[/IMG] obrażony jest na mnie strasznie,bo po spacerze założyłam mu spowrotem kołnierz :) [IMG]http://i55.tinypic.com/dnh6rd.jpg[/IMG] na górze zdjęcia widać jeden ze złamanych pręctów,a na dole dowód zaznaczania swojego prywatnego lokum :/ jakość fatalna,ale wrzucam. [IMG]http://i53.tinypic.com/dq3mmp.jpg[/IMG]
  11. chłopaczyna doszedł do siebie na dobre :) strasznie wszystko przewraca tym kołnierzem,siłą rzeczy zachowuje się jak słoń w składzie porcelany :diabloti: na razie jest wszystko w porządku.wyszłam nawet do sklepu na pół godzinki,zostawiając klatkę z całkowicie opuszczonym jednym bokiem-chłopaczek nie mieści się z kołnierzem w drzwiach swojego m1 :) i nic nie nabroił.absolutamente nul,zero,nic totalnie. dopóki ma kołnierz,będę spokojna poza domem :)
  12. Welsh odjajczony..biedak nie umie poruszać się z kołnierzem na szyi,co chwila na coś wpada. zapłaciłam 268zł,razem z kołnierzem i kuracją antybiotykową.cena wydaje mi się sensowna.dziś po południu mam do odebrania specjalny kaganiec dla Welsha,skórzany (moje szklane powierzchnie przezyją:) ) specjalnie dziś wymierzony tak,żeby nie dał rady go sobie zdjąć. co do kennelu.pisałam już nie raz,że Welsh sam wszedł do klatki i gdyby nie musiał,najchętniej wcale by jej nie opuszczał.pisałam,że będąc w domu,zamykam drzwiczki,otwieram i tak wkółko a na nim nie robi to żadnego wrażenia.może siedzieć i w zamkniętej,obym ja była gdzieś obok.więc proszę nie piszcie że mam niewymagać od psa że się w dwa dni nauczył tego,na co powinien mieć kilka tygodni.bo on nie musi uczyć się klatki,on ją doskonale zna,świetnie się w niej czuje i może siedzieć grzecznie w niej i 24/dobę dopóki ja nie wyjdę z domu. kiedy chłopaczyna dojdzie do siebie,zaczynamy kuracje,min lekami uspokajającymi.wetka wypisała już odpowiednie recepty. dziś muszę dać mu spokój,dlatego jutro biorę się za wzmacnianie klatki oczko po oczku. są jeszcze dwie alternatywy,mam nadzieję,że Welsh tego nie zmarnuje.ja dosłownie wychodzę z siebie i staję obok,żeby temu psu pomóc.staram się ogarnąć ten "problem",zeby nam wszystkim razem mieszkało się spokojnie,a Welsh znalazł dom naszych marzeń,na zawsze. chłopaczyna obudził się na dobre i wydaje mi się że cierpi.lezy i popiskuje.dzwoniłam już do wetki,powiedziała,że dała mu taką dawkę przeciwbólowego leku,że nie ma prawa go boleć.wieczorem mam zadzwonić,a gdyby dalej popiskiwał,dac zwykłą pyralginę.kołnierz strasznie mu "ciąży" bo nawet jeśli siedzi,nos ma oparty o podłogę.
  13. kennel zdał egzamin.psisko nie :( prawie godzinę zbierałam bałagan... klatka rozwalona,a on zjadł następny kawałek łóżka.nie pytajcie czy i co więcej... Welsh zidiociał do reszty.a ja ledwo zipię :(
  14. dzieńdoberek :) chłopaczek całą noc przespał w swoim "domku".kilka razy słyszałam przez sen jak klatka brzęczy,ale nie miałam siły otworzyć oka i zajrzeć do kuchni co się dzieje.rano było wszystko w porządku,więc nic złego nie robił. Ewanko,dzis idą w ruch obcęgi i drut,będę wzmacniać klatkę,będzie dobrze.jutro pierwszy poważny test-zaprowadzam dziecko do szkoły i biegam,biegam po urzędach.będę starała się co jakis czas wpadać do domu,żeby wiedział,że gdzieś jestem,że w każdej chwili mogę wejść do domu. Welsh znosi moje rzeczy na posłanie.nie wiem czy mu to zabierać,czy dać spokój?tylko w czym będę chodzić,jeśli jedna rzecz mu nie wystarczy..;) kochana BeaBono.pięknie dziękuję za chęć pomocy,ale muszę podziękować.mimo,że taki kaganiec byłby najlepszy dla Welsha,bałabym się go w nim zostawiać samego w domu ze względu na szklane powierzchnie w domu.ława,witryna,lustro w przedpokoju,telewizor u dzieci w pokoju (jedyny działający w domu).Welsh mógłby narobić nim ogromnych szkód.pamiętam,kiedy mój Borus miał na dziobie metalowy kaganiec,ciągle "tylko" ocierał się nim o moją nogę,robiąc przy tym krwiaki i siniaki.jeśli mądry pies,robił taką szkodę z miłości,to co taki wariat jak Welsh może nawyprawiać? idziemy na spacerek.dziś trochę później niż zwykle,w końcu jest niedziela :)
  15. spokojnie,odkąd Welsh wszedł do klatki,nikt tam nie wchodzi. dzieciaki karmiły go parówką przez kratki,co widać na zdjęciach.teraz to jego teren i nikt oprócz mnie nie wkłada tam rąk. jak na razie jest dobrze.prawie cały czas siedzi u siebie,wychodzi na chwilę ale zaraz wraca.zamykam na chwile drzwiczki,otwieram i znowu zamykm.na nim nie robi to żadnego wrażenia dopóki jestem w domu.zostawiłam go w klatce i na 15 minut wyszłam z domu.kiedy wróciłam,zastałam psa z łbem poza klatką.czuję,że dla niego kratki nie będą przeszkodą.muszę ją wzmocnić. kastracja przełożona na wtorek.wetce coś wypadło,chciała ciąć w poniedziałek,ale ja mam już cały dzień zawalony sprawami. wtorek,godz.9 rano.
  16. [quote name='Ewanka'] ... a może właśnie on chciał mieć coś swojego, na wyłączność .... może to mu potrzebne do szczęscia, pilnuje swojego domku [/QUOTE] oby tylko nie pilnował zbyt dosadnie... [quote name='Ewanka']człowiek powinien posiedzieć na posłaniu psa [/QUOTE] pierwsi my wleżliśmy do klatki...ciekawa perespektywa.pies patrzył na nas jak na stado idiotów ;) i staram się jak najczęściej wkładać do niego ręce,głaszczę,gadam,udaję że poprawiam kołderkę.żeby pokazać mu że to nie jest tylko jego klatka. tylko,że w ten sposób zakłócam mu spokój,wchodzę do azylu,którego tak chciał.i koło się zamyka. koniecznie musi na nas popatrzeć ktoś z zewnątrz.komuś niezaangażowanemu łatwiej będzie postawić "diagnozę" edit:parówki mamy tylko te z górnej półki.nie daję dzieciom słoniny udającej parówkę ;)
  17. chce,wychodzi,ale szybko,bardzo szybko wraca spowrotem za dużo smaczków nie mogę mu dać,bo dziś operacja,a i tak zapomniałam się i kiedy wlazł do klatki nakarmiliśmy go parówką :(
  18. zbój...... [IMG]http://i56.tinypic.com/2q0614o.jpg[/IMG] wodzi za mną wzrokiem z klatki,śledzi każdy ruch...nie podoba mi się to
  19. musiałam przykryć klatkę kocem...przyszła sąsiadka,a Welsh trząsł się jak g..nko w przeręblu,widać było że bardzo się denerwuje... i dalej dziwnie na mnie patrzy : [IMG]http://i55.tinypic.com/dfy4xi.jpg[/IMG] nie bardzo to spojrzenie mi się podoba.jakby mówił "idź babo stąd,idź!"
  20. [quote name='doddy'] jak potrzeba to mogę podjąć się wizyty w DT u Welsha i pomóc ze szkoleniowego punktu widzenia nieco. Może uda nam się cokolwiek dopomóc na problemy z Welshem. Niestety wolna jestem dopiero od poniedziałku. [/QUOTE] doddy,serdeczne dziękuję!Welsh dziś będzie odjajczany,więc i tak zanim dojdzie tak naprawdę do siebie,kilka dni minie. zapisuję sobie kontakt,na pewno się odezwę :)
  21. racja Ewanko.on może źle się czuje w mieszkaniu,kennel da mu poczucie bezpieczeństwa,to będzie jego azyl,tylko jego własność. leży w niej cały czas.i jakoś dziwnie z niej na mnie patrzy...zastanawiam się,czy on za bardzo nie będzie próbował jej bronić? żeby nie okazało się,że zamienił stryjek siekierkę na kijek :(
  22. ledwo żyję.przeziębiłam się na maksa :placz: rozłożyłam klatkę.zdążyłam ją rozstawić,i zanim się zorientowałam pies był już w środku. nie trzeba było go wcale zapraszać...mam wrażenie,że zna klatkę,wie do czego to służy. ma otwarte drzwiczki,ale sam nie chce stamtąd wyjść,muszę go wołać :crazyeye: pierwsza chwila w "domku" [IMG]http://i51.tinypic.com/vzisuu.jpg[/IMG] dostał od każdego po kawałku parówki,jak widać Koce też się podobało [IMG]http://i55.tinypic.com/9fuw6c.jpg[/IMG] [IMG]http://i51.tinypic.com/e6dkzr.jpg[/IMG] Piechciu,możliwe że za bardzo kocham tego gnoja.ale nie jest tak,że całą dobę trzęsę się nad nim,gadam jak do dziecka,nadskakuję,a on słyszy tylko ochy i achy.ale zdaję sobie sprawę że na pewno coś schrzaniłam.dlatego potrzebny jest mi behawiorysta. z kennelem zobaczymy jak będzie.mam nadzieję,że będzie dobrze.Welsh nie nadaje się do dłuższych,męczących spacerów.przynajmniej raz dziennie jesteśmy w parku,nawet godzinę,a wracając robimy sobie przebieżkę.na więcej bałabym się mu pozwolić ze względu na stawy. na tyle,na ile czas mi pozwala,staram się czegoś go uczyć.kilka komend rozumie. wspomniałam wcześniej,że to jest ONek,rasa która uwielbia pracować a Welsh może dostaje kręćka z braku zajęcia. robiłam tak jak wspominasz-zamykaliśmy się w pokoju na chwilę,i powiem Ci,że 5 minut wystarczyło,żeby zaczął broić.wystarczy że zniknę mu z pola widzenia. dziśdam mu spokój w kennelu,nie będę go zamykać nawet na chwilę.zacznę trening dopiero,kiedy dojdzie do siebie po dzisiejszym odjajczaniu. co do remontów,mebli itp. ja biorąc psa,biorę też odpowiedzialność za niego i to ja ponoszę konsekwencje.to naturalne.a jeśli chodzi o ogrom zniszczeń,to najbardziej brakuje mi telewizora i drzwi od pokoju :p powolutku,powolutku,jesli Welsh przestanie niszczyć,zacznę wszystko po kolei wymieniać. Piechciu,on w momencie "jedzenia" mojej kanapy,powinien mieć na mordzie kaganiec.wychodząc z domu założyłam mu na próbę pożyczony od sąsiadki.więcej kagańca na mordzie nie miał,tym samym więcej za kanapę się nie wziął.wnioskuję,że rwanie kanapy było za karę :evil_lol: kiedy jestem w domu,psa nie ma.dosłownie.lezy na swoim miejscu i przychodzi do pokoju tylko jesli go zawołam. leży teraz chłopaczyna w kennelu,wcale nie wychodzi.drzwiczki otwarte,żadnego przymusu,czyli pełen luzik :lol: będzie dobrze...prawda??
  23. jestem.doczłapałam się z klatką. na razie stoi złożona,jutro pobawię się w rozkładanie i zobaczymy czy pańcio wykaże jakiekolwiek zainteresowanie "domkiem" chyba w pierwszej kolejności sama tam wlezę.strasznie ciekawa jestem świata z tej perespektywy :) zmęczona całym dniem spędzonym na bieganiu,idę spać.dobranoc :)
  24. oj dało,dało mu w kość :( jeśli idzie po terenie który zna,jest wyluzowany,spokojny,nawet autobusy i tramwaje już mu nie przeszkadzają.ale wystarczy tak jak dziś,przejść się trochę dalej (wetka ma gabinet na ulicy przecinającej połowę drogi do parku który Welsh codziennie odwiedza-bez stresu) a on ma w oczach szaleństwo.dziś szedł przycisniety do ściany,wił się przed gabinetem na smyczy jak piskorz,a przez drzwi przechodziliśmy dobre 10 minut.w poczekalni poprzewracał w szale miski z wodą i jedzeniem,poprzestawiał krzesełka.istny cyrk :( jak weszlismy na naszą ulicę,pędził do domu jak wariat,nie chciał iść ładnie. dziś ma zjesć lekką kolację,tylko do 9 rano może pić wodę. goodbye jajka,goodbye brzydkie zapaszki!:)
  25. i po przeglądzie :) jutro pomiędzy godziną 15 a 16 Welsh pożegna się z jajkami :multi: koszt 240,góra 250zł,ale koszt wzrośnie o 50zł jeśli będę potrzebowała od niej kołnierza.w związku z tym,kolejna moja prosba do cioteczek:pomóżcie mi znaleźć kogoś z wawy kto pożyczyłby na kilka dni kołnierz,plisss.szkoda 50zł wydać na coś jednorazowego,co więcej Welshowi się nie przyda wetka na podstawie oględzin kliszy potwierdziła prawidłowe działanie trzustki.ale jest małe ale.w związku z prawdopodobną nerwicą (odstawił przy niej niezły cyrk) Welsh może mieć zespół drażliwego jelita.to objawia się min częstym wypróżnianiem-po drodze do gabinetu (trasa ok 100m) Welsh zrobił 3 Qpajdy,czwartą w drodze powrotnej. jest szansa,że po kastracji Welsh się ciut wyciszy i zacznie przybierać na wadze,przy okazjii ograniczając liczbę koop miałam zaraz jechać po klatkę do chey,ale Anawa mówiła że wylotówki z wawy są strasznie zapchane i zaoszczędzę nerwów jeśli wybiorę się pod wieczór. Agnieszka32,dziękuję za podpowiedzi.każda jest na wagę złota :)
×
×
  • Create New...