dinek85 Posted January 16, 2012 Share Posted January 16, 2012 (edited) Witajcie. Chciałabym napisać tutaj o Dingusiu - 11 letnim,dużym mieszańcu. Dziś był straszny dzień - poszliśmy do weta, bo od miesiąca Dingowi wisiał glut śliny z pyska. Tydzień po tym jak to zauważyłam, tata był z nim na szczepieniu. I nie wiem czy powiedział o tym czy nie, w każdym razie obejrzeli go i stwierdzili przerost jądra i dobrze byłoby je usunąć. Od kilku dni, w ślinie widać trochę zielonego zabarwienia, jakby ropa - i coraz częściej krew... Byliśmy dziś u weta - otworzyłam mu paszcze, akurat 2 wetow było w pomieszczeniu to zajrzeli mu do pyska i obydwoje jak na komendę: "ooouuuuu nowotwór". Rozmawialiśmy o możliwej operacji, zrobiliśmy nawet prześwietlenie płuc, żeby sprawdzić czy są przerzuty - nie ma. Serce trochę powiększone, "ale to u starszych piesków normalne". Coś innego też powiększonego (nie pamiętam już), ale "to też normalne u staruszków". Nie wiemy co robić - weterynarz nie zachęcał ani nie nakłaniał do operacji, mówił, że może należy również rozważyć uśpienie, jeśli się nie zdecydujemy. Może być tak, ze umrze na stole operacyjnym. Po ewentualnej operacji (wycięcie tego dziadostwa z gardła + kastracja ) przez tydzień codziennie 2x dziennie trzeba będzie jeździć do lecznicy na kroplówki, bo Dingo nie będzie mógł jeść. Może być też tak, że po wycięciu okaże się, że nowotwór był jeszcze głębiej niż tylko tam gdzieś w gardle, a oni się nie mogę tam przecież dostać i znowu za np. miesiąc mogą być przerzuty. Nie wiem co robić, płaczę cały dzień (głupia ja), to nawet nie jest mój pies domowy, tylko taki stróżujący na placu, ale pojawił się u nas jako mały szczeniak, miałam wtedy 15 lat, spędzałam z nim co drugi dzień, zabierałam na spacery, więc to jak członek rodziny. Obawiam się też trochę o koszty operacji i leczenia, nie jestem zamożną osobą. Walczyć czy dać umrzeć w spokoju i bez bólu po 11 latach służby? Jestem z Rzeszowa, lecznica, w której byłam to Jamnik. Wiecie co jest najgorsze - że Dinguś, mimo swoich 11 lat był bardzo żwawym psem, stawy byly ok, biegal, skakał (czasem nawet z dużych wysokości :] ), zachowywał się jak szczeniak, ciągnął na spacerach jak szalony. I nagle, w ten jeden miesiąc tak go zmogło.Tzn dalej je normalnie, chodzi i potrafi sie jeszcze cieszyć, ale przecież tylko ja wiem, że jest chory :( Edited January 16, 2012 by dinek85 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.