kolejna lekcja chodzenia na smyczy za nami. Było minimalnie lepiej niż wczoraj gdyz wzięłam do kompletu swojego psa. Sznurka już tak bardzo się nie bał, tylko faktu że sznurek nie chce iść w tą stronę co Gacek. No więc starałam się iść za nim, ale wtedy sprawiał wrażenie jakby uciekał przede mną, jakby wpadał w panikę że ktoś za nim podąża.
Kolejnym problemem jest nieumiejętność chodzenia po drodze. Wszystkie krzaki i zarośla są jego. Ładnie szedł tylko wzdłuż płotu i po polu(gdzie i tak nerwowo wzrokiem szukał krzaków)
Na końcu, co by historia z happy endem była, rozwiązał mi się sznurek z karabińczyka i pies pobiegł uradowany w siną dal.
Ja nie przejmując się za bardzo tym faktem wróciłam do domu i nim tam doszłam, pies już leżał u moich stóp:)
No nie wiem co to dalej będzie z tym chodzeniem na smyczy....:P