Jump to content
Dogomania

zapłakana

Members
  • Posts

    47
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by zapłakana

  1. Jakie życie, taka śmierć:placz::placz::placz: Strasznie ten świat niesprawiedliwie urządzony. Jednym wszystko, drugim nic...[*]
  2. O matko!!!:crazyeye: Dlaczego nie zareagowano wcześniej?:shake: To schron, czy mordownia???:placz::placz::placz:
  3. [quote name='iwop']Jest problem z Kubą... Zaczął znaczyć teren w domu... Jak na to poradzić...? Nie wiem co mu "odbiło" :shake:. Jest przecież wykastrowany...[/QUOTE] Po kastracji podobno jeszcze może przez jakiś czas znaczyć teren. Najlepiej kastrować psa tuz po osiągnięciu dojrzałości płciowej, bo w przeciwnym wypadku może potem znaczyć " nawykowo".
  4. [quote name='Ania i Kajber']zapłakana, napisz tylko proszę, bo nie zrozumiałam sytuacji: Czy sunia zamiast przy budzie jest w kojcu z innym owczarkiem, na miejsce tego niby-agresywnego, ktorego chcieli sie pozbyć ( i najwyraźniej pozbyli) ?[/QUOTE] Jest z tym agresywnym. Swojej suki się pozbyli, a tą zamknęli z psem w kojcu.
  5. Taaa... Już widzę jak się boi. W świetle naszego chorego prawa on nie robi psu żadnej krzywdy. Trzymania w kojcu prawo nie zabrania. Organizacja może by coś wykombinowała, ja jestem za cienki Bolek.
  6. Jakie zwalanie problemu??? O czym Ty piszesz? Po raz pierwszy poprosiłam o pomoc, bo uznałam, że tak piękny pies może sobie pozwolić na przebieranie jeśli chodzi o dom - tak by znalazł jak najlepszy. Z pierwszym lepszym właścicielem nie było problemu, jak widzicie. Stało się tak, że facet sprzątnął mi sunię sprzed nosa i wtedy pomoc była naprawdę konieczna, bo na jakiej niby podstawie miałam mu ją odebrać, skoro mnie zna i wiedział, że nie jest moja? Gdyby ktoś machnął mu odpowiednim papierem, bo tak sobie wyobrażam interwencje organizacji prozwierzęcych ( chyba mają jakieś legitymacje?), nie miałby wyboru. Nigdy nie wzbraniałam się przed pomocą w postaci poświadczenia, że pies jest z ulicy.Tym bardziej teraz, po dwóch miesiącach mam niewielkie pole do popisu w kwestii odebrania suni. Mam tam pójść tak po prostu, ni z gruchy ni z pietruchy, i zażądać oddania psa? Bądźcie poważne...
  7. Andziu, a skąd ja mam wiedzieć która organizacja jest na dogo, a której nie ma? Napisałam również, że zupełnie nie mam pojęcia kto jest kto, ale to oczywiście przeoczyłaś. Szczerze chylę czoła przed Twoimi dokonaniami, ale one nie upoważniają Cię do stawiania się na pozycji świętej krowy. Nie wolno tu nic napisać, bo we wszystkim doszukujesz się personalnego ataku. W tym wypadku Twoja reakcja jest trochę na wyrost, powiedziałabym nawet, że histeryczna. I jeszcze jedno - to, że ktoś nie był obecny na dogo nie musi oznaczać, że nie pomagał zwierzętom, prawda? Mam dość liczną gromadkę " przybłęd" w domu, co przypłacam ciągłymi konfliktami z domownikami. Wielu innym znalazłam domy zanim wpadłam na pomysł ( okazuje się, że głupi ) poszukiwania ich przez dogo. Nie pochwaliłam się w porę? Nie robię tego dla poklasku.I tyle w tym temacie.
  8. Bez komentarza. Czyli jedną organizację pro- mamy z głowy:) Albo może jednak taki króciutki komentarzyk, a właściwie jedno pytanko : O ten cytat taki opie****? Nie rozumiem czym Cię obraziłam. Nigdzie nie napisałam, że coś ma robić STOZ. ?????????
  9. [quote name='beataczl']raczej powinnas isc razem z organizacja jako swiadek zagarniecia czyjegos psa... a warunki dodatkowa sprawa do tego wrzuce link na Kielce.[/QUOTE] Nie widzę problemu. Ale sama nie będę z siebie robić idiotki, bo mogą mnie co najwyżej pogonić z podwórka ( ja bym tak zrobiła, gdyby ktoś mi wtargnął bez pozwolenia)
  10. Niby są organizacje, ale zarobione po pachy. Przynajmniej tak twierdzą. Ja na forum, i w ogóle w temacie, się tak średnio poruszam, więc nie wiem do kogo się zwrócić. Nawet nie wiem, czy ktoś z tych organizacji tu zagląda. Podrzućcie komu należy jakbyście mogły. A co do rozmowy, to nie wiem, czy nowi właściciele będą chcieli rozmawiać ze mną. Z organizacją prozwierzęcą musieliby, bo warunki, w jakich przebywają psy pozostawiają wiele do życzenia. A ja? Co im powiem?
  11. Podziękuj wujkowi za rozdrażnienie psa. Gryzł wujka, a jemu się to podobało, więc pies uznał, że to dobra zabawa. A uśpić to może jednak nie psa, lecz wujka, bo to on jest winien zaistniałej sytuacji.
  12. Witam po przerwie, niestety ze smutkiem. Przejeżdżałam wczoraj koło nowego domu ''mojej suni'' i bardzo zaniepokoiło mnie to, co zobaczyłam. :crazyeye: Buda zniknęła sprzed domu, a w kojcu ( przypominam- najwyżej 3x3 jak na moje oko ), który jest doskonale widoczny z ulicy, bo stoi na środku podwórka, leżą dwa psy. W jednym z nich rozpoznałam tą biedę, ale żeby się upewnić wypytałam pewną osobę i moje obawy się potwierdziły.:-( Ok. 2 miesięcy temu twierdzili, że psa mają zamiar komuś oddać, a tymczasem okazuje się, że zniknęła suka. Nie wiadomo w jaki sposób i z jakiego powodu. Boję się, że oni w tym kojcu rozmnażają psy i nimi handlują. :angryy:ZWIERZAK, ANIMALS, TOZ - HELP!!! Zróbcie coś!:placz:
  13. Droga Zuzko, nie miałam zamiaru tu więcej pisać, ale nie wytrzymuję nerwowo. Z moich obserwacji wynika, że jedyne osoby na które możesz liczyć, to dogomaniacy, którzy nie mają nic wspólnego z organizacjami prozwierzęcymi. Przykładem na poparcie tych słów może byś "szlachetny" Emir, który zrobił sobie medialną reklamę kosztem schroniska w Dyminach, a potem się na niego wypiął aż szwy zatrzeszczały. Sama prosiłam jakiś czas temu o pomoc w odebraniu bezdomnego psa, którego facet bezprawnie sobie przygarnął i uwiązał na łańcuchu. Prośby pozostawały bez echa, albo mówiono mi, że nie ma ludzi, bądź samochodu. Te organizacje, to psu o d*** rozbić, z całym szacunkiem dla psa. I tyle w tym temacie. Działaj w miarę swoich możliwości i nie łudź się, że ktoś ci pomoże. Dużo siły ci życzę:)
  14. Czytajcie ciotki uważnie, bo najwyraźniej coś Wam umknęło:) NIE MA ŻADNEGO ROZWIĄZANIA, JEŚLI CHODZI O KIELCE! To już nieaktualne. Nie było też żadnej propozycji, co do transportu do beatyczl. Dziewczyny z Kielc przestały interesować się wątkiem i nawet je rozumiem, bo w sytuacji, kiedy nie ma żadnego schroniska w powiecie, a nie wiem, czy nawet w województwie, nie wyrabiają już na zakrętach. Tutaj jest cała masa psów w sytuacji po stokroć gorszej. Ja sama nic nie zdziałam, nie może tak po prostu wejść na podwórko ktoś z ulicy i powiedzieć facetowi, żeby oddał psa. Tym bardziej, i też już o tym pisałam, że tam byłam i wie, iz sunia nie jest moja. Do tego potrzebowałabym odpowiednich służb, kogoś, kto może okazać się jakimś dokumentem potwierdzającym jego prawo do przeprowadzenia takiej akcji. Załóżmy, że go odbieram, i co dalej? Dziękuję Wam bardzo za wszystkie rady, ale ja oczekiwałabym realnej pomocy. W przeciwnym razie odpuszczam sobie. I jeszcze k woli wyjaśnienia. Podwórko jest szczelnie ogrodzone, co daje nadzieję, że nocami sunia będzie biegać wolno, tak jak obiecują. Ma fajną budę, prosto spod igły. Nie stoi na jakimś odludziu, tylko tuż przy wejściu do domu. Rodzina jest nieźle sytuowana, więc niewykluczone, że rzeczywiście ja wysterylizują. Siedzi tam sobie piękna wręcz posągowo, oaza spokoju. I tyle. Pewnie, że wolałabym dla niej inne wyjście, ale uwierzcie mi, widziałam tyle psiego nieszczęścia, że naprawdę nie przesadzałabym. Zajmijmy się biedakami, które bardziej tego potrzebują. I jeszcze raz powtórzę, moje możliwości się wyczerpały. Za krótko jestem na forum, nie znam tu nikogo, nie wiem na kim można polegać, a kim nie zawracać sobie głowy. Nie wiem kto coś może zrobić fizycznie, a kto tylko służyć dobrą radą. Jeśli doświadczone cioteczki będą mieć jakiś realny plan, chętnie pomogę. W przeciwnym razie wątek uważam za zamknięty. Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję za wielkie serca. I tym sposobem wyprodukowałam chyba najdłuższy post na dogo:evil_lol:
  15. O matko!!!!!! Żebyś sku******* .... Nie wiem, czego mu życzyć za coś takiego. Może żeby mu zrobiono to samo?
  16. Witam po powrocie:) Widzę, że znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Domu nie ma, czasu nie ma, chętnych do odebrania i podstaw ku temu też nie. Byłabym szczęśliwa, gdyby udało się znaleźć coś dla obu psów, bo coś mi mówi, że pod pojęciem "oddać" kryje się uśpienie tego rzekomo agresywnego, z kojca. Ale widzę, że to graniczy z cudem. Nie będę tam łazić, bo w końcu pomyślą, że mam nierówno pod sufitem i nie wpuszczą mnie na podwórko. Tutaj niewielu rozumie taki stosunek do zwierząt. Będziemy działać dopiero wtedy, gdy uda się coś znaleźć. Byleby nie trwało to za długo, bo psina się przyzwyczai i znowu będzie cierpieć z powodu utraty domu. Zresztą nie oddadzą nam psa po miesiącu, czy dwu, tym bardziej, że w świetle naszego prawa nie robią mu krzywdy.
  17. No właśnie trzeba się dowiedzieć jak to wygląda od strony prawnej. Albo posłużyć się jakimś fortelem. Tak jak pisałam, wyjeżdżam jutro o szóstej rano i wracam dopiero w poniedziałek. Jakby co to andzia69 ma mój numer. To na wypadek gdyby Wam sie udało coś wcześniej wykombinować. Możecie powiedzieć, że tam byłam ( przypominam, że nawinęłam tej babce makaron na uszy, że niby współpracuję z TOZ-em) i ode mnie wiecie o suni.
  18. Syn wypytał dzieci w szkole. Na jakiej podstawie po legalu, bo jakoś nie bardzo znam te przepisy? Chętnie pomogę jak pisałam wcześniej, ale sama nie dam rady.
  19. Kiedy wiele lat temu zamieszkałam na wsi, też bardzo bulwersował mnie widok psa na łańcuchu. Jednak życie zweryfikowało moje poglądy. Tutaj nie ma podwórka, na którym nie stałaby na łańcuchu choćby jedna bida. Zwariowałabym, gdybym nie dała na luz. Nie wyobrażam sobie bierności w sytuacji, gdy ktoś się nad psem znęca, albo biega bezpański. Ale kiedy ma budę i pełną michę to jestem w stanie to tolerować, bo nie mogę napisać pochwalać. Nie zbawię świata, nie odbiorę psów wszystkim okolicznym gospodarzom. Cieszę się, kiedy widzę, że są na noc uwalniane z łańcuchów, bo bywa i tak, że spędzają na nich całe życie. W grudniu wyżerałam maleńka sunię od babska, które nie spuszczało jej WOGÓLE z łańcucha! Nie miała budy, stała przy stodole na niespełna metrowym łańcuchu, bo obok był kurnik i " kury bały się z niego wychodzić". Dwie deski od tej stodoły były ułamane i tam próbowała się chronić przed deszczem, śniegiem i mrozem. Na gołej ziemi, wokół bajoro! Po powrocie do domu łkałam nie mogąc wydusić z siebie choćby jednego słowa. Aha, i jeszcze nie chciała jej oddać, twierdząc, że szkoda suki, bo szczeka. Wyobrażacie sobie coś takiego! Tak więc poczekajmy na andzię69. Andziu, co ty na to? W razie czego służę pomocą i namiarami, ale sama nie jestem w stanie jej odebrać, bo tak jak pisałam nie mam na to pomysłu. W świetle naszego chorego prawa nie dzieje mu się krzywda. Chyba, że ktoś z Was pofatygowałby się tutaj i powiedział, że to jego pies. Mnie znają, więc wiedzą, że nie jestem jego właścicielką. Aha, i jutro rano wyjeżdżam. Wracam w poniedziałek rano, jakby co. Dziś postaram się tu zaglądać.
  20. Agmarek, pisałam, że ma sukę i psa, którego chce oddać. Ta pani twierdzi, że ta nowa i tak zostanie wysterylizowana. Jeśli chodzi o zagrożenie życia, to bardziej obawiałabym się o tego agresywnego psa, bo nie wiem, co tak naprawdę chcą z nim zrobić. W przypadku "mojej" suni problemem jest łańcuch. A jeśli chodzi o zabranie jej stamtąd, to obawiam się, że mi jej nie dadzą, bo mnie znają i wiedzą, że to nie jest mój pies. Jeśli uznacie, że nie może tam zostać, trzeba by znowu posłużyć się kłamstwem ( w dobrej wierze chyba można:diabloti:) Grunt, że żyje i jest bezpieczna.
  21. Victoria!!! Mam go!!! Ale... No właśnie, ale. Wziął go chłopak z sąsiedniej wsi. Byłam tam. Posłużyłam sie fortelem, powiedziałam, że współpracuję z TOZ, bo może nie chcieliby ze mną rozmawiać. Sunia ( no właśnie, to sunia) ma całkiem fajną budę, niestety jest na łańcuchu. Na tym samym podwórku, w małym kojcu jest jeszcze jedna suka i pies, wszystkie Onki. Matka chłopaka twierdzi, że wypuszcza psy na noc na podwórko. Mówi też, że pies z kojca jest agresywny i wziął tą "naszą" sunię, bo tego agresywnego chce komuś oddać. Czy rzeczywiście "oddać" ( wiecie, co mam na myśli?), nie wiadomo. Dała mi nawet numer telefonu na wypadek gdybym miła kogoś chętnego na niego. No to teraz radźcie, bo ja już całkiem zgłupiałam.
×
×
  • Create New...