Jump to content
Dogomania

jubu

Members
  • Posts

    184
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by jubu

  1. W przyszłym tygodniu mam czas na transport zwierzaków. Cała Polska. Konieczny zwrot kosztów.
  2. [quote name='JankaBezZiemii']a czy to po głosie osoba raczej starsza? ma taki senny głos? bo ja miałam taką ze skierniewic na linii i w typie były zdecydowanie pinczerki i najlpeiej szczeniaczki ...[/QUOTE] Osoba która dzwoniła do nas miała starszy głos, ale bardzo energiczny. Dużo mówiła, w tym o sprawach które średnio się maja do adopcji psa (m.in co ksiądz powiedział jak coś mu opowiedziała itp.) Charakterystyczne jest, że kolejnym osobom opowiadała o tym jak już przygotowała jedzenie dla psa, który do niej przyjedzie. Jak gotuje, zamraża w porcjach. I jak nie może się doczekać, codziennie ogląda zdjęcie psa w internecie. [quote name='Camara']i ta sama kobieta ze Skierniewic jest chętna na wszystkie nasze berneńczyki :roll: wydzwania do nas od kilku miesięcy i nie przyjmuje do wiadomości odmowy adopcji :shake:[/QUOTE] Nam opowiadała jak czeka na berneńczyka, którego obiecała jej jakaś rodzina. I żaliła się jacy to ludzie są nie fajni, bo nie odbierają od niej telefonu :D
  3. [quote name='mestudio']Uwaga! Wydzwania od kilku dni do różnych osób i szuka małej suczki, szczeniaka - docelowo ma też być mała. Opowiada, że ma wielki dom, pies ma mieszkać w budynku gosp. nieogrzewanym "na czystych kocykach". Miała jorka, oddała go w prezencie jakiemuś dziecku bo bardzo chciało takiego pieska. Sterylizacja nie bo nigdy nie sterylizowała, a jak chciała mieć młode pieski to "dopuszczała i się sprzedawało. Może ktoś już ją opierniczył bo się uczy i coraz mniej o sobie mówi w rozmowach. Skierniewice, ul. Kasztanowa, pani Krystyna, 698-8*4-3*6[/QUOTE] Ten sam numer, to samo miasto i to samo imię. Pani chciała adoptować suczkę. W pierwszych informacjach podawała się za osobę samotną która straciła kota, psa i męża. Podczas następnych rozmów opowiadała o dużym domu i że mieszka z dorosłym niepełnosprawnym synem. W rozmowie z inną osobą (nie wiedziała że przekazujemy sobie informację) opowiadała że właściwie nie lubi kotów, a pieska miała małego (!) i to 4 lata temu. Opowieści stały się niespójne ale trudno było się do czegoś przyczepić konkretnie. Pani manipuluje rozmówcą. Z zapowiadanej wizyty przed-adopcyjnej koniecznie chciała zrobić wizytę adopcyjną - pies musi zostać "bo się syn zapłacze". Skierniewice, ul. Kasztanowa, pani Krystyna, 698-80*-35* Do adopcji ani nawet wizyty przed-adopcyjnej nie doszło. Ale prawdopodobnie ta pani już ma pieska (podała taki powód rezygnacji z prób adopcji naszej podopiecznej).
  4. [quote name='Hałabajówka']Domek z ogródkiem z pieskiem 12 letnim, bardzo mi się dla Soni podoba ;) Transport potrzebny na ok 10 marca...nic nie znalazłam niestety ;([/QUOTE] Szkoda, że nie wczesniej. Za kilka dni będę "w okolicy". Dało by się urwać 1/4 kosztów przejazdu.
  5. [h=5]Przekazuję info o Baltisiu zamiast Zuzlikowej, która ma awarię laptopa. Baltazarek jest już po operacji. Jest ok, wybudza się. Guz śledziony został usunięty, był duży (wg usg 8 cm - 6 na zewnątrz i 2 cm w śledzionie), nie jednorodny i grożący rozpadem. Wcześniejsze usg serca wykluczyło możliwość że guz w śledzionie jest przerzutem. Najbardziej obawialiśmy się wszyscy, że po otworzeniu jamy brzusznej Baltisia chirurg ujrzy guzy nowotworowe na innych organach i wtedy decyzja byłaby trudna... ale była zgoda na niewybudzanie psa. Wiemy że są zmiany na jednym płacie wątroby, z uwagi na niski hematokryt nie mogły być dziś zoperowane. Napewno Balti będzie leczony. Krew nie była przetaczana, wg lekarzy Baltiś jest stabilny - a transfuzja osłabia jednak odporność. Na wszelki wypadek przy Baltim jest nadal sunia-dawca. Balti do wieczora zostanie w lecznicy.[/h]
  6. Takiego Pana Psa zapamietamy... [IMG]https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/76445_339435949487931_1682419207_n.jpg[/IMG]
  7. No własnie nie bardzo mam czas i możliwości sprzętowe wczytywać się w to wszystko. Sprawę znam, ale potrzebuje streszczenia. Ogłoszenie pani Nadziei K. w grupie transportowej na FB: [URL]https://www.facebook.com/groups/transportpsowikotow/[/URL]
  8. Czy jest gdzieś kompletny opis działalności wet-siostry? Tak, żeby można było podesłać osobom niezorientowanym w formie linka? Wet-siostra zdaje się że rozszerza swoją działalność "pomocową" o przewozy psiaków.
  9. [quote name='ewu']Żeby Jubu go zawiózł, strasznie się denerwuję...[/QUOTE] Nie będę się upierał żeby malucha wozić... fanie będzie jeśli znajdzie DOM!
  10. Już mogę pisać... Zatem opowiem w kilku zdaniach. Biorąc pod uwagę możliwości Klaudus__ i Jamora w dziedzinie wydania i odbioru psiaka, wyruszyłem po Aramisa kilka minut po 3 rano. Byłem w Pszczynie przed 6-tą. Aramis chętnie wyszedł z Klaudus__ z boksu. Od razu widać było, że coś wyczuwał... Nie chciał odstąpić "swojej Pani" ani na krok. Skakał i łasił się na przemian. W końcu po krótkich namowach sam wsiadł do samochodu. Przypieliśmy Go. Długie pożegnanie... i w drogę. (O kilometrowym korku spowodowanych wypadkiem nie ma co wspominać... o konwoju policyjnym blokującym drogę nr 1 też nie... o robotach drogowych tym bardziej...) Aramis jechał spokojnie jak na te warunki drogowe. Nie szczekał, nie płakał. Czasem tylko wyglądał w moją stronę w nadziei, że Go uwolnię z wpinki którą był zabezpieczony. W hotelu u Jamora byliśmy kilkanaście minut po 12-tej. Bez problemów udało się Aramisa wypiąć i wyprowadzić z samochodu. Zaraz zrobił siusiu na trawnik i przez Jamora został zaprowadzony do nowego mieszkania. W sumie, (tak jak dyktowało mi doświadczenie), Aramis po zmianie otoczenia zachowywał się spokojnie i bezkonfliktowo. Ręce i nogi mam całe. Ucierpiał tylko pas bezpieczeństwa którym Aramis zainteresował się jeszcze w Pszczynie - nowa zabawka? :)
  11. [quote name='Maciek777']Z chihuahua bym go nie zostawił;)[/QUOTE] Kilka miesięcy temu, kilkukilowa kruszynka - sunia ratlerka spacyfikowała całe nasze stado. Bez problemu sprowadzała do parteru ponad 35-cio kg mixa borzoja (może i mniejszy od Sama, ale wzrostowo kawał chłopa)...
  12. No i pojechała... Troszkę się zasiedziałem w Psanatorium (pozdrawiam gorąco), dlatego pojechała nieco później niż planowałem. Po kłopotach z wsiadaniem do samochodu i kilku minutach skarżenia się, jechała bardzo spokojnie. Rozkopała i poukładała po swojemu posłanie... wyglądała przez okna... czasem coś do mnie pogadała... Mimo kilku propozycji - wody nie chciała. Było troszkę obaw czy nie zwymiotuje po drodze śniadania - ale nic takiego. O 22 była w nowym domu. Przekazałem Ją nowemu Panu i Pani. W pierwszej chwili była nieco zdenerwowana i przestaszona (a kto by nie był?) ale po kilku minutach wyszła z nową Panią na smyczy przed dom (ogrodzony teren). Udzieliłem jeszcze kilku rad i pojechałem dalej.
  13. Odpisałem Dżdżowniś PW. Dla mnie koszt (ruszam z okolic Łodzi) to jakieś 480-500 zł. I 500 to "chyba, raczej, napewno" kwota maxymalna.
  14. Stary Piernik strasznie się rozpuścił! Wczorajszy wieczór (tak około 23): połaził po ogródku... przyszedł, zajżał do miski, pogrzebał w niej, zjadł nieco... poszedł do ogrodu. Za chwilę wrócił, zjadł troszkę, połozył się... po chwili jęki... Jęki... JĘKI... MARUDZENIE!!! Myslę sobie - "może coś mu się stało? może wstać nie może? albo krzywo się połozył i tym bardziej nie może wstać? albo coś Go boli?". Poszedłem do Niego. Zapaliłem światło. Na mój widok jęczenie natychmiast ustało, zerwał się, przydreptał i oparł chlerny łep o kolano... kazał się głaskac! Towarzystwa mu brak! Cholerna dziadyga! 3 rano - jęczenie "na siku". Wrócił za kilka minut. (Ja chyc z powrotem do łóżka.) Poszedł grzebać i (napewno z premedytacją) jeździć metalową miską po "kafelkowej" podłodze. Zjadł... poszedł na poduszkę i zaczął jęczeć! 3:30 - jęczy... wstałem... poszedłem do Niego... ucieszył się! Q^#%#&%#^!!!! Wiązanka pomogła. Poszedł spać. O 7:40 wypuszczałem psy do ogródka. Bochnar tylko łypnął na mnie jednym okiem... i śpi dalej. Nie przeszkadza mu nawet wnusia Lenka...
  15. hmm... w zasadzie, to Sam od godziny 14 (mniej więcej....) w nowym domu. :) Pozdrowienia dla Sama!
  16. Szczegóły transportu już dogadene. Sam ruszy w dalszą podróż w poniedziałek około 7 rano i przed południem powinien być za Wrocławiem.
  17. Pisałem już wcześniej do anja2201 PW. Momo przejechał całą drogę bardzo spokojnie. Wygrzebał się tylko o kocyka i ułożył wygodniej. Nie sikał i nie wymiotował. Czekając w lecznicy w Lublinie wykazywał wielki spokój i grzecznie dawał się oglądać Panu Doktorowi (który żółtaczkę zdiagnozował od pierwszego wejzenia - podejżewał, że jest to wynik urazów w wypadku). Cała lecznica (włączając w to personel) robi bardzo dobre, profesjonalne wrażenie. Mam nadzieję, że lubelscy weci będą mogli temy miłemu burkowi pomóc. Z całej siły trzymam za Momo kciuki.
  18. [quote name='DIF']Obawiam się, że Baster był pomocnikiem nr 1 !! :placz::evil_lol:[/QUOTE] Muszę zaprotestować! Baster jest kompletnie niewinny. Kanapa została zabita kiedy Basia jeszcze u nas nie było. Natomiast obawiam się, że to Rudy, Julka i Lenka przyłożyły swoje "brudne" łapy do uśmiercenia ww kanapy. Podobnie jak do śmierci trzech foteli i dwóch innych kanap... I NIESTETY! Wszystkie te śmiertelnie zabite meble...! Odzyskały swoją świetność! Dzięki pso-odpornym materiałom! HURA!
  19. Ta kanapa popełniła samobójstwo. Sama sobie obgryzła oparcie i wypruła gąbkę. A fotel z wrażenia popuścił na szwach. Wogóle to chyba jakaś plaga panuje w psim salonie. Zabiły się już trzy fotele. Niedobór słońca czy nadmiar żółtych suk w domu? Lenka rośnie na godną następczynię Iskrownika. Zabiła dziś pudełko i dwie ścierki kuchenne.
  20. Wdzianko uszyte... zielone. :) Ładnie Frankowi w zielonym. Zdjęcia jutro.
  21. [quote name='magdyska25']Chyba największy z Waszej paczki? ;) Fajnie, że się polubili :)[/QUOTE] Polubili się od pierwszej chwili. :) Falek jest faktycznie najwyższy. I te uszy... prawdziwe USZY!
  22. Przestańcie... bo normalnie zaraz się zawstydzę... Kurtka to żadne cudo. Ale napewno ochroni przed zimnem, wiatrem i deszczem. Cały problem polega na tym, że Bochnar to pies domowo-ogrodowy. Lubi posiedzieć w domu. Pobyczyć się na wykładzinie. Ale pod warunkiem, że będą otwarte drzwi i w każdej chwili będzie mógł wyjśc na spacer. :) Jednak nie ma tak dobrze... jesień idzie szybkimi krokami i musieliśmy włączyć ogrzewanie domu. Drzwi muszą być częściej zamknięte. Dlatego musimy wyważyć jego chęci i nasze potrzeby. Dopóki jest w miarę ciepło to niech sobie jak najwięcej siedzi na zewnątrz. A daszek i kurtka mu w tym pomogą..
×
×
  • Create New...