Cześć jestem o 2 lata od Ciebie starsza i dwa lata temu w maju przeszłam przez to samo. Mój 15 letni piesek odszedł. Było strasznie ciężko, mimo tak pokaźnego wieku nie mogłam się na to przygotować, myślałam, że sobie nie poradze z niczym bez takiego wsparcia, które dawał mi mój pies.
Codziennie przez pół roku płakałam, z resztą jeszcze niedawno też mi się zdarzyło oglądając zdjęcia i przeglądając pudło z jego zabawkami i smyczkami.
Jedyne co mi pomogło to wiara w to, że teraz jest gdzieś tam na górze i na mnie czeka, ale co najważniejsze, jest całkowicie zdrowy, młody i widzi (był niewidomy od 3 roku życia) i kiedyś do niego dołącze i przywita mnie znowu tak jak zawsze, merdając ogonkiem i całując mnie bez przerwy. To może się wydać idiotyczne ale mi to pomogło strasznie bo myśl, że go nie spotkam była za bardzo dołująca i bałam się, że moge sobie z tym nie pordzić.
Ja osobiście od razu po śmierci mojego pieska obiecałam sobie, że przez długi długi czas nie kupie żadnego innego ani nie zaadoptuje bo wiem, że NIESTETY będę go porównywać do poprzednika i tak jak myślałam - tak mam. Nie mieszkam już z rodzicami ale oni są szczęsliwymi posiadaczami 8 tygodniowego szczeniaka, kocham go i szanuje, żeby nie było.. ale czesto sobie mówie, że to nie to samo, tamten robil to tak, a to tak, a ten zupelnie inaczej. Mam świadomość, że nie ma dwoch takich samych psów ale jednak.
Pamiętaj, amstaffik trafił za tęczowy most, jest młodziutki i zdrowy i za kilkadziesiąt lat się spotkacie.
Nie próbuj też na siłe o nim zapominać i się nie złość na siebie za to że wspominasz, bo moim zdaniem on zasługuje na Twoją pamięć.
U mnie dobrze zadziałał czas, Tobie też pomoże.
Pozdawiam, Paulina.