Jump to content
Dogomania

STOkrotka&TAYGA

Members
  • Posts

    91
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by STOkrotka&TAYGA

  1. [quote name='aede']Stokrotko, ta osoba bardzo chętnie pomoże , tzn podpowie co i jak z tym szkoleniem, Właśnie dostałam od niej odpowiedź na maila:multi: Myślę, że może się udać:oops:. To chyba mocno pozytywnie zakręcona osoba i konkretnie wyłuszczyła co i jak:lol: Dzięki aede za to serdecznie:loveu: Natomiast jakoś nie widać odpowiedzi od innych:shake: no cóż może zawinił im brak czasu, nie wiem, trudno... Co do Milusi to dziewczyna mocno mi wyłysiła przy wylince i jedna kobitka na spacerku spytała moją córę kto ją tak ładnie wystrzygł:evil_lol: Nadal rozrabia jak pijany zając, ale chyba... się przyzwyczajam i coraz mniej rzeczy dostaje się w jej zębiska:mad: ;) . Potrafi być naprawdę ujmująca za serducho i przylepiasta,że trudno się na nią gniewać. Jako niewiasta która szybciej wcina papu od Tajgi zjada szybciutko swoją porcję i potem prosi cioteczkę żeby oddała jej trochę np. parówki: robi serię ukłonów z pupą w górze i główką na podłodze, skoki w górę z przednimi łapkami zagarniającymi powietrze do siebie. Mama widząc to pierwszy raz popłakała się ze śmiechu, bo jak żyje takiej akcji nie widziała:lol: :crazyeye: Ona naprawdę prosi i gada coś po swojemu. Najdziwniejsze jest jednak to, że Tajga niejednokrotnie złapała się na jej urok osobisty i po chwili oddała jej łaskawie jakieś kąski:eviltong: Od jutra spróbujemy wybadać nieco zdolności węchowe onej zwariowanej białogłowy imć panny Milusyndy herbu Parówka:cool3:
  2. [quote name='karina1002']Dopiero co przeczytałam i wiesz co , wydaje mi się że to sa głupie pomysły. No właśnie dlatego szukam rad, bo jak dla mnie takie metody są nieco "za drastyczne" jak dla psiaka, który został skrzywdzony i cudem boskim nie zginął w tym lesie. Zawsze staram się o tym pamiętać:oops: bo pewnie inaczej się to ma do z natury dominujących (uważanych za agresywne) psów niż do takiej biduli... Dzięki za namiary i linki, na pewno skorzystam:lol: Pozdrawiam
  3. [COLOR=blue]Wanilka[/COLOR] [COLOR=#0000ff][/COLOR] [COLOR=black]Moje dwa słonka mają niestety podobnie:lol: [/COLOR] Uwielbiają kopanie, zwłaszcza w kretowiskach i zabawę w "dorwać robala". Gdy idziemy do parku nie ma problemu, bo kopią gdzie nikt nie chodzi a ja staram się zakopywać po nich norki:roll: i nikt się na szczęście nie czepia:lol: Ale słyszałam od moich znajomych, że dla swojej "bestii" na podwórku zrobili dwie piaskownice. Jedną taką przykrywaną dla dziecka i druga nieco dalej wieeelka dla psiula, który pewnie nieźle by zarabiał jako górnik przodowy:diabloti: Chowali tam dla niego jakieś fanty, na jego oczach i zachęcali do kopania, jak wygrzebał dostawał smakołyczka i był podwójnie szczęśliwy. Nie mogę powiedzieć, że metoda jest niezawodna bo zdarza mu się zryć czasami nieco trawnik jeśli jakiś zapach szczególnie go "podnieci":mad: , ale jest lepiej niż było... To tak z życia, ale nie jestem fachowcem:oops: Pozdrawiam
  4. [quote name='aede']Mam trochę grosza od jednej Pani ze stanów, przeznaczane na psiaki w potrzebie, wyśle trochę dla Milusi, to samoyed więc nie mogę się powstrzymać:) Ja właśnie dziś się dowiedziałam od dozorczyni, że moja sąsiadka się wścieka i twierdzi, że wyczesuję psa na schodach... Wariatka, gdybym to robiła, to całe 10 pieter byłoby białe, a to parę kłaczków lata po korytarzu... Oskar się trzepie, i to wystarczy, dozorczyni boi się już przychodzić na nasze piętro żeby nie spotkać tej wariatki. Ja jednak mam to w du... ludzie myślą na moim osiedlu że Oskar jest agresywny, bo prawie każdego obszczekuje, ale on sie tak wita;) pewnie o tym wiecie. Noszę ze sobą smakołyki na każdy spacer, jak ktoś sie zbliża to daje komendę na skupienie uwagi i Oskar patrzy na mnie gdy kogoś mijamy i dostaje smaczka, to nawet przynosi efekty, ale jak biega luzem z drugim psem to wydziera sie niemiłosiernie;) Pozdrawiam[/quote] Boże, jak to dobrze mieć takie fajne znajomości:loveu: i znać ludzi których obchodzą nasi "bracia mniejsI":loveu: :loveu: :loveu: serdecznie Ją od nas pozdrów proszę, tak przy okazji:lol: A co do kłaków to sami wiecie, że korytarze czy klatka schodowa to mały "pryszcz", bo one tam po prostu przelatują i gubią kłaki w biegu:evil_lol: W okresach linienia najlepszym przyjacielem domu i sprzątającego jest odkurzacz, używany nagminnie i do bólu, który i tak nie do końca sobie radzi:diabloti: . Gdy idę do pracy po drodze ciągle się "odkłaczam", bo wystarczy lekkie otarcie o ulubieńca...:cool3:. Nie wspomnę o wyglądzie kapci, skarpetek czy rajstop:oops: Stwierdziłam, że nie ma co walczyć z sąsiadami i po prostu sprzątam, gdy jest taka potrzeba (teraz niemal codziennie:evil_lol: ) no trudno... jakoś przeżyję... Oskarek pewnie nie wie, że taka "wylewność" tylko jemu pasuje:lol: :loveu: więc pewnie robisz najlepsze co można w tej sytuacji... z tego co piszesz wnioskuję, że jesteś z p. Kłosińskim w kontakcie i prosisz o rady w razie potrzeby;), prawda? Z Milką próbuję takiej metody na oduczenie "wleczenia mnie za smyczą", ale działa tylko przed jedzeniem:mad: Co do "wariatki" coś czuję, że to ten sam typ "jestem damą" co taka jedna urocza paniusia od nas:evil_lol: daj jej Boże dużo zdrowia! Pozdrawiam
  5. [quote name='ofca']wow!czyli chyba nie tak zle:razz: pozdr.i.[/quote] Wow!?:crazyeye: KOchana dzięki za dostrzeganie pozytywnych stron:lol: Ja sama się dziwię, że jeszcze nie trafiłam do czubków:evil_lol:, ale metoda "uwierz w siebie i swoje możliwości" chyba zaczyna powoli działać na moją podświadomość:eviltong:, a to co piszesz o swoich samkach i początkowych kłopotach z Pandorką... naprawdę podziwiam, że masz teraz całe trzy cudaki i jesteś w nich zakochana po uszy!!!:multi: Naprawdę gratuluję odwagi, determinacji i wielkiej miłości...:lol: U mnie jest odwrotnie, inna kolejność, bo Tajga to najgrzeczniejszy i najspokojniejszy białasek na całym świecie i od początku tak było... oprócz poważnych kłopotów zdrowotnych:lol: "Ja żem głupia" myślała, że i druga przygarnięta biedna duszyczka będzie podobnie urocza i bezproblemowa, a tu figa:mad: Ale... serce nie sługa...:oops: Jest urocza, cudowna, zwariowana i wesoła, chce wszędzie być i wszystko widzieć, naprawdę kochana. Ale jeśli chodzi o grzeczność to inna bajka:evil_lol:
  6. Dziękuję bardzo za porady [COLOR=blue]Iwonce i aede[/COLOR]:lol: Tak szóstym zmysłem to jakoś przeczuwałam taki kierunek działania i to wszystko o czym piszecie. Zwłaszcza, że macie te białe cudaczki i przeszłyście przez podobne problemy. Ale dopiero metoda czarno na białym naprawdę na mnie działa stymulująco:oops: i dociera do łepetyny... Przed chwilą wysłałam e-maila do Pana Kłosińskiego dokładnie opisując historię Milusi i obecne problemy. Mam nadzieję, że odpisze... Co do sąsiadów nie każdy sąsiad niestety lubi w ogóle psy (pewnie nie mieli ich w dziciństwie...) i jest to dla nich "rzecz" niepotrzebna (sie to kłaczy i sra po kątach i najlepiej jak toto siedzi w budzie i jest na łańcuchu). Na osiedlu jest dużo psów róznej wielkości i maści. Właściciele równie rózni. Większość osiedlowych psiaków biega luzem przez cały dzień po całym terenie. Na palcach jednej ręki można policzyć te wychodzące na spacer na smyczy i puszczane na wolność dopiero w parku i na polach. Myślę że to nieodosobniony widok na większości osiedli. Na początku interesowali się Milką i byli mili: taka biedna chora itp. Teraz przeszkadza im szczekanie, sierść na schodach (latam ze szczotką niemal codziennie po tych schodach i zamiatam). Podstawową różnicą między naszymi a Twoimi Iwonko sąsiadami jest tu chyba fakt, że Twoje samki mają swój własny teren i ogródek i sąsiedzi również mają swoje oddzielne terytorium. A u nas teren i budynek jest wspólny bo to bloki... do tego popegeerowskie. I tak prawdę mówiąc nie myślałam kiedyś mieszkając w mieście od urodzenia, że 7 km od miasta tak bardzo może różnić się ludzka mentalność i spojrzenie na pewne sprawy. Ale pierwsza panika już minęła teraz jak najszybciej chcę zreformować Milusię. Może i porwałam się z "motyką na słońce", inne problemy wyłażą jak robale na moją głowę, ciężko, ale ktoś mi kiedyś powiedział w szpitalu że "człowiek zniesie wszystko - oprócz jajka"... więc znoszę wszystko i czasami naprawdę odbijam się od dna:-( . [COLOR=red]aede[/COLOR] bardzo spodobał mi się Twój pomysł [COLOR=blue]pracy węchowej z Milką,[/COLOR] jeśli możesz spytaj tą osobę czy zgodziłaby się podzielić swoimi doświadczeniami ze mną. Swoją drogą poszukam w necie coś na ten temat. Jeśli ktoś mógły polecić mi jakieś książki na ten temat, będę wdzięczna... Wczoraj po spacerze wyjęliśmy dwa kleszcze Tajdze i jednego Milusi. Na horyzoncie kolejne wydatki na preparat od kleszczy i szczepienia Milusi, a jeszcze nie do końca rozliczyłam się za operację, [COLOR=red]dlatego serdecznie dziękuję z góry za każdą nawet najmniejszą kwotę dla Milusi:loveu: . [/COLOR] [COLOR=red][/COLOR] Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i z czasem i ja będę mogła pomóc finansowo innemu psiakowi w potrzebie... a tymczasem rozliczę się z każdej złotówki jaką otrzymam na wsparcie leczenia Milusi... Podaję nr konta: Bank BPH w Pułtusku 94 1060 0076 0000 4012 6000 5729 Róża Grudek z dopiskiem DLA MILI Serdecznie pozdrawiam wszystkich trzymających za Milunię kciuki. `
  7. Greven, no wiesz.... czasami ciężko jak cholera gdy się kłopotów za dużo nazbiera coś łatamy, tam znów dziura przepaścista brakuje mi ciągle dobrego pomysła aż się robi mózgu burza gdy Cię pies po prostu wkurza Mileńko kochanie zostaw to pranie, a ona mi patrzy w oczy z oddaniem do Tajgi szybko truchcikiem bieży czyżby darowała dzisiaj mojej odzieży? uspokojona głowę odwracam w bok Mileńka robi cichutki skok i... skarpetki ocalone przed momentem znikają w pysku Miluni już uśmiechniętej To taka zabawa moja ty pańciu a ja zaczynam myśleć może o kagańcu? Albo o klatce co w myśl takiej zasady: lepiej zapobiegaj gdy nie dajesz rady Może i uspokoi to wokalne występy bo zamiast suni mam instrument dęty Wciąż jeszcze czekam na odpowiedź Zbyszka zaglądam wciąż, ale nie przyszła Lecz cierpliwości mi nie brakuje a Miluśce i tak wszystko daruję Młoda trzepnięta do tego wciąż uśmiechnięta zaczepia przytula, a gdy jest zabawa aż wniebowzięta ja wiem, że to nie wyjątkowy przypadek jest Iwonko dziękuję, ty o tym aż nadto wiesz Jak urocza Pandorka z rozrabiania wyrosła może i Miluśka ochłonie boć wiosna a i rozumeczek urośnie jak w ogrodzie krokusy by na trawce razem ze mną rozwiązywała rebusy;) bo święcie wierzę że to nie przypadek że jest teraz z nami, ten mały lewarek bestyja śliczna i silna niby traktor wielki nie da się nie kochać tej naszej Mileńki dziś pan weterynarz obejrzał nóżkę z uwagą i kazał nadal postępować z rozwagą bo wiecie, (tak tłumaczył nam) jest proteza w nóżce i jeszcze nie czas biegać nawet gdy się mała uprze A dla Miluni to największa kara że nie może biegać ta rozrabiara i swych ton energii w ciele nie pogubić na spacerze Od poniedziałku kolejne cieżkie wyzwanie bo mama wyjechała i sunie znów będą kilka godzin same
  8. Dorothy! Właśnie wlazłam na ten wątek i oświadczam: ja Cię zamorduję osobiście jak przygarniesz kolejną bidę!:angryy: Widzę, że z instynktem samozachowawczym u Ciebie jest coraz gorzej...:loveu: Kurde, epidemia jaka czy co? :crazyeye: Najgorzej że mi się to też zainfekowało w listopadzie zeszłego roku:evil_lol: Mam nadzieję, że dasz radę z całym tym zwierzyńcem... Nie wiem sama czy się cieszyć, podziwiać czy płakać, ale kciuki za malucha trzymać będę i ne puszczę... niestety finansowo wspomóc nie dam rady (operacja Milusi mnie nieco zrujnowała, ale do zachowań Hosi jeszcze jej troszkę brakuje:cool3: ). Maluszek czyste miodzio! Klusior słodki swojak, ale Haker to cała kwintensencja tego co może z tego słodziaka wyrosnąć:eviltong: Proszę jego śliczne oczątka o zmiłowanie nad Dorotką i ekspresowy powrót do zdrowia! To tak z całego serca:oops: Wielkie buziale dla wielkiego serducha! A jeszcze więcej siły, by jemu sprostać.....
  9. [quote name='Greven']Udało Ci się skontaktować ze Zbyszkiem?[/quote] Greven dzięki kochana. Kontakt nawiązany. Dziś dostałam od Zbyszka maila i duuuuuuuuużo szczegółowych pytań na temat zachowania Milusi. Chyba jakąś epopeję stworzę, bp to dopiero początek ponoć:diabloti: . Cieszę się, bo zaczęła we mnie kiełkować iskierka nadziei, że da się to jakoś poukładać... Troszkę bardziej liczyłam na odzew i rady innych sympatyków naprawdę cudem i przypadkiem uratowanej przecudnej uśmiechniętej już suni, ale cóż,,, wiem że na tym forum jest tak dużo psiego nieszczęścia, że jakoś i to rozumiem... trudno... Musimy sobie poradzić... Milusia ma totalną wylinkę i dopiero teraz naprawdę widać jaka jest chudziutka. Nie mogę jej zanadto utuczyć bo lekarz mówi że to nie wskazane, ze względu na rehabilitację. Im mniej sadełaka tym lżej jest nóżce to dźwigać... Pozdrawiam
  10. Upssssssss... zaczęły się schodki, a tu taka cisza...:roll: Pół Milusi już zniknęło :-(
  11. Karina1002 dzięki za pomysł! aMich jesteś kochana, dzięki za super szybką zmianę tytułu wątku:lol: Greven skorzystałam z Twojej propozycji kontaktu ze Zbyszkiem i wysłałam już maila, bardzo Ci dziękuję, że jesteś z nami:lol: Takatuka, mam nadzieję, że z kompem i netem ok u Ciebie... bo u mnie od wczoraj jakoś ruszył... i mogę działać. Trzymam Kciuki za Mocusia! i wiem, że Ty za nas też...:loveu:... naprawdę się staram... Maika... naprawdę nie mam słów... po prostu dziękuję...:)
  12. [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Witajcie[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Nie dziwcie się proszę że szukam pomocy teraz... Spróbuję wytłumaczyć..[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Od połowy grudnia przez półtora miesiąca z Milką siedział mąż, opiekował się, dogadzał i rozpieszczał. Jak wyjechał ferie zaczęła Sylwia (w mazowieckim były do zeszłego tygodnia). Na dłuższy spokojny spacerek wychodziła najpierw z Milką, potem brała Tajgę na wariacje po parku lub polach. Przez jakiś czas Milka spokojnie czekała, ale jak usłyszała przed blokiem bawiącą się śniegiem Tajgę to wlazła na nasze łóżko i z przednimi łapami na parapecie szczekała jak opętana, więc Sylwia biegiem leciała na górę i ją uspokajała. Rozumiałyśmy, że szczeka, bo chciałaby poszaleć na dworzu, ale Sylwia nie miała innego wyjścia , bo nie dałaby utrzymać na smyczy obu białasek na raz. Kiedy wracałam z pracy wychodziły już razem, ale za każdym razem kiedy wychodziła tylko Tajga było to samo. Dokupiłam zabawek, kości do gryzienia (takich do żucia bardziej), aby się miała czym bawić, ale niewiele to ją obchodziło. Myślałyśmy, że problem tkwi tylko w zazdrości lub tęsknocie za wychodzeniem z domu samej Tajgi i jeśli to wyeliminujemy będzie ok. Niestety kiedy po feriach sunie zostały same jak zwykle przedtem w domu, po powrocie zaczepili nas sąsiedzi, że pies szczekał. Próbowałam więc żartem rozładować nieco atmosferę, że niestety nie nauczyłam go jeszcze miauczeć, ale popracuję nad tym... Kiedy weszłyśmy do domu kolejna niemiła niespodzianka w postaci wielkiej kupy na środku przedpokoju, zniszczonej w drobiazgi książki z biblioteki i rozwłóczonych po wszystkim ziemniaków. No cóż... wzięłyśmy białaski na spacer i po powrocie posprzątałyśmy bałagan z postanowieniem zamykania pokoi i zostawiania im do dyspozycji kuchni i dużego przedpokoju i zabierania z zasięgu manewrowego wszelkich rzeczy które mogły by być zagrożone. Od dzieciństwa w moim domu były psiaki, więc wiem, że biorąc nieznanego psiaka trzeba liczyć się z różnymi zachowaniami. Poradziłam sobie ze ściąganiem jedzenia z szafki przez Milkę, kładąc jej ulubioną wędlinkę na brzegu szafki i nagradzając ją, kiedy cofała się na moje „nie wolno”. Kiedy nie dała rady się opanować dostawała ścierką w tyłek i wyprowadzałam łobuza z kuchni. Jest lepiej, ale jednak dbam o to, żeby raczej nie zostawiać niczego „prowokującego” na stole i szafkach. Skrzętnie chowamy buty do szafy, tak jak rękawiczki czy szaliki (bo zeżarła mi czapkę w kolejnym dniu). Z takim zachowaniem da radę żyć, tylko trzeba nad psiakiem popracować i zapobiegać o czym doskonale wiem. Ale nie umiem sobie niestety poradzić ze szczekaniem jej kiedy nas nie ma w domu. Mieszkamy tam od sierpnia, niezbyt dobrze znamy ludzi i to co usłyszałam od dzieci zmroziło mnie lodem. Boję się, że jakiś niezadowolony desperat naprawdę spełni groźbę „uciszenia”. Tak naprawdę problem mamy od poniedziałku, więc chyba nie ma tu mowy o żadnym zwlekaniu z szukaniem pomocy.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Myślę, że Milka przyzwyczaiła się, do obecności w domu kogoś ostatnio przez dłuższy czas, teraz zostają same i tęskni za członkami „stada”, a niszczycielskie zapędy może jakoś rozładowują stres. Myślałam, że zostawianie jej dużej ilości zabawek, gryzaków itp. nieco pomoże i zajmie na dłużej, ale wcale nie jest lepiej... i uwagi sąsiadów wyprowadzają mnie z równowagi. W zestawieniu z kłopotami finansowymi i zdrowotnymi to piorunująca mieszanka ciężka do spożycia, naprawdę niezależna odemnie. Jeszcze jednym pewnie równie ważnym czynnikiem jest to, że Milusia ma w sobie ogromną ilość energii a przez jej chorą nogę nie może na razie poszaleć sobie i wybiegać do woli na dworzu, a samojedki przecież m u s z ą tego ruchu mieć w dużych dawkach. No i koło się zamyka.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Jestem zmęczona i naprawdę mi ciężko z tym wszystkim na głowie, zaczęłam tracić siły. Wczoraj przyjechała do mnie na kilka dni mama, więc posiedzi z Milką trochę, aby dać odpocząć sąsiadom, ale jest to rozwiązanie tylko tymczasowe. [/SIZE][/FONT] [SIZE=3][FONT=Times New Roman]A pomysł z szukaniem jej nowego odpowiedniego domu jest chyba lepszy od narażania małej na powiedzmy mściwość ludzką, bo naprawdę boję się, że w szybkim tempie nie da się tego szczekania wyeliminować. Co mogę zrobić jeszcze? nie wiem, jestem naprawdę załamana i nie wiem jak mam dotrzeć do najbardziej wściekłej na nią osoby, bo nikt nie grozi mi wprost, ale tylko robią niezbyt przyjemne uwagi.[/FONT][/SIZE] [SIZE=3][FONT=Times New Roman]W życiu niestety nie wszystko da się przewidzieć i rozplanować, walczyłam o nią i robiłam wszystko, aby było jej u nas dobrze. Jestem w stanie wiele wytrzymać, ale takie uczucie zagrożenia i bezsilności jest dla mnie destrukcyjne. Gdybym miała możliwość oddania jej do kogoś z mojej rodziny, który byłby w domu non-stop - nie wahałabym się nawet na moment, bo miałabym nad nią pieczę, niestety mają już swoich ulubieńców i to odpada w przedbiegach. Ale z drugiej strony bardzo się do tej białej mordki przyzwyczaiłam i pomimo wszystko tli się we mnie nadal iskierka nadziei, że i ten kryzys jakoś da się rozwiązać i będzie dobrze. Szukam pomocy, bo jestem tylko człowiekiem, który nie potrafi poradzić sobie z problemem i liczę na to, że może ktoś rozsądnie pomoże...[/FONT][/SIZE] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Wczoraj poszłam pogadać do sklepu zoologicznego, który prowadzi hodowca psów obronnych i je szkoli. Tłumaczył mi, że psa trzeba złamać tzn. wyprowadzić go daleko od domu, przywiązać dobrze i kazać zostać. Jeśli odejdziemy i pies nie szczeka to wrócić i go nagrodzić, jeśli się awanturuje i szczeka czekać tak długo, aż się zmęczy i uspokoi i dopiero wrócić dać nagrodę i chwalić. To dość drastyczna jak dla mnie metoda i nie wiem czy miałabym sumienie...[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Kolejną radą był zakup dużej klatki i przykrywanie jej prześcieradłem na czas naszej nieobecności. Tak się robi na wystawach i podobno psy siedzą spokojnie. Tylko, że nas nie ma w domu 7-9 godz. i czy to nie będzie znęcanie się nad Milką?[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Co myślicie o tych radach???[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pozdrawiam Was serdecznie[/SIZE][/FONT]
  13. Witajcie kochani Z Milą ok, nóżka się goi i już nieźle łazi, myślę że się udało:lol: i wróci powolutku do zdrowia.... Tylko gorzej ze mną, bo wpadłam w niezłe tarapaty finansowe i zdrowotne i jednak muszę prosić Was o pomoc (przed czym broniłam się wszystkimi czterema kończynami). Wiem, że macie swoje kłopoty itd. ale naprawdę nie wiem jak sobie poradzić bez pomocy dogomaniaków...:-( a takie prośby nikomu nie przychodzą łatwo, sami wiecie... zwłaszcza jeśli idzie o pieniądze. Ale czego się nie robi dla psiulków:oops: Pieniądze odłożone za leczenie i operację niestety poszły na kurs ADR (przewóz rzeczy niebezpiecznych) dla mężulka (był to warunek pozostania w firmie) no i 600 zł do tyłu. Lekarz mówił ,że poczeka, ale mi wstyd chodzić do niego za friko i już nie mogę oszukiwać się sama że dam radę... bo NIE DAM, 500 zł (tyle wyszło za leczenie, leki i operację) to w tej chwili kwota dla mnie zupełnie nierealna do uździbolenia:-( . Jakby tego było mało znowu zaczęły mi się kłopoty z nerkami i pewnie w związku z tym trzepnęło mi nadciśnienie... no i kolejne wydatki na leki itp. Naprawdę kiepsko się czuję i zastanawiam się jak to wszystko ogarnąć i jak sobie radzić, aby nie zaniedbać Miluśki i jej leczenia... Miluśka niestety nie ułatwia życia, jest bardzo silna i ledwo można ją utrzymać na spacerze. Staram się na każdy spacer brać kawałek wędliny aby się mnie pilnowała i nie wlokła po trasie, ale nie zawsze skutkuje i... sąsiedzi mają ubaw:mad: jak któraś z nas zaliczy glebę. Ten biały aniołek to niezły pozór, a w środku nieokiełznany wulkan energii, kto by pomyślał;) że taka bidulka chudzinka pokaże różki:lol: :loveu: Naprawdę myślę, że ta psia kochana łobuzica powinna mieć własne podwórko do wybiegania i ludzi, którzy mogliby poświęcić jej więcej czasu. Pomimo tego,że zostawiamy ją razem z Tajgą i kładziemy dużo zabawek i gryzaków kiedy wychodzimy rano z domu Milusia niestety tęskni, szczeka i wyje za nami. Nie wiem co mogę jeszcze zrobić aby ją tego oduczyć, na początku była grzeczna i cichutko czekała na nasz powrót. Teraz niestety sąsiedzi się skarżą żebym coś z nią zrobiła, bo chcą się wyspać... i robi się niewesoło. PROSZĘ O RADY BO SYTUACJA ROBI SIĘ NIEPRZYJEMNA...:shake: i ciężko znieść zarówno ich uwagi jak i świadomość odpowiedzialności za i tak skrzywdzoną już przez życie Milunię. Przecież nie zamknę jej w garażu bo sama bym ryczała i nie miała sumienia... Tak się zastanawiam, czy nie jest to czasem spowodowane tym pozostawieniem jej samej w lesie i teraz boi się jak zostaje bez człowieka. Nie znam się na psychologii psiej i próbuję tak na zdrowy rozum coś wymyśleć, ale... sama nie wiem...:roll: [COLOR=darkred]Pomóżcie, błagam o rady, bo boję się że zrejteruję i będę musiała poszukać dla niej nowego domku (dzieciaki z osiedla doniosły, że ktoś się odgrażał, że "zrobi z nią porządek" jak będzie wyć tak dalej!!!). Wierzcie mi, jestem załamana:-( a miało być tak pięknie w nowym miejscu...[/COLOR] [COLOR=darkred][/COLOR] [COLOR=darkred]Jeśli ktoś może choć troszkę wspomóc finansowo koszty leczenia, będziemy bardzo wdzięczni za każdą nawet najmniejszą kwotę... [/COLOR] [COLOR=darkred][/COLOR] Naprawdę przykro mi pisać to wszystko, ale już nie mam sił na to wszystko i naprawdę zrobiłam wszystko co w mojej i naszej mocy było możliwe do zrobienia dla tej kochanej sunieczki. I jestem przekonana, że jest tego warta.... Pozdrawiamy
  14. Milusia wita wszystkich kochanych dogomaniaków:lol: Wiem, że trochę ostatnio nas mało, ale sami wiecie że doba to taka jakaś chudziutka i nijak nigdzie zdążyć nie można:oops: Miluśka to trzepnięta małolata i zachowuje się naprawdę jak rozbrykany szczeniorek:mad: skutkiem powyższego jest zeżarcie przez w/w moich adidasków, kapci i trepek mężusia:mad: oraz oszczędzenie obuwia Sylwusi:crazyeye: . Kolejnym skutkiem owych wrednych zgoła niszczycielskich działań jest potęga czczenia porządku i chowanie wszelkich ewentualnych zagrożonych obiektów do szafek:eviltong: Sprawca oczywiście został porządnie ochrzaniony, ale zdobył się jedynie na spuszczenie ogonka i majestatycznym krokiem udanie się pod stół i wypięcie pupci na mój słowotok niewybrednej treści:oops: :evil_lol: Z łapką nieco lepiej chyba jest. Sama już schodzi po schodach, ale gdyby nie trzymanie jej na krótkiej smyczy to skikała by pewnie po kilka schodków na raz:lol: Wizyta u weta ok. 15 lutego. Dostała totalnej i obłędnej głupawki na widok pięknego białego puchu:crazyeye: :crazyeye: :crazyeye: Normalnie lotna brygada! Mało zawału człowiek nie dostał:shake: Kiedy ją siłą powstrzymywaliśmy od wariackich skoków ona z ogniem w oczach próbowała wklepać nas w śnieg dając przy tym upust swojej potrzebie dawania buzialów:razz: . Naprawdę bardzo musimy na nią uważać bo jest jak nieujeżdżony źrebak i ma w sobie masę energii i radości życia.... Kłopoty z żołądkiem uspokoiły się i Milutka nadal łapie ciała i ogólnej kondycji. Uwielbia nadal parówki i kiełbachę wszelkiego typu i nie opuszcza mnie na mom. kiedy kręcę się po kuchni. Kuleje nadal, ale jak się rozbryka to niewiele tego widać... Z Tajgą nadal żyje w wielkiej przyjaźni i ogólnej symbiozie. Nawet przy jedzeniu każda zagląda do miski drugiej (jak na komendę) żeby sprawdzić czy Pani ewentualnie nie dała czegoś lepszego tej drugiej:evil_lol: Ciągle ich ulubiona zabawa to przeciąganie zabawek w przeciwne strony, ale jak druga puści obiekt to pierwsza grzecznie czeka aż druga z powrotem ją złapie, a jak się ociąga to właścicielka zdobyczy osobiście lezie do poszkodowanej i na siłę niemal wciska zabawkę w pysk tej drugiej:crazyeye: :evil_lol: i ... zabawa trwa znowu. Kiedy widzimy,że niunie za długo głupieją to każemy im się uspokoić i z reguły Tajga pierwsza grzecznie kładzie się na podłodze. Milka udaje głuchą na moje prośby i z nadzieją podchodzi do Tajgi z jakąś atrakcyjną "zdobyczą" i próbuje ją zaczepiać i nakłonić do kolejnych szaleństw. Ale Tajga wie, że jak "idź spać" to trzeba być grzecznym i raczej nie reaguje... Ale Miluśka i na to znalazła sposób:evil_lol: : ostrożnym i odmierzonym lotem ślizgowym delikatnie kładzie się przy Tajdze tak, aby ich głowy były blisko i.... niby relax kończy się oglądaniem sobie nawzajem ząbków, targaniem i miąchaniem uchli, częstą pozycją Milki "do góry kołami" oraz popisami w stylu "zobacz ile mam w pysku twojej sierściuchy". Nie słyszeliśmy przy tej zabawie ani jednego grożniejszego warknięcia czy pisku. Są obie niezwykle delikatne i niesamowicie cierpliwe i potrafią tak "odpoczywać" naprawdę długo. A my nie często interweniujemy no Bo Milki nóżka wtedy sobie raczej odpoczywa. Dzięki Greven za pociechę. Informuję,że już nie całkiem "łysy kulas" pokrywa obecnie nowiutki bialutki puszek nieśmiało wyrastający z łysielca:multi: :razz: Pozdrowienia dla Icka:lol: Agnie Koty dzięki za propozycję nauczenia się techniki przydatnej bardzo, jestem na nacie naprawdę z doskoku ale jak tylko znajdę nieco więcej czasu wezmę się za swoją edukację wklejania zdjęć i obróbki avatarka. Obiecuję... Tymczasem zrobiliśmy masę zdjęć i coś bym może Wam pokazała, ale w tym stanie mojej wiedzy niestety pewnie znowu poproszę o pomoc kochaną Takatukę:razz: Eluniu możesz? Postaram się wysłać Ci na maila chociaż kilka... Wyczochraj od nas Mocusia przystojniaka! Co do spania w łożu Milka nadal robi podchody, ale już mniej bezczelnie i liczy się ze słowami "nie wolno". Natomiast Tajga taj jak pewnie większość samojedków raczej nie koniecznie lubi spać w łóżku, owszem wejdzie na wyraźne zaproszenie i się trochę poczochra z nami, ale zaraz zwiewa bo jej za gorąco:lol: Pozdrawiamy wszystkich strasznie mocno i życzymy dużo zdrówka dla Was i Waszych milusińskich.:loveu: Róża z rodzinką i białymi sybirakami
  15. Takatuka. dzięki za wklejenie fotek :loveu: A teraz nieco nowych wiadomości Milunia nieźle sobie radzi aczkolwiek jak patrzę na jej nóżkę to szarpią mną przeróżne emocje:mad: (od czułości do wsciekłości chyba). Wet mówi,że jak na razie dobrze to wygląda, Mila kuśtyka i oszczędza tą nogę ale jak się rozszaleje z Tajgą to trudno nam jest ją uspokoić, najchętniej "fruwałaby" pod sufitem:evil_lol: a mi skóra cierpnie jak widzę jej szybsze kroki czy podskoki:mad:, na spacerek "wychodzi" nadal na rękach mojego mężulka, ale widzę, że roznosi ją energia i wolałaby podskakiwać sama;) z tych schodów. Jest coraz bardziej ufna, przyzwyczaja się do domowych porządków i nawet mopa traktuje już jak coś oczywistego:crazyeye: , a jeszcze do niedawna jak tylko go zobaczyła zwiewała do innego pokoju... Myślę, że jak patrzycie na zdjęcia chyba zauważacie ogólną poprawę wyglądu Miluni, wydaje mi się, że i futerko nieco "polepszyło swoją konsystencję":lol: , ale tak naprawdę to patrząc na nią w realu najbardziej widzę zmianę jej oczu ( są jakby większe i weselsze) i szerszego uśmiechu. To mała cwaniara i wykorzystuje nasze dobre serducha, żeby z naszego łoża zrobić sobie swoje legowisko:evil_lol: , na hasło idziemy spać pierwsza ładuje się biegiem do sypialni i jak wchodzimy do niej ta szalenizna udaje strasznie zaspanego "matołka", przewraca oczami i wywala koła do góry:crazyeye: . a jak chcemy ją wyeksmitować leży "bez czucia" i udaje omdlenie, czym kompletnie nas rozbraja. Trzeba przebiegłości by ją jakoś wyciągnąć z sypialni (najczęściej udaję, że Tajga ma coś ciekawego:diabloti: do zabawy) i biegiem lecę do łóżka, żeby być pierwsza. Milka wraca a tu legowisko zajęte i Pani mówi "Milka nie wolno tu, połóż się ładnie" no i niezbyt zadowolona musi pocieszyć się chodniczkiem przy łóżku (ale kładąc się jeszcze mruczy pod nosem jakieś swoje niezadowolenia:eviltong: ). Wy też tak macie? Ogólnie mówiąc rana po operacji nieźle się goi, choć czasem się trochę jakby zaognia, bo Milka ją liże i kładzie się gdzie popadnie na podłodze i co dla mnie dziwne bez znaczenia dla niej, że na tej chorej:shake: . Czasem jeszcze zakładam jej kołnierz na noc, żeby za mocno jej nie wylizała (pewnie dlatego, że ją swędzi...). Nie potrafię powiedzieć czy dobrze chodzi, czy nie bo nadal po prostu kuśtyka a ja nie mam porównania jak być powinno, w każdym razie wet jest z niej zadowolony... To naprawdę wspaniałe, dobre psisko i każdemu życzę, aby trafił na tak przyjaznego światu zwierza. Bardzo się przez jej kłopoty zdrowotne z nią zżyliśmy i nadal będziemy walczyć o jej powrót do zdrowia. Wiem,że potrzeba na to czasu i cierpliwości, ąle wierzę,że będzie [COLOR=red]dobrze[/COLOR]... [COLOR=blue]Dziękuję Wam wszystkim, którzy przyczyniliście się do tego, że Milusia jest w naszej rodzinie za dobre słowa, trafione rady i psychiczne wsparcie.[/COLOR] [COLOR=red]Szczególnie ciepłe pozdrowienia dla Takatuki, Maiki, Lenfi, Kaerjot, aMIch, AgnieKoty, Lila2006, Kinguli i reszty wspaniałych osób trzymających za Milunię kciuki, których tu nie wymieniłam (nie gniewajcie się o to proszę)ale naprawdę z serca wielkie dzięki.[/COLOR] [COLOR=#ff0000]Cieplutko pozdrawiamy Was wszystkich i odezwijcie się jeśli ktoś tu jeszcze zagląda... gdyby nie Wy nie wiem, gdzie i czy w ogóle byłaby dziś cudowna Milusia z lasu ...[/COLOR] PS. Czy ktoś wie jak zmienić awatar, bo jakoś komputer mnie się wścieka:diabloti: i strajkuje (za duże zdjęcie??)
  16. Witajcie kochani w NOWYM 2007 ROKU:lol: [SIZE=1][COLOR=#000080]Z Nowym Rokiem lepsze życie rozpocznijcie wraz... Niech współpraca z Łaską Bożą przeobraża Was... Silni wiarą i nadzieją miłość nieście w świat... A dni lepsze zajaśnieją... Każdy będzie rad...[/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080]Nowy Rok - to zwykło się mawiać - dobra okazja do tego, by się zmienić. Ja jednak pragnę Wam życzyć, abyście nadal pozostali sobą. Nie pozwólcie zniszczyć w sobie tego, co Was wyróżnia w tłumie... miłości do świata, ludzi i zwierząt wszelkich:loveu: [/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080]"...to coście dla innych uczynili - uczyniliście dla mnie..." [/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080](czy coś w tym stylu:roll: ), ale ja w to wierzę... wierzę, że warto ratować każde istnienie... [/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080] Myślę, że dogomaniacy wiedzą o tym bardzo dobrze...[/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080] Najpiękniejsze życzenia noworoczne dla Was, waszych rodzin i oczywiście dla każdej Waszej psiej, kociej, chomikowej, króliczej itp. mordki od całego naszego stadka:lol: [/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080] Milusia z nową rodzinką:multi: [/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE] [SIZE=1][COLOR=#000080][/COLOR][/SIZE]
  17. Pooperacyjna Milutka wita cioteczki! Wczoraj bardzo późno wróciłyśmy z Milunią (przed 23) i musiałyśmy się nią zająć. To bardzo twarda wojowniczka i w nosie miała zasypianie:crazyeye: a oczki szeroko otwarte, dopóki ją narkoza nie zmogła... :crazyeye: Operację zniosła bardzo dzielnie i jak zadzwonił lekarz, że można przyjechać po niunię to w lecznicy zobaczyliśmy najpierw szeroko otwarte oczka potem... zabandażowaną nóżkę:-( . Leżała już nie na stole, ale na kocyku na podłodze w gabinecie lekarskim. Wet powiedział, że jest ok i ustabilizował staw i powinno być dobrze. Dostaliśmy całą listę zaleceń lekarskich co do opieki, nie przekarmiania i oszczędzania nogi. Została "pod niebiosa" wychwalona za spokój i przemiły charakter:lol: , bez cienia agresji i protestu:loveu: . W nagrodę za dobre sprawowanie Pan doktor osobiście na własnych ramionach przeniósł chudzinkę Miluńkę do naszego samochodu:loveu:. Do mieszkania została wniesiona przez nas dwie czyli ja+córa. Grzeczniutka, nie panikowała, nie płakała i nie wymiotowała:lol: Taki cudak kochany:loveu: . Teraz czeka nas znowu codzienne wożenie Miluni na zastrzyki i zwiększona uwaga. Milunia ból znosi nieźle i niestety ma gdzieś nasze protesty jak jej tłumaczymy, że nie wolno łazić po chałupie, bo to teraz niezdrowo:mad: jej najlepiej przy nas, więc to łażenie wiąże się raczej z miejscem naszego pobytu. Idealną sprawą byłby podwójny materac rozłożony na podłodze dla Milki i niańki;) non-stop. W tej chwili leży przy nas i jest zadowolona... Tajga chrapie obok... Jak przyjechaliśmy do domy w nocy z Milunią Tajgusia obudziła chyba pól bloku , bo zrobiła taki rejwach na powitanie:oops: jak się wyszalała została dopuszczona do sypialni, gdzie usadowiliśmy Milunię i dokładnie ją sobie obwąchała caluteńką. I opatrunek, i wszystkie łapki po kolei pod spodem i uszy i mordkę. Dały sobie po buziaczku i Tajgusia została wyprowadzona grzecznie z pokoju, coby w nocy przypadkiem nie sprawiła jej bólu. Co mi się w tej sytuacji podobało? Milunia wyraźnie się ożywiła i ślicznie pomachała do ciotki ogonkiem:multi: , pierwszy raz po zabiegu:lol: . Czyżby i w przypadku Milki dobrze działa dogoterapia;)?. Dziś opiekowała się nią Sylwia z moim braciszkiem (Sylwia przeziębiona więc nie chodzi do szkoły), a dzisiejszej nocy niespodzianka, bo wraca mój mężulek i od jutra będę spokojniejsza, bo wiem że mogę na niego liczyć. Wierzcie mi, że nie taki diabeł straszny i wszystko da się jakoś poukładać. Milunia to przemiła i dzielna dziewczyna i naprawdę nie zaslużyła sobie na to wszystko co ją spotkało:-( Dziękuję wszystkim kochanym cioteczkom za kciuki i serdecznie pozdrawiam. Duze buzialki:loveu: Gdyby nie Wy na pewno, było by o wiele trudniej...
  18. [quote name='tuxman']Dobra - ponieważ Dori nie potrafi (mięciuśko - oj mięciuśko po lewej stronie) w takim razie ja. Oficjalnie. Proszę szukajcie jej fajnego domu w PL - z setką hektarów minimum, gdzie można ścigać zające, dzikie gęsi i bażanty - tudzież co najwyżej listonosza na komarku... Przyjeżdżam na Święta Bożego Narodzenia do "swojego" domku - gdzie będę musial powalczyć z psami o miejsce przy Wigilijnym stole, ale mam nadzieję, że jakoś pójdzie ośle, jakoś pójdzie... Potem, zabieram Hoskę do siebie do DE - co prawda będzie siedzieć przez 9 godzin w malym pokoiku, czekając na mój powrót z pracy, ale cóż. Takich psów są przecież SETKI jeśli nie TYSIĄCE - dlaczego akurat ona mialaby się mieć lepiej? :diabloti: Oprócz tego - zobowiązalem Dori o szukanie jej domu w DE - myślę, żę z tego się wywiąże... Tuxman, dopiero tak naprawdę to dziś dotarło do mnie, że sprawa jest jak najbardziej serio i Dori potrzebuje natychmiastowej pomocy :-( w znalezieniu domu dla Hosski.... Tylko, ze wcześniej to do nas nie za bardzo dochodziło i wszyscy myśleli, ze silna i walcząca zawsze jak lwica o swoje psiaki Dorothy i z tej sytuacji znajdzie wyjście i nikt nie brał pod uwagę innej opcji... ale może wspólnie jakoś znajdziemy dła Hosski nowy dom, w co staram się uwierzyć.... POMÓŻCIE DOGOMANIACY! Wracaj szczęśliwie do swojegu domku i rodzinki, bo Dorotka bardzo Cię teraz potrzebuje.... wiem coś o tym, bo ja jestem w podobnej sytuacji jak ona i strasznie się cieszę, że MÓJ też wraca ze świata... Trzymajcie się cieplutko
  19. Witaj Dorotko Krew mi w żyłach zastyga jak czytam co przeżywasz z diabelskim aniołkiem w postaci Hosski:-( :crazyeye: To naprawdę nie jest ani śmieszne, ani do wytrzymania i ja to rozumiem. Gdybyś miała tylko ją jedną pewnie dałabyś sobie radę ją jakoś wychować i przystopować:mad: :roll: ale na Twojej głowie jest jeszcze reszta zwierzyńca chyba bardziej niż Hossa potrzebującego Twojej opieki... Człowiek ma tylko jedno życie i ograniczone siły i wytrzymałość:shake: Masz rację, że szukasz jej nowego domu i wcale się nie dziwię. Pomogłaś jej kiedy najbardziej tego potrzebowała, nikt nawet nie pomyślał, że ten milutki psiulek da Ci taką ciężką szkołę życia. Widzę, że sytuacja zaczęła Cię przerastać i boję się w tej chwili bardziej o Ciebie niż o nią. Miłość do zwierząt to piękna sprawa i na pewno tego Ci nie brakuje. Nie mam pojęcia jak Ci mogę osobiście pomóc bo mieszkam daleko, ale tak nieśmiało zaczęłam myśleć, że abyś złapała nieco oddechu można by pomyśleć o jakimś hoteliku dla Hosi chociaż na trochę, abyś odzyskała siły. Może część z Was oburzy się na mnie za tą propozycję, ale jeśli kochacie zwierzęta musicie też kochać i myśleć o ludziach i im też pomóc bo Dorotce tego teraz naprawdę potrzeba. Hosia może jest słodka ale jej charakterek niestety pozostawia wiele do życzenia:diabloti: i jeśli Dorotka w tej chwili nie pomoże sobie to nie będzie w stanie zajmować się żadnym innym zwierżątkiem, nawet chomikiem... Dorotko wiem, że nie jest Ci lekko, a hotelik to też duży wydatek ale mam nadzieję że jeśli się na to zdecydujesz i zaakceptujesz dogomaniacy dorzucą Ci do skarbonki. Jeśli wybierzesz kennel też postaram się coś wyskrobać od siebie. A jeśli kompletnie jesteś zdecydowana oddać Hossę musimy zacząć działać właśnie w tym kierunku, może allegro i wątek na dogo o poszukiwaniu domu dla Hoski? Nie dziwcie się mi, ze tak myślę, ale w tej chwili nawet ja sama nie widzę jakoś innego wyjścia, Dorotka walczyła i sami to widzicie, ale to właśnie JEJ należy teraz pomóc. Jeśli się oburzacie trudno, ale inaczej to wygląda kiedy się czyta o całej sytuacji siedząc spokojnie przy komputerku a inaczej to jest gdy człowiek słania się na nogach i dzień w dzień jest bombardowany kolejnymi wybrykami pupila... Trzymaj się Dorotko i daj znać w czym i w jakim kierunku ma działać jakaś pomoc. Ale jeśli dobrze rozumiem Twoje słowa Hosska powinna znależć inny dom, pewnie taki z ogrodem i porządnym boksem i na pewno taki, żeby była w tym domku jedynym psim przedstawicielem, prawda? I naprawdę duża buźka za wszystko co robiłaś i robisz do dziś... Pozdrawiam
  20. Dorotko kochana co tam u Was tak cichutko? Jak sobie radzisz z rozhasaną Hoską? Znowu coś szalenizna zmalowała po swojemu? Matko kochana, aż boję się pytać.... Trzymam kciuki przede wszystkim za Twoje nadwątlone nerwy i modlę się o cud...:roll:
  21. [quote name='maika']Jak się mają dziewczyny przed Świętami????[/quote] Maika, mam nadzieję, że siadając do wigilijnej kolacji Milunia do tego czasu złapie nieco oddechu pooperacyjnego i przez ten tydzień najgorsze będzie miała już za sobą:roll: .... Lenfi dała mi "pomysła" żeby zrobić dla Mili taką niby szeroką torbę z uszami pod brzuch i klatkę piersiową i tak ją sprowadzać ze schodów, więc jutro chyba z tym szyciem pokombinuję trochę, choć talentu do szycia specjalnego nie przejawiam to ponoć dla chcącego...:lol: Bardzo serdecznie pozdrawiam Ciebie i Takatukę:lol: i wasze kochane misie...:loveu:
  22. [quote name='Agnie Koty']nonio się wyczernił? to fajnie! nie martwcie się, będzie dobrze, mam kota z łapką na śrubki i świetnie sobie radzi. Mila jest młoda, pełna zycia, raz dwa wróci do formy. ma dla kogo żyć. pozdawiam Was dziewczynki i trzymajcie się! Uszy do góry![/quote] Trzymamy się jak umiemy najlepiej i najmocniej;) Agnie wielkie buziaki za tego kociulka z łapką na śrubki:loveu: też pewnie przeszedł swoje biedaczek... Ty też nie dawaj się smutkom, bo też potrafisz walczyć jak lew;) :lol:
×
×
  • Create New...