Jump to content
Dogomania

STOkrotka&TAYGA

Members
  • Posts

    91
  • Joined

  • Last visited

About STOkrotka&TAYGA

  • Birthday 01/23/1967

Contact Methods

  • AIM
    9460871

STOkrotka&TAYGA's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='aede']Stokrotko, ta osoba bardzo chętnie pomoże , tzn podpowie co i jak z tym szkoleniem, Właśnie dostałam od niej odpowiedź na maila:multi: Myślę, że może się udać:oops:. To chyba mocno pozytywnie zakręcona osoba i konkretnie wyłuszczyła co i jak:lol: Dzięki aede za to serdecznie:loveu: Natomiast jakoś nie widać odpowiedzi od innych:shake: no cóż może zawinił im brak czasu, nie wiem, trudno... Co do Milusi to dziewczyna mocno mi wyłysiła przy wylince i jedna kobitka na spacerku spytała moją córę kto ją tak ładnie wystrzygł:evil_lol: Nadal rozrabia jak pijany zając, ale chyba... się przyzwyczajam i coraz mniej rzeczy dostaje się w jej zębiska:mad: ;) . Potrafi być naprawdę ujmująca za serducho i przylepiasta,że trudno się na nią gniewać. Jako niewiasta która szybciej wcina papu od Tajgi zjada szybciutko swoją porcję i potem prosi cioteczkę żeby oddała jej trochę np. parówki: robi serię ukłonów z pupą w górze i główką na podłodze, skoki w górę z przednimi łapkami zagarniającymi powietrze do siebie. Mama widząc to pierwszy raz popłakała się ze śmiechu, bo jak żyje takiej akcji nie widziała:lol: :crazyeye: Ona naprawdę prosi i gada coś po swojemu. Najdziwniejsze jest jednak to, że Tajga niejednokrotnie złapała się na jej urok osobisty i po chwili oddała jej łaskawie jakieś kąski:eviltong: Od jutra spróbujemy wybadać nieco zdolności węchowe onej zwariowanej białogłowy imć panny Milusyndy herbu Parówka:cool3:
  2. [quote name='karina1002']Dopiero co przeczytałam i wiesz co , wydaje mi się że to sa głupie pomysły. No właśnie dlatego szukam rad, bo jak dla mnie takie metody są nieco "za drastyczne" jak dla psiaka, który został skrzywdzony i cudem boskim nie zginął w tym lesie. Zawsze staram się o tym pamiętać:oops: bo pewnie inaczej się to ma do z natury dominujących (uważanych za agresywne) psów niż do takiej biduli... Dzięki za namiary i linki, na pewno skorzystam:lol: Pozdrawiam
  3. [COLOR=blue]Wanilka[/COLOR] [COLOR=#0000ff][/COLOR] [COLOR=black]Moje dwa słonka mają niestety podobnie:lol: [/COLOR] Uwielbiają kopanie, zwłaszcza w kretowiskach i zabawę w "dorwać robala". Gdy idziemy do parku nie ma problemu, bo kopią gdzie nikt nie chodzi a ja staram się zakopywać po nich norki:roll: i nikt się na szczęście nie czepia:lol: Ale słyszałam od moich znajomych, że dla swojej "bestii" na podwórku zrobili dwie piaskownice. Jedną taką przykrywaną dla dziecka i druga nieco dalej wieeelka dla psiula, który pewnie nieźle by zarabiał jako górnik przodowy:diabloti: Chowali tam dla niego jakieś fanty, na jego oczach i zachęcali do kopania, jak wygrzebał dostawał smakołyczka i był podwójnie szczęśliwy. Nie mogę powiedzieć, że metoda jest niezawodna bo zdarza mu się zryć czasami nieco trawnik jeśli jakiś zapach szczególnie go "podnieci":mad: , ale jest lepiej niż było... To tak z życia, ale nie jestem fachowcem:oops: Pozdrawiam
  4. [quote name='aede']Mam trochę grosza od jednej Pani ze stanów, przeznaczane na psiaki w potrzebie, wyśle trochę dla Milusi, to samoyed więc nie mogę się powstrzymać:) Ja właśnie dziś się dowiedziałam od dozorczyni, że moja sąsiadka się wścieka i twierdzi, że wyczesuję psa na schodach... Wariatka, gdybym to robiła, to całe 10 pieter byłoby białe, a to parę kłaczków lata po korytarzu... Oskar się trzepie, i to wystarczy, dozorczyni boi się już przychodzić na nasze piętro żeby nie spotkać tej wariatki. Ja jednak mam to w du... ludzie myślą na moim osiedlu że Oskar jest agresywny, bo prawie każdego obszczekuje, ale on sie tak wita;) pewnie o tym wiecie. Noszę ze sobą smakołyki na każdy spacer, jak ktoś sie zbliża to daje komendę na skupienie uwagi i Oskar patrzy na mnie gdy kogoś mijamy i dostaje smaczka, to nawet przynosi efekty, ale jak biega luzem z drugim psem to wydziera sie niemiłosiernie;) Pozdrawiam[/quote] Boże, jak to dobrze mieć takie fajne znajomości:loveu: i znać ludzi których obchodzą nasi "bracia mniejsI":loveu: :loveu: :loveu: serdecznie Ją od nas pozdrów proszę, tak przy okazji:lol: A co do kłaków to sami wiecie, że korytarze czy klatka schodowa to mały "pryszcz", bo one tam po prostu przelatują i gubią kłaki w biegu:evil_lol: W okresach linienia najlepszym przyjacielem domu i sprzątającego jest odkurzacz, używany nagminnie i do bólu, który i tak nie do końca sobie radzi:diabloti: . Gdy idę do pracy po drodze ciągle się "odkłaczam", bo wystarczy lekkie otarcie o ulubieńca...:cool3:. Nie wspomnę o wyglądzie kapci, skarpetek czy rajstop:oops: Stwierdziłam, że nie ma co walczyć z sąsiadami i po prostu sprzątam, gdy jest taka potrzeba (teraz niemal codziennie:evil_lol: ) no trudno... jakoś przeżyję... Oskarek pewnie nie wie, że taka "wylewność" tylko jemu pasuje:lol: :loveu: więc pewnie robisz najlepsze co można w tej sytuacji... z tego co piszesz wnioskuję, że jesteś z p. Kłosińskim w kontakcie i prosisz o rady w razie potrzeby;), prawda? Z Milką próbuję takiej metody na oduczenie "wleczenia mnie za smyczą", ale działa tylko przed jedzeniem:mad: Co do "wariatki" coś czuję, że to ten sam typ "jestem damą" co taka jedna urocza paniusia od nas:evil_lol: daj jej Boże dużo zdrowia! Pozdrawiam
  5. [quote name='ofca']wow!czyli chyba nie tak zle:razz: pozdr.i.[/quote] Wow!?:crazyeye: KOchana dzięki za dostrzeganie pozytywnych stron:lol: Ja sama się dziwię, że jeszcze nie trafiłam do czubków:evil_lol:, ale metoda "uwierz w siebie i swoje możliwości" chyba zaczyna powoli działać na moją podświadomość:eviltong:, a to co piszesz o swoich samkach i początkowych kłopotach z Pandorką... naprawdę podziwiam, że masz teraz całe trzy cudaki i jesteś w nich zakochana po uszy!!!:multi: Naprawdę gratuluję odwagi, determinacji i wielkiej miłości...:lol: U mnie jest odwrotnie, inna kolejność, bo Tajga to najgrzeczniejszy i najspokojniejszy białasek na całym świecie i od początku tak było... oprócz poważnych kłopotów zdrowotnych:lol: "Ja żem głupia" myślała, że i druga przygarnięta biedna duszyczka będzie podobnie urocza i bezproblemowa, a tu figa:mad: Ale... serce nie sługa...:oops: Jest urocza, cudowna, zwariowana i wesoła, chce wszędzie być i wszystko widzieć, naprawdę kochana. Ale jeśli chodzi o grzeczność to inna bajka:evil_lol:
  6. Dziękuję bardzo za porady [COLOR=blue]Iwonce i aede[/COLOR]:lol: Tak szóstym zmysłem to jakoś przeczuwałam taki kierunek działania i to wszystko o czym piszecie. Zwłaszcza, że macie te białe cudaczki i przeszłyście przez podobne problemy. Ale dopiero metoda czarno na białym naprawdę na mnie działa stymulująco:oops: i dociera do łepetyny... Przed chwilą wysłałam e-maila do Pana Kłosińskiego dokładnie opisując historię Milusi i obecne problemy. Mam nadzieję, że odpisze... Co do sąsiadów nie każdy sąsiad niestety lubi w ogóle psy (pewnie nie mieli ich w dziciństwie...) i jest to dla nich "rzecz" niepotrzebna (sie to kłaczy i sra po kątach i najlepiej jak toto siedzi w budzie i jest na łańcuchu). Na osiedlu jest dużo psów róznej wielkości i maści. Właściciele równie rózni. Większość osiedlowych psiaków biega luzem przez cały dzień po całym terenie. Na palcach jednej ręki można policzyć te wychodzące na spacer na smyczy i puszczane na wolność dopiero w parku i na polach. Myślę że to nieodosobniony widok na większości osiedli. Na początku interesowali się Milką i byli mili: taka biedna chora itp. Teraz przeszkadza im szczekanie, sierść na schodach (latam ze szczotką niemal codziennie po tych schodach i zamiatam). Podstawową różnicą między naszymi a Twoimi Iwonko sąsiadami jest tu chyba fakt, że Twoje samki mają swój własny teren i ogródek i sąsiedzi również mają swoje oddzielne terytorium. A u nas teren i budynek jest wspólny bo to bloki... do tego popegeerowskie. I tak prawdę mówiąc nie myślałam kiedyś mieszkając w mieście od urodzenia, że 7 km od miasta tak bardzo może różnić się ludzka mentalność i spojrzenie na pewne sprawy. Ale pierwsza panika już minęła teraz jak najszybciej chcę zreformować Milusię. Może i porwałam się z "motyką na słońce", inne problemy wyłażą jak robale na moją głowę, ciężko, ale ktoś mi kiedyś powiedział w szpitalu że "człowiek zniesie wszystko - oprócz jajka"... więc znoszę wszystko i czasami naprawdę odbijam się od dna:-( . [COLOR=red]aede[/COLOR] bardzo spodobał mi się Twój pomysł [COLOR=blue]pracy węchowej z Milką,[/COLOR] jeśli możesz spytaj tą osobę czy zgodziłaby się podzielić swoimi doświadczeniami ze mną. Swoją drogą poszukam w necie coś na ten temat. Jeśli ktoś mógły polecić mi jakieś książki na ten temat, będę wdzięczna... Wczoraj po spacerze wyjęliśmy dwa kleszcze Tajdze i jednego Milusi. Na horyzoncie kolejne wydatki na preparat od kleszczy i szczepienia Milusi, a jeszcze nie do końca rozliczyłam się za operację, [COLOR=red]dlatego serdecznie dziękuję z góry za każdą nawet najmniejszą kwotę dla Milusi:loveu: . [/COLOR] [COLOR=red][/COLOR] Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i z czasem i ja będę mogła pomóc finansowo innemu psiakowi w potrzebie... a tymczasem rozliczę się z każdej złotówki jaką otrzymam na wsparcie leczenia Milusi... Podaję nr konta: Bank BPH w Pułtusku 94 1060 0076 0000 4012 6000 5729 Róża Grudek z dopiskiem DLA MILI Serdecznie pozdrawiam wszystkich trzymających za Milunię kciuki. `
  7. Greven, no wiesz.... czasami ciężko jak cholera gdy się kłopotów za dużo nazbiera coś łatamy, tam znów dziura przepaścista brakuje mi ciągle dobrego pomysła aż się robi mózgu burza gdy Cię pies po prostu wkurza Mileńko kochanie zostaw to pranie, a ona mi patrzy w oczy z oddaniem do Tajgi szybko truchcikiem bieży czyżby darowała dzisiaj mojej odzieży? uspokojona głowę odwracam w bok Mileńka robi cichutki skok i... skarpetki ocalone przed momentem znikają w pysku Miluni już uśmiechniętej To taka zabawa moja ty pańciu a ja zaczynam myśleć może o kagańcu? Albo o klatce co w myśl takiej zasady: lepiej zapobiegaj gdy nie dajesz rady Może i uspokoi to wokalne występy bo zamiast suni mam instrument dęty Wciąż jeszcze czekam na odpowiedź Zbyszka zaglądam wciąż, ale nie przyszła Lecz cierpliwości mi nie brakuje a Miluśce i tak wszystko daruję Młoda trzepnięta do tego wciąż uśmiechnięta zaczepia przytula, a gdy jest zabawa aż wniebowzięta ja wiem, że to nie wyjątkowy przypadek jest Iwonko dziękuję, ty o tym aż nadto wiesz Jak urocza Pandorka z rozrabiania wyrosła może i Miluśka ochłonie boć wiosna a i rozumeczek urośnie jak w ogrodzie krokusy by na trawce razem ze mną rozwiązywała rebusy;) bo święcie wierzę że to nie przypadek że jest teraz z nami, ten mały lewarek bestyja śliczna i silna niby traktor wielki nie da się nie kochać tej naszej Mileńki dziś pan weterynarz obejrzał nóżkę z uwagą i kazał nadal postępować z rozwagą bo wiecie, (tak tłumaczył nam) jest proteza w nóżce i jeszcze nie czas biegać nawet gdy się mała uprze A dla Miluni to największa kara że nie może biegać ta rozrabiara i swych ton energii w ciele nie pogubić na spacerze Od poniedziałku kolejne cieżkie wyzwanie bo mama wyjechała i sunie znów będą kilka godzin same
  8. Dorothy! Właśnie wlazłam na ten wątek i oświadczam: ja Cię zamorduję osobiście jak przygarniesz kolejną bidę!:angryy: Widzę, że z instynktem samozachowawczym u Ciebie jest coraz gorzej...:loveu: Kurde, epidemia jaka czy co? :crazyeye: Najgorzej że mi się to też zainfekowało w listopadzie zeszłego roku:evil_lol: Mam nadzieję, że dasz radę z całym tym zwierzyńcem... Nie wiem sama czy się cieszyć, podziwiać czy płakać, ale kciuki za malucha trzymać będę i ne puszczę... niestety finansowo wspomóc nie dam rady (operacja Milusi mnie nieco zrujnowała, ale do zachowań Hosi jeszcze jej troszkę brakuje:cool3: ). Maluszek czyste miodzio! Klusior słodki swojak, ale Haker to cała kwintensencja tego co może z tego słodziaka wyrosnąć:eviltong: Proszę jego śliczne oczątka o zmiłowanie nad Dorotką i ekspresowy powrót do zdrowia! To tak z całego serca:oops: Wielkie buziale dla wielkiego serducha! A jeszcze więcej siły, by jemu sprostać.....
  9. [quote name='Greven']Udało Ci się skontaktować ze Zbyszkiem?[/quote] Greven dzięki kochana. Kontakt nawiązany. Dziś dostałam od Zbyszka maila i duuuuuuuuużo szczegółowych pytań na temat zachowania Milusi. Chyba jakąś epopeję stworzę, bp to dopiero początek ponoć:diabloti: . Cieszę się, bo zaczęła we mnie kiełkować iskierka nadziei, że da się to jakoś poukładać... Troszkę bardziej liczyłam na odzew i rady innych sympatyków naprawdę cudem i przypadkiem uratowanej przecudnej uśmiechniętej już suni, ale cóż,,, wiem że na tym forum jest tak dużo psiego nieszczęścia, że jakoś i to rozumiem... trudno... Musimy sobie poradzić... Milusia ma totalną wylinkę i dopiero teraz naprawdę widać jaka jest chudziutka. Nie mogę jej zanadto utuczyć bo lekarz mówi że to nie wskazane, ze względu na rehabilitację. Im mniej sadełaka tym lżej jest nóżce to dźwigać... Pozdrawiam
  10. Upssssssss... zaczęły się schodki, a tu taka cisza...:roll: Pół Milusi już zniknęło :-(
  11. Karina1002 dzięki za pomysł! aMich jesteś kochana, dzięki za super szybką zmianę tytułu wątku:lol: Greven skorzystałam z Twojej propozycji kontaktu ze Zbyszkiem i wysłałam już maila, bardzo Ci dziękuję, że jesteś z nami:lol: Takatuka, mam nadzieję, że z kompem i netem ok u Ciebie... bo u mnie od wczoraj jakoś ruszył... i mogę działać. Trzymam Kciuki za Mocusia! i wiem, że Ty za nas też...:loveu:... naprawdę się staram... Maika... naprawdę nie mam słów... po prostu dziękuję...:)
  12. [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Witajcie[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Nie dziwcie się proszę że szukam pomocy teraz... Spróbuję wytłumaczyć..[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Od połowy grudnia przez półtora miesiąca z Milką siedział mąż, opiekował się, dogadzał i rozpieszczał. Jak wyjechał ferie zaczęła Sylwia (w mazowieckim były do zeszłego tygodnia). Na dłuższy spokojny spacerek wychodziła najpierw z Milką, potem brała Tajgę na wariacje po parku lub polach. Przez jakiś czas Milka spokojnie czekała, ale jak usłyszała przed blokiem bawiącą się śniegiem Tajgę to wlazła na nasze łóżko i z przednimi łapami na parapecie szczekała jak opętana, więc Sylwia biegiem leciała na górę i ją uspokajała. Rozumiałyśmy, że szczeka, bo chciałaby poszaleć na dworzu, ale Sylwia nie miała innego wyjścia , bo nie dałaby utrzymać na smyczy obu białasek na raz. Kiedy wracałam z pracy wychodziły już razem, ale za każdym razem kiedy wychodziła tylko Tajga było to samo. Dokupiłam zabawek, kości do gryzienia (takich do żucia bardziej), aby się miała czym bawić, ale niewiele to ją obchodziło. Myślałyśmy, że problem tkwi tylko w zazdrości lub tęsknocie za wychodzeniem z domu samej Tajgi i jeśli to wyeliminujemy będzie ok. Niestety kiedy po feriach sunie zostały same jak zwykle przedtem w domu, po powrocie zaczepili nas sąsiedzi, że pies szczekał. Próbowałam więc żartem rozładować nieco atmosferę, że niestety nie nauczyłam go jeszcze miauczeć, ale popracuję nad tym... Kiedy weszłyśmy do domu kolejna niemiła niespodzianka w postaci wielkiej kupy na środku przedpokoju, zniszczonej w drobiazgi książki z biblioteki i rozwłóczonych po wszystkim ziemniaków. No cóż... wzięłyśmy białaski na spacer i po powrocie posprzątałyśmy bałagan z postanowieniem zamykania pokoi i zostawiania im do dyspozycji kuchni i dużego przedpokoju i zabierania z zasięgu manewrowego wszelkich rzeczy które mogły by być zagrożone. Od dzieciństwa w moim domu były psiaki, więc wiem, że biorąc nieznanego psiaka trzeba liczyć się z różnymi zachowaniami. Poradziłam sobie ze ściąganiem jedzenia z szafki przez Milkę, kładąc jej ulubioną wędlinkę na brzegu szafki i nagradzając ją, kiedy cofała się na moje „nie wolno”. Kiedy nie dała rady się opanować dostawała ścierką w tyłek i wyprowadzałam łobuza z kuchni. Jest lepiej, ale jednak dbam o to, żeby raczej nie zostawiać niczego „prowokującego” na stole i szafkach. Skrzętnie chowamy buty do szafy, tak jak rękawiczki czy szaliki (bo zeżarła mi czapkę w kolejnym dniu). Z takim zachowaniem da radę żyć, tylko trzeba nad psiakiem popracować i zapobiegać o czym doskonale wiem. Ale nie umiem sobie niestety poradzić ze szczekaniem jej kiedy nas nie ma w domu. Mieszkamy tam od sierpnia, niezbyt dobrze znamy ludzi i to co usłyszałam od dzieci zmroziło mnie lodem. Boję się, że jakiś niezadowolony desperat naprawdę spełni groźbę „uciszenia”. Tak naprawdę problem mamy od poniedziałku, więc chyba nie ma tu mowy o żadnym zwlekaniu z szukaniem pomocy.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Myślę, że Milka przyzwyczaiła się, do obecności w domu kogoś ostatnio przez dłuższy czas, teraz zostają same i tęskni za członkami „stada”, a niszczycielskie zapędy może jakoś rozładowują stres. Myślałam, że zostawianie jej dużej ilości zabawek, gryzaków itp. nieco pomoże i zajmie na dłużej, ale wcale nie jest lepiej... i uwagi sąsiadów wyprowadzają mnie z równowagi. W zestawieniu z kłopotami finansowymi i zdrowotnymi to piorunująca mieszanka ciężka do spożycia, naprawdę niezależna odemnie. Jeszcze jednym pewnie równie ważnym czynnikiem jest to, że Milusia ma w sobie ogromną ilość energii a przez jej chorą nogę nie może na razie poszaleć sobie i wybiegać do woli na dworzu, a samojedki przecież m u s z ą tego ruchu mieć w dużych dawkach. No i koło się zamyka.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Jestem zmęczona i naprawdę mi ciężko z tym wszystkim na głowie, zaczęłam tracić siły. Wczoraj przyjechała do mnie na kilka dni mama, więc posiedzi z Milką trochę, aby dać odpocząć sąsiadom, ale jest to rozwiązanie tylko tymczasowe. [/SIZE][/FONT] [SIZE=3][FONT=Times New Roman]A pomysł z szukaniem jej nowego odpowiedniego domu jest chyba lepszy od narażania małej na powiedzmy mściwość ludzką, bo naprawdę boję się, że w szybkim tempie nie da się tego szczekania wyeliminować. Co mogę zrobić jeszcze? nie wiem, jestem naprawdę załamana i nie wiem jak mam dotrzeć do najbardziej wściekłej na nią osoby, bo nikt nie grozi mi wprost, ale tylko robią niezbyt przyjemne uwagi.[/FONT][/SIZE] [SIZE=3][FONT=Times New Roman]W życiu niestety nie wszystko da się przewidzieć i rozplanować, walczyłam o nią i robiłam wszystko, aby było jej u nas dobrze. Jestem w stanie wiele wytrzymać, ale takie uczucie zagrożenia i bezsilności jest dla mnie destrukcyjne. Gdybym miała możliwość oddania jej do kogoś z mojej rodziny, który byłby w domu non-stop - nie wahałabym się nawet na moment, bo miałabym nad nią pieczę, niestety mają już swoich ulubieńców i to odpada w przedbiegach. Ale z drugiej strony bardzo się do tej białej mordki przyzwyczaiłam i pomimo wszystko tli się we mnie nadal iskierka nadziei, że i ten kryzys jakoś da się rozwiązać i będzie dobrze. Szukam pomocy, bo jestem tylko człowiekiem, który nie potrafi poradzić sobie z problemem i liczę na to, że może ktoś rozsądnie pomoże...[/FONT][/SIZE] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Wczoraj poszłam pogadać do sklepu zoologicznego, który prowadzi hodowca psów obronnych i je szkoli. Tłumaczył mi, że psa trzeba złamać tzn. wyprowadzić go daleko od domu, przywiązać dobrze i kazać zostać. Jeśli odejdziemy i pies nie szczeka to wrócić i go nagrodzić, jeśli się awanturuje i szczeka czekać tak długo, aż się zmęczy i uspokoi i dopiero wrócić dać nagrodę i chwalić. To dość drastyczna jak dla mnie metoda i nie wiem czy miałabym sumienie...[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Kolejną radą był zakup dużej klatki i przykrywanie jej prześcieradłem na czas naszej nieobecności. Tak się robi na wystawach i podobno psy siedzą spokojnie. Tylko, że nas nie ma w domu 7-9 godz. i czy to nie będzie znęcanie się nad Milką?[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Co myślicie o tych radach???[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pozdrawiam Was serdecznie[/SIZE][/FONT]
×
×
  • Create New...