Jump to content
Dogomania

dziuniek

Members
  • Posts

    3972
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    3

Everything posted by dziuniek

  1. Kilka dni po Marcusie odszedł Samuraj. Od miesiąca chodził już na bardzo krótkie spacery, bo sprawiały mu one trudność. Miał duszności, potem, stopniowo dołączyły się problemy z kręgosłupem i stawami. Zmiany zwyrodnieniowe (może nowotworowe) szybko postępowały. Cały czas (z przerwami) Samuraj był na sterydach i lekach przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Jeszcze tydzień wcześniej byliśmy na kontroli i wydawało się, że silniejsze zastrzyki pomogą. Niestety w poniedziałek Samuraj nie mógł już wstać. Operacja kręgosłupa??? To nie miało sensu z jego przeszłością i przyszłością onkologiczną, guzem w płucach i chorym sercem. W domu jedynie po zastrzykach z tramalu spał względnie spokojnie, ale nawet ten lek nie zniósł bólu, bo przecież znieść nie mógł ucisku na rdzeń kręgowy. Podjęłam decyzję-tę ostateczną- bo ostatnie kilka dni to dla niego, poza snem, musiała być męka. Samuraj był w schronisku gryzący i nieobsługiwalny, w domu niewiele się zmienił, trzeba było postępować z nim jak z jajkiem-trzymać ręce daleko od pyska, chociaż dawał się głaskać, a nawet domagał się pieszczot. Odganiał inne psy przy posiłkach, rzucał się na nie, szczekał, kiedy coś mu się nie podobało, "wylizywał" cały dom z jadalnych resztek, na ulicy zżerał co popadło z papierami i torebkami włącznie. Trudny (może nie wychowany przez poprzedniego właściciela, który go w końcu porzucił w schronisku) pies. Nie myślałam, że będę tak płakać, kiedy wiozłam go do lecznicy. Samuraj chciał żyć-ale życie wieczne nie jest-dla nikogo. Taki był Samuraj w najlepszej swojej formie i taki w ostatnich dniach, a z jego charakterem było to nie do przyjęcia, zresztą za bardzo cierpiał.
  2. W schronisku był Colins, owczarek szkocki, szczypał ludzi po butach, nie dawał sobie nic zrobić. Pogryzł kilka osób. Znalazłam mu wspaniały dom, walczyłam o ten dom długo. W tydzień po adopcji okazało się, że Colins zapadł na ropne, zachłystowe zapalenie płuc z powodu porażenia krtani na tle neurologicznym. Musiał to już mieć w schronisku, leczono go na babeszjozę(???), kaszel kenelowy (???), nie rozpoznano przyczyny choroby, kiedy całe legowisko miał mokre od wykrztuszanej pienistej śliny. Kilka dni był w lecznicy, pani wydała 1500zł na leczenie, czekało ją dalsze 750 za wizyty z zastrzykami. Sama na kilka dni poszła do szpitala z powodu kręgosłupa. Zadzwoniła i powiedziała: "pani Wando, wymiękłam". Colins nie mógł wrócić do schroniska, był w ciężkim stanie, zabrałam go do siebie. Robiłam zastrzyki (przywiązywałam do klamki na smyczy i robiłam w pupę zanim się odwinął, bo nawet założenie kagańca jest problematyczne). Wyszedł z choroby, chociaż "rokowania są złe". Na nim zrozumiałam, co to znaczy "psy ozdobne i do towarzystwa". Colins jest psem ozdobnym, ale zupełnie nie do towarzystwa. Wprawdzie mogę go głaskać, dotykać, przychodzi sam i ociera się o mnie jak krowa o stodołę, ale to wszystko. Ludzie na ulicy zachwycają się "Lassie", czy Polak, czy Amerykanin znają tę książkę. Na dodatek Colinsowi wysiadają tylne nogi, a jest duzym psem. Kiedyś rozpłaszczył się na schodach w metrze. No cóż, nikt nie mówił, że będzie fajnie... Na ulicy odsuwam się od ludzi, bo wszyscy chcą go głaskać, może powinnam przywiązać sobie żółtą wstążkę, ale kto to zrozumie? I tak sobie żyjemy...Na zdjęciach jeszcze z Marcusem i Samurajem .
  3. Marcus nie żyje, po tamtym incydencie żył jeszcze miesiąc. Był coraz słabszy, nowotwory rosły, guz w sercu też. Najgorsze jest, kiedy pies odchodzi w bardzo złym stanie. Czasem jest to nieuniknione, bo pogorszenie następuje nagle i szybko. U Marcusa tak nie było, pojechałam na kontrolę. Po badaniu mogłam go jeszcze zabrać na kilka dni, ale po co było przedłużać cierpienie, bardzo złe samopoczucie? Miał pięć lat domu: spacery, wycieczki, zabawki, dobre jedzenie, naszą miłość. My mieliśmy go tylko pięć lat, trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć ludzi, którzy nie chcą brać starszych psów, teraz to rozumiem, ale i tak uważam, że trzeba to robić, nie dla siebie, dla nich. Marcus wydawał mi się młody, pełen życia te pięć lat temu, chociaż oceniano go na 10 lat. Kiedy zobaczyłam, że coś się z nim dzieje, doznałam szoku: już, tak prędko??? Drugiego takiego psa nie będę miała, zresztą nie szukam, mam dosyć pracy z tymi, które niejako "muszę" zabrać ze schroniska. Nie mam czasu na dalekie wycieczki, spacery wielogodzinne do parku. Zycie zmienia się, ale nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki...
  4. Uff, to chyba wszystkie wiadomości. Namęczyłam się okropnie. Co się z ta Dogomanią dzieje??? Posty wstawiają się parokrotnie, potem w nowej odpowiedzi kopiują się wszystkie poprzednie. Wy też tak macie???
  5. Schronisko opuścił Berbeć, pies, wg lekarzy "najlepiej zdiagnozowany pies na geriatrii", wg nas najbardziej umęczone przez lekarzy stworzenie. Leczony na padaczkę, a przeszedł zespół przedsionkowy, po pojawienie guza na udzie zakwalifikowany do eutanazji, tydzień konał z bólu. Zabraliśmy go do lecznicy, zoperowaliśmy guza. Jest u mnie. Berbeć 226/14 https://www.facebook.com/events/1552706698363544/ Oraz Colins, jego historia na moim wątku. Colins 2405/15
  6. Nie żyje Minia (zabralismy na diagnostykę, miała rozległy, na kilku narządach nowotwór), Kazan, uśpilismy go w lecznicy, w schronisku konał jakiś czas, miał rozległy zawał, trzeci blok serca, wodopiersie, wodobrzusze, i Hektor, który zmarł już w swoim domu. A u mnie zmarł Selim. Minia 940/16 Selim 326/16
  7. U naszej wolontariuszki z geriatrii Marty jest Dorian, pies, dla którego schronisko byłoby za chwilę grobem. Dorian jest starym, schorowanym owczarkiem, z pociskami śrutowymi w ciele, ze spondylozą i chorą prostatą. Wyciągnęliśmy go na badania i ktoś musiał go zabrać, a że Marta ma ogródek... Dorian przytył, bierze leki przeciwbólowe i jeszcze trochę pożyje sobie w komforcie z ludźmi, dla których staje się coraz bliższy. .
  8. U Karoliny, naszej wolontariuszki jest Bobek 558/16, malutki, ale okropnie problematyczny piesek, z adhd, z mocznicą, który atakuje dwa domowe psy. Ale młodzi ludzie nie poddali się i wspaniale sobie radzą, mimo trudności, mimo konieczności podawania leków i kroplówek, mimo trudnego charakteru Bobka.https://www.facebook.com/events/300444256973216/
  9. Do Krakowa, do pani Kłodzińskiej, u której jest Dzikus, zawiozłam Toro, którego w schronisku chciano uśpić, niechodzącego, ale poza tym w dobrej kondycji, ogromnego, bardzo pozytywnego psa. https://www.facebook.com/events/1117159631653370/ Toro pojechał pociągiem, w wózeczku, w którym grzecznie całą drogę leżał, kolejami mazowieckimi, bez łaski nikogo, w niecałe trzy godziny. Obecnie, po leczeniu farmakologicznym i rehabilitacji, Toro chodzi sam, a właściciele uwielbiają tego wspaniałego psa.
  10. Do adopcji poszły małe suczki: Celinka 892/16 i Nuna 1365/16 Celinka na Białołękę, Nuna na Sadybę. Obydwie suczki przybyły do schroniska po śmierci właścicieli. Celinka jest ukochaną przytulanką Pani, Nuna goni kota i jest problem.
  11. Pani, u której kilka miesięcy był Gburek-Hugon-nasza schroniskowa "roślinka", po jego śmierci (pani bardzo ją przeżyła) postanowiła znów wziąć jakąś bidę. W najgorszym stanie był w tamtym momencie Bary. Robił pod siebie, stał na posłaniu w jakimś osłupieniu, nawiedzona wolontariuszka wydziobała mu gołe placki, udając, że go "przystrzyga", potem trzeba go było wyrównać na krótko, opiekunka grzała go piecykiem na 25 stopni ciepła. Jednym słowem-zamęczyliby psa, gdyby jeszcze pozostał w schronie. Pani przyjechała, popłakała się i nie było juz mowy o tym, że jest "za duży". Bary w domu odżył, jest prawie niewidomy, ale jedzenie ze stołu potrafi zwędzić. Jest ukochanym przytulakiem. Bary - 2485/10
  12. Kilkanaście dni dom miała Dora, u pani, u której jest Chojrak. Dora miała guza na śledzionie, niestety wyjątkowo złośliwego, który bardzo szybko opanował wątrobę i dał przerzuty do naczyń krwionośnych. Dora miała ogródek, wspaniałe jedzenie i miłość, ale nie zdążyła tym wszystkim się nacieszyć
  13. Oraz psy, które były na geriatrii, ale pochodziły z innych rejonów i były pod opieką wolontariuszy z innych grup. Cezar 108/12 (poprz.2930/08) Retro 2921/11 Talib 752/13
  14. Do adopcji poszedł Henio , ale przedtem wrócił "na rejon", więc nie wiem nic bliższego o tej adopcji. Oraz Teodor. Henio 1830/15 Teodor 2084/06
  15. Zawiozłam do domu na drugi koniec Polski Dino, pieska po operacji guza odbytu, który jak Miłek "kiblował" w schronie kilka lat. Dino, "piesek bez szansy na dom" mieszka w rezydencji z dwiema jamniczkami i owczarką, z ogrodem, laskiem, kwiatami itd, itp. Mały, nieciekawy kundelek ma DOM!!! Dino 52/15
  16. Do adopcji poszedł Miłek-wzięła go rodzina, która poprzednio adoptowała Bratka. Piesek zmarł, na jego miejsce wybrali Miłka, który na geriatrii był najdłużej, siedział tez ciągle w osobnym boksie, jako pies nietolerujący innych. Co prawda puszczaliśmy go razem z innymi na wybieg, ale jest zupełnie nowa opiekunka i trudno jej "próbować psy". W nowym domu Miłek ma dwóch towarzyszy i musi się dostosować ;-) Miłek 0899/13
  17. Do adopcji poszedł Łatek-piesek z wyciętym guzem pęcherza. Właściwie Pani przyjechała do Tuni-starszej, niewielkiej suczki, ale pokazałam jej Łatka, który "wybrakowany", bo z " wyrokiem", miał tylko jeden telefon. Ostatecznie państwo wezmą również Tunię, w środę dołączy do Łatka, który od dwóch tygodni jest w domu. Łatek 2372/15 TUNIA
  18. Do adopcji poszedł Węgielek, wzięła go trochę dziwna para "dzieci kwiatów" ;-) ale kochająca zwierzęta. Poprzednio zaadoptowali z geriatrii Czarusię-w chwili adopcji miała już przerzuty do płuc z listwy mlecznej. Zmarła po kilku miesiącach. Węgielek 1636/15 Benio wreszcie doczekał się domu. Zgłosiły się dwie rodziny, jedna z mojego starego wydarzenia na fb, Benio poszedł do drugiej, skąd dowiedzieli się o nim nie wiem. Benio był ogłaszany wszędzie, nawet w telewizji, ładny, kudłaty, przemiły psiak-tyle czasu nie miał szczęścia. Rodzina z wydarzenia wzięła innego pieska, młodszego. Benio 2407/14(pawilon1)
  19. Faktycznie, moja główna działalność przeniosła się na fb, a stado w domu nie pozostawia czasu na "przeglądanie" dla przyjemności dogomanii. Ale jestem dłużna czytelnikom wiadomości, ostatnie i przedostatnie. Psy z geriatrii do adopcji "idą jak świeże bułeczki". W jaki sposób-reguły nie ma, ale zwykle małe suczki po prostu ze strony oficjalnej Palucha, część psów z wydarzeń na fb (tu rozgrywają się słowne dramaty, awantury itp.), kilka psów umieściłam w domach, w których zmarł poprzedni pies z geriatrii, czasem sami właściciele się zgłaszają, czasem trzeba ich poprosić. Ludzie robią niektórym psom ogłoszenia na portalach (np. olx, gumtree), ale stamtąd nie miałam ani jednego nawet telefonu!!! A za to dzwonił ktoś z ogłoszenia zupełnie nieznanego mi psa, przy którym ktoś podał od dwóch lat mój telefon-skąd go wziął, nie wiem.
  20. Selim poza schroniskiem był trzy tygodnie. Jeden w lecznicy, drugi u Iwonki, trzeci u mnie. Pokonała go mocznica. W niedzielę przed południem Selim zasnął. Od kilku dni był coraz słabszy, musiałam karmić go z ręki, wstawał z legowiska tylko na siusiu, a spacery były bardzo powolne i krótkie. Po domu robił tylko parę kroków, przestał reagować na cokolwiek, spał całe dnie, właściwie był to już jakby letarg, oddychał z trudnością. Schudł. Niestety choroba nerek postępowała i nie dawała się zatrzymać lekami i kroplówkami.Zawiozłyśmy z panią Grażyną Selima do lecznicy i musiałyśmy podjąć ostateczną decyzję-jedyną możliwą w tym wypadku. Żadna z nas nie chciała, żeby Selim udusił się, albo żeby nerki ostatecznie zaprzestały pracy i nastąpiło zatrucie mocznikiem. Choroba Selima wynikała zapewne z wieku, ale i tak trudno pogodzić się z tym, że musiał odejść. Pocieszam się, że nie w schronisku, w maleńkim boksie, w którym spędzał czas od momentu przybycia, ale że miał ten ostatni dom, że był czysty i najedzony, póki mógł jeść.Selim-długo walczył, ale natura jest nieubłagana i zabiera życie, chociaż nikt tego nie chce.Selimku, śpij już na zawsze!
  21. Reszta psów-cóż, Samuraj też słaby, guzy w płucach czasami dają o sobie znać, Kola to pies, którego ciągle coś boli i nie wiadomo co (a jest chory na trzustkę), Porter bardzo schudł, z trudem wstaje (miał kręgosłup w bardzo złym stanie), Szafirek żyje sobie w swoim świecie koło mojego łóżka. Obecnie jedynie Pudlik-mały czarny diabełek czuje się lepiej niż wtedy, kiedy do mnie przybył. Na karsivanie i leku na serce ze swoim uszkodzonym móżdżkiem podskakuje i chwieje się na spacerach, a czasami nawet galopuje. Odrasta mu powoli mięciutkie futerko, przy jedzeniu "dziamga" na inne psy w obronie miski. Karusek i Bursztynek-dwa wariaty z adhd mają się dobrze.
  22. Dwa tygodnie temu mój Marcus zasłabł, zrobił się ociężały, ledwie doszłam z nim do lekarza. Natychmiast trzeba było go ratować: miał płyn w worku osierdziowym. Trzy dni spędził w szpitalu, wyszedł do domu. Dalsze badania wykazały nowotwór śledziony, wątroby i serca. Mój Marcus!!! Mój ogromny, czarny pies, marzenie życia. Pies, który w schronisku niedługo już by nie żył, był kościotrupem, nikt go nie chciał, bo był duży i niewylewny. Pies idealny, do psów, do kotów, do ludzi. Zaledwie pięć lat u mnie. Zawsze wiedziałam, że brałam go jako starszego psa, że nadejdzie kiedyś ten moment, ale KIEDYŚ, jeszcze nie teraz, nie teraz!!! Jest słaby, długie spacery już nie dla niego, wychodzę z nim co godzina na dwór, bo nie wytrzymuje (leki, może uciski na pęcherz). Ale na lekach kardiologicznych czuje się nieźle, nawet czasami wraca mu ochota do zabawy z innymi psami. Wyrok odwieszony na jakiś czas. Wiem jedno: nie pozwolę mu się męczyć, nowotwór wątroby jest bolesny. Będę wiedziała kiedy...
  23. Opieka nad psami w realu zajmuje mi tyle czasu, że prawie nie zaglądam na dogomanię. Przez miesiąc był u mnie Amancik, piesek, który pojawił się na geriatrii z rejonu, bo wymiotował śliną i od dwóch miesięcy bardzo schudł. Zabrałam go do domu, bo trzeba go było karmić na stojąco. Dostał leki przeciwzapalne i przeciwrefluksowe, lekarz zalecił gastroskopię. Mimo starannej opieki, karmienia, cały czas chudł. Dusił się, a w ostatnim tygodniu piszczał tak strasznie przy tych atakach, że zaczęłam podejrzewać najgorsze. Wskakiwał w nocy na moje łózko i chował się pod pachę, w dzień szukał ratunku na kolanach. Lekarz potem mi powiedział, że ból mógł byc jak przy zawale. W czwartek zrobiłam gastroskopię. Wykazała siedem guzów w żołądku, jeden naciekał na wejście przełyku do żołądka, stad objawy refluksowe. Nie było ratunku, możliwości poprawy, jako takiego życia. Nie wybudzaliśmy Amancika, odszedł we śnie . Nie żyje Fitek, piesek chory na serce, zagrożony nagłą śmiercią sercową. Nie umarł na serce, ale na ostry atak wątroby, trzustki i dwunastnicy, które były mocno zmienione. Pewnego dnia zaczęło go boleć w okolicy przepony, leki przeciwbólowe, przeciwzapalne nie pomogły, wszystkie badania nie wykazały nic oprócz zmian w wątrobie. Rano ból był tak straszny, Fitek nie dawał się dotknąć nigdzie, że skontaktowałam się z lekarzem i zawiozłam go do lecznicy, nie czekając na wizytę kontrolną. Czasem śmierć przychodzi niespodziewanie i nie z tej strony, z której jej wyczekujemy. Serce Fitka na lekach pracowało do końca prawidłowo, ale on sam nie mógł już żyć. Chyba było mu u mnie dobrze???
  24. Dostałam pieniądze na Olenkę. Bardzo dziękuję, przepraszam, ze nie podziękowałam od razu!
×
×
  • Create New...