Jump to content
Dogomania

dziuniek

Members
  • Posts

    3972
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    3

Everything posted by dziuniek

  1. Zapraszam na ekspresowy bazarek dla Romka, Roberta i Samuraja z Palucha. Bazarek:
  2. W najbliższym czasie zaktualizuje wątek. Cos nie mogłam wejść na dogomanię ze starych adresów. Dużo psów z geriatrii poszło do adopcji.
  3. Czternastoletni Pimpuś..............................................Klara łobuzica............................................................cd. Szafirek.....................................................................Karusek....................................................................Poranne powitanie na moim łóżku............................
  4. A Robert czuje się mniej więcej dobrze, są dni, że nie może wstać, wtedy jęczy i krzyczy. Daję mu środek przeciwbólowy, ale nic mocnego, bo nerki marne. Co kilka dni kroplówka dla oczyszczenia. Na szczęście ładnie ja znosi, nie to co Romek, którego muszę trzymać cały czas. Załatwia się na podkłady i do miseczki. Jest to tak komiczne, że wklejam zdjęcia: Kola miał ostre zapalenie trzustki, było podejrzenie nowotworu, myślałam już, że będę żegnać kolejnego psa. Cały czas borykam się z jego uszami, zarośniętymi polipami. Czyszczę je codziennie i zastanawiam się nad operacją, podobno bardzo traumatyczną... A Bursztynek??? Ten wszystkożerca ukradł mi torbę, zaciągnął na posłanie i zeżarł gorzką czekoladę firmy Wawel, która kupiłam dla podtrzymania moich gasnących w tym wszystkim sił. Nawet nie miałam siły jej zjeść, wiec poczęstował się Bursztyś. Zorientowałam się po północy, kiedy Samuraj obrabiał puste opakowanie. Przypomniałam sobie wtedy, że odebrałam torbę Bursztynkowi, ale nie pamiętałam o czekoladzie. Na płukanie żołądka było za późno. Trzy dni kroplówek, dwa badania krwi, było poważnie, bo nawet Grudziński kiwał głową. Ale nie dla psiunka! On wesoły i zdrowy traktował pobyt w szpitalu jak karę. Na którą zresztą zasłużył. Nic mu się nie stało, zapewne czekolada była oszukana...Bursztyś zimowy, czyli zarośnięty:
  5. Romek lubi ładować się innym psom na posłania: Romek w windzie...
  6. Robert miał być siódmym, zaplanowanym psem. Samuraj to przypadek, a Romek... Pewnej środy opiekunka powiedziała: Romek to już chyba długo nie pożyje, jest taki słaby.. Romek-piękny (kiedyś), kudłaty rudy pies, z przerwami dziesięć lat w schronisku, dwa razy zwracany. Na geriatrii od dłuższego czasu. "Od zawsze" miał wyciek z nosa, w schronie to się nazywa "glut" (fuj!!!). Zabrałam go do lecznicy, miałam odwieźć po dwóch dniach. Epikryza: wyciek zawiera florę fizjologiczną (, zbadane też na sggw, po co więc w schronie traktowali psa antybiotykami latami???), zmiany śluzówki nosa i krtani, zły stan zębów, spondyloza, zmiany kostne i -nowotwór złośliwy wątroby-rak. I co byście zrobili??? Zawieźć go z powrotem do "boksu" na dalsza poniewierkę? Myślałam, że wrócę z nim metrem, dostałam psa rozpłaszczonego na podłodze, który nie mógł wstać. Zamówiłam taksówkę. Pierwsze dni były straszne-myślałam, ze Romek już umiera. Nie chciał jeść, leżał jak nieżywy. Odkryłam, że je suche, po ziarenku mu dawałam. Jakoś się podniósł, chodził na coraz dłuższe spacery, zaczął być aktywny w domu. Goni koty i "smyra" po uszach inne psy, które nie wiedzą, o co mu chodzi. Guz można usunąć, chociaż to i tak będzie leczenie zachowawcze, a być może nie będzie mógł być wycięty, bo jest w prawym płacie, tam, gdzie wchodzą naczynia krwionośne. Przedtem należało zrobić zęby. Znalazłam bliski termin na Żoliborzu. Pani doktór powiedziała: "proszę przyjechać po psa za półtorej godziny". Trochę się zdziwiłam, bo w Elwecie odbiera się psa wieczorem i zapytałam:"jak to, tak szybko pani wszystko zrobi?". Romek miał mieć znieczulenie wziewne jakimś nowym bardzo dobrym środkiem. Kiedy wróciłam, już był wybudzony, ale dziwnie oddychał, jak ja, kiedy zapomnę leków na astmę. Miał zaciśnięty pyszczek. Zapytałam, czemu tak oddycha, pani anestezjolog powiedziała, że pewnie w gardle ma zaschnięta flegmę, ale nic się nie dzieje, osłuchała go i poszła do domu! Nadal jednak byłam zaniepokojona i pytałam, co się dzieje. Wtedy pani doktór postanowiła zrobić mu rtg, bo może ma coś w płucach. Kiedy go zdjęła, Romek zrobił parę kroków i wtedy zobaczyłam, że puchnie w oczach w okolicach brzucha! No i się zaczęło! Znieczulenie, pies na stół, rury do gardła, żeby wypuścić powietrze z żołądka, kroplówka, jednym słowem pełna reanimacja. Okazało się, że nastąpiło ostre rozszerzenie żołądka. Gdyby czekał na mnie samochód i zabrałabym go natychmiast do domu, pewnie już by nie żył. Nie zdążyłabym dojechać nigdzie do lecznicy. Takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko, ale dlatego psa nie powinno wydawać się do domu w przeciągu kilku godzin po zabiegach. Jednym słowem: zupełny brak profesjonalizmu. Na dodatek mój lekarz był mocno zdziwiony, że tylko oczyszczono zęby i wyrwano jeden jedyny. On widział tam dużo więcej do roboty. Cóż, teraz czeka nas operacja. Romek czuje się lepiej, po oczyszczeniu zębów je chętnie gotowane, chodzi na spacery i sygnalizuje, ze chce na dwór. Właściwie załatwia się poza domem. Widać jednak, że jest już bardzo starym psem, jest trochę "nieobecny", włazi w miskę z wodą, z której pił. Watek na fb: https://www.facebook.com/events/1663560623858838/ Robię bazarek, muszę zebrać pieniądze na operację.
  7. Mam nadzieję, że dałam Samurajowi kilka miesięcy normalnego życia. Z głaskaniem, pieszczotami, spacerami. Jest czysty, odchudzony, żyje tak, jak może w swojej chorobie. I oby jak najdłużej! Wątek na fb: https://www.facebook.com/events/204527196554825/
  8. Pod koniec grudnia zabrałam do lecznicy ze schroniska Samuraja, skrzyżowanie jamnika szorstkowłosego z pudlem, który wg oceny wetów miał wodobrzusze (no tak, ważył 20 kg.) i chore serce. Nie pozwalał się dotknąć, więc jako "nieobsługiwalnego" (gryzł jak buldog) zostawiono samemu sobie, mimo epikryzy sggw, że obraz serca nie jest zły, i nie odpowiada stanowi klinicznemu psa. Samuraj ledwie łaził, dyszał, cały był zalepiony brudem i kupami. Postanowiłam go wykąpać i trochę wystrzyc. Robiłam to trzy godziny i stwierdziłam potem, że może zabiorę go od razu do lecznicy, bo tak wymęczony przeze mnie gotów umrzeć w nocy w schronisku. I co powiecie? Ani kropli wody w brzuchu, a na pękniętej śledzionie rozpadający się guz! 30 grudnia przeszedł operacje usunięcia śledziony z guzem, oplecionych siecią zrostów. Wycięto mu też kaszak z głowy, wątroba wyglądała bardzo źle. Potem okazało się, że zawiera wiele ognisk gromadzenia krwi, więc rokowania nienajlepsze. Samuraj ma też zmiany nowotworowe w płucach, na razie w miarę stabilne. Ostatnio jest jakiś słaby i ociężały, ale nie widać bezpośredniej przyczyny. Kiedy muszę coś mu zrobić, zakładam mu kaganiec i chociaż ciska się, warczy i wystawia zęby, jakby miał zagryźć na śmierć, to jakoś sobie radzimy. Przy jedzeniu w Samuraja wstępuje diabeł. Wtedy zagryzłby każdego w pobliżu: psa, człowieka. Dostaje w łazience z miski z kołeczkami, żeby jadł wolniej. Myślę, że ktoś drażnił się z nim jedzeniem, dawał, odbierał itd. Zresztą został oddany po paru latach od adopcji, bo właściciel nie chciał go leczyć. Samuraj w schronisku, w lecznicy i po operacji.
  9. Dziś do adopcji poszedł Knopers, ostatnio, po konsultacji kardiologicznej na SGGW, bardzo źle się poczuł. Przewracał się, nie chciał jeść. Szkoda, że domek troche sie nie pośpieszył.
  10. Od kilku dni mam w domu Roberta, obiecałam mu to już dawno, musiał czekać tyle czasu, ale wciąż wydawało mi się, że znajdzie dom. Teraz czasu już nie ma. Rok temu wzięłam Ignasia, nie doczekał drugiej Wigilii. Więcej napiszę w Święta.
  11. Na diagnostykę pojechał też Robert. Ma kręgosłup w strasznym stanie i mocznicę. Nie wrócił do schroniska. Zabrałam go do siebie.
  12. Dziś Różyczka 1356/05!!! pojechała do domku, do Piotra wolontariusza. Przedtem zabrałam ja na diagnostykę do lecznicy, miała wrócić do schroniska, ale poszczęściło jej się. https://www.facebook.com/events/1064850480206649/
  13. Gburek-Hugon pojechał tydzień temu do domu! Najpierw do lecznicy na diagnostykę, wczoraj miał tez rezonans. Jego wątek na fb: https://www.facebook.com/events/417472518458793/ Dax 2225/05 !!!
  14. Tak, ja to robię, czasami mam zaległości, ale staram się być na czasie.
  15. Oczywiście, najlepsze miejsce w domu-w dzień, w nocy, w czasie burzy, dla wszystkich gatunków...
  16. Bursztyś, jak zawsze dekoracyjny...i, jak zawsze do góry nogami...
  17. "Na stanie" : Marcus, Szafirek, Porter, Kola (cztery z Palucha), Bursztynek z Wojtyszek i Karusek z Łodzi. I oczywiście pięć kotów: Pimpek, Herkules, Frycek, Gregorek i Klara i dwie papugi: Filipek i Filipinka. Na spacery chodzę "tylko" trzy razy po dwa razy, biorę po trzy psy naraz. Pierwsza trójka -Marcus, Bursztynek , Karusek-prawie idealnie, gdyby nie to, że w tej konfiguracji Bursztyś szczeka na wszystko. Druga trójka: Szafirek-niewidomy, trzeba go prowadzić, Porter-zakręca ogromne koła i musi wszystko wywąchać, Kola-przez połowę drogi nie chce iść w ogóle, boi się świateł, samochodów, ruchu, powrót jako tako -"ucieka" do domu. Mam teraz dużo pracy zawodowej, więc na nadmiar czasu nie narzekam. A co pozostaje-zapełniają psy schroniskowe, śnią mi się bez przerwy, nie mogę przestać o nich myśleć. Kola i Karusek pod nogami, jak siedzę przed komputerem.
  18. Szkoda, że pisze się w grupie zamkniętej, nawet wiem, kto może do niej należeć. Zabawne, jak się ma kilka zwierząt, za które nikt nie płaci, to się ma schronisko, a jak się ma 30 sztuk za pieniądze, to jest HOTEL. I to jest prawda, jak i to, że ja może mam małe schronisko(haha, od ilu sztuk jest schronisko???), ale moje psy mają DOM, dom do śmierci, z którego nie zostaną wyrzucone, w którym mają co jeść (nawet jeśli ja nie dojadam i nie mam kokosów) i są leczone niezależnie od humoru sponsorów. Nigdy żaden pies nie wyglądał u mnie jak te, co zostały tam odebrane-i one były młode, nie stare, z nowotworami, które nie moga przytyć, żeby nie wiem co. A ci, co piszą o tym z potępieniem, często nie mają żadnego psa, mimo doskonałych warunków.
  19. Mi nie chodzi o to, że Majeczka została uśpiona, to oczywiste, jeżeli była chora. Natomiast umieszczenie jej w hotelu (a miał byc DT) i NIEODWIEDZENIE ani razu (bo chyba wtedy byłoby widac, że coś tam się dzieje złego) jest karygodne. Reszty nie komentuję, uderz w stół, nożyce się odezwą. Dziękuję za zablokowanie na fb, to wiele mówi.
  20. Ty chyba znów mylisz mnie z kims innym. NIGDY nie umieściłam psa w hotelu, nie wiem, o czym piszesz. Moje polecenie DT??? Chyba jakaś totalna pomyłka. Nie wysyłałam zaproszenia jako PODCHODY. Nie muszę.
  21. Abra nie żyje. Miała duży twór nowotworowy wokół kręgu kostnego, który uciskał na rdzeń kręgowy i rozsiany nowotwór płuc (przerzuty z kręgosłupa). Nie miałam wątpliwości, co należy zrobić. Abra odeszła tam, gdzie już nic nie będzie ją bolało. Niech śpi spokojnie. ................................................................................................................ To, co ten pies przecierpiał w ostatnich miesiącach, jest nie do opisania. Ból musiał być straszny. Szpikowałam ją tym tramalem w zastrzykach przez te kilka dni i być może ból trochę zelżał, bo spała przy mnie spokojnie, nawet noc miała "suchą". Ale przedostatniego dnia znów nie chciała nic jeść. Przed badaniem tomografem lekarze obejrzeli jeszcze raz schroniskową mielografię: rozsiane zmiany w płucach były bardzo dobrze widoczne. Taka była kiedyś, taka mogła być-los zadecydował inaczej
×
×
  • Create New...