Jump to content
Dogomania

busiu

Members
  • Posts

    57
  • Joined

  • Last visited

About busiu

  • Birthday 08/11/1990

Converted

  • Location
    Warszawa/Pruszków
  • Occupation
    grafik

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

busiu's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Hej, niedawno w Piasecznie przy ulicy Puławskiej (plac Czerwona Torebka) kręci się taki pieseł jak na zdjęciach poniżej. Raz udało mi się go wymacać, ma na sobie czarną skórzaną obrożę. Poza tym jest spokojny, ale nieufny i niechętnie podchodzi do ludzi. Może ktoś go szuka?
  2. [quote name='kasiabee']U mnie to była kwestia taka, że koleżanka wzięła pieska od swojej cioci (siostry mamy), która miała 2 psy z rodowodem ze ZK (ogólnie nasi rodzice bardzo się przyjaźnią od wielu lat). Nie miały one uprawnień hodowlanych (zresztą ta pani nawet się nie starała o to zbytnio - parę razy tylko na wystawie była) i tym pieskom przez chwilę nieuwagi urodziły się małe pieski. Tym pieskom nie wyrabiano nawet metryczki - trudno mi powiedzieć czy to zaniedbanie czy nie można było (nie wiem tego). Dlatego mam pewność co do przodków mojej suni (to były psy z rodowodami z ZK i to nie jakiś pra-pra dziadkowie). Rodzice matki pieska mieli rodowody z ZK i tak samo rodzice ojca pieska. Ojciec pieska nie miał już rodowodu z powyższego względu został zarejestrowany w stowarzyszeniu. W każdym bądź razie mam 100% pewność, że dziadkowie pieska mieli rodowody a rodzice (sama byłam przy dopuszczeniu) więc co tu komentować.[/QUOTE] Kasiabee, wiem, że to może tak nie wyglądać śledząc tę dyskusję, ale dziewczyny nie próbują Cię tutaj upokorzyć twierdząc, że Twój york nie jest rasowy. Dziwię się w ogóle, że twierdzenie, że Twój piesek jest "w typie" możesz uznawać za obraźliwe, bo dla mnie stwierdzenie, że kundelek jest kundelkiem też nie jest obraźliwe, to po prostu stwierdzenie faktu. Ten post utwierdził mnie w moich przemyśleniach: Z tego co wiem, uzyskanie uprawnień hodowlanych wcale nie jest jakimś karkołomnym zadaniem - dla suczki bodajże 3 oceny bardzo dobre lub doskonałe, dla psa to są 3 oceny doskonałe, w tym raz na wystawie klubowej lub międzynarodowej, i od dwóch różnych sędziów. Czyli, wystarczy zaliczyć tak naprawdę 3 wystawy i już można psiaka rozmnażać i rozdawać metryczki z prawdziwego zdarzenia (pomijam testy psychologiczne i badania, bo na yorkach się nie znam i nie wiem co wypada mieć). Pytanie uno - skoro ciocia była na wystawach parę razy- dlaczego tych uprawnień nie udało się uzyskać? Wystarczyłby przecież zaledwie trzy, przemyślane wystawy, jak pisałam. Druga sprawa- pieskom trafiły się młode "przez nieuwagę" - to wyklucza samą ideę hodowli, która ma za zadanie ulepszać rasę. Prawdziwi hodowcy szukają najlepszych reproduktorów, często za granicą, śledzą rodowody pokolenia wstecz, mają wiedzę z dziedziny genetyki, by móc ją wykorzystać w celach hodowlanych. Tym samym to co zrobiła ciocia Twojej koleżanki, to nie jest hodowla, to jest bezmyślne rozmnażanie - to nie może działać na korzyść rasy. Trzecia sprawa- powtarzam - celem hodowli jest ulepszenie rasy. Jak można ulepszać rasę i polegać na genetyce, jeśli przodkowie psa są nieznani? Nie znam stowarzyszenia, które stawia wymogi takie jak badania, testy psychologiczne - jest tylko przegląd kwalifikacyjny - jeśli pies wygląda jak york, to przybijają pieczątkę, że jest yorkiem - i tak wygląda "rasowość" psów z nowopowstałych stowarzyszeń. Brak znajomości przodków wyklucza możliwość przemyślanej hodowli. Dla mnie motywacje hodowców spoza ZKwP stają się podejrzane z miejsca - bo skoro nowa ustawa zrównała ceny rodowodowych i pseudorodowodowych psów, to różnica w ponoszonych kosztach robi się straszna. Bo hodowca z ZKwP ma na głowie wystawy, przeglądy, badania, dobrą karmę (bo pies na złej nie nada się na wystawy), koszty reproduktora czy wzbogacanie linii przez psy importowane. To w moich oczach usprawiedliwia jak najbardziej cenę rodowodowego szczeniaka z ZKwP (choć w tym wątku są one zdecydowanie wyolbrzymione). A co usprawiedliwia ceny psów z nowych stowarzyszeń? No wynika mi, że tylko chęć zarobku na szczeniakach przez pseudohodowcę.
  3. Tę samą hipotezę postawił nam pan Bryła, jednak nie wierzyłam, że to może być to. Wysłał nam artykuł o syndromie Vogta-Koyanagi-Harady, jednak to dotyczyło ludzi, więc nie potrafiłam tego powiązać z naszym psem. Teraz jednak znalazłam wątek na forum fundacji "Akity w potrzebie", i zgadza się wszystko- utrata wzroku, utrata sierści i pigmentacji wokół nosa, a nawet hodowla- bo choć Haru ma przydomek Akity z Beskidów, to jego rodzice są z Halnego Wzgórza. Siedzę teraz i płaczę, bo Haru ma dopiero 1,5 roku, a czeka nas walka z tym do końca jego życia... nie dociera to do mnie.
  4. Okazuje się, że to jeszcze nie koniec historii. We wtorek zauważyliśmy, że wygląd fafli i nosa Haru zaczął się zmieniać. Na początku to były drobne zmiany, ale teraz to już jest jakaś masakra. Wklejam zdjęcia: [IMG]http://i257.photobucket.com/albums/hh232/busiu/nosfafle/forum1_zpsd385e87f.jpg[/IMG] [IMG]http://i257.photobucket.com/albums/hh232/busiu/nosfafle/teraz2_zps64cd0f92.jpeg[/IMG] Konsultowałam się z okulistą - on twierdzi, że to choroba autoimmunologiczna, i należy podać Haru dużą, silną dawkę sterydów. Mój kuzyn, który jest weterynarzem twierdzi z kolei, że sterydy nie są dobrym rozwiązaniem, nie rozwiążą problemu, tylko zamaskują objawy, a dodatkowo obciążą nerki i wątrobę, co może doprowadzić do jeszcze gorszych chorób. Z kolei mój stały weterynarz twierdzi, że zastrzyk trzeba podać, bo nie powinnam się martwić potencjalną chorobą wątroby, skoro życie Haru stoi pod znakiem zapytania...
  5. Masz rację, Dicortineff prawdopodobnie jeszcze pogorszył sprawę. Co prawda, nie podawaliśmy go już od środy, ale skoro początki problemów zaczęły się dwa tygodnie, a 5 dni zakrapialiśmy mu oczy, to pewnie była kolejna cegiełka. Niestety, tak jak Haru coś jeszcze widział w sobotę, tak dzisiaj jest już prawie ślepy. Wpada na krawężniki, boi się trawników, a schody są dla niego koszmarem. Wchodząc uderza nosem o stopnie, więc muszę mu podtrzymywać pysk, ale to zejście ze schodów jest prawdziwym problemem- Haru tak się boi, że po wyjściu za drzwi po prostu się kładzie... Mam głęboką nadzieję, że uda nam się odzyskać chociaż część utraconego wzroku...
  6. Wczoraj pobiegłam z wizytą do naszego weterynarza- stwierdził, że Haru na pewno nie widzi, oczy ma mętne, a źrenice nie reagowały na światło. Powiedział, że będzie potrzebna wizyta u okulisty i badanie dna oka. Polecił nam dr Garncarza, ale że był kompletny brak terminów, to wybraliśmy się dzisiaj z rana do lecznicy na Hawajskiej na Ursynowie, do dr Przemysława Bryły. Jak się okazuje, alergia była błędną diagnozą- problem Haru od samego początku leżał w oczach. Z tego co nam powiedział, ciśnienie w gałkach ocznych jest zdecydowanie ponad normę - 32 w lewym, 44 w prawym oku, gdzie norma to 21. Do tego mamy wysięk w oczach i odwarstwienie siatkówki, szczególnie z lewym okiem jest źle. Po polsku mówiąc- Haru ma jaskrę. Mówił, że jest to już bardzo zaawansowane stadium, i że szkoda, że wcześniej nikt tego nie zauważył. Dostaliśmy tonę tabletek- antybiotyk Rilexine 600, przeciwbólowy Ex-pain, kropelki Cosopt i jeszcze osłonowo Trilac. W sumie to wszystko kosztowało nas 310 zł, więc przy kolejnej wizycie będziemy mieli podobny wydatek. Jeśli antybiotyk szybko zadziała, to jest szansa na odwrócenie tego procesu. A wszystko zaczęło się od tego, że wzięłam Haru na moje rutynowe bieganie. Robiliśmy ok. 3-4 km, i jak się okazuje, dla Haru był to zbyt ciężki wysiłek i prawdopodobnie naczynia krwionośne w okolicach oczu po prostu popękały. To by się zgadzało, bo "alergia" wystąpiła dokładnie po bieganiu, które mu zaserwowałam.
  7. Witam, bardzo potrzebuję jakichś wskazówek czy pomocy, bowiem zdrowie mojego psa zaczyna mi się wymykać spod kontroli. Haru ma rok i trochę ponad 7 miesięcy, i z początkiem wiosny zaczął mieć objawy typowe dla alergika - kichał, prychał, miał spuchnięte okolice oczu i wargi. Weterynarz potwierdził prawdopodobną alergię podczas wizyty i zalecił Zyrtec przez następny tydzień, po tabletce rano i wieczorem, a jeśli to nie pomoże, to na następnej wizycie dostanie zastrzyk sterydowy, choć wspomniał przy tym, że wolałby tego nie robić. Dawaliśmy Zyrtec przez 6 dni, jednak nie było żadnej poprawy, a że byliśmy poza Pruszkowem na weekendzie majowym, to poszliśmy do weterynarza w Radomsku, moim rodzinnym mieście. Ten obejrzał Haru, osłuchał, następnie podał zastrzyk sterydowy, a także dał nam kropelki do oczu Dicortineff-Vet z neomycyną. Była krótka, jednodniowa poprawa, jednak po powrocie do Pruszkowa wszystkie objawy wróciły. Nasz lekarz na poniedziałkowej wizycie powiedział, żeby dalej podawać Zyrtec i zakrapiać oczy, bo wspomniane kropelki są bardzo dobre. Niestety, z Haru jest gorzej- cały czas mruży oczy, ostatnie dwie noce piszczał, drapał oczy, chodził niespokojny z miejsca na miejsce. Jednak dzisiaj zauważyłam coś gorszego- Haru sprawia wrażenie, jakby bardzo pogorszył mu się wzrok. Kiedy dostaje smaczki robi dosłownie wytrzeszcz, ale wyraźnie samego smaczka nie widzi, a tylko moją rękę. Na jednym spacerze prawie wpadł na zaparkowany samochód, zauważył go w ostatniej chwili i gwałtownie się zatrzymał. Jutro z samego rana zabieram go do weterynarza, ale może ktoś miał coś takiego, wie co tutaj się dzieje, bo jestem naprawdę przerażona tą sytuacją. Czy to może mieć związek z tym nieszczęsnym zastrzykiem sterydowym? Będę wdzięczna za jakieś sugestie.
  8. busiu

    Presta Premium

    To zdjęcie w ogłoszeniu to są krokieciki- wiem, bo to też dostałam jako gratis do worka karmy. Natomiast mogę zapewnić, że karma wygląda tak jak na zdjęciu które wkleiłam wyżej, bo sama je robiłam. ;)
  9. Ja kolczatkę już wyrzuciłam i nie chcę jej widzieć na oczy. Mnie przyniosła tylko straty. Kolczatka była dobrze dobrana (nie wisiała u niego luźno, ale też nie wrzynała się w szyję, z długimi kolcami, bo Haru ma grubą sierść), a moje szarpnięcia były zawsze szybkie i krótkie. Haru nigdy też nie chodził w niej na spacery. Tylko co z tego- nawet wiedząc jak jej używać serce mi pękało, kiedy słyszałam jego pisk bólu. Tydzień stosowania pozytywnych metod dał mi więcej niż dwa miesiące kolcowego kursu, więc nie zamierzam już wracać do tych metod. Haru wie, co to znaczy "nie" i słysząc to odpuszcza przy różnych niepożądanych zachowaniach, ale nie wtedy, kiedy obcy pies jest blisko. Wtedy głuchnie i mogę równie dobrze nic nie mówić, a będzie taki sam efekt. Dlatego zdecydowanie wolę wzmacniać komendy "siad", "patrz" i cmokanie na przywołanie, bo dają naprawdę solidne efekty. Polecam też ten artykuł: [url]http://www.psy24.pl/1441-Zycie-z-psem-agresywnym.html[/url]
  10. Włączę się do dyskusji, bo jestem świeżo po spotkaniu z behawiorystką. Mam bardzo podobny problem i próbowałam tu już wielu wymienionych sposobów. Haru zaczął być agresywny wobec innych psów około 8-9 miesiąca. Objawiało się to ujadaniem, dzikim szarpaniem na smyczy, a Haru był przy tym zjeżony na maksa. Stopniowo przestał tolerować nawet swoich psich przyjaciół. Wtedy to przy wizycie u weterynarza, kiedy go kastrowaliśmy, poprosiłam o pomoc. Lekarz dał mi ulotkę do szkoły spod znaku ZKwP. Pojechałam, zapłaciłam 600 zł za kurs posłuszeństwa i się zaczęło. Instruktorka powiedziała, że Haru nie może uczestniczyć w kursie na zwykłej obroży, więc najpierw był łańcuszek, później kolczatka. Wyglądało to mniej więcej tak, że zawsze, kiedy Haru startował do obcego psa (a zdarzało się to non stop) miało być gwałtowne szarpnięcie smyczą i wrzask "fe!". Z kursu wracałam cała podrapana i spłakana, bo w zachowaniu mojego psa nic się nie zmieniało, a właściwie było gorzej- Haru, kiedy nie mógł dorwać drugiego psa, zaczął przekierowywać agresję na mnie. Szczerze, nie wiem co by się stało, gdyby Haru nie miał na sobie porządnego kagańca. Nie chodziliśmy na ten kurs długo, bo nie mogłam już patrzeć na mękę mojego psa, swoją i innych psów. Bo chociaż Haru był trudnym psem, to cała reszta też chodziła zakolcowana, nawet psiaki takie jak goldeny, berneńczyki, które nie miały żadnych problemów, były zaledwie niesforne, a szarpali nimi na tych kolczatkach tak, że aż piszczały z bólu. Wtedy właśnie odezwałam się do behawiorystki, pani Jolanty Łapińskiej. Była u nas tydzień temu na wizycie, żeby z nami porozmawiać i zobaczyć, jak Haru się zachowuje. Dała nam kilka bardzo pożytecznych ćwiczeń, które musimy stopniowo opanowywać, a przy tym trochę wyprostowała nasze myślenie. Dlatego rady dotyczące szarpania smyczą bardzo odradzam. To podnosi stres związany ze spotkaniem innego psa, daje niemiłe skojarzenia z widokiem obcego psa, a także daje sygnał naszemu psu- pani szarpie, to znaczy, że coś jest nie tak, jest jakieś zagrożenie. Jeśli jest zagrożenie, to są dwie drogi- ucieczka lub walka, a to pierwsze, ze względu na smycz, jest niemożliwe. Druga sprawa- jedzenie. Kiedy widzę innego psa, jest to dla mnie okazja, żeby popracować z Haru. Zanim się nakręci, daję mu siad z dala od trasy drugiego psa i wyciągam smaczki. Najlepiej sprawdza się pasztet, bo wtedy on traci energię żeby wszystko dokładnie wylizać, lub Brit Let's Bite, zwykłe smaczki z reguły przelatują mu przez gardło. Obcy pies przechodzi, a Haru jest zajęty smakami i tym samym nagradza się też za dobre, spokojne zachowanie. Później, kiedy obcy pies się oddala, zaczynamy go "śledzić". W bezpiecznej odległości, żeby Haru był spokojny i węszył. Następny krok to będą spacery równoległe, ale do tego jeszcze kupa czasu. Kiedy Haru zaczyna się rzucać czy szczekać (a teraz zdarza się to już o wiele rzadziej), po prostu odchodzimy dalej. Odbiegam, cmokam, chwalę kiedy przyjdzie, nagradzam smakami. Jeżeli się rzuca, to znaczy, że ta odległość nie jest dla niego komfortowa, więc należy ją zwiększyć. Bez krzyków, szarpania, bo to tylko nakręca, a także niszczy naszą pozycję jako przewodnika. I dla mnie, chyba najważniejsze, a co zaniedbywałam do tej pory- chwalenie. Zawsze, kiedy Haru robi to, co trzeba, mówię "brawo, dobry pies" słodkim głosem, nagradzam sowicie. Za wszelką cenę należy wzmacniać dobre zachowanie, bo w przyszłości to zaprocentuje.
  11. Ja uważam, że szukanie psa "tylko na podwórko" to ogólnie zły pomysł. Pies w typie pierwotnym (mówię tu o wspomnianej Akicie) może łatwo zdziczeć, one potrzebują kontaktu z człowiekiem jako przewodnikiem, ciągłego ustalania zasad, konsekwencji, a spacer od czasu do czasu tego nie załatwi. Jeśli zaniedbasz socjalizację, "ustalenie reguł gry" na początku- to będziesz miał WIELKI problem. I mam na myśli [B]WIELKI PROBLEM[/B]. Jeśli chodzi o stróżowanie, to Akita Inu jest genialna pod tym względem. Miałam okazję obserwować mojego Haru na działce u rodziców- czujny, ale nie szczeka bez powodu, a jak już zaszczeka to można narobić ze strachu w gacie. W naszym mieszkaniu jest bardzo cichy, ale czasami coś go "zaniepokoi" na klatce, to potrafi szczeknąć 2-3 razy.
  12. Ja też się zgodzę z poprzednikami- sierść Akit wcale się łatwo nie brudzi! Haru wiele razy był nad rzeką, taplał się w błocie, w śniegu, w deszczu, ale wystarczy go trochę "przetrzepać" ręką żeby był jak nowy. Czasami nawet nic nie trzeba było robić, bo po prostu samo z niego schodzi. Dlatego nie wierzę, że kilkugodzinna wycieczka po okolicy byłaby w stanie zapewnić Akicie "zły stan sierści". Fundacja postąpiła i dobrze, i źle. Źle, bo faktycznie pospieszyli się, pies miał chip, tatuaż, nie szukali właściciela. Gdybym była właścicielką takiego psa to nie byłabym zadowolona, że potraktowano mojego psa jak bezdomnego i go wykastrowano, choć użyłam wszelkich środków (chip, identyfikator), żeby ewentuaną zgubę znaleźć. Dobrze, bo nie był on żadnym "reproduktorem", a jedynie wsparciem dla pseudohodowli. Jeszcze bardziej na nerwy działa "płacz" właścicielki na fejsie, który bije po oczach tanim sentymentem- "ODCIELI JAJKA MOJEMU KAZIKOWI??? ..." :roll: Mam nadzieję, że sąd zwróci uwagę na fakt, że pani sama łamała prawo rozmnażając i sprzedając psy bez uprawnień, dopuściła się zaniedbań względem jego opieki, a także na to, że Kazuaki nie stanowił wartości nawet jako potencjalny reproduktor z tym złamaniem łapy. A nuż jeszcze przemyśli to, czy warto wnosić pozew przeciwko Fundacji.
  13. Hejka!

    Zapraszam na dwa mega wielkie bazarki dla dwóch potrzebujących psiaków .

    Pierwszy to butik dla pań i panów na każdą porę roku :

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...11-20-00/page3

    Drugi to różności z fajnymi pomysłami na prezenty i nie tylko :

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...9Bci-w-budowie

    Zajrzyj a nóż coś wpadnie w oko:smile:

    Wspólna wysyłka z obydwu bazarków.

    Jeśli nie życzysz sobie takich wpisów to przepraszam i proszę o zaznaczenie w profilu.

    Pozdrawiam

    Adriano

  14. Witam!

    Zapraszam Cię na bazarki w sam raz na długie jesienne wieczory.

    Są to bazarki na rzecz Bazyla , który przebywa w hoteliku z behawiorystą , nie ma deklaracji i utrzymuje się tam tylko dzięki bazarkom.

    Na pierwszym bazarku znajdziesz wielką płytotekę - filmy najróżniejszych gatunków , muzykę i gry komputerowe

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...do-24-10-20-00

    Na drugim bazarku mamy mega księgarnie 150 książek różnych gatunków , niektóre stare wydaniu już praktycznie niedostępne

    http://www.dogomania.pl/forum/thread...do-24-10-20-00

    Zerknij w wolnej chwili a nóż coś się przyda:smile:

  15. Ech, no to teraz jak się upewniłam co do Chopo to nie wiem co zrobić z maszerem. Pan z maszera odpisał i polecił mi go powyginać w różne strony (dostał te same zdjęcia co tutaj), a jeśli to nie pomoże i rzeczywiście jest za mały, że go wymieni jeśli oddam mu za wysyłkę i nie będzie posiadał śladów używania. Niestety, Haru chodził w nim codziennie przez tydzień, zdarzyło się, że próbował go zdejmować, więc ślady już są. :( Może znacie jakiegoś psa, któremu by się przydał właśnie ten rozmiar? Np. jest na tymczasie i mogłabym go komuś oddać? Szkoda, żeby leżał bezczynnie. Jak go zamawiałam to podałam długość pyska 9 cm, a obwód 26-28 cm.
×
×
  • Create New...