Jump to content
Dogomania

nadia07

Members
  • Posts

    18
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by nadia07

  1. nadia07

    mój Aro

    [quote name='aka_nina']Tak, typowe dla jamników i to jest w nich najlepsze! Aruś ma 12,5 roku. Jest kochanym psem. Nie gryzie, niezbyt często warczy, za to dużo szczeka. Jak jedzie na wieś, gdzie jest 5 psów to uważa się za króla wioski. Respekt czuje tylko przed naszym żółwiem, który biega za nim i go gryzie (oczywiście 99% czasu siedzi w terrarium i nie ma tej możliwości). Ale Aruś szybko ucieka na kanapę, gdzie go żaden gad nie dosięgnie. Wykastrowany. Po kastracji sporo utył tuczony przez mojego ojca. Staram się jak mogę, żeby go odchudzić ale że tak powiem: do niektórych nie dociera. Pies jest zdrowy, żywotny. Mam nadzieję, że będzie z nami długo.[/QUOTE] 12,5 roku :O Ciężko mi uwierzyć, młodziutko wygląda! Chciałabym zobaczyć akcje - jamnik contra żółw :D Moje psisko to czuje respekt tylko przed tymi, których zna od szczeniaka. Pozdrawiamy :))
  2. nadia07

    mój Aro

    Uwielbiam zdjęcia na których psi panicze i psie królewny patrzą się spod byka :D To jest takie charakterne ;) Wręcz wydaje mi się typowo jamnikowate ;) Napisz coś więcej o swoim pupilu. Jaki Aro jest? Co lubi :)?
  3. Piękna niunia. Też kiedyś miałam taką podpalaną czarnulkę. Teraz mam brązowego, podłużnego knura, który tak samo śpi na swoich zabawkach jak Zyta. To jest takie urocze. Mieszkacie nad morzem, to jej naturalne warunki mieszkalne? Czy może zabraliście Zytę na wakacje? Jak się sprawowała w takim miejscu? Pytam, gdyż marzę, żeby swojego Lakiego zabrać kiedyś na plażę, zobaczyć jak się będzie zachowywał.. ale niestety.. jesteśmy z Krakowa, więc się boimy tak dalekiej wyprawy.
  4. Pięknie o nim piszesz! I powiem CI, że widzę między nami dużo analogii :D Np. "zdrobniałe" nazywanie naszych psich pociech, w sposób zupełnie "odjechany". Po za tym moje czworonożne, niskopodłogowe szczęście "obchodzi urodziny" dzień po Kapuśniaczku :)) Co do Twojego pupila - rzeczywiście ma piękny kolor. Jak bym zobaczyła takiego szczeniaczka to po prostu nie byłabym w stanie się nie zakochać :P
  5. Dziękuję za miłe odpowiedzi. W najbliższym czasie postaram się złapać w obiektywie moją brązową, podłużną kuleczkę ;) A póki co "pochwalę się" jego przebiegłością i sprytem. Od czasu problemów z kręgosłupem Lucky nie sypia w naszych łóżkach (nie może skakać, a tym bardziej zeskakiwać). Dopóki źle się czuł - akceptował to bez problemu. Schody zaczęły się kiedy objawy bólowe zniknęły. No bo jak wytłumaczyć psu, że nie może "skakać", skoro przez całe życie to robił? Tak po za tym, między nami, przecież mógłby się wylegiwać na łóżku byleby nie skakał.. Niestety z powodu, że nie da się do tego stopnia wytłumaczyć czworonogowi sytuacji - łózko jest w ogóle zakazanym miejscem. Tylko jak się dziś okazało.. ten spryciul śpi w łóżku (najczęściej) mamy dopóki może.. tzn. dopóki ktoś nie zaczyna się budzić. Dziś tata był świadkiem.. jak Lakuś, zobaczywszy, że Pancio powoli wstaje, szybciutko, ale delikatnie (cichutko) i z wielką gracją zeskoczył z łóżka i pomaszerował do siebie, zakopując się, jakby spał tam grzecznie przez całą noc. No co za... JAMNIK :D
  6. nadia07

    P jak Portos

    Cudny! Widać, że ma wspaniały, indywidualny (no jak to jamniki - nie znajdziesz dwóch takich samych ;) ) charakter :) Po za tym, na Twoich zdjęciach widać jak Portos rośnie. Świetna sprawa - takie udokumentowanie :) Napisz coś więcej o nim. Jaki jest, jakie ma upodobania :)?
  7. Witaj, Jak serduszko Bazyla? Miał robione EKG? Niewydolność zastawki dwudzielnej to popularne schorzenie u jamników, ale z którym da się żyć - byleby nie dać się pogłębić problemowi. U mojego 7latka też zostało to wykryte, ale po EKG okazało się, że nie jest to w zaawansowanym stadium. Piesek powinien się umiarkowanie ruszać, oszczedzać w upały oraz przy okazji problemów z nerkami i prostatą zażywa Amlozek, który obniża ciśnienie (nie tylko w nerkach, ale i wszędzie). Czy psiaczek ma już zabawki? Jeśli chcesz chętnie podeślę jakieś nowe, lateksowe piszczałki :) Jak przyjdzie mi stypendium (ach uroki bycia studentem) może i uda mi się co nie co dorzucić :)
  8. Jego ulubiona zabawa od kiedy nie może za bardzo "świrować" to "Szukaj, szukaj" - chowamy albo mini smakołyki, albo świnkę chowankę, a knurzysko jej szuka. Odpoczywając, uwielbia wylegiwać się na słońcu. [CENTER][IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lalicurek.jpg[/IMG] [/CENTER] Oto w skrócie (długim skrócie :oops::lol:) mój przyjaciel - czworonóg. Jak ewidentnie widać po jego minach na zdjęciach pt. "Czego Ty ode mnie kobito chcesz", nie przepada on za obiektywem aparatu. Jednak mimo jego naburmuszonych, psich min, mam nadzieję, że udało mi się pokazać Go z najlepszej strony:). Pozdrawiam Kasia
  9. Niedawno pogorszyło się niestety jego zdrowie. Najpierw problemy z powracającym zapaleniem nerek lub dla odmiany z zapaleniem prostaty, które w dalszym ciągu jest leczone, a później z kręgosłupem. Niestety stwierdzono u niego dyskopatię szyjną - ile my wycierpieliśmy razem z Nim. Częste piski i spazmy, których nie rozumiał i których niezwykle się bał. Na szczęście i podczas choroby wykazał się posłuszeństwem, gdyż bardzo szybko odzwyczailiśmy go skakania na łóżka. Lakuś przez ponad miesiąc chodził w kołnierzu, który miał zablokować przemieszczanie się jądra miażdżystego. [CENTER][IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lakuswkolnierzu.jpg[/IMG][/CENTER] [FONT=&quot][SIZE=3]Kołnierz i leczenie zachowawcze przyniosły jednak efekty. Po ściągnięciu zdarzały się jeszcze sytuacje bólowe. Przeżył nawet 2 dni kulminacyjnego bólu, ale po nich nagle: jak ręką odjął. Póki co (odpukać, oby jak najdłużej!) już od ponad dwóch tygodni Laki tryska energią i czuje się dobrze.[/SIZE] [/FONT]
  10. Lucky (krótkowłosy, standard) to typowy norowiec. Uwielbia wchodzić za łóżko i zakopywać się w swojej pościeli (choć zazwyczaj co nie co wietrzy:p). Już, gdy był mały uwielbiał spędzać czas w zwiniętym dywanie. Oj ile się wtedy (niejednokrotnie!) najedliśmy strachu, gdy nie mogliśmy go przez długi czas znaleźć. Laluś jak większość psów jest stworzeniem stadnym. Najlepiej czuje się wtedy, gdy wszyscy z domowników i najbliższej (nie mieszkającej już z nami) rodziny są w jednym pomieszczeniu naraz. Kiedy ja wychodzę, czasami rodzice nie mają nawet okazji go widzieć, bo akurat wtedy spędza czas tylko w moim pokoju, czekając na mnie wśród moich rzeczy (sytuacja podobna, gdy wychodzą rodzice, wtedy koczuje u nich). Codziennie rano z każdym się wita - czasami bezczelnie budzi. Radośnie reaguje na słowa "Dzień dobry". Słysząc je, potrafi odkopać się i w mig przybiec. Ponadto jest niezwykle charakterny i dominujący (niestety :shake:). Uwielbia sunie, natomiast na widok każdego psa się jeży i robi niezłego rumoru :angryy:. Za nic nie umiem go od tego odzwyczaić - już wszystkiego próbowałam. Mimo to, jest jednak niezwykle mądry. To taki pies do "pogadania" - tak, tak do pogadania. Zawsze uważnie słucha wyraźnie dając to odczuć, kiwa głową na boki, podnosi uszy, merda ogonem. Sam też stara się udzielać w rozmowie: szczeka, a czasami nawet w specyficzny sposób "pyskuje". [CENTER][IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lalekzpilka.jpg[/IMG] [LEFT][FONT=&quot][SIZE=3]Jest przeze mnie totalnie rozpieszczony (przyznaję się do tego :lol::oops:), ale jednocześnie i dobrze wychowany (no po za tą agresją w stronę innych psów:angryy:).[/SIZE][/FONT][SIZE=3] [/SIZE] [FONT=&quot][SIZE=3] Bardzo szybko opanował wszystkie podstawowe komendy, a całkiem niedawno nauczył się i podawać łapy. [/SIZE][/FONT][SIZE=3] [/SIZE] [FONT=&quot][SIZE=3] Jako pedagog z wykształcenia, przyznaję też, żę zdarza mi się go traktować jak dziecko :oops: Ale co ciekawe, niektóre z metod skutkują![/SIZE][/FONT][SIZE=3] [/SIZE] [FONT=&quot][SIZE=3] Kiedy jest rozbrykany i niegrzeczny nie chce do mnie wrócić - najpewniej poskutkuje stanowcze liczenie do trzech :crazyeye:![/SIZE][/FONT][SIZE=3] [/SIZE] [/LEFT] [FONT=&quot][SIZE=3] [/SIZE][/FONT][LEFT][FONT=&quot][SIZE=3] Uwielbia jeść, na szczęście trzyma prawidłową wagę. Z jedzeniem wdał się we mnie, lubi wszelkiego rodzaju sery, serki, jogurty, mleko (ogólnie nabiał) i ryby.[/SIZE][/FONT][SIZE=3] [/SIZE] [FONT=&quot][SIZE=3] Gdy był mały potrafił "spindrać się" by coś dostać:[/SIZE][/FONT] [CENTER][IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lali3.jpg[/IMG] [IMG]http://nadia07.w.interii.pl/pisaczek-i-mleczko1.jpg[/IMG] [/CENTER] [/LEFT] [/CENTER]
  11. Witam Was wszystkie / wszystkich serdecznie. Zgłasza się kolejna osoba szaleńczo zakochana w jamnikach. Na dogomanię trafiłam niedawno, szukając informacji na temat choroby, na którą zachorował Laluś. Teraz serdecznie Wam go przedstawiam. Lakuś / Lalek / Lalicur (bo tak też go zdrobniale nazywamy) zamieszkał z nami w piątek 13 (13 sierpnia 2004r.). Tego dnia umówiliśmy się z Panią (jak się teraz okazuje) z pseudohodowli, która przywiozła kilka jamników-samców. Wśród nich była i ta mała paróweczka: [CENTER][IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lali1.jpg[/IMG] [IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lali2.jpg[/IMG] [IMG]http://nadia07.w.interii.pl/lal.jpg[/IMG] [LEFT][FONT=&quot][SIZE=3]Od razu zapałałam do niego miłością - do tego charakternego, czekoladowego szczeniaka chodzącego własnymi ścieżkami. Pamiętam to jak dziś, a już lada moment Lali (24.06) kończy 7 lat.[/SIZE][/FONT] [/LEFT] [FONT=&quot] [/FONT] [/CENTER]
  12. Piękna jamniczka. Ma taką śliczną, typowo jamniczą mordkę. I te jej miny.. rozczulające:loveu: Będę tu regularnie zaglądać. Pozdrawia Was kolejna dusza zakochana bez pamięci w jamnikach. Może niedługo doda się wątek mojego knura ;).
  13. Witajcie ponownie. Piszę co u nas słychać..bo działo się sporo. Przeżyliśmy razem z Lakusiem 2 dni strasznego bólu, pisków, spazmów (nie ciągłego 24h na dobę, ale bardzo często powracającego) , podczas których pupil nie mógł się wręcz chwilowo ruszać , a ze strachu trząsł się niemiłosiernie (wchodził pod nogi, trząsł się dobrą godzinę jeszcze po napadowym ataku bólu). Byliśmy przerażeni takim obrotem spraw, tym bardziej byliśmy zdezorientowani, bo pies w żaden sposób się nie urażał.. Nagle dnia następnego po tych 2 dniach ataku.. spokój, cisza.. Pies zupełnie odżył. W jednej chwili stał się taki jak zupełnie przed chorobą i póki co do tej pory tak jest (to już 12 dni! i oby było tak już zawsze!). Nie ma ani pojedynczych pisków, ani spazmów. Podobnie nie jest "zablokowany", normalnie trzepie głową i uszami, gimnastykuje się, tarza. Pies szczęśliwy, aż do tego stopnia, że na siłę chcę nam pokazać, że już się dobrze czuje i wszystko mu wolno (czyt. chce wskakiwać na łóżka mimo, że ładnie i szybko się od tego odzwyczaił). Z takiego obrotu spraw cieszymy się bardzo, ale jednak też i niepokoimy. Boimy się, by stan zapalny nie pojawił się na nowo.. by choroba w tym stadium znów nie zaatakowała, tym bardziej, że jednak piesek ma znacznie więcej energii i teraz ciężko mu wybić z głowy szalone pomysły (skakanie, nawet nie na łóżka, ale ogólnie same skoki). Niedługo idziemy do kontroli, zobaczymy co nam powie lekarz.
  14. Witam serdecznie ponownie. Piszę, aby napisać co u nas aktualnie słychać. Laki ligninowy opatrunek/kołnierz nosił łącznie ponad miesiąc. Dodatkowo przez 2 tygodnie (10 dni roboczych) piesek chodził na rehabilitacje - magnetoterapie (polem magnetycznym). W środę wieczorem (2-3 dni temu) kołnierz został całkowicie ściągnięty. Piesek ma trochę w tych miejscach przerzedzoną sierść. Jeśli zaś chodzi o objawy bólowe, to podczas gdy miał (przez ten pozostały czas) kołnierz nie zdarzały się one prawie wcale (2 razy pojedyncze piski po przemęczeniu). Natomiast po ściągnięciu kołnierza pisk pojawił się raz jak piesek się na mnie wspinał, mimo, że wie, że nie wolno mu tak robić oraz dziś jak się uderzył mocno w pyszczek o szafkę na buty (tu nie mamy pewności czym ten pisk był spowodowany) - ale raczej są to bardziej pojedyncze, impulsywne, przytłumione kwiki niż piszczenie. Piesek ogólnie zrobił się spokojniejszy, stawia delikatniej kroki, z większą ostrożnością wykonuje ruchy. Jest bardzo grzeczny, nie ma większych problemów z wyskakiwaniem na łóżka.. tzn. odzwyczajanie go przebiega szybko i skutecznie. Po schodach jest już zawsze znoszony. Na spacery chętnie wychodzi, oczywiście nie chce z nich wracać, ale staramy się go nie przeciążać (najdłuższe spacery do 15 minut maksymalnie raz dziennie, pozostałe do 10 minut). Podczas nich piesek jest pełen energii.. biega, podskakuje (galopuje - choć go stopujemy), hasa, niucha, wącha, wita się z suniami. Staramy się wybierać równe tereny, omijamy bardzo wysokie krawężniki i osiedlowe schodki. Na razie pieska obserwujemy i prawdopodobnie przygotowujemy się na kolejną rehabilitację (już bez kołnierza). Jeśli natomiast chodzi o radę iwony213 - lekarz łącznie z rehabilitantem odradzają nam tego rodzaju postępowanie. W przypadku mojego jamnika ponoć nie ma czego i jak nastawiać (jedna z części dysku po prostu zamiast być galaretowata stwardniała/zwapniała i nic się z tym już zrobić nie da). Ponadto radzą nam podchodzić do tego typu lecznictwa z ostrożnością, bo można psu zrobić więcej krzywdy niż pożytku. Pozdrawiam Kasia
  15. Witajcie ponownie, oczywiście zdajemy sobie sprawę, że pies już do końca życia będzie przez nas znoszony po schodach oraz jesteśmy w trakcie odzwyczajania go skakania na łóżko.Nie skacze na nie już jakiś czas, mimo ogromnej chęci (wiadome potrzeba na to czasu). Problem i zdjęcie rentgenowskie skonsultowaliśmy jeszcze z dwoma innymi weterynarzami (godzinami szukałam równie polecanych co nasz, wetów w Krakowie, dzwoniłam do znajomej, której mąż także pracuje w tym zawodzie) i obaj do których trafiliśmy potwierdzili przyczynę dolegliwości. Wskazali te same miejsca kręgów na zdjęciu rentgenowskim. Polecili także takie samo leczenie zachowawcze objawowe. Jeden stanowczo odradzał operację - że nie ma tu czego i jak (w tym danym miejscu operować), drugi zaś stwierdził, że operację (która niestety jest niezwykle ryzykowna) można zrobić w każdej chwili i żeby się z tym nie spieszyć.. Póki pies jest radosny i dobrze chodzi należy nadal kontynuować leczenie objawowe. Poinformował nas także, że miejsca te mogą się na tyle ustabilizować pod wpływem noszenia kołnierza, że nawet jeśli pies będzie od czasu do czasu odczuwał dyskomfort, to nawet nie będzie na niego zwracać uwagi (czyli my nie zobaczymy naocznie by coś się działo). Dodał też, że pojedyncze piski także mogły by się sporadycznie zdarzać. Czyli podsumowując, przyczyny nie wyeliminujemy w100% czy na zawsze, a ewentualnie dolegliwości nawracające "tylko" w takim stopniu można ponownie leczyć objawowo - zakładając znów kołnierz. Oczywiście taka opcja tylko w przypadku, gdy podczas tych 2-4 tygodni noszenia opatrunku u psa wystąpi poprawa, jeśli natomiast problem by się pogłębiał należy rozważyć możliwość przeprowadzenia operacji i wówczas wykonać we Wrocławiu badanie rezonansem. Jeśli chodzi o Lakiego wczoraj zdarzyło mu się ze 2 razy pojedynczo pisnąć (ale nie tak jak wcześniej, zupełnie inaczej), dziś póki co spokój. Kołnierz troszkę się poluzował i "rozbił" (w czwartek idziemy zmienić opatrunek), przez co pies zrobił się dużo żywszy.. jest już w stanie podskoczyć do góry (choć staramy się by tego nie robił). Jednak póki co, dziś nie wykazuje by go coś bolało. Postanowiliśmy także prywatnie zrobić mu badania krwi, zapewne wykonamy je jutro lub w czwartek, kiedy też będziemy zawozić mocz.
  16. Oczywiście sama w życiu bym nie zmieniała dawki leków. Lekarz kontroluje zachowanie psa po lekach - ja je opisuję i on wówczas stwierdza czy coś zmieniać, inaczej podawać itd. Lekarzowi ufam, ale wiadome zawsze chciałoby się to jeszcze gdzieś "potwierdzić". Operacji bardzo się boimy ze względu właśnie na szereg komplikacji. Ponadto jak sam stwierdziłeś, takich zabiegów nie wykonuje się u nas w Polsce chyba zbyt często. O tyle o ile poinformował nas weterynarz w Krakowie jest jedna klinika podejmująca się tzw. "dłubania w kręgosłupie", ale z tego co mi wiadomo klinika ta nie posiada sprzętu do wykonywania rezonansu, a jedynie bazuje na rtg i gdzie indziej wykonanym rezonansie/tomografii/meliografi (?). Meliografii, która jest cześciej wykonywana, ale i mniej dokładna boimy się ze względu na (o ile się nie mylę) konieczność wstrzykiwania kontrastu. Boimy się też wszelkiej narkozy/głupich jasiów. U psa "osłuchowo" stwierdzono typową przypadłość jamnikową tylko nie nazwę tego teraz naukowąo - coś z dwudzielną zastawką (niedomykalność zastawek?). Po tym robione było EKG (chyba nawet 29 stycznia), ale wyniki nie wyszły z tego co nam wiadomo wyjątkowe złe, na tyle żeby podejmować w tym kierunku jakieś kroki. Lekarz zwracał nam również uwagę na to serducho w razie ewentualnego podjęcia decyzji o operacji. Z dodatkowych informacji: psiak raz dostał wstrząsu anafilaktycznego po szczepieniu na nosówkę (+ szereg innych w jednej szczepionce) (to jeszcze za czasów wizytowania u innego weterynarza). Zdarzało mu się też puchnąć, dostawać obrzeku pinkiego oraz pokrzywki (jak był młodszy - alergia?, ale od kilku lat na szczęście to się nie powtórzyło). USG prostaty zostało wykonane - wykazane zostały jedynie torbiele. Nowotworowych zmian nie było, ponadto gdy mój chłopak pytał o to lekarza, weterynarz odpowiedział, że ta przypadłość bardzo by bolała psa, w przeciwieństwie do niewyczuwalnych torbieli. Krew możemy pobrać i badanie wykonać prywatnie we własnym zakresie bez skierowania, tylko o co fachowo poprosić Panie laborantki? Jeśli chodzi o Czechy boimy się przede wszystkim odległości i bariery językowej. Jesli jednak zostanie potwierdzona diagnoza i operacja stanie się koniecznością będziemy musieli to rozważyć.
  17. domi1 dziękuję Ci za odpowiedź. Tak się składa, że też jestem z Krakowa i prosiłabym Cię o dokładniejsze informacje jak to było w przypadku Twojego pupila. Czy miał operację? U których specjalistów dokładnie byliście? Na czym polega (polegała) rehabilitacja? (może być na pw) Mój zabandażowany jamnior ma dobry humor, bardzo chce wychodzić na spacery (na spacerach chodzi normalnie, w domu większość czasu przesypia - choć to być może efekt myolastanu). Do godziny 16 było w porządku - 0 piśnięć. Niestety o 16 kiedy chciał zbyt gwałtownie wstać z boku (leżał/spał na boku) zapiszczał. Widać było, że się bardzo zestresował. Jednak pisk ten trwał króciutko - 3/5 sekund i bardzo szybko się uspokoił, od razu można było go głaskać/dotykać. Będę wdzięczna za więcej informacji. Próbowałam zrobić skan rtg, ale słabo to niestety wyszło. Nie wiem też od czego jest takie zabrudzone. [IMG]http://nadia07.w.interii.pl/rtg%202.jpg[/IMG] [IMG]http://nadia07.w.interii.pl/rtg%203.jpg[/IMG]
  18. Wczoraj pojechaliśmy zrobić zdjęcie RTG odcinka szyjnego w projekcji bocznej. Ja jestem w tej kwestii laikiem, ale weterynarz (u którego pies jest stale leczony) dostrzegł w jednym bądź dwóch miejscach hmm jak on to nazwał "ubytek"? Poinformował nas, że to tzw. przepuklina krążkowa kręgosłupa w odcinku szyjnym. Przekazuję to lekko w uproszczony (być może błędny) sposób, ale nie umiem tego powtórzyć takim samym językiem (ponadto wczoraj w trakcie wizyty i po byłam w silnym stresie). Weterynarz tłumaczył dalej, że jedna z części (galaretowate jądro miażdżyste) podczas gwałtownego ruchu przemieszcza się i naciska na nerw, stąd ten ból. Wówczas pies też dostaje silnego skurczu mięśni. Lekarz poinformował nas o dwóch wyjściach w tej sytuacji: -leczenia przyczynowego czyli operacja, wydłubywanie problemowego "dysku" (poprzedzona dokładniejszym badaniem meliografią choć to weterynarz odradzał, polecał rezonans przeprowadzany we Wrocławiu) -leczenie zachowawcze objawowe ostatnie z możliwych - usztywnienie psa specjalnym opatrunkiem na jakieś 2 tygodnie. Dodatkowo dostał wczoraj myolastan zwiotczający mięśnie (dziś z połowy 50mg zmniejszyliśmy dawkę do 1/4, bo piesek był na zbyt dużym "haju"). Lucky znacznie się rozluźnił, widać, że objawowo po leku przestało go boleć (choć czy boleć to dobre słowo, skoro jego zachowanie nie wykazywało ciągłego, a jedynie incydentalny ból, może lepiej zabrzmiałoby, że ma mniej spięte mięśnie?). Widać to było po jeszcze większej niż zwykle chęci do skakania na łóżka, bawił się namiętnie zabawkami. Być może to też efekt tego bycia na haju po myolastanie - bo przez chwilę z lekka się zataczał (o czym zostaliśmy poinformowani i przez weterynarza i przez farmaceutkę w aptece), a co dziwniejsze : szczekał i warczał na drewnianą laskę. W każdym bądź razie wczoraj zapiszczał tylko raz pojedynczo, kiedy był pod wpływem myolastanu i zbyt mocno pyszczkiem otarł się o mnie. Dziś nie pisnął ani razu, mimo że zdarzyło mu się dość mocno wejść w moją nogę kiedy koniecznie jako pierwszy chciał wysiąść z windy. Dziś także został założony owy opatrunek na odcinek szyjny i piersiowy, mocno usztywniający ruchy psa. 1) Chciałabym zapytać w jakim kierunku mielibyśmy robić te badania krwi? Na jakie odczynniki należało by zwrócić uwagę? O czym mogło by to świadczyć? (krew była ostatnio badana w październiku/listopadzie, ale pod względem chorób związanych z nerkami: keratynina, aspat, alat, białko całkowite itp + ogólna morfologia) 2) Jak dokładniej można przebadać psa pod względem zmian w prostacie czy kościach? Prostatę miał badaną USG i robimy regularne badania moczu średnio raz na 10-15 dni. 3) USG ścięgien nie było robione.
  19. Witam serdecznie. Jestem tu nowa. Mam na imię Kasia i jestem właścicielką prawie 7 letniego jamnika Luckyego (Lakiego). Z góry przepraszam za długość postu, ale postanowiłam całkowicie opisać jak wygląda stan mojego pupila, u którego podejrzewa się dyskopatię. Problem zaczął się dokładnie 29 stycznia tuż po zastrzyku przeciw wściekliźnie. Piesek zaczął w ten dzień popiskiwać (rzadko, lekko), usztywniał szyję. Pomyślałam, że to ból i obrzęk po szczepionce, gdyż to ponoć dość popularne (nawet u ludzi). Zadzwoniłam do Pani doktor potwierdziła moje przypuszczenia, że tak może być, poleciła okłady z altacetu i lodu, które oczywiście pieskowi robiłam. W ten dzień po około 2 tygodniowej przerwie zaczęliśmy ponownie podawać lek na obniżenie ciśnienia Amlozek (piesek był w trakcie leczenia). Niestety piesek w ciągu kolejnych dni nadal popiskiwał (takie pojedyncze piski, jakby się urażał), przestał skakać na łóżka - prosił skomlał, aby go wziąć na ręce i położyć na nie - niestety sam już chętnie zeskakiwał. Skakanie do góry np podczas witania się także kończyło się piskiem i ewidentnym bólem odczuwanym przez psiaka. Lekarz zaczął u niego podejrzewać dyskopatię, a nam nie nadawał spokoju amlozek, który piesek przyjmował i na którego nie reagował zbyt dobrze. Po prostu uważaliśmy, że mu nie służył - a dlaczego? A to dlatego, że występował u niego szereg niepożądanych działań od nieprzechodzącej ospałości, przez lęki. Za ból szyi/pleców(?) także go obwiniliśmy (może powodować zapalenia stawów, bóle mięśni itd). Potwierdzeniem było dla nas przerwanie jego podawania po około półtora do dwóch tygodni od 29 stycznia. W efekcie czego już następnego dnia piesek był już żywszy, popiskiwanie ustępowało, było rzadsze. W ciągu kilku następnych dni piski się już nie zdarzały. Za wszystko więc obwiniliśmy amlozek (łącznie z lekarzem) i zadowoleni myśleliśmy, że wyeliminowaliśmy problem. Jednocześnie leczyliśmy pieska na śródmiąższowe zapalenie nerek. Zapalenie nerek zostało wyleczone (14 marca miał piękne wyniki badań), ale 3-4 dni po nich znów pojawiła się kapiąca krew "z siusiaka". Zrobiliśmy badania moczu i usg - wyniki tym razem wskazywały na zapalanie prostaty (lekarz pokazywał nam na usg małe torbielki). Wracając jednak do głównego tematu w tym samym czasie, w którym pojawiła się krew wróciło popiskiwanie i ból. Piesek znów przestał chcieć skakać. Pojawiliśmy się u lekarza. Leczyliśmy zapalenie prostaty - dostał bactrim, po którym wyniki moczu są coraz lepsze. Z szyją/kręgosłupem w tym czasie nie zostały podjęte jeszcze żadne kroki, by nie mieszać leków. Ponadto lekarz dawał nam nadzieję, że w ciągu jakiś 3 tygodni znów może to przejść. Ostatnia wizyta była w miniony poniedziałek (04.04). Po niej nic się nie zmieniało, a nawet było gorzej. Piesek podczas gwałtownych ruchów/ skoków (nie dopilnowaliśmy go raz i na dźwięk domofonu gwałtownie zeskoczył) zaczął bardzo "płakać", skomleć - nie tak jak wcześniej pojedynczo, tylko dłużej - takie zaciąganie z bólu. Podobnie było po powrocie ze spacerów. W trakcie powrotu piesek nagle urażał się, zapłakiwał = zapiskiwał, przy tym robił charakterystyczny garb, ale trwało to parę sekund. Od razu wracał do domu tyle, że wolniej. Czasem zdarzało się, że pieska lekko uraziliśmy, tzn. bardzo lekko, ale zbyt gwałtownie dotknęliśmy go i wtedy sztywniał i lekko popiskiwał. Ponadto od czasu problemu z szyją/kręgosłupem mój piesek często się przeciąga (częściej i intensywniej niż przed wystąpieniem pierwszych negatywnych objawów, ale nie sprawia mu to żadnego bólu). Przedwczoraj (w środę) zaczął po wieczornym spacerze bardzo zawodzić, wtedy też od razu chce siadać i to robi. Po chwili ból/ skowyt przechodzi. Po tym zdarzeniu od razu zadzwoniliśmy do lekarza i pojechaliśmy po leki - dostał carprodyl 20mg lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Zaprzestaliśmy też jakiegokolwiek wkładania go na łózko - kategorycznie postanowiliśmy go odzwyczaić od skakania na nie (otrzymał swoją grubą dużą kołdrę, zrobiliśmy mu jego małe własne łózko, nie cienkie legowisko). O dziwo czym bardzo zaskoczył mnie mój piesek przez całą noc spał w tym "nowym łóżku", byłam z niego niesamowicie dumna. Dopóki byłam z nim wczoraj w domu do 12 wszystko w było w porządku, nie miałam problemu z dopilnowaniem go by nie skakał na łóżka. Po 12 wrócił do domu mój tata, więc ja poszłam się szykować do łazienki. Niestety on go już nie upilnował. Tylko jak poszedł do kuchni piesek wskoczył na łózko i co gorsza zaraz po tym zadzwonił domofon i piesek z niego również zeskoczył. Płakał z 30sekund. Przebieg dalszej części dnia był całkiem dobry. Zostałam sama z pieskiem i oczywiście nadal nie miałam problemu z upilnowaniem go - ani razu nie wskakiwał na łózka, ze spacerów wracał zadowolony. Podczas wieczornego spaceru nawet nie chciał wcale wracać do domu..no ale spacer kiedyś się skończyć musiał ;) Po powrocie do domu, mój piesek zaaferowany powrotem rodziców niechcący obił się pyszczkiem o nogę mojego taty i zaczęło się straszliwe skowycie. Piesek zesztywniał, zrobił garba, bardzo płakał, cofał się, nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przerażony, siadł sobie obok mnie i mojego chłopaka, bardzo się trząsł i bał. Chciałam go pogłaskać po klatce piersiowej zaczął jeszcze głośniej płakać. Przestałam go dotykać. Jego kark był sztywny, a jamnik biedaczek przerażony. Troszkę się uspokoił, ale później wystraszył się otwierania drzwi w łazience (niedaleko nas, ale daleko by go dotknęły) znów zaczął niesamowicie płakać. Jak mój luby zaczął ściągać buty po spacerze, też psiak bał się jego łokcia - byleby go nikt nie dotknął. Jeszcze chwilę po tym nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przestraszony, uspokajał się, po czym znów delikatnie sztywniał popiskując. Po 5-8 minutach delikatnego głaskania (kiedy już było możliwe) i uspokajania pieska przeszło. Odżył znów merdał ogonkiem, chciał smakołyków, przynosił zabawki. W tym czasie zadzwoniłam też do weterynarza. Powiedział, że jeśli mimo podawania leku carprodyl ból nie będzie ustępować, to on już nie może zastosować innego zachowawczego leczenia, pozostaje zdjęcie rtg i... prawdopodobnie operacja, którą nas postraszył. Dziś na porannym spacerze był zadowolony, nie chciał wracać do domu (widziałam przez okno jak szalał). Problem pojawił się w klatce, gdy mój tata musiał go wziąć na ręce (schody). Sam przyznał, że musiał to zrobić nieumiejętnie, bo piesek zapłakał, ale pojedynczo i później po powrocie był przestraszony (już nie popłakiwał). Wtulał się we mnie, potrzebował bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Przeszło bardzo szybko. Jestem przerażona. Wydawało mi się, że lek działa. Piesek zachowuje się całkiem normalnie, jest zadowolony dopóki nagle gwałtowanie nie napnie mięśni szyi/kręgosłupa. Chodzi normalnie, nie kuleje, nie zawodzi łapkami, nie ma (i oby nie miał!! odpukać!!) paraliżu. Dostaje jak gdyby skurczów po wykonaniu gwałtownych ruchów. Nie wiem co to może oznaczać, czy jest to postać dyskopatii? Czy ktoś coś wie na ten temat? Miał podobne doświadczenia? Serdecznie proszę o pomoc.
×
×
  • Create New...