-
Posts
744 -
Joined
-
Last visited
Everything posted by gunia
-
Cholera, trudno mi powiedzieć. Dzisiaj ja pojadę tam, zrobię foty, żeby była jasność jak nasza malizna wygląda. Boże, w tym lesie też mnóstwo bezdomniaków, które kręcą się przy starej jednostce i przy schronisku i są zupełnie nie do złapania. Jak ona się przyłączy do tej sfory to będzie kiszka, bo tam lasów pełno, a ja się boję tych psów (niektóre są wilkości sporych owczarków niemieckich). A słuchajcie, przypomniało mi się co mi mówił wujek gdzieś na początku czerwca, że jak jechał przez Nieporęt w stronę Legionowa to widział przywiązaną jamniczkę do ławki na przystanku. Chciał ją zabrać, wrócił się po nią ale już jej nie było. Może ją ktoś odwiązał i to jest ta "nasza" prawiejamnisia...
-
Oto sunieczka: [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images49.fotosik.pl/170/075f517ed932c3d7med.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images38.fotosik.pl/166/ec7353e54739a623med.jpg[/IMG][/URL]
-
Madziaino, głowa do góry, może jednak sunia będzie rokować. Mój pies na oko wyglądał naprawdę nieciekawie, ale wyniki ku zaskoczeniu wszystkich miała nawet w normie. Trzymam zatem kciuki za sunię. Justysiek, a Ty dzisiaj też jedziesz z Azą do weta? Mnie też to czeka, jadę z Figą na zdjęcie szwów po operacji.
-
Funia, na pewno wspólnymi siłami coś wymyślimy i go tam nie zostawimy. W ogóle Lubochnia to zagłębie bezpańskich psów, a oprócz Zuzki i p.Joli nie ma tam dosłownie nikogo zainteresowanego tymi psami. Już rozmawiałam z Zuzką, że może udałoby się ściągnąć do Lubochni wetkę, która jest zaprzyjaźniona z TTMiOZem, żeby chociaż wzięła zeskrobiny, postawiła diagnozę i przepisała cokolwiek. Nawet nie wiem ile takie lekarstwa na to kosztują.
-
Kurczę, może nie pęknie akurat jak na złość dzisiaj w nocy. U mojej guzy nie pękały, ale zdażyło się kilkakrotnie, że się obcierały i zawsze wtedy smarowałam jej to maścią Tribiotyk. Pomagało.
-
Leni, przez tę suczynkę zupełnie zapomniałam zapytać w rozmowie z kierowniczką o Lorka (właśnie, a nie zapytałaś jej czemu nie sprawdzili z jakiej jest hodowli po tatuażu?). Wolontariuszek w weekend nie było więc nie wiedzą czy poszedł do domku. Jutro jeszcze raz zapytam. Sunia by źle nie miała tam, jakbyśmy bardzo się nią interesowały.
-
Justysiek, może to nie przerzuty, spokojnie. Kurczę, a nie dałabyś rady zapakować sunię w samochód i zawieźć jutro do tych Kielc? Moja też miała takiego koloru guza, nawet może bardziej bordowego niż sinego.
-
Jutro ja tam pojadę i może uda mi się zrobić jej zdjęcia to wstawię. Odezwę się także do tych Pań, które podobnie jak my tutaj bardzo przejęły się losem suni, może coś wymyślą gdzie w takim razie mogłaby ona trafić (Panie są bardzo wrażliwe na los psiaków, mają psa z Józefowa i przygarnęły kiedyś od Emira starowinkę kundliczkę, która była z nimi do końca jej życia). W ogóle jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy interesują się sunią. Schronisko to ostateczność, ale nie wiem czy uda nam się zebrać na hotelik. Pocieszający jest fakt, że sunia jest mała , to może szybciej znajdzie choćby tymczas. Sama nie wiem :roll: Najgorsze jest to, że ja w sobotę wyjeżdzam na ponad dwa tygodnie.
-
Justysiek, a powiedz mi gdzie znajduje się Twoja miejscowość? Może warto poszuakć jakiś lepszych wetów gdzieś w miarę blisko?
-
Justysiek, zrób może suni choćby badania krwi i usg serca, to będą już jakieś informacje. Żaden DOBRY wet bez badań w ręku tego nic Ci nie powie. A co do przerzutów na inne narządy: mimo, że moja miała guzy wewnętrzne, (jeden na pewno złośliwy był), to przez 5 lat nie było przerzutów na płuca itd. Oczywiście guzy pojawiły się na innych sutkach, ale na szczęście tylko na tym skończyła się ich złośliwość.
-
Beatko wielkie dzięki za info! Najgorsze jest to, że próby złapania suni kończą się jej ucieczką na jezdnię, trzeba rzeczywiście poczekać aż się oswoi, przynajmniej z Panią, która ją dokarmia. Jutro wieczorem ja pojadę zobaczyć jak się ona miewa, może to nic nie da, ale chociaż jak jest pewne, że nic jej nie rozjechało to jestem spokojniejsza.
-
Tutaj podaję link do podobno jednego z najlepszych onkologów dr Jagielskiego : [url=http://www.bialobrzeska.waw.pl/]Przychodnia weterynaryjna - psy, koty, króliki, tchórzofretki[/url] Zadzwoń, zapytaj, może przefaksuj im wyniki morfologii i biochemii krwi. Dobrze by było jakby sunia miała też rtg klatki piersiowej i usg serducha. Może coś poradzą.
-
Guz miał nacieki na klatkę piersiową co chyba oznacza, że był wewnętrzny. Najgorsze, że on ciągle rósł. Weci nie mówili, że miała jakieś problemy z narkozą czy coś i ładnie się goiła zawsze mimo wielu innych schorzeń i osłabienia niektórych narządów (nerek także). Naprawdę nie wiem co Ci doradzić. A może spróbuj skontaktować się w uniwerytecką kliniką we Wrocławiu, albo z naszymi warszawskimi specami od nowotworów?
-
Justysiek, ten jeden guz mojej Figi także urósł do średnicy 8 cm w troszkę ponad miesiąc i też miotaliśmy się co zrobić bo sunia emerytka... Zaczął jej przeszkadzać przy chodzeniu bo był przy przednich łapkach, nawet położyć się nie mogła, a guz wciąż rósł i rósł. Ale po tym jak usłyszałam, że dla psa nie ważna jest długość życia, ale jakość to jednak się zdecydowałam na wycięcie.
-
Kanzaj, wielkie dzięki za info! :multi: Cieszę się, że ktoś małą dokarmia i, że może dzięki tej Pani jakoś da ją się złapać. Nie wzięłaś może przypadkiem numeru do tej kobiety ? Co do umieszczenia jej gdziekolwiek to już pisałam: awaryjnym miejscem może być Józefów. Bo narazie tak naprawdę to nawet nie wiemy kiedy ona się da złapać. No i co radzicie: łapać czy czekać aż ją ta Pani udobrucha? A może ona sunię pokocha i ją przyganie? Sama już nie wiem. Ale przynajmniej są jakieś dobre wieści.