Jump to content
Dogomania

mat33

Members
  • Posts

    120
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by mat33

  1. [QUOTE]Żeby się wyszalał możesz wyjechać za miasto.[/QUOTE] No też nie bardzo bo większość takich terenów to okręgi łowieckie i może myśliwy psa odstrzelić niestety... Jedyna alternatywa to wlasne podwórko albo park dla psów, a jak jednego i drugiego brak to dłuuuga linka.
  2. Ja sie zgadzam w pełni że ksiądz tak jak każdy człowiek może się psów bać, być na nie uczulonym czy po prostu ich nie lubić i należy to uszanować. Wyprowadzenie psa do innego pokoju na te 10 minut napewno mu nie zaszkodzi. W mojej okolicy każdy tak robi, od zawsze tak było, chyba że ksiądz poprosi o wypuszczenie psa, czy innego zwierzaka. Ksiądzmoże róznie zareagowac na zwierzaki, u nas zwylke nic nie mówi bo wszystkie są na czas jego wizyty w innych pomieszczeniach, ale raz przyszedł taki co nawet moje gady chiał obejrzeć bo po prostu libi zwierzęta. U nas wogóle są fajni księża i zawsze przy okazji kolędy rozmawiają z parafianami, ogolnie takie rozmowy są zwykle bardzo sympatycze, czego by nie dotyczyły, choc dla nas psiarzy znacznie milej się rozmawia jak ksiądz do zwierzaków też się życzliwie odnosi. Ale moim zdaniem nie ma się co burzyć jak ksiądz uprzejmie poprosi o wyprowadzenie psa.
  3. Mój tż pojedyńcze wstrzały olewa, ale sama godzina 12 to dla niego tragedia. Boi się a jednocześnie chce nas chyba bronić przed tym strasznym hukiem, który dla niego jest taki przerażający, i ujada w oknie jak wsciekły. No ale w tym roku weterynarz zalecił nam świetny preparat który nieco go uspokoił. Ponadto po południu miał dłuuuugi spacer i do jedenastej się z nim bawiliśmy, więc był wymeczony. Ocztwiscie spacer tylko na lince, jak zwykle w opkresie sylwestrowym. Cały wieczór wsystkie okna były ponadto zasłoniete i telewizor był włączony dość głośno co tłumiło hałas. Dzieki temu wszystkiemu Max byłw miarę spokojny,a godzine 12 przespał na fotelu, zwiniety w kłębek tylko od czasu do czasu podnosząc głowe przy wyjatkowo głośnych strzałach. Natomias do naszej soąsiadki przyjechał w sylwestra córka z psem, po czym zostawiła go w domu samego i poszła na całą noc. Co z tego że normalnie pies nie reaguje na fajerwerki, w nowym miejscu i pozostawiony sam całą noc wył chyba z rozpaczy i bezradności. Zauważyłem tez że właściciele psów samowyprowadzających nawet w ten jeden dzień nie rczyli wyjśc z nimi na smyczy na wieczorny spacer. jeden z takich psów , najlepszy kumpel Maxa, przeżywął pierwszego sylwestra w zyciu oczywiscie przed blokiem. Na szczęście choć wystraszony, zachował zdrowy rozsądek i nie oddalał się dalej niż na 5 metrów od drzwi klatki. Na szczęście właściciel pomyślał choc trocheęi koło 9 zabrał go do domu.
  4. Mój tez gada przez sen, on wogóle jest bardzo rozgadany więc przez sen wydaje całą gamę róznych dżwięków. Najlepsze jest kidy wyje przez sen lub wydaje dżwięki podobne do odgłosów wydawanych przez zebry ( jak ktos widzial jakis film przyrodniczy z zebrami to wie o chodzi) to brzmi komicznie. smiesznie też wygląda jak biega przez sen.
  5. [QUOTE]Oj nie wiedz co mówisz.... mój poprzedni psiak zmusił mnie kiedyś do spaceru o 4 nad ranem - bo świeży śnieg w blasku księżyca jest taki piękny [IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/icon_wink.gif[/IMG]. Niby siuśnią coś dla niepoznaki, ale było widać że chodzi i podziwia [IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/icon_biggrin.gif[/IMG] [/QUOTE] Nie no, u nas to norma jak pada świerzy śnieg ( szczegolnie pierwszy) to musimy wyjść niezależnie od pory dnia czy nocy
  6. Dobrz że trafiłem na ten wątek, bo ostatnio to juz się załamałem. Mój Max ma taki talent do kaleczenia łap, że bez przerwy muszę latac do weta po cos do odkażenia ran. NO ale ostatnio to już pobił rekord, skaleczyl się trzy razy w ciagu dwóch dni i na dodatek dwa razy na tej samej łapce. Dzis zamuwiłem buty dla niego, jutro odbiorę, bo nie mamy jak wyjść na spacer z tymi ranami ( jedna dość głęboka)
  7. A u nas choinka jest żywa ale stoi na tarasie ( tuż na oknem w salonie), bo inaczaj niewiele by z niej zostało ( a specjalnie kupiliśmy w donicy, z korzeniami, żeby posadzić wiosną w ogrodzie). Ale mimo breku choinki wewnątrz, dom jest przystrojony ozdobami wiszacymi poza zasięgiem psa. Co do opłatka to my sie dzielimy ze wszystkimi zwierzakami. Nawet jak organista przynosi opłatek to zostawia nam więcej bo mamy dużo zwierząt. Mówi że u dobrych ludzi zawsze jest duzo zwierzaków i dla żadnego nie może opłatka zabraknąć;)
  8. Coś z tymi labami jest. Mój Max tezr się jeży na ich widok, ale to z powodu naszych wcześniejszych doswiadczeń z tą rasą. Wszyscy pieszecie że labki w napadach spacerowej głupawki taranuja inne psy, u nas jest inaczej. 99% labków to narwane agresory juz nawet nie da sie zliczyc ile razy mnie i Maxa przyatakował labrador. Największe problemy mam z dwoma sztuami. . Pierwszy ma na imia Rufus i jest wyprowadzany albo luzem, albo na smyczy ale przez rodziców wlaściciela lub jego dziewczynę ktorzy są przez psa holowani w dowolne miejsce ( już kiedyś gdzieś pisałem jak przeciągnął tą dziewczynę przez ulice zeby zaatakowac Maxa). To wróg numer jeden mojego psa, zaatakował go na jednym z pierwszych spacerów i od tej pory ataki powtarzają się regularnie. Choc nauczyłem Maxa już nie zwracac uwagi na tego psa, to problem jest bo pies chodzi luzem po blokowisku i można na niego niechcąco wpaść, a właściciele nad nim nie panują w żaden sposób. Drugi nazywa się Spajk, ten z kolei jest czekoladowy. Wychodzi z panią która puszcza go luzem i sobie jogginguje, a pies biega i atakuje inne czworonogi, albo prowadza go na flexi, ktora nadawała by sie conajwyżej dla małego yorka lub kota. Na dodatek od dwóch lat właścicielka tego psa co ją spotkamy psa pyta mnie czy mój Max to pies czy suka ( juz by mogła zapamietać), a jak mówię że pies to ona że jej jest łagodny i sie pobawią, podczas gdy my odpieramy jego szarrze. Na aprośbę zabrania psa reaguje tak że daje psu siad ( jedyna komenda jaka umie - mówiła mi i była z tego dumna) i mówi na przów a pies znów atakuje i tak w kólko. Na szczęście zwykle udaje mi się ja zobaczyć z daleka i ominąć. Ale ten labek potrafi nas czasem wypatrzec z dużejk odległości i atakować. Poza tym ta właścicielka naprawdę jest nawiedzona, chodzi po osiedlu i się drze żeby łapac psy na smycz bo ona idzie ze swoim, ludzie już się nawet nie kłócą z nią, zresztą ja też juz nie, bo mam dość jej wywodów o tym że labki to taka spokojna rasa i że nigdy żaden lab nikogo nie ugryzł i że ani kagańca ani smyczy im nie potrzeba bo tak jej powiedziała straż miejska. I co tu się potem dziwić, że wszystkie psy w okolicy majhą alergię na laby... Na szczęście goldeny w naszej okolicy jak narazie są jeszcze całkiem normalne.
  9. [QUOTE]U mnie na podwórku kolejny amstaff, nie to żebym miała coś do tej rasy ale jak widzę babę ciąganą przez psa po trawnikach, psa rzucającego się bez opamiętania (choć to młody egzemplarz) to już mi ciary po plecach chodzą. Kobieta stosuje metodę zapierania się o glebę lub trzymania za drzewo. Co do mojej historii z rottkiem-straż dotarła do właściciela, dostał upomnienie i jak na razie pies znowu na smyczy ale i tak trzymam się z daleka. Przy okazji zrobili łapankę na kilku innych przygłupów, "oberwało się" też wyluzowanemu właścicielowi dobermana agresora puszczanego luzem bez żadnej kontroli. [/QUOTE] Dosłownie jakbyś pisała o naszym osiedlu tylko że u nas nikomu sie nie oberwało... chociaz jeden z astów agresorów, puszczonych luzem ( młody jakiś, koło roku) oberwał od Maxa, bo na mnie warknął kiedy zasłoniłem mojego psa przed jego szarżą. Byłem w szoku, nie spodziewałem się takiej reakcji, Max go tak gwałtownie zaatakował, że Ast też był w szoku, spanikował i uciekł. Dzis już podszedł z przyjaznymi zamiarami, Max się jeżył, ale potem obwąchali się i rozeszli, może to go czegoś nauczyło, szkoda że przez głupiego właściciela asta Max znów będzie robił jakieś nieciekawe akcje na widok tych psów . Szkoda że u mnie sm nie zrobi porządku z poszczonymi luzem agresorami..., ale przynajmniej postawili pierwszy kosz i automat z torebkami na psie kupy.
  10. [QUOTE]niestety kastracja czyli pozbawienie psa hormonow plciowych to nie tylko ograniczenie popedu plciowego, to bardzo powazna ingerencja i zaburzenie, glupie zaburzenie bardzo delikatnej rownowagi organizmu.[/QUOTE] Dla tego właśnie napisałem "prawdopodobnie", muszę przyznać że troche się boje co będzie po zabiegu. Juz raz , kiedy wyjeżdżaliśmy do Bługarii i Max został u cioci przeszedł tzw. "chemiczną kastrację", bo podczas cieczek suk w pobliżu znacznie wzrasta u uniego poziom agresji, no i balem sie że jej może uciec. Niestety bardzo żle się to odbiło na jego zdrowiu...
  11. [QUOTE]jako, ze moja suka ma teraz cieczke to Ci odpowiem.... to nie jest kilka dni a prawie 3-4 tygodnie, jak sie ma suke z temperamentem to mozna miec nie lada problem... sucz w domu po parapetach chodzi, oczywiscie nie puszczam jej w parku miejskim, tylko w odludnych miejscach na 20 m lince, nie dlatego, ze ona ucieka, teraz ma dni plodne i ani jej w glowie takie akcje, poprostu ludzie nie umieja upilnowac psow... moja suka ma pierwsza cieczke, 2 mce po zostanie ciachnieta, uwazam, ze wszystkie zwierzeta poza tymi ktore maja repa czy status suki hod. powinny byc obligatoryjnie kastrowane! ograniczyloby to nie tylko problem bezdomnosci i przepelnionych schronisk ale wiele innych.... [/QUOTE] Nie no wiem, że cieczka trwa dłużej ale zwykle suczki takie akcje jak opisałem wyzej odstawiaja tylko w dniach płodnych ( choć z różnymi sukami, różnie to bywa, co świetnie widac po twojej). Wiedzac ile u mnie w mieście jest psow samowyprowadzajacych lub z właścicielami ale luzem i całkiem poza ich kontrolą szczerze wspołczuję właścicielom suczek w okresie cieczki. Mój pies nie podbiega do suczek w cieczce, bo jest na lince, a jak widzę jakieś psy to od razu go przywołuję i trzymam krótko, ale w ostatnim czasie kilkukrotnie spotkałem suczkę w cieczne która się nadstawiała mojemu psu, ku uciesze właściciela lub przy jego anemicznych nawoływaniach. Tego nie jestem w stanie zrozumieć, nie wiem czy ci ludzie tak bardzo chcą szczeniaków, czy sparwdzić na ile posłuszny jest mój pies ( jak mu się pręży przed nosem to niestety bodziec jest zbyt silny). Na dodatek niedaleko mnie jest samowyprowadzająca sie suczka która teraz ma cieczkę i już kilkukrotnie została pokryta przez bezpańmskie psy, na dodatek rzuca sie na inne suki, a jej właściciele udają że nic się nie dzieje i ona nie ma żadnej cieczki... Co do kastracji zwierząt niehodowlanych to też sie w 100 procentach zgadzam. Mój pies prawdopodobnie rownież przejdzie zabieg jak tylko będzie w lepszej formie, bo nie chce już dłużej patrzec jak sie męczy w okresie kiedy cieczki suk sa najbardziej nasilone.
  12. Ja też ostatnio mam to samo co rusz trafiamy na suke w cieczce puszczoną luzem. Czy to naprawde tak wielki problem chociaż przez te kilka dni prowadzić ją na smyczy?! Ludzie wogóle nie myślą, bo co z tego ze ja mam psa na lince jak suka podbiega i się nadstawia, a jej właściciel ma jeszcze do mnie pretensje....
  13. [B]badmasi [/B]- współczuję widzę że ostatnio masz strasznego pecha, ale tak to juz zwykle jest że wszystko co złe się kumuluje w jednym czasie, na szczęście zazwyczaj ten czas szybko mija. Co do strazy miejskiej to u mnie wlepiają mandaty tylko ludziom z małymi psami. U nas się chowaja w krzakach i jak sie pies załatwia albo luzem jest to odrazu wyskakuja, ale zwykle do małych. Kiedys na nas też tak wyskoczyli, ale jak byli jeszcze dośc daleko to Max ich zauważył, a że było ciemno ( on w nocy jest niesamowicie czujny i ostrozny) to szczeknął parę razy i odbili w bok, omijając nas ( Max był na długiej cienkiej lince ale nie widzieli bo było ciemno, a byli jeszcze daleko od nas). Raz nawte byłem ciekaw co się stanie, spuściłem na chwilę Maxa do zabawy ze znajomym psem ( też luzem) kilkanaście metrów od wozu Sm Psy nzachowywały się dość głośno i przebiegały tuz obok samochodu. Obserwowali prze szybę i nic nie zrobili, a jak szła babcia z jamnikiem to od razu ją upomnieli że nie może być luzem. Tylko w jednym miejscu w miescie naprawdę pilnują czy psy nie biegają luzem, bo było kilka pogryzień.
  14. Sorry za masę literowek,ale mam jakieś problemy z klawiaturą..
  15. [QUOTE]mat 33-ja krzyczałam na tego psa ale go to nic a nic nie ruszyło, rotki to psy o silnej psychice i mało co jest w stanie je wystraszyć. Myślę też, że rottweilera lepiej nie kopać bo można stracić nogę. Ja się ciesze, że moja collie się nie broniła tylko poddała, to ją prawdopodobnie uchroniło od pogryzień. Wolałam mieć psa rozpłaszczonego na chodniku niż martwego. Zaręczam ci że collie i to jeszcze suka nie ma najmniejszych szans w starciu z rottweilerem, nieuzbrojony człowiek również. Ja osobiścię nie chcę aby pies mnie bronił bo można tym sposobem zabrnąć w ślepą uliczkę. Moja suka zna komendy zachęcające do ataku, wyuczone przez poprzednich właścicieli ale ja je wygasiłam. Uczę psa równowagi i niereagowania na zaczepki oraz współpracy z innymi psami ponieważ marzą się mi sporty w grupie. Od kilku lat trenujemy solo ale to zbyt mało. Nie byłam jeszcze w sytuacji aby zaatakował nas pies bez właściciela dlatego myślę, że najwyższy czas dozbroić się na taką ewentualność. Ja przez jakiś czas trenowalam sztuki walki, nigdy nie próbowałam ich stosować poza ringiem, raz że to niezgodne z kodeksem a dwa, że można przecenic swoje umiejętności i drogo za to zapłacić. To samo można powiedzieć o bronieniu się przed dużym psem mając do dyspozycji własne kończyny i swojego, mniejszego psa. Dla mnie silna więź i zaufanie między psem a przewodnikiem powinna się realizowac we współpracy sportowej a nie w walce. Wyłączając tu oczywiście psy szkolone do obrony, użytkowe np. policyjne. [/QUOTE] Ja cie świetnit rozumiem, collie nie ma szans w ztarciu z rottkiem i doskonale wiem że taki pies nie wystraszy się krzyków. Ja napisałem tylko ze wzglądy na fakt że wywiązała się tu lużna dyskusj na temat obrony przed dużymi psami. Ja rozumiem że w twojej sytuacji najlepiej było nic nie robic bo sunia przypłaszczyła sie do ziemi, a poza tym była perspektywa że zaraz pojawi się właściciel rottka. Ja pisałem o sytuacji kiedy mojego psa atakuje duży pies luzem, bez właściciela, tak sytuacja zda żyła mi się raptem może dwa razy. Wtobraż sobie sytuacje kiedy jesteś w szczerym polu, kilomwtr os najblizszego domu, jest listopad, brak jkiejklolwiek perspektywy pomocy ze strony przypadkowego przechodnia, a na twojego psa szarżuje agresor wielkości kaukaza, który zerwał się z łańcucha w jakimś gospodarstwie. Mimo twoich krzykow ten pies rzuca sie na twojego kolaka, wiesz że jak nie zadziałasz to twój pies nie przeżyje. W takich chwilach nie zastanawiasz się co się stanie tylko robisz co w twojej mocy. Wiem że to niebezpieczne, ale nie ma innego wyjścia. My mielismy w tych nieszczęsnych 2 przypoadkach sporo szczęścia bo udało nam sie wyjść tylko z lekkimi obrazeniami ( siniaki i dziury po kłach), ktoś inny mógłby nie mić tyle szczęścia. [B]Nie chodzi mi broń Boże aby wzajemne zaufanie i więż psa z opiekunem miały być realizowane w walce[/B], oczywiście ż pracuje z psem, biegamy, jeżdzimy rowerem, ćwiczymy posłuszeństwo itp i to buduje naszą więż. [B]Mój pies nigdy nie był przez nikogo uczony komend do ataku ani nic w tym stylu.[/B] Po prostu w takim przypadku jak opisałem to nasza jedyna szansa na ratunek, wiem że jeśli nie skieruję ataku na siebie to Max nic nie zrobi i może się to dla niego skończyć tragicznie, ani pojedyńczy człowiek ani pies nie miał by wtedy szans. NIgdy nie robiłem tego celowo, to że Max zareaguje kiegy agresor mnie ugryzie wyszło podczas pierwszego ataku, a podczas drugiego już wiedziałem czego się spodziewać po nim. Nie mam na celu nikogo tutaj straszyć, w mieści taka sytuacja na pewno się nie przytrafi, ale ja z psem chodzę również daleko za miasto. Oba psy ktore nas atakowały były łańcuchowymi pseudo-kaukazami ( miały kawałki lańcuchów u szyi), wyskoczyły z nienacka z krzaków, nie było szans by je ominąć, wzieły sie niewiadomo skąd i atakowały na serio, nigdy więcej ich nie spotkałem i miejmy nadzieję, że nie spotkam. Zgadzam się z tobą że psa nie można pod żadnym pozorem szkolic do walki, to może robić tylko policja itp. Sam byłem oburzony jak sąsiad uczył swijego onka komend do ataku, podczas gdy pies nie był nawet odwoływalny. Chciałem tylko powiedziec że w ostatecznoiści trzeba bronić psa i tyle, nie ma innego wyjścia, przyjaciela nie zostawia się w biedzie. Oczywiście można sobie kupić np. paralizator, ale nigdy nie wiadomo czy atak nie zdaży się właśnie wtedy jak zapomnisz go wziąć...
  16. [QUOTE]Tak czy siak, praca z psem jest tu wymagana... [/QUOTE] Właśnie o to chodzi, nie da się mieć psa tylko do roweru, jak by na to nie patrzeć trzeba z nim pracować. Myślę że dalej polemizowac nie ma co bo główny zainteresowany i tak najwyrażniej się zmył... Ps: Pewnie weżmie laba...
  17. Ja tam nie zastanawiam się nad konsekwencjami, kiedy mojego psa atakuje na serio duży silny pies. Często się zdaża że nie mam nic do obrony. Zazwyczaj kiedy widzę że na Maxa szarzuje jakiś duży agresor to w ostatniej chwili wyskakuję z krzykiem psa. Zwykle to dezorientuje na chwile napastnika, ktory odbiega by ponowic atak. Niestety to działa góra 2 - 3 razy, ale jak pies jest z właścicielem to zwykle udaje mi się tym sposobem uniemożliwic na chwilę atak, aż właściciel zdaży dobiec. Wtedy jest już łatwiej. Jeśli natomiast pies jest bez właściciela to nie ma wyboru i przechodzimy do rekoczynów. Mój kolak zazwyczj podczas ataku kompletnie sie blokuje, więc kiedy agresor gryzie go lub probuje ugryżc to ja przekierowuję atak na siebie ( np. kopiąc napastnika), wtedy moj pies momentalnie załącza i atakuje agresora w mojej obronie. Kilkukrotnie dzięki wzajemnemu zaufaniu i dla tego że każdy z nas chce bronic za wszelką cenę drugiego udało nam się zniechęcić i zdezorientowac napastnika tak że opduścił i wszyscy uniknęli poważniejszych obrażeń. No ale to tylko w skrajnych przypadkach, kiedy nie ma innego wyjscia, bo agresor jrst duży, nieustępliwy i atakuje na serio. No ale to wymaga silnej więzi psa i opiekuna oraz wzajemnego zaufania. Jak ja jstem z psem to zwyklle sobie jakos radzimy, niestety tym razem kiedy atak złamał psychike Maxa była z nim moja mama...
  18. tak mto jużak, swoją drogą nie spotakłem się z jużakiem do dogoterapii, więc zdjęcie chyba trochę nie trafione.
  19. [B]sporo [/B]wiem doskonale że alano są świetnymi psami niemalże do wszystkiego, starasznie mi się zresztą ta rasa podoba. Faktycznie są zrównoważone i nie reaguja nadmiernie pobudliwie, bo w końcu to psy typowo użytkowe, a nie wystawowe, ale są silne zarówno psychicznie jak i fizycznie. Doszedłem więc do wniosku że autor może sobie z takim psem nie poradzic bo w końcu nie jest chyba zbyt doświadczony z psami skoro chciał labdadora jako towarzysza rowerzysty. Nawiasem mówiąc mój collie nie lubi biec kłusem, sporty extremalne to jego żywioł, im szybciej jedziemy tym lepiej. Galop to to co on kocha, na dodatek mało który pies dorównuje mu zwinnością i szybkością, ale jego wytrzymałość to głównie zasługa treningów, a nie wrodzona predyspozycja rasy. [QUOTE]Ja mam psa w typie sznaucera i też chętnie by pogonił za sarną, a niby nie myśliwski [IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/icon_wink.gif[/IMG] Kwestia wychowania. Wyżły właśnie nie powinny same z siebie gonić zwierzyny, Martens to już wyjaśniała... Te Twoje znajome psiaki może są po prostu niewychowane? Wyżły teraz są modne, mają opinię "miłych i niekłopotliwych piesków" jak labradory, więc ludzie raczej nie zajmują się ich wychowaniem... Plus, często słyszę, że fajnie jak pies sobie pogania za zwierzętami, wybiega się itd. A często wystarczy jedna, dwie pogonie, żeby pies sobie w głowę wbił, że to najlepsza rozrywka na świecie... [/QUOTE] Większaość znanych mi wyżłow ma odpowiedzialnych właścicieli którzy z nimi pracują, ale nie znam wszystkich tych psów od szczeniaka więc nie wiem jakie błędy popełnili kiedyś. Znam też wyżła mależącego do myśliwego ktory nie poluje na wszystko co się rusza, choć na polowaniach ponoć dobrze się spisuje. Jednak wyżły nie są rasą prostą do ułożenia, przynajmniej taka jest moja opinia. Po prostu myślę że u owczaqrków łatwiej odkręca się błędy wychowawcze. No i faktycznie jeśli pies kilka razy pogoni zwierzynę to potem szuka kolejnej okazji, bo to dla niego świetna zabawa. [QUOTE] Macie rację że w lesie wegług prawa pies musi byc na lince, ale w przypadku psa którego interesuje właściciel a nie zwierzyna to nie problem. Owszem, problem, bo leśniczych i myśliwych nie obchodzi to, co interesuje psa, tylko to, czy jest na uwięzi czy nie. A jak nie jest, może się skończyć nie tylko na upomnieniu czy mandacie...[/QUOTE] Zdaje sobie z tego świetnie sprawę, chodziło mi o to że jak pies nie interesuje się zwierzyną to np. nie wyrwie się właścicielowi i nie ucieknie, gdy zobaczy uciekającego zająca, a nie o to że może być luzem. [QUOTE] Natomiest pies z silnym instynktem myśliwskim, może się łatwo wyrwać właścicielowi i jeszcze na dodatek nieżle go poobijać przewracając rower. Nawet dla posłusznego psa rasy myśliwskiej, sarna ktora właśnie wyskoczyła na drogę może być zbyt silnym bodżcem. Nawet nieszkolony i puszczany samopas owczarek może uznać ganianie za zwierzyną za super zabawę. Znam owczarka niemieckiego długowłosego, który poluje w pobliskim lesie... Zarówno psa myśliwskiego jak i owczarka trzeba szkolić, nauczyć, że człowiek jest ciekawszy, a gonienie zwierząt niedozwolone.[/QUOTE] Doskonale o tym wiem, sam mam owczarka ktory poluje na koty ( już tak miał gdy do mnie trafił) i choć dużo z nim pracuję to problem nie został jeszcze w pełni rozwiązany. Wiadomo że instynkt pasterski to nic innego jak odpowiednio ukierunkowany instynkt myśliwski Uważam jednak że znacznmie łatwiej skupić na sobie uwagę owczarka niż uwagę psa jednej z ras myśliwskich.Głównie ze wzdledu na fakt że rasy myśliwskie są bardziej niezależne, a ich praca wymaga, bo choć obie grupy ściśle współpracują z ludżmi to rasy myśliwskie muszą wykazywac więcej w lasnej inicjatywy na polowaniu i zaganiający owczarek podczas pasienia stada. Choć wiadomo odpowiedzialny właściciel ktory świadomie bierze psa poradzi sobie z praktycznie każdym pupilem.
  20. Macie rację że w lesie wegług prawa pies musi byc na lince, ale w przypadku psa którego interesuje właściciel a nie zwierzyna to nie problem. Natomiest pies z silnym instynktem myśliwskim, może się łatwo wyrwać właścicielowi i jeszcze na dodatek nieżle go poobijać przewracając rower. Nawet dla posłusznego psa rasy myśliwskiej, sarna ktora właśnie wyskoczyła na drogę może być zbyt silnym bodżcem.
  21. Być może to tylko moje uprzedzenie co do wyżłów, ale znam kilka wyżłów niemieckich i weimarów i większość ich właścicieli jednak ma problemy z odwoływaniem od pogoni za zwierzyną, więc tą ras ę trzeba odpowiednio ułożyć i nie jest to takie proste. Beauceron jak pisałem ma zwukle silny charakter i nie nadaje się dla każdego. Piszecie że collie się nie nadają bo pracocholicy. Ja wiem z doświadczenia że fajnie się jeżdzi z kolaczkiem. Jak przystało na owczarka jest to pies wpatrzony w właściciela. Podobnie jak zaprzęgowca można go nauczyć wielu komend przydatnych przy jeżdzie i wydawać je w czasie jazdy co po części daje psu niezbędne zającie. Komendy typu: prawo, lewo, na przód, tyłem, wolniej, szybciej, stój, itp mój pies załapał migiem. Dodatkowo jakiś postoj podczas którego można zorganizować trening wykonywania komend i mamy szczęśliwego collie. Może faktycznie bordry wymagają więcej pracy umysłowej, ale krótkowłosy szkocki collie byłby szczęśliwy przy takim rozwiązaniu. Dla tej rasy bardzo ważna jest przede wszystkim więż z opiekunem, a wycieczki rowerowe też ją pogłębiają. Oczywiście podczas wycieczki z kolakiem, pies nie może być tylko dodatkiem, musi byc przewidziany jako pełnoprawny kompan wyprawy. [B]Dalej jednak sądzę że najlepszym rozwiązaniem byłby owczarkowaty kundelek!!![/B]
  22. no zgadzam się że kwestja grożnego wyglądu jest dość inywidualna dla każdego. Jeden sie boi astów, drugi owczarków a jeszcze inny labradorów, bo akurat z takim psem miał niemiłe przeżycie. [B]sporo-[/B] nie obraż się ale, nie rozumiem dla czego od razu polecasz Alano espanol komuś kto chyba nie ma zbyt dużego doświadczenia z psami. Przecież wiesz, że alano w nieodpowiednich rękach lub nieodpowiednio prowadzony może się stać niebezpieczny. To pies o silnym charakterze i nie nadaje się dla każdego. Beauceron też mógł by być towarzyszem na szlaku jednak, jak dla mnie, jest on nieco za ciężki, no i też ma dość silnych charakter, jako pies stróżujący, więc nie polecam.
  23. Jeżeli myślisz o psie ,który będzie ci towarzyszył na forsownych rowerowych wycieczkach to weż pod uwagę predyspozycje ras do problemów ze stawami. [B]Większość dużych i ciężkich ras odpada na tym etapie, niestety owczarek niemiecki ( ewentualnie może być ale z lini użytkowej)i labrador też.[/B] Moim zdaniem do takich sportów najlepiej nadają się owczarki o lekkiej budowie oraz psy zaprzęgowe. Psy zaprzęgowe muszą być jednak na lince bo mają silny instynkt łowiecki i nie dość że mogą pozbawić życia inne zwirzęta biegając luzem to również same się zbugić lub zginąć ( np. z ręki myśliwego). Jeżeli chcesz więc aby pies biegł za rowerem luzem to odpadają zaprzęgowce ( np. husky czy malamuty) i psy myśliwskie ( w tym proponowany wyżeł), z oczywistych względów. [B]Z lekkich owczarków chyba naljepsze były by[/B] [B]border collie i owczarek szkocki collie[/B]. Rasy te zapadają czasem na choroby stawów ( co dotyczy większości dużych ras), ale nie tak często jak np. labradory czy owczarki niemieckie. Są to rasy o lekkiem typie budowy, baaardzo aktywne, łatwo się uczące, przyjazne ludzim i innym zwierzętom ( choć szkockie collie są neco bardziej powściągliwe wobec obcych, ale nie agresywne, co chyba akurat ci pasuje, wniooskując z twojego pierwszego posta). Jeżeli będą należycie prowadzone mogą biec za rowerem nawet luzem. Jeżeli nie chcesz psa długowłosego to owczarki szkockie występuą też w wersji krótkowłosej, co jest kożystniejsze do sportów latem. Obie rasy mają bardzo ładny wygląd i nie wyglądają " grożnie", o czym pisałeś. Są to psy niesamowicie oddane właścicielowi. [B]Pinczer średni[/B] o którym pisali moi poprzednicy też będzie dobrym wyborem. Musisz jednak pamiętać że jeśli kupisz szczeniaka to i tak przez jakiś rok nie będziesz mógł go brać na forsowne wycieczki aby nie nadwyrężać jego stawów co w przyszłości moglo by doprowadzić do poważnych schorzeń. [B]Mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję, chyba najlepszą dla ciebie.[/B] Warto rozważyć wzięcie jakiegoś ładnego[B] kundelka.[/B] Jest wiele psow które spełniają wszystkie twoje kryteria. Są aktywne, przyjacielskie, przywiązane do opiekuna, nie mają instynktu myśliwskiego, szybko się uczą chętnie towarzyszą opiekunowi. Są miliony takich psów czekających na dom w schroniskach i domach tymczasowych, przez nikogo niekochane, niechciane tylko dla tego że mają niespożyte pokłady energii. Jeden z takich psów miał by u ciebie znakomite warunki !!! Kundelki maja jeszcze jedną zaletę, kóra sprawia że są dla ciebie lepszym wyborem, a mianowicie zazwyczaj są znacznie zdrowsze i wytrzymalsze ze względu na większą niż u rasowców pulę genową ( możliwość kojarzeń jest nieograniczona w przeciwieństwie do psow rasowych). jeśli byś się zdecydował to zajżyj do działu adopcji i na pewno znajdziesz wymarzonego kandydata ( może nawet przypominającego wymarzonego owczarka niemieckiego). Pamiętaj tylko aby wybierać psa w miarę młodego, o lekkiej, szczupłej sylwetce i nie mającego cech ras myśliwskich. [B]Moim zdaniem warto abyś rozważyl tą opcję, kundelek również może się stac najwierniejszym towarzyszem długich rowerowych wycieczek!!![/B]
  24. Współczuję i mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Ja juz nie mam sił do takich ludzi !!! Sam niedawno miałem podobną sytuację, idąc na spacer z moim collie. Pies w typie asta ( ale większy na oko z 60 parę kilo) masakrycznie agresywny i na dodatek albo luzem z właścicielem, albo na smyczy z właścicielką, która nie potrafi go utrzymać. Państwo po sześćdziesiątce. Moja mama szła rano na spacer z Maxem i z bardzo dużej odległości ( mama mówiła że był poza zasięgiem jej wzroku) ten pies ich wypatrzył. Dobiegł i zaatakował Maxa, dobrze że Max się odwinął i nie został przez tego psa przygnieciony do ziemi. Od razu zaczął uciekać ( dobrze że mama wzięła długą linkę). Dobiegł właściciel i zaczął się głupio tłumaczyć że mu się pies wyrwał, tylko że smycz wyciągał z kieszeni, ale nie łapał go bo się bał własnego psa... Na szczęście udało mu się go jakoś złapać. Max wyszedł z tego cało, ale jego psychika nie. Kiedyś lubił wszystkie psy, teraz tylko mniejsze od niego. Duże budzą w nim lęk, do tego stopnia że jest w stanie zaatakować nawet duże psy z którymi przed tym zdarzeniem się bawił... Ciężko to teraz odkręcić... Przez jednego idiotę Max stał się z psa nieustraszonego, psem lękliwym...
  25. Nie no to jakaś masakra!!! Jak je jeszcze spotkasz to zrób tak jak radzi zmierzchnica i szybko na policję. Dobrz by bylo się jeszcze dowiedzieć gdzie mieszkają wrazie czego. Żal mi tego biednego psa który ma na codzień takie tortury, przecież nauka komendy siad jest taka łatwa, 5 minut i juz psiak umie. Po prostu brak mi słów na wyrażenie ich kretynizmu... Jeszcze na dodatek uderzyły twojecg psa, przecież to chore!!! Takich ludzi powinni zamykać w wariatkowie.
×
×
  • Create New...