Wstawiam maila i fotki od Oli, kto ma czas niech czyta :)
Witajcie dziewczyny,
Mam chwilę, jest 2 w nocy i spać nie mogę, to zasiadłam do komputera, aby napisać kilka słów o Guciu, sama nie wiem od czego mam zacząć. Ciągle się zastanawiam, kto go tak cholernie skrzywdził, co za sukinsyn. Mała istota a tyle przeszła, płakać się chce i nic więcej.
Cóż ja mogę napisać o jego zachowaniu. Rano wstaję, Gucio w posłaniu, nasiusiane i nakupciane jak zwykle na same końce podkładów, nie wiem, czy mu za mało rozkładam, ale wiem, że są drogie i ciężko wam wszystko udźwignąć, czy po prostu już tak ma. Rozkładam mu po 4 sztuki, jak nasiusia to staram się odcinać, aby coś jeszcze skorzystać z tego podkładu, ale niestety wylatuje wszystko w miejscu odcięcia bo nie ma „blokady” że tak powiem. Nie wiem czy mam mu kłaść (spróbować) więcej tych podkładów ? Dajcie znać co w tej kwestii. U „mojego” weterynarza mogę kupić większe, takie weterynaryjne, ale to koszt 1,5 zł sztuka i nie da mi na to paragonu niestety, więc pewnie nie będziecie się miały jak z tego rozliczyć. Wracając do naszego dnia codziennego, Gucio będąc w domu ciągle jest w swoim posłaniu, nie wychodzi z niego wcale!!! Kiedy się zbliżam zabrać miskę od razu wchodzi w kąt posłania ze strachu i kładzie uszy po sobie i patrzy tymi biednymi oczętami. Wychodzę z nim na dwór na godzinę rano, na dworze bywa różnie, albo zwiewa z podkulonym ogonem, albo idzie dumny z podniesionym ogonem i zaczyna latać jak szczeniak, kręcić fikołki, podgryzać trawę w zabawie. Strasznie boi się facetów, nie ważne czy gość postawny, czy niski, czy to dziecko, czy dorosły. Boi się też telefonów, nie wiem czy zauważyłyście, że wszystkie zdjęcia są zazwyczaj robione tak, że Gucio już ma prawie obciętą głowę, bo niestety nie mogę normalnie podnieść telefonu bo od razu zwiewa, więc trzymam go jak najbliżej brzucha i staram się unieść lekko, aby cyknąć mu fotkę, skupia wtedy wzrok na mojej twarzy bo mówię do niego, ja wtedy cykam i potem patrzę czy coś się zrobiło aby Gucio był widoczny.
Złapanie Gucia, aby zabrać go do domu = graniczenie z cudem, ale cuda się zdarzają i po jakimś czasie się udaje. Garaż to miejsce bezpieczne dla Gucia, chowam się i czasem po piętnastu minutach a czasem po godzinie tam wchodzi i wtedy zamykam drzwi i go zabieram do domu. I tak wyglądają nasze dni, wieczory spędzam z nim na głaskaniu i mówię do niego po cichu bardzo dużo, nie wiem czy to coś daje, na razie nie widzę żadnej poprawy.
Piszę już pewnie bez składu i ładu, ale powoli zaczynają mi się oczy kleić.
Dziewczynki, ta obroża którą ma Gucio z feromonami, ona miała napisane na pudełku, że działa 3 tygodnie, tak więc nie wiem, czy jeszcze mu chcecie zakupić nową, jak tak, to trzeba będzie już zamawiać.
Kasiu, Gucio uwielbia Twoje ciastka wątróbkowe, zostawiam mu wieczorem i wszystko zjada, inne smaczki też, ale pociamka pociamka i zostawi połowę, więc albo są dla niego za duże, albo nie smakują mu jak ciastka, ze nie zjada całego na raz.
Myślę, że to też już czas na szczepienia Gucia, trzeba go zabrać do weterynarza, zrobić badanie krwi czy wszystko już ok. i jak tak to trzeba go zaszczepić, zobaczymy wtedy jak on do innych psów i do kotów się zachowuje. Pazury ma długie, też by się przydało obciąć, bo prawie wcale nie chodzi więc nie ma nawet gdzie zetrzeć, biega tylko na naszej ogrodzonej polanie, przed dom na kostkę go nie wezmę, bo boje się, że w strachu może się przecisnąć przez ogrodzenie, wiecie, różnie to bywa. Na polanie jest siatka a z przodu domu przęsła, niby jeszcze żaden piesek mi nie uciekł, ale zawsze może być ten pierwszy raz i nie chcę ryzykować z takim strachulcem małym. Dobrze, że wjazd do garażu mamy z tyłu domu, bo gdzie by się biedak chował i gdzie bym miała możliwość go złapać.
Przesyłam trochę zdjęć Gucia, trzy wysłałam na telefon.
Pozdrawiam was mega ciepło :)
P.S. wygrajcie no dziewczynki w totka – spełnicie swoje marzenia i będziecie mogły ratować te wszystkie bidy bez stresu o kasę!
Ola