Jump to content
Dogomania

bajzon2000

Members
  • Posts

    25
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by bajzon2000

  1. Minął już ponad miesiąc od straty Batona, a ja ciągle przywołuje go pamięcią. A to przejże zdjęcia, a to go tam odwiedzę, jest już dobrze, ale nadal mi go brakuje i przywołuje go w myślach. Na nowego psa, w żadnym wypadku nie jestem jeszcze raczej gotowy...
  2. Nie miałem jeszcze styczności z Rottweilerami, ale te psy mnie ciekawią, toteż dodaje ich do wstępnej listy do wyboru psa w przyszłości, jestem za takiego nawet zapłacić aby po prostu miał geny odpowiednie, bez szemranych z różnych pseudo hodowli, finalnie jaki by nie był, gdyby mi się udało takiego wyszkolić i zsocjalizować to byłbym z niego zadowolony jak i on sam. Kaukaza ma mój wujek jak pisałem wcześniej, dzisiaj u niego byłem i odwiedziłem tego psa, ma go z renomowanej hodowli Kaukazów od urodzenia, szkolony, socjalizowany w jego domu przywykł do takich domowych warunków i jest grzeczny, choć za młodu miał skłonności do dominacji nad psami oraz zaganiania stad kur od sąsiadów. Boje się tych psów i raczej one odpadają, nie wiem po prostu jakbym sobie z takim poradził. Leonbergery?, o nich też myślałem, również spełniają wymagania choć jeszcze mało o nich wiem, z takich molosów to najbardziej interesuje mnie Landseer, chyba najlepszy pod takie domowo-ogrodowe warunki pies, nic złego też o nich nie mówią w sieci. Finalnie w przyszłości, jeśli nie znajdzie się jakiegoś spoko psa danych ras to weźmie się psa ze schroniska, tam też na pewno znajdzie się odpowiedni Kundel
  3. Dziękuję za rady, oraz przepraszam za to że mój post wydał się mało co rozgarnięty i może mało dojrzały. Zdaje sobie sprawę z tego że poszukiwania psa pod swoje potrzeby jest trudne, dlatego to planowanie, planowania że tak powiem. Rottweilery są ciekawymi psami i je też biorę pod uwagę, tyle że czasami można trafić na takie psy z pseudohodowli, nie wiadomo jakie mogą mieć geny, czy agresywne, czy takie bardziej spokojne. Ale poradziłbym sobie z takim czystym Rottweilerem od szczeniaka, jeżeli udało by mi się wtedy wybić mu z głowy samotne ucieczki jak to było u Batona to sądzę że przebolałbym wielogodzinne spacery, zabawy, ćwiczenia czy poniszczone meble lub buty. I to troche nawet wskazane żeby pies umiał się i kogoś z domu zabawić :D . Z takich większych psów ciekawi mnie troche Owczarek Kaukaski, wujek ma takiego, jest już stary bo ma 9 lat, ale jeszcze nie widziałem aby na kogokolwiek szczekał, olewa każdego kto wejdzie na posesję ewentualnie podejdzie i obwącha, ciągle ten niedźwiedź śpi i się obija, uwielbia być wtedy głaskany, tylko wiem że one również są dosyć niepewne :/ . Ciekawią mnie również Landseery, z tego co czytałem są niemal idealne pod moje wymagania, ale nie wiem jak taka ,,krówka'' wytrzymała by pare godzin samemu z innymi psami. Co do żywności, kupujemy naszym psom karmę suchą i ,,mokrą'' taką która jest dostępna w sklepach, dodajemy im do menu troche naszych posiłków, jakoś te które mam potrafią to zjeść i nie narzekają, na karme również nie wybrzydzają jaką im się kupuje. Więc z tym problemu by nie było. Ahh i jeszcze dodam, żaden pies u mnie nie jest wiązany na łańcuchu, poza próbą wiązania Batona aby nigdzie nie uciekł podczas nieobecności domowników, jest niby buda w razie co, w centrum podwórka pod drzewem razem z długim łańcuchem żeby pies mógł obejść bez problemu swój teren na podwórku. Ale jak pisałem, nie jest na co dzień używana, jedynie w ostateczności. Więc wiązanie psa odpada. Batona starałem się tego oduczyć ale chyba miał te uciekanie w genach :/ , a miał w sobie geny kilku raz, gdyż Adelajda (jego mama) romansowała z owczarkiem niemiecki, huskim i rottweilerem...Sama jest mieszanką Labradora... Pozostałe psy jakoś nie mają tego syndromu ucieczek.
  4. Nie wiadomo jeszcze kiedy, i czy na pewno będzie nowy pies, na pewno nie w tym roku ani w najbliższej przyszłości, aby to wszystko się wyciszyło i uspokoiło, temat ten założyłem żeby w przyszłości w razie co, mieć już jakieś rozeznanie co do wyboru psa i nie robić wtedy tego pochopnie pod wpływem tego że ,,ładnie wygląda'' a potem mieć kłopoty. Cechy jakie napisałem nie muszą się zgadzać, jeśli takowych nie ma u psów, spacery, aktywność, zabawy wchodzą jak najbardziej w gre, tyle że jeśli rodzice pracują, a ja jestem w szkole to wtedy nie ma kto się psami za bardzo zajmować, więc wszelaka aktywność jest po południu. Słowo o akceptacji napisałem aby akceptował zwierzęta jakie są w moim domu, inne psy, kury, krowy etc, no a inni ludzie to po prostu goście jacy nas czasami odwiedzają. Nie musi być to konkretny jakiś rasowiec, może być kundel ze schroniska czy z okolicy, ale w tym wypadku wchodzą raczej szczeniaki, bo starszego psa z wpojonymi w siebie zasadami trudniej jest wyszkolić i nauczyć, więc kundelki też wchodzą w gre, zwłaszcza że w okolicy jest schronisko. Co dam w zamian psu? zabawy, szkolenie, spacery, no i relacje nie właściciel------>pies a przyjaciel/kumpel----->pies. Ma to być pomocny i przyjacielski członek rodziny.
  5. Cześć, mam pewną zagwostkę, nie wykluczone że w przyszłości będę chciał mieć czwartego psa, czy też następce Batona, z tego względu iż przyda się w moim domu pies do stróżowania, trzy które mam to raczej ciepłe kluski których nie interesuje za bardzo co się dzieje wokół nich. Co nie znaczy że ich nie lubię. Mam co prawda suczke która likwiduje problem z nabyciem nowego psa, ale została wysterylizowana bo urodzeniu i wydaniu miotu z Batonem na czele. Więc w grę wchodzą ,,nowe'' psy. Nabycie nowego psa jest raczej pewne, ale nie w najbliższej przyszłości dlatego więc jest pora na przemyślenia i zastanowienie się nad wyborem. Pies którego bym u mnie widział musi być dobry w stróżowaniu, ale nie może być agresywny i dominujący, musi po prostu strzec podwórka, powiadamiać o gościach albo mam nadzieję że nie, o wrogach. Pies najlepiej gdyby był średniej lub dużej postury, aby samym wyglądem budził swoisty respekt. Z charakteru jak pisałem aby najlepiej nie był agresywny, dominujący i aby nie miał swojego rozumu, aby był spokojny i nie wymagał częstych spacerów, z uwagi na to że domownicy u mnie pracują. Aby był posłuszny i nie lubił samotnych ucieczek poza podwórko. Musi też akceptować gości i inne zwierzęta. Musi mu również wystarczyć podwórko oraz ewentualnie ogród, w sumie 30 arów działki z ogrodem. Mile widziane by było gdyby w miare możliwości miał niewybredny apetyt, aby to co jest w domu mu smakowało i wystarczało oraz, co konieczne, musi mieć dobrą odporność, poza dysplazją stawów, bo na to chyba choruje większość takich psów. Wygląd jak pisałem, średni i duży, nie jest istotne na mnie umaszczenie, długość sierści i jej rodzaj. Szukam po prostu opanowanego, spokojnego, lojalnego psa do stróżowania i pokazywaniu iż ma się ,,bestie'' :D. Czy znajdzie się jakaś rasa psów o takich mniej więcej parametrach?
  6. Kolejny dzień żałoby i wyciszenia. Minął podobnie jak wczoraj, myślę o nim jakby był w innym domu, myślę o nim w samych pozytywach, zajmuje się innymi psami próbując stworzyć z nimi równie silną więź, jako tako mi to wychodzi, lecz proces przyzwyczajania ich do siebie będzie długi. Bo mają już jakby jednego przywódce i jego się trzymają, a mnie traktują jako źródło rozrywki i gościa od smakołyków :D
  7. Ja tam osobiście zawsze byłem za średnimi/dużymi psami, jakoś one mi się najbardziej podobały, i na twoim miejscu jeśli miałeś tylko średnie/duże psy, to wybierz znów takiego, będzie ci go najłatwiej polubić i się przyzwyczaić do nowego psa :D
  8. Dzisiaj czułem się już znacznie lepiej, staram się myśleć o Batonie jakby miał po prostu nowy dom w którym jest jeszcze bardziej szczęśliwszy. I chyba w końcu się z tym pogodziłem, jednakże, nadal o nim pamiętam.
  9. Mój Misiek ma to samo, to prawdziwy weteran jeśli można go tak nazwać. Jest to mieszany Sznaucer Pare razy się pogryzł z innymi psami, dosyć dotkliwie i wyszedł z tego, raz przechodząc pod siatką zranił sobie głowe z której ciekła ropa.. Kolejnym razem potrącił go samochód ale wyszedł z tego. Kiedyś był to żywiołowy pies skory do zabaw, ale tak samo jak i twój, jest bardzo strachliwy i wycofany od wszystkich. Żyje sobie po swojemu ma swoje codzienne rytuały i nikomu nie wchodzi w drogę. 85% dnia i nocy praktycznie śpi jeśli musi wyjść to tylko aby się rozprostować. Z jednej strony to dobrze gdyż nic mu nie grozi już żaden wypadek, z drugiej strony jednak zachowuje się czasami jak zombie, przez te jego wypadki totalnie się zmienił. Np, gdy daje się mu jeść to on odchyla głowe na bok, czasami dziwnie się zachowuje, podchodzi do ciebie i chce być cały czas głaskany i tak zostaje w miejscu. Boi się również wychodzić poza podwórko, samo wyjście na nie jest dla niego sporym wyzwaniem, nie piszczy a po prostu się wacha i bada każdy krok. O wyjściu poza podwórko nie ma mowy, zaraz ucieka spowrotem do domu, nie z pod kulonym ogonem, tylko po prostu biegnie do domu. Mimo wszystko, to pokazuje jak bardzo niektóre psy chcą żyć i nie dawać się własnym dolegliwościom ;P I twój może mieć tak samo, po tym wypadku zmienił swój charakter i nie chce po prostu ryzykować kolejnego urazu, i nie chce wychodzić na spacery po drogach. Psy są pamiętliwe i wiedzą co im coś zrobiło. Nie dziw mu się że ma taki uraz i jest teraz strachliwy, ciesz się tym że przeżył wypadek.
  10. Skoro wymiotuje to pewnie czymś się przytruła.. Jeśli nigdzie nie chodziła, ani nie uciekała jest wysoce prawdopodobne że przytruła się tylko jedzeniem. Jeśli objawy nie ustopią jutro to powinieneś się udać do weta... Nie miała czasami kontaktu z trutką na gryzonie? , pomyśl co jadła w ostatnim czasie, gdzie latała i czym mogła się przytruć. Silny pies z reguły jest w stanie samemu z tego wyjść, ale lepiej mu w tym pomóc razem z wetem.
  11. Wzięło mnie na pewną refleksje, mianowicie, czy istnieje i jak wygląda psie niebo?. Cóż, dla mnie nie ulega wątpliwości że psy mają dusze i po ich śmierci one nadal żyją tylko my ich nie widzimy. Miałem już troche psów które odchodziły, różnych ras, wieku,charakteru i płci. Wszystkim dawało się maksimum uczucia, szczęścia i wszystkich ich psich potrzeb. Kilka z nich umierało przy mnie, czy jak Baton, tuż przy domu i wszystkie były chowane przy podwórku lub na ogrodzie. Można powiedzieć że jest u mnie taki mały cmentarzyk... I czasami, mimo że ich nie ma mam wrażenie jakby były, i powiem więcej, mają wpływ niejako na zachowanie żyjących psów, a psy widzą, słyszą i czują zupełnie inne rzeczy w zupełnie inny sposób niż my. Według mnie, psie niebo jest tam gdzie był ich dom, w domu gdzie były szczęśliwe i czuły się po prostu jak w takim niebie, one są nadal koło nas tylko my ich nie widzimy, może nie są już psami a takimi duchami, czy siłą która nimi emanuje, ale są. I kiedy człowiek traci kilka psów, po prostu umie coś takiego rozpoznawać. Każdy kąt w domu jest nimi nasiąknięty. Zapewne sami macie również podobne uczucie
  12. Ogrodzenie jest w porządku, wyższego po prostu nie dało się zrobić, zostało założone najwyższe dostępne ogrodzenie całkowicie betonowe z podmurówką na dole, tylko Baton był takim skoczkiem który potrafił je przeskakiwać i to w obie stron. Robił to niespodziewanie i równie niespodziewanie wracał, czasami robił tak, że nie zauważyło się tego jak wskakuje spowrotem. Przez jakiś czas próbowaliśmy go trzymać na łańcuchu, bardzo długim żeby miał zasięg na większość swoich ulubionych miejsc na podwórku, to niestety potrafił się spuszczać ze smyczy. Po prostu nic nie było w stanie go zatrzymać na podwórku. Zawsze się starałem aby był wybiegany na spacerach oraz zmęczony w zabawach, to niestety było tak że uciekał na kilka godzin. Zawsze mu się to udawało ale wczoraj już niestety nie... Pozostała trójka ma 5 i 6 lat, więc na ludzkie lata mają coś koło 30-35 lat. One już dawno się wyszumiły i okres głupot z lat młodzieńczych mają już za sobą, są również mniejsze od Batona przez co nawet nie próbują przeskakiwać za ogrodzenie. Adelajda, Misiek i Kulfon też są fajnymi psami, jednak one są bardziej za mamą niż za mną i żeby przy mnie były muszę ich czymś przekupić :D . I tak, wiem że imiona są dziwne, ale jak najbardziej pasujące do ich charakteru i wyglądu. Nigdy jakoś nie lubiłem wyszukanych imion z filmów, czy jakichś baśni, te swojskie imiona, podstawowe i nie wyszukane, bardzo trafnie pasują do psów.
  13. Dzisiaj jest mi troche lepiej, lecz nadal troche smutno i chyba już się pogodziłem z jego stratą ale nadal mi go brakuje.. Podjąłem również decyzje, będę się starać tak samo przyjaźnić z pozostałymi trzema moimi psami, i jeśli one się zestarzeją, to dopiero wtedy będzie nowy pies którego wychowam jak należy. A Baton nadal w mym sercu pozostanie.
  14. Dziękuje za słowa otuchy... Teraz czuje się zmieszanie, smutek, ból, wyrzuty sumienia i złość, wszystko to się ze sobą przeplata... Gdybym go zamknął w domu, albo wrócił szybciej bądź odłożył wyjazd to może by żył nadal. Dlaczego to wszystko musiało się stać?... Nie wiem już czy kiedykolwiek zdecyduje się na psa, choć, może się zdecyduje, ale na takiego samego jak on :/ . Dziękuję ci Baton za te wspólne 2 lata, dziękuje za każdy dzień od kąd wyrwałeś się od mamusi od waszej norki w stodole. Dziękuję ci że ze mną byłeś, dziękuje ci że wykopałeś setki a nie jeżeli tysiące dołków w ziemi na podwórku i na ogrodzie, dziękuje ci za wyrwane kwiatki, pogryzione meble i dywany. Dziękuję ci za wspólne spacery i zabawy, dziękuje ci za wspólne granie w piłkę. Dziękuję ci za twoje szczęśliwe powroty do domu po twoich ucieczkach. Dziękuje ci za twoją cierpliwość gdy mnie nie było w domu i za radosne powitania mnie gdy wracałem. Dziękuję ci za każdy spędzony razem dzień oraz noc. Przepraszam cię że czasami cię karciłem za częste lub długo godzinne ucieczki, przepraszam cię że wtedy na ciebie krzyczałem. Przepraszam że nie miałem dla ciebie czasami czasu. Dziękuję ci po prostu za wszystko, byłeś moim psem nr. 1. Obyś za tęczowym mostem na bezkresnych łąkach i lasach znalazł multum zabawy i abyś, gdy na mnie przyjdzie kolej, czekał na mnie na drugim końcu mostu. Dziękuje ci za wszystko. Musiałem tutaj mu podziękować za naszą przyjaźń i niekończące się uczucie.
  15. Dzisiaj straciłem mojego ulubieńca... Potracił go samochód, pewnie długo nie będę mógł do siebie dojść... Nie wiem co jest gorsze... Choroba?, uraz? śmierć w wypadku?... Pewnie wszystko boli tak samo..
  16. Dzisiaj gdy nie było mnie w domu Baton wybrał się w samotną podróż po okolicy, gdy wróciłem leżał martwy przy drodze potrącony przez samochód..... Gdy wróciłem od razu go zobaczyłem... Nie było nawet miejsca, ani czasu żebym to wtedy przeżywał, byłem zdziwiony, wkurzony na tego co zrobił, nie mogłem tego wtedy ogarnąć... Owinąłem go w stare prześcieradło, i zawiozłem taczkami na miejsce pochówku... Wykopałem mu grobik, i zrobiłem mały pogrzeb, poraz ostatni ścisnąłem jego łapkę i pocałowałem go w pyszczek,nie bałem się tego zrobić. Po kilku minutach rozmyślać i już drobnego płaczu pochowałem go w prześcieradle... Grobik obłożyłem cegłami aby nic tam nie robić... Gdy wróciłem do domu dotarło do mnie co się tak na prawdę stało, zrozumiałem że straciłem właśnie mojego najlepszego przyjaciela który był dosłownie jak mój cień wszędzie ze mną chodził, zawsze się ze mną bawił. Ja mu wybrałem imie, ja go wychowywałem i starałem się go chronić a nawet w maju udało mi się go wyleczyć... Baton był wiernym przyjacielem, dobrym psem, ale miał jedną poważną wadę, za bardzo lubił ucieczki, za bardzo kochał wolność, zawsze czułem że to gdzieś go sprowadzi... Zawsze starałem się aby nie uciekał, i był zawsze wybiegany i wybawiony, ale zawsze czułem że coś mu się stanie, zawsze jednak wracał gdy gdzieś uciekł lecz tym razem spryt go zmylił... Przekroczył tęczowy most. W dodatku w drodze powrotnej... Miał niespełna 2 lata, był młody, radosny i żywiołowy. Zawsze będzie mi go brakowało, nie wiem czy będę mieć siłę, aby z innym psem się tak bardzo mocno związać jak z nim, nie wiem czy będę mieć siłe by znów ryzykować utratę kolejnego ulubieńca, nie wiem czy znajdzie się miejsce w moim sercu dla jego następcy, nie wiem czy chcę mieć kolejnego, po prostu boje się straty psa... Bo wychowywanie psa na wsi jest trudne.. bardzo trudne, psy na wsi mają wolność tuż za ogrodzeniem, tuż za podwórkiem, i to ich kusi i bardzo często zwodzi na manowce, nawet nie z winy właścicieli a z własnej, tej psiej chęci i rządzy przygód. Wiele już psów tak skończyło swoje radosne życie... Teraz jest mi smutno, bo go straciłem, choć wiem że mam jeszcze trzech psów, to jednak żaden z nich nie mógł mi dać tego samego co on. W tych jego jasnych oczach, w tym wiecznym jego uśmiechu, w tym jego czasami bolesnym ciągnięciu mnie zębami było to jego uczucie. Nie wiem nawet jak, i co dalej pisać.. Dlatego chyba będę już kończyć. Chciałbym wierzyć, i mimo wszystko wierzę, że jeśli istnieje psie niebo, to Baton gdzieś tam własnie sobie radośnie biega po łąkach z innymi psami, które również odeszły... Nigdy go nie zapomnę. Baton: 17.10.2016 - 27.08.2018 [*]
  17. Dziękuję za miłe słowa :P to pieseł jest dzielny, ja mu tylko pomagałem przez to przejść. Weterynarz był i zrobił diagnostyke, stwierdził że to prawdopodobnie bolące kości są winą krzywienia się, powodem według niego jest to, że pies dopiero co zdrowieje i to dopiero drugi dzień poprawy zdrowia. Przepisał właśnie te same tabletki o których wspomniałeś, jesli nie one to zwykła witamina C się nada 2-3 razy dziennie wraz z jedzeniem. Pytałem się o badania krwi to wet stwierdził że skoro zdrowieje to nie ma póki co takiej potrzeby, chyba żeby coś się jeszcze przytrafiło. Antybiotyk będzie nadal brać do wtorku lub czwartku. Ogólnie to te jego krzywienie się trwało do południa, później to jakoś rozbiegał i to kolejny dzień jego poprawy, już chciał latać za piłką, był już bardziej aktywny, chciał też kopać dół w ziemi co jest jego ulubionym zajęciem, no i nawet zaczął mówić tym swoim charakterystycznym ,,Gruuuuu!!'' :D . Potem jeszcze we spół z resztą moich psów kłócił się metodą ,,Płot-pole-płot'' z psami od sąsiada :D .
  18. Badań krwi nie było, ale jest baaardzo duża poprawa :D , po trzech razach dawania antybiotyku pies błyskawicznie wczoraj ożył, zaczął chodzić, biegać, warczeć na reszte psów i jeść jak oszalały i to przyszło nagle, dałem mu na próbę kawałek kiełbasy i zjadł, potem sam wyszedł na dwór no i się zaczeło, chodził, latał, a jak się dorwał do miski to zjadł ze dwie ludzkie porcje, wypostował się za te kilka dni jedząc tylko zupki czy mleko, po jedzeniu dostał prezent w postaci kawałka szynki :D, nagle po prostu dostał energie do życia, dzisiaj jest podobnie, tylko jakby go zęby albo gardło bolało bo jakby się krzywił czasami, no i od czasu do czasu jakby się trząsł z zimna... Teraz chodzi, sam je, sam pije - nawet bardzo dużo. Szczeka, warczy i normalnie się zachowuje, ale nadal czasami się położy i leży, mocz ma normalny i zdrowi choć wydaje mi się że to robi częściej niż wcześniej, zrobił się też troche jakby bardziej poddenerwowany bo jak inny pies podchodzi to warczy... Martwi mnie troszke to jego krzywienie się.... To od tego antybiotyku? . Ale przecież ma apetyt, jest sprawny więc o co może chodzić?.. Dzisiaj ma być wet to go zdiagnozuje...
  19. Po konsultacji z wetem przez telefon w sprawie antybiotyku doradził wymiane antybiotyku Betamox w zastrzykach na Amotax Dis w tabletkach taki jak biorą ludzie ale zalecił małe dawki ćwiartka z połówki tabletki raz na 12 godzin... Mam nadzieje że to mu cokolwiek pomoże. Jedyna poprawa jaką zauważyłem to że jak musi wstać to chodzi i się nie zatacza, tylko chodzi w rozkroku...
  20. Weterynarz ma być dopiero w sobotę.. Tak powiedział.. do tego czasu trzeba dawać mu lekarstwa które wydają mi się że zarazem go uzdrawiają i jednocześnie powodują że ciągle leży i nie chce się w ogóle ruszać, gdy próbuje to go boli bo aż wyje, dlatego na dwóch tabletkach się skończyło póki co... Boli go jakby wątroba :( czy coś ze stawami. Gdy chce się przemieścić czy przekręcić to wtedy wywołuje się u niego ten silny ból :( , nie bolą go nogi, uda z zewnątrz tylko coś jakby w środku. I to jest dziwne... bo stara się samemu jeść, załatwia się 2-ką tak jak trzeba, 1-nka to samo więc układ pokarmowy jakby pracuje, no a tutaj go boli... Co jedno przechodzi to drugie sie pojawia .. Ehh. Boje się że go strace, a już przechodziłem przez taki przypadek gdy poprzedni mój ulubieniec zatruł się czymś.. Mimo pomocy weterynarzy, mimo lekarstw pies umierał w męczarniach dwa tygodnie.. Nie chciałem z Batonem tego samego przechodzić, chroniłem go, dbałem o niego, zapewniałem mu wszystko co trzeba i co? i podobna historia. Na ironie dawny Klusek również cierpiał o tej samej porze, w środku maja... Oba również w tym samym wieku, 1,5 roku ..Nie wiem, ale jeśli Baton odejdzie to jedno jest pewne, szybko o nim nie zapomne co jest pewne, zawsze będe o nim pamiętać no i wszystko mi będzie o nim przypominac, np. pogryzione meble. I jeszcze jedno jest pewne, na pewno nie będe chcieć się wiązać tak mocno z innym psem jak z nim ...
  21. W końcu był zabrany do weta jeszcze we wtorek. Nowy weterynarz stwierdził przeziębienie dał mu zastrzyk na wzmocnienie i troche leków, wczoraj mu się polepszyło i objawy przeziębienia minęły prócz apetytu... Tylko kurde zaczęły go boleć tylnie łapy :/ tak bardzo że nie może chodzić, wyje z bólu jak go zaboli a jak chce sie go obejrzeć to warczy... Z deszczu pod rynne :( no i nadal nie chce jeść i trzeba go karmić strzykawką, pić to pije sam i to w dużych ilościach . I jestem niepełnoletni i to przeżywam, nic mi sie nie chce ciągle sie o niego boję no i nawet w domu zostałem dzisiaj bo bym sie chyba w szkole zadręczył :/
  22. Tak jak w temacie, na wstępie powiem że nie mam możliwości oddania psa do weterynarza.. Po pierwsze jest kawałek, po drugie psiak boi się wsiadać do samochodu a tym bardziej podróżować.. Po drugie mieszkam na wsi i wielu lokalnych wetów zajmuje się tylko bydłem i innymi zwierzętami gospodarskimi ponieważ z tego mają zysk, więc żadne zamawianie weterynarzy nie wchodzi niestety w rachubę. Ogólnie to u mojego mieszańca owczarka niemieckiego w wieku 1,5 roku objawy zaczęły się w niedziele, wtedy był ospały, nie miał zbytnio apetytu ale był mimo to aktywny, zlekceważyłem to bo nawet i pies ma słabsze dni a poza tym pogoda w niedziele była dosyć ciężka. W nocy z niedzieli na poniedziałek piesek zaczął się ksztusić, stwierdziłem że może połknął sierć czy coś i teraz to chce wykasłać. Nazajutrz czyli wczoraj pies dawał oznaki choroby, nie chciał jeść ani nawet pić, a gdy mu dawałem to uciekał od miski, był smutny i apatyczny, ciągle tylko spał i leżał w zacisznym miejscu, bardzo rzadko już kasłał, po południu jego samopoczucie się poprawiło, zjadł pół kilo wołowiny, popił wszystko wodą i nawet sobie troche pobiegał po podwórku, nos miał chyba prawidłowy bo zimny i mokry. No i wieczorem znów pogorszenie, położył się i tylko spał, ale przespał spokojnie całą noc bo nie miał kaszlu. Dzisiaj rano troche zjadł i wypił miske wody no i tyle tego było, nadal jest słaby i osowiały, śpi koło misek w budzie których pilnuje warcząc na reszte - więc chyba dobrze... Generalnie mówiąc to się martwie, bo w niedziele było łagodnie a od wczoraj jest nasilenie. Jego objawy są takie jak napisałem: - Brak apetytu albo znikomu i jednorazowy - Ospałość i apatyczność - Oczy które łzawią - Suchy i ciepły nos - Bardzo rzadko kaszle - Odchody są okej - Mocz chyba też, choć on i tak się bardzo rzadko załatwia. - Język prawidłowy, taki jak zwykle bez jakichś odbarwień - Gardło jakby lekko zaczerwienione, choć nie mogłem dokładnie sprawdzić bo zaraz zamknął pysk i uciekł Nie dawałem mu żadnych leków. Nie znalazłem w jego sierści żadnego kleszcza. Dzisiaj był również u mnie weterynarz który przyszedł do mnie przy okazji bo był u sąsiadów u krów. Przyszedł popatrzył na psa i powiedział że absolutnie nie będzie go leczyć, trzeba zawieźć go do miasta (18 kilometrów od mojego domu) tam zrobią badania które mogą trwać nawet 2 tygodnie. I w ogóle to że on się psów boi i nie chce żeby go pogryzł. Co to kurde za weterynarz?, dlatego rozważam tylko takie leczenie domowe ...
  23. Dzisiaj wrócił tuż nad ranem do domu, więc standardowo, chciałem go dzisiaj zmęczyć jakimś dłuższym spacerem, niestety jest nocnym markiem. W nocy szaleje a cały dzień potrafi przespać w jednym kącie, co do wnyków to u nas się ich nie spotyka całe szczęście.
  24. Na szczęście wrócił, sam, akurat gdy wracałem z poszukiwań stał przed bramą niewinnie merdając ogonem :D . Był gdzieś w trasie po wsi albowiem był cały brudny w błocie i pachniał wiejskimi aromatami. Mam nadzieję że dzisiaj już nie pójdzie w takie długie tango, zatrzymał bym go w domu ale to młody jest i potrzebuje przygód..
  25. Cześć, zakładam ten temat żeby się niejako wyżalić innym właścicielom psów. Mam 1,3 rocznego mieszańca owczarka niemieckiego, chowa się razem z jego matką i dwoma kundelkami. I wszyscy oprócz jednego kundelka znaleźli sposób na wyskakiwanie poza podwórko i radosne hasanie po wsi, ogrodzenie jest murowane i dołem nie przechodzą, a wyskakują po prostu górą... Płoty mają wysokość 2,5 metra i nie w sposób tych betonowych płotów podwyższyć. Uciekały, ale zawsze po ucieczce wracały wszystkie psy. A ten owczarek był moim oczkiem w głowie, był to jedyny pies który był za mną i mnie bardzo lubił.. Codziennie gdy w nocy się przebudziłem wychodziłem na dwór i go zwoływałem na podwórko, zawsze wracał, brałem go do domu żeby sobie odpoczął. Jednak wczoraj gdy wieczorem uciekły, wróciły rano wszystkie prócz tego wilczurka, boje się że może już nie wrócić. Mieszkam na wsi toteż cele ich ucieczki to albo oborniki okolicznych gospodarzy lub las. Innych miejsc do których mogą się udawać nie ma. Z tego względu niebezpieczeństwa jakie mógł spotkać to albo wkurzony gospodarz, choć wątpię bo w okolicy każdy lubił tego psa, albo został potrącony przez samochód, albo poleciał za jakąś suką, ale nigdy to mu sie nie zdarzało. W każdym razie, bardzo się martwie i gdy skończe pisać obejde okolice w jego poszukiwaniu, rzeczy takie jak schroniska, straż miejska nie wchodzą w grę, z uwagi że mieszkam na totalnej wsi. Oczywiście jestem z tym sam, rodzice twierdzą że ,,jak ma wrócić to wróci, a jak nie to trudno będzie następny''. Ja się zżyłem z tym jedynym, i prawde mówiąc spodziewałem się takiej chwili :/ na wsi już tak jest niestety że jeśli o psów chodzi to przetrwają te najsilniejsze, i najstarsze. Reszta zawsze w jakichś magicznych i niewyjaśnionych okolicznościach ginie.... Miał ktoś podobny problem?..
×
×
  • Create New...