Jump to content
Dogomania

wiolkajolka

Members
  • Posts

    7
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by wiolkajolka

  1. Ja nie rozumiem ludzi, którzy chcą oddać swojego psa z takiego powodu. Rozumiem, że może ich nie być w domu więcej niż są, ale jak mają ogród chociaż taki w miarę to nie muszą wychodzić z nim często na spacery, bo pies "sam się" wyprowadzi, tylko tylko, że wiadomo, trzeba się z nim trochę pobawić, ale myślę, że tę "robotę" z chęcią "odwalą" dzieci. Kurcze, 6 lat dla psa to kawał życia i nagle co? świat mu się wali, bo jego ludzie go oddają. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wiadomo, że bywają sytuacje losowe, jakieś choroby, okej, ale nie z powodu dzieci i pracy, no błagam -.- Zawsze będę wychodziła z założenia, że lepiej zostawić psa na 8 h samego w domu niż do końca życia w schronisku. (okej, wiem, że nie ma tu mowy o schronisku, ale to tak ogólnie)
  2. Jakbym słyszała o moim Pędzelku :) też wie, że jak mówię "zostaw" to powinien zostawić, ale z reguły bierze w pyszczek i ucieka ;) tylko nie chodzi o przypadkowe jedzenie na ulicy, ale o coś co "ukradnie", nie wiem, rękawiczki czy cokolwiek, ale to wynika akurat z jego chęci do zabawy. Mój wspomniany Pędzelek z kolei ma taki problem, że jak widzi moją mamę to nie może przestać jeść. Zawsze coś w miskach zostaje, bo koty nie zjedzą, albo psy, albo kradnie kawałek chleba z blatu w kuchni. Tak jakby chciał się najeść na zapas, bo wie, że zaraz idzie spać do pokoju. Pytałyśmy weterynarza o co chodzi, bo przez zimę Pędzelek strasznie przytył przez to podjadanie, a nie możemy chować resztek jedzenia ze względu na koty, które jedzą o różnych porach, jak sobie przypomną gdzie mieszkają ;) Weterynarz powiedział, że on je ze szczęścia i ekscytacji :) Tak się cieszy na widok mamy, że tak jakby na tle nerwowym zaczyna jeść. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. On też tego nie miał od szczeniaka, dopiero niedawno mu się "włączyło". Tak czy inaczej trwa wielka akcja odchudzania Pędzelka, a miski z kocim żarciem trzeba było przenieść w inne miejsce, gdzie koty wskoczą, a Pędzelek nie dosięgnie ;)
  3. U mnie zawsze się obywało bez incydentów. Zawsze "wpuszczałam" szczeniaka na podwórko, a pierwsze co robił to leciał do starszych psów, które przed nim uciekały :P Nie wiem na jakiej to działa zasadzie, ale z reguły do wieczora były już zaprzyjaźnione, albo chociaż starszy akceptował obecność szczeniaka, a z czasem było tylko lepiej. Jak spały razem to szczeniak nie czuł się osamotniony i nie piszczał w nocy, że jest w innym pomieszczeniu niż człowiek. Wiadomo, że maluchy są namolne względem starszych psów, ale one sobie z nimi doskonale radzą. Mój Drab po prostu uciekał przez małym Pędzelkiem jak miał go dość, Puszek z racji swojego wieku albo na niego warczał, albo "robił groźną minę", wiecie, warczał i klapał w powietrzu pyszczkiem jakby chciał młodego ugryźć. Na początku bałam się takiej jego reakcji, ale z czasem się okazało, że nie jest groźna, a mój już niemal bezzębny staruszek w ten sposób zapobiega wejściu sobie na głowę. I muszę przyznać, że poradził sobie z tym doskonale w odróżnieniu ode mnie ;)
  4. Mój Drab jest taki, a raczej był. Nie wiem jakim cudem do nas trafił, ale był wtedy trochę większym szczeniakiem, z 4-5 miesięcy miał, ale bał się dosłownie wszystkiego. Chował się po kątach, gdzie tylko mógł. Każde branie go na kolana (bo tylko tak dawało radę go pogłaskać) kończyło się niemiłosiernym piskiem, drapaniem i szarpaniem, po czym uciekał i zaszywał się w swoich kryjówkach dopóki nie zgłodniał. Mamy duże podwórko, więc miał pole do popisu. Z czasem się trochę zaczął uspokajać, ale bardziej na zasadzie, że spacerował po podwórku, ale gdy tylko ktoś go zaczynał wołać uciekał w te pędy. Coś na zasadzie "dopóki mnie nie widzą jest okej". I powiem wam, ze to bardzo długo trwało, nawet w domu nie chciał spać, jakby się bał, że już z niego nie wyjdzie. Wtedy miał staruszka Puszka do swojej dyspozycji, ale wyobraźcie sobie moje niezadowolenie kiedy kilkunastoletniego staruszka i kilkumiesięcznego szczeniaka nie mogę siłą zaciągnąć do domu na noc. Był to straszny okres, spałam przy otwartym oknie i za każdym razem jak słyszałam szczekanie Puszka wyskakiwałam z łóżka i leciałam sprawdzić, co się dzieje. Tak czy inaczej Drab potrzebował bardzo dużo czas. Diametralnie się zmienił dopiero przy Pędzelku. Nie wiem, co mu ten szczeniak zrobił, ale dzięki niemu Drab jest o wiele bardziej odważny. Niestety Pędzelek nabrał kilka niefajnych cech Draba, ale miał tylko jego do psiego naśladowania i staruszka Puszka. Tak czy inaczej Drab ma obecnie 10 lat, śpi w domu - wręcz nie można go z niego wygonić ;) domaga się głaskania i uwagi, spaceruje sam po całym domu i "zamiata" ogonkiem całą podłogę w kuchni jak mu się zaśnie, gdy ktoś coś robi do jedzenia. Jest niezwykle zrównoważony i spokojny, nie jest to i nigdy nie będzie pies obronny, ale jest niezwykle kochany i bardzo jestem dumna z jego postępów. Żałuję tylko, że nie miał normalnego psiego dzieciństwa, bo nigdy nie biegał za piłką, nigdy nie domagał się zabaw, nigdy nie pogryzł żadnego buta, był na to wszystko za bardzo przestraszony.
  5. Ja bym nie oddawała psa do schroniska tylko zostawiła go w domu, wydaje mi się, że to może negatywnie wpłynąć na jego psychikę - takie branie go i oddawanie. Nie wiadomo, co chciał zrobić, może chciał się bawić, skoro jest młody, może pomyślał, że z każdym można. Czasem psy robią dziwne rzeczy impulsywnie, czasem przypadkiem. Pamiętam jak kiedyś mój Skrapi - serce bym za niego oddała, takie kochane to stworzenie było, można było z nim robić wszystko, nigdy na mnie nawet nie warknął. Niestety odszedł kilka lat temu za TM, do tej pory za nim tęsknię :( ale do rzeczy! To był chyba czas kiedy Skrapi zaczynał ślepnąć (miał jakąś zaćmę genetyczną? nie do końca wiem, ale nieważne), szliśmy jak zawsze na spacer i nagle wpadł w szał, zawsze wszystkie psy mijał obojętnie (z racji tego, że mieszkałam wtedy na wsi dużo psów chodziło samowolnie bez smyczy i właściciela), ale wtedy zobaczył jakiegoś psa, który nas mijał, nie pamiętam czy był to pies "obcy" czy ze wsi, ale ten nas minął bez nawet spojrzenia na Skrapiego, a mój psiak wpadł w taki szał, że gdy tamten nas mijał (Skrapiego trzymałam na krótkiej smyczy z prawej strony, tamten pies nas minął z lewej) z tego rozszczekania ugryzł mnie w nogę. Wychowywałam go od szczeniaka (to była miłość od pierwszego siknięcia na mnie ;) a on mnie dziabnął, oczywiście wielki siniak na pół nogi i dwa ślady po zębach. To był pierwszy i ostatni raz kiedy ugryzł mnie pies. Ale co ciekawe, kiedy do niego dotarło, co zrobił całą drogę szedł ze spuszczony ogonem i łebkiem i ciągnąc za sobą łapkami. Nie krzyknęłam na niego, nic nie powiedziałam, chociaż wiem, że powinnam. Jak wróciliśmy do domu poszedł się zaszyć do swojej kryjówki i do wieczora stamtąd nie wychodził pomimo tego, że go wołałam. Głównie dlatego mu się upiekło, bo wiedziałam, że nie zrobił tego celowo i widziałam jego zachowanie po całej sytuacji. Potem wszystko wróciło do normy, a sytuacja się nigdy więcej nie powtórzyła. Może zachowałam się nieodpowiedzialnie nie zwracając się do nikogo o pomoc i nie pokazując mu, że źle zrobił, ale wiedziałam, że wie, że się nieodpowiednio zachował, dlatego nie widziałam potrzeby, żeby jakoś dodatkowo go stresować i wyciągać konsekwencje.
  6. W życiu bym nie założyła oe mojemu psy. Dobrowolnie raić go prądem, bo nie słucha? Są inne sposoby!
  7. Nie martwcie się staruszkami, naprawdę! Mój Puszek miał 18 lat jak odszedł za TM. Był ze mną od zawsze, byłam bardzo mało jak nasza suczka się oszczeniła, miała wtedy dwa pieski, jeden miał zostać u nas, drugiego miał wziąć wujek i wszyscy czekali na moją decyzję, wzięłam właśnie Puszka, pomimo tego, że wszystkim o wiele bardziej podobał się ten drugi piesek :) Z Puszkiem nigdy nie było większych problemów, ale był to typowy pies podwórkowy, nie lubił przebywać w domu, najdalej wchodził do korytarza, na starość zaczął do kuchni, ale w żadnym pokoju nigdy nie był. Nie wiem czy się bał, co jest dalej, pojęcia nie mam, młodsze psy same z siebie pchały się do pokojów, wystawały pod drzwiami, żeby je wpuścić, ale nie Puszek. On sobie wolał wejść na strych, miał posłanie w korytarzu, w którym bywał, ale rzadko tam spał, wolał na zewnątrz. Mama zorganizowała mu "specjalny" fotel na którym siadał tylko on (młodsze psy były bardzo często przez niego wyganiane z fotela ;) A tak to był zawsze normalny pies, lubił się bawić, lubił być czesany i głaskany. Na starość może faktycznie zrobił się nieco zaborczy względem młodszych psów i irytowało go to jak szczeniaki chciały się bawić, nie robił im krzywdy, ale warczał, młode się tym nie przejmowały oczywiście, oprócz tego, nie można było wykonywać względem niego gwałtownych ruchów, trochę jakby nieco wolniej do niego docierało to, co człowiek chce mu zrobić (w sensie wyczesać czy pogłaskać). Kiedyś pamiętam, Puszek był sporym psem przez co nie ładował się na kolana, Skrapi był młody i o wiele mniejszy, więc zawsze mi na kolana wskakiwał, pamiętam moje zaskoczenie jak któregoś razu Puszek wskoczył mi na kolana. No nie powiem, był ciężki i niewygodny, a jak starałam się go z tych kolan zgonić to warknął, w końcu sam się poddał. Chyba doszedł do wniosku, że to jednak nie dla niego ;) A tak oprócz tego żadnych niepokojących zachowań nie przejawiał, wiadomo, widać było, że swoje lata ma, bo poruszał się wolniej, nie podchodził już nawet do płotu tylko jak szczekał to zza domu :) ale nie był agresywny, nigdy. Na koniec miał problemy z oczami, o wiele mniej widział, ale nie na tyle, żeby się obijać o różne rzeczy, jakieś problemy skórne się pojawiły, ale nie dał się dotknąć weterynarzowi, zrobił się wycofany i niedługo potem odszedł za TM. Wydaje mi się, że dużo tu robi podejście do psa, bo jednak to trochę jak ze starszymi ludźmi, nie możesz z nimi robić to samo, co z młodymi. Staruszek potrzebuje innej opieki i innego podejście i tyle samo cierpliwości, co szczeniak.
×
×
  • Create New...