Jump to content
Dogomania

Viktor1992

Members
  • Posts

    21
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Viktor1992

  1. Myślę że ten niby właściciel nawet by zniknięcia psa nie zauważył albo nawet by się tym za specjalnie nie przejął. Tak więc jak najbardziej nie kradnij a uratuj tą psinke tym bardziej że jak sam piszesz masz już jakiś kontakt z nim i skoro do ciebie podchodzi musi ci ufać;) Gorzej jak pseudo właściciel sprawi sobie kolejnego psa:/
  2. Dziękuje za odpowiedzi wszystkie jej przekazałem i przy okazji podpytałem jeszcze coś więcej i tak dowiedziałem sie że ona codziennie tych psów nie widuje 3 badź 4 razy w tygodniu o różnych godzinach. Mieszka dosyć blisko więc widzi je nawet z okna. Co więcej dowiedziałem się że te psy latają tam od kliku lat...:/ a te które są porzucane (na szczescie nie przywiązane do drzewa w lesie) są albo przyagnięte przez mieszkańców albo i uwaga podobno te zakłady je również przygarnią jako psy strózujące. Sęk w tym że nie są pilnowane, rozmawiała z jedną sąsiadką i te psy faktycznie należą do jednego z zakładów, ale ona za bardzo nie chce interweniować bo tak jak niektórzy napisali boi się bo nie chce być napiętnowana, ponieważ te zakłady najczęsciej dają prace całej miejscowości. "Niestety tamtego psa nikt nie kontroluje, nikt go nie odwoła, więc jedyne co może pomóc to próba stworzenia pozytywnej relacji między psami." tylko właśnie jak to zrobić, podpytałem jej jaki stosunek jej suczka ma do innych psów, odpowiedziała że jedne akceptuje drugie nie, ciężko chyba będzie zmusić polubić psu inne skoro on tego nie chce poza tym tak jak napisałaś dodatkowym utrudnieniem jest to że te psy latają bez nadzoru:/ "i mieć nadzieję, że niczego nie roznoszą" - no i tu jest właśnie największy problem ona właśnie najbardziej sie boi że nawet jak te psy będą sie akceptować to moga jej sunie czymś zarazić, a ona o nią bardzo dba, poza tym te psy na głodne nie wyglądają ale jak powiedziała do czystych tez nie należą i myślę że to może dla niej stanowic problem "Prawdę mówiąc wątpię, żeby cokolwiek wskórała, niby gmina jest ustawowo zobowiązana do stworzenia planu kontroli populacji zwierząt na jej obszarze, ale skoro skarg na bezdomne psy nie ma to znaczy, że nie ma bezdomnych psów. A to że psy biegają luzem bez nadzoru - jak tylko gmina ustali kto jest ich właścicielem, ten z pewnością zostanie ukarany. Tyle że do złapanego psa nikt się nie przyzna..." - dokładnie są zobowiązane ale z róznych przyczyn sie z tego nie wywiązują, myślę że to jest dużo wiekszy problem, bo mentalnośc takich miejscowości jaka jest każdy widzi, co do kary tak jak mówisz jak psy złapią nikt się nie przyzna a nawet jesli to gmina pewnie nawet nie upomni zakładów bo te dają prace, spokój i zasilają budżet:/ "Jeśli nie są bardzo agresywnie nastawione, zaopatrz się w ultradźwiękowy odstraszacz - niespecjalnie drogi (chodzą po około stówy) a komfort spory." - to jest bardzo ciekawa opcja;) koleżanka była również nią bardzo zainteresowana, bardziej niż gazem;) "Aha, ludzie tak mówią. A potem zgroza i machanie szabelką jak coś się stanie. Pamiętacie może, tą nagłośnioną sprawę o matce z wózkiem zaatakowanej przez 3 psy? W mojej gminie też większość psów latała luzem do momentu, kiedy została pogryziona dwójka dzieci i policja zaczęła wlepiać mandaty i ostrzeżenia." - dokładnie a jak sie coś stanie to płacz i lament, pomimo że te psy nikomu nic nie robią to nigdy nie wiadomo co może sie wydarzyć tym bardziej że co lato pojawiają się nowe psy i nikt dokładnie nie wie jak one się zachowają, no ale mądry polak po szkodzie, szkoda tylko że zawsze musi ktoś ucierpieć, żeby ktos się zajął problemem:/ Policja i mandaty nie w tej miejscowości bo zapewne gdybyś sie zapytała kiedy ostatnio ją widzieli mimo problemów to pewnie nie potrafili by odpowiedzieć, z tym jest problem nawet w wiekszych miastach a co dopiero w takich miejscowościach. Przypomniała mi sie śmieszna historia również pochodzę z małej gminy i pakujemy sie na wycieczkę do autokaru, kierowca pyta wychowaczyni czy wezwać policje by przeszukała autobus lub sprawdziła stan techniczy, na co nauczycielka "panie, spójrz pan która godzina myślisz że oni teraz wstaną" a była 8 rano...:D i śmiesznie i strasznie zarazem "Gminy, zwłaszcze te biedne, wypierają się problemu bo zwyczajnie nie mają środków na bezdomne psy. Podpisanie umowy ze schronem kosztuje ok 600zł, a za każdego odłowionego psa muszą jeszcze dołożyć 2800zł." no i właśnie dlatego gminy ignorują problem albo je nie stać albo szkoda im pieniędzy, a z tego co czytam problem jest duży, co chwilę widzę tutaj albo gdzie indziej informacje o bezpańskich psach, niby co roku się coś robi ale problem jakoś nie maleje, ale nie winie tu tylko urzedników ale i ludzi którzy czasami zachowuja sie jak bezmózgi, zostawiają psy a potem lamentują ile to psów jest na ulicy:/
  3. Witam była dzisiaj u nas koleżanka i ma ona pewnien problem. Otóż pochodzi ona z małej miejscowości takiej do 1500 mieszkańców w sumie jest tam nawet pare gospodarstw ale to mały procent, kilka zakładów no i wiadomo las łąki dużo zieleni i przestrzeni;) A problemem są bezpańskie psy, w sumie nie wiadomo czy bezpańskie czy jakie. Ma ona suczke wysterylizowaną, zadbaną no i po wszystkich szczepieniach którą "adoptowała" od znajomej nie dawno no i pojawił się problem. Wczesniej na to nie zwracała uwagi ale te psy cały czas lataja na łąkach i w oklicach lasu do ludzi podobno nie są agreswyne no ale odkąd koleżanka ma psa dowiedziała że nie są wcale takie przyjazne. Otóż ona ma dom z ogrodem ale wiadomo że teraz jest ładna pogoda a ona jak i pies lubią ruch;) biegają razem do lasu, tam był spokój, problem pojawił się gdy wracała z psem, te bezpańskie podbiegły i zaczęły niby sie witać ale tej suczce koleżanki sie to nie spodobało i zaczeła odganiac je na co te zaczeły warczeć. Koleżanka przywołała suczke wzieła na ręce mimo że ta lekka nie była i szybko do domu na szczęście była blisko, a te psy zaczęły ją obskakiwać chyba nie muszę mówić że się mocno przestraszyła. Jednak nie chodzi tylko o to że te psy tak robiły a o to że nic o tym psach nie wiadomo, kogo są, skąd czy szczepione. Jest to mała miesjcowość ale ludzie się sobą nie interesują dopóki cos sie nie stanie, jest to taka specyficzna społeczność, nikt nie wie kogo te psy są, wiadomo tylko że są od dawna a nieraz przybywa latem (chyba wiadomo dlaczego:/) i nie raz ubywa (najczesciej potrącone). Koleżanka podejrzewa że są to psy "zakładowe" te które mają pilnować zakładów lub te z gospodarstw na obrzeżach miasteczka. Tylko sęk w tym że ta sprawą od dawna nikt sie nie intersuje do "centrum" się nie zbliżają, ludzi nie atakują niech sobie biegają. Wiadomo straży miejskiej nie ma, schroniska też nie i to w całym powiecie, a policja niby jest ale jakby jej nie było. Co więcej gmina mówi że u nich nie ma problemu bezpańskich psów:/ Jest grupa osób która pomaga psom ale oni to robią z własnych środków i tylko w swojej gminie, poza tym te niby bezpańskie na głodne nie wyglądają:/ Koleżanka nie wie co robić nie wie do kogo się zgłosić ta gmina nie ma przytuliska wątpie by mieli podpisaną jakąkolwiek umowę ze schroniskiem skoro problemu nie ma. Boi się też że jak zacznie coś robić to ludzie zaczna ją piętnować "bo czego ona się czepia" jesli te psy należa do tych gospodarstw badź tych zakładów. W sumie sama powiedziała że jak psa nie miała to problemu tez nie widziała, podpytała innych którzy posiadają psy czy im też to przeszkadza jednak oni najczęściej jej odpowiadali "żeby się coś pozytecznego zrobiła a nie głupotami zajmowała" Ona sama nie wie czy przesadza ale boi się teraz wyjść do lasu czy na łąki z suczką bo nie wie co nastepnym razem się stanie jak te psy podlecą czy nie zaatakują jej psa bądź pogryzą i czymś zarażą:/ Pytanie czy można w ogóle coś z tym zrobić? Czy jest ktoś może w pdoobnej sytuacji lub pochodzi z małej miejscowości? Jak w innych miasteczkach i wsiach rozwiązuje takie problemy. Ja ogólnie sądze że taki problem dotyka więcej mniejszych miejscowści i wsi:/ Chciałem coś kolezance poradzić ale szczerze powiedziawszy sam nie wiem co:/
  4. Hmmmm z ciekawości zajrzałem na wątek i owszem na facebooku może ktos ją wypatrzyć, ale czy nie lepiej żeby dodatkowo utworzyć ogłoszenia jeszcze na takich stronach jak gumtree czy olx?
  5. Witam do osób zainteresowanych ciotka wreszcie przyjechała po psa, trochę szkoda bo zaczynaliśmy się przyzwyczajać i wypracowaliśmy już dzieki niemu pewną rutynę, nawet współlokator zaakceptował sytuację parę dni po powrocie a co więcej zaczął nawet go głaskać i pozwalać mu chodzić po mieszkaniu (więc uważamy tez to za swój osobisty sukces, pokazalismy ze psy nie sa wcale takie "straszne" chociaż Dżeki ułatwiał bo po powrocie współlokatora zachowywał sie wzorowo;)) Co do samego przywitania z ciotką oczywiście bardzo się ucieszył, ale jak wspominałem ciotka była dla niego dobra, przyznam trochę że zrobiło mi sie trochę przykro, ale rozumiem w końcu to jego "Pani" w sumie to nawet lepiej bo jak wrócił to musiał czuć się pewnie;) Oczywiście ładnie się z nami pożegnał. Co do ciotki powiedziała tylko ze miała problemy osobiste i nie chciała o tym więcej rozmawiać (chociaż opalenizna wskazywała że chyba az tak wielkie te problemy nie były:/) nie drążyliśmy więcej tego, podziekowała nam powiedziała że więcej sie to nie powtórzy, nawet chciała zapłacić ale nie chcieliśmy pieniędzy i wróciła co najważniejsze z zadowolnym psem;) Bedzie nam go brakować ale zatrzymać go nie mogliśmy, a co wiecej miałem wrażenie że on chce wrócić;) Tak więc wątek do zamkniecia;)
  6. Tzn odezwała za dużo powiedziane odebrała telefon, co prawda przeprosiła ale swojego "urlopu" jak na razie nie chce zakończyć:/ Pies w porządku, poza tym współlokator wyjechał niby na jakiś "wypoczynek" i ma wrócić za tydzień więc spokój jak na razie;)
  7. Musiała zaboleć prawda bo nadal się "produkujesz":) również zalecam ci "trening" bo na razie miernie ci idzie, ale jak mówią starość nie radość;)
  8. Nie ja spisków nie widzę, za to po twoich wypowiedziach ciśnie się tylko jedno skojarzenie "stare a głupie" no sorry ale taka prawda;) "zmarnowane pieniądze na edukację publiczną" - twoim przypadku na pewno:)
  9. ehhh lepiej ten wątek zamknąć bo zaczyna się jakaś maskarada robić z pytonem w roli głównej:/ Niektórzy opisują się tu jako osoby dorosłe, a po ich wypowiedziach mam co do tego mieszane uczucia, jakby tylko czekali na "opowieści dziwnej treści" chyba pomylili wątek i forum;) A co do osób którzy widzą trolling pewnie nie tylko tutaj to szkoda gadać aż mi sie przypomniało coś ironicznego o takich osobach "Spiseg widze spiseg":)
  10. Kompromitujace nie wiem co w tym kompromitującego:) No nie doczekasz się:) Poza tym łatwiej by było korespondować gdybyś zdecydował/a się pisać z jednego konta:) bo nie za bardzo wiem z kim "z czym" tocze rozmowe:/
  11. "Cóż, to się ewidentnie wyklucza. Bo im wyżej stoisz, tym bardziej "utrzymanie standardu życia" utożsamiasz ze świętym spokojem, na który z racji pozycji najzwyczajniej Cię stać i nie musisz się uciekać do półśrodków. I tym mniej sobie zaprzątasz głowę takimi powierzchownościami jak "dobry garnitur", gdyż przy Twojej polówce, dżinsach i trampkach niejeden "gang" wygląda jak podomka. Zależy co dla kogo znaczy "dobra robota" i "wysoki standard". No cóż, jak byłam w podstawówce i LO (bo za moich czasów jeszcze nie było "gimbazy"), Key Account Manager też brzmiał dumnie" - większych brednich w życiu nie czytałem, radzę zapoznać się z terminem powierzchowność, bo nijak ma się do twojego sformułowania tutaj;) "Tak się składa, że zwracasz się do osoby, która nie dość że posiada / posiadała psa, to jeszcze jest jedną z najbardziej doświadczonych osób na tym forum, o ogromnej wiedzy oraz trafności osądów." - no tutaj bez komentarza jak bys zauważył/a cytowałem całkiem innego użytkownika, czyżby multikonto:)? chyba tak:) do tego ta "ekspercka" skromność:) "Mam nadzieję, że nie zobaczymy wówczas wątku "oddam psa w dobre ręce".- również mam taką nadzieje ale to zależy od wielu czynników między innymi od tego czy ciotka zechce wrócić po psa "Ale na tworzenie elaboratów, traktujących w najdrobniejszym szczególe o Waszym wspólnym życiu Ci nie szkoda?"- no cóż chyba niestety bede się powtarzał opisałem problem że jak najlepiej go wszystkim zdefiniować, by móc jak najlepiej rozwiązać sprawę z psem tak na to czasu mi nie szkoda;) Szkoda byłoby mi czasu na wymyślone bzdury (piszę bo mam wrażenie że nie wszystko rozumiesz;)) PS. Tobie nie szkoda czasu na tworzenie multikonta?:)
  12. "wysoko postawiony w strukturach firmy" nie wiem co w tym dziwnego? może niczego w życiu nie osiągnąłeś bądź sam jeszcze uczęszczasz do przytoczonej przez ciebie gimbazy i dla tego może to być dla ciebie takie abstrakcyjne, nie napisze przecież z imienia i nazwiska, stanowisko i może jeszcze nazwę firmy;) ale fakt dla "gimbazy" takiej jak ty może to nie byc tak oczywiste;) Niestety muszę cię zawieść planujemy wyjechać na wakacje pod koniec sierpnia i bynajmniej nie na obóz;) "zmuszony jest podnajmować wypasione mieszkanie parce studentów" no cóż tak jak mówiłem prawdopodobnie poprzez bardzo młody wiek możesz jeszcze nie znać realiów życia, koszty utrzymania opłacenia czynszu oraz rachunków mogą być tak duże że mimo bardzo dobrej roboty czasem trzeba podnająć pokój by utrzymać pewnien standard życia, a czynsz do niskich nie należy nie wspominając już o stylu funkcjonowania współlokatora;) "piesek wskakujący na stoły i zjadający cudze obiady" ehhh tu coraz bardziej uświadczasz mnie w przekonaniu że nie rozmawiam z poważną osobą, do tego zastanawiam się czy posiadasz lub kiedykolwiek posiadałeś psa;) Każdy kto posiada/ł wie że psy żeby dostać się do jedzenia wykonują prawdziwe akrobacje;) poza tym jakbys czytał wątek dokładnie to byś wiedział że wszystkie sytuacje były nam opisywane przez współlokatora, i nie potrafimy ich zweryfikować na 100% poza tym wejśc na krzesło bądź na kanapę i stamtąd zjeść obiad to chyba nic specjalnie trudnego w zależności od tego czy jadł w salonie czy jadalni. Dopisał bym tu pewną uszczypliwość do ciebie albo sobie daruje;) "zjawiająca się i znikająca Demoniczna Ciotka" niestety poraz kolejny cię zawiodę otóż ciotka normalnie przyszła i poszła;) chciałeś zabłysnąć ironiczno-metaforycznym mistycyzmem (chociaż w sumie mam wątpliwości czy w ogóle wiesz co to znaczy:/) ale ci sie nie udało. Co do demonicznej ciotki tak jak pisałem, ciotka to dobra kobieta która rzekomo ma jakieś problemy (rozumiem że ludzie którzy pozostawiają psy uwiązane w lesie to też "demoniczny wymysł" pewnie chciałbyś jakiś pikantnych wymysłów a tu takie rozczarowanie), nie oceniałbym tego gdyby nie to że zostawiła nam psa i jedynie na co ją stać to wczorajszy sms z pytaniem jak z psem i czy dajemy rade:/ Na koniec do tych co uważają że ten wątek to wybryk "gimbazy" otóż was muszę was zawieść sytuacja jest prawdziwa. Dowiedziałem się o tym forum z innych stron internetowych i poprosiłem o radę nie wiem co w tym dziwnego i nadzwyczajnego, a że sytuacja opisana jest dosyć szczegółowo to dlatego by każdy mógł jak najlepiej zdefiniować problem i coś sensownego napisać i większość osób już to zrobiła za co dziekuje. Niestety pojawiły się i "wołacze" że wątek zmyślony nie wiem jak nudne musi być wasze życie ale mi szkoda by było na takie głupoty czasu poza tym sądzę że ci piszący o gimbazie w rzeczywistości samo do niej jeszcze uczeszczają;) Co do ciotki i pieska tak jak wspominałem ciotka napisała tylko sms ale telefonu nadal łaskawa nie jest odebrać, może więc woli porozumiewać się pisemnie a czym może świadczyć sms albo po prostu jej wstyd za to co zrobiła, pies natomiast zachowuje się normalnie je bawi się i po tej poczatkowej traumie chyba mu przeszło, jednak trzeba mieć na uwadze to że praktycznie nie widzi współlokatora, zobaczymy jak sytuacja sie rozwinie co to stwierdzeń ze ciotka tu jest większym problemem niż współlokator niestety ale zaczynam się z tym zgadzać
  13. Bewarka mieszkanie jest puste bo sama mieszka, aczkolwiek przeprowadzka nie jest możliwa bo to inne miasto:/ Jutro spróbuje się do niej dodzwonić i zapytac co i jak bo w sumie jak niektórzy tu zauważyli sytuacja jest niepewna i nie wiadomo czy ciotka zabierze spowrotem psa mimio że na początku tak powiedziała, dosyć dziwne jest to że nie odbiera telefonu:/ Rozumiem każdy przeżywa turdne chwile, no ale bez przesady zostawiła nam psa nieoczekiwanie to chociaz powinna odebrać i sama zapytać co i jak:/
  14. Wilczocha czyli rozumiem że dla ciebie 8 godzin to cały dzień, gratuluje... bez komentarza... :/ Przydałoby się żebyś przemyślała to co piszesz;)
  15. Akirka jutro przeniesiemy te miski do naszego pokoju, aczkolwiek głupio będzie ponieważ jak wrcamy z dziewczyną to przesiadujemy w salonie a właściwie kuchnio-jadalnio-salonie bo to jest takie duże pomieszczenie;) i jak jemy pieskowi sypiemy i z nami je oczywiście w dni powszednie jak współlokator jest w pracy lub w weekendy gdy jest na zajęciach. Fajnie sie tam siedzi czy to sami czy jak przyjdą znajomi i Dżeki również lubi tam przebywać a zwłaszcza jak są goście;) No ale jak trzeba to niestety będzie trzeba te miski przekładać tam i spowrotem. Trochę mi szkoda pieska bo on strasznie lubi leżeć na kanapie a jest duża i miękka ale niestety musimy go spychać żeby siersci nie zostawiał i musi leżeć na podłodze:/ Co do współlokatora jak przyszedł akurat siedzielismy w salonie normalnie się przywitał i gadaliśmy przez godzine oczywiście nie wchodziliśmy na temat psa żeby go nie drażnić. Co do machania szabelką też nie zamierzamy bo prawdopodobnie byśmy stamtąd wylecieli, zresztą jak on nas upominał w piątek i mnie w sobote nic mu nie mówiliśmy tylko go przeprosiliśmy i obiecaliśmy że się tym zajmiemy, staramy sie nie podgrzewać atmosfery i chyba zaczyna działać bo dżeki jest dla współlokatora niewidoczny a my przestrzegamy jego zasad więc myślę że jakoś to przetrwamy.
  16. Wilczocha a gdzie ja napisałem że trzymamy psa cały dzień bez wody? pies ma miski w kuchni a jak mówiłem nie spodziwałem się nadgodzin, więc dziwi mnie twój zarzut;) Monieq tak to nie jest jego mieszkanie on je tak samo wynajmuje jak my, tylko właśnie tu jest małe nieporozumienie i niedopatrzenie własciciela chyba, ponieważ on ma umowę na wynajem całego mieszkania poprzednio mieszkał tam jego brat z dziewczyną i on wziął umowę na siebie. Jego brat ma teraz własne mieszkanie on zresztą też będzie miał za rok no i miejsce w pokoju się zwolniło. Właściciel mu jako głównemu najemcy dał prawo do wyboru lokatrów według własnego uznania byle by tylko kasa była, ale nie wiedząc czemu zamiast nas dopisać do tej głównej umowy o mieszkanie, dał nam umowę o pokój i podpisalismy, trochę to nielogiczne jak dla mnie. W sumie zastanawia mnie w ogóle czy ta nasza umowa z nim jest ważna skoro głownym najemcom nadal jest nasz współlokator, ale nie robił on zadnych problemów ogólnie to o wszystkim został poinformowany, w czasie rozmowy z właścicielem (miły starszy pan) ucieliśmy sobie pogawedke, pytał sie jak nam podoba mieszkanie itp. czy poznalismy się już lepiej ze współlokatorem, my że tak no i mu wspomnieliśmy o zakazach między innymi o zwierzętach. Właściciel powiedział że on zwierzęta akceptuje sam ma psa, ale on nigdy się w żadne animozje między współlokatorami wtrącać nie będzie i zawsze oczekuje że problemy rozwiązywać będą w swoim gronie, po czym dodał żebyśmy sie nie martwili poniewaz nas współlokator to na prawdę sumienny i ugodowy człowiek. Więc nie wiem jakie byłoby jego stanowisko w tej sprawie.
  17. Tak czytam i postanowiłem odpisać na zarzuty. Nigdy ale to przenigdy nie przyszło mi do głowy żeby zmuszać współlokatora do polubienia zwierząt. Przedstawił jaki ma do nich stosunek już na samym początku i to zaakceptowaliśmy ponieważ nie braliśmy pod uwagę zwierząt w wynajmowanym mieszkaniu, los jednak splatał figla a własciwie ciotka no i się stało ale na okres tymczasowy. Po drugie nie rozumiem stwierdzenia że chciałbym wyręczać się ja i moja dziewczyna współlokatorem. Jak już pisałem pracujemy od 8 do 15 czasem może się przedłużyć ale to w wyjątkowych przypadkach. Nasz dzień wyglądał tak że wcześnie rano wstawaliśmy żeby wyprowadzić psa rano i dać mu jeść oraz pić i wychodziliśmy do pracy rozłąka trwała więc nieco ponad 8 godzin doliczam dojazd i powrót z pracy. Jak już wspominałem przez 4 dni był spokój pies "prawdopodobnie" czekał na nas spokojnie, ponieważ nikt z sąsiadów nie skarżył się na piski czy szcekanie to że potrafi sam sobie drzwi otworzyć dowiedzielismy się po tym nieszczesnym piątku ponieważ wczesniej zawsze siedział w pokoju jak wracaliśmy. Fakt błędem było nie zamknięcie drzwi w sobote na klucz no i sie stało musiałem zostać dłużej w pracy pies który przez te kilka dni być może się przyzwyczaił o której wracam zaniepokoił się zaczął piszczeć i znowu sobie otworzył drzwi. Miał on przez ten krótki czas jakąś rutyne i nagle zaczeło się dziać coś innego, poprosiłem współlokatora tylko raz o wyprowadzenie i nakramienia psa bo była to sytuacja kryzysowa, ciekawe jak byś się czuł gdyby ciebie na ponad 12 godzin wsadzić do pomieszczenia bez jedzenia picia i możliwości skorzystania z ubikacji do tego pies był pewnie lekko zdezorientowany. Co do samego wpółlokatora rozumiem trochę jego złość chcąc nie chcąc został postawiony praktycznie przed faktem dokonanym było to z naszej strony trochę nie fair a widząc jak nam zależy postanowił się zgodzić ale na określonych warunkach (dla mnie torchę nie realnych) kto chciaałbym skradać się w mieszkaniu żeby dać psu jeść albo szybko w weekend wyjść z psem na dwór tylko żeby go współlokator nie zobaczył jest to troche niekomfortowe. Czy jest on prymitywem nie wiem, nigdy on niego wulgaryzmów nie slyszałem, do wsi jak i jej mieszkańców ma strasznie negatywny stosunek poza tym wydaję mi się że on ogólnie nie lubi wszystkich zwierząt, chociaż pamiętam że jak zobaczył kiedyś papuge u kolegi to był nią zachwycony "jaki ładny ptak", czy jest egoistyczny może trochę. Jak już wspominałem rozumiem ze ma teraz takie podejście ogólnie on nie lubi jak ktoś łamie wczesniej ustalone przez niego zasady, ale psa nie powinien w ten sposób traktować tym bardziej że jak już wcześniej pisałem nasze stosunki były bardzo dobre a pies na prawdę jest bardzo sympatyczny i nie sposób go nie polubić. Tak czy siak od trzech dni jest spokój, teraz zamykamy drzwi i staramy się do domu przyjść jak najszybciej, razem z dziewczyna postanowiliśmy równiez przez ten okres 3 tygodni nie wracać na weekendy do domu, a drzwi od pokoju jak zbliża sie godzina przyjścia współlokatora są zamykane, tak więc na razie jest spokój. Na ten moment najważniejsza jest teraz deklaracja ciotki czy zamierza wziąść Dżekiego spowrotem i dlaczego tak postąpiła.
  18. Tak czytam i postanowiłem odpisać na zarzuty. Nigdy ale to przenigdy nie przyszło mi do głowy żeby zmuszać współlokatora do polubienia zwierząt. Przedstawił jaki ma do nich stosunek już na samym początku i to zaakceptowaliśmy ponieważ nie braliśmy pod uwagę zwierząt w wynajmowanym mieszkaniu, los jednak splatał figla a własciwie ciotka no i się stało ale na okres tymczasowy. Po drugie nie rozumiem stwierdzenia że chciałbym wyręczać się ja i moja dziewczyna współlokatorem. Jak już pisałem pracujemy od 8 do 15 czasem może się przedłużyć ale to w wyjątkowych przypadkach. Nasz dzień wyglądał tak że wcześnie rano wstawaliśmy żeby wyprowadzić psa rano i dać mu jeść oraz pić i wychodziliśmy do pracy rozłąka trwała więc nieco ponad 8 godzin doliczam dojazd i powrót z pracy. Jak już wspominałem przez 4 dni był spokój pies "prawdopodobnie" czekał na nas spokojnie, ponieważ nikt z sąsiadów nie skarżył się na piski czy szcekanie to że potrafi sam sobie drzwi otworzyć dowiedzielismy się po tym nieszczesnym piątku ponieważ wczesniej zawsze siedział w pokoju jak wracaliśmy. Fakt błędem było nie zamknięcie drzwi w sobote na klucz no i sie stało musiałem zostać dłużej w pracy pies który przez te kilka dni być może się przyzwyczaił o której wracam zaniepokoił się zaczął piszczeć i znowu sobie otworzył drzwi. Miał on przez ten krótki czas jakąś rutyne i nagle zaczeło się dziać coś innego, poprosiłem współlokatora tylko raz o wyprowadzenie i nakramienia psa bo była to sytuacja kryzysowa, ciekawe jak byś się czuł gdyby ciebie na ponad 12 godzin wsadzić do pomieszczenia bez jedzenia picia i możliwości skorzystania z ubikacji do tego pies był pewnie lekko zdezorientowany. Co do samego wpółlokatora rozumiem trochę jego złość chcąc nie chcąc został postawiony praktycznie przed faktem dokonanym było to z naszej strony trochę nie fair a widząc jak nam zależy postanowił się zgodzić ale na określonych warunkach (dla mnie torchę nie realnych) kto chciaałbym skradać się w mieszkaniu żeby dać psu jeść albo szybko w weekend wyjść z psem na dwór tylko żeby go współlokator nie zobaczył jest to troche niekomfortowe. Czy jest on prymitywem nie wiem, nigdy on niego wulgaryzmów nie slyszałem, do wsi jak i jej mieszkańców ma strasznie negatywny stosunek poza tym wydaję mi się że on ogólnie nie lubi wszystkich zwierząt, chociaż pamiętam że jak zobaczył kiedyś papuge u kolegi to był nią zachwycony "jaki ładny ptak", czy jest egoistyczny może trochę. Jak już wspominałem rozumiem ze ma teraz takie podejście ogólnie on nie lubi jak ktoś łamie wczesniej ustalone przez niego zasady, ale psa nie powinien w ten sposób traktować tym bardziej że jak już wcześniej pisałem nasze stosunki były bardzo dobre a pies na prawdę jest bardzo sympatyczny i nie sposób go nie polubić. Tak czy siak od trzech dni jest spokój, teraz zamykamy drzwi i staramy się do domu przyjść jak najszybciej, razem z dziewczyna postanowiliśmy równiez przez ten okres 3 tygodni nie wracać na weekendy do domu, a drzwi od pokoju jak zbliża sie godzina przyjścia współlokatora są zamykane, tak więc na razie jest spokój. Na ten moment najważniejsza jest teraz deklaracja ciotki czy zamierza wziąść Dżekiego spowrotem i dlaczego tak postąpiła.
  19. Do tych co piszą że to trolling chciałbym żeby tak było, ale niestety sytuacja jest w pełni autentyczna:/ Zmianę mieszkania na razie nie bierzemy pod uwagę raz że obowiązuje nas umowa z właścicielem na pokój, dwa że do pracy mamy świetne połączenie komunikacyjne i praktycznie "pod nosem" do tego za taką cene nigdzie nie znajdziemy mieszkania o takim standardzie, a uwieżcie mi właściciela chcą na prawdę sporo pieniędzy za mieszkania które za przeproszeniem wyglądają jak rudery... Co do pieska dzisiaj zaczął już "funkcjonować" jak wróciliśmy normalnie radośnie się przywitał i zjadł a na spacerku był skory do zabawy;) zobaczymy jak będzie wieczorem jak wróci współlokator, dziewczyna tak jak wy poradziła by na razie z nim nie rozmawiać bo i pewnie tak nastawienia nie zmieni. Co do tego jak z nim wytrzymaliśmy to jak pisałem ten rok przed psem na prawdę był dobry razem wychodziliśmy na imprezy, jedliśmy obiady pojechaliśmy nawet wspólnie w góry, co do jego pedanterii fakt trochę tu się zachwouje jak przytoczone gestapo, tak jak ktoś wspomniał o kubku "jak wypijesz zaraz musisz umyć i odłożyć" nie jestesmy z dziewczyną brudasami więc się dostosowalismy, ale fakt czasem było to uciążliwe trochę irytująca była ta jego idealność nie łatwo mieszka się z "robotem" ale prócz tego na prawdę było spoko do czasu kiedy nie pojawił się pies, co ciekawe jak nie ma z nami psa jest w pokoju nasze relacje są normalne dopiero jak pojawi się w polo widzenia pojawiają sie krzywe miny i kąśliwe uwagi, zastanwiam się czy to może jest spowodowane jakąś traumą z przeszłości w której udział brał pies i to mu zostało, ale nie chce się na razie pytać zobaczymy jak się sytuacja rozwinię, dzwoniłem również do ciotki niestety nie odbiera jedynie od kuzyna się dowiedziałem że ciotka została przez kogoś oszukana i czuje się "zrezygnowana" sam nie wiem co o tym myśleć będę próbował nadal zobaczymy co z tego wyniknie
  20. Witam dowiedziałem się o tym portalu a nie wiem gdzie poprosić o radę, więc piszę tutaj:/ Otóż przedstawię lekką charakterystykę żeby jak najdokładniej opisać problem. Mieszkam razem z dziewczyną w wynajmowanym mieszkaniu oraz współlokatorem. Mieszkamy tam od ponad roku, gdy zobaczylismy to ogłoszenie byliśmy zachwyceni, mieszkanie 80 m o podwyższonym standardzie 2 sypialnie, salon kuchnia, łazienka itp. Kolega z którym obecnie mieszkamy już tam mieszkał rok, i to jemu właściciel pozostawił kwestię doboru lokatorów. Sympatyczny aczkolwiek dosyć zasadniczy (zasad nie wolno u niego łamać do tego trochę pedantyczny) spotkaliśmy się z nim ustaliliśmy zasady wiadomo sprzątanie itp oraz zakaz jakichkolwiek zwierząt. Zgodziliśmy się (planowaliśmy psa ale nie teraz, więc przystaliśmy bez zająknięcia się) Minął pierwszy rok i było na prawdę wspaniale, wzór relacji współlokatorskich które można powiedziec że przerodziły się nawet w przyjacielskie, aż do sytuacji która miała miejsce ponad tydzień temu:/ i tu zaczyna się problem, ale przechodzę do sedna, moja ciocia przekochana kobieta diametralnie w moim odczuciu się zmieniła postanowiła wyjechac na wakacje "bo musi od wszystkiego odpocząć" szkopuł w tym że posiada pieska 5 letniego adoptowanego ze schroniska kundelka średniej wielkości, biszkoptowy na prawdę ładny i grzeczny, gdy tylko do nich przyjeżdżałem "Dżeki" zaraz radośnie mnie witał a ja potrfiłem z nim spędzać pół dnia. Piesek miał u niej na prawdę dobrze taki trochę z niego był kanapowiec i przytulanka, jakie więc ździwnie wywołała u mnie niezapowiedziana wizyta cioci z oświadczeniem albo zabierzesz psa na przechowanie na miesiąc albo będę musiała go oddać do schroniska bo nikt się nim zająć nie może. Byłem w szoku zaprosiłem ciotkę do środka zaczynałem przekonywać na jakiś hotel dla zwierząt, ale tu wchodziły zbyt duże obciążenia finansowe, znajomi też nie nikt z rodziny też nie, ciotka więc wyparowała i powiedziała albo bierzesz albo schronisko, strasznie żal mi było pieska więc wziąłem a ona wyszła zostawiła zapas karmy, zabawki nawet posłanie i poszła. No i problem zaczął się jak przyszedł współlokator (moja dziewczyna przyszła wcześniej i zastanawialiśmy się co robić) i przetarł oczy ze ździwienia pytając sie czy mamy gości, ja lekko zestresowany że nie i razem z dziewczyną zaczynaliśmy tłumaczyć mu sytuacje. Przez godzinę się nie zgadzał kategorycznie odmawiał mówiąć że "psy to śmierdziele, nieokrzesane brudasy, do tego tylko by żarły darmozjady" ale po naszych prawie błaganiach na kolanach zgodził się że pies może zostać pod warunkiem że "ten kundel się zbliżać do niego nie będzie" a ja głupi cały radosny od razu na to przystałem, nie myśląc nawet że to mało możliwe i praktycznie nie wykonalne, dopiero razem z dziewczyną w nocy sobie to uświadomiliśmy, ale nie chcieliśmy zaogniać sytuacji więc zamierzaliśmy robić wszystko by pies mu w drogę nie wchodził. Na początku się udawało (4 pierwsze dni) co trudne nie było ponieważ on pracuje od 10 do 21, my też pracujemy ale nie tak długo bo od 8 do 15 do tego on studiuje magistra zaocznie więc myśleliśmy że jakoś sie uda, no i przyszedł nieszczęsny piątek przyszedł wcześniej z pracy bo umówił się z kolejną "laską" no a nas wtedy nie było bo poszliśmy po zakupu była koło 18 a piesek był zmęczony bo wczesniejszym intensywnym spacerze więc nie chcieliśmy go męczyć poza tym nie zamykalismy drzwi bo mysleliśmy że tak szybko nie wróci... myliliśmy się... gdy tylko wszedł do domu piesek cały szczęsliwy że ktoś przyszedł zaczął szaleć z radości i chciał się przywitać, współlokatora wczesniej widział kilka razy więc go kojarzył i zaczął skakać na niego i lizać, nie wiemy co dokładnie się stało ale gdy weszliśmy zauważyliśmy tylko przywiązanego smutnego do klamki dżekiego i wściekłego współlokatora, który zaczał do nas z pretensjami że nie przestrzegamu ustalonych zasad a pies zniszył mu garnitur (on pracuje jako ktoś wyżej postawiony w strukturach firmy więc chodzi w garniturze do pracy) garnitur też do tanich nie należał ponieważ on pochodzi z dosyć zamożnej rodziny, zaczął nam pokazywać tylko że jakoś nic nie widzieliśmy, na koniec dodał że jest niezadowlony z zaistniałej sytuacji i ma nadzieję że się to więcej nie powtórzy. Weszliśmy do pokoju więc ale zamiast tłumaczyć psu że tak nie można my go musielismy pocieszać poniewać pies był na prawdę smutny cały czas ze spuszczoną głową, wydawało się nam nawet że łzy mu lecą serce sie krajało ale co mielismy zrobić. Pech chciał że mu w ten weekend odwołali zajęcia, moja dziewczyna pojechała do domu na weekend (nie mogła zabrać dżekiego) a ja musiałem zostać dłużej w pracy, no i chyba nie musze pisać co sie działo ponieważ do domu wróciłem dopiero o 20 piesek zaczął piszczeć, gdy tylko dowiedziałem się że muszę zostać dłużej aż mnie zmroziło, zadzwoniłem więc do niego błagając żeby poszedł z pieskiem na spacer i żeby dał mu jeść oczywiście odmówił kolejny raz zarzucając że nie tak się umawialiśmy że pomógł by mi w każdej sytuacji ale przenigdy mamy go nie prosić o zajmowanie się jakimikolwiek zwierzętami bo one go strasznie obrzydzają. No i jak przyszedłem to domu znowu zauważyłem przywiązanego smutnego dżekiego do klamki i całą litanie. Otóż piesek otrwał sam sobie drzwi i zaczął sie przymilać do współlkatora bardzo chciał żeby go pogłaskał, piesek strasznie lubi się przytulać, poza tym był głodny gdy ten go odpychał zaczał piszczeć i czogłac do niego a jak wyszedł do ubikacji to mu zjadł obiad ze stołu i nadal chciał się z nim bawić, tak więc jak on to ujął "musiał zdyscyplinować nieposłusznego, niewdziecznego darmozjada" i na niego nakrzyczał po czym piesek z strachu się zesikał tak więc on na psa nadal krzyczał przyciskając jego głowę do tego co zrobił po czym uwiązał do klamki i tak go zostawił mówiąc na koniec "że jest bardzo zawiedziony naszą postawą" a na moje zdanie że tak nie powinien robić ponieważ piesek chce żeby tylko go pogłaskać odparł " że za dużo sobie wyobrażam i żebym brał z niego przykład w wychowaniu tego smierdziela, bo jak on na niego nakrzyczał i przywiązał do klamki pies był wyjątkowo połuszny i siedział w jednym miejscu" Rozmowa się zakończyła i poszedłem s psem do pokoju potem na dwór, pies był strasznie przybity nie mogłem na to patrzeć, przez chwilę zatsnawiałem sie czy on go czasem nie udeżył ale Dżeki nie bał sie ręki nie okazywał lęku tylko taki wielki smutek jakby płakał cały czas ze spusczoną głową pewnie nie wiedział co sie dzieje ponieważ każdy jak go widzi zaraz go przytula głaszcze a tutaj jedna osoba go tak traktuje. No niedziela czyli wczoraj miałem wolne on też siedział w domu i poszedłem z dżekim do kuchni on tam był (pierwsze 4 dni jak był w domu nie wyhodziliśmy z dżekim z pokoju) chciałem pieskowi dać jeść ale on nic nie chciał zjeść ciągle był smutny popatrzał na miskę po czym usiadł i patrzył takim smutnym wzrokiem na współlokatora oczywiście on tylko "niech ten śmierdziel się na mnie nie patrz" po czym piesek znów próbował do niego podejść ale go pwstrzymałem i zabrałem do pokoju i do teraz dżeki nie chce jeść i ciągle jest smutny, chce go zabrać do weterynarza ale wydaję mi się że tylko jakby współlokator zmienił nastawienie piesek zaczął by sie zachowywać jak dawniej. Kompletnie nie wiem co zrobić ciotka wróci dopiero za 3 tygodnie ale boję się czy do tego czasu piesek całkiem się nie załamie, na pocztku przeszło mi przez myśl że może tęskni za ciotką ale przecież przez pierwsze dni był bardzo wesoły jadł bawił sie itp dopiero od tej soboty wieczorem co współlokator tak na niego nakrzyczał nie chce jeść:/ Jestem załamany teraz trudno tak szybko będzie znaleźć jakieś mieszkanie, poza tym taki standard w takiej cenie na pewno nie znajdziemy, nikt ze znajomych nie chce wziąść dżekiego na ten pozostały czas z rodziny też, dziewczyna jak dzisiaj przyjechała nie mogła uwieżyć że tak przyjazny piesek nawet się nie przywitał tylko ciągle leży smutny a jak tylko usłyszy współlokatora podchodzi do uchylonych drzwi patrzy na niego i jakby błagalnie mówił żeby go przytulił. Dlaczego temu psu tak bardzo zależy na akcpetacji tego gościa nie rozumiem tego my go tulimy itp. ale on myslamy jakby był gdzies indziej a jak tylko usłuszy tego współlokatora zaraz podbiega do drzwi siedzi patrzy na niego smutnym wzrokiem nie rozumiem tego. Nie wiem ci robić może z nim porozmawiać ale wątpię czy do niego przemówię nasze relacje i tak się już mocno pogarszyły, poza tym jak wspominałem na początku on jest pedantyczny a wiadomo piesek trochę sierści zostawia chyba niie muszę mówić jaka jest reakcja. Wiem że strasznie długie ale chciałem jak najbardziej przybliżyć sytuację ci którzy przeczytali całośc albo chociaż część powiedzcie jak można do tego współlokatora dotrzeć bo już nie wiem co robić:/
×
×
  • Create New...