Jump to content
Dogomania

Marmasza

Members
  • Posts

    692
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Marmasza

  1. [quote name='Rybc!a']Została znaleziona- błąkała się.[/quote]

    Czyli nic o niej nie wiadomo.

    Władczyni - obawiam się, ze rady, które podajesz w tym przypadku nie zdadzą egzaminu.
    Zachowanie, o którym pisze Rybc!a może świadczyć o bardzo silnym stresie związanym z pozostawaniem w samotności w zamkniętym pomieszczeniu - nie sądzę aby były to przejawy znudzenia czy potrzeby gryzienia. Raczej wyraźnie sygnalizowany stres (rozładowywany poprzez wycie, gryzienie co popadnie i być może próby wydostania się z pułapki). W każdym razie obawiam się, że bez pomocy dobrego specjalisty się nie obędzie. Może na początek warto odwiedzić weterynarza i przebadać sunię - warto poruszyć problem pozostawania i poprosić o jakieś łagodne środki uspakajające. I zalecałbym długie spacery "do nikąd", które ją wyciszą. Na razie żadnych ćwiczeń, które mogłyby ją pobudzać.

    Bo na razie to wszystko wskazuje na to, że wróci do schroniska - zresztą kto wie, czy nowy dom z ogrodem, w którym mogłaby spędzać większość czasu nie byłby najlepszym rozwiązaniem w tym przypadku...

  2. [quote name='Envy']czasami zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam biorąc go do siebie, bo mam wrażenie że jest nieszczęśliwy, że wolałby być psem wolnym, i że nienawidzi mnie za to...:-( mimo że jest do mnie przywiązany, kładzie się na kolanach, liże po twarzy... czy jest możliwe, że kiedyś zrozumie że ma dom ? i pokocha ten dom? :bigcry:
    [/quote]

    Czy znasz wcześniejszą historię tego psa?
    Dlaczego zakładasz, że szuka "wolności", a może on najzwyczajniej w świecie próbuje odnaleźć swój wcześniejszy dom? Może zgubił się.
    Pies może oczekiwać od Ciebie pomocy w odnalezieniu swego domu i nie znajdując jej podejmuje poszukiwania "na własną łapę".
    Nie wiem czy tak jest, ale zachowanie psa i jego ucieczki mogą na to wskazywać. A skoro tak jest to musisz podjąć decyzję - czy chcesz go zatrzymać, czy też może spróbujesz poznać jego historię i pomóc mu w odnalezienie "jego domu" do którego tęskni...
    Pomyśl nad tym.

  3. [quote name='agawis']Tak zawziętą postawę pokazuje gdzieś od pół roku. Zaczął również agresywnie reagowac na obcych meżczyzn którzy przychodzą do domu np. listonosz. Trochę to śmiesznie wygląda taki mały psiak i taka zawziętość.

    Może ktoś nam poradzi co robić lub gdzie sie zgłosić z takim problemem. Mieszkamy w Szczecinie.
    [/quote]

    W Twoim przypadku Agawis podejrzewam zachowania, które można określić jako "agresję instrumentalną". Być może nieświadomie, ale często właściciele "wzmacniają" zachowania agresywne u takich maluchów, gdyż wygląda to "zabawnie" i wzbudza wesołość u ludzi ("taki mały psiak i taka zawziętość"). I psiak uczy się, że takim zachowaniem zwraca "pozytywną" reakcję na siebie.
    Pani Zofia (i nie tylko) proponuje w takich przypadkach, aby nauczyć psa aportowania i niech aportuje przedmioty rzucane przez osoby, na które pies reaguje agresywnie - nic tak nie łączy stada jak "wspólne polowanie" :)
    Ja to samo mówię innymi słowy - pies musi się nauczyć, że ludzie (i inne psy) nie stanowią dla niego zagrożenia (chodzi nie tylko o zagrożenie fizyczne ale w szerszym znaczeniu). A może się tego nauczyć poprzez pozytywne doświadczenia i warunkiem koniecznym do tego jest rozluźnienie psa. W tym celu doskonale sprawdza się wspólna zabawa (jedną z jej funkcji jest integracja socjalna) - bawiący się pies jest rozluźniony, spokojny i co więcej toleruje nie tylko bliskość ale wręcz bezpośredni kontakt fizyczny. Tak więc postaraj się znaleźć chętnych (najlepiej mężczyzn) na zabawę z Twoim psem - ponadto gdy przychodzi np. listonosz zajmij (Ty czy ktoś z rodziny) czymś psa (najlepiej właśnie zabawą).
    Też jestem ze Szczecina i jeśli masz ochotę na spotkanie, to prosze o kontakt na priv.

  4. [quote name='puli']Marmasza - mam proste pytanie: Jest pies z problemami, niepewny siebie, lekliwy. Prostym sposobem na dodanie mu pewności siebie i odwagi jest danie mu czegos do noszenia. Jeżeli behawiorysta nie wie jak nakręcic psa na zabawke, jak nauczyc psa aportu czy noszenia przedmiotów, to co ma zrobić. Wysłac go do szkoleniowca?? Dla mnie to absurd[/quote]

    Przepraszam za odchodzenie od tematu, ale odpowiem pytaniem:
    czy behawiorysta bądź szkoleniowiec pracują z psami czy też ich zadaniem jest praca z ludźmi - właścicielami psów?
    I drugie pytanie: czy oczekujesz, że psycholog-pedagog stwierdzając u dziecka niepewność siebie w kontaktach z rówieśnikami, związane z tym lęki i zalecając udział (treningi) w grach zespołowych (piłka ręczna lub siatkówka) będzie również trenerem tej dyscypliny sportowej?

    Zadaniem behawiorysty jest diagnoza zaburzenia zachowania, określenie czynników wyzwalających te zachowania oraz ustalenie procedury "leczenia" (zalecenia dla opiekuna psa metod postępowania). Może podjąć się pracy z psem, ale to będzie półśrodek, gdyż to kto inny będzie obcował na co dzień z tym psem i ta osoba musi nauczyć się odpowiedniego postępowania. Takie jest moje skromne zdanie w tej materii.

  5. [quote name='Mrzewinska']Marmasza, ale naprawde bardzo wielu z tych, ktorzy potrafia nauczyc psa wykonywania siad, waruj, albo potrafia podczas jednej sesji przeprowadzonej w mieszkaniu nauczyc psa sygnalizowania zwlok podczas patrolowania jeziora - interesuja sie co nieco psychika psa i jego emocjami.
    [/quote]

    Dobry nauczyciel (przepraszam, że odwołuję się do "ludzkiej" analogii) potrafi skutecznie nauczyć dzieci wielu róznych umiejętności. Potrafi również skutecznie rozwiązywać wiele problemów natury wychowawczej. Wynika to z jego wiedzy i doświadczenia (w końcu nauczycieli uczą nie tylko wiedzy merytorycznej ale również psychologii i pedagogiki). Ale w przypadku problemów "behawioralnych", zaburzeń emocjonalnych i podobnych "kłopotów" z zachowaniem dziecka zaleca rodzicom udanie się do specjalisty-psychologa, który diagnozuje przyczynę zaburzeń w zachowaniu i zaleca leczenie. Zalecenia odnośnie postępowania z dzieckiem otrzymują również nauczyciele uczący dziecko.
    To samo dotyczy psów - oczywiście wiele "zaburzeń" związanych z zachowaniami psa wynika z niewłaściwych relacji "właściciel-pies" i z prostego faktu, że pies może się nudzić. I w takich prostych przypadkach szkolenie jest doskonałą terapią gdyż wymusza z jednej strony zajęcie się psem a z drugiej daje psu okazję do pracy.
    Ale w przypadku rzeczywistych problemów wielu szkoleniowców jest bezradna - agresywny pies jest nadal agresywny tyle, że bardziej kontrolowany. Strachliwy też takim pozostanie.
    Problem w naszym Kraju polega, że behawioryzm (jako kierunek w psychologii) jest praktycznie nieznany. Przez lata wyklęty był co najwyżej krytykowany i delikatnie mówiąc przeinaczany. To powoduje, że mamy bardzo mało wykształconych psychologów zajmujących się zwierzętami. I ta luka wypełniana jest przez róznego rodzaju szarlatanów.
    Ale prawdę mówiąc mimo iż poznałem w moim mieście kilku szkoleniowców to tylko jeden z nich nie opiera się w pracy z psami na teorii dominacji. To też o czymś świadczy. Ponadto nadal śmiem twierdzić, że aby skutecznie rozwiązywać problemy behawioralne nie trzeba umieć uczyć psa siadania czy warowania. I naprawdę nie mają żadnego uzasadnienia pytania odnośnie ilości wyszkolonych psów. Czy ktoś kto potrafi wyszkolić psa do poziomu mistrzowskiego w jakiejś dziedzinie a nie daje sobie rady z lękliwością tego psa, jest dobrym czy złym szkoleniowcem? Czy może zajmować się terapią behawioralną? Moim zdaniem te dwie dziedziny (szkolenie i terapia) są w dużej mierze rozłączne.

  6. [quote name='Berek'] Uwielbiam prof. Pisulę - co nie zmienia faktu że nigdy zadaje się nie wyszkolił samodzielnie psa, a najfajniej robi się wszak obserwacje behawioralne na szczurkach... :evil_lol:[/quote]

    A czy z faktu, iż psychoterapeuta nigdy nie wykształcił ucznia-olimpijczyka (w dowolnej dziedzinie) coś wynika?

    Dla mnie większość szkoleniowców psów ma takie same kompetencje w dziedzinie leczenia zaburzeń behawioralnych u psów jak np. nauczyciel tańca w przypadku dzieci.

    Sorry, ale to nie ta dziedzinia i nie ten zakres działań. Ktoś kto wie jak nauczyć psa "siad", "waruj", chodzenia przy nodze i paru jeszcze innych zachowań na komendę przewodnika nie jest zazwyczaj kompetentny w przypadku problemów behawioralnych (zwłaszcza o podłożu emocjonalnym).

    O ile mi wiadomo to również James O'Heare również nie zajmuje się szkoleniem a jest niekwestionowanym specjalistą od behawioryzmu psów. To samo można powiedzieć o Panu Kłosińskim.

  7. [quote name='julqa']
    zdecydujcie czy za przedmiot dyskusji wezmiecie OE "w rekach" odpowiedzialnych i nie odpowiedzialnych ludzi,
    czy OE jako metoda wychowawcza, w jakich sytuacjach jakie minusy jakie plusy
    [/quote]

    Odpowiedź jest prosta - o.e. w rękach odpowiedzialnego, doświadczonego i "znającego się na rzeczy" człowieka jest niezwykle skutecznym narzędziem użytecznym zarówno w wychowaniu jak i szkoleniu psa.

    I o ile w wychowaniu wlaściwie trudno dyskutować nad sensem lub nie używania o.e. (w końcu chodzi o bezpieczeństwo psa lub jego otoczenia), to w szkoleniu (przynajmniej dla mnie) wchodzą w rachubę względy moralne i etyczne. Trudno bowiem mówić o współpracy psa (a o to w szkoleniu chodzi) z człowiekiem jeśli człowiek wymusza pożądane zachowania psa. (Przy czym ja szkolenie rozumiem jako uczenie się psa reagowania odpowiednim zachowaniem na konkretne polecenia człowieka - natomiast wychowanie, to przystosowanie do życia w określonym środowisku).
    A już używanie w szkoleniu sportowym (obojętnie czy to posłuszeństwo, obrona czy agility) tego typu sprzętu należałoby (moim zdaniem) zabronić pod karą dożywotniej dyskwalifikacji przewodnika. Gdyż jest to metoda, ktora nie ma nic wspólnego z ideą współpracy psa z człowiekiem (a właściwie jest jej zaprzeczeniem) i nie ma żadnego uzasadnienia w jej stosowaniu. Przy tej metodzie przewodnik traktuje psa przedmiotowo w celu uzyskania jak najlepszych wyników.

  8. [quote name='Mrzewinska']A ja robie psom kuku = celowo, swiadomie, i bez poczucia winy z tego powodu. Po to, by uniknely gorszego kuku. Lub komus niebezpiecznego kuku nie sprawily. A sile tego kuku dopasowuje do psa - i jeszcze perfidnie staram sie, aby kuku skojarzyl nie ze mna, tylko z zakazana sytuacja.
    Nie musze uczyc psa zadnych zachowan szkoleniowych "kukaniem", ale nie zawaham sie przed kuku aby powstrzymac zachowania niepozadane na co dzien, w zyciu miedzy ludzmi.

    Zofia[/quote]

    Ja dokładnie tak samo. Z tym, że nie ukrywam - moje kuku jest tak dotkliwe jak to tylko możliwe (i dopuszczalne)! Po to aby pies zapamiętał na zawsze, że np. jak na spacerze spróbuje wziąć śmieć do pyska, to "niebo zwali mu się na głowę" :) Robię to z pełną świadomością, w sposób przemyślany i zaplanowany (to znaczy wiem, że tak postąpię, gdy psiak po raz pierwszy sprobuje to zrobić). Na zimno i bez emocji. A po fakcie mam minę niewiniątka - to nie ja! Bo wiem, że od klapsa żaden psiak jeszcze nie umarł a z powodu zatrucia wiele. To samo dotyczy innych zachowań, które są niemile widziane w otoczeniu - mój pies żyje pomiędzy ludźmi i musi być dla nich bezpieczny. Musi znać jasno granice tego co jest niedopuszczalne a nie ma innego sposobu aby mu to wytłumaczyć.

    Oczywiście, tam gdzie to możliwe zastosuję naukę zachowania zastępczego, ale takie zachowanie będzie skuteczne o tyle o ile jest dla psa konkurencyjne (a przynajmniej współzawodniczące) w stosunku do zakazanego. Czyli jedna przyjemność z niepożądanego zachowania jest wypierana (zastępowana) przyjemnością płynącą z innego oczekiwanego.
    Ale nie zawsze takie zachowania się "znajdą".
    Wychowanie psa jest trudniejsze niż dziecka - on nigdy nie dorasta do momentu, w którym można wytłumaczyć dlaczego nie wsadza się palca do kontaktu. I problem nie sprowadza się do uniemożliwienia zrobienia tego przez jakiś czas - albo usuwamy możliwość zajścia jakiegoś zdarzenie (przez całe życie psa) albo "preparujemy" sytuację i w sposób kontrolowany pozwalamy psu na zrobienie sobie kuku. Świadomie piszę, że pozwalamy psu na "zrobienie sobie kuku" - bo aby "kuku" było skuteczne to tak musi być przez psa odebrane. To pies ma "wsadzić nos do kontaktu" a nie my mamy mu ten nos tam wetknąć!

  9. [quote name='Kasia Krychowska']Mój Rudi bardzo sie ucieszył jak ją zobaczył.
    Oczywiście od razu zaczęło sie molestowanie.
    Od 5 godzin pies cały czas za suńka biega i .....
    [/quote]

    Może byś pomyślała jeszcze o sterylizacji psa, bo co będzie jak spotka sukę z cieczką?

  10. [quote name='Mrzewinska']Marta i Wika, Behemot - chcialabym zadac Wam pytanie - ile juz psow o ekstremalnie silnych popedach lowieckich i i blyskawicznym pobudzeniu oduczylyscie natychmiast bez zadnych awersyjnych bodzców od poscigu za nagle startujaca spod lap zwierzyna wtedy, gdy mlody, o nie w pelni jeszcze uksztaltowanych zachowaniach pies jest w dystansie od czlowieka? W jaki sposob?
    [/quote]

    Może ja coś dodam (co prawda nie o popędzie łowieckim - w lesie trzymam Maszę na smyczy): gdy sunia miała jakieś 3 miesiące (około 10-12 tygodni) na spacerze spróbowała wziąć do pyszczka jakieś paskudztwo. Moja reakcja była natychmiastowa: ostre "FE!!!" i rzut smyczą. Dla małej był to "grom z jasnego nieba"! I od tego czasu (a suka niedawno skończyła 6 lat) nie mamy żadnych problemów z paskudztwami. Masza obojętnie mija wszelkie takie śmieci a w przypadku czegoś co "ponętnie" pachnie spogląda na mnie i wystarczy, że dam lekki znak dezaprobaty, a suka... spokojnie idzie dalej.
    Tak więc przypominam - pies nawet jedno bardzo nieprzyjemne zdarzenie może zapamiętać na całe życie. W końcu tak ukształtowała go natura - następnym razem może nie mieć szczęścia i ujść cało z opresji.

  11. [quote name='Zarazah']Ludzie też.

    OT: Do Marmasza, ewentualnie do każdego, kto wie - możesz mi podać (może być na priv) naukową definicję instynktu stadnego? Ewentualnie źródło, w którym mogłabym taką definicję znaleźć (najlepiej z dokładnym opisem, przykładami, może być z fizjologią).[/quote]

    Ja nie znam takiej definicji. Natomiast Tolmann w swojej książce "Zachowania celowe u zwierząt i ludzi" napisał, że jest to popęd wtórny oparty na [B]unikaniu przykrego uczucia osamotnienia[/B]. Według mnie coś w tym jest.

  12. [quote name='Behemot']No to robi kuku, czy nie?[/quote]

    Jeśli ktoś uważa, że wszystko co pies odczuwa jako nieprzyjemność fizyczną (skądinąd wiadomo, że psy mają dużo wyższą od ludzi odporność na ból fizyczny w odróżnieniu od odporności emocjonalnej) jest z kategorii "kuku", to tak. Natomiast jeśli ktoś uważa, że "klaps" to klaps i nie ma co się nad tym dłużej rozwodzić, to nie...
    A tak na marginesie: moja sunia ze stoickim spokojem znosi zastrzyki. A przecież wbijanie igły niewątpliwie (w naszym ludzkim rozumieniu) powinna odczuwać jako ból. Nie rozumie sensu szczepienia a mimo to, nie ma "pretensji" do weta czy do mnie za to ukłucie. Po zastrzyku jej przyjazne nastawienie do weta (nie mówiąc o mnie) się nie zmienia.

    Osobiście uważam, że np. izolacja psa (jako rodzaj kary) jest bardziej negatywnie odczuwana przez psa (w końcu jego popęd stadny opiera się na silnym negatywnym odczuwaniu poczucia osamotnienia) - nawet jako poczucie odtrącenia przez przewodnika - niż klaps, po którym stosunek przewodnika do psa nie ulega zmianie. Zauważmy, że suka, gdy szczeniak przekracza pewne granice karci go zdecydowanie ale nie izoluje. Jak tylko małe się uspokoi i okaże podporządkowanie suka traktuje go tak jakby nic się nie stało. Czyli szybki klaps i... po problemie.

    Proszę nie traktować tej wypowiedzi jako propagowania bicia psów. Między "klapsem" a biciem jest kolosalna różnica. Ale warto pamiętać, że psy ewolucyjnie są przystosowane do znoszenia bólu fizycznego i unikania sytuacji, w których doznały tego typu nieprzyjemności. I dlatego czasem warto spokojnie się zastanowić w myśl zasady "pomyśl-zaplanuj-wykonaj" czy (jeśli w rachubę wchodzi bezpieczeństwo psa czy osób i zwierząt w jego otoczeniu) nie jest korzystniejszym dobrze wymierzony klaps niż długotrwała (i wątpliwa pod względem efektów) procedura "pozytywnej zmiany zachowania". A biorąc pod uwagę, że podstawowa zasada skutecznego karania brzmi: "natychmiast, nieuchronnie i dotkliwie", to o.e. w pełni zasługuje na określenie "skuteczna".

  13. [quote name='Azir'][B]Marmasza[/B], do licha, Ty też z pewnością niekiedy sprawiasz innym problemy, jak każdy :cool3: , a nikt Cię prądem nie traktuje. ;)
    Napisałam wcześniej, że to dobrze, że chociaż cena jest barierą dla niektórych :p
    A tak swoją drogą, to pamiętam Twoje wypowiedzi sprzed jakiegoś czasu. Podkreślałeś, jak ważne jest być dla psa atrakcyjnym przewodnikiem. Wtedy zdaje się nie stosowałeś takiego sprzętu.
    Czyżby nowe objawienie?[/quote]

    Azir - nie używałem, nie używam i nie będę używać o.e. ze względów etycznych i moralnych i ponieważ... potrafię obejść się bez środków przymusu w szkoleniu i wychowaniu psa. I nikomu nie polecę tego rodzaju pomocy szkoleniowych. Ale zdaję sobie sprawę, że we wprawnych rękach są one bardzo skuteczne.

  14. [quote name='Azir']Właśnie!
    Ja po prostu obawiam się, że mnóstwo osób, które nie radzą sobie z psami bo nie mają do tego talentu :diabloti: nabędą to urządzenie skoro jest tak super skuteczne. A skoro nie radzą sobie z psem w najprostszych sytuacjach, nie sądzę, żeby właściwie użyli obroży elektrycznej. Najłatwiej powiedzieć, że pies nie lubi smakołyków i nie interesuje się piłeczką. Gdyby od początku był właściwie prowadzony, to mogłoby to wyglądać inaczej. [/quote]

    Nie nabędą, gdyż kolczatka kosztuje kilkanaście złotych a o.e. kilkaset...
    A z drugiej strony - tak łatwo powiedzieć, że pies od początku powinien być właściwie prowadzony :) I pokaż mi psa, który przez kilkanaście lat życia nie sprawiał właścicielowi problemów. Tego nie da się uniknąć - chyba, że pies żyje pomiędzy kojcem a placem szkoleniowym czy ringiem wystawowym :) Zachowanie psa jest wypadkową mnóstwa czynników, z których tylko na niewielką część ma wpływ przewodnik. Reszta w tzw. "wyposażeniem genetycznym" na czele pozostaje poza jego wpływami - a właśnie te z reguły są źródłem "trosk i zmartwień"...

  15. [quote name='Azir']Owszem, Marmasza, ale szkoląc psa metodami pozytywnymi nie wyrządzasz mu krzywdy. Najwyżej możesz go zatuczyć :mad: Na to też jest metoda, wystarczy mniej dawać do miski. :eviltong:
    Natomiast wiele osób zakupuje kolczatkę jako niezbędne wyposażenie psa. Mam nadzieję, że obroże elektryczne będą trzymać cenę, w przeciwnym razie wiele osob używałoby ich jako swoistego 'pilota" do psa.
    A tak fajnie można sobie popracować w pieskiem przy pomocy smakołyków. Jaka to frajda i satysfakcja zarazem![/quote]

    Dla mnie (i mam nadzieję, że nie tylko dla mnie) celem szkolenia jest przejęcie przez przewodnika kontroli nad zachowaniem psa (w każdej sytuacji). I o skuteczności metody świadczy stopień realizacji tego celu.
    Ponadto mam wątpliwości, czy "szkolenie pozytywne" w fatalnym wykonaniu skutkujące utraceniem nie tylko kontroli nad zachowaniem psa ale również brakiem zahamowań u psa w konsekwencji czego pies "ląduje" na smyczy i w kagańcu, w grucie rzeczy nie jest "wyrządzeniem mu krzywdy".

    I na koniec - uważam, że o.e. jest narzędziem szkoleniowym (podobnie jak kliker, kolczatka czy łańcuszek ale również smakołyki, piłeczka itd), którego stosowanie wymaga wiedzy, doświadczenia i umiejętności, ale to tylko narzędzie a o użyciu decyduje człowiek. A człowiek może je wykorzystać z pożytkiem lub ze szkodą dla siebie i psa. Ale narzędzie nie jest ani dobre ani złe - jest tylko przedmiotem.

  16. [quote name='Kala_Gracja_Kiwi']Chyba mamy odmienne zdanie.....[/quote]

    Żeby nie było wątpliwości - osobiscie jestem zdecydowanym przeciwnikiem używania o.e. zwłaszcza w sytuacjach, w których spokojnie można zastosować inne metody. Jest to moim zdaniem "chodzenie na skróty" wątpliwe moralnie i nieetyczne wobec psa. I z tego powodu nie polecę o.e. komukolwiek.
    Ale nie zmienia to faktu, że jest to bardzo skuteczne narzędzie szkoleniowe. Z tym, że wymaga zarówno doświadczenia jak i "wyczucia" w stosowaniu. I tylko dlatego nie nadaje się dla początkujacych szkoleniowców - ale w tym przypadku sama cena stanowi skuteczną przeszkodę.

    A jeśli chodzi o szkodliwość dla psa - fizycznie o.e. (o ile jest sprawna technicznie) nie zrobi psu krzywdy. Pod tym względem nieumiejętnie użyta kolczatka czy łańcuszek (ale również halter) mogą być bardziej niebezpieczne. A jeśli chodzi o szkody w psychice psa - "zwykłe" lanie, które nieraz aplikują właściciele "nieposłusznym" psiakom jest dużo bardziej szkodliwe.

  17. [quote name='Azir']Owszem, można. W nieodpowiednich rękach spowoduje co najmniej tyle samo szkody co źle użyta kolczatka.[/quote]

    No tak, ale w ten sposób można spokojnie zanegować skuteczność każdej metody szkoleniowej i każdego narzędzia.
    Ale tak rozumując to na podstawie moich doświadczeń i obserwacji muszę stwierdzić, że najmniej skuteczne są metody pozytywne z klikerem na czele :)

    PS. Tylko pamiętajcie, że o.e. jest jedynym "narzędziem" szkoleniowym, do którego producent dodaje instrukcję obsługi.

  18. [quote name='Muffel']
    Moje zdanie jest takie: jak człowiek nie potrafi sobie poradzić z wyszkoleniem psa bez stosowania drastycznych środków przymusu, to niech sobie kupi kota lub rybki. Bo pies jest nieposłuszny dlatego,że nie nauczyliśmy go posłuszeństwa i to jest nasza wina. My jesteśmy przewodnikiem i nadajemy ton.[/quote]

    Równie dobrze pies mógł mieć złe skojarzenia związane z obrożą bo był szarpany kolczatką czy podduszany łańcuszkiem. Zresztą tam, gdzie o.e. jest zakazana jako sprzęt szkoleniowy zakaz ten dotyczy również kolczatek czy łańcuszka zaciskowego. Bo zasada uczenia się psa w tych wszystkich przypadkach oparta jest na uczeniu się unikania nieprzyjemnych doznań. Pies wie, że komenda daje mu szansę uniknięcia "przykrosci" i szybko uczy się tego. Reagując na komendę unika nieprzyjemnych doznań i w ten sposób utwierdza się w skuteczności swego zachowania. Oczywiście o.e. ma również swoje ograniczenia i nie każde zachowanie da się przy jej pomocy wyuczyć.

    Metoda ta może budzić wątpliwości natury etycznej czy moralnej ale nie da się podważyć jej skuteczności.

  19. [quote name='MARS']Póki pies idzie drogą nie stanowi zagrożenia dla zwierzyny żadnego, ale idąc luzem w każdej chwili, moze po tropie w ten las skoczyć. Owszem, wiem że część psów tego nie zrobi, ale jak pisałem juz wyżej dwa razy, nikt nie bedzie stał przed lasem i mówił które psy maja iść na smyczy a które nie...
    [/quote]

    Należy odróżnić dwa aspekty:
    1. Ustawa o lasach z 1991 zabrania puszczania psów luzem w lesie (każdym) - artykuł 30. Przy czym przepis ten obowiązuje w Lasach Państwowych. Złamanie tego zakazu jest wykroczeniem z artykułu 166 kodeksu wykroczeń.
    2. Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 w artykule 33a uprawnia myśliwych (jako właścicieli czy dzierżawców obwodów łowieckich) do przeciwdziałania zagrożeniu dla zwierzyny ze strony psów pozostających bez opieki i dozoru właściciela - włącznie do użycia broni. A obwód łowiecki to nie tylko las ale również może obejmować łąki, pola czy inne nieużytki.

  20. [quote name='Gwarek']Ależ ja te same sarny spotykam na łąkach podmiejskich gdzie te przepisy [B]nie[/B] obowiązują! Tutaj mój pies może biegać bez smyczy i bez kagańca. Ponieważ to są częściowo otwarte tereny, pies często znajduje się dalej ode mnie niż w lesie.
    Może celowe byłyby przepisy karzące właścicieli psów, które biegają bez nadzoru w lesie?[/quote]

    I jeśli pies pogoni za sarnami właściciel może być ukarany grzywną (a nawet oskarżony o kłusownictwo!). Ale myśliwi też mają swoje przepisy i strzelić do psa mogą tylko w określonej sytuacji (a każdy taki przypadek muszą zgłaszać).

    Z drugiej strony - jest jeszcze wiele innych bardziej bezsensownych przepisów ograniczających prawa właścicieli psów. Np. obowiązujące w Polsce zakaz wprowadzania psów do ogrodu zoologicznego, ogrodów botanicznych (np. w naszym województwie - ogrody w Glinnej i Przelewicach) i wiele innych. Problemem podstawowym jest przeciętnie bardzo niski poziom kultury u większości właścicieli psów i jeszcze niższy poziom posłuszeństwa u ich psów.

  21. [quote name='Gwarek']Marmasza, prawo jest jasne :D Rozmawiamy o sensowności tego przepisu. Ja nie rozumiem dlaczego pies idący z właścicielem jest tak samo traktowany jak zdziczały pies? To wszytko. Sądziłam, że Mars zna jakieś fakty, które mnie oświecą.[/quote]

    A czy każdy właściciel ma 100% pewność, że jego pies nie podejmie pościgu za sarną, która wyskoczy z krzaków o kilka metrów od niego?
    Masz taką pewność? Ja nie i w lesie mam psa na smyczy.

    Sens przepisów prawa tkwi w jego zastosowaniu do większości przypadków a nie indywidualnych zdarzeń. Większość właścicieli nie kontroluje w 100% zachowania ich psów i stąd taki przepis.

  22. [quote name='Gwarek']Ze swej strony mam takie przemyślenia: gdyby nakaz trzymania psów na smyczy w lesie, przerobić ma przepisy ruchu drogowego, to wszyscy kierowcy powinni mieć zabrane prawo jazdy, bo to są osoby pełnolenite, które mają prawo kupować i pić alkohol.
    Pozdrawiam serdecznie :)[/quote]

    Odnośnie puszczania psów luzem w lesie sprawa jest jasna: artykuł 166 kodeksu wykroczeń, na mocy którego np. Straż Leśna może właściciela ukarać 1000 złotowym mandatem.

    Z drugiej strony dziwi mnie nieodpowiedzialność wielu właścicieli psów. O tym gdzie będę mógł chodzić na spacery z psem i gdzie będzie mógł się wybiegać myślę [B]zanim[/B] zanim sprawię sobie psa! Nikt nikogo nie zmusza do trzymania psa - jak nie można zapewnić mu odpowiednich warunków do życia, to go się nie kupuje (przygarnia). A jeśli chodzi o wybiegi - o tym należy dyskutować z radami osiedli czy władzami gminy. To do nich należy kierować postulaty w sprawie wyznaczenia i zagospodarowania wybiegu dla psów.

  23. [quote name='betty_labrador'][B]Marmasza[/B] czyli jesli nie nagrodzi sie psa za zachowanie ktorego nie wykonal jak powinien, i zada sie od poczatku psu ta komende to pozniej wykona ja szybciej? a jesli zrezygnuje?[/quote]

    Moim zdaniem, jeśli pies zna komendę, to reszta zależy wyłącznie od motywacji czyli od tego czego pies oczekuje i jakie jest "jego zdaniem" prawdopodobieństwo spełnienia tego oczekiwania.

    Z moich doświadczeń wynika, że najczęstszą przyczyną powolnego wykonywania komend jest zła motywacja psa, często "rozpieszczonego" nadmiarem nagród. Pies nagradzany za każdym razem, gdy prawidłowo wykona polecenia (acz z ociąganiem) otrzymuje nagrodę przestaje się starać. W końcu "micha zawsze się należy". Natomiast, gdy nagroda (znana - oczekiwana) pojawia się rzadko, to starania się opłaca.

    A jeśli pies rezygnuje? No cóż, w takim przypadku wina jest po stronie przewodnika - to on się nie postarał. Proponuję następnym razem albo zmienić nagrodę, albo "przygotować" psa.
    Problem w tym, że pracując "pozytywnie" tak naprawdę musimy utrzymywać psa w pewnym "niedoborze" tego co używamy do nagradzania. Przy szkoleniu "za pomocą" R- tego problemu nie ma - pies jest zawsze "przygotowany" na unikanie nieprzyjemności.

  24. [quote name='puli']Prawie wszyscy o tym napisali.:roll: O różnych sposobach, o nieregularnym nagradzaniu...Ja tez napisałam,ze psy nigdy nie wiedza co,skąd i czy w ogóle cos dostaną....
    A co masz na mysli pisząc "nagroda"? Tylko żarcie?
    [/quote]

    Moje doświadczenia (a i pewne teorie, z którymi się zapoznałem) wskazują, że nie chodzi o "nie wiedzę co, skąd i czy w ogóle". Pod tym względem psy funkcjonują podobnie jak my :) Czy Ty pracowałaś byś wydajnie i z zaangażowaniem nie wiedząc jakie, kiedy i czy w ogóle dostaniesz wynagrodzenie. Nagroda musi być oczekiwana (a to znaczy, że pies [B]musi mieć[/B] jakieś wyobrażenie na temat tego co może otrzymać). Im bardziej to "coś" jest pożądane, tym większego zaangażowania możemy się spodziewać.
    Ja nie ukrywam przed Maszą (podczas szkolenia - nauki) co jest nagrodą. Niewiadomą jest tylko kiedy ją otrzyma - owszem może czasem dostać coś innego, ale tę oczekiwaną dostanie na pewno (najczęściej na koniec lekcji).

    A co rozumiem pod pojęciem "nagroda" - to co dla psa stanowi "spełnienie" pewnych jego potrzeb. Generalnie "przyjemność" stanowi zaspokajanie popędów głodu, pragnienia, zabawy oraz wypoczynku czy kontaktów seksualnych. Na tych popędach możemy opierać się dobierając nagrody.
    Ja osobiście wykorzystuję żarcie, wodę (w lecie), zabawę oraz (czasem) zgoda na wypoczynek. To co w danym momencie będzie nagrodą dla Maszy określam biorąc pod uwagę jej "nastawienie" oraz sytuację. Przy czym nie rzadko zdarza się, że nie trafiam i muszę zmienić nagrodę czy wręcz zakończyć ćwiczenie.

×
×
  • Create New...