Jump to content
Dogomania

Eberiss

New members
  • Posts

    2
  • Joined

  • Last visited

Eberiss's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Witajcie. Od stycznia mamy w domu psiego cukrzyka. Przyjechała do nas już z dobraną insuliną i jej dawką. Sunia otrzymywała WOS-Lente 80j. 6 jednostek codziennie o 20, z insulinówki 40j. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że zdarzały jej się wymioty. Wizyta u weta pokazała, że poziom cukru jest za niski: 54... Dawka insuliny zmniejszona o połowę-3 j. z 40j. insulinówki. Glukometr w ręce i mierzyliśmy całą dobę by ustalić krzywą. Wyniki pokazały, że cukier nadal jest zły. Nie dobijał nawet do 90. Cały czas w kontakcie z wetem, odstawiamy insulinę, mierzymy cukier co 4 godziny, teraz co 2. Maxymalny wynik po niepodaniu insuliny: 103. Dziś rano 66, niedocukrzenie cały czas się utrzymuje. O 10 pora mierzenia i karmienia, zobaczymy co pokażą nam następne godziny. Kolejną porcję jedzenia dostaje o 20, wieczorem. Wet powiedział, że być może będziemy musieli karmić ją częściej i że może sama dieta wystarczy. Gdy została zdiagnozowana cukrzyca jej poziom cukru we krwi wynosił 186. Niby to też można było zbijać odpowiednią dietą, no ale ktoś zalecił insulinę... 6 j. z tych 40 j. insulinówek to tak jakby dostawała 12! Ręce opadają, musimy doprowadzić ją do normalnego stanu... Czy ktoś miał taki przypadek? Może coś doradzić? Help. :-( PS. Sunia jest na karmie dla cukrzyków Hills.
  2. Witam, jestem dumną posiadaczką mixa owczarka niemieckiego i alaskana malamute. Pies ma przeszło 4 miesiące i wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie... kilka rzeczy, których nie potrafimy wyeliminować. Na początku, jak to u szczeniaków bywa, siusianie i załatwianie innych potrzeb, gdzie popadnie, skomlenie i piszczenie na wszystko i wszystkich. Nie przyłożyliśmy ręki do nauki czystości, pies sam z siebie (po 2 tygodniowym urlopie, podczas którego hasał całe dnie na dworze) zaczął sygnalizować potrzebę wyjścia na zewnątrz. Byliśmy mega zaskoczeni i zadowoleni, jakiego my to mamy pojętnego psa. Do czasu. Nastąpiło jakieś cofnięcie, zdarza mu się nie trzymać moczu, szczególnie w sytuacjach podekscytowania, kiedy np. mąż wraca z pracy, pomimo tego, że 5 minut wcześniej był za potrzebą. Zaczął dewastować wszystko, co tylko leży na podłodze. Drugi komplet dywanikow łazienkowych wyniosłam dziś do kosza. Piszczenie i skomlenie ustało, ale nie na tyle, ile byśmy chcieli. W zależności od zmiany, na którą pracuje mąż, szczenior zapewnia nam codzienną nocną/poranną pobudkę. Skomli póki nie opuści domu, a nawet klatki schodowej. Nauka chodzenia na smyczy przebiegła gładko, ale również nastąpiło jakieś cofnięcie, zaczął niesamowicie ciągnąć, jak widzi obcą osobę, czy psa to już w ogóle potrafi uwieśić się na obroży, podduszać, ale nie przestanie. W momencie wychodzenia z klatki i dojścia na trawnik jest to samo. Jak przychodzi do domu mój tata, Timo wpada w szał, skacze, gryzie za stopy, nogawki, komendy typu: "zostaw", "idź do siebie" w żaden sposób do niego nie docierają, ciężko go w ogóle odciągnać, tak samo jest w przypadku, kiedy przychodzi ktoś obcy, wtedy po prostu zamykam go w łazience. Generalnie z ułozonego szczeniora zmienił się w nieposłuszną bestyjkę, nie jest karny, nic do niego nie dociera, mogę próbować nagradzać go za dobre zachowania, karcić za złe, ignorować złe... Na niego nic nie działa. Mam wrażenie, że tak będzie już zawsze... a nie może tak być, bo na dłuższą metę sobie z tym nie poradzimy. Nie chcemy się poddawać, chcemy walczyć, bo oddanie go w inne ręce, byłoby tym samym, jak oddanie naszej córki w stylu "bo sobie z nią nie radzę". Przepraszam za chaos w tym, co napisałam, ciężko mi było zebrać myśli.
×
×
  • Create New...