Jump to content
Dogomania

keakea

Members
  • Posts

    4652
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by keakea

  1. [!]:-( Aż się boję pomyśleć, czym by się mogło skończyć dla Rulona nasze dalsze wahanie - to jest taki "drobiazg", że on by pewnie w schronisku zbyt długo nie wytrzymał... Tymczasem ma się dobrze :smile: [URL]http://picasaweb.google.com/SK08112009/SwiatRulona[/URL]#
  2. Po prostu pobiegła do lepszego świata jamników... :-(
  3. ma się dobrze ;) [URL]http://picasaweb.google.com/SK08112009/SwiatRulona[/URL]#
  4. nieco zdjęć Rulona [URL]http://picasaweb.google.com/SK08112009/SwiatRulona[/URL]# Nie robimy ich dużo, ale są i cieszą oczy ;)
  5. Dziewczyna, która opatrywała Rulona w sobotę przed jego wyjazdem z Katowic, słusznie przypuszczała, że powodem stanu zapalnego między palcami lewej łapki może być jakieś "ciało obce"... :sad: Agnieszka przynajmniej dwa razy gazikiem wyciągnęła mu spomiędzy palców coś, co wyglądało na drobinki piasku. Mam nadzieję, że to już wszystko, i że teraz miejsce będzie się już szybko goić:smile: Jeszcze aby tylko pozbył się tych szwów z brzuszka i będziemy mogli pomyśleć o umyciu go, albo i o kąpieli ;) Swoją drogą, niezły z niego odkurzacz, jeśli chodzi o michę... :lol::D:roll:
  6. [quote name='maciaszek']Normalnie kocham Was za to jak Wy kochacie Rulonika :loveu: :loveu: :loveu: Robimy, co możemy... :-)
  7. Dziś po południu miał sporo wigoru i dopiero pod wieczór zrobił troche śpiący ;) Swoją drogą, mam dla niego wielki szacunek za tę iście benedyktyńską cierpliwość, z którą znosi kolejne "sesje" opatrunkowe... - tak jakby sobie zdawał sprawę, że to dla dobra jego łapki :wink: Zaliczył dziś m.in. prawie całe jabłko, które przerobił głównie podczas naszej nieobecności - troche nas to zdziwiło, bo dzień wcześniej na takie samo jabłko wyraźnie się krzywił. Mam nadzieję, że jabłko nie będzie kłopotem dla jego żoładka...
  8. Rulon nie szczeka i nie wyje ani kiedy wychodzimy ani kiedy wchodzimy do mieszkania. Kiedy wychodziłam, krótko popiskał pod drzwiami. Kiedy wróciłam, szczekał, gdy już weszłam do mieszkania i zadzwoniłam smyczą. Dziś, kiedy wróciliśmy, szczekał na lodówkę (w sensie daj! daj!) i na karetkę pogotowia, która przejechała na sygnale za oknem. Sąsiad indagowany, czy słyszał te odgłosy psa, zapytał, jakiego psa :) Sąsiadka, która monitorowała odgłosy Rulona podczas naszej nieobecności, jeszcze nie została odpytana, czy i co było słychać, gdy nas nie było :) Niczego nie zniszczył, widać było, że leżał na łóżku pod naszą nieobecność, bo między poduszkami na narzucie był wyleżany podłużny dołek, którego rano nie było. Łapa powoli lepiej, ale skubany rwie się do lizania i niestety nasza nieobecność = kołnierz. Notabene po pęknięciu ropnia między palcami najlepiej byłoby trzymać to odkryte i cały czas suszyć, więc niedzielne popołudnie spędziłam przy jego pontonie, trzymając mu rozchylone palce. Teraz dostał gnata ze skóry wołowej i piłuje go z takim zapamiętaniem, że aż mi się jeżą włosy na głowie, bo każde chrupnięcie kojarzy mi się z pękającym zębem. Jak wróciłam pierwsza i zabrałam go na spacer, to spacer był krótki, ale klocki dwa i to potężne, a sikanie też całkiem sprawiedliwe. Czy on w Katowicach też tyle lał? :) Gdzie mu się to mieści... Aha, może u nas też, jak będziemy wychodzić, to zacznie się zwijać w kłębek i nas ignorować, ale jak zacznie chodzić na dłuższy spacer rano, bo teraz to robi tylko półkółko przy bloku i rwie z powrotem do domu. Jak będzie bardziej sfatygowany po spacerze, to zje i padnie, jak sądzę, a poza tym może dziś po prostu nie był jeszcze pewien, czy wrócimy. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej, choć dziś miałam straszne wizje, a to, że zaczepił o coś kołnierzem i nie może się wydostać, a to, że ześrutował książki z biblioteki, które sklerotycznie zostawiliśmy na podłodze przy łóżku.
  9. Jest dobrze!:multi: Rulon ma za sobą nasz pierwszy dzień "roboczy" i zniósł go chyba całkiem nieźle ;) Bardzo się cieszył, kiedy Agnieszka wróciła do domu, chyba nawet dał głos... :lol:
  10. Dziś dzień próby dla Rulona - poszliśmy do pracy i zwierzak został sam "na gospodarstwie" ;) Niestety konieczne było założenie "radaru", żeby nie oblizywał tylnej lewej nóżki, dopóki nie wykuruje tego stanu zapalnego. Był niezadowolony z tej plastikowej kryzy, ale wziął to na klatę ;) Nie hałasował po naszym wyjściu i mamy nadzieję, że tak będzie w kolejnych dniach - w razie czego sąsiadka jest na "nasłuchu" i da znać, gdyby coś się działo. Czegoś to jestem dziwnie spokojny, że będzie... spokojnie :lol: Rulon zaczyna się wyrabiać towarzysko - wczoraj zapoznał pierwszą okoliczną jamniczkę. Było machanie ogonkami i obwąchiwanie, ale widać było, że Rulon nie czuje się jeszcze całkiem pewnie w nowej okolicy, bo mimo entuzjazmu na widok "koleżanki" przejawiał pewną rezerwę i ostrożność. W domu Rulonik czuje się już o wiele pewniej, bo wczoraj zaobserwowaliśmy, że raz i drugi leżał prawie całkowicie "podwoziem" do góry, a to przecież o czymś świadczy :)
  11. Ależ oczywiście - jeśli ten link zadziała prawidłowo, to częstujcie się... :-) [URL]https://picasaweb.google.com/SK08112009/SwiatRulona?feat=directlink[/URL] Gdyby coś było z tym linkiem nie tak, to prosimy o sygnał, a tymczasem będziemy pracowali nad kolejnymi zdjęciami, choć nie obiecujemy stałego update'u... ;)
  12. Rulon przyzwyczaja się powolutku do nowego miejsca :) Zaliczył dziś "weteryniorza" - okazało, że ten ropień na lewej tylnej łapce "popłynął". Doktor przeczyścił miejsce i powiedział, żeby trzymać je odkryte - ogólnie sprawa jest rozwojowa w dobrym kierunku i w ciągu paru dni może być już po wszystkim. Za wybitnie dzielną postawę w gabinecie zabiegowym Rulon został uhonorowany niewielką przekąską - suszonym płuckiem wołowym... :D:cool2:
  13. Z Katowic wyjechał Napoleon, do Warszawy przyjechał Rulon :) Po drodze w pociągu był cichutki i posypiał, tylko raz opieprzył w kilku żołnierskich słowach przejeżdżający obok pociąg. Drzwi i winda były sygnałem, że wszystko jest ok, włączył więc ogon, obleciał cały niewielki nowy domek, spożył porcję suchych groszków (dałam na 2 razy po trochu, bo łykał prawie bez gryzienia), popił, napyszczył na lodówkę, zużył pół gryzaka ze skóry wołowej, zmęczył się i poszedł spać. Jak śpi, to czasem pochrapuje dość dramatycznie i bulgotliwie, więc nas trochę przestraszył, ale na pytanie, czy chce coś podlać, natychmiast wrócil do przytomności, udał się chętnie na dół, podlał najbliższy krzak od wejścia do klatki (w Wwie dziś co najmniej -10) i pospiesznie obrał kurs dom, łóżeczko, flanelowa koszula. Boimy się jutrzejszego pacykowania łapy maścią, jak nam nie będzie szło, to może odwiedzimy weta, ale będziemy się starać. Nowy Domek
  14. To do nas ma trafić Napoleon i już ledwo żyję ze stresu - znowu zmiana dla niego, znowu obcy ludzie, a tu jeszcze te łapy... Obczytałam się okropnych rzeczy o infekcjach bakteryjnych i grzybiczych i modlę się, żeby to była tylko sól :( Ale jakby to była sól, to by z wszystkimi łapami tak miał raczej, więc już jestem zielona ze strachu o niego :( Biednemu zawsze wiatr w oczy :(
×
×
  • Create New...