Jump to content
Dogomania

Jelena Muklanowiczówna

Members
  • Posts

    3072
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Jelena Muklanowiczówna

  1. Szukam tematu, a tu szok! Nie ma! :D

    Mocno wierzę w to, że będzie z niego kanapowiec, ale chwilowo jest to podłogowiec kuchenny. Chyba mu się ckni za poprzednim Pańciostwem, bo ani piłką się nie interesuje, ani patykami na spacerze. Taki trochę smutny jest, leży cały czas w kuchni i wzdycha albo śpi. Ożywia się na widok pełnej michy i już skubany wyczaił gdzie trzymam ciastka! Jak tylko otwieram szafkę, to się podnosi, nastawia uszy i merda ogonem! Ech...

  2. Witam znów!

    Kolejna noc również minęła dobrze. Jarek zaczyna eksplorować teren, tzn. wchodzi do pokoju, staje za progiem i stoi. Jak na niego spojrzę albo coś powiem to ucieka. A za chwilę znowu zagląda. Nawet zaczyna trochę podchodzić do mnie. Na razie nieufnie, ale jak dzisiaj rano leżałam jeszcze w łóżku, to słyszałam parę razy jak zajrzał.

    Wczoraj na spacerze, mijał nas mężczyzna z kobietą, prowadzili pekińczyka. Facet mówi do kobiety: "Trzymaj (tu pada imię psa), bo szaleje. (patrzy na Jarka) Aaaaa, nie. To jest suczka!". My na siebie z TZ-etem i w śmiech. I mówię do psa: "Jarek, nasza suczko, chodź idziemy". Facet się speszył i poszedł.:D

  3. Faktycznie, podobny, tylko wyższy.

    A nasz pieronek rozwala się w kuchni. Jak wracałam do domu, to nasłuchiwałam na klatce czy nie wyje. Nie wył. Weszłam, to przywitał mnie postawieniem uszu. Potem, jak się na chwilę oddaliłam, to podszedł sprawdzić co mam w siatce z zakupami! Bestia jedna! :D A tam same psie smakołyki!

    Murko, czy on miał problemy z lewym oczkiem? Bo mam wrażenie, że mu łzawi. Nie jest spuchnięte ani nic, ale ja nie lubię jak pies ma ropkę w oku i zawsze wycieram i mam wrażenie, że to lewe jakby bardziej łzawiło. Może sobie czymś podrażnił?

  4. Więc:

    - Imię najprawdopodobniej zostanie, bo nie mamy pomysłu na inne i nie chcemy mieszać psu w głowie. Wymiennie wołamy na niego "Puchaczu", zobaczymy czy się przyjmie.
    - Noc minęła nieźle, przynajmniej tak mi się wydaje. Nic nie słyszałam, chyba nie wstawał, bo woda z miski nie jest wypita i sucha karma też nie wyjedzona, więc Jaruś pewnie spał.
    - Z godzinę po śniadaniu (i karmieniu zwierza) wyszłam z nim na spacer. Chłonie widoki całym sobą i najchętniej byłby pod wszystkimi drzewami na raz! :) Od razu widać, że to wiejski pies: nie bał się konia, ale samochodów tak.
    - Dalej raz leży na kocu, raz obok.

    Grunt, że oszamał jadło z rana. Boję się trochę dzisiejszego dnia, bo muszę iść do swojego promotora i psiak jakieś 3 godziny będzie sam w domu. Jakby coś zepsuł, to pal licho, byleby tylko nie wył. Trzymajcie kciuki!

  5. Jesteśmy po pierwszym spacerze. Faktycznie, psiak boi się TZ-ta. Musiałam prowadzić psa z lewej strony, a Piotrek szedł z prawej. Jaruś wykazywał duże zainteresowanie terenem i śpiewającym ptaszkami, ale zaczął ciągnąć w drugą stronę, jak usłyszał szczekanie psów z pobliskich domów. Bez żadnych psich skrupułów załatwił się na trawniku i zaznaczył teren tu i ówdzie. Pospacerowaliśmy pół godziny i wróciliśmy do domu. Siedzi dalej w kuchni za suszarką z praniem i tylko się przesuwa w to miejsce, gdzie aktualnie nie ma kocyka! :) Co ten pies taki bezkocykowy? ;-)

  6. Uwaga!

    Jaruś grzecznie poszedł ze mną do domku, miał trochę oporów i co półpiętro go głaskałam, ale przyszedł. Do pokoju wszedł za próg i zaraz się wycofał i poszedł do kuchni! Chyba wyczuł michę pełną jedzenia! ;-)
    Jak zostaliśmy sami, to jakieś 15 minut siedział bez ruchu na środku kuchni i obawiał się za każdym razem jak do niego podchodziłam, ale już po 15 minutach podszedł i... wyjadł całą miskę suchego żarcia i wypił michę wody (a na wodę ma wielką miskę). Zareflektował też od razu na ciastka i pedigree do czyszczenia zębów. Normalnie jadł z mojej ręki! Sukces!!!

    Jak przyszedł TZ, to go zaczął głaskać. Jaruś siedział trochę spękany, ale nic mu nie zrobił. Wreszcie unudziło mu się to zamieszanie, więc wlazł pod parapet okienny i schował się centralnie za suszarką z praniem. Poleżał, nawet chwilę pospał. Trochę go głaskałam, trochę drapałam. Ożywił się jak zobaczył puszkę z psim jedzeniem. Miałam trochę na palcu, więc wystawiłam w jego stronę. Nie skapował, że trzeba oblizać! :D Tylko chciał ugryźć. Na szczęście delikatnie, więc nie będę żywić do niego urazy. :D Ale co najlepsze: jak zobaczył, że wzięłam mu miskę i zaczęłam do niej kłaść żarełko to się ożywił, wstał i... ZACZĄŁ MERDAĆ OGONEM! :D :D :D
    Zjadł całą miskę! :D
    Teraz siedzi i nie da się namówić na pójście do pokoju! :)

    Murko droga, powiedz mi w jakich godzinach Jaruś dostawał jedzenie i ile razy (i również w jakich godzinach) się załatwiał?

  7. Łohoho! Takie cuda!

    No mam TZ (weźcie mi dziewczyny wytłumaczcie co to znaczy? i jeszcze DT i DS, plizzz), co prawda ciężko pracuje, więc to ja głównie bywam w domu i to do moich obowiązków będzie należała opieka na Jarkiem. Skoro mówicie, że się boi chłopów, to zrobimy "podchody jedzeniowe" zgodnie z radą. Trauma ze schroniska minie. Ale dobrze, że powiedziałyście wcześniej co i jak, bo tato TZ tak się zapalił do pomysłu, że będziemy mieć psa, że chciał, żebyśmy od razu z nim przyjechali w odwiedziny itp. To teraz wiem, że musimy się wstrzymać. Będzie dobrze, co ma nie być! Podkarmię go polędwicą, to mu strachy miną. Na kota sąsiadów ten sposób zadziałał.

    Tak sobie myślę i rozważam socjologiczne sprawy związane z dogomanią i wiecie co mi przyszło do głowy: czemu tu są same baby? Faceci nie ratują psów?

  8. Witam!

    Mam na imię Paulina i to ja wezmę Jarusia! :)

    Długo trwała moja rejestracja, ale jak mawia klasyk, do trzech razy sztuka! Trzeci adres mejlowy zadziałał, więc szybciutko kliknęłam link aktywacyjny i przytuptałam tutaj, żeby się pochwalić, że na Jarusia czekają już kocyki, jedzonko i zabawki! :)

    Proszę nie "czarno-wróżyć"! Jarusiowi musi się u nas spodobać, bo ja już wymyśliłam jakie kupię kalosze na jesienne spacery po lesie! I kosz, w którym będzie podróżował jak kupię samochód. Jakby co, to będę tutaj prosić o pomoc. Najbardziej się boję tego, że będzie tęsknił za poprzednimi opiekunami i będzie piszczał albo wył. Co prawda do tej pory dogadywałam się ze wszystkimi psami, jakie spotkałam, więc może Jaruś da się przekupić ciasteczkiem w kształcie kości (też już przygotowane!).

    Pozdrawiam wszystkich! Trzymajcie za nas kciuki!

    Ps. A jaką mam piękną szczotkę do czesania Jarusia... Ach!

×
×
  • Create New...