Jump to content
Dogomania

Fundacja BERNARDYN

Members
  • Posts

    243
  • Joined

  • Last visited

Fundacja BERNARDYN's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. gdybyśmy zobaczyli coś takiego w jakimkolwiek schronisku to byłaby zadyma. Co Wy chcecie usprawiedliwiać? Doszukujecie się wyższych intencji tam, gdzie ich nie ma. Smród, głód i brak poszanowania dla zwierząt. Psy zjadały własne gówna z głodu, siedziały w zasranej słomie, a obok tych misek na zdjeciach wiadać łańcuchy, pewnie jako element dekoracji. Wstyd i hańba dla wszystkich, którzy dają przyzwolenie dla takich warunków bytowania zwierząt i doszukują się wyższych intencji. Droga Pani Yuma, czy jak pani inaczej... nie wszyscy są głupi i nie każdemu na imie Kazik. Zrobila Pani chlew i syf z tego pseudo hotelu i zmarnowala Pani psy. Mamy nadzieję, że organizacja pro, która zajmuje się całością wyciągnie konsekwencje. Fundacja BERNARDYN nie daje przyzwolenia na warunki bytowe takie, jakie są widoczne na zdjeciach. Jesteśmy zszokowani tym co widzimy natym wątku. Widocznie mamy inne standardy opieki nad zwierzętami.
  2. Spokojnie kochani, nie wszystko od razu. Budy przyjechały wczoraj wieczorem, było już ciemno i dobrze, że panowie z firmy w ogóle zanieśli je do zagrody. Dzisiaj rano od razu pojechaliśmy po kolejne psy. Pojutrze znowu jedziemy. To jest każdorazowo trasa prawie 400 km. Mamy bardzo mało czasu na zabranie wszystkich. Warunki będą cały czas poprawiane, bo w końcu zależy nam, żeby psy miały jak najlepiej. Budy są ocieplane i biorąc pod uwagę cenę są dobre. My za swoje dla chorych psów płacimy 650 zł sztuka plus własny transport. Palety musimy dowieźć do Kajetanowic, bo już wszystkie wykorzystane i dokupić słomę, bo reszta weszła w nowe budy. Psy są zadowolone, najedzone, w stałym kontakcie z ludźmi. Ta piątka, która przyjechała wcześniej jest rozszczekana, rozrywkowa i energiczna. Aż miło patrzeć. Pojutrze będziemy chcieli złapać dziką sunię, bo została sama (Piotr nie wiedział, że zabiera jednego z tych dwóch dzikich) i jednego z boksów. Powinniśmy skończyć przewożenie psów w niedzielę. Czyli mamy w Kajetanowicach 7 psów, a Anielin zabrał wcześniej 3, z których bernardynka Basia pojechała już do nowego domu. Wszystkie psy codziennie dostają jeden ciepły posiłek i stały dostęp do suchej karmy, josera, brit lub ostatnio bosch. Być może nie uda nam się zawsze karmić premium, ale psy nigdy nie będą głodne. Raz w tygodniu dostają do mlaskania i zabawy po wielkiej wołowej kości. Dzisiaj w Kajetanowicach na obiad było gotowane 60 kg szarpanego mięsa (skrawki odcinane od kości i parzone dla nas w rzeźni) z 60 kg ryżu i marchew. Sucha karma dzisiaj bosch z darów "dla psów z przytuliska". Tak to mniej więcej wygląda i porównując warunki, w jakich te psy żyły do tej pory to teraz mają jedynie coraz lepiej. A w ogóle to wszystkie psy z tego przytuliska są bardzo kochane!
  3. Bardzo serdecznie Was wszystkich pozdrawiamy. Akcja pomocy tym psom jest wzorcowa. Daliście kochani z siebie wszystko i my też damy tyle, ile możemy. Postaramy się nie zawieść Was. Współpraca z Fundacją Amicus Canis to duża przyjemność i same konkrety. Jutro (18-01) wyjeżdżają z przytuliska do nas pierwsze psy. Będą zdjęcia. Pozdrawiamy Was z całego serca.
  4. Dziękujemy za odpowiedź odnośnie psa. Nie przeszkadzamy więcej. Wolontariusze
  5. Pytanie o psa Wam przeszkadza? " Śmieci" Wam? Kontaktów nie mieliśmy, więc nie ma co kończyć. Czyli nie zajęliście się tym bernardynem. Szkoda, że nikt się w jego sprawie z nami nie skontaktował. Zdjęcia dzieci udane i inne przy okazji też, ale nie temu służy ten portal. Możecie sobie darować impertynencje, bo na nas to nie działa. Co dzieje się z tym psem? Czy nadal jest w okolicy?
  6. Napisał Donvitow: "Jak już będziecie obie to podjadę też i "zapolujemy" na " niedźwiedzia". Jak złapiemy/ na sedalin w żelu/ to zrobimy " raban" na fb ze jak pies nie znajdzie DT to go uśpimy / U bernardynów i tak mamy " przechlapane"./ Powinien wtedy szybko Dom znaleźć. A do tego czasu dokarmiaj" Rabanu na fb nie ma, w ogóle nic nie ma. A pies jest?
  7. [quote name='yucca']Super! Strasznie się cieszę :D To teraz czekamy na szczegóły :)[/QUOTE] nie zdążylismy do lecznicy, bo odbieraliśmy jeszcze jednego b. chorego psa. Miśka smierdzi ropą i wydzielinami, w samochodzie oprózniła też gruczoły okołoodbytowe, jest zapchlona, pchły wypasione i dorodne. Nie jest taka straszna, chociaż trzeba miarkować dotyk. Wpakowała się do domu, poznała psy, leży obok i spokojnie śpi, dostała leki uspokajające, obcięta nożyczkami na grzbiecie, karku i trochę dupsku (zaczęła warczeć i kłapać zębami to odpuścilismy), wycięta z kołtunów i ściągnięta zardzewiała kolczatka, sześć kolców było wbite w szyję. Suka cwana i już bardzo się lubimy. Mieliśmy obawy, nawet duże, czy zabierać, ale patrząc na Miśkę teraz.......bardzo dobrze, że jest u nas. Tych kłaków ścięte na razie dwie pełne reklamówki, jakieś 3 kg. Lekarz obejrzy na dniach.
  8. Balbina nadal żyje i nic nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej. Minął jakiś rok od zabrania jej w stanie agonalnym i wstrzymania eutanazji. Zrobiła się marudna i głośno szczeka, żeby ciągle podnosić dupsko, bo chce sobie pochodzić. Nie współpracuje przy tym podnoszeniu i sił brakuje, szczególnie rano. Kocha jeść i je do oporu, nie można ograniczyć, bo awanturuje się. Żaden pies nie może jeść w jej obecności, bo jest od razu ujadanie i trzeba suce też dać. Przewodnictwo nerwowe już do niczego i coraz częściej robi pod siebie, nawet o tym nie wie. Kupa na razie nie, ale sika i trzeba pilnować, żeby nie leżała w moczu. Jest mocno wycięta z tyłu, właśnie z tego powodu. Nauczyła się wołać, gdy coś jest nie tak i domyśl się teraz człowieku o co chodzi. Sądząc po stanie uzębienia to ma 100 lat; jest szczerbata zupełnie, nawet kły powypadały.
  9. Marcin żyje i ma się dobrze. Czas zatrzymał się dla tego starego psa. Ani lepiej, ani gorzej. Rytm dnia stały i niezmienny. O upływie czasu świadczy jedynie zrzucanie sezonowo sierści i wyczesywanie. W takim stanie pożyje jeszcze, bo nic nie wskazuje, żeby mogło być inaczej. Chociaż czasami patrzymy, czy oddycha. Mieszka w domu, zmienia kanapy, czasami zapomni, gdzie ma iść, bo jest już demencja starcza. Apetyt nadal dobry, trawienie dobre. Latem, w największe upały, nie było żadnej zapaści, ale i wentylator cały czas pracował i chłodził powietrze. Lekarz zadowolony ze jego stanu.
  10. [quote name='yucca']No, fakt. A Miśka nie miała już wycinanego guza? Skąd wiadomo, że to się odnowi? a budy przypadkiem też nie miała? skoro ci ludzie nie mają innego psa to buda może z Miśką jechać do fundacji. A co do wpuszczania Miśki do domu- to nawet jak ci ludzie są starsi to przecież też mogą ją przygarnąć pod dach. Gdyby choć trochę się postarali, to Miśka mogłaby na zimę z nimi zostać, a fundacja mogłaby nadzorować ewentualne szczepienia lub leczenie. Ale ja nie jestem na miejscu i nie znam sytuacji dokładnie, ktoś musi ocenić czy warto zaufać właścicielom Miśki, czy bezpieczniej będzie zabrać ją do fundacji.[/QUOTE] W odpowiedzi: Miśka miała już wycinany guz. Żeby wiedzieć, czy się odnowił, czy nie trzeba zrobic badania. Budę ma i jeśli ktoś z Was dowiezie do nas to będzie taniej (dla nas, bo to nasz wydatek). Fundacja nasza nie będzie nadzorować ewentualnych szczepień i leczenia, jeśli suka zostanie w dotychczasowym miejscu, bo nie ma na to czasu i możliwości. Byliśmy, widzieliśmy i na tej podstawie oceniliśmy. Jeśli komuś brakuje wiedzy niech jedzie na miejsce i wyciagnie swoje wnioski. Temat: zostawić czy zabrać wałkowany jest ponad rok, chyba wystarczy. Jakie wydatki Was powalają? Na przeróżne hotele i płatne miejsca wydajecie masę pieniędzy, a tutaj realna pomoc psu przeraża? To My będziemy płacili za wszystko. Wy możecie wspomagać Miśkę lub nie. Macie wybór. Nire uzależniamy zabrania suki od jakichkolwiek darowizn; obniecaliśmy kilka miesięcy temu tej starej psicy, że zadbamy o nią. I to zrobimy.
  11. [quote name='ANETTTA']jesli bedzie dobry dom to tak jak najbardziej !!!![/QUOTE] Nikt do tej pory nie był zainterersowany adopcją Wiktora. To stary pies i do obcych z dystansem, może pogryźć. Nie ma możliwości, żeby wypuścić psa do ludzi, bo rzuci się. Z takim zachowaniem raczej nie wzbudza chęci do przygarnięcia i musiałaby znaleźć się osoba zdeterminowana, która mimo tego chciałaby zapewnić psu dom. Wobec ogromu psów czekających na domy Wiktor ma małe szanse, o czym wszyscy doskonale wiedzą. Jego zachowanie zmieniło się na plus, jednak wyjściowe to agresywny pies, którego nie byliśmy w stanie ,ani my ani pracownicy schroniska w Głownie, wyjać z kojca. Przyjechał do naszego ośrodka w klatce - łapce, gdzie został przegoniony, po podstawieniu do bramki. U nas klatka została przystawiona do kojca, przechylona przez kilka osób i pies "wysypany". Dzisiejszy stan psychiczny Wiktora jest efektem miesięcy pracy i pozyskiwania zaufania przez opiekuna, jednak pies nigdy nie będzie otwarty na innych ludzi, pomimo nie rzucania się już na ich widok na kraty. Takie psy usypia się w schroniskach. Wiktor jest już stary i z najnowszych wieści: głuchnie. Wg lekarza głuchota jest efektem starości. Jedne psy adoptuje się łatwiej, inne trudniej, jeszcze innym nie udaje się znaleźć domu nigdy. Nie bez przyczyny długo nie było nikogo, kto podjąłby się zabrania Wiktora ze schroniska. Pamiętacie przecież, że jedna z wolontriuszek obecnych na dogomanii, po odwiedzeniu psa, jednoznacznie stwierdziła, że pies powinien zostać uśpiony, bo bardzo agresywny i szkoda pieniędzy na "wyciąganie". My pamiętamy. Zdaję sobie sprawę, że życie Wiktora kosztuje. Wymaga również codziennej przy nim pracy. Pieniądze pozyskiwane dla Wiktora zabezpieczają jedynie jego wyżywienie i podstawowe zabiegi pielęgnacyjne, np odrobaczenie, zabezpieczenie przeciwko pchłom i kleszczom, kontrole lekarza. Nie ma tutaj żadnego zysku, bo to nie hotelowanie i każda złotówka jest dla psa. Gdy nie ma pieniędzy dla Wiktora lub w przyszłości nie będzie to i tak musimy jako fundacja troszczyć się o niego i zapewnić wszystko, co potrzebuje. To jest właśnie wzięcie odpowiedzialności za dalsze życie zwierzęcia, gdy podejmuje się decyzję o tzw. wyciągniu ze schroniska.
  12. I znowu manipulowanie faktami. Przecież decyzja o zabraniu Campari od p. Diany została podjęta przez Was po ustaleniach, że musi być dodatkowa buda i musicie natychmiast ją dostarczyć, bo brakuje ósmej budy dla psa, a Campari nie może mieszkać w garażu i wtedy dopiero można rozmawiać z piw o ewentualnym zostawieniu suki. A ewentualne zostawienie suki dlatego, że w rozmowie telefonicznej morisowa wyraźnie powiedziała mi, że nie ma gdzie jej zabrać i lepiej uśpić. Jeśli nie uśpi się na miejscu, bo lekarz się nie zgodzi to ona zabierze sukę i po dwóch tygodniach uśpi u siebie. A uśpi dlatego, że nie ma gdzie zabrać. Ja chciałam pomóc psu i Wam. Wam nie warto. Inna sprawa, że wobec rozwoju sytuacji i faktów, które wychodziły w trakcie całkowicie zmieniłam zdanie odnośnie pozostawienia Campari w tym miejscu, dlatego zaproponowałam zaopiekowanie się suką. Nie rozumiem naprawdę po co te kłamstwa i liczę się z tym, że pójdziecie w zaparte. Czarodziejka przekombinowała i tyle. Pewnie wmówiła Wam, że jedynie ilość psów ma się zgadzać. Otóż nie. Wyraźnie miała powiedziane, że mogą na terenie przebywać jedynie jej prywatne psy, do tego zdrowe i mieć przynajmniej swoje budy ze słomą. Prywatne, czyli zgodnie z tym co podała w oświadczeniu podczas pierwszej kontroli. Nie miała zarejestrowanej działalności gospodarczej, na jej terenie przebywały nie jej psy, które wobec tego należy zabrać. Do tego psy przebywały w skandalicznych warunkach i można było odebrać je natychmiast. Może udałoby się Wam, gdyby Campari była zdrowa? Garaż już znacie. "Sypialenka" to takie samo pomieszczenie, tyle, że drzwiami. Lodówka bez możliwości jakiegokolwiek ogrzewania, gdzie było zimniej niż na zewnątrz. "Kuchenka" to również takie pomieszczenie, z piecem na węgiel, ale za to metrową dziurą w ścianie na zewnątrz. Dwa razy byłam i za każdym razem piec był zimny. Czyli trzy lodówki, przy czym w jednej wieje. No i wilgoć, bo jak inaczej. I w tym wszystkim leżące psy na wilgotnym czymś tam. Pod tymi kocykami i pontonami brak jakiejkolwiek izolacji od podłoża. Ja te skulone psy mam przed oczami. Jedne zamknięte w prawie ciemności na skobel, inne w wiejącym garażu. Reszta w zagrodzie, w swoich budach. Gdy byłam pierwszy raz nie było w większości nic, a w jednej wilgotny koc. Całą zimę te psy tak miały. Czarodziejka próbowała mi wmówić, że miały słomę, ale wygarniały. Już wtedy powiedziałam jej, że kłamie, bo leżałoby gdzieś chociaż jedno źdźbło. Co jeszcze? Dałoby radę polubownie, gdyby była dobra wola Czarodziejki, a nie cały czas kłamstwa i udawanie dobrej woli. Chciałam zabrać Sokoła, bo widziałam, w jakim jest stanie. Dowiedziałam się, że nie odda. Homerka, że to jej pies i zostawia u siebie. Misia, że weźmie do domu. Nie wzięła, bo coś tam. Myszolka też nie odda. itd. Ja mogłam zabrać właściwie wszystkie psy, bo dalibyśmy u siebie radę, brakowałoby nam jedynie pieniędzy na leczenie. Z wyżywieniem poradzilibyśmy sobie. W tę niedzielę pytałam się telefonicznie, czy da mi Campari. Nie da, bo suka jest jej i u niej zostaje i jest to uzgodnione z piw. Zostaje 8 lub 9 psów, bo tyle ma bud i wszystkie psy są jej prywatne. Co jeszcze? Jest dużo jeszcze, ale nie o wszystkim mogę na tym etapie pisać. Nie pisałabym o niczym, ale nie lubię kłamstwa. I najważniejsza chyba sprawa w tym wszystkim. Warunki bytowe można poprawić, dostosować się do zaleceń i ulepszyć. Ale z psychiką człowieka tak łatwo nie pójdzie. I tutaj widzę największy problem. Pani Diana nie jest przewodnikiem dla tych psów i nie czują się one u niej bezpiecznie. I nic na to nie poradzi, bo psy to wiedzą i ich nie da się oszukać.
  13. [quote name='Martika@Aischa']Bo szukamy czegoś na miejscu. Chcemy mieć w miarę stały dostęp do psa i kontrolować sytucję. Czy naprawdę tak trudno Ci to zrozumieć ???? Kończę ten temat bo drążysz drążysz tylko nie widzę celu.[/QUOTE] i to mnie przekonuje w zupełności. Chcieć mieć blisko siebie swojego psa :loveu:
×
×
  • Create New...