Jump to content
Dogomania

Aysel

Members
  • Posts

    1382
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    2

Posts posted by Aysel

  1. [quote name='Melissa.bdg']
    Ponado nie zastanawia Cię cena 400 zł (...) a tutaj suka niby taka zadbana i szczenięta za jedyne 400 zł, podejrzana sprawa. [/QUOTE]

    Prawda jest taka, że rodowodowe szczenię niewystawowe można dostać nawet za zwrot kosztów szczepień i odrobaczenia. Są hodowcy którzy oddają takie psiaki za darmo, tyle, że z podpisaniem rygorystycznej umowy - pies jest ich dopóki nie zostanie poddany kastracji/sterylce. Wystarczy po prostu 'wejść' w rasę, rozmawiać z hodowcami, być w porządku.
    Niektórzy hodowcy ze wschodu np. rozwiązali to tak, że sprzedają wystawowe psy po kilka tys. euro (taki naprawdę dobry genetycznie materiał), a psiaki na kolanka, które im z jakiegoś powodu do wystaw nie pasują - byleby poszły w dobre ręce, normalna cena to 100-200 euro... Moim zdaniem to jest bardzo dobry system. Ja kupiłam jednemu z członków mojej rodziny, jak już wspomniałam 3 miesięcznego szczeniaka krótkowłosej chi za 400 zł. Pies ma rzecz jasna papiery FCI, po prostu był niehodowlany, a ja trochę już w tej rasie się orientowałam, więc hodowca wiedział, że psiak źle nie trafi.
    Naprawdę - wszystko da się znaleźć, są osoby które zajmują się znajdowaniem domów dla takich niehodowlanych psiaków - również szczeniaków. Ale trzeba chcieć, trochę się wysilić i przede wszystkim być dobrą osobą. Kupowanie szczeniaka na siłę i napędzanie kolejnych miotów tej suki to egoizm w czystej postaci. Takie nastoletnie 'bo ja chcę'. No i jedyne kryterium - pies ma być mały i biały.
    Kiedyś moja niezbyt inteligentna siostra uparła się, że chce mieć białego yorka. Do 500 zł. I nie przetłumaczysz...
    Przykre.
    Maltanów akurat do adopcji jest multum, do taniego kupienia na kolanka zapewne też, wystarczy trochę się zainteresować rasą... Tyle, że tu chyba nikogo nie interesuje stricte rasa a to, żeby to był mały, biały piesek.

  2. Chwila chwila, przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem to co napisałam i wtedy napisz jeszcze raz.
    Znam wielu hodowców maltańczyków, głównie dlatego, że wielu z nich hoduje jednocześnie chihuahua. Badania w tej rasie są coraz częstsze, podobnie zresztą jak w chihuahua. Fakty są jednak takie, że w Polsce zbyt łatwo zostaje się hodowcą i odpowiedzialny przyszły właściciel powinien umieć odsiać złe hodowle od tych dobrych. Są takie co badają, i w tym momencie wychodzi jak bardzo słabo szukałaś psa skoro znalazłaś wyłącznie psy za 5000 zł - to jest cena psa wystawowego. Odpowiedzialni hodowcy niewystawowe psy oddają naprawdę za grosze jeśli zobaczą, że pies będzie mial super dom. Zresztą, co ważne - nawet jeśli pies nie jest badany, to na wystawach psów przy robieniu hodowlanki następuje dość znaczny 'odsiew' psów z chorymi rzepkami, ponieważ schorzenie to, nawet w postaci rzepek st. 1 niekiedy, daje bardzo wyraźne objawy - zaburzony chód. Nie czarujmy się, że każdy człowiek wiedzący w jaki sposób pies ma się poruszać to wyłapie. Więc kolejne zmniejszenie ryzyka kupując w ZK. Jakby na to nie patrzeć.
    Gdybyś poczekała, weszła głębiej w rasę, rozmawiała z hodowcami, na wystawy jeździła jako widz bez problemów kupiłabyś psa w akceptowanej przez Ciebie cenie na kolanka, z hodowli która dba o wyeliminowanie wad w rasie.

    Pani od której chcesz kupić szczenię nie ma zielonego pojęcia o hodowli.

    Swoją drogą na miejscu hodowców psa Twojej koleżanki bardzo bym się zdenerwowała gdyby używano go do lewych kryć, bo zapewne pies został sprzedany 'na kolanka'... Przykre.

  3. Takie moje luźne przemyślenia...
    Ciekawią mnie Twoje wyliczenia co do tego, że jak kupisz psa za 2000 zł już nic nie zostanie Ci na leczenie, ale jak kupisz za 300 zł to już bardzo dużo Ci zostanie.
    Uwierz, że przy chorobach które mogą się zdarzyć w tej rasie przy tak nierozważnych kryciach wydasz znacznie więcej niż 1700 zł. 1700 zł wydasz na samą diagnostykę.
    Kupując jakąkolwiek małą, popularną rasę trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia!
    Z takiego niezbyt świadomego krycia zapewne pierwsze co będziesz musiała zrobić to rzepki kolanowe - prawdziwa plaga wśród wszystkich miniaturowych ras. Zastanów się czy stać Cię, by robić psu operację która za 1 nogę kosztuje ok. 1500 zł. A takie operacje są dwie + psa musisz przez dwa tygodnie trzymać w transporterze (!), by sobie nie zepsuł tego, co mu chirurg zrobił! A jak się zepsuje to za pół roku płacisz kolejne 1500 zł za łapę. Plus rehabilitacja po zabiegu.
    Rzepki to jest naprawdę przekleństwo małych psów. Zresztą bardzo często z tego powodu psy są sprzedawane na kolanka i potem niestety idą do takich 'hodowli'...

    Przykład z innej znacznie mniej popularnej rasy - chihuahua, którą zajmowałam się przez 5 lat. Odchowalam nawet jeden miot w postaci jednego szczeniaka (wow).
    Wiesz ile szczeniąt bez rodo z wodogłowiem miałam okazję poznać? Szczeniąt pamiętam minimum 5, dorosłych psów co najmniej 2. Wszystkie te psy były sprzedane przez pseudohodowców za grube pieniądze (chiłki bez papierów cenią się niekiedy drożej od tych z papierami...;)) jako superzdrowe okazy. Te psy na każde oko, które już kiedyś widziało zwierzę z wodogłowiem wyglądają na chore. A jednak hodowca potrafił właścicielom wmówić, ze to, że szczeniaczek kręci się w kółko i ma nienaturalnie powiększoną głowę jest całkiem normalne...
    Wodogłowia się nie leczy. Młode zwierzaki się usypia by ulżyć cierpieniu, dorosłe dożywają kolejnego konkretnego ataku padaczki, pęka jakieś naczynko, krwiak, tętniak... Choć często też się usypia, zależnie od tego co "obejmie" płyn.
    W każdej miniaturowej rasie istnieje to schorzenie, jeśli brak jest doboru hodowlanego. Mało tego - nie jest to domena tylko tych mniejszych osobników...

    Powiem Ci całkowicie szczerze - mnie nie stać na kupno psa za 400 zł. Wolę kupić psa za 2000 zł z hodowli która bada, w której szczenięta dostają metryki i przodkowie są znani wiele pokoleń wstecz. Mówię Ci to teraz jako człowiek który miał 3 psy rodowodowe w swoim życiu z czego 2 z nich już nie żyją. Hipokryzja - pewnie tak teraz myślisz.
    Wiesz, ja miałam po prostu pecha, obie rasy były popularne, jedna miniaturowa, druga olbrzymia. Nie za bardzo zwracałam uwagę na badania, nie za dużo wiedziałam o chorobach charakterystycznych. Choroba chiłki to było już kompletne zaskoczenie, ponieważ nie była to kompletnie choroba typowa dla doroslego osobnika, no ale zdarza się, cóż... Ale fakty są takie, że leczenie tych psów wynioslo mnie dwa razy więcej niż ich zakup.
    Mając takie doświadczenia z RASOWYMI psami byłabym naprawdę samobójczynią gdybym teraz kupiła psa niewiadomego pochodzenia 'popularnej' rasy.
    Tym bardziej, że znam całą masę psów bardzo chorych bez papierów/z papierem pseudostowarzyszeń jak kto woli i garstkę tak samo chorych sprzedawanych z papierem zkwp...
    Nie czarujmy się - zkwp jakie jest takie jest, ale tu z reguły jest jakikolwiek dobór hodowlany, coś czego nie ma w tzw. 'hodowlach znajomych znajomego znajomej'. Grunt to wiedzieć na co w tej rasie zwracać uwagę, patrzeć na badania, rozmawiać z hodowcą. Naprawdę, w tak małej rasie i tak popularnej jaką jest maltańczyk w życiu nie brałabym niewiadomego pochodzenia psa. Już lepiej wziąć małego kundelka od dziewczyn które się zajmują adopcją takowych (mogę dać Ci namiary).
    Gwarancji zdrowia nie będziesz mieć nigdy. Za to kupowanie psa z niesprawdzonej, niebadającej hodowli, w której brak jest doboru hodowlanego i kryje sie aby kryć to naprawdę posunięcie godne samobójcy. Z całą świadomością i z całym swoim trudnym w tej kwestii doświadczeniem, a także z trochę 'liźniętą' weterynaryjną wiedzą nie zdecydowałabym się na to...

    Oczywiście to Twoje życie i Twoja sprawa.
    Jednak przemyśl to, jesteś pewnie młoda, ja w sumie też nie jestem jakaś stara, no ale kiedyś myślałam tak samo jak Ty - chciałam na już, na szybko. Bardzo ciężko mi było samej uzbierać pieniądze. Miałam ten plus, że moi rodzice byli skłonni dołożyć do mojego 'hobby'.
    Ale teraz - zbieram się powoli do kupna kolejnego psa. I uwierz, że mając doświadczenia z poprzednimi psami tym bardziej poświęcę na przygotowanie na kolejnego kolejne parę lat, by kupić świadomie, w sprawdzonej hodowli, niepochopnie. Naprawdę, czasem warto poczekać, pomyśleć... Ocenić wszystko 'na zimno'. Pomyśl nad tym.

  4. To znaczy ja myślę, że nie ma co owijać w bawełnę - choroby fretek bardzo często wynikają z tego, że mamy jeszcze małą wiedzę jak o nie odpowiednio dbać.
    Fretki to prawdziwe stuprocentowe drapieżniki,nadal jeszcze trochę 'dzikie', a 'za moich czasów' karmiło się je kocim royalem na przykład, co pozostawię bez komentarza... ;) Mam nadzieję, że teraz coś się zmieniło? Nie mam z tym kontaktu już od 5 lat, więc mogło się zmienić naprawdę diametralnie. :)
    Pamiętam te sytuacje jak posypało się mnóstwo tych chorób - nerek, śledziony itp. To było już dawno co prawda, ale już wtedy to był problem.
    Dlatego planując fretkę trzeba automatycznie zagłębiać się w BARFowanie i zaopatrywać się w różne mięsne frykasy by maksymalnie móc naśladować dietę tego zwierzaka którą jadłby w naturze, co jest niestety trudne i dla wielu osób może po prostu sprawiać kłopot.

    Z tą sterylizacją również przedmówczyni ma stuprocentową rację - to jest niemal reguła, u fretek niekastrowanych i niekrytych praktycznie od razu jest ropomacicze, dlatego swego czasu wszyscy kastrowali najszybciej jak było można. No i większość chyba dorobiła się w ten sposób zwierzaków z chorymi nadnerczami. Moja również miała ten problem.
    Mała jest jeszcze wiedza weterynarzy na temat fretek, to nadal trochę 'egzotyczne' zwierzęta, dlatego trzeba naprawdę z tym rowniez uważać.

    Ja myślę, że w ogóle fretki to bardzo wymagające zwierzęta. I napewno jestem za tym, żeby fretkę kupować z domowej hodowli a nie ze sklepu zoo. Naprawdę, to są kompletnie inne zwierzątka jeśli chodzi o zachowanie. Także jak fretkę brać to tylko z adopcji albo z domowej hodowli, ja nie polecam ze sklepu...

    Barf

    Nie no spokojnie, przecież tego badania się nie robi co miesiąc czy nawet co pół roku (no dobra, ja robiłam swoim co pół roku jak zaczynałam, ale w sumie w dużej mierze dlatego, że miałam suczkę hodowlaną i ocena 'po sierści' w tym przypadku nie była miarodajną oceną zdrowia). W ogóle się przecież tego często nie robi jak nie ma wskazań.
    Ja za pełny profil w Warszawie płaciłam chyba 60 zł. I to jedna z wyższych cen. W Białymstoku za pełen profil (mam na myśli takie szczegółowe badania krwi, z oznaczaniem niektórych pierwiastków i wtrobowymi) płaciłam chyba połowę tego... Także spokojnie ;)

    Zresztą te badania to przecież nie obowiązek, myślę, że bardziej dla naszej własnej wygody i spokoju, że karmimy dobrze, no a jak czegoś wyjdzie za mało czy za dużo to po prostu wiemy co skorygować.:)

    Barf

    Pani Profesor - sama morfologia nie będzie miarodajna.
    Najlepiej zrobić bardziej szczegółowe wyniki uwzględniające Ca, wątrobowe itp.

    Barf

    [quote name='magdabroy']A gdzie w naturze dziko żyjące psowate jedzą algi, drożdże itp. Nie interesuje mnie tu teraz kwestia czy pies wystawowy czy nie i algi mają poprawić stan sierści. Tylko skoro pytasz gdzie w naturze psowate mają nabiał, to odpowiedz na pytanie gdzie mają np. algi?[/QUOTE]

    Magdabroy, ale ja kompletnie czegoś tu nie rozumiem.
    Nie wiem jak Wy, ale ja nigdy się nie upierałam, że karmię psa dokładnie i idealnie tak jakby był w swoim naturalnym środowisku, ponieważ nigdy w życiu nie byłabym mu w stanie tego zapewnić. Ja po prostu naśladuję tą dietę. Po drugie zresztą - wypadałoby spojrzeć ponownie na dzikie wilki. I zastanowić się czy one są z kolei w takiej świetnej kondycji?

    Drożdże czy algi podaje się ze względu na to, że pewnych witamin czy mikroelementów, w pewnych przypadkach, nie jesteśmy w stanie zapewnić w takich ilościach jak potrzeba samym mięsem i podrobami. Zwłaszcza gdy ktoś ma psa małego bądź np. niezjedzącego za nic wątróbki, nereczek itp itd. Jak sobie wyobrażasz to, że taki pies jak moja Desi będzie miał wystarczająco wit. z grupy B bez podawania drożdży, czy też jodu bez alg. No sorry, różne są psy. Jeden zjada wszystko co mu dasz, drugi jest ułomny i zjada niewiele i część chcąc nie chcąc musisz mu suplementować. A takie algi czy drożdże to naprawdę niegłupie źródło, bo psy zazwyczaj z tym nie wybrzydzają - po prostu jedzą.
    Wbrew pozorom w naturalnych warunkach jak najbardziej coś takiego byłoby dostępne. Choćby w rybach które podałam za przykład.

    Naprawdę nie ma o co robić jakichś awantur.
    Wystarczy tylko zdrowo pomyśleć i odnieść to do swojego psa...
    A skoro pies nie jest w stanie się wypróżnić po diecie złożonej z samych mięsnych kości i podaje się coś na poślizg to moim zdaniem nie jest znowu aż tak spoko. Pies powinien się wypróżniać normalnie, jeśli jest z tym kłopot to nie należy dawać oleju, siemienia czy twarogu, tylko po prostu zmniejszyć ilość kości. Nie mówię tu akurat o jakimś konkretnym przypadku, po prostu przeglądając posty na dogo na temat barfu często widzę, że ludzie po takiej diecie mają ze swoimi psami tego typu problemy.

    Barf

    W przypadku kotów takie ważenie jest zrozumiałe z bardzo prostego względu - kot jest naprawdę 'bardzo mięsożerny', tak naprawdę jego posiłki powinny się składać z upolowanych 'własnołapnie' posiłków. I tak zresztą było dopóki nie wynaleziono suchego żarcia...
    Wiecie jaki kot jest aktualnie uważany za staruszka? 8-9 letni...
    Pies to jakby nie patrzeć także padlinożerca, potrafi przyswoić naprawdę podłe jedzenie, nie jest aż tak wrażliwy na pewne niedobory, jakoś to sobie wyrówna.
    Ale też duży pies a mały pies - jest różnica.
    Mówię to, ponieważ karmiłam (w sumie narazie mam przerwę i Desi jedzie na ZiwiPeaku, ale to z mojego braku czasu i dostępu do rzeczy które jaśnie hrabina zje) barfem chihuahua. W tym suczkę w ciąży, laktacji a potem jej szczeniaka. No i tu musiałam ważyć pewne rzeczy, nie na wadze jubilerskiej ale jednak ;)
    Z dużym psem plus jest taki, że daje się czegoś (nie wiem, powiedzmy alg) łyżeczkę na tydzień i jest spoko. U małego psa ta ilość to niekiedy sam czubek łyżeczki. Także no cóż... wszystko zależy od psa.

    Barf

    Najprościej odnieść się do autentycznych proporcji "zjadanej" ofiary. Gdzie tych kosci nie ma bynajmniej 60-80% ;) Czyli z tego samych 'suchych' gnatów bez mięsa wychodzi powiedzmy 50% w diecie (minimum, bo szyja to coś ponad 80% kości). No porównajcie te 50% do realnej zawartości kości w organizmie 'ofiary'.
    Naprawdę dziewczyny, nie ma o co kruszyć kopii, tylko zwyczajnie wziąć to na zdrowy rozum. Kości mają naprawdę sporo fosforu, dlatego przy karmieniu samymi mięsnymi kośćmi, paradoksalnie możemy zakłócić tą gospodarkę na przewagę... fosforu.
    Barf to stosunkowo 'nowa' dieta w sensie jasnego sformułowania zasad takiego żywienia, dlatego myślę, że te proporcje jeszcze będą się 'oficjalnie' zmieniać, a stanie na tym, ze idealnymi okażą się najzwyczajniej takie które zawiera organizm zjadany. One są najlogiczniejsze.
    Napewno wszystko trzeba dopasować pod swojego psa i obserwować kupy - dla mnie biały nalot na nich to zawsze był znak, żeby ilość tych kości jednak zmniejszyć. Przy 15% kości w diecie tego nalotu w ogóle nie było.
    Cóż, wszystko trzeba robić z głową, uważam, że podchodzenie do barfa z wagą również jest chore, ale pewne podstawy trzeba znać, bo jednak to mięso które mamy w sklepie jest trochę inne od tego które pies by sobie sam upolował. Dlatego dodajemy udziwnienia w postaci hemoglobiny suszonej/świeżej krwi. Algi wbrew pozorom też mają swoje logiczne wytłumaczenie, zwłaszcza w przypadku wystawowych psów. Zapewne moglibyśmy chodzić po lesie i zbierać potencjalnie zjadane przez wilka zioła, ale... Moim zdaniem to jest juz paranoja.
    Skoro jest możliwość podania alg to nie ma w tym nic nienormalnego, pies pożerając w całości rybę również je często zjada w formie treści pokarmowej... Biorąc pod uwagę to jak algi działają na sierść to dla mnie nie jest to zbędne udziwnienie, zwłaszcza jak ktoś ma psa długowłosego to naprawdę widzi efekty.
    Zresztą warto pooglądać dzikożyjące wilki - nie mają bynajmniej pięknej, błyszczącej sierści, a są przecież na barfie ;)

    Czy jest już może jakieś nowe wydanie książki Bilinghursta oprócz tego Give Your Dog A Bone? W sensie takie najbardziej aktualne? Chcę sobie kupić na ebayu, ale takie najbardziej aktualne właśnie...

    Parysio - myslę, że mimo wszystko posty isabelle należy jednak czytać i analizować, bo wbrew pozorom wiele rzeczy które mówi jak najbardziej można wykorzystać w praktyce. Sama kiedyś zaatakowałam ją dokładnie tak samo jak Ty, ale po zastanowieniu i pokarmieniu dłużej barfem zaczęłam rozumieć, że rzeczy o których wspomina isabelle naprawdę warto brać pod uwagę i choćby modyfikując, wprowadzać w jakiś sposób w zycie. Większość z nich ma naprawdę logiczne, naukowe uzasadnienie. Oczywiście wszystko należy dostosowywać pod swojego psa.
    Sądzę jednak, że psom robi się nieświadomie naprawdę sporą krzywdę za barf uważając same mięsne kości. Myślę, że jeśli karmimy naturalnie to na wszystko musimy miec też odniesienie w naturze. Ktoś kto widzial upolowanego przez wilka cielaka dokładnie wie, że bynajmniej nie same mięsne kości ten wilk zjada ;)

    Wirusem Ajukejszego nawet jeśli pies ma się zarazić to znacznie szybciej zarazi się jedząc świński mózg i rdzeń kręgowy ;)

  5. Dawka śmiertelna takiej czekolady zależy od masy psa i też od cech osobniczych moim zdaniem.
    Moja chi po 3 kawałkach czekolady prawdopodobnie byłaby na tamtym świecie...

    Barf

    Naprawdę fajny suszony żwacz możesz kupić na ekozwierzaku :)
    Z tego co pamiętam to on jest z lundelandu, taki zmielony, zalewasz wodą i jest spoko.

  6. Wiesz co, nie mam do tego za bardzo linku, bo miałam to na wykładzie z genetyki i po prostu tak mi się jakoś zapamiętało, było to w kontekście krzyżowania jakichś świń w Rosji w celu uzyskania 'zdrowszej' odmiany a jednocześnie zachowania pewnych cech (było to oczywiście związane z mięsnością) i to co uzyskano miało cechy tzw. 'wybujałości mieszańców'. Te świnie były bardzo odporne, zdrowe itp. Ponoć taka sama sytuacja jest w przypadku psów (nam profesor tłumaczył, że właśnie dlatego kundelki są zdrowsze, ale jak to jest naprawdę to każdy wie, bywa różnie ;)).
    Myślę jednak, że w celu utrwalenia doodli musiał być stosowany przynajmniej na początku dość bliski inbred, zważając na to jak szybko ta rasa się rozwinęła. Tak więc nie jestem w 100% pewna, czy prędzej czy później pewne sprawy nie wychodzą przypadkiem..., myślę, że trzebaby zapytać hodowcę doodli :)
    Ja się niewiele orientuję, aczkolwiek to, że krzyżówki międzyrasowe są 'zdrowsze' to jest prawda, przynajmniej tak wynika z tego co mi przekazano na wykładzie.

  7. Psy jedzą chleb bo jest stosunkowo słony :)
    Pies kompletnie zbóż nie potrzebuje, wręcz wszystkie psy które znam na karmach bezzbożowych (barf, suche, gotowane - ale bez zbóż) są w swojej najlepszej kondycji ever, to daje do myslenia.
    Natomiast cóż - psy z wielką chęcią kradną też słodycze od dzieci i zżerają rozjechane żaby z jezdni. To samo można odnieść do chleba. Nie wszystko co w danym momencie je pies, wybiera, bo jest mu to potrzebne. Są psy które po prostu żrą wszystko co znajdą i co popadnie jak np. moja Desi. Uwielbia np. żreć kocią kupę - uprzedzam pytanie - nie ma żadnych niedoborów, dostaje żwacze wołowe a mimo to kocia kupa to największy przysmak na świecie. Uwielbia też żebrać o bataty. Raczej wątpliwe, że z powodu wspaniałego działania tych dwóch rzeczy na nią, szybciej zwyczajniej dlatego, że jedno jest śmierdzące a drugie słodkie więc co by to nie było trzeba to zjeść ;)
    Nie zawsze należy przekładać to, że pies coś sam z siebie zjada, na to, że jest mu to potrzebne. Psy tak jak my mają gusta i guściki smakowe, jak coś lubią, coś jest słodkie, słone, to znacznie chętniej to jedzą. Nie ma w tym nic dziwnego, tak już jest ;)

  8. Nie ma czegoś takiego jak przebiałczenie...
    To jest od lat powtarzany mit.
    Albo inaczej - jest ale nie o białko tu chodzi a o niedobór wapnia.

    Podając czyste mięśnie, bez tłuszczu i nie kompensujac fosforu w nich zawartego wapniem można doprowadzić do chorób nerek, wątroby ale to nie jest przebiałczenie o którym sie tak powszechnie mowi.
    Zreszta im mięso bardziej tluste tym białka jest mniej. Na to tez należy zwracać uwagę.

  9. W życiu nie słyszałam gorszej bzdury niz to, ze jedzenie psa nie musi byc urozmaicone...
    Jedzenie każdego zwierza, bez wyjątku powinno byc urozmaicone, także jesli karmi sie suchym. Monodieta prędzej czy pózniej w każdym przypadku doprowadzi do problemów, także z niedoborami u psa, także po karmie która dotychczas super tolerował.
    Karmę sucha można zmieniać tak naprawdę nawet co worek byleby w obrębie jednej grupy jakościowej. Ma to sens ponieważ nie ma karmy która jest naprawdę super zbilansowana i wszystko ma w idealnych ilościach. Zmienianie karm ma ten plus ze pies na bieżąco uzupełnia ewentualne niedobory, braki, jak rownież plusem jest to ze żołądek psa pracuje znacznie lepiej na pokarmoe zróżnicowanym - nawet jesli to różnicowanie poleca na zmianie suchego.
    Przestawienie z Royala na cokolwiek innego będzie nie lada wyzwaniem, ponieważ karma jest naszpikowana ulepszaczami, zbożami i przyprawami. Tworzy to okropnie wysokie pH w żołądku psa, przez to taki pies ma problem gdy zje cokolwiek innego. Ale warto zmienić na lepsza jakościowo karmę ponieważ Royal to wydawanie ogromnych pieniędzy za pedigree w 'bardziej profesjonalnym worku'.
    Jest masa innych, znacznie lepszych karm. Dobrze tez rozważyć bezzbozowki.

  10. [quote name='anecimierek']

    Mieszkacie ze swoimi psami na studiach? :) I czy na weterynarii jest czas na pracę na pół etatu chociażby?[/QUOTE]

    Tak, Desi chodzi ze mną nawet na wykłady.
    Są jeszcze dwie dziewczyny z Border Collie które chodzą z nimi właśnie na wykłady, dziewczyna z pinczerkiem + chyba ktoś z pittbullem (nie umiem odróżniać pitbulli od amstaffów więc jak się mylę to sorry :)).
    W mieszkaniu nie mamy problemu, zapłaciliśmy kaucję i właścicielka powiedziała, że najwyżej jeśli pies coś nam zniszczy to potrąci nam z kaucji, ale generalnie jest ok. Problem z psami jest z tego co zauważyłam często w tych niższych, ale jakże się ceniących, standardach (paradoksalnie...) albo jak mieszkanie wynajmuje ktoś starszy...

    Zapomnij o pracy na wecie.
    Znam jedną osobę która rzeczywiście gdzieś pracuje ale hmm... Nie wiem czy ona w ogóle ma czas spać...
    Na wecie jest mnóstwo nauki.

  11. Amber czy rozważaliście z weterynarzem schorzenie charakterystyczne m.in u dobermanów - genetycznie uwarunkowane zwiększone magazynowanie miedzi w wątrobie?
    Daje to objawy właśnie w postaci tego typu biegunek i innych problemów gastrycznych.

    Zastanawia mnie...
    Jak można podawać maltańczykowi najpodlejszą z dostępnych karm i próbować w ten sposób zaoszczędzić? Przecież to jest totalna malizna, 1-1,5 kg super karmy wystarczy w zupełności na cały miesiąc. Żeby wyżywić takiego mikropsa świetnym jedzeniem potrzebne są naprawdę śmieszne pieniądze.
    Ja karmię chihuahua aktualnie najlepszą z dostępnych karm (i najdroższą - Ziwi Peak -) i jej utrzymanie to dla mnie koszt ok. 60-70 zł miesięcznie. Zakupiony kilogram karmy, której koszt to 60 ZŁ ZA KG wystarcza psu na miesiąc! Przepraszam, dla mnie to są śmieszne pieniądze. Gdyby mój pies nie był tak okropnie alergiczny i musiałby być na suchym, pewnie byłaby na karmie za 14 zł / 1 kg, bo w tej cenie można znaleźć naprawdę dobre suche karmy. A naprawdę nie trzeba kupować aż tak drogiej i super karmy, można kupić choćby TOTW który jest ponoć świetnie tolerowany przez maltańczyki i niweluje przebarwienia, które są u nich dużym problemem a jest w naprawdę rozsądnej cenie bodajże 13 czy 14 zł za kilogram...Takie 2 kg TOTWa maltańczykowi wystarczy na 2 miesiące. To daje jakieś 20 czy 30 zł na miesiąc...
    Ale cóż... Autorka tematu być może woli nadal wydawać kupę kasy na leczenie biegunek u weta... Powodzenia.

  12. [quote name='Agata A.']S próbuj zrobić w ten sposób... i oczywiście wszelkie próby podgryzania od razu zabraniaj... stanowczo mów, że nie wolno.[/QUOTE]

    Najgorzej, że on nawet, gdy trzymam ją na rękach próbuje ją podgryzać. :(
    Myślę, że po prostu traktuje ją trochę jak zabawkę.
    Oczywiście karcę go za takie zachowanie każdorazowo.
    Będziemy próbować do skutku, może z czasem stanie się jednak troszkę delikatniejszy, oby, bo mimo, że widzą się najczęściej raz na miesiąc to jednak rozdzielanie ich jest bardzo uciążliwe nawet przez te parę dni...
    Dzięki za rady, mam nadzieję, że wszystko się szybko unormuje :)

×
×
  • Create New...