Jump to content
Dogomania

Joan od Wolanda

Members
  • Posts

    165
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Joan od Wolanda last won the day on January 15 2012

Joan od Wolanda had the most liked content!

Joan od Wolanda's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Kiedyś była na Dogomanii Galeria gdzie zamieszczało się tylko zdjęcia swojego psa. Mogę spytać, co się z nią stało, ewnetualnie jak tam trafić?
  2. [quote name='MonikaM']co sądzicie o tej hodowli ? [URL]http://www.scrato.nysa.pl/galeriam.html[/URL][/QUOTE] Mam wspaniałego psa z tej hodowli - Wolanda
  3. [quote name='evel']Nadużycie...? To jakiś żart, tak? Historia opublikowana na forum internetowym. Publicznym. Każdy może poszukać i zobaczyć JAKIE można mieć problemy z małym pracusiem. Ale nie, lepiej udawać, że życie z użytkowym ONkiem to cud miód malina od pierwszego dnia, kiedy mała kluska zagości w naszym domu, a żadne kłopoty [U]na pewno[/U] nie ośmielą się pojawić, zwłaszcza w domu niedoświadczonego przewodnika ;-) Fajnie jest budować sobie obraz rasy patrząc na swojego psa czy psy znajomych, które "coś" robią, jak choćby wspomniana Ursa, która jest psem ratowniczym i z definicji musi regularnie uczestniczyć w treningach. A teraz pytanie - gdyby tym psom zabrać jakieś główne zajęcie, w którym się spełniają... stałyby się kanapowcami bez mrugnięcia okiem? No właśnie.[/QUOTE] Problemy z użytkiem można mieć na własne życzenie, tak, jak z każdym innym psem. Nie myślcie , że york nie wypali z zębami, kiedy chcemy go podporządkować niezrozumiałym językiem. Viggo to pierwszy pies Tomka. W dobrej wierze opisywał swoje problemy, ale ja uważam, że do nich się przyczynił swoją nieświadomością i brakiem doświadczenia. Mimo to, z Viggo wyrósł wspaniały pies. Z żadnym psem życie nie jest "cud malina" od pierwszego dnia. Każdy, ale to każdy, wymaga zajęcia się nim i odrobiny empatii w porozumieniu. To jest żywa istota, reagująca i dostosowująca się do sytuacji jaką jej stworzymy. Żaden pies nie jest kanapowcem z urodzenia. Czasem zdarzają się takie osobniki, ale ja natychmiast robiłabym badania, bo zazwyczaj jest to objaw toczącej psa choroby. Miałam wiele ras i wiele mieszańców, a najtrudniejszym psem był sznaucer miniatura. Cholernie inteligentny, uroczy i niezwykle kłopotliwy, jak również agresywny. Nie ma psów niekłopotliwych. Tylko problemy bywają różne. Albo podchodzimy do sprawy poważnie i staramy sie zaspokoić jego potrzeby, albo mamy zjedzone kanapy, kratery w ogródku i problemy z listonoszem, niezależnie od rasy. Jednak, jeśli chodzi o rasy pracujące i psy pewne siebie, tych problemów jest po stokroć mniej. Nie wyskoczy z zębami bo zaszeleściła reklamówka, nie trzeba go uczyć pływać ani chodzić po kładce. Kiedy węszy, wystarczy powiedzieć kilka razy "szukaj noskiem" i następnym razem na komendę "szukaj noskiem", będzie węszył za danym do powąchania zapachem. Zabawa i praca z pojętnym psem jest samą przyjemnością. Z łatwością można psa nauczyć rozróżniania przedmiotów, przynoszenia ich na komendę i pomocy w codziennym życiu. To jednak nie przychodzi samo. Tyle, że z pojętnym psem, wpatrzonym w przewodnika, wystarczy nawiązać dobry kontakt, żeby starał się rozumieć o co nam chodzi. Taki pies, odważny, pewny siebie, twardy i niezrażający się przeciwnościami, jest najwspanialszym towarzyszem w codziennym życiu.
  4. [URL="http://www.dogomania.pl/forum/members/124524-Mazia_G"][B]Mazia_G[/B][/URL] - nic dodać, nic ująć. A przytaczanie Viggo z czasów szczenięcych, to zwykłe nadużycie. Jest to fajny psychicznie pies. Ja też mam użytka po jednym z najtwardszych psów w Niemczech. Jest twardy, fakt, bo jak ma cel, to będzie pełzł i parł do przodu. Twardość właśnie na tym polega. :)
  5. To, bodajże , profesor Litwińczuk pisał o tym, że rasa nie jest ścisłą jednostką zootechniczną. Jest oparta na fenotypie ( czyli głównie na wyglądzie), więc przynależność do rasy jest sprawą umowną, tym bardziej, że wzorce ras psów, choć dotyczą konkretnych zwierzaków, to nie opisują konkretnego zwierzaka - jest to wyimaginowany ideał pod TAKĄ, A NIE INNĄ NAZWĄ. Bardzo to jest przykre, że ta Ustawa, wznieciła burzliwe dyskusje na "abstrakcyjne" poniekąd tematy, jakby krzywda zwierząt zależała od ich rodowodu i rasowości, a nie na temat tego, jak wydatnie i konstruktywnie tej krzywdzie zapobiegać. Za każdym razem, kiedy zajrzę na ten i pokrewne tematy, to się denerwuję i nie mam nawet ochoty na dyskusję, bo nie ma sensu dzielić włosa na czworo. Ja uważam, że największą krzywdę wyrządził człowiek psu, kiedy zaczął go hodować, czyli eksperymentować na delikatnej materii natury, jakby był co najmniej Panem Bogiem. "Filozofować" mi się nie chce... bo rzadko mam do czynienia z "naukową i rzetelną" hodowlą... ale żal mi zwierzaków.
  6. No właśnie, już owoce zaczynają dojrzewać... ;) Bo nie wiem, co zrobią "silniejsi"...??? Ruszą z armatkami wodnymi???
  7. [B]"kahoona", [/B]mam w takim razie pytanie, czy będzie zmieniona cała Ustawa o stowarzyszeniach? Śmiem wątpić... A, już doczytałam...nie zmieni się. No ciekawa jestem... jakim to cudem teraz i kto będzie odkręcał...
  8. Tu akurat mowa o odnowie, ale właśnie w ten sam sposób, wiele ras zapada na coraz więcej chorób. Właśnie problem polega na tym, że jeśli już nawet prastara rasa, zostaje uznana przez "konkretną" organizację kynologiczną, następuje jej nieunikniona degradacja. Tu już nawet nie o samą ingerencję w wygląd chodzi. Po prostu, rasa oparta o kilku czy kilkunastu założycieli, siłą rzeczy ulega wynaturzeniu. Dr Helmut Wachtel przestrzegał już dawno: ...""Podstawy hodowli zwierząt rodowodowych i wystaw psów wywodzą się z czasów królowej Wiktorii w Anglii. Był to angielski wynalazek, który stał się najpopularniejszą metodą hodowli na świecie. Rodowód gwarantuje czystość pochodzenia i pozwala na zaplanowanie kryć oraz rozwój rasy. Jest on odbiciem wiktoriańskiego sposobu myślenia o szlachetności pochodzenia arystokracji. Zwierzęta czystej krwi były i są uważane za arystokrację wśród zwierząt domowych. W tych czasach arystokracja ściśle przestrzegała czystości krwi. Ponieważ jednak stanowiła tylko niewielką procentowo grupę ludności, częste mariaże w pokrewieństwie spowodowały poważne problemy genetyczne takie jakie obserwujemy we współczesnej hodowli psów. W hodowli innych zwierząt wiktoriański model zastąpiono krzyżówkami i produkcją hybryd. Jedynie zwierzęta różnorodne genetycznie mogą utrzymać wysoką produkcję i przeżyć stres intensywnej hodowli. Hodowla psów jest ostatnim przyczółkiem, na którym panuje model wiktoriański, który oczywiście ma ogromne zalety i ulepszył wiele ras. Niestety jednak system wytwarzający stosunkowo wąskie genetycznie populacje nie może być kontynuowany bez końca. Nigdy dotąd rasy psów nie były tak genetycznie zawężone i utrzymywane w sui generis "złotej klatce". "Najczęściej stosowaną praktyką hodowlaną była hodowla na linię. Jej szkodliwy wpływ jest mniejszy, a nawet zadziwiająco niski w porównaniu z kryciami w bliższym pokrewieństwie. Pozwalał hodowcom na kontynuowanie takiej praktyki przez całe życie... Ale najprawdopodobniej następne pokolenia hodowców będą zbierać żniwo tego postępowania." [URL="http://www.przekroj.pl/cywilizacja_nauka_artykul,2403.html"]http://www.przekroj.pl/cy...tykul,2403.html[/URL] Artykuł jest prosto pisany, ale daje pewien pogląd na to, co dzieje się w każdej sterowanej hodowli. 14.07.2008WĄSKIE GARDŁO ARKI NOEGO Wojciech Mikołuszko Arka Noego nie uratowałaby zagrożonych gatunków. Dlaczego? Z tej samej przyczyny, dla której pospolite biało-czarne krowy są zagrożone wymarciem, a białowieskie żubry wykańcza zapalenie napletków Powiększ zdjęcie fot. Kamil Kajko/SE/East News Dzikim żubrom zaczęły odpadać penisy. To naprawdę nic zabawnego, spróbuj to sobie wyobrazić: najpierw na krawędzi napletka tworzyła się martwica. Potem pojawiała się ropna wydzielina. Stopniowo proces chorobowy ogarniał cały napletek, a wreszcie i prącie. Narządy płciowe puchły i wydzielały ropny wysięk. Nierzadko dochodziło do samoamputacji penisa. W konsekwencji żubry stawały się bezpłodne. Pierwsze przypadki zachorowania wśród zwierząt pojawiły się w latach 70. XX wieku. Statystyki z lat 1980–2002 pokazują, że na chorobę, którą nazwano nekrotycznym zapaleniem napletka, zapadło łącznie 167 samców. „Dotychczasowe badania – piszą Małgorzata i Zbigniew Krasińscy w monografii „Żubr” – nie ujawniły ani źródła zakażenia, ani jednoznacznego czynnika patogennego tej choroby”. Niektórzy naukowcy doszli do wniosku, że „dużą rolę mogą odgrywać czynniki genetyczne związane z małym zróżnicowaniem genetycznym populacji żubrów”. Ot, zagadka. Co mają geny do prącia odpadającego jak zgniły patyk? Genetyka w służbie ochrony przyrody To jest element, który wcześniej rzadko był brany pod uwagę, a nieraz okazuje się decydujący. – W ciągu ostatnich lat znaczenie genetyki w ochronie przyrody niezwykle wzrosło – potwierdza „Przekrojowi” profesor Cino Pertoldi, Włoch, który obecnie pracuje w Zakładzie Badania Ssaków PAN w Białowieży. – Tak powstała całkiem nowa dziedzina nauki: conservation genetics. – Po polsku nie ma ona jeszcze nazwy – tłumaczy profesor Marek Konarzewski z tej samej instytucji. – Najczęściej mówi się ogólnie o „genetyce w ochronie przyrody”, ale jakby ktoś miał dobry pomysł na określenie tej dziedziny nauki, to zapraszamy. Nowa nauka była jednym z tematów poruszanych podczas Letniej Szkoły Ekologii i Bioróżnorodności w Białowieży. Mówiono tam między innymi o coraz większej jednorodności genetycznej zwierząt i roślin. To poważny problem zarówno w ochronie dzikich gatunków, jak i ras oraz odmian hodowlanych. Weźmy przykład jakiejś nowej choroby, która nagle pojawia się w populacji. Tam, gdzie organizmy są zróżnicowane genetycznie, zwykle znajdzie się część osobników podatnych na nią i część odpornych. Zawsze więc powinna istnieć grupa, która przetrwa epidemię. Jeśli jednak choroba dopadnie populację jednorodną genetycznie – w krótkim czasie giną wszystkie osobniki. Takie choćby banany. Te, które jemy dziś, mają się nijak do tych z początku XX wieku. Wtedy najbardziej popularną odmianą, i jednocześnie niezwykle jednorodną genetycznie, była Gros Michel. Aż tu nagle pojawił się pasożytniczy grzybek, który niszczył plantację za plantacją. W latach 60. Gros Michel wyginął. Producenci bananów byli zrozpaczeni. Uratowała ich odmiana Cavendish – mniejsza, ciapowata, mniej smaczna i szybciej pokrywająca się plamami. Tę właśnie kupujemy dziś w sklepach. I wcale nie wiadomo, kiedy i ją trafi jakiś szlag. Gepard gepardowi bratem Jednorodność genetyczna najczęściej się pojawia, gdy w historii gatunku wystąpi tak zwane wąskie gardło. Oznacza to przeżycie bardzo niewielkiej liczby osobników. Coś jak potop i ta historia z arką Noego. Nie trzeba jednak palca bożego, żeby załatwić jakiś gatunek. „Wąskie gardło” może zdarzyć się w wyniku naturalnych katastrof. Około 10 tysięcy lat temu doświadczyły tego gepardy. Dziś są tak jednorodne genetycznie, że można przeszczepiać skórę z jednego na drugiego bez obawy odrzucenia przeszczepu. Prawie jak między bliźniakami. WĄSKIE GARDŁO ARKI NOEGO Wojciech Mikołuszko Powiększ zdjęcie fot. Kamil Kajko/SE/East News O wiele częściej jednak „wąskie gardło” funduje zwierzętom człowiek. Tak właśnie stało się z żubrami. Po ich wybiciu ludzie postanowili odtworzyć dziką populację z siedmiu osobników, które przetrwały w zoo. Tymczasem niedawno naukowcy obliczyli, że wielkość populacji niższa niż 50 prowadzi automatycznie do wyginięcia gatunku. – Jeśli liczebność populacji pozostaje niska przez pokolenia, zwiększa się częstość szkod-liwych genów – wyjaśnia profesor Pertoldi. – Jeśli populacja utraciła swoją różnorodność genetyczną, to ma problemy z przystosowaniem się do zmiennych warunków środowiska. Choć jeśli szybko po „wąskim gardle” odbuduje swoją liczebność – pociesza naukowiec – to problem znika. Być może to jest właśnie przypadek gepardów. Od 10 tysięcy lat radzą sobie przecież dość dobrze. Choć niektórzy badacze doszukują się u nich zaburzeń w rozwoju plemników, wytykają zmniejszoną płodność i zwiększoną śmiertelność wśród młodych. Polskie krowy są czerwone Gepardy gepardami. Pies je ganiał. Znacznie poważniejszym problemem są dla człowieka krowy holsztyńsko-fryzyjskie. To najbardziej popularna rasa krów w Europie. Na pewno je znacie – są biało-czarne i dają bardzo dużo mleka. – Ale żyją ledwie do siedmiu lat, trzy razy krócej niż krowy tradycyjnej polskiej rasy czerwonej – mówi „Przekrojowi” Marlena Boroń, zootechnik ze Stacji Badawczej Rolnictwa Ekologicznego i Hodowli Zachowawczej Zwierząt PAN w Popielnie. – Do tego są nieodporne na choroby i bardzo wydelikacone. To rasa mocno jednorodna genetycznie. Jak to możliwe, skoro liczebność tej krowy idzie w dziesiątki milionów sztuk? – Po pierwsze, dlatego że jest poddana silnej presji selekcyjnej – wyjaśnia Marlena Boroń. – Człowiek za wszelką cenę chce u niej zwiększyć mleczność. Nawet kosztem utraty różnorodności genetycznej. Do tego dokłada się sztuczna inseminacja. Od najlepszych byków pobiera się nasienie i zapładnia nim tysiące krów. Taki samiec nierzadko ma dzieci z własnymi dziećmi, czasem zostaje ojcem jeszcze długo po własnej śmierci. To dlatego naukowcy utworzyli pojęcie „efektywnego rozmiaru populacji”. Jest to rodzaj przelicznika, który mówi, ile zwykłych osobników odpowiada danej różnorodności genetycznej. Wyliczono w ten sposób, że 8,5 miliona amerykańskich krów rasy holsztyńsko-‑fryzyjskiej ma „efektywny rozmiar populacji” wielkości zaledwie 39 osobników! Stąd też zresztą wziął się projekt ochrony mniej wydajnych ras zwierząt hodowlanych, takich jak czerwona krowa polska. – Ma ona rewelacyjną, różnorodną genetykę – chwali swoje podopieczne Marlena Boroń. – Do tego jest długowieczna, odporna na choroby, płodna i niewybredna. W hodowli jest mniej popularna, bo daje mniej mleka niż krowy holsztyńskie. Ale za to jest to mleko zdrowsze i doskonałe do produkcji serów. Wojciech Mikołuszko "Przekrój" 28/2008
  9. [quote name='ladySwallow']Nienawidzę uogólnień. Napisz mi proszę, jak wynaturzone są takie rasy, jak np. JRT, gończaki, ogary?[/QUOTE] Taki przykład: [URL="http://rasypolskie.com/index.php?option=com_content&view=article&id=1863:zronicowanie-genetyczne-ogarow-polskich-w-wietle-analizy-rodowodowej&catid=27:publikacje&Itemid=340"]http://rasypolskie.com/in...acje&Itemid=340[/URL] Ten artykuł warto przeczytać, bo to , co jest nieuniknione przy odtwarzaniu rasy z kilku osobników, hodowcy stosowali kiedyś nagminnie, mimo że wyrównanych egzemplarzy, do założenia rasy było pod dostatkiem. Cytat pochodzący z linku: ..."Z ubogą pulą genową populacji wydaje się być nierozerwalnie związana niepokojąca kondycja zdrowotna populacji, którą obrazowo przedstawia opinia hodowców: „ogar jest albo zdrowy albo ciężko chory”. Wśród obserwowanych w populacji chorób i wad wrodzonych hodowcy wymieniają: ropowicę młodzieńczą, ciężkie schorzenia wątroby i serca, rozszczepy podniebienia i kręgosłupa, entropię, dysplazję, spadek odporności, poważne braki uzębienia obejmujące 4-6 zębów. Powyższe niepokojące symptomy mogą być w oczywisty sposób uznane za objawy depresji inbredowej. Opisane powyżej wyniki to nie pierwszy sygnał złej kondycji genetycznej populacji polskich ogarów. Już na początku lat 80-tych Kołucki w swojej pracy magisterskiej wykonanej na SGGW opisał pogorszenie się podstawowych miar anatomicznych, za przyczynę których uznał nadmierne spokrewnienie populacji. Spadek zdrowotności populacji stawia pod dużym znakiem zapytania jej perspektywy na przyszłość. Jak wynika z teoretycznych symulacji, zbyt mała liczba założycieli radykalnie zmniejsza szanse populacji na długoterminowe przetrwanie i ta konstatacja w obliczu złej kondycji zdrowotnej populacji ogarów może sugerować, że populacja znajduje się juz w swojej fazie schyłkowej. Główny problem stojący przed hodowcami, dążącymi do uratowania rasy, polega na niemożności zapewnienia dopływu nowych genów do puli genowej populacji przy użyciu wyłącznie rasowych ogarów lub ogarów z KW, ponieważ reprezentują one te same rodowody i te same geny, które już w puli występują. Radykalnym sposobem zmiany i rozszerzenia puli genowej byłoby sięgnięcie albo po psy w typie ogara sprowadzone spoza Polski (z terenów dawnych Kresów Wschodnich) albo po przedstawicieli innych ras psów. Ten ostatni krok oznaczałby jednak gruntowną rekonstrukcję rasy, a dokładniej rzecz biorąc, stworzenie jej od nowa. Podsumowując istniejącą sytuację, można pokusić się o stwierdzenie, że dzisiejsze ogary polskie ponoszą konsekwencje nieprawidłowo zorganizowanego procesu powojennej rekonstrukcji rasy. Wyprowadzenie rasy od zaledwie 4 osobników i dalsze hodowanie prawie wyłącznie w obrębie ich potomków musiało doprowadzić do drastycznego spadku zmienności genetycznej populacji i wynikających z tego problemów zdrowotnych w wyniku nagromadzenia się i ujawniania recesywnych wad i chorób genetycznych. Ucieczką „do przodu” od tej niekorzystnej sytuacji byłoby radykalne przebudowanie i poszerzenie puli genowej rasy."
  10. [quote name='Daniela']Straszenie ludzi zaostrzeniem przepisow dot kupna i sprzedazy szczeniat i nakazujacych obowiazkowa przynaleznosc do okreslonego zwiazku kynologicznego jest naruszeniem praw obywatelskich.Nikt nikogo nie przymusza do przynaleznosci do jakiejkolwiek organizacji.Takie sprawy jak obrona praw /a to mi tez gwarantuje konstytucja/rozstrzyga albo rzecznik praw obywatelskich,albo Trybunal Konstytucyjny jest rowniez jeszcze Strasburg.Czy nikt nie mysli o tym?Zwalczajcie hodowle kundelkow ktore walesaja sie potem po wsiach/albo sterylizacja bezplatna/a odczepcie sie od osob ktore maja 1 suczke /czesto z udokumentowanym pochodzeniem/i raz w roku sprzedadza szczeniaki.Skoro jest zapotrzebowanie na tansze psy odpowiadajace rasie to i beda takie hodowle.Pasjonaci -hobbysci moga sie bawic w wystawy itp.Ja bylam czlonkiem dwoch stowarzyszen i wiem jak to wyglada/bywalam na wystawach/i nikt nie zmieni mojego zdania na ten temat.Wypisalam sie i ze ZwK i z drugiego/pomine nazwe bo nie w tym rzecz/Te nowe stowarzyszenia ktore powstaly w ostatnich latach poczatkowo wynikaly z buntu przeciwko praktykom w Zwk a pozniej okazalo sie ze praktyki sa powielane.Sprawdzcie ktop zakladal poszczegolne i w jakim celu.[/QUOTE] Dobrze mówisz. Zauważ też, że wszystkie głosy obiektywne w tym wątku, są zaraz szufladkowane, a poziom wypowiedzi sięga krawężnika... Ja nie wiem, kto tu jest, kto, ale agresja tych wystąpień poddaje w wątpliwość ich ponoć "szczytny" cel...
  11. Ja i tak się tutaj zbyt dużo udzielam, a nie jestem nauczycielem nauczania początkowego. Dodam jeszcze tyle, że zarejestrowanie w Sądzie Stowarzyszenia nie jest problemem, jeśli już chcecie włos dzielić na czworo.
×
×
  • Create New...