Jump to content
Dogomania

agata_lodz

Members
  • Posts

    202
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by agata_lodz

  1. Dzięki - spróbuję z mocno rozcieńczonym.
  2. Nawiązując do ras "niebezpiecznych"... Mój większy psiak kiedy był jeszcze maluszkiem miała na osiedlu psiego kumpla - pitbulla. Pitbull również był szczeniorkiem i razem świetnie się bawiły. Aż pewnego dnia po godzince przedniej zabawy pitbull rzucił się na mojego psiaka, wczepił się mu w polik i ani myślał puścić. Psina wyje w niebogłosy, a tamten szarpie go i warczy. Z chiny ludowe nie mogliśmy tego małego potworka odczepić od mojego psa. Oczywiście wreszcie się udało. Mój psiak miał w efekcie trochę poszarpany policzek a właściciel pitbulla dziury w ręce i zmiażdżoną jakąś kość w dłoni. Dodam, żeby nie było podejrzeń, że właściciel nie jest patologiczny - dbał zawsze o swojego psa, zapewniał mu dużo ruchu, pozwalał się bawić z innymi psiakami (z resztą gość zachowuje się b odpowiedzialnie i swojego psa prowadza aktualnie i na smyczy i w kagańcu). Od tamtego momentu wiem że granica pomiędzy zabawą a dramatem jest w przypadku takiego psa bardzo cieńka. Drugą przygodę mieliśmy w parku. "Większy" wciąż był szczeniorem. Był środek tygodnia koło południa, zero ludzi, piękna pogoda - puściliśmy psiaka żeby pobrykał. Więc bryka sobie chłopak radośnie po trawce, tu sobie skubnie mleczyka, tam stokrotkę (dosłownie :evil_lol:). Nagle z krzaczorów wyskakuje jakiś bullowaty i biegnie na niego z wyszczerzonymi zębami. A że szczeniak myślał że piesek chce się z nim pobawić to również zaczął biec w jego kierunku. Dopiero jak bullowaty rzucił się na niego z zębami zrozumiał że zabawy raczej nie będzie i zwiał. Skończyło się na niegroźnych dziurkach w brzuszku. Właściciel psa opalał się w tym czasie koło krzaków i wprawdzie próbował przywołać psa jednak pies posłuchał go dopiero jak mój uciekł. Nie bez powodu takie rasy klasywikowane są jako niebezpieczne. Taki pies jest w stanie zabić człowieka a mały rozszczekany pimpek conajwyżej poszarpać nogę. Naturalnie nie oznacza to że właściciel takiego małego nie ma obowiązku zakłądania psu kagańca. Każdy pies, czy mały czy duży ma zęby i może wyrządzić nimi jakąś krzywdę. Myślę że ludzie powinni podchodzić do problemu zdroworozsądkowo - mam psa ze skłonnością do agresywnych zachowań to zakładam mu kaganiec. Koniec kropka. Ponadto prawo powinno pozwalać na puszczanie luzem psa posłusznego, powiedzmy po zdanym egzaminie PT bez względu na wielkość, rasę czy kolor skóry :evil_lol:
  3. [quote name='WŁADCZYNI'] Zmyj przedpokój wodą z odrobiną octu - usunie zapach moczu, nie będzie prowokowało dodatkowego sikania (a np. domestos potrafi ;))[/quote] Przepraszam że się tak wtrącę w środek sprzeczki... Ja również mam kłopot z psim sikaniem i zastanawiam się nad tą wodą z octem. Jaka powinna być proporcja? Pół na pół czy raczej trochę do wiadra wody? Ktoś próbował na panelach? Nie zniszczy mi ich taki roztwór? Z góry dzięki za informacje. Pozdrawiam.
  4. [quote name='Berek']Jak widac, to NIE pomaga, bo pies powtarza zachowanie dalej. :cool3: Czy suczka potrafi mieszkać w klatce?[/quote] Pomaga w takim sensie że z dzień czy dwa jest spokój (boi się). Natomiast nie wyobrażam sobie aby bicie psa miało być jakąkolwiek metodą wychowawczą ale jak do tej pory niestety jest jedyną metodą jaka daje jakieś rezultaty. Oczywiście nie biję jej notorycznie, ale przyznaje że kilka razy zdarzyło się że puściły mi nerwy i był mocny klaps. Uczyłam ją wcześniej tak samo jak pierwszego psa, czyli wyprowadzałam tak często jak się da, zawsze po jedzonku, zabawie i przebudzeniu. Nagradzałam za załatwianie się na dworzu psim ciachem a karciłam głośnym "fe" i "na miejsce" za załatwianie się w domu. Mam klatkę do której jest przyzwyczajona. Klatka jest znacznie większa od niej i z powodzeniem mogłaby w niej zostawać gdy nie ma mnie w domu lub na noc, ale w niej również się załatwia a potem leży w sikach. Jakby jej to zupełnie nie przeszkadzało. Klatka jest na tyle duża że mogła by nasikać w jednym miejscu a położyć się w drugim ale ona kładzie się w swoich siuśkach. Problem jest i jeśli nie zniknie to pewnie go zaakceptuję. Natomiast puki co chciałabym spróbować wszystkiego co możliwe. Na chwilę obecną jedyne co mi do głowy przychodzi to to że jest chora. Pozdrawiam
  5. Ja też mam siusiającą suczkę. Ma teraz ok 6,5 miesiąca i notorycznie sika w kuchni w nocy i pod naszą nieobecność, czasem również w ciągu dnia gdy jesteśmy w domu (jeśli nikogo nie ma w kuchni). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona potrafi zasygnalizować swoje potrzeby drapaniem w drzwi wejściowe, ale tylko gdy w kuchni ktoś jest (jak ktoś jest w kuchni to boi tam się sikać). Jak kuchnia jest pusta to po prostu idzie tam i sika. Wie że załatwiać się trzeba na dworzu, wie że w domu nie wolno, wie że jak zadrapie w drzwi to wyjdzie na spacer niezależnie od pory dnia lub nocy i dupa - i tak sika w domu. Na spacerkach siku robi wielokrotnie - najpierw opróżnia pęcherz a później jeszcze kilka razy robi małe siuśki. Martwiło nas to już znacznie wcześniej - jak miala 3-4 miesiące rozmawialiśmy na ten temat z weterynarzem, ale powiedział że jeszcze jest malutka i że w jej wieku to normalne. Mimo wszystko mnie to dziwi, bo przecież mam jeszcze drugiego psiaka którego również nie tak dawno uczyłam czystości i dokonalam tego w tydzień (po tygodniu wiedział co gdzie się robi i potrafił zasygnalizować potrzebę, ale jak to szczeniak, czasem jeszcze popuszczał). Aktualnie ma troszke ponad rok i już od dawna nie załatwia się w domu choćby się paliło i waliło. Na prawdę już nie wiem jak mam podejść do tego kłopotu. Czasem już poprostu odpuszczam - poprostu biorę szmate i wycieram podłogę bez słowa. Czasem jak ją przyłapie to dostaje po dupsku i (o zgrozo) to pomaga. Myślę że juz czas ponownie wybrać się do weterynarza i zrobić jakieś badania. Planowałam ją wkrótce wysterylizować ale po tym co tu przeczytalam to aż się boję. Pozdrawiam, Agata
  6. [quote name='SZPiLKA23']Bo na dogo jest tak działa w miare, po jakims czasie zaczyna sie psuc, potem po kilkomiesięcznych narzekaniach użytkowników udajac ze cos robia blokują serwer, zeby sie wszystkim wydawało ze tyyyyle rzeczy naprawiają, kazdy jest wkurzony ze dogo nie działa, a wiec jak znowu po kilku dniach/tygodniach znowu zaczyna działac (tak jak przed niedziałaniem, a wiec bez rewelki) to i tak wszyscy sie ciesza i daja sobie spokój z narzekaniami bo lepsze dogo średnio działające, niz nie działające w ogole[/quote] Jako informatyczka/programistka www muszę zaprotestować! :diabloti: Z autopsji wiem jak wygląda rozwiązywanie problemów występujących w serwisach internetowych - na ogół jest tak że niby wszystko jest dobrze ale jednak serwis nie działa i cholerka wie dlaczego. Po jakimś czasie programista ma olśnienie i odkrywa w czym problem i go naprawia, o ile się da i o ile miał rację. Jak się nie da lub wymaga to zbyt dużo zaangażowania z jego strony to problem maskuje dzięki czemu występuje on sporadycznie. Jak się mylił to coś schrzani i blokuje serwis do czasu "odcharzanienia" Wiem również że pełnoetatowi programiści często dodatkowo, po godzinach pracy, tworzą serwisy (i pewnie tak jest w przypadku dogomanii) i nie mają czasu żeby poświęcać im zbyt dużo uwagi. Chwała im że dogomania jest i działa. Troszkę wyrozumiałości bo nam się programiści/administratorzy sfrustrują i dogomanii nie będzie ... ;) Dodam że jestem wielką fanką Atosikowego wątku i mam nadzieje że właściciel znajdzie raz na jakiś czas chwilkę by go aktualizować. Pozdrawiam, Agata :)
  7. m@dzi@ - masz poprostu sympatycznych sąsiadów, do pozazdroszczenia. Też takich miałam jak mieszkałam u mamy. Gdyby moja Szanowna Pani Sąsiadka mieszkała domek obok pewnie też nie dała by ci żyć. Chyba ten typ tak ma ;) Justa&Zwierzaki - u mnie również nie mieli by się do czego przyczepić - psy są karmione Royalem lub gotowanym mięskiem z ryżem i warzywkami, czyste, zadbane, super zsocjalizowane, stosunkowo posłuszne, w miarę wybiegane (żadko udaje się nam je tak wymęczyć żeby padły na pysk) zaszczepione, jeden wysterylizowany i zaczipowany (drugi wkrótce), przy obrożach adresówki... No po prostu psia bajka :) uważam że zadbaliśmy o wszystko. Ponadto moje psy w ogóle nie reagują na dzwonienie do drzwi i jakiekolwiek szmery na klatce odgłosami paszczowymi (tej umiejętności nie posiada chyba żaden pies w kamienicy :p) Smród bród na klatce wynika z kamienicowych, żulerskich realiów, czego każdy w Łodzi ma świadomość. Jest tylko jeden problem nie do ominięcia i to boli mnie najbardziej... Nie jestem tutaj zameldowana, a mieszkaniem "opiekuje się" pod nieobecność lokatorki przebywającej zagranicą. Jak przyjdzie ktoś ze spółdzielni to oczywiście poinformuje że jestem "w gościach" bądź "opiekuje się mieszkaniem". Przy okazji pierwszej takiej wizytacji wystarczyło i nikt się nie czepiał. Pewnie dla tego że opłacamy jako nieliczni wszystkie rachunki zawsze i w terminie, albo dla tego że mają to gdzieś :lol: Jednak sytuacja jest, jak by na to nie patrzeć, mało komfortowa. Super wielkim plusem jest to, że w razie wojny zabieram swoje zabawki i razem z chłopakiem mogę iść do mojej mamy i zostać u niej zanim czegoś nie znajdziemy. Przemyślałam dziś sporo rzeczy i myślę że nie odpuszczę tak łatwo. Wkrótce pewnie zmienię mieszkanie ale wygnać się stąd nie dam. Bardzo poprawiacie mi nastrój swoimi odpowiedziami - dzięki wam za to :loveu:
  8. hehe :) [URL="http://www.dogomania.pl/forum/members/5240.html"]14ruda[/URL] - No właśnie - pies chodzi albo się bawi... Kurde no chyba pies ma prawo chodzić i się bawić i nawet zawyć sobie żałośnie jak mu smutno. Wydaje mi się że takie zachowania nie powodują nadmiernego i uciążliwego hałasu. Ludzie chcieli by najchętniej żeby sąsiad siedział cicho jak mysz pod miotłą, a jak nie to zaraz straszą administracją, policją, eksmisją.... Kiedyś taka jedna nasłała na mnie administrację - nie powiem przestraszyłam się. A ci przyszli, coś pogadali i poszli. Na zasadzie: kazali mi to przyszedłem ale tak w zasadzie to mam to głęboko w d... Niby powinnam ignorować irracjonalne zachowania tej baby ale jakoś nie umiem. No tak mnie denerwuje. Chciałabym tak jej przygadać żeby jej w pięty weszło i żeby zamknęła dziub i więcej mnie nie nachodziła. Ale do niej nie dociera nic. Pamiętam jak kiedyś ktoś się nam na klatce wysrał - leżała przy schodach na parterze wielka ludzka kupa. I na kogo było? Na mojego 4 miesięcznego psa... No poprostu żenua... Coś czuję, że skończy się na tym że wyniosę się stamtąd z własnej woli. Za nerwowa jestem na takie akcje. Pozdrawiam
  9. Pomysł z dyktafonem jest naprawdę dobry. Już wcześniej o tym myślałam - mam mp3 z dyktafonem więc teraz na pewno z niej skorzystam. Dla własnego czystego sumienia (bo babsko pewnie tak czy siak będzie gadać swoje) będę sprawdzać codziennie jak mocno hałasowały i jak długo. W sumie to nie jest jakiś specjalny problem puścić takie nagranie w tle jak się jest w domu i odsłuchać. A co do tych nieszczęsnych kłaków t normalnie nie wierzę... Wczoraj babsko odgrażało się że ona pozbiera te kłaki z domu i mi przyniesie i na wycieraczce zostawi i faktycznie przyniosła.... tyle że kurz. Taki kłebek kurzu jaki zbiera się za szafą jak się tam nie odkurza. Kłebek kurzu który k... mać nie jest futrem mojego psa. Ciężko powiem wam, ciężko. Ja na prawdę nie wiem jak ja mam z takimi ludźmi rozmawiać. A co do sprzątania korytarza to ja naprawdę nie widzę problemu - mogę raz na parę dni przelecieć go ze szczotką. Ale żeby do człowieka przychodzić, drzeć się z takiego byle powodu i jeszcze takie głupoty wymyślać... Przyszłaby i powiedziała: "Pani - ja sprzątam niech pani do cholery też czasem posprząta" to pewnie bym ją jeszcze przeprosiła za to że taki leń ze mnie i posprzątała. A tak zrobiłyśmy awanturę na całą klatkę i do tego nie zamierzam gadać z nią nigdy więcej. Po tym co wczoraj odpieprzała, swoje roszczenia i pretensje może sobie wsadzić w d.... Pozdrawiam, Agata
  10. Witajcie Od ok. roku jestem wraz z moim chłopakiem w posiadaniu mieszańca huskiego/malamutka z Bóg wie czym :) Nie powiem - początkowo mieliśmy z nim ogromny problem - kiedy wychodziliśmy pies wył. Sąsiedzi się skarżyli i w 100% ich rozumiem. Jednak z biegiem czasu psiak przyzwyczajał się do tego że zostaje sam w domu i problem, choć pewnie zupełnie nie znikł, napewno znacznie się zmniejszył: gdy wychodziłam do pracy pies może był troche smutny (ale nie zaczynał piszczeć ani wyć zaraz po moim wyjściu co miało miejsce wcześniej), natomiast kiedy wracałam ziewał i się przeciągał (co znaczy że smacznie sobie spał). Po jakimś czasie do naszego domu trafił drugi psiak. Od tamtego czasu psy spędzają czas kiedy nas nie ma razem i wydawało mi się że problem wycia z tęsknoty skończył się na dobre. [B]Aż tu przychodzi do mnie sąsiadka z rozdartą gębą i wrzeszczy na mnie że: [/B] (1) - Moje psy sikają na klatce a ja po nich nie sprzątam. Więc patrze na tą nieszczęsną klatkę i widzę mokry pasek który zostawiła opona mojego roweru. Mówię szanownej pani że to nie siki tylko roztopiony śnieg z mojego roweru (który pewnie zaraz by wysechł i niebyłoby po nim śladu). A ta do mnie że: (2) - Nie sprzątam korytarza i ona w domu ma normalnie pełno futra moich psów. Co fakt to fakt - korytarza za bardzo nie sprzątam, ale jakoś nie mogłam uwierzyć że moje psy idąc te 3-4 metry od drzwi do schodów mogły by po sobie zostawić jakieś imponującą ilość sierści. Tak więc biorę w rękę szczotkę i zamiatam podłogę. Zmiotłam sporą kupkę piachu/ziemi i innego syfu ale futra moich psów jakoś specjalnie tam nie widzę. Dostrzegłam dosłownie JEDNEGO kłaka więc może ich tam było z 10 szt. Proszę więc szanowną panią żeby oceniła jak dużo kłaków leży na podłodze i mówie jej że jakoś nie chce mi się wierzyć że jej mieszkanie jest zawalone futrem mojego psa skoro na korytarzu jest go jak na lekarstwo. Ale Pani dalej swoje.... Czy psu nie wolno zgubić paru włosów na klatce schodowej? Czy ona może mnie o coś takiego nękać? (3) - Oczywiście nie obyło się bez tego że jej psy przeszkadzają bo "szczekają". Zapewne chodziło jej o wycie, bo moje psy nie szczekają w ogóle. Ale tak jak wcześniej pisałam wydaje mi się że problem wycia raczej zniknął. Jestem w stanie uwierzyć że z 1-2 razy dziennie psy się bawią w turlanie się na wzajem i "gadanie" do siebie (gadanie to takie wycie słów "łałałałał mm łałałał"). Znam moje psiaki i wiem że bawią się ze sobą 5-10 min., no max 15 minut a potem najczęściej śpią albo żują swoje posłania. Czy w takim wypadku ta kobieta może mieć w ogóle do mnie jakiekolwiek pretensje? Czy psy mają obowiązek trzymać pyski na kłódkę przez cały dzień? Wyczytałam tu na forum że dopuszczalny hałas w ciągu dnia (od 6 do 22) to poniżej 60 decybeli, a jeśli poziom hałasu przekracza tę o to wartość przez 6 godzin to jest to karalne. Czy to prawda? Czy mam przez to rozumieć że mogę przez 6 godzin dziennie zachowywać się dowolnie głośno? Moje psy wprawdzie nie zostają w domu same jakoś specjalnie długo. Mój chłopak pracuje na 3 zmiany a ja na jedną zmianę więc jeden tydzień zawsze ktoś z nimi jest, drugi tydzień zostają same 3-4 godziny, a trzeci tydzień 6-7 godzin i od nowa... Tak czy siak chciałabym wiedzieć jakie my i nasze psy mamy prawa i będę wdzięczna za wszelkie informacje. Jakieś pocieszenie też zawsze się przyda bo wytrąciło mnie babsko z równowagi i to mocno...
×
×
  • Create New...